niedziela, 19 kwietnia 2015

63. Spare me your judgements

Spare me your judgements


Milena

      Patrzyłam jak Kornelia obejmuje nieprzytomnego Caluma i czułam złość przejmującą władzę nad moim ciałem. Nie odzywałam się od dłuższego czasu, wiedząc, że gdybym to zrobiła, mogłabym powiedzieć coś, czego później bym żałowała. Słyszałam szlochy przyjaciółki i na każdy z nich miałam ochotę przekręcić oczami. 
       - Głupia - mruknęłam pod nosem, a ona zamilkła w tym samym momencie. 
       - Co? - szepnęła, patrząc na mnie z dołu. Pokręciłam głową i podniosłam pistolet, który wcześniej wytrącił mi z ręki Ashton. 
       - Powiedziałam, że jesteś głupia - warknęłam, sprawdzając działanie broni. Wcisnęłam ją w kaburę, którą miałam przypiętą do pasa i sięgnęłam do kieszeni spodni po telefon. Na akcję nie brałyśmy torebek. Nie chciałyśmy wypaść jak stereotypowe głupie dziewczynki, które nie wiedzą, co robią. Cóż… Przynajmniej jedna z nas. Rzuciłam jeszcze jedno wściekłe spojrzenie w stronę Kornelii, która teraz patrzyła na mnie ze smutkiem przez łzy. Wykręciłam odpowiedni numer i przyłożyłam aparat do ucha. 
       - Słucham, skarbie? - usłyszałam przyjemny głos rudego Eda i westchnęłam ciężko. To, o co miałam go poprosić wybiegało poza zasady naszej grupy. 
       - Eddie, potrzebuję twojej przysługi i wierz mi, że się odwdzięczę, jeśli się zgodzisz - powiedziałam zmęczonym głosem. Ed zaśmiał się cicho, a w tle usłyszałam brzdęk odstawianej gitary. 
       - Mów, śliczna 
       - Nie wiem czy Harry cię poinformował, ale jechałyśmy z Kornelią zapłacić dług, jaki narobiła nam u Michaela Caroline - zaczęłam i potarłam nerwowo czoło palcami
       - Louis ze mną o tym rozmawiał. Nie wiedziałem, że wysłali was. Czy wszystko w porządku? Któraś jest ranna? - spoważniał nagle, a ja nawet z holu, w którym się znajdowałam czułam jak się napina.
       - Nam nic nie jest… Niestety Calum…
       - Calum? - Ed przerwał mi zaskoczony - Mam zająć się Calumem? - domyślił się bez problemu. Przełknęłam ciężko ślinę. Miałam ochotę zabić Kornelię za zniszczenie takiej akcji. Do tego mieliśmy teraz Hooda na głowie. Wątpliwe, żeby Michael pozwolił mu wrócić po jego nieposłuszeństwie. Jeśli w ogóle ten idiota przeżyje. 
       - Ta… Chciał być rycerzem na białym koniu. Michael zagroził Kornelii i ten się postawił. Teraz leży nieprzytomny, kąpiąc się we własnej krwi. - wyjaśniłam, przewracając oczami. Kornelia zacisnęła szczękę, ale zamiast skomentować moich słów, pochyliła się do Caluma i przycisnęła swoje usta do jego czoła. Miałam ochotę się porzygać. Byłam tak wściekła na porażkę, jaką nam zafundowała podczas naszej pierwszej akcji, że nie przeszły mi nawet przez myśl argumenty usprawiedliwiające jej zachowanie. 
       - Oddycha? - Ed zdawał się rozumieć doskonale sytuację i nie pytał o szczegóły. Podeszłam do pary i uklęknęłam przy Calumie. Przystawiłam wierzch dłoni do jego nosa i poczułam delikatny powiew oddechu
       - Tak - odpowiedziałam
       - Miał uszkodzony kręgosłup? 
       - Jeśli mordercze kopniaki w brzuch mogą go uszkodzić to pewnie tak - mruknęłam. Mimo powagi sytuacji Ed zaśmiał się cicho, po czym usłyszałam, ze bierze łyk jakiegoś napoju. Nagle zachciało mi się pić
       - Macie samochód? - kontynuował swój wywiad, gdy już połknął nieznany mi płyn
       - Tak 
       - Przywieźcie go do mnie. Wyślę ci adres - i rozłączył się bez żadnych słów pożegnania. Po kilku sekundach otrzymałam wiadomość sms z odpowiednim adresem. 
       - Rusz się. Zawieziemy go do Eda - warknęłam na Kornelię i, gdyby nie to, że miała na kolanach głowę Caluma, zapewne rzuciłaby się na mnie w szale. 
       - O co ci chodzi?! - krzyknęła na mnie, a kilka łez zmieszało się na jej policzkach z krwią Caluma. 
       - Po prostu chodź. Porozmawiamy w domu. - odparłam i zaczęłam zbierać mężczyznę z jej kolan. - Pomożesz mi? Sama nie dam rady go unieść - zacisnęłam zęby, gdy moje plecy ugięły się pod ciężarem umięśnionego ciała. Kornelia patrzyła jeszcze chwilę na mnie w milczeniu po czym pomogła mi wtaszczyć bezwładnego Caluma do samochodu. Usiadła za kierownicą i dopiero wtedy zobaczyłam przerażającą ciemną czerwień na całym froncie jej koszuli. Materiał przesiąknął krwią mężczyzny. Nie komentując tego, ponownie sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Harry’ego.
       - Milena! - odebrał już po pierwszym sygnale. - Jesteście całe? Nic nie odpierdolił? - strach w jego głosie rozczulił mnie nieznacznie. 
       - Żyjemy, ale Michael nie byłby sobą, gdyby czegoś nie skomplikował - warknęłam i mimowolnie rzuciłam Kornelii pełne wyrzutu spojrzenie. Nie patrzyła na mnie. Prowadziła szybko samochód po zatłoczonych ulicach Londynu, zerkając co jakiś czas we wsteczne lusterko, by skontrolować stan Caluma. 
       - Co zrobił? - głos Harry’ego obniżył się o kilka tonów. Zacisnęłam wargi. Postanowiłam ukryć pewne niewygodne, dla niego i Lou, szczegóły. 
       - Zażądał więcej. Dokładnie to dwieście tysięcy więcej… Próbowałam się z nim targować, ale zagroził naszej grupie. Jeśli nie dostanie tej kasy polecą ofiary. Przeszliśmy ostatnio za dużo, więc się zgodziłyśmy, ale jeśli mamy się wycofać to to zrobimy. - wyjaśniłam. Harry milczał przez chwilę i w słuchawce słyszałam tylko jego ciężki oddech.
       - Nie. Jesteśmy osłabieni, a wojna już trwa. Jeśli to ma nam dać jeszcze trochę czasu na przegrupowanie to niech i tak będzie. Do kiedy mamy czas z wyrównaniem zapłaty? - zdziwiłam się jego posłuszeństwem wobec Michaela, ale też rozumiałam powód, przez który to robił. Gdybyśmy odzyskali chociaż Zayna sprawy miałyby się inaczej. Niestety rekrutacja nowych do zajęcia jego i Liama pozycji zabrałaby zbyt dużo czasu. Potrzebowaliśmy planu.
       - Do jutra - odpowiedziałam na pytanie Harry’ego, a on zaklął głośno. - Harry, dam sobie radę. Załatwiajcie w spokoju…
       - “Dasz”? - przerwał mi, a jego głos zadrżał groźnie - co z Kornelią? - poczułam, jak żołądek zaciska mi się w supełek. Spojrzałam na kierującą dziewczynę i nagle zrobiło mi się jej żal. Praktycznie zmusiliśmy ją do powrotu do Anglii. Byłam na nią zła, bo wymagałam od niej, by udawała kogoś kim nie była.
       - Akcje nie są dla niej. Musimy dać jej odpocząć - powiedziałam cicho i zauważyłam, jak ta zaciska ręce na kierownicy. 
       - Coś jej się stało? Jest z tobą? - nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdy telefon Kornelii rozdzwonił się w jej kieszeni. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzała pospiesznie na ekran i wróciła wzrokiem na drogę, przykładając słuchawkę do ucha. 
       - Louis, nie teraz, prowadzę - powiedziała cicho i przełknęła ciężko na słowa swojego chłopaka, których nie byłam w stanie usłyszeć. Z dźwięków dochodzących z mojego telefonu, domyśliłam się, że Louis był w tym samym pokoju co Harry. 
       - Nie, jestem cała. Nie, Louis. Błagam, przestań się zamartwiać. Nie. NIE! Louis, prowadzę. - Kornelia westchnęła ciężko i się rozłączyła. Nagle usłyszałam w słuchawce jakieś szumy i oburzony wrzask Harry’ego. 
       - Daj mi ją do telefonu! - krzyknął Louis, a ja parsknęłam śmiechem - Louis, nic jej nie jest. Jesteśmy w samochodzie i nie chcesz, żebyśmy rozbiły twoje piękne audi, prawda? - powiedziałam. 
       - Jutro nigdzie nie idzie! 
       - Wiem, nie pozwolę jej. 
       - I ty na siebie uważaj. - uspokoił się, ale jego oddech wciąż był przyspieszony
       - Zawsze. 
       - Powiedz jej, że ją kocham - powiedział cicho, a ja uśmiechnęłam się do siebie. 
       - Ona o tym wie, Louis - odparłam
       - Mimo wszystko, powiedz jej. Będzie na mnie zła - naciskał. Kiwnęłam głową świadoma, że nie mógł tego widzieć i już otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, gdy przerwało mi ciche jęknięcie.
       - K… Kornelia… - Calum. Zacisnęłam zęby i spojrzałam za siebie. Mężczyzna miał otwarte oczy i wpatrywał się w fotel mojej przyjaciółki, wyciągając do niej zakrwawioną dłoń
       - Co to było? - zapytał podejrzliwie Louis. Widziałam, że Kornelia powstrzymywała z całych sił, wyrywający się z jej płuc, szloch. Złączyła swoje palce z palcami bruneta i uścisnęła mocno, trzymając wciąż jedną rękę na kierownicy. 
       - Louis, muszę kończyć. Ucałuj ode mnie Harry’ego - rzuciłam pospiesznie
       - Milena, czy to był Cal…
       - Pa, Louis! - rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Odwróciłam się do Caluma i wyrwałam jego dłoń z dłoni Kornelii. Jęknął głośno i chwycił się za bolący brzuch. 
       - Milena! - krzyknęła moja przyjaciółka, ale ja tylko wskazałam podbródkiem, by patrzyła na drogę. 
       - Słuchaj, gnojku - warknęłam do Caluma, który teraz patrzył na mnie, obnażając w cierpieniu swoje zęby. - Pomożemy ci, bo Kornelia zdechłaby z tęsknoty, gdybyś umarł. Ale nawet nie myśl, że to coś zmieni w naszych relacjach. Wciąż jesteśmy wrogami, a ty wciąż masz się od niej odpierdolić 
       - Milena! - Kornelia ponownie zwróciła się do mnie, gdy Calum podjął próbę podniesienia się na fotelu. Niestety spotkał się z porażką i opadł plecami na miękkie siedzenie, uderzając przy tym głową w szybę. 
       - Gdyby nie… nie ja, leżałybyście t… teraz martwe. - wychrypiał, patrząc na mnie z wyrzutem. 
       - Gówno prawda! Michael blefował. Nie zabiłby nas. Nie zaryzykowałby tak bardzo. Już i tak jest na celowniku naszej grupy - cisnęłam przez zęby. Calum pokręcił głową i zacisnął powieki.
       - Właśnie. Ma już nie… niewiele do stracenia - miał zdecydowanie problemy z pobieraniem powietrza. Może Michael zdołał uszkodzić mu płuca?
       - Miałby jeszcze mniej, gdyby to zrobił - nie dawałam za wygraną
       - Może. A… A m…oże uratowałem was od pewnej śmierci - Calum był tak samo uparty. Prychnęłam i odwróciłam się z powrotem w stronę przedniej szyby. Wtedy Kornelia zwolniła aż wreszcie stanęła pod wielkim pięknym domem na jakimś drogim osiedlu. Budynek nie był tak duży, jak willa Harry’ego, ale i tak robił wrażenie. 
       - Jesteśmy. Calum, pomożemy ci wysiąść - powiedziała, a ja przeczyściłam gardło
       - Jest przytomny, może iść sam - wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi od swojej strony. 
       - Ja ci pomogę. - poprawiła się Kornelia, zabijając mnie spojrzeniem. 
       - Spokojnie, kruszyno. Dam ra…adę - wzdrygnęłam się na zdrobnienie, jakim Calum nazwał moją przyjaciółkę. Kornelia pokręciła głową i wysiadła z samochodu, w mig znajdując się na tylnim siedzeniu. Podparła plecy Caluma i pomogła mu wstać, ale nie obyło się bez cichych krzyków i jęknięć spowodowanych obrażeniami mężczyzny. Wreszcie stanął na nogach, podpierając się na ramieniu Kornelii i ruszyli powoli za mną do drzwi frontowych domu. 
       Zapukałam w drewno i już po chwili naszym oczom ukazała się rdzawa czupryna. Ed przywitał mnie całusem w policzek, a Kornelii tylko kiwnął, nie chcąc wywoływać zbędnych ruchów, które mogłyby sprawić Calumowi większy ból. Zaprosił nas do jednego z pomieszczeń, znajdujących się przy tylnym korytarzu jego pięknego domu. Była tam szpitalna prycza, przy której postawiono metalowy stolik na kółkach, pełen skomplikowanych narzędzi medycznych. Wokół szafki, za szybami których stały różne ampułki, leki i narzędzia i maszyny medyczne, których nazw nie byłam w stanie sobie przypomnieć.
       - Dasz radę się położyć? - Ed zwrócił się w stronę Caluma, a ten pokręcił głową, spuszczając ze wstydem wzrok. Rudzielec kiwnął tylko głową i pomógł mu wdrapać się na łóżko, na które Calum opadł z głośnym sykiem. Zauważyłam, że stróżka krwi spłynęła z jego ust po szczęce do włosów, gdy już leżał. Skrzywiłam się nieco. Kornelia chwyciła go za rękę i odgarnęła włosy z jego czoła. 
       - Ed cię poskłada - szepnęła, gdy oparłam się o ścianę przy drzwiach. Przekręciłam oczami, już nie wiedziałam który raz tego dnia.
       - Więc co się stało? - zapytał Ed, nakładając lateksowe białe rękawiczki. Wziął się za rozpinanie koszuli Caluma, a gdy się z tym uporał, naszym oczom ukazał się niewyobrażalnie posiniaczony, umięśniony brzuch. Kornelia przyłożyła dłoń do ust, zagłuszając swój przyspieszony oddech. - Ał… - skomentował Sheeran. 
       - Chcesz całą historyjkę czy tylko to, jak Hood został skopany? - zapytałam, unosząc jedną brew. Ed w tym czasie zaczął uciskać lekko siniaki, a na każdy z ruchów Calum zaciskał wargi i powieki. 
       - Wystarczy mi bijatyka - odpowiedział 
       - Chyba najwięcej szkód zrobiły kopniaki, które Michael sprzedał mu w brzuch. Wtedy zaczął krwawić z ust. Możliwe też, że uszkodził mu mózg, bo mordobicia było niemało. Ale może Hood zrobi się dzięki temu fajniejszy…
       - Wyjdź - zamarłam, gdy usłyszałam wściekłe warknięcie Kornelii. Spojrzałam na nią, mrugając szybko w zdziwieniu.
       - Co? - zapytałam osłupiała
       - Wyjdź. Nie potrzebujemy twojej pasywno agresywnej postawy. - wszyscy zamilkli. Skrzywiłam się i zmarszczyłam brwi, ale bez słowa odepchnęłam się od ściany. Jeszcze przed wyjściem z pomieszczenia rzuciłam przyjaciółce ostatnie, wściekłe spojrzenie. 
       Przeszłam się po korytarzu, trafiając na pokój, wyglądający jak salon. Wszystko urządzone było w nowoczesnym prostym stylu. Opadłam na kanapę i warknęłam głośno. 
       Nie chciałam być nieuprzejma, nie chciałam być ciężarem dla Kornelii, ale ta akcja miała udowodnić Harry’emu, że byłam w stanie dołączyć do poważniejszych zadań grupy. Jeśli miałam tu zostać, chciałam być poważnym członkiem. Nie po to ćwiczyłam na strzelnicy, nie po to poprzysięgłam zemstę na Irwinie, by siedzieć teraz i niańczyć wroga. Kornelia wciąż nie mogła poradzić sobie ze swoimi uczuciami i to nas spowalniało. Może udałoby mi się targować z Michaelem, może dopięłabym swego i nie stracilibyśmy kolejnych dwustu tysięcy. Przyjdzie czas, że Kornelia będzie musiała dokonać ostatecznego wyboru. Tak, była z Louis’m, tak odmówiła Calumowi, gdy ten zaproponował jej wspólną ucieczkę, ale miałam wrażenie, że były to tylko wierzchnie decyzje, które nie miały rzeczywistego wpływu na stan rzeczy. Wątpiłam, żeby rzuciła wszystko dla Hooda, ale jakoś nie potrafiła oderwać od niego swojego serca. 
       Zacisnęłam pięści i wyjęłam z kabury pistolet. Zaczęłam śledzić palcami grawerowania na lufie, czując w dłoniach ciężar broni.
       - Ed? - podskoczyłam na kobiecy głos, dochodzący z progu. Schowałam szybko przedmiot i odwróciłam się za siebie. Moim oczom ukazała się śliczna blondynka, zawinięta w białe prześcieradło. Podejrzewałam, że pod nim nie znajdowało się nic prócz jej nagiej skóry. Uśmiechnęłam się szeroko.
       - Ma klienta - powiedziałam, gdy dziewczyna spłonęła rumieńcem na mój widok. 
       - Och… - mruknęła, owijając się szczelniej materiałem. - To ja… poczekam na niego na górze - i zniknęła za drzwiami, czmychając gdzieś na schodach. Parsknęłam śmiechem, wstając z kanapy. Ruszyłam w poszukiwaniu kuchni, by zrobić sobie coś do picia. Nie wiedziałam, jak długo miało zająć Edowi badanie Caluma, ale byłam zbyt spragniona po tej akcji, by bawić się w kulturalnego gościa. Znalazłam wreszcie odpowiednie pomieszczenie i weszłam do środka. Jasne szafki odbijały słoneczne światło, a marmurowe blaty lśniły w moich oczach, niemal krzycząc, jak były drogie. Wzruszyłam ramionami i nalałam wody do elektrycznego czajnika. Gdy woda już się grzała, zaczęłam poszukiwanie kawy. Nie trwało to jednak długo i po chwili wsypywałam brązowy proszek do kubka. 
       - Milena - głos Kornelii wybudził mnie z myśli. Siedziałam przy kuchennym szklanym stole, popijając przyrządzony napój. 
       - Hm? 
       - Calum… Chce z tobą porozmawiać - powiedziała, siadając naprzeciwko mnie i przygryzając wargę. 
       - Huh? Dlaczego chciałby rozmawiać ze MNĄ? - zapytałam, unosząc wysoko brwi. Kornelia wzruszyła ramionami i zaczęła bawić się palcami pod stołem.
       - Nie wiem. - burknęła. Westchnęłam ciężko i, z kubkiem w ręku, przeszłam obok niej. Bez problemu odnalazłam medyczny pokój Eda i weszłam do środka. Rudzielec ściągał właśnie rękawiczki, gdy spojrzał na mnie i uśmiechnął się serdecznie. Wymijając mnie w progu, kiwnął głową i zamknął za sobą drzwi. Wzięłam głęboki oddech zanim zwróciłam się w stronę Caluma. Siedział na łóżku pobladły z bandażami owiniętymi wokół żeber. Cała krew, którą miał na twarzy została zmyta, ale siniaki przypominały o tym, co stało się dwie godziny temu. 
       Podeszłam do łóżka i usiadłam na stołku, nie patrząc chłopakowi w oczy. Zamiast tego wbiłam wzrok w podłogę. Calum podciągnął się wyżej na poduszkach.
       - Posłuchaj… - zaczął, a sam jego głos wywołał napięcie moich mięśni - Wiem, że mi nie ufasz, wiem, że uważasz, że nie powinienem kontaktować się z Kornelią…
       - Bo nie powinieneś. - warknęłam, zerkając na niego od niechcenia. Zacisnął wargi, ale nie skomentował moich słów. 
       - Uwierz mi, że chciałbym się odczepić. Chciałbym, żeby to uczucie mnie opuściło. Każdy wyszedłby na tym lepiej, ale nie mogę. Kocham ją… - skrzywiłam się i wzdrygnęłam z obrzydzenia na te słowa - Nie mogę panować nad swoimi uczuciami. 
       - Zawołałeś mnie po to, żeby się wyżalić? - zapytałam, przyglądając się swoim paznokciom. 
       - Nie. Zawołałem cię, by ci powiedzieć, żebyś była dla niej łagodniejsza. Kornelia nie chce tego życia. Ona się boi
       - Myślisz, że tego nie widzę? - wyrzuciłam. Gdyby mój wzrok mógł zabijać, Calum padłby przede mną martwy. 
       - Widzę, że już się zaaklimatyzowałaś. Jej raczej to nie spotka. Dlatego płakała nade mną, dlatego broniła mnie, gdy Michael próbował mnie zabić. Widziała już dwa mordy, sama była w wielkim niebezpieczeństwie…
       - Calum, nie muszę słuchać tego wszystkiego. Nie mówisz niczego, czego bym nie wiedziała. 
       - A mimo to ją wyzywałaś. Była smutna, płakała, gdy Ed mnie składał - spojrzał na mnie tak, jakby błagał, bym zmieniła swoje zachowanie. Uniósł nieco brwi, a kąciki jego ust były opuszczone.  Zacisnęłam wargi i wzięłam głęboki oddech, badając wzrokiem jego poranioną twarz. Oko, które wciąż było sprawne, wytrzymało małą bitwę spojrzeń. 
       - Nie musisz przyznawać mi racji, po prostu porozmawiaj z nią. - powiedział Calum, a ja przygryzłam wnętrze policzka i, ledwo zauważalnie, kiwnęłam głową.

       - Jedziemy. - oznajmiłam, wchodząc do salonu, w którym siedziała Kornelia, przyglądająca się ścianom.
       - Jedź sama, ja zostanę - odparła, nie odwracając się w moją stronę. Zaklęłam w duchu, że potraktowałam ją tak okrutnie. Była blada, a oczy miała zaczerwienione i podkrążone. Przełknęłam ciężko
       - Nie mam prawa jazdy… - mruknęłam, znajdując najlepszą odpowiedź, która przyszła mi do głowy. Kornelia westchnęła ciężko i spojrzała na wchodzącego do salonu Eda. 
       - Możemy wziąć go do domu? - zapytała, gdy rudzielec przeszedł obok mnie i usiadł na stole. Zagarnął jabłko z wiklinowej misy na środku blatu. Podrzucił owoc w powietrzu i wgryzł się w niego ze smakiem. Kiwnął głową, przeżuwając.
       - Jasne, nic mu nie jest. - powiedział z pełnymi policzkami. Rozdziawiłam usta i mimowolnie zerknęłam za siebie, jakbym spodziewała się zobaczyć tam w pełni poskładanego Caluma.
       - Nic? A krew z ust? Utrata przytomności? - zapytałam w szoku. Ed wzruszył ramionami.
       - Lekko poobijane żebra, jedno pęknięte, ale szybko się zrośnie. Michael narobił Calumowi kilka ran w żołądku. Stąd krew. A przytomność chłopak stracił z osłabienia i bólu. - wyjaśnił, szczerząc się do mnie, jakby czekał na pochwałę. Pokręciłam z uśmiechem głową i zwróciłam się ku Kornelii, próbując przekazać jej spojrzeniem coś na kształt wsparcia.
       - Widzisz? Będzie z nim dobrze. - powiedziałam. Zmrużyła oczy i, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, wyminęła mnie w progu i powędrowała w stronę pokoju medycznego. Zacisnęłam powieki, gdy uśmiech spełzł mi z twarzy, a Ed zacmokał cicho, przypatrując mi się z uwagą. 
       - Wszystko w porządku? - zapytał
       - Ta… Dzięki za pomoc. Jestem ci naprawdę wdzięczna. Nie wahaj się, gdy będziesz czegoś potrzebował - powiedziałam, pocierając nerwowo kark. 
       - Zapamiętam - Ed puścił mi oczko i ruszył na schody. Na szczycie czekała na niego, już w pełni ubrana, blondynka, którą widziałam wcześniej w salonie. 

       - Dlaczego jesteśmy tutaj? - zapytałam zdziwiona, patrząc przez szybę na nasz apartamentowiec. Kornelia zatrzymała auto na parkingu i spojrzała na mnie wyczekująco. 
       - Bo ja jadę do Caluma - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. 
       - Kornelia… Powinnaś zostać - odezwał się Calum, a ja przytaknęłam z determinacją. 
       - Nie. Posiedzę dzisiaj z tobą. Nie chcę, żebyś przypadkiem padł w mieszkaniu - odparła, uśmiechając się do niego słabo. 
       - Kornelia, chciałabym z tobą porozmawiać - szepnęłam. Kornelia uniosła wysoko brwi i wzruszyła ramionami
       - Porozmawiamy później. Idź już - rzuciła, a gdy zdałam sobie sprawę, że nic nie miało jej przekonać, by poszła ze mną, opuściłam Audi i skierowałam się do mieszkania. 
       Byłam zła na nią i na siebie. Jej relacja z Calumem wszystko komplikowała, ale i jej lęki wprawiały mnie w wyrzuty sumienia. Kornelia nie pasowała tutaj i Calum miał rację: potraktowałam ją zbyt surowo. Powinnam wykazać nieco wyrozumiałości, zrozumieć, lecz dla mnie liczyło się głównie powodzenie misji. Pokazanie Harry’emu, że należałam do jego świata. Bo chciałam do niego należeć. Skrupuły i obawy, targające mną przed przeprowadzką do Londynu zniknęły gdzieś już dawno. Chciałam być przydatnym członkiem naszego “gangu” i nie zamierzałam tego zmieniać. Zbyt głęboko w to wdepnęłyśmy, by teraz tchórzyć i Kornelia powinna o tym wiedzieć. To nie była zabawa, z której mogłyśmy ot tak się wycofać. Jeśli coś miało pójść źle, konsekwencje tego dotarłyby nawet do niej, jeśli zdecydowałaby się zostać w Polsce. Tu nie chodziło o drobne kradzieże. Tu chodziło o handel mocnymi narkotykami, bronią, mordy! Od czasu dołączenia do Harry’ego i Louis’ego zmarły już dwie osoby. Kto wie kto był następny, a może to my miałyśmy kogoś pozbawić życia. Miałam nadzieję, że jeśli tak miało być to moje naboje wbiją się w czoło Ashtona Irwina. 
       Zaśmiałam się cicho, rzucając się na fotel w salonie. Myślałam o dokonaniu morderstwa bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Tym różniłam się od Kornelii. Dla mnie ważniejsza była sprawiedliwość niż emocje, które mogłyby pojawić się później.
       - Harry
       - Dziecino
       - Czy te dwieście tysięcy mam wziąć z tego samego miejsca co ostatnie pięćset?
       - Tak. W garderobie, w sejfie powinno być jeszcze z pięćset
       - Świetnie.
       - Milena…
       - Hm?
       - Uważaj na siebie. 
       - Zawsze uważam. 
       - Kocham cię…
       - Harry, wszystko będzie dobrze. Nic mi się nie stanie, tak, jak nic nie stało się dzisiaj.
       - Kocham cię…
       - Harry…
       - Kocham cię.
       - … ja ciebie też.


       - Kocham cię! - powstrzymałam odruch wymiotny, słysząc słowa Ashtona, który właśnie liczył pieniądze w walizce. Przekręciłam oczami i spojrzałam nad jego głową na Luke’a, stojącego kilka metrów dalej, opierającego się o maskę samochodu. Michael się nie zjawił, co uderzyło w moją dumę. Uważał, że nie byłam zagrożeniem? Miał mnie za kogoś niegodnego swojej pozycji? Zacisnęłam pięści i zerknęłam w dół na klęczącego Ashtona. 
       - Skończyłeś? - warknęłam, widząc jak chichocze do banknotów. Zatrzasnąwszy walizkę, zadarł głowę i nieprzerwanie patrząc mi w oczy, podniósł się powoli do pozycji stojącej. Był nieprzyjemnie blisko, tak blisko, że czułam bijące od niego ciepło na swojej odsłoniętej twarzy. Wzdrygnęłam się.
       - Nie wiem. Skończyłem? - zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc o co mogło mu chodzić, gdy ten nagle sięgnął dłonią mojej twarzy. Napięłam się w odpowiedzi i odepchnęłam go od siebie, na co zaśmiał się cicho.
       - Nawet nie próbuj - warknęłam, gdy ponownie się do mnie zbliżył. Westchnął głośno, patrząc na mnie tęsknym wzrokiem i położył niespodziewanie rękę na moim pośladku, przyciskając mnie do siebie. Próbowałam go znów odepchnąć, ale był zbyt silny. Poczułam przypływ adrenaliny,  która zaszumiała mi w uszach. Ashton pochylał się nade mną, wolną ręką przytrzymując w miejscu moją głowę.
       - Irwin, nie waż się! Zabiję cię! - zagroziłam, ale on już dotknął swoimi wargami moje, po czym rozwarł je językiem i wepchnął go do środka, mimo moich głośnych protestów. Poczułam, jak ręka z pośladków przesuwa się ku górze aż dotarła do mojej piersi. Czując budującą się we mnie furię, ugryzłam napastnika najmocniej jak potrafiłam. Ashton jęknął w bólu i odepchnął mnie od siebie, chwytając palcami krwawiącą wargę. Ze zdziwieniem dostrzegłam, że patrzył na mnie z podziwem. By nie dać mu zbyt wielu złudzeń, wyciągnęłam z kabury pistolet i go odbezpieczyłam. 
       - Co to miało kurwa być?! - krzyknęłam, celując w jego głowę. Ashton wzruszył ramionami, a krew narysowała czerwoną ścieżkę na jego brodzie. 
       - Styles nie chce dobrowolnie dzielić się swoim ciasteczkiem, więc postanowiłem sam sobie wziąć kawałek - powiedział z szalonym uśmiechem. Skrzywiłam się i przestąpiłam z nogi na nogę. 
       - Jesteś popierdolony - warknęłam, a on wybuchnął śmiechem. Dostrzegłam, jak Luke kręci z dezaprobatą głową, jakby był przyzwyczajony do tego typu zachowań Ashtona. Blondyn wydął wargę w udawanym smutku
       - Oj, słodka, nie zastanawiałaś się czasami? Ty, ja, ciepłe łóżko. Mój przyjaciel w twojej…
       - Dość! Nie! Prędzej zjadłabym gnijącego szopa prosto z asfaltu niż przespała się z tobą! Bierz pieniądze i spierdalaj! - przerwałam mu pospiesznie, powstrzymując odruch wymiotny. Ashton zrobił bezradną minę i wzruszył ramionami. 
       - Jeszcze cię kiedyś namówię - rzucił i chwycił walizkę.
       - Nie w tym życiu - warknęłam, trzymając go cały czas na muszce. Zaświecił przede mną swoimi białymi prostymi zębami i wysłał buziaka. Zmrużyłam oczy, nie reagując, co wywołało jego głośny, upiorny śmiech, zanim się odwrócił i dołączył do Luke’a. Nie spuszczałam palca ze spustu do czasu aż ich samochód nie zniknął na drodze za hangarem. Niech tylko Harry dowie się o twoim durnym wybryku…
       Dopiero, gdy byłam pewna, że Ashton i Luke byli już daleko, zabezpieczyłam pistolet i go schowałam. Potarłam czoło, zmęczona ostatnimi wydarzeniami i ruszyłam na tył hangaru, gdzie czekał na mnie Simon. Kazałam mu się podwieźć, lecz nie pozwoliłam wychodzić z samochodu. Nie mógł mnie widzieć, a Irwin i Hemmings nie wiedzieli o jego obecności. Szczerzył się do mnie, a gdy wsiadłam do samochodu ruszył bez zbędnych pytań. Wiedziałam, że to był dobry wybór. 
       Otworzyłam drzwi mieszkania i zobaczyłam Kornelię, grającą na konsoli w salonie. Gdy mnie usłyszała wyłączyła sprzęt i wstała z kanapy, gotowa schować się w swojej sypialni.
       - Czekaj! - zawołałam za nią i z ulgą zobaczyłam, jak się zatrzymuje. Niestety ulga szybko przeobraziła się w zdenerwowanie. Nie miałam pojęcia co mogłabym jej powiedzieć. Przeprosić? Zapytać jak się czuła? Postanowiłam jednak walić prosto z mostu.
       - Chcesz wrócić? - zapytałam. Zmrużyła oczy.
       - Dokąd? - mruknęła ze znudzeniem
       - Do domu? - zacisnęłam wargi, czekając na jej odpowiedź
       - Jesteśmy w domu - odparła, jakby mówiła o najbardziej oczywistej rzeczy na świecie. Poirytowana przystanęłam z nogi na nogę.
       - Mam na myśli Polskę - starałam się ukryć złość, która mną wstrząsnęła.
       - Och. - Kornelia wlepiła wzrok w podłogę, nie odzywając się przez długą chwilę. W tym czasie podeszłam do fotela i usiadłam na jego ramieniu. 
       - Więc? Chcesz wrócić do Polski? - naciskałam, wciskając dłonie między uda. Zamrugała szybko i spojrzała mi z determinacją prosto w oczy. Nie musiała się odzywać, bo jej postawa była oczywista. Ścisnęło mnie w gardle, gdy zdałam sobie z tego sprawę. Mimo wszystko Kornelia postanowiła zwerbalizować swoją odpowiedź. Nie wiedziałam, że tak bałam się tego jednego słowa, póki moje ciało nie zaczęło trząść się przeraźliwie, a mięśnie zmiękły, gdy w salonie rozległ się głos przyjaciółki
       - Tak.  



#TTDff

25 komentarzy:

  1. O kurwa. Nie nawidze Mileny. Ja pierdole Kornelia na prawde ma dosyc, ale ona nie moze wyjechac... Nibh dlaczeho? Louis ja kocha. Rycze 😢😢😢 zlamalyscue mnje. No dlaczego przeviez kurwa rycze jak glupia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz! Nie mam chusteczek, żeby ci przekazać :(

      A. <3

      Usuń
  2. O ja pierdole co co co co co co dziewczyny jąnie dam rady czekać tydzień na rozdział jeśli będziecie miały czas to piszczek i dodajcie go już w środę bo ją nie wytrzymam do piątku czy soboty naprawdę ten rozdział świetny kocham i końcówka była taka, że prawie zmalała byłam pewna, że powie nie a ona wypierdolila z tak no niee musicie dodać wcześniej ten rozdział Nooo kocham jeszcze raz najmocniej na świecie was dziewczyny naprawdę genialne ff!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D super, że Ci się podoba, ale jednak będziesz chyba musiała wytrzymać do weekendu :(

      A. <3

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz, chwila, co?!
    Kornelia chce do Polski? Znaczy no, poniekąd ją rozumiem, ale kurcze. Mam nadzieję, że Louis jej nie zostawi przez to. Że nikt jej nie zostawi!
    W ogóle Milena mnie zaczyna coraz bardziej irytować. Rozumiem, że chce pokazać Harry'emu, że się nadaje i w ogóle, ale to nie znaczy, że ma się wściekać na Kornelię! Nie jej wina, że jest taka uczuciowa. W końcu Milena nie przeszła tak wiele jak ona! Ludzie! Czemu ona niszczy tak wspaniałą przyjaźń i staje się zimną, bezuczuciową suką?! Dlaczego? Gdzie to ma sens? Nie może współczuć? Nie może wspierać Kornelii? Musi być na nią zła? Będzie jeszcze miała tyle akcji do nadrobienia, że ta jedna to przecież nic takiego! Ale jestem na nią zła. ;-;
    Calum taki biedny, kurde. Może i był w przeciwnym gangu, ale w końcu się zmienił, prawda? Nie chce tam należeć, więc nie rozumiem dlaczego Milena tak się wścieka. Dobra, starczy o niej.
    Hood jak dla mnie nie zasługuje na takie zachowanie, jakim go darzą wszyscy. Jedynymi, dla niego, miłymi osobami są Kornelia i z tego co widzę Edd. Ugh! Rozumiem, że popełnił wiele błędów, ale swoim poświęceniem chyba udowodnił, że naprawdę coś czuje do Madej, nie? W końcu mógł zginąć. :')
    Wiedziałam, że wysłanie ich na tą misję nie będzie dobrym pomysłem. Harry i Louis nie powinni ich puszczać, chociażby dlatego, iż nie mają jak zapewnić im ochrony. Oni są gdzieś tam, a ten cały Michael ma swój cały zespół tu! Jestem na nich zła. W sumie to nie mieli wyjścia, bo czy by je puścili, czy nie i tak byłoby źle. Jak nie Clifford by się ,,obraził'', że go zlekceważyli i w ogóle Milena miałaby focha na cały świat, to te wydarzenie, które się stało parę godzin temu.
    Ashton sobie nagrabia. Widzę to, że wybranka Harry'ego chce pozbawić kogoś życia. Staje się bezuczuciowym robotem do zabijania. Tylko pozazdrościć.
    Um, właśnie.
    Strasznie Was przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale naprawdę nie wiedziałam jak. Dopiero teraz się przełamałam i wiem, że mogę śmiało napisać to, co myślę. Bałam się, że mój komentarz nie będzie wystarczający, że tylko się pogrążę. Głupia jestem, nie?
    Ściskam ciepło! :3
    PS. Macie dobrane fajne piosenki! *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bój się, kochana! Komentarze czyta się z przyjemnością <3
      Super, że piosenki pasują :D

      A. <3

      Usuń
  5. Jejjjjjuuuu
    Czemu Kornelia chce wrócić?
    To pytanie retoryczne, wiem, ale mimo że znam odpowiedź nie chcę dopuścić do siebie myśli, że naprawdę wyjedzie, zostawi Lou i ... i co dalej?
    Wgl czemu Milena zareagowała aż tak ? ;o
    Nie dziwię się reakcji Kornelii ale też rozumiem Milenę i nie umiem stanąć po jednej stronie
    I może to najmniej istotny szczegół z całego rozdziału ale...
    czyżby Edek sobie kogoś znalazł? ^^
    Dobra, wiem, dojebałam xd Powinnam się przejmować tym, co teraz będzie z Kornelią i jej możliwym powrotem do PL...
    Naprawdę chce zostawić Lou i wyjechać?
    A może zabierze go ze sobą?
    A tak btw to ASHTON, ZABIERAJ TE ŁAPSKA OD MILENY!!
    Ehh chcę następny rozdział żeby zobaczyć co się stanie z Kornelią, czy może jednak zrezygnuje?
    KOCHAM.:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako jedyna zwróciłaś uwagę na Edka :O XD No na pytania odpowiedzi, jak zwykle, znajdziesz w kolejnych rozdziałach :*
      TEŻ KOCHAM! :*

      A. <3

      Usuń
  6. Co ta Milena odpiernicza w ogóle lmao
    Rozdział świetny, mam nadzieję że Kornelia nie wyjedzie jeju

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :D A tego dowiemy się w kolejnych rozdziałach :*

      A. <3

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. !! Mam nadzieję, że szybko pozbędziesz się wątpliwości :D

      A. <3

      Usuń
  8. widzę że Milena to moja krew też każe się odpierdzielić Calumowi od Kornelii i jest na nią zła że ma mieszane uczucia do niego XD
    cały rozdział tak przeżywałam i wgl końcówka mnie zatkała..Rozumiem że dla niej to jest za dużo i gdyby wróciła do Polski to by może Calum się od niej odwalił ale z z drugiej strony nie chcę bo ona powinna zostać przy Lou :/
    rozdział oczywiście PER - FECT i już chcę weekend bo next :D kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Milena! bliźnioro ty moja!
    Kornelia niech odpuści sobie Caluma .Amen BŁAGAM!
    Niech nie wyjeżdża nigdzie bez Lou!
    Niech ich życie się nie pieprzy!
    Zajebisty czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiemy się tego wszystkiego w kolejnych rozdziałach :D
      Next pojawi sie za kilka dni :*

      A. <3

      Usuń
  10. Milena! bliźnioro ty moja!
    Kornelia niech odpuści sobie Caluma .Amen BŁAGAM!
    Niech nie wyjeżdża nigdzie bez Lou!
    Niech ich życie się nie pieprzy!
    Zajebisty czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział wywołał u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony nic się nie stało Kornelii i Milenie, ale Kornelia chce wyjechać! Mam nadzieję, że Calum odwali się od Kornelii, nie lubię go. Moja reakcja po przeczytaniu? Sbhdjfidoworheospwiwipqklap ;o Czekam na kolejny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię kiedy TTD wywoła mieszane uczucia :D Nie może być zbyt przewidywalnie czy nudno :>

      A. <3

      Usuń
  12. o fuck. no co wy, ona zostaje. niewazne z kim bedzie. a poza tym boski fragment z Irwinem ♡ jak zawsze mnóstwo emocji :D
    +chyba znowu jest cos z wattpadem (albo tylko moim) bo nie ma tam wgl tego rozdziału ;_; żyłam tak długo w nieświadomości że jest 63. :/
    kocham i pozdrawiam xx
    @xforxyoux

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wattpad szaleje i nie wysłał powiadomień o nowym rozdziale. Nie wiemy jak to rozwiązać :(

      A. <3

      Usuń
  13. Oh... Nie... Ale jak to do polski?.... Dlaczemu?
    Louis ją przekona! Albo Calum.... Tak. Tak wiem że nie przekona...
    Rozdział jak zawsze zajebisty.
    Kocham <3
    Miška

    OdpowiedzUsuń