piątek, 24 kwietnia 2015

64. The heart wants what it wants

Czerwony czcionek!
A tak poza tym to zauważyłyśmy, że coś wyświetlenia i ilość komentarzy spadły :( Hej, kochane, nie bójcie się wyrazić opinii! Zawsze miło jest przeczytać co myślicie o rozdziałach :) Czekamy na Wasze podzielenie się wrażeniami! Możecie też użyć tagu #TTDff, jeśli macie twittera :D <3

Kochamy!

A. <3 & M. xx


The heart wants what it wants

Kornelia

       Milena patrzyła na mnie, jakbym była duchem. Moja odpowiedź na jej pytanie musiała zszokować ją tak bardzo, że zapomniała języka w ustach. Jej niebieskie oczy skanowały moją twarz przez długi czas, aż w końcu straciłam cierpliwość i westchnęłam ciężko.
       - Nie martw się, nie zrobię tego - mruknęłam, naciskając na klamkę drzwi do swojej sypialni. 
       - Ale…
       - To, że chcę wrócić nie znaczy, że mogę. Tu mam ciebie, Louis’ego i, czy tego chcesz czy nie, mam Caluma. Chciałabym być bezpieczna, chciałabym przestać okłamywać rodzinę, ale wasza trójka jest jednak dla mnie najważniejsza. Więc możesz być na mnie wściekła, nie pozwalać mi rozmawiać z Calumem, zabraniać mi jeździć na akcje, bo każdą popsuję, ale wciąż jesteś moją przyjaciółką i wiem, że uschłabyś z tęsknoty. - wyjaśniłam i, nie patrząc w jej stronę, weszłam do sypialni, zamykając za sobą drzwi. 
       Rzuciłam się na łóżko, z trudem powstrzymując łzy i sięgnęłam po telefon, ale nie zdążyłam wybrać odpowiedniego numeru, bo do mojej sypialni wpadła Milena. Wskoczywszy na moje łóżko, objęła mnie mocno i nie puszczała przez kilkanaście długich sekund. 
       - Przepraszam. - szepnęła - Wiesz, że cię kocham, prawda? - dodała, odsuwając się ode mnie i patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się słabo i kiwnęłam głową. 
       - Wiem. Ja ciebie też. - odparłam, opierając się o ścianę za mną. Milena przełożyła rękę nad moimi nogami i usiadła wygodnie obok, przyglądając mi się z uwagą. 
       - Chciałam po prostu pokazać Michaelowi, że nie może nami manipulować. Zażądał tych 200 000 tylko dlatego, że się nas nie bał. Gdyby…
       - Wiem, Milena. Ale zabiłby Caluma, na co nie mogłam pozwolić. Rozumiem twoją złość, ale nie zrobiłabym inaczej, gdyby ktoś cofnął czas. - obserwowałam jej reakcję na moje słowa, ale ona uśmiechnęła się tylko smutno i kiwnęła głową. Zaczęła bawić się końcówkami moich różowych kosmyków, unikając mojego wzroku. Czułam, że coś leżało jej na duszy, lecz nie była w stanie tego z siebie wycisnąć. Gdy otworzyłam usta, by zachęcić ją do mówienia, ona weszła mi w słowo.
       - Więc jak jest między tobą a Calumem? - zapytała półgłosem, zakręcając landrynkowe włosy wokół swojego palca. Wzięłam głęboki oddech, czując rosnącą złość - Nie będę krytykować. Po prostu mam wrażenie, że ostatnio w ogóle nie rozmawiamy. Chcę wiedzieć co dzieje się w twojej głowie - uprzedziła mnie. Zacisnęłam wargi i spojrzałam za okno, zastanawiając się jak ująć odpowiedź. Wreszcie wzięłam głęboki oddech i wzruszyłam ramionami.
       - Jest ok. On jest we mnie zakochany, ja czuję do niego coś, czego nie powinnam, ale to uczucie jest sto razy mniejsze od tego, które żywię do Louis’ego. - przyznałam szczerze. Milena była moją najlepszą przyjaciółką. Nie zamierzałam jej okłamywać. Patrzyłam na nią, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego dnia, gdy dotrzymywałam Calumowi towarzystwa. Postanowiłam jej o wszystkim opowiedzieć, choć wiedziałam, że to miało wzbudzić jej jeszcze większą niechęć do niego, a może nawet do mnie. 

       - Nie - zaprotestowałam cicho, gdy Calum pochylił się nade mną i zbliżył swoje usta do moich. Staliśmy w jego sypialni, a ja właśnie pomogłam mu pozbyć się zakrwawionych ciuchów, które założył na siebie, gdy Ed już go poskładał. Chciałam, żeby położył się w łóżku i odpoczywał, ale on miał inne plany. Gdy moim oczom ukazała się jego zabandażowana klatka piersiowa i brzuch, zamiast opaść na materac, on musnął dłonią mój policzek i, przymykając oczy, zbliżył się do pocałunku. 
       - Calum, nie… - szepnęłam, trzymając ręce na jego piersi w odległości, która mogła zapobiec niepotrzebnym problemom. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, ale bez słowa się odsunął i usiadł na łóżku. Spuścił głowę, rzucając cień na swoje oczy. Ścisnęło mnie w sercu na ten widok, ale uznałam, że lepiej nie ciągnąć nieprzyjemnego momentu. 
       Potarłam spocone dłonie o swoje spodnie i rozejrzałam się po sypialni. Była kawalersko urządzona z szarymi ścianami, telewizorem, pod którym leżał nowy xbox i prostą metalową komodą. Odchrząknęłam cicho i wróciłam wzrokiem do smutnego Caluma. 
       - Um… Chcesz herbaty? - zapytałam nieśmiało, ale on tylko spojrzał na mnie oczami zbitego szczeniaka. Widziałam łzy, które zebrały się w ich kącikach. Całe moje ciało napięło się w reakcji na jego smutek. Nie wiedziałam co zrobić. Byłam w kropce. Nieważne jak bardzo chciałabym go teraz przytulić, pocałować, nie mogłam tego zrobić. Nie miałam nic przeciwko objęciom, ale to mogłoby doprowadzić do bardziej nieodpowiednich i niewybaczalnych rzeczy. 
       Przełknęłam ciężko ślinę, czując gulę w gardle. Calum musiał zauważyć moje wahania, bo wyprostował się powoli, a jego oczy zabłyszczały w smutnej nadziei. 
       - Calum, proszę… - zaprotestowałam, gdy jego dłoń sięgnęła mojej i przyciągnął mnie między swoje kolana. Patrzył na mnie z dołu głodnym, wzrokiem, gdy poczułam na skórze ciepło jego palców, które wdarły się pod moją koszulę na plecach. Ta, wciąż była od jego krwi. Zacisnęłam powieki
       - Cal…
       - Tak. Herbata mi odpowiada - przerwał moje protesty z nikłym uśmiechem i puścił mnie, mrugając wcześniej do mnie wesoło tak, jak robił to kiedyś. Patrzyłam chwilę na niego osłupiała, a gdy się zaśmiał potrząsnęłam głową i wycofałam się do kuchni, bojąc zerknąć za siebie. 
       Plasnęłam dłońmi w blat i zaczęłam oddychać gwałtownie, głęboko. Serce waliło mi jak młotem, zdając się w ogóle nie zwalniać. Dlaczego to musiało być takie trudne? Dlaczego musiałam rozpocząć tę popierdoloną relację? Ale czy to na pewno byłam ja? Czy to ja zdecydowałam się go spotkać w centrum handlowym? Nie. To był zwykły przypadek, a nasze pokurwione uczucie jest tego konsekwencją. Gdy Louis’ego nie było w pobliżu łatwiej było mi zatracić się w tym czymś, co czułam do Caluma. Co to właściwie było? Kochałam Lou i tylko jego. A jednak Calum, jakimś popierdolonym cudem wydrążył sobie miejsce gdzieś w rogu mojego serca. 
       - Kurwa! - zaklęłam, używając swojego rodzimego języka. Drżałam na całym ciele, bałam się wrócić do sypialni, do tego, co tam na mnie czekało. - Weź się w garść - warknęłam do siebie, zaciskając dłoń na czole. 
       Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyprostowałam plecy, czując, że przypływ odwagi, który mnie nawiedził, był tylko nic nieznaczącą iluzją, bańką, która pryśnie wraz z postawieniem stopy w sypialni Caluma. Ignorując to przeczucie zaczęłam przygotowania gorącego napoju. Trzęsące się dłonie spowolniły proces, ale wreszcie herbata parowała leniwie z dwóch kubków, rozlewając po kuchni rozkoszny malinowy zapach. 
       Zacisnęłam szczękę i przytaknęłam sama sobie po czym, biorąc kubki w obie dłonie, ruszyłam do sypialni. Z każdym krokiem moje serce biło coraz szybciej, a oddech zdawał się być niewystarczający, by dotlenić mózg. Kręciło mi się w głowie, ale z siłą herkulesa udało mi się to przezwyciężyć i postawić kubki na nocnej szafce, obok leżącego na łóżku Caluma. 
       Zasłonił oczy przedramieniem i oddychał miarowo, uświadamiając mi, że zasnął. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na fotelu, który przeznaczony był do wygodniejszej gry na konsoli. Trzymając parzący kubek w obu rękach, patrzyłam na spokojnego Caluma, jego umięśnione ramiona, teraz obsypane siniakami, doskonale wyrzeźbioną klatkę piersiową i mięśnie brzucha, kryjące się pod bandażem. Calum nie odstawał urodzie Louis’emu, choć wyglądali zupełnie różnie. Byli niczym odbicie w negatywie. Ciemne brązowe oczy i te jasne niebieskie, egzotyczna uroda i ciemna cera a europejskie rysy. Byli całkowicie różni, a jednak bardzo podobni. 
       Potrząsnęłam głową i upiłam trochę herbaty, wyganiając z głowy te niedorzeczne myśli. Byłam z Louis’m i to się liczyło. Mama pomogła mi wybrać i wiedziałam, że miała rację. Gdy Louis mnie dotykał, gdy patrzył na mnie z miłością… Mogłam odfrunąć ze szczęścia, z miłości. To, co działo się w mojej głowie przy Calumie to iluzja. Zwykła sztuczka serca, spowodowana brakiem Louis’ego i obecnością przystojnego faceta. Tak. To na pewno to. 
       - Dlaczego się na mnie gapisz? - Calum wyszczerzył zęby, a ja podskoczyłam w fotelu, wylewając na siebie trochę gorącego napoju. Nie dbałam o plamę. Koszula i tak była do wyrzucenia. Syknęłam jednak, bo herbata poparzyła mój brzuch, na co Calum wstał gwałtownie z łóżka. Zapomniał o swoich żebrach i ze świstem wciągnął powietrze, chwytając się za bolące miejsce. 
       - Spokojnie! Nic mi nie jest! Połóż się - poleciłam, wycierając koszulę rękawem. Calum jednak siedział uparcie na krawędzi łóżka, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. Westchnęłam ciężko, opadając na oparcie fotela. 
       - Myślałam, że śpisz - przyznałam, a on uśmiechnął się lekko.
       - Medytowałem - odparł. Uniosłam jedną brew, przekrzywiając z zaciekawieniem głowę.
       - Medyto…
       - Żartuję, kruszyno. Po prostu dobrze mi się leżało - machnął ręką, jakby odpędzał się od muchy i zaśmiał się cicho. Zignorowałam zdrobnienie, którego zabroniłam mu używać i posłałam mu ciepły uśmiech.
       - Herbata - wskazałam podbródkiem na nocną szafkę, a on sięgnął po kubek i jednym haustem wypił połowę jego zawartości. 
       - Mniam, mniam - jego oczy utworzyły ciemne kreski rzęs, gdy przymknął je zadowolony. Parsknęłam śmiechem, odstawiając swój, już pusty, kubek na szafkę. Calum zrobił to samo i nim oddaliłam rękę, zdążył mnie za nią chwycić i wyciągnąć mnie z fotela. 
       - Chodź - szepnął, wskazując łóżko
       - Chyba żartujesz - przygryzłam mocno wargę, próbując opanować powracające do mnie nerwy. Calum przekręcił oczami i westchnął niecierpliwie. 
       - Po prostu chcę przytulić przyjaciółkę, czy to takie złe? - rzucił i położył się plecami na poduszkach, wkładając ręce pod głowę. Patrzył na mnie wyczekująco, gdy podziwiałam jego atletyczne ciało, ozdobione kilkoma małymi tatuażami.
       - Ale nic nie zrobisz - ostrzegłam go, zbliżając się niepewnie do łóżka.
       - Chcesz prawdę czy wygodną wersję? - zapytał bez cienia wesołości. Zmarszczyłam brwi
       - Calum… 
       - “Calum”, “Calum”, pozwól sobie na chwilę spontaniczności, co? Poza tym nie jestem głupi. Wiem, że Louis by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że coś między nami zaszło - wzruszył niedbale ramionami, ale wciąż wpatrywał się we mnie z nadzieją. 
       - Coś… - oblizałam wargi, gdy przez moją głowę przewinęły się obrazy, które nigdy nie powinny zostać zrealizowane.
       - Po prostu mi zaufaj, dobrze? - ton Caluma przeszedł z poważnego w pełen obaw. Wyciągnął w moją stronę jedną dłoń, a ja wreszcie podjęłam decyzję i położyłam na niej swoją. Oczy Caluma zabłyszczały, gdy pociągnął mnie do siebie, przytulając mocno. Położył głowę na mojej piersi, ale chwilę później odsunął się gwałtownie, patrząc z odrazą na moją koszulę. 
       - Zaczyna śmierdzieć - mruknął, marszcząc zabawnie nos. Oceniłam zniszczoną koszulę wzrokiem i wzruszyłam ramionami. 
       - Będziesz musiał przeżyć, skoro chcesz się poprzytulać - wywaliłam język, uśmiechając się do niego z satysfakcją
       - Zdejmij ją - słowa Caluma wydrążyły palącą dziurę w moim żołądku. Patrzył na mnie z dołu, centymetry od moich piersi.
       - Co? - wydusiłam z siebie, ale on już zaczął rozpinać guziki. 
       - Calum! - szarpnęłam jego dłońmi, czując powiew chłodu na nagim brzuchu. 
       - Co? Masz stanik, prawda? - zapytał, jak gdyby nigdy nic
       - Tak, ale…
       - Udawaj, że jesteś w bikini
       - Nie - urwałam gwałtownie. - Daj mi jedną ze swoich koszulek
       - Nie - zatkało mnie. Podciągnęłam się na poduszkach, mierząc go wściekłym spojrzeniem. Calum podparł się na łokciach, bawiąc się najbliższym zapiętym guzikiem w mojej koszuli. - Jeśli zobaczę cię w swoim ciuchu na pewno nie będę mógł się oprzeć - przyznał, nie patrząc mi w oczy. 
       - Och, a to, że będę w samym staniku będzie dla ciebie lepsze? - skrzyżowałam ręce na piersi, kiedy przygryzł wnętrze policzka.
       - Cóż… możemy przykryć cię kołdrą. - mruknął, wciąż unikając mojego wzroku. Westchnęłam ciężko i zaczęłam wygrzebywać się z łóżka.
       - To nie był dobry pomysł - oznajmiłam, kładąc nogi na posadzce. Nagle ciepła ręka pochwyciła mój nadgarstek
       - Nie! Stój! Proszę - odwróciłam się do niego ze złością, ale jego twarz podziałała na mnie uspokajająco. Był zdesperowany.
       - Michael nie pozwoli mi wrócić, nie dołączę do was i z całą pewnością będę musiał uciekać. Proszę, po prostu chce się tobą nacieszyć póki mogę. - wyznał błagalnym tonem, a jego oczy ponownie tego dnia zapełniły się łzami. 
       - Calum, nie możemy…
       - Po prostu chcę cię mieć blisko siebie. Proszę… - w tamtej chwili wydawał się taki kruchy, taki bezbronny. 
       Niewiele myśląc sięgnęłam do guzików koszuli i rozpięłam ją powoli, rzucając poplamiony materiał na podłogę. Widziałam, jak Calum przełknął ciężko, przyglądając się mojemu ciału. Nieprzerwanie patrząc mu w oczy wróciłam do łóżka i położyłam dłoń na jego policzku, gdy ułożył się obok mnie na poduszce. Przełożył ramię przez moją talię, drugie wkładając pod swoją głowę i wpatrywał się we mnie z wdzięcznością. Jego długie palce łaskotały moje nagie plecy, wywołując na ramionach gęsią skórkę. 
       - Dziękuję - szepnął, a ja kiwnęłam tylko głową i, złożywszy wcześniej pocałunek na jego policzku, odwróciłam się plecami do niego, dając się przyciągnąć do jego klatki piersiowej. Czułam na szyi jego ciepły oddech, usta, które, świadomie lub nie, dotykały mojej skóry. Podjęłam już decyzję, ale nie mogłam patrzeć na załamanego Caluma. Nie pocałuję go, nie będziemy uprawiać seksu, za bardzo kochałam Louis’ego, by mu to zrobić. Bez względu na popędy, które mną teraz kierowały, nie zamierzałam zniszczyć mojego wspaniałego związku. Calum otrzymał ode mnie dość pocałunków i pieszczot. Dość, by…
       Poczułam na szyi wilgotne ciepło języka, który przesuwał się w jej dół ku ramieniu. Zamarłam, czując, jak Calum przyciąga mnie za biodra, dzięki czemu poczułam przez jego bokserki, jak na niego działałam. Przełknęłam ciężko i zacisnęłam powieki, gdy gorące usta dotarły do ramienia, składając na nim powolne leniwe pocałunki. 
       - Gdybyś mi pozwoliła - szept Caluma musnął moje ucho, wywołując drżenie na całym ciele - Kochałbym cię tak mocno i długo, że zapomniałabyś o Louis’m. - westchnęłam cicho, bo znów przycisnął mnie do siebie w jednoznacznym ruchu. Czułam jak miękną mi wszystkie mięśnie, w gardle pojawia się gula, uniemożliwiająca mi protest. 
       - Gdybym mógł, sprawiłbym ci największą przyjemność, jaką kiedykolwiek dane było ci poczuć -  dłoń Caluma powędrowała nagle z bioder ku miejscu między moimi nogami. Poczułam elektryzujące fale przyjemności, gdy przycisnął do mnie palce. Wypuściłam głośno powietrze z płuc, bojąc się otworzyć oczy. Ciepłe wargi ujęły płatek mojego ucha, a przez moje ciało przeszedł kolejny dreszcz. Kurwa…
       - Pozwól mi - drżenie z jakim te słowa zostały wypowiedziane, dały mi do zrozumienia, że Calum tracił kontrolę. Jego dłoń ujęła nagle moją lewą pierś, a ja pisnęłam cichutko - Pozwól mi - powtórzył, ściskając lekko to wrażliwe miejsce. Musiałam zebrać się w sobie. Musiałam zaprotestować i odsunąć go od siebie, ale jego dotyk był hipnotyzujący. Gdziekolwiek jego palce musnęły moją skórę ta paliła żywym ogniem. Nie wspominając o wilgotnych ścieżkach, jakie Calum pozostawiał na moich ramionach i szyi. Ach, pieprzyć to.
       Odciągnęłam jego ciekawską dłoń od siebie i szarpnęłam nią nagle, odwracając Caluma na plecy i siadając na jego biodrach. Przycisnęłam jego nadgarstki do materaca po obu stronach jego głowy i poruszyłam się sugestywnie, czując pod sobą twardą męskość. Jęknęłam cicho, zdając sobie sprawę jak bardzo był dla mnie gotowy. On oblizał wargi, patrząc na mnie z namiętnym błyskiem w oku i uśmieszkiem, czającym się gdzieś w kącikach jego ust. 
       - Ostrożnie. Dopiero co zostałem pobity - mruknął zmysłowo, ale sam uniósł nieco biodra, dosypując węgla do mojego szalejącego płomienia. 
       - Zamknij się - warknęłam i puściłam jedną z jego rąk, by wpleść swoją dłoń w jego włosy. Pochyliłam się nad nim i… zamarłam milimetry od jego ust. Dyszał, czekając na mój ruch, ale ja nie mogłam go wykonać. Zamiast ust, na jego wargi spadła jedna z moich łez. Wciąż miałam przyspieszony oddech, wciąż czułam szalejące we mnie pragnienie, ale nie mogłam zdobyć się na zdradę. 
       - Przepraszam - szepnęłam, zaciskając pięść na włosach Caluma - Przepraszam, nie mogę - dodałam, odpychając się od jego klatki piersiowej. Oddychał ciężko przez otwarte usta, patrząc na mnie osłupiały, ale gdy wreszcie do niego dotarło co właśnie zrobiłam usiadł, zrównując się ze mną. Wciąż czułam pod sobą jak bardzo był jeszcze chwilę temu podniecony. Zdusiłam w sobie szloch, który uparcie chciało wywołać moje poczucie winy. Kilka łez zdołało spłynąć po moich policzkach. 
       - Przepraszam - powtórzyłam, kręcąc głową, a on ujął mój policzek w swoją dużą dłoń i uśmiechnął się słabo. 
       - W porządku. Hej, rozumiem - szepnął, pocierając swoim nosem o mój. Miał zamknięte oczy, których powieki widocznie drżały. Zamiast do moich ust, Calum pochylił się do policzka i szyi składając na nich kilka lekkich jak piórko pocałunków. - rozumiem - powiedział cicho, tonem pozbawionym emocji i przytulił mnie do siebie mocno, przez co rozpłakałam się na dobre. 

       - Aaaa potem postanowiłam, że pogramy na konsoli - wzruszyłam ramionami, kończąc swoją opowieść, której Milena przysłuchiwała się z rozdziawionymi ustami. 
       - Och, tak po prostu? - zapytała sarkastycznie, a ja pokazałam jej język. 
       - Gdy już się wypłakałam - mruknęłam, łypiąc na nią urażona. 
       - Więc prawie to zrobiliście - Milena potarła podbródek, jakby głęboko się nad czymś zastanawiała. Cmoknęłam z dezaprobatą i pokręciłam głową.
       - Nic nie zrobiliśmy, nawet go nie pocałowałam - zaprotestowałam
       - Tylko go troszkę ujeżdżałaś… - przyjaciółka zmrużyła oczy, uśmiechając się sugestywnie
       - Milena! Miałaś nie krytykować - żachnęłam się. Milena uniosła ręce w obronnym geście
       - Wiem, wiem, przepraszam. Chcę tylko rozluźnić sytuację. 
       - Rozluźnić?
       - Gdy to opowiadałaś zaczęłaś się cała trząść. - zdziwiona spojrzałam na swoje dłonie, uświadamiając, że Milena miała rację. Drżałam przeraźliwie, jakbym dopiero co uniknęła śmierci. Przyjaciółka zaśmiała się cicho i chwyciła mnie za rękę.
       - Spokojnie. W końcu nic nie zrobiliście - powiedziała, mrugając do mnie wesoło - Ale… - spoważniała nagle i przygryzła swój kciuk. Zmarszczyłam brwi, zaintrygowana tym, co chodziło jej po głowie. 
       - Jeśli… Jeśli Calum będzie uciekał może lepiej, żebyś zrobiła to z nim - zamarłam. Niemal słyszałam bicie swojego serca. Milena ponownie unikała mojego wzroku, ale nawet nie chciałam patrzeć jej w oczy.
       - Ocipiałaś, tak? - warknęłam, zaciskając pięści. Zwilżyła wargi i wzięła głęboki oddech.
       - Coś cię do niego ciągnie, chcesz wrócić do Pol…
       - Nie! - krzyknęłam, przerywając jej gwałtownie. Spojrzała na mnie ze smutkiem, ale nie dałam się ugiąć - Nigdzie nie jadę! Nie zostawię Louis’ego. Gdybym tego chciała, do dzisiaj leżałabym w łóżku Caluma. 
       - Ale myślałaś o seksie z nim
       - Jasne! Pewnie! Ale fantazje a prawdziwe życie to dwie różne sprawy. Wiem kogo kocham, a kocham Tomlinsona! - wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć nerwowo w tę i z powrotem. Milena wodziła za mną wzrokiem aż w końcu poddała się i również stanęła na równych nogach. 
       - Ale takie sytuacje z Calumem… - zaczęła
       - Już się nie powtórzą
       - Miały się skończyć przed wylotem do Polski
       - JUŻ SIĘ NIE POWTÓRZĄ!
       Stałyśmy, mierząc się spojrzeniami, ja z zaciśniętymi w pięści dłońmi, ona z pełnym współczucia wyrazem twarzy. Wiedziałam, że takie sytuacje miały już się nie powtórzyć, bo Calum musiał niedługo stąd zniknąć. Teraz, gdy został bez grupy, bez przyjaciół trzymałam go w Londynie tylko ja. A ja go od siebie odepchnęłam. 
       - Nie mam do ciebie żalu. Ludzie mogą czuć coś głębszego do dwóch osób naraz. Byle to nie wpłynęło na naszą wojnę z Michaelem. - powiedziała zmęczonym tonem Milena. 
       - Nie będzie miało - zapewniłam ją, nie wiedząc, jak bardzo się wtedy myliłam.

       Ciepłe miękkie wargi dotknęły mojego policzka, wybudzając mnie z przyjemnego snu. Chciałam odepchnąć natręta i wrócić do spania, ale łapczywe dłonie już głaskały moje plecy. Mruknęłam gardłowo, wciąż nie otwierając oczy, a dotyk stał się bardziej natarczywy. Jedna dłoń wędrowała z moich pleców, do boku, na brzuch i wreszcie piersi, co wreszcie wywołało mnie do realnego świata. 
       - Co?! - chciałam odepchnąć rękę od siebie, ale zostałam w porę złapana za przedramię, a do moich ust przycisnęły się te same wargi, które wcześniej muskały mój policzek. Poczułam w ciemności uścisk wokół swoich włosów i głodny dotyk na biodrach. Oddałam się znajomemu pocałunkowi, pozwalając językowi przybysza na taniec wokół mojego. Z desperacją chwyciłam brązowe włosy i przylgnęłam do klatki piersiowej mężczyzny, aż wreszcie musiałam się od niego oddalić, by złapać oddech. Uśmiechnęłam się, patrząc w, teraz czarne, oczy.
       - Cześć - szepnęłam i zęby błysnęły w świetle księżyca
       - Cześć - odszeptał Louis. Bez zbędnych słów zdjął koszulkę, a ja zauważyłam, że był już bez spodni. Położył się nade mną, opierając rękami o poduszkę, by wreszcie złączyć nasze usta i zabrać się za powolne pozbywanie się mojej piżamy. 
       - Tęskniłem - mruknął niskim głosem, przenosząc swoje wargi na moją szyję. Mimo wybudzenia ze snu, poczułam w brzuchu gorąco zapowiadające wybuch namiętnego podniecenia. Oddychałam głośno przez otwarte usta, gdy leżałam już przed Louis’m naga, a on obsypywał pocałunkami całe moje ciało, skupiając się na najczulszych jego punktach. Takie pobudki mogłam mieć codziennie. Jęknęłam, gdy język musnął rozkosznie moją łechtaczkę. 
       Obudziłam się wcześnie, mimo długich chwil okazywania sobie z Louis’m wzajemnej tęsknoty w środku nocy. Oparta na ramieniu przesuwałam opuszki palców po jego nagiej, wytatuowanej klatce piersiowej. Gdy spał wyglądał jak mały chłopiec. Jego niesamowicie długie, ciemne rzęsy opadały na policzki, dodając mu niewinnego wyrazu. Nawet piękne atletyczne ciało Caluma nie mogło dorównać potędze tego, jak Louis oddziaływał na mnie. Jedno spojrzenie, jeden dotyk i roztapiałam się jak rozgrzany wosk. 
       Zgarnęłam długie włosy z jego czoła i powróciłam do śledzenia palcami szlaków tuszu na jego skórze. Uśmiechnęłam się do siebie, czując ogarniający mnie spokój. 
       Louis poruszył się nieznacznie i po chwili chwycił moją, łaskoczącą go dłoń, w swoją. Spojrzałam w jego niesamowicie błękitne oczy i pocałowałam go w pierś.
       - Hej - szepnął, układając wolne ramię pod głową
       - Hej - odparłam cicho, patrząc na niego z nieograniczoną miłością. Tak bardzo go kochałam. Jakim cudem w moim sercu było jeszcze miejsce dla kogoś innego. 
       - Przepraszam, że cię obudziłem - powiedział, przywracając na powierzchnię moje myśli. Zmarszczyłam brwi, uśmiechając się do niego z lekkim zdezorientowaniem
       - Nie obudziłeś…
       - W nocy - przerwał mi, a ja zagryzłam uwodzicielsko wargę i przybliżyłam twarz do jego ucha
       - W taki sposób możesz mnie zawsze budzić - wymruczałam, jak kotka, a on warknął gardłowo i przewrócił mnie na plecy, kładąc się na mnie.
       - Ach tak? - zapytał, przyciskając do mnie sugestywnie swoje biodra. Zaśmiałam się cicho, co Louis zamienił w jęk rozkoszy, gdy jego palce powędrowały między moje nogi. Wbiłam paznokcie w jego ramiona, zaciskając zęby, by stłumić namiętny krzyk. 
       - Tommo! - w igraszkach przerwał nam Harry, który z rozczochranymi lokami i bez koszulki wparował do mojej sypialni. Cieszyłam się, że byłam przykryta ciałem Louis’ego, choć już nie było dla mnie szokiem, że on albo Milena przerywali nam w takich sytuacjach.
       - Hazza, jestem troszkę zajęty - warknął Louis, patrząc na przyjaciela wściekłym wzrokiem.
       - Później się będziecie bawić. Mamy datę. - i zniknął, zatrzaskując drzwi za sobą
       - Datę? - zapytałam zdezorientowana, a Louis schował twarz w zgięciu między moją szyją a ramieniem. Mimo protestów Harry’ego, ugiął moje nogi w kolanach i niespodziewanie we mnie wszedł. Zaskoczona tym gestem krzyknęłam na rozchodzące się po moim ciele iskry. 
       - Pierdolę to, najpierw skończę z tobą - mruknął, jakby do siebie. Miałam się zaśmiać, ale przeszkodziło mi w tym kolejne pchnięcie. Zacisnąwszy wargi, stłumiłam jęk, czując, że zostawiam na ramionach Louis’ego długie szramy. 
       Cała ciekawość uszła ze mnie z każdym kolejnym ruchem jego bioder. Louis gryzł moją szyję, zapewne pozostawiając po sobie widoczne ślady, pieścił dłońmi moje piersi, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Zaplotłam nogi wokół jego bioder, by czuć go głębiej w sobie i krzyknęłam, gdy ta pozycja umożliwiła mu podrażnienie mojego najczulszego miejsca. Jęczałam głośno, by pokazać Harry’emy, że nie zawsze miał prawo przerywać nam w tak cudownych momentach, a Louis wchodził we mnie coraz szybciej i gwałtowniej. Mruczałam jego imię i sprośności, na które pozwalało mi tylko budujące się w dole mojego brzucha spełnienie, a on za każdą z nich nagradzał mnie silniejszym, głębszym i bardziej rozkosznym pchnięciem. Czułam fale przyjemnośco, które zaczęły przelewać się przeze mnie, dając znak, że wspinałam się na szczyt ekstazy. Krzyczałam głośniej i głośniej, aż wreszcie doszłam, akompaniując przy tym orgazmowi Louis’ego. 
       - Boże… - wysapałam, gdy opadł na mnie spoconym ciałem. To było szybkie, ale tak intensywne, że wciąż czułam, jakby mięśnie moich nóg zamieniły się w galaretę. Louis dyszał ciężko w moją szyję, głaszcząc delikatnie rozgrzaną wilgotną skórę.
       - SKOŃCZYLIŚCIE?! TO DALEJ! - usłyszeliśmy zniecierpliwiony wrzask, dochodzący z salonu. Wybuchnęłam śmiechem, ale Louis tylko zmarszczył brwi i pocałował mnie w czoło. 
       - Kocham cię - szepnął, jakby nie słyszał Harry’ego, a ja uśmiechnęłam się do niego ciepło.
       - A ja ciebie - odparłam. Wtedy podniósł się, by zebrać swoje rzeczy i pójść do łazienki. 
       - Louis, o jaką datę chodziło? - zapytałam, gdy zauważyłam, że nie zmienił swojego skonsternowanego wyraz twarzy. Milczał aż nie dotarł do drzwi łazienki. Wtedy, zanim zatrzasnął za je sobą, rzucił tylko:
       - Datę zemsty za Liama




To jak? Team #kornlum czy team #Lournelia? :> (Shipname Kornelii i Lou to najtrudniejsza rzecz na świecie xD)

#TTDff

12 komentarzy:

  1. Omg omg omg!!! Jestescie takie utalentowane ze szok! Kocham was!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zobaczyłam 'czerwona czcionka' później Kornelia i Calum to pomyślałam sb 'dlaczego? no dlaczego ona robi to Lou? nienawidzę tej dziwki' ale okazało się że jednak jest porządna i było coś ale z Louis'em :D
    DZIĘKUJE ŻE NIE ZDRADZIŁA GO! KOCHAM WAS LASKI! <3
    ps. mama zabrania mi już pić melisę ,ale przecież najgorsze dopiero przed nami XD
    ja muszę pić melisą ,ja bez niej zejdę na zawał czytają to xD
    cudny rozdział ,perfecto jak zawsze ;) czekam na next x

    OdpowiedzUsuń
  3. #LOURNELIA :D <3
    BĘDĘ PISAĆ CAPSLOCKIEM, PONIEWAŻ WTEDY BĘDĘ BARDZIEJ WIDOCZNA, RIGHT?
    ALRIGHT.
    NO TO DZIEWCZYNY, SZCZERZE WAM POWIEM, ŻE CIARY MNIE PRZESZŁY JAK CZYTAŁAM TEN MOMENT Z CALUMEM. WKURZA MNIE TO, ŻE W KOŃCU NIE MOŻE ODPUŚCIĆ ;-;
    ALE NIE ZAMIERZAM HEJTOWAĆ, BIEDNY NIESZCZĘŚLIWIE SIĘ ZAKOCHAŁ OJ
    ROZDZIAŁ JAK KAŻDY: WYMAGA DUŻEJ DAWKI MOCNEJ PSYCHIKI TAKŻE WOW :D

    OdpowiedzUsuń
  4. #Lournelia, zdecydowanie. Nie powiem jednak, że szkoda mi Caluma. On, ehh. Ma pecha w życiu i tyle. Mam tylko nadzieję, że znajdzie swoją drugą połówkę, która go zaakceptuje, pokocha z wzajemnością! Fakt, troszkę mnie to irytuje, że tak zarywa do biednej Kornelii, ale, ugh. Wybaczę mu to.
    Ale Milena za to znowu mnie zdenerwowała! Co to ma znaczyć? Ona w końcu chce się pozbyć Kornelii czy może zostać z nią? Nie rozumiem jej. Naprawdę. Tu czeka z niecierpliwością na moment, w którym będzie wiedzieć, czy ona jedzie, czy zostaje, a chwilę później sama jej proponuje ucieczkę! No ludzie. Niech się zdecyduje, kurde. Od dłuższej ilości rozdziałów działa mi na nerwy, ale w poprzednim mnie po prostu wkurwiła (wybaczcie słowo)!
    Zemsta!
    Mam nadzieję, że im się nic nie stanie. W sensie tym naszym. Gang Michaela może umierać, choć nie powiem, będzie mi brakowało Ashton'a i Luke'a. Oni są śliczni, szczególnie Hemmings. Ma taki seksowny kolczyk. *-*
    Zayn się jeszcze trzyma?! Mam nadzieję, że tak. :O
    Um, no to ja kończę.
    Dobranoc! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czytając jestem jak lournelia----> kornlum :D coraz bardziej ich shippuje ;) ile emocji w tym rozdziale <3

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja zdecydowanie jestem team kornlum :D Kornelia coraz bardziej miesza i mi się to nie podoba, szkoda mi w tym wszystkim chłopaków. natomiast moja sympatia do Mileny coraz bardziej rośnie, o ile to jeszcze w ogóle możliwe - jej działania, sposób myślenia, związek z Harrym, wszystko jest zdecydowanie bardziej... hmm dojrzalsze, ustatkowane i z przytupem. i to mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mam wrażenie, że tylko ja shippuję tutaj Kornelię i Caluma
    on jest naaaaaj:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Kornelia i Lou>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  9. Kornelia i Louis tak? Shippowanie tak?
    JA CHCĘ!
    Koris, Lonelia, Kou, Lorne ale mam jeszcze tych shippów(?) trochę ^^
    OCZYWIŚCIE, ŻE LOURNELIA! ♥
    Wiecie jak ja się przestraszyłam, że Kornelia wyjedzie do PL? ;o
    Ale została.
    A mi trudno powiedzieć czy się cieszę czy nie, bo robi to jakby na przekór sobie chociaż nie do końca, bo jednak trzymają ją tu osoby, które kocha.
    A Milena chciałaby, żeby ona uciekła z Calem. NIE.!
    Ona kocha Lou, więc nie ucieknie prawda? ;c
    I coraz bliżej wojny, czekam na nią z niecierpliwością, a jednak boję się o to, że zginą osoby, które nie powinny (nikt nie powinien, no oprócz Ashtona, Mike'a i Luke'a)
    Okej, Caluma nie musicie od razu uśmiercać, może zostać np ciężko ranny czy coś...
    No bo szkoda mi chłopaka pomimo tego jak bardzo nie mogę tego zwrotu "kruszyno"... to jednak no cóż.. no szkoda po prostu i już.
    No i zapomniałam o najważniejszym...
    CZERWONA CZCIONKA AW AWW AWWWW *-*
    kocham ją hahhaha ^^
    A pewnie nie będzie jej teraz za dużo, więc cieszę się jak głupia
    Co tu się rozpisywać? Czekam na kolejny i przepraszam, że tak późno komentuję, ale żołnierze niezłomni także potrzebują mojej uwagi haha ;3
    No i poza tym po przeczytaniu TTD miałam wenę *-*
    Dziękuję <3
    Pozdrawiam i KOCHAM.:*

    OdpowiedzUsuń