Kornelia
Zatrzymał się po kilku metrach, a ja otworzyłam szeroko oczy i rozdziawiłam usta. Louis właśnie otwierał drzwi z lewej strony pięknego wypolerowanego grafitowego Audi R8. Czy to możliwe, że ten cud chłopak posiadał również mój ulubiony model samochodu? Samochodu, który był piekielnie drogi. Zakryłam usta dłonią, a Louis stał przy otwartych drzwiach, wpatrując się we mnie z zagadkowym wyrazem twarzy. Dlaczego nie wsiadał?
- Kornelia? - odezwał się i wskazał wnętrze samochodu. Spojrzałam na niego zdziwiona i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że drzwi zostały otwarte dla mnie. Wciąż byłam nieprzyzwyczajona do zmiany stron ruchu na jezdni i miejsca kierowcy.
- Och, tak, przepraszam. Ja, po prostu... - machnęłam ręką, pokazując mu, że to, co miałam do powiedzenia nie jest ważne i przeszłam obok niego, by usiąść na drogim fotelu. Wnętrze cudownego pojazdu pachniało skórą i dobrej jakości wodą kolońską. Mieszanka była tak męska i seksowna, że zamknęłam oczy i oddałam się jej z błogością. Założyłam nogę na nogę i ścisnęłam mocno uda, bo gorąco odczuwalne poniżej brzucha rosło z każdą sekundą. Przez samą tylko próżność mogłabym usadowić się na kolanach Louis’ego i uprawiać z nim dziki seks w tym pięknym aucie. Znałam jednak siebie i choć demoniczna część mojej duszy bardzo chciała to zrobić, to nieśmiała część zbytnio nad nią dominowała.
Wzdrygnęłam się, gdy poczułam dotyk na swoim kolanie. Spojrzałam na mężczyznę, który już zapiął pasy. Jego widok za kierownicą tylko spotęgował nękające mnie uczucie pożądania. Błękitnooki uśmiechnął się serdecznie i poklepał kierownicę.
- Więc... Jesteś fanką motoryzacji? - zapytał wskazując głową na deskę rozdzielczą. Zaśmiałam się cicho i pokręciłam wolno głową. Wcisnęłam prawą rękę między uda.
- Niekoniecznie. Lubię szybką jazdę, ale nie znam się bardzo na samochodach. Jednak o „R ósemce” marzyłam odkąd wyszła na rynek. Nie wiem dlaczego... - powiedziałam i wolną dłonią pogładziłam czarną tapicerkę. Och, gdybym tylko była bogata...
- Jesteś kierowcą? - kolejne pytanie. Pokiwałam głową - Dobrym?
Zaśmiałam się cicho, bo znałam stereotypy na temat kobiet za kierownicą. Jednak nie dotyczyły one mnie. Byłam dobra w prowadzeniu auta, lepsza od wielu moich kolegów. Bez wahania więc odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Piekielnie - po raz pierwszy tego dnia zabrzmiałam pewnie, a mój głos nie załamał się ani na chwilę. Wiedziałam, że go zaintrygowałam, ponieważ wpatrywał się we mnie z kolejnym pytaniem wypisanym na twarzy. Rękę, która wcześniej spoczywała na moim kolanie, położył na drążku automatycznej skrzyni biegów.
- Prowadziłaś kiedyś R8?
- Och nie... Nie stać mnie na taki samochód. Kiedyś miałam możliwość, ale bałam się wziąć odpowiedzialność za taką kupę kasy. Nawet jeśli w grę wchodziło tylko jedno okrążenie. - odpowiedziałam smutnym głosem. Louis niespodziewanie sięgnął dłonią do stacyjki, z której wyjął klucz i zamachał mi nim przed nosem.
- Chcesz? - jego ton był niezwykle wesoły, jakby cieszył się, że może dać mi tę szansę. Serce zabiło mi szybciej, gdy wyobraziłam sobie siebie za kierownicą tej piękności, lecz zaraz potem zreflektowałam się i gwałtownie pokręciłam głową. Wyjaśniłam, że nie potrafię poruszać się w ruchu lewostronnym i już samo siedzenie po lewej stronie jako pasażer jest dla mnie zaskakująco niekomfortowe. Błękitnooki zrobił zawiedzioną minę i włożył klucz z powrotem do stacyjki.
- Och, no tak... Zapomniałem - powiedział cicho i zmarszczył brwi jakby głęboko się nad czymś zastanawiał. Po chwili znów się rozchmurzył i klasnął w dłonie. - Znam miejsce, w którym nie musiałabyś martwić się o pojazdy nadjeżdżające z każdej strony. To stare lotnisko, nikt już go nie używa. Jedynie młodziaki, gdy organizują sobie wyścigi swoimi gruchotami i konkursy na najlepszy dryft. Moglibyśmy wybrać się tam jednego dnia. - wyrzucił z siebie na jednym oddechu.
Ta perspektywa była dla mnie niezwykle kusząca, lecz ponownie musiałam pokręcić głową, a uśmiech znikł mi z twarzy. Ujęłam jego dłoń w swoją w geście wdzięczności i ścisnęłam delikatnie. Widziałam w jego oczach konsternację, więc oddaliłam rękę i wyjaśniłam prędko.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale przyleciałyśmy z Mileną do Londynu tylko na dwa tygodnie. Za cztery dni wracamy do Polski, a wciąż zostało nam wiele do zwiedzenia. I choć bardzo, ale to bardzo, chciałabym usiąść za kierownicą tego cudeńka, to niestety czas mi na to nie pozwala - uśmiechnęłam się do niego przepraszająco i spojrzałam w okno, odwracając od niego głowę. Ciężko będzie mi opuścić to piękne, bajkowe miasto, by wrócić do szarej biednej Polski. Gdybym mogła, zostałabym tutaj do końca wakacji. Wiedziałam, że Milena uważa tak samo, ale niestety finanse nie pozwalały nam na takie szaleństwa. Londyn jest bardzo drogi.
- Za cztery dni? - usłyszałam zawiedziony głos Louis’ego. Potwierdziłam mruknięciem i oparłam głowę o zagłówek fotela. Nie chciałam o tym rozmawiać, bo wiedziałam, że tylko wprawi mnie to w smutny nastrój.
- Dlaczego nie zostaniecie dłużej? - brak jakiejkolwiek wesołości w głosie mężczyzny, było dla mnie czymś nowym. Dlaczego obchodziło go jak długo zostaniemy w Londynie? Przecież poznał mnie dopiero wczoraj. Jeszcze dziś wieczorem może się okazać, że jestem, według niego, najbardziej irytującą osobą na ziemi.
- Musimy poszukać sobie pracy, aktualnie obie jesteśmy bezrobotne - wyjaśniłam i wzruszyłam ramionami. Obróciłam głowę w prawą stronę, spoglądając ponownie na niego. Zachichotałam, gdy zobaczyłam jak żałośnie wygląda. Oczy wlepione w przednią szybę, brwi zmarszczone i dolna warga wydęta jak u dziecka, któremu zabroniono słodyczy. Westchnął ciężko i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Cichy pomruk silnika sprawił, że jęknęłam z wyjątkowego rodzaju rozkoszy. To wystarczyło, by twarz Louis’ego się nieco rozjaśniła. Wrzucił wsteczny i wyprowadził zręcznie auto z zatłoczonego, przydrożnego parkingu.
- Znajdźcie pracę tutaj - powiedział, gdy już dołączył się do ruchu na drodze.
Siedzenie po lewej stronie bez kierownicy i mijanie pojazdów po przeciwnej stronie niż zazwyczaj sprawiało, że zakręciło mi się w głowie, więc postanowiłam skupić swój wzrok na wszystkim tylko nie szybach. Lewy profil Błękitnookiego, wydawał się dobrym punktem, do zawieszenia oka.
- Marzę o tym od dawna, lecz taki krok musiałybyśmy sobie skrupulatnie rozplanować - odpowiedziałam. Louis zacmokał w dezaprobacie.
- Plany, srany. Zróbcie coś spontanicznego
- Nie i koniec. Z resztą dlaczego tak ci na tym zależy, byśmy zostały dłużej? - zapytałam, nieco poirytowana. Nigdy nie lubiłam, gdy ktoś wtrącał się w moje plany, a już na pewno nie bezczelny facet, którego poznałam dzień wcześniej. Za kogo on się uważał?
- Nie zależy. Miałem tylko nadzieję, że się trochę zabawimy - mrugnął do mnie i zarechotał. I wszystko jasne. Cztery dni mogły mu nie starczyć, by zaciągnąć mnie do łóżka. Cóż, teraz nie starczyłby mu nawet i rok. W pewien pokręcony sposób podziwiałam jego zdolność do obrócenia przyjemnej konwersacji w taką, podczas której miałam ochotę zdzielić mu torebką przez bezczelny łeb. Jedynym powodem, dla którego tego w tym momencie nie zrobiłam było to, że kierował. Przekręciłam oczami z głośnym westchnieniem i postanowiłam się już więcej nie odzywać. Skupiłam natomiast swoją uwagę na podziwianiu płynności samochodu, w którym się znajdowałam. Jak cicho pracował silnik, jak mruczał zmysłowo, jakby był świadom, że jeszcze przed chwilą osiągałam szczyt frustracji seksualnej. Przyglądałam się licznikom na zegarze, wskazówkom pnącym się w górę, gdy zjechaliśmy na drogę ekspresową i dużym dłoniom na kierownicy, które pewnie prowadziły nas po pięknych ulicach Londynu.
Wreszcie spostrzegłam znajome złote litery nad wejściem do pubu i poczułam jak samochód zwalnia. Louis zatrzymał pojazd tuż przed drzwiami wejściowymi Bobbles. Odpiął pas, wyszedł na zewnątrz, omijając maskę, podszedł do drzwi od mojej strony i otworzył je dla mnie. Wyciągnął przed siebie dłoń, a ja pochwyciłam ją, przyjmując pomoc. Wysiadanie w szpilkach z pojazdu o niskim zawieszeniu nie było wcale takie łatwe, jak pokazują to w telewizji. Zachwiałam się lekko, gdy źle postawiłam stopę, a przed upadkiem uratowała mnie tylko ręka obejmująca mnie w talii.
Podziękowałam pospiesznie i czym prędzej wyswobodziłam się z uścisku Louis’ego, by nie doprowadzić do kolejnej sytuacji, w której mogłabym stracić głowę. Znałam już jego intencje, więc postanowiłam postępować tak, by skutecznie mu uniemożliwić ich spełnienie. Sarkastyczny uśmieszek zagościł na chwilę na jego twarzy, aż nie kiwnął głową do chłopaka zbliżającego się do nas pospiesznie. Louis rzucił mu bezceremonialnie klucz do auta. Chłopak wsiadł za kierownicę i odjechał, zapewne zaparkować auto na prywatnym parkingu.
Spojrzałam na wejście do pubu i poprawiłam marynarkę. Louis ofiarował mi swe ramię. Przyjęłam gest, ograniczając wylewność ruchów. Ochroniarz otworzył przed nami drzwi, a gdy przechodziliśmy obok niego, skinął na Błękitnookiego. Wow. Pub wydawał się zupełnie innym miejscem, gdy odwiedziło się go ze stałym członkiem. Ten sam chłopak, który wczoraj odebrał od nas płaszcze tym razem wyszedł z pomieszczenia szatni i podbiegł do mnie.
- Czy mogę przyjąć pani kurtkę? - oczy rozszerzyły mi się w zdziwieniu i spojrzałam na swoją różową marynarkę. W klubie było gorąco, ale nie byłam pewna czy chciałam rozstawać się z zasłoną, która oddzielała mój dekolt od oczu Louis’ego.
- Ja um... Nie mam kurtki - powiedziałam głupkawo i spojrzałam na niego przepraszająco, jakbym go obraziła.
- Zechce więc pani przechować u mnie swój żakiet? - zapytał uprzejmie z cierpliwością anioła.
- Pani zechce - odpowiedział za mnie Louis i stanął za mną, sięgając do moich ramion, w oczekiwaniu aż zsunę z nich ubranie. Poczułam się osaczona między dwoma wpatrującymi się we mnie parami oczu, więc nie zaprotestowałam. Rozpięłam guzik marynarki i opuściłam ją w dół ramion.
Palce Błękitnookiego podążały wraz za materiałem, rysując długie linie na mojej skórze. Czułam, że dostałam gęsiej skórki, lecz bynajmniej nie z zimna. Prawa dłoń zwolniła przy mojej łopatce, zapewne dotykając narysowanego kota i usłyszałam za sobą ciche gwizdnięcie. Cóż, przynajmniej byłam w stanie go czymś zaskoczyć. Uśmiechnęłam się do siebie i stanęłam przy wejściu do głównej sali w oczekiwaniu aż Louis odda chłopakowi nasze marynarki. Po minucie dołączył do mnie i, kładąc dłoń na mojej talii, wprowadził mnie do pomieszczenia z barem. W środku było o wiele więcej ludzi niż wczoraj. Nie zdziwiło mnie to jednak, w końcu zaczął się weekend. Dałam się poprowadzić Louis’emu do boksu, w którym siedzieliśmy ostatnio. Był pusty, więc domyśliłam się, że mężczyzna złożył wcześniej rezerwacje. A może nie musiał? Może boks zawsze należał do niego i Harry’ego?
Usiadłam na skórzanej sofie i położyłam nogę na nogę. Louis nie podążył za mną, więc spojrzałam na niego zdziwiona. Zdjął rękę z moich pleców i przeprosił mnie na chwilę, wpatrując się w głąb sali. Spojrzałam w tym samym kierunku, lecz ludzi było tak dużo, że każdy mógł przykuć jego uwagę. Ruszył szybkim krokiem przed siebie i stanął przy elegancko ubranym mężczyźnie o krótko przystrzyżonych włosach. Podał mu rękę z uśmiechem, a potem poklepał go po plecach. Powiedział mu coś na ucho i wskazał na mnie. Zakłopotana spuściłam wzrok i zaczęłam przyglądać się swoim paznokciom, jakby były najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Minęła krótka chwila, po której usłyszałam nad sobą jego głos.
- Kornelia - spojrzałam w górę i zobaczyłam, że Louis przyprowadził swojego znajomego do naszego boksu. Uśmiechnęłam się do mężczyzny. - Liam, Liam. Kornelia. - Louis przedstawił nas sobie, a ja wstałam by uścisnąć dłoń przybysza. Zamiast tego zostałam obdarowana uprzejmym buziakiem w policzek. Zarumieniłam się lekko na tę śmiałość, ale spojrzałam z zaciekawieniem na Liama. - Mój współpracownik - wyjaśnił Louis i wskazał znajomemu fotel obok sofy, na której siedziałam.
- To dużo powiedziane - powiedział mężczyzna sadowiąc się wygodnie i poprawiając złoty zegarek na nadgarstku. - Louis stoi wysoko nade mną w tej hierarchii.
Spojrzałam z zaciekawieniem na Błękitnookiego. Machnął tylko ręką, jakby nie miało to w ogóle znaczenia i spojrzał za siebie na bar, a następnie z powrotem na mnie.
- Noir Charm? - zapytał, mrugając do mnie porozumiewawczo. Kiwnęłam głową z wdzięcznym uśmiechem i powróciłam spojrzeniem do Liama, gdy Louis poszedł zamówić alkohol.
- Więc... Czym się zajmujecie? - zapytałam, szczerze ciekawa. Ich praca musiała być niezwykle ważna skoro zarabiali góry pieniędzy. Zegarek Liama sugerował, że mężczyzna również nie głoduje. Skoro stać go na takie gadżety będąc na niższym stanowisku niż Louis to, jak bardzo bogaty w rzeczywistości jest Błękitnooki? Wolałam nie wiedzieć...
- Handel... - odpowiedział Liam i zaczął bawić się rękawem swojej szarej marynarki. Zabrzmiał dosyć niepewnie. Zmarszczyłam brwi i spojrzeniem zachęciłam go do rozwinięcia odpowiedzi. Gdy się nie odezwał, postanowiłam wziąć przebieg konwersacji w swoje ręce.
- Czym handlujecie? - zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej uprzejmie. Nie chciałam być wścibska, ale jeżeli można zarobić takie krocie w handlu to chciałam wiedzieć jak najwięcej. Może poszukałabym w przyszłości pracy w podobnej firmie.
Liam spojrzał na stojącego przy barze Louis'ego, a potem uśmiechnął się do mnie zakłopotany. Wydawał się dosyć nerwowy, lecz z drugiej strony, dałabym sobie głowę uciąć, że ja również. Może Liam miał ten sam kłopot z rozmawianiem z kobietami jak ja z mężczyznami. A może był po prostu nieśmiały.
- Um... Różnymi produktami, głównie przewozem zagranicznym - odpowiedział, wpatrując się w stolik. No tak. Domyślałam się, że mogło chodzić o wielką korporację. Zdałam sobie sprawę, że Liam nie należał do rozmownych osób, więc postanowiłam zamilczeć.
- Więc... Co robisz w Anglii? - zapytał, przerywając ciszę i uśmiechając się do mnie zachęcająco, tak jak zrobiłam to kilka minut wcześniej.
- Och, jestem turystką. Przyjechałam tutaj na dwa tygodnie ze swoją przyjaciółką - odpowiedziałam uprzejmie i ponownie poczułam ukłucie smutku, gdy pomyślałam, że już za kilka dni będę musiała opuścić to piękne miejsce. Liam pokiwał głową w zrozumieniu
- Jesteście z Rosji? - zapytał, a ja zacisnęłam na moment powieki. Nie znosiłam, gdy ludzie mylili mnie z Rosjanami. Pokręciłam gwałtownie głową i zaśmiałam się bez wesołości
- Nie, z Polski - odpowiedziałam krótko. Liam nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ przy naszym stoliku pojawił się Louis z napojami. Zachłannie sięgnęłam po swojego drinka i upiłam duży łyk. Mruknęłam cicho zadowolona, gdy słodka fuzja rozpłynęła się po moim podniebieniu, a potem wleciała do gardła. Będę tęsknić za tym drinkiem... Oczy same mi się zamknęły, gdy skosztowałam kolejnej porcji wspaniałego płynu.
Louis obserwował mnie zafascynowany w półuśmiechu. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, odchrząknęłam zakłopotana i szybko odstawiłam kielich na stolik. Czułam jak jego palce dotykają delikatnie kota, gdy zaczął rozmawiać z Liamem o sprawach, których nie do końca rozumiałam. Zadrżałam na tę pieszczotę i nieco się odsunęłam. Pamiętałam o swoim postanowieniu i nie zamierzałam go zmieniać.
Gdy puste szklanki po whiskey zostały postawione obok mojego pełnego kielicha, Liam wstał.
- Czas już na mnie, jutro wielki dzień - powiedział i spojrzał porozumiewawczo na Louis’ego. Ten skinął głową i również wstał, a ja mu wtórowałam. Podałam rękę nowemu znajomemu, a ten potrząsnął nią delikatnie. Louis zamknął przyjaciela w niedźwiedzim uścisku i poklepał go mocno po plecach. Gdy Liam już się oddalał Louis zawołał go po imieniu.
- Powodzenia ze Stanami - powiedział, a Liam uniósł kciuk do góry i zniknął w tłumie przy wejściu. Błękitnooki wziął w rękę swoją pustą szklankę, zakołysał nią w palcach i westchnął. Spojrzałam na swojego, prawie nietkniętego, drinka, który wołał mnie swoim pięknym zapachem. Nie chciałam pić szybko, wiedziałam, że moje hamulce mogłyby przestać działać.
- Stany? - zapytałam, starając się oddalić umysł od przyciągającego drinka.
- Liam prowadzi jutro transakcję z USA - odpowiedział beznamiętnie i wstał - idę po kolejkę, potrzebujesz czegoś? - patrzył na mnie z góry bez uśmiechu. Zdziwiła mnie ta postawa. Ten chłopak był przecież praktycznie zawsze wesoły.
- Nie, dzięki - odpowiedziałam i, gdy tylko mężczyzna się odwrócił, chwyciłam za drinka i pociągnęłam z niego spory łyk. Mmm... Mniam. Kolejny łyk... i kolejny. Jeszcze jeden nie zaszkodzi.
Nim się obejrzałam, ponad połowa drinka zniknęła, a ja poczułam przypływ odwagi. Wiedziałam, że jest to bardziej efekt placebo niż alkoholu, ale postanowiłam dać się temu ponieść. Skoro już tu jestem, to postaram się dobrze bawić. Obserwowałam Louis’ego, który przy barze wypił duszkiem całą szklankę whisky i poprosił o kolejną. Zachowywał się co najmniej dziwacznie. Nie byłam specjalnie zainteresowana tego powodem, jednak wolałam rozweseloną wersje mojego towarzysza niż tę ponurą, pijącą w samotności.
Wrócił po pięciu minutach ze świeżą szklanką whisky i kolejnym Noir Charm. A więc postanowił wypić, gdy czekał na przygotowanie drinka. Postawił kielich przede mną, a gdy zobaczył, że poprzedni jest już prawie pusty, przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. Tylko cień. Gdy usiadł obok mnie na sofie, zaczął wpatrywać się bez słowa w złoty płyn w swojej szklance. Postanowiłam zainterweniować.
- Czy coś się stało? - zapytałam cicho i położyłam opiekuńczo rękę na jego przedramieniu. Spojrzał na nią niewidzącym wzrokiem, lecz po chwili pokręcił tylko delikatnie głową i opadł na oparcie sofy.
- Nie... Dlaczego?
- Odkąd Liam sobie poszedł przygasłeś. - postanowiłam być szczera i nie owijać w bawełnę. Louis wziął jeden z luźnych różowych kosmyków i zaczął go sobie owijać wokół palca.
- To nic. Po prostu się zamyśliłem. Interesy, wiesz... - odpowiedział i, jakby chciał być bardziej wiarygodny, rzucił mi jeden ze swoich firmowych uśmieszków. - Przepraszam jeśli poczułaś, że coś jest nie tak. - dodał, a palce puściły kosmyk włosów i dotknęły mojego policzka. Pogłaskał go delikatnie i zjechał dłonią na moją szyję. Po plecach przeszły mnie ciarki, gdy dotknął piórka i odchylił się nieznacznie, by przyjrzeć się ozdobie.
- Ile masz tatuaży? - zapytał, gdy jego dłoń ponownie powędrowała do kota. Nienawidziłam siebie za to, że odczuwałam przyjemność w jego dotyku. Chciałam zrzucić z siebie jego dłoń, lecz jakaś część mnie powstrzymywała ten odruch. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.
- Kilka... - powiedziałam cicho. Wstrzymałam oddech, gdy opuszkami palców wdarł się pod moją koszulkę. Był to delikatny ruch, lecz sama świadomość tego, że odważył się dotknąć skóry pod moim ubraniem była dla mnie wystarczającym powodem, by poczuć przejmujące gorąco pomiędzy nogami. Louis przybliżył się na sofie. Nasze uda były teraz do siebie przyciśnięte, a do zadawanych mi pieszczot dołączyła druga ręka, która błądziła po szyi. Poczułam od tyłu jak mężczyzna nachyla się, a ciepło jego piersi ogrzewa moje plecy.
- Chciałbym zedrzeć z ciebie te ciuszki, żeby przekonać się gdzie i jakie ozdoby przede mną chowasz - usłyszałam namiętny szept tuż przy swoim uchu. Przełknęłam ciężko ślinę i wciągnęłam gwałtownie powietrze. Wiedziałam, że muszę przerwać ten moment. Wiedziałam, że jeśli teraz tego nie zrobię, mogę nie spełnić swojego postanowienia i użerać się z jutrzejszymi wyrzutami sumienia. Żar poniżej brzucha był bezlitosny, ścisnęłam uda, lecz nic to nie dało. Wiedziałam, że był tylko jeden sposób, by go ugasić. A jego narzędzie właśnie siedziało za mną i szeptało mi do ucha jak bardzo chciałoby mnie widzieć nago i robić ze mną nieprzyzwoite rzeczy.
- Też tego chcesz, prawda? - ciepły oddech otulał mój policzek - Żebym dotykał twojego nagiego ciała, znaczył językiem kontury rysunków, które na nim pozostawiłaś. - położył rękę na moim udzie i zaczął przesuwać ją do jego wewnętrznej strony. Z moich ust chciał wydostać się jęk rozkoszy, lecz stłumiłam go z całych sił i wyrwałam się z namiętnego uścisku.
- Ok, ok. Starczy tego dobrego - powiedziałam, odsuwając się od niego najdalej jak mogłam. Szybko chwyciłam drinka i upiłam połowę. Coś musiało ugasić moje pragnienie, a jeśli nie mógł to być ten błękitnooki przystojniak, to niech to będzie chociaż wspaniały drink. Louis zaśmiał się cicho i sięgnął po swoją szklankę. Upił nieco whisky i utkwił wzrok w moich oczach. Zakłopotana odchrząknęłam i zaczęłam kręcić kielichem, wprawiając drinka w ruch.
- Opowiedz mi o sobie - usłyszałam po krótkiej chwili milczenia, więc spojrzałam na mężczyznę. Uśmiechał się zachęcająco, rozwalony na kanapie jakby był właścicielem tego miejsca.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej obojętnie. Nie zamierzałam wyjawiać mu szczegółów mojego życia, lecz jednak rozmowa była lepsza od niezręcznej ciszy lub intymnych dotyków.
- Wszystko - mrugnął do mnie i odepchnął się, opierając łokcie na kolanach. Wbił we mnie uważne spojrzenie, jakby chciał pokazać, jak bardzo jest mną zainteresowany. - Czym się zajmujesz, kiedy masz urodziny, jaki jest twój ulubiony kolor, chociaż tego się domyślam - potarł ręką brodę i mrugnął do mnie wesoło. Zachichotałam i zaczęłam bawić się różowym kosmykiem włosów. Tak, mój ulubiony kolor było widać na pierwszy rzut oka. Wzięłam głęboki oddech.
- Niedawno skończyłam studia. Studiowałam resocjalizację, urodziny mam szóstego czerwca, a mój ulubiony kolor to różowy, czego się domyślasz. - pokazałam mu język, a ten zaśmiał się serdecznie. Ponownie przysunął się nieco bliżej mnie, lecz tym razem trzymał ręce przy sobie.
- Mała, a jaka zadziorna.. - powiedział i szturchnął mnie delikatnie w bok. Wzruszyłam obojętnie ramionami i załamałam ręce.
- Cóż mogę zrobić, taka jestem - zrobiłam minę winnego dziecka, które przed chwilą coś zepsuło.
Zajebisty! Czekam na kolejny! <3 @MrsHopee
OdpowiedzUsuńDziękujemy! <3 Teraz rozdziały będą pojawiać się niestety nieco rzadziej, ale wciąż regularnie.(sesja to zło konieczne dla studentki :( ) Mam jednak nadzieję, że czekanie się opłaci. :) :)
UsuńŚwietne!!! Nie mogę doczekać się następnej notki!:)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! :) Cieszymy się, że początki się podobają :) :)
UsuńKrege! Kornela ty mały ośle po coś mu przerwała? O.o
OdpowiedzUsuńteż się zastanawiamy :D
UsuńSuper fanfiction :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Dużo to dla nas znaczy! x
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńkocham tooo opowiadanie ! <3