środa, 11 czerwca 2014

1. Kornelia

                                                      I'm on a highway to hell

    - Nie ma mowy - parsknęłam i odwróciłam się od ochroniarza. Milena spojrzała na mnie swoimi oczyma szczeniaka i wydęła wargi. 
    - No dalej! Są moje urodzinyyyy! - złożyła dłonie jak do pacierza. 
    -Milena, 40 funtów za wejście? Jestem ciekawa ile drinki będą kosztować. - warknęłam, zaglądając do portfela. 
    Było około dziewiątej wieczorem, a my stałyśmy przy wejściu ekskluzywnego londyńskiego baru. Nad drzwiami wisiały złote litery układające się w nazwę miejscówki: „Bobbles”. Neonowe lampki oświetlały wejście na biało i żółto, a kolejka była oddzielona od reszty chodnika słupkami połączonymi złotym grubym sznurem. Rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu jakiegoś tańszego lokum, ale Milena wciąż patrzyła na mnie błagalnie. Nie mogłam powstrzymać chichotu na widok tej żałosnej miny, ale zaraz potem westchnęłam zrezygnowana i pokręciłam głową. 
    - Och, no daj spokój! Zapłacę za nas obie! - powiedziała - A bawić możemy się „na sucho” - dodała i puściła mi oczko. Zmarszczyłam brwi.
    - Nie, nie, nie, nie! Nie ma mowy, żebyś traciła 80 funtów w swoje urodziny. Jeśli tak bardzo chcesz to ja zapłacę. - powiedziałam i wyciągnęłam z mojego dużego różowego portfela jedną z kart kredytowych. Wyciągnęłam rękę, by podać ją ochroniarzowi, lecz Milena chwyciła mnie gwałtownie, a jej grzywka zakołysała się, gdy szybko pokręciła głową. 
    - W takim razie każda płaci za siebie! - powiedziała i wyciągnęła gotówkę. 
     Westchnęłam ciężko i powiedziałam ochroniarzowi po angielsku, że płacimy osobno. Z bólem serca patrzyłam na kwotę pieniędzy wyświetloną na terminalu, gdy wystukiwałam kod pin. 
     Że też musiałyśmy przejść obok tego baru. Wiedziałam, że gdy tylko Milena zobaczy szyld od razu będzie chciała tam wejść. Bar, w którym często goszczą angielskie gwiazdy. Jak na tak atrakcyjne miejsce, cena wydawała się być dość niska, lecz dla naszych portfeli wciąż zdecydowanie za wysoka. Wypuściłam ciężko powietrze z płuc i przekroczyłam próg. Mały korytarzyk, który nas przywitał nie był zbyt imponujący. Zimne białe marmury otaczające ściany mogły robić wrażenie, lecz spodziewałam się złota, kiczu i barokowego przepychu. Nic takiego mnie nie spotkało. Po prawej stronie znajdowała się szatnia, w której siedział szczupły wysoki chłopak. Na jego nosie spoczywały ogromne okulary z czarnymi oprawkami, był odziany w czarną koszulę i spodnie przytrzymane na białych szelkach. Pokręciłam głową, oceniając ten przesadnie staranny wygląd i podałam mu swój wiosenny płaszczyk. Otrzymałam numerek, przynależący do wieszaka, na którym został umieszczony i poczekałam na Milenę, gdy ta podawała chłopakowi swój płaszcz. 
     Ruszyłyśmy razem w głąb korytarza i już po chwili naszym oczom ukazało się o wiele większe pomieszczenie z ogromnym okrągłym barem na jego środku. Ściany i podłogi były wyłożone czarnym i białym marmurem, a sam bar wydawał się być wykonany z jakiegoś rodzaju metalu. Przy ścianach wokół rozstawione zostały stoliki z białymi skórzanymi kanapami. Widziałam nasze zniekształcone odbicia na barze, gdy dotarłyśmy do jego krawędzi i usiadłyśmy na stołkach. W naszych uszach rozbrzmiewał klasyczny rock, który nie pasował do tego futurystycznego miejsca. Wzruszyłam ramionami na swoją myśl i zamknęłam oczy, wsłuchując się w dźwięki AC/DC. 
     Kołysałam delikatnie głową wczuwając się w muzykę, gdy poczułam, że coś szarpie mnie za ramię. Milena trzymała w ręce menu drinków z dołączonymi cenami. Mochito - 20 funtów, Sex On The Beach - 25. Ceny rosły z każdą stroną menu, a ja bałam się spojrzeć na pięć ostatnich. Zaczęłam się głośno śmiać i pokręciłam głową na tę niedorzeczność. Cóż, picie miałyśmy z głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, by poszukać jakiegoś bardziej odpowiadającego miejsca, lecz wszystkie stoliki były zajęte. Na chwilę zatrzymałam wzrok na marmurowej kolumnie, gdy dotarło do mnie, że w czasie skanowania pomieszczenia dojrzałam wyjątkowo piękną twarz. Wróciłam wzrokiem do tego miejsca i uśmiechnęłam się do siebie. 
     Przy jednym ze stolików vipowskich zobaczyłam mężczyznę, którego głowa ozdobiona była burzą ciemnych loków. Uważnie obserwowałam jak zielone oczy wpatrują się w twarz swojego rozmówcy, a dołki w policzkach raz po raz zaznaczają szczery uśmiech. Poczułam jak mój oddech robi się płytki, gdy jego towarzysz odwrócił się, a ja zobaczyłam piękne niebieskie oczy ozdobione niewiarygodnie ciemnymi długimi rzęsami. 
     Moje serce przyspieszyło nieznacznie na ten widok. Obaj mężczyźni w tym momencie przebiegali wzrokiem przez salę, jakby szukali czegoś z uwagą. Bez przerwy śledziłam błękitne oczy, które przejechały po mnie bez zatrzymania, kontynuując rozglądanie się. Zielone oczy jednak zatrzymały się nieco dłużej, a ja spłonęłam rumieńcem. Zobaczyłam jak na policzku zaznacza się dołeczek. 
     Czy on właśnie puścił mi oczko? Wzięłam gwałtowny oddech i odwróciłam wzrok do baru. Nie... To niemożliwe. Tak boscy faceci nie zainteresowaliby się zwykłymi dziewczynami, które musiały mocno nadwyrężyć swoje portfele, by dostać się do tego baru. Na pewno było po nas widać, że nie jesteśmy tutejsze. Może to są stali klienci. Może przeszukują salę, by znaleźć znajomych lub, wręcz przeciwnie, świeżą krew... 
     - Milena! - powiedziałam tak cicho jak tylko mogłam, przebijając się przez głośną muzykę. Przyjaciółka spojrzała na mnie z zaciekawieniem, ale nie musiałam nic więcej mówić, bo jej wzrok zaraz zawisł nade mną. Chwila... Zbyt wysoko. 
     - Cześć - usłyszałam za sobą niski zachrypnięty głos. Serce załomotało mi w klatce piersiowej, gdy wolno odwróciłam głowę w lewą stronę. Błękitne i zielone oczy zasłoniły mi widok na salę. Poczułam jak Milena ukradkiem szturcha mnie w plecy, tak, by mężczyźni tego nie widzieli. 
     - No cześć - odezwała się, a w jej głosie usłyszałam uśmiech. Spojrzałam na nią szybko i zrobiłam wielkie oczy. Ona tylko mrugnęła do mnie i położyła nogę na nogę. Dosłownie widziałam jak w jej umyśle całe ciało przestawia się na tryb „flirt”. Zawsze zazdrościłam jej tej pewności siebie. Tego, że potrafiła zacząć odpowiednią gadkę, że umiała pociągnąć ją w dobrym kierunku. Ja, mimo mojej względnie wysokiej samoocenie, przy facetach traciłam całą swoją kreatywność, a język plątał mi się żałośnie. Czasami rzucałam żenującym żartem i zwykle postanawiałam nie odzywać się już do końca spotkania. 
     Czułam się osaczona. Zielonooki miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Jego kolega był nieco niższy, lecz, dla mojego metra pięćdziesięciu, wciąż wyglądał gigantycznie. Milena również nie należała do najwyższych kobiet, lecz jej aktualna postawa i pewność siebie sprawiały, że miałam wrażenie jakbym była o połowę mniejsza niż jestem. 
     Uniosłam ponownie wzrok i moje oczy napotkały przejmujący błękit, a następnie zobaczyłam rząd równych białych zębów, gdy chłopak uśmiechnął się szeroko. Przy kącikach jego rozweselonych oczu pojawiły się zmarszczki, a duża dłoń powędrowała do zmierzchwionych włosów, robiąc jeszcze większy bałagan na głowie. Zielone oczy wpatrywały się intensywnie w Milenę, a w kąciku jego ust igrał psotny uśmieszek. Po raz kolejny zauważyłam uroczy dołeczek w policzku. W zasadzie to mężczyzna wyglądał słodko. Ostre rysy twarzy, lekko kwadratowa szczęka były niezwykle męskie, lecz jasne zielone oczy i te dołeczki w policzkach dodawały mu dziecięcego uroku. W przeciwieństwie do błękitnookiego, nie miał zarostu, a jego szczękę zdobił tylko mały pieprzyk. 
     - Nie jesteście stąd - zaczął, a ja zdałam sobie sprawę, że ten niski zachrypnięty głos należał właśnie do niego.  - Nie jesteście nawet z tego kraju - dodał. Spojrzałam na Milenę i zaśmiałam się nerwowo. Potrafił poznać akcent po dwóch słowach. Nie, żeby było to bardzo trudne, lecz przy głośnej muzyce mogło to zrobić wrażenie. 
     - Nie. - odpowiedziała moja przyjaciółka i zamilkła. Wiedziałam, że stara się być tajemnicza, nie podając zbyt wielu informacji. 
     - Skąd jesteście? - głos błękitnookiego był nieco wyższy, lecz chrypka, której byłam fanką, również okazała się być w nim obecna. Spojrzałam na niego, ale, gdy zdałam sobie sprawę, że intensywnie się we mnie wpatruje, od razu opuściłam wzrok. Ach, gdybyśmy miały pieniądze. Kilka drinków i moja pewność siebie podskoczyłaby nieznacznie - tak, bym była w stanie normalnie z nimi rozmawiać. Teraz pewnie po raz kolejny zmarnuję szansę na ciekawą noc. 
     Wzdrygnęłam się, gdy poczułam na swoim podbródku palec. Co do...?! Błękitnooki skierował moją twarz w swoją stronę i pogładził moją skórę kciukiem zanim opuścił dłoń. Moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki i po raz kolejny poczułam intensywne szturchanie na plecach. Nie wiedziałam czy zaśmiać się z podekscytowania Mileny czy może warknąć na mężczyznę, by więcej tego nie robił. Czułam się żałośnie, więc postanowiłam coś z tym zrobić. Odchrząknęłam i poprawiłam delikatnie dekolt. 
     - Z Polski - powiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej pewnie. Zielonooki tym razem uśmiechnął się od ucha do ucha i przeszedł za moimi plecami, by stanąć obok Mileny. 
     - Słowianki - powiedział, bawiąc się jej długimi blond włosami. Znałam Milenę i wiedziałam, że długo nie będzie sobie pozwalać na tak bezczelne zachowanie, lecz widziałam też, że chłopak musiał jej się niezwykle podobać, bo moment, w którym odtrąciła jego rękę miał miejsce nieco później niż zwykle w podobnych sytuacjach. Niski śmiech omamił moje uszy, gdy mężczyzna potarł dłoń, jakby gest Mileny sprawił mu ból.
     - Nic dziwnego, że takie piękne. A jakie waleczne. - mruknął i pochylił się nad moją przyjaciółką. Wciągnęłam głośno powietrze, a w moich uszach zadźwięczało. Czy on tak na poważnie? Moja wewnętrzna feministka walczyła zaciekle, by uwolnić się z klatki nieśmiałości. Nie musiałam jednak reagować, ponieważ Milena była szybsza. Położyła dłoń na klatce piersiowej chłopaka i zaśmiała się zmysłowo. 
     - Chyba śnisz, słoneczko - powiedziała, odpychając go zanim ich usta złączyłyby się w pocałunku. Poczułam za sobą wibracje, gdy błękitnooki zaśmiał się cicho. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak blisko mnie się znajdował. 
     - Daj spokój Hazza, nie strasz dziewczyn - powiedział rozbawiony i oparł się o bar. Te słowa dodały mi odwagi, więc prychnęłam, unosząc przy tym wymownie brwi. Nie bałam się bezczelnego flirciarza. Byłam zniesmaczona jego zachowaniem i przytłoczona urodą ich obu, lecz na pewno się nie bałam. Byłam prawie pewna, że Milena czuła to samo. 
     Błękitnooki uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby moja reakcja niezwykle go rozbawiła. Jego wzrok powędrował od moich oczu do ust i z powrotem po czym przejechał  wolno językiem po swoich wargach. Przełknęłam ciężko ślinę na ten wymowny gest, lecz uśmiech ponownie zagościł na ustach chłopaka, więc się nieco rozluźniłam. Biła od niego zarażająca wesołość i już po chwili również się uśmiechnęłam. 
     - Co pijecie? - zapytał Hazza, spoglądając na bar. Wyglądał tak, jakby oderwanie oczu od Mileny sprawiło mu wielki wysiłek. Zawołał gestem barmana, który już zmierzał w naszym kierunku. Spojrzałam po raz kolejny na menu i westchnęłam ciężko. Chętnie napiłabym się na odwagę, lecz nasze nędzne oszczędności nie pozwalały na topienie ich w alkoholu. 
     - Nic - odpowiedziałam cicho i zamknęłam kartę. Z okładki patrzyło na mnie tęsknie pomarańczowo-czerwone Sex On The Beach. Obaj mężczyźni zmarszczyli brwi w zdziwieniu, a Hazza powiedział barmanowi, że ma chwileczkę poczekać. Błękitnooki spojrzał na moje dłonie, które wcisnęłam między uda, starając się opanować zażenowanie. Co miałyśmy powiedzieć? Że przyszłyśmy do ekskluzywnego klubu, bo chciałyśmy trafić na jakąś gwiazdę. Że nie mamy więcej pieniędzy, bo większość oszczędności, przeznaczonych na dzisiejszy dzień, została wykorzystana przy wejściu do baru? Cień zrozumienia pojawił się na twarzy błękitnookiego i kiwnął głową w kierunku Hazzy, prowadząc jakiś niemy dialog. 
     - Na nasz koszt - powiedział uprzejmie i otworzył niedawno zamknięte przeze mnie menu. - Wybierz to, na co tylko masz ochotę - dodał już nieco ciszej, bym tylko ja mogła to usłyszeć. Po plecach przebiegł mi dreszcz i spojrzałam ponownie w jego błękitne oczy. 
     - Ja... Nie wiem. - powiedziałam cicho i miałam ochotę spoliczkować się za tę nieznośną nieśmiałość. Wzrok znów powędrował do moich dłoni i postanowiłam go więcej nie podnosić. Byłam pewna, że chłopak jest już mną poirytowany, lecz nie mogłam nic na to poradzić. Bałam się spojrzeć na jego twarz, by nie zobaczyć zniecierpliwienia lub przewracania oczami. Jakże się zdziwiłam, gdy do moich uszu dotarł cichy chichot, a menu zamknęło mi się przed oczami. 
     - Richie, dla mnie to, co zwykle, a dla damy Noir Charm - byłam wdzięczna, że wybrał za mnie, chociaż przeszywało mnie poczucie winy, że traci na mnie ponad dwadzieścia funtów. Czułam jednak, że sprzeciw nie przyniósłby tu żadnego skutku. Barman puścił oczko błękitnookiemu i zwrócił się ku Hazzie. 
     - Ten sam zestaw - powiedział z uśmiechem i spojrzał na Milenę. - Może przysiądziecie się do nas? - wskazał ręką vipowski boks i ostrożnie położył rękę na plecach Mileny. Miałam ochotę zaśmiać się na ten upór w dotykaniu mojej przyjaciółki, lecz gest był na tyle grzeczny, że nie obudził we mnie żadnego mechanizmu obronnego. Rozejrzałam się za innymi stolikami, lecz wszystko wciąż było zajęte. Nie chciałam całego wieczoru spędzić przy barze, ale nie wiedziałam też czy chcę go spędzić z tymi bezczelnymi typkami. Zauważyłam, ze kilka par kobiecych oczu było zwrócone w naszym kierunku. Piękna czarnowłosa kobieta dosłownie wypalała wzrokiem dziurę w dłoni spoczywającej na plecach Mileny. Chciałam bliżej poznać historię tego miejsca i jego gości. Czy oni wszyscy się znają? Czy jesteśmy tutaj świeżynkami, które zostaną chętnie wywalone na zewnątrz przy pierwszym lepszym popełnionym błędzie?
     - Myślę, że posiedzimy tutaj, dzięki - powiedziałam nieco bardziej stanowczym tonem niż zamierzałam i zaczęłam obserwować barmana, przygotowującego nasze drinki. Zauważyłam, ze wlewa do głębokiego kielicha jakiś szkarłatny alkohol, znajdujący się w wykwintnie grawerowanej butelce. Chwycił z półki nad sobą dużą złotą kwadratową butelkę i dodał nieco przezroczystego płynu. Kilka innych rzeczy, za które chwycił, wyglądało równie bogato. To nie był zwykły Sex On The Beach. Ten drink musiał być o wiele droższy. 
     Musiałam zostawić te myśli na później, notując w głowie, by sprawdzić cenę Noir Charm, gdy zostaniemy same, bo w tej chwili odezwał się chłopak po mojej lewej stronie. 
     - Hm... Jak chcecie, ale myślę, że nasze lokalne hieny szybko przeżują was i wyplują z dziką satysfakcją - powiedział z zawadiackim uśmiechem i wskazał na brunetkę, której przed chwilą się przyglądałam. Więc znali się. Klub był jednym z tych, w których mają stałych ekskluzywnych członków. Kim byli Ci mężczyźni, którzy właśnie z nami rozmawiali i kupowali drogie drinki? 
     - Poza tym, myślę, że wasze boskie pośladki nie wytrzymają długo siedzenia na tych okropnych stołkach - Hazza spojrzał ukradkiem na pupę Mileny i rzucił porozumiewawczym uśmieszkiem w stronę błękitnookiego. - Co nie, Lou? - dodał. Lou... takie było imię mojego „towarzysza”? Przynajmniej mogłam przestać nazywać go w głowie błękitnookim, choć uważałam, że ta ksywka dobrze podsumowywała to, co najbardziej w jego twarzy zwracało moją uwagę. 
     - Dwa razy Noir Charm i dwa razy Whisky. Miłej zabawy chłopaki - barman wtrącił się akurat w momencie, w którym Milena otwierała usta, by się odgryźć. Zanim zdążyłyśmy coś zrobić Hazza chwycił szybko nasze drinki, Lou dwie szklanki z whisky i obaj rzucili nam uśmiechy, w których tliło się wyzwanie. Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową, a Lou szturchnął mnie ramieniem i wskazał z entuzjazmem boks. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Milenę, by dowiedzieć się co o tym sądzi. Wydęła wargi i uniosła brwi w geście „a co nam szkodzi”, po czym zeskoczyła zwinnie ze stołka i ruszyła przed siebie. Ponowne westchnienie wydarło się z moich płuc i zrobiłam to samo. Nie chciałam patrzeć na naszych towarzyszy, ale w duszy wiedziałam, że na ich twarzach gości wyraz satysfakcji. 
     Milena szybko usiadła przy stole i poprawiła spódniczkę, by odkrywała jak najmniej skóry. Ja w moich jeansach czułam się dosyć komfortowo, lecz biała koronkowa bluzeczka, którą miałam na sobie i czarny stanik pod nią, wyraźnie przyciągały wzrok Błękitnookiego. Usiadłam jak najbliżej Mileny i ze zniecierpliwieniem czekałam aż Hazza odda nam nasze trunki. 
     Gdy tylko szkło dotknęło blatu stołu, moje palce owinęły się ochoczo wokół kielicha i pociągnęłam zdrowy łyk. Słodki smak eksplodował w moich ustach jak owocowe marzenie. Czułam maliny i banany, ale gdzieś w tle majaczyła ledwo wyczuwalna gorycz alkoholu. Tak smacznego drinka nie piłam jeszcze nigdy. Aż zamknęłam oczy delektując się mozaiką słodkości, która ogarniała moje podniebienie.
     - smakuje? - usłyszałam po swojej prawej stronie rozbawiony głos. Nie otwierając oczu tylko pokiwałam głową i jęknęłam w aprobacie. Chichot. Piękny chichot. Ach, gdyby tylko nie był takim palantem. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam wreszcie oczy. Kolejny łyk drinka, kolejne zamknięcie oczu, kolejna eksplozja smaków. Piłam szybko ze względu na swoją dużą tolerancję na alkohol. Milena zawsze śmiała się ze mnie, że byłam nieekonomiczna, wydając strasznie dużo pieniędzy na alkohol podczas naszych babskich wypadów do pubów. Jej kręciło się w głowie po dwóch, ewentualnie trzech piwach. Mnie po pięciu, może sześciu. Największy problem polegał na tym, że wolałam pić drinki, które kosztowały o wiele więcej niż kufel piwa. Nasze wyjścia na miasto zawsze kończyły się smutnym podsumowaniem moich wydatków. Pewna egoistyczna część mnie cieszyła się więc, że ten wspaniały drink nie został kupiony za moje pieniądze. 
     - Hej, hej, zwolnij. Nie chcemy Cię stąd wynosić - zażartował Lou, gdy po kilku minutach w kielichu nie było już połowy drinka. Milena wybuchnęła śmiechem i przekręciła oczami. 
     - Proszę Cię, ona mogłaby wypić więcej od Was dwóch razem wziętych i jeszcze byłaby trzeźwa - machnęła dłonią jakby odganiała się od muchy i pociągnęła skromny łyk alkoholu. - Mmmm... pyszne - mruknęła do siebie i podobnie jak ja, zamknęła oczy, napawając się słodkim smakiem. 
     Spuściłam nieco oczy, zawstydzona po jej słowach, a słomka szybko powędrowała jak najdalej od moich ust. Co się ze mną działo? Zachowywałam się jak mała dziewczynka, która miała wystąpić przed setką rodziców na szkolnej wywiadówce. Zawsze byłam nieco nieśmiała, lecz nigdy do takiego poziomu. Może nigdy nie miałam okazji rozmawiać z tak pięknymi i zbyt pewnymi siebie facetami. Przekręciłam oczami na swoje nielogiczne zachowanie i postanowiłam sobie w duszy, że od teraz będę nieco odważniejsza. A przynajmniej spróbuję być. Słomka wróciła do moich ust i pociągnęłam kolejny spory łyk. Kielich był dosyć wysoki, lecz jeden nie wystarczył, bym poczuła na sobie efekt słodkiej trucizny. W tym momencie przeklinałam w duchu tę swoją tolerancję. Lekki szum w głowie na pewno pomógłby mi rozluźnić się nieco i rozgadać. 
     - No tak się składa, że ja też mam mocną głowę. Chcesz się pościgać? - zapytał Lou i chwycił swoją szklankę z łobuzerskim błyskiem w oku. Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się z politowaniem. Kolejny łyk. 
     - Lepiej nie. Nie chcemy Cię stąd wynosić - zażartowałam, używając jego własnych słów. Trafiony! Choć szybko to ukrył, zdążyłam ujrzeć wyraz zaskoczenia na jego twarzy. Uśmiechnął się szeroko i mrugnął do mnie. 
     - Louis - powiedział unosząc szklankę jak do toastu. 
     - Kornelia - odpowiedziałam i stuknęłam w nią swoim kielichem. 

9 komentarzy:

  1. O mój boże kocham to i czytam dalej ♡.♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Mamy nadzieję, że nie zawiedziemy i kolejne rozdziały również się spodobają :D

      A. <3

      Usuń
  2. Jestem zachwycona!!!! Na serio wspaniałe Ff!! Dziękuję za link na Tt: )
    @Klaaudyna328

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaciee *-* od dziś to czytam *-* to jest meeega boskie *-* nie często mi się zdarza zakochać w ff od pierwszego rozdziału ♥ ♥ ♥ lece czytać dalej bo dłużej nie wytrzymam ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Już mi się podoba c:
    Bogate słownictwo i sporo epitetów sprawiają, że bardzo przyjemnie czyta się całość ;)
    Wiec no, macie nowego czytelnika na pokładzie!

    OdpowiedzUsuń