środa, 11 czerwca 2014

3. Some people live just to play the game

                               Some people live just to play the game

 Kornelia


       Pobiegłam za Mileną do wyjścia, rzucając tylko przepraszające spojrzenie Louis’emu. Dlaczego jego przyjaciel musiał okazać się dupkiem? Akurat zaczynałam dogadywać się z Błękitnookim, a teraz muszę wychodzić. Westchnęłam ciężko i dogoniłam przyjaciółkę dwie ulice od nieszczęsnego baru. Szła pospiesznym krokiem, stukając głośno obcasami. Harry musiał powiedzieć coś naprawdę okropnego, skoro Milena była tak zdenerwowana. Prawie biegłam, by dotrzymać jej kroku. 
       - Hej! Zwolnij - powiedziałam i chwyciłam ją za ramię. Westchnęła przeciągle i spojrzała na mnie przepraszająco. 
       - Nie powinnam cię namawiać, by wejść do tego klubu. Przepraszam też, że zrujnowałam twój wieczór. Wiem, że bawiłaś się lepiej ode mnie - wyrzuciła z siebie te słowa jednym tchem i spojrzała na chodnik. Zaśmiałam się ciepło i chwyciłam ją za dłoń. 
       - Przestań, głupia. Ten wypad okaże się fajny tylko w momencie, gdy obie będziemy się świetnie bawić. - pokręciła głową i otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz jej przerwałam - OBIE! Rozumiesz? Jesteśmy tu, bo są twoje urodziny, nie będziemy ich marnować na jakichś dwóch nowo poznanych typków - powiedziałam i dałam jej kuksańca w bok. Uśmiechnęła się smutno i ścisnęła moją dłoń. Jej usta ułożyły się w słowo „dziękuję”, a ja tylko wyszczerzyłam zęby. Rozejrzałam się po okolicy. Trafiłyśmy na jedną z bardziej zatłoczonych ulic centrum, więc do głowy wpadł mi pewien pomysł. 
       - Hej. Jest wcześnie. Może poszukamy innego lokalu?
       - Nie... Nie mam na to ochoty. Poza tym już wyczerpałyśmy limit wydatków na dzisiejszy wieczór. - odpowiedziała cicho i skręciła w uliczkę, prowadzącą do naszego hotelu. Pokręciłam głową i zatrzymałam ją. 
       - Więc wykorzystamy oszczędności jutrzejsze. - powiedziałam z uśmiechem i nakierowałam ją z powrotem na centrum. - Jutro możemy pogłodować - dodałam, a ona zaśmiała się cicho. Wreszcie! Właśnie na to czekałam. Rozchmurzyła się nieco, więc zaczęłyśmy szukać jakiegoś klubu. Po krótkim czasie trafiłyśmy na przytulny bar karaoke. Uwielbiałyśmy tego typu imprezy, więc nawet się nie zawahałyśmy, by wejść do środka. W przeciwieństwie do nieszczęsnego ekskluzywnego pubu, wejściówka nic nie kosztowała. 
       Wystrój baru był bardzo ciemny. Na brązowych ścianach wisiały cztery ekrany z wyświetlanymi tekstami piosenek karaoke, a w najdalszym od wejścia lewym rogu znajdowała się malutka scena, na której ochotnicy mogli dać swój wokalny występ. Po prawej stronie od wejścia stał prostokątny bar, za którym krzątał się rozweselony barman, ubrany w białą koszulę i czarne spodnie na szelkach. Serio, co jest z tymi londyńczykami i szelkami? Zaśmiałam się sama do siebie i podeszłam do stolika, stojącego w prawym rogu naprzeciwko wejścia. Powiesiłyśmy płaszczyki na krzesłach i, nic nie mówiąc, podeszłam do baru. Wiedziałam co Milena chciałaby zamówić i domyślałam się, że w tym miejscu będzie nas stać na piwo, jeśli wykorzystamy nieco jutrzejszych oszczędności. Wątpiłam jednak, że dostanę tutaj jakieś drinki. Oparłam się łokciami o drewniany, wypolerowany blat i czekałam aż barman obsłuży dwie wysokie i chichoczące dziewczyny. Widziałam jak do nich mruga i z nimi flirtuje. Uśmiechnęłam się do siebie. Barman już na odległość zarażał wesołym entuzjazmem. Gdy postawił na barze dwa drinki przybiłam sobie mentalną piątkę, widząc, że mi się poszczęściło i może nawet będę w stanie wypić dzisiaj moje ulubione Sex On The Beach. Chłopak podszedł do mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. 
       - Co dla ciebie, moja droga? - zapytał 
       - Trzy piwa, w tym jedno z sokiem. A do tego jedno Sex On The Beach - usłyszałam za sobą znajomy głos i zesztywniałam - Resztę zatrzymaj dla siebie - dodał, a ja dostrzegłam nad sobą rękę, która podawała właśnie barmanowi dwieście funtów. Chłopak otworzył szeroko oczy i oddał pospiesznie pieniądze mojemu niechcianemu towarzyszowi. 
       - Przyjacielu, za ten zestaw zapłacisz około piętnastu funtów, to zdecydowanie zbyt duży napiwek - powiedział, bez cienia kpiny. Był uroczy. Po prostu martwił się o wydatki swojego klienta. 
       - Jeżeli drink zadowoli moją towarzyszkę, dodam jeszcze sto - usłyszałam w zachrypniętym głosie, że usta, z których się wydobywał były rozszerzone w uśmiechu. Barman wyszczerzył zęby i szybko zabrał się za przygotowywanie drinka. Zacisnęłam pięści na blacie baru i przygryzłam dolną wargę. Czy to naprawdę się działo? Wreszcie odważyłam się odwrócić, a moje oczy spotkały się z głębokim błękitem oczu Louis’ego. 
       - Chyba sobie jaja robisz - warknęłam i popchnęłam bezceremonialnie jego ramię, torując sobie drogę do stolika, przy którym zostawiłam Milenę. Zdałam sobie sprawę, że już zauważyła niewygodne towarzystwo, które pojawiło się w barze, bo w rękach trzymała płaszcz, szykując się do wyjścia. Wstała z krzesła, gdy do niej podeszłam. Pokręciłam głową, patrząc na nią wymownie, a ona zaklęła pod nosem. Wyraz jej twarzy wyrażał obrzydzenie i wściekłość w jednym. Widocznie Louis i Harry bardzo chcieli popsuć nam dzisiejszy wieczór. 
       - Zaraz coś kurwa rozpieprzę - warknęła moja przyjaciółka intensywnie przyglądając się osobie stojącej kilka metrów za mną. Nie wiedziałam czy był to Louis czy Harry, ale prawda była taka, że nie miało to znaczenia. Chciałyśmy miło spędzić ten wieczór, zapomnieć o incydencie w drogim pubie, a tymczasem oni skutecznie nam to uniemożliwiali. Westchnęłam ciężko i zaczęłam nakładać na ramiona płaszczyk, lecz poczułam jak coś ciągnie go za moimi plecami. Warknęłam głośno i odwróciłam się gwałtownie, wyszarpując materiał z dłoni Louis’ego. 
       - Serio?! SERIO?! - syknęłam i odepchnęłam go od siebie. Był ode mnie o wiele wyższy, więc nie zrobiło to na nim specjalnie wrażenia, ale przynajmniej przekazałam mu, co myślę o ich aktualnym zachowaniu. O dziwo, nie mogłam nigdzie znaleźć wzrokiem Harry’ego. Dobrze, może wstydził się pokazać po swoim okropnym zachowaniu. Zapięłam ostatni guzik płaszcza i wbiłam wzrok w Louis’ego, dając mu do zrozumienia, że chcę, by się odsunął. Nie zrobił tego. Patrzył na mnie tymi swoimi wesołymi oczkami, nie ruszając się z miejsca. Rzucał mi wyzwanie, ale ja nie miałam ochoty bawić się w jego gierki. Stawka była za duża, a ja naprawdę chciałam, by moja przyjaciółka dobrze spędziła swoje urodziny. Wiedziałam, że nie miałam powodu, by gniewać się na Louis’ego. Większość czasu, spędzonego z nim, w pubie był dla mnie w porządku. Czułam jednak zobowiązującą solidarność z Mileną i postanowiłam stanąć za nią murem. 
       - Daj spokój - wyrzucił z siebie błagalnie, gdy straciłam cierpliwość i próbowałam bezskutecznie odsunąć go na bok. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na niego z wyrzutem. 
       - Nie, to wy dajcie spokój. Chcemy po prostu przyjemnie spędzić wieczór. Skąd w ogóle wiedzieliście, że tutaj jesteśmy? - zapytałam, choć domyślałam się odpowiedzi. 
       - Śledziliśmy was - odpowiedział niski głos, dochodzący zza pleców Louis’ego. Po chwili Harry pojawił się po jego prawej stronie i wbił swój wzrok w Milenę, która dosłownie kipiała złością. Przewróciłam oczami. 
       - Świetny sposób na podryw dwóch samotnych kobiet w obcym mieście. Troszkę przerażające, nie uważacie? - odezwała się za mną Milena, a ja uśmiechnęłam się z wredną satysfakcją. Louis zrobił minę, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę jak ta cała sytuacja wyglądała, ale zaraz potem otrząsnął się i zaśmiał. Pokręcił gwałtownie głową, a potem wskazał na Harry’ego. 
       - Chcemy wam wynagrodzić to nieszczęsne spotkanie w Bobbles. - powiedział i uśmiechnął się słodko. Harry spojrzał na niego z poirytowaniem i pokręcił głową. Błękitnooki westchnął i dodał - no dobra, ja chcę wam to wynagrodzić. Proszę, nie idźcie sobie. Chyba, że do Bobbles. Ta dziura przyprawia mnie o ciarki. - rozejrzał się z obrzydzeniem po barze i zadrżał, by bardziej zobrazować swoje słowa. Spojrzałam na Milenę z uśmiechem, a ona, rozumiejąc o co mi chodzi, również się uśmiechnęła. 
       - Ok. Spędzimy z wami czas, ale tutaj - powiedziała i zaczęła ściągać z siebie płaszcz. Ja również się za to zabrałam i obie usiadłyśmy przy naszym dwuosobowym stoliczku. Harry przewrócił oczami i rozpiął guzik marynarki. Louis w tym czasie porwał dwa krzesła z sąsiedniego stołu i przystawił je do naszego. Usiadł po mojej prawej stronie, Harry po lewej i nastała krępująca cisza. Świetnie. Szykuje się nieziemska noc.Prychnęłam sama do siebie, wywołując zdziwione spojrzenia moich towarzyszy. Wzruszyłam tylko ramionami i, nic nie mówiąc, wstałam, co wywołało kolejną falę zdezorientowania. Podjęłam decyzję. Podeszłam do dj’a karaoke by zamówić sobie piosenkę. Milena nigdy nie chciała ze mną śpiewać, w takich sytuacjach, ale zawsze stawała się moją najgłośniejszą fanką, gdy brałam do ręki mikrofon. Uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo i rozluźniła troszkę. Podczas karaoke rozmowa jest nieco utrudniona ze względu na często niedotknięte talentem, krzyczące do mikrofonu osoby. To ułatwi nam ignorowanie naszych intruzów i cieszenie się wieczorem chociaż w połowie. Gdy wróciłam do stolika, na blacie stały już trunki, które zamówił Louis. Rzuciłam się do mojego drinka i w trzech łykach wypiłam połowę. Mmmm... Idealny Sex On The Beach. 
       - Smakuje? - usłyszałam identyczne pytanie jak w Bobbles. Zaśmiałam się na to deja vu i pokiwałam głową, ponieważ alkohol w ustach uniemożliwił mi mówienie. Louis chyba zrozumiał skąd ta wesołość i również zachichotał. Spojrzał na bar, a potem przeprosił nas i wstał. Obserwowałam jak podchodzi do chłopaka za blatem i podaje mu sto funtów. Zrobiłam wielkie oczy i zakrztusiłam się drinkiem. Jak bogaci byli ci dwaj mężczyźni? Sto funtów... Sto funtów to jedna piąta kwoty, którą wzięłam ze sobą na tę wycieczkę, a tym czasem on tak po prostu oddaje te pieniądze obcemu facetowi za nic. 
       - Można powiedzieć, że nie głodujemy - podskoczyłam na dźwięk niskiego głosu, który rozległ się po mojej lewej stronie. Harry musiał zauważyć moje zdziwione spojrzenie. Nie uśmiechał się, patrzył na mnie obojętnie jakby takie wyrzucanie pieniędzy było dla niego codziennością. Cóż, sądząc po tym wieczorze, chyba tak właśnie było. Już chciałam zapytać czym on i jego przyjaciel się zajmują, lecz dj zapowiedział piosenkę, którą sobie zamówiłam, więc musiałam wejść na scenę. Oczywiście Milena zaczęła kwiczeć i klaskać, a ja poczułam jak się rumienię. Z głośnika rozbrzmiał wstęp do piosenki „If I ain’t got you” Alicii Keys i już po chwili z mojego gardła wydobywał się zachrypnięty sopran.
      Zauważyłam, że Louis stanął w połowie powrotnej drogi do stolika i przyglądał mi się z nutą zdziwienia i podziwu. Dopiero, gdy jakaś dziewczyna zwróciła mu uwagę, by się odsunął, potrząsnął głową i ruszył ponownie, wciąż się we mnie wpatrując. Poczułam przyjemne łaskotanie w żołądku. Louis nic nie powiedział, ale jego wzrok mówił sam za siebie. Podobał mu się mój śpiew i, choć próbowałam być solidarna z Mileną i wymusić w sobie niechęć do przyjaciela Harry’ego, musiałam przyznać, że sprawiło mi to satysfakcję. Gdy w ostatnim refrenie przeciągnęłam mocny wysoki ton, bar rozbrzmiał oklaskami, a ja zdążyłam zauważyć, że to właśnie Louis rozpoczął owacje. Milena kwiczała swoim przeraźliwie głośnym głosem i klaskała entuzjastycznie. Zaśmiałam się cicho do mikrofonu, podziękowałam za oklaski i zeszłam ze sceny. Aplauz trwał jeszcze przez chwilę, aż na scenę nie wszedł kolejny ochotnik - niski, łysy chłopak w okularach. 
       W podskokach dotarłam do naszego stolika i uśmiechnięta od ucha do ucha pociągnęłam duży łyk, opróżniając kieliszek. Louis wciąż klaskał, patrząc na mnie z otwartymi szeroko ustami i pełnymi podziwu oczami. Przestał dopiero gdy zachichotałam i przytrzymałam mu ręce. Wyraz jego twarzy wciąż jednak pozostawał taki sam. Patrzył na mnie jakby zobaczył niezwykle zabawnego ducha. 
       - Wow! - wykrzyknął w końcu - WOW! - zalałam się rumieńcem i spojrzałam w dół na swoje ręce, schowane między udami. Dostałam kilka komplementów w życiu, ale wciąż nie byłam pewna co do swojego wokalu. Wiedziałam, że technicznie nie należę do najlepszych, ale śpiewanie sprawiało mi przyjemność, więc postanawiałam z tego nie rezygnować. Każdy komplement jaki dostawałam traktowałam raczej jako konieczną uprzejmość niż wyraz podziwu. Dopiero teraz w pełni uwierzyłam, że ten błękitnooki mężczyzna mógł być naprawdę zachwycony. Wyraz jego twarzy był niezwykle szczery. Nie znałam go jednak, więc możliwe, że jest po prostu świetnym kłamcą. Ach, Kornelia. Musisz podnieść swoją samoocenę - zanotowałam sobie w myślach i podziękowałam cicho mężczyźnie za tak żywą reakcję. 
       - Żartujesz? To było świetne! - wykrzyknął aż osoby przy sąsiednim stoliku spojrzały na niego z wyrzutem. Przeprosiłam ich spojrzeniem i powiedziałam Louis’emu, żeby się zamknął. Zaśmiał się, chyba po raz tysięczny dzisiejszego dnia i spojrzał w moje oczy z wesołą iskierką. Postanowiłam wytrzymać tym razem i nie spuszczać wzroku. Jego uśmiech powoli zmieniał swój charakter aż z tryskającego wesołością przeszedł w ciepły i czuły. Zwilżył wargi i spojrzał na moje usta, a ja przełknęłam ślinę i szybko sięgnęłam po słomkę. Przyjemny dreszcz, jaki przeszedł przez mój kręgosłup, otępił mnie tak, że dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że zasysam powietrze. Co to było? Jedno spojrzenie błękitnych oczu na usta, a moją duszę ogarnęła ciepła iskra. 
       - To było naprawdę dobre - z rozmyśleń wyrwał mnie niski głos Harry’ego. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na niego niewidzącym wzrokiem. 
       - Co? - zapytałam, nie do końca wiedząc o czym mówi. Uśmiechnął się porozumiewawczo do Louis’ego. 
       - Twój śpiew. Masz bardzo dobry głos - wyjaśnił i wskazał głową na scenę. Och, śpiew, tak. Śpiewałam. 
       - Och... Dziękuję - powiedziałam cicho i, chwiejąc się, wstałam, by pójść po kolejnego drinka. Nie byłam pijana, nie czułam alkoholu w głowie. Szum, który w niej się pojawił był zupełnie innej natury. Natury, której nigdy nie znałam. Potknęłam się o swoje krzesło, ale zdążyłam uratować sytuację. Zaśmiałam się nerwowo, poprawiłam koronkową bluzeczkę i ruszyłam w stronę baru. Barman uśmiechnął się do mnie szeroko.
       - Rozumiem, że drink smakował? - zapytał, wycierając szmatką wielki kufel. 
       - Och, bardzo! Właśnie przyszłam po następny - powiedziałam i mrugnęłam do niego przyjaźnie. 
       - Ja płacę - Louis stanął obok mnie i od razu spojrzał mi w oczy. Przestań, człowieku... 
       - Nie, proszę. Nie lubię mieć długów - powiedziałam i sięgnęłam do torebki po portfel. Mężczyzna położył swoją dłoń na mojej. Poczułam na skórze tysiące gorących iskierek, które powędrowały szybko aż do kręgosłupa. Gęsia skórka na moich ramionach była za bardzo widoczna. Zarumieniłam się, lecz miałam nadzieję, że Louis w bladym świetle tego nie dostrzeże. 
       - Nie pożyczam ci tych pieniędzy - powiedział cicho i ujął w dwa palce niesforny kosmyk moich włosów. - Chcę tylko żebyś się dobrze bawiła - założył go za ucho, a jego palce musnęły mój policzek, gdy sięgnął do swojego portfela. Skóra, w miejscu jego dotyku, paliła mnie przyjemnie. Usiadłam na stołku barowym i skrzyżowałam nogi, by powstrzymać nieco uczucie podniecenia gromadzące się pod brzuchem. Kornelia, co się z tobą dzieje! 
       - Sześć funtów - byłam wdzięczna, że barman zdążył w idealnym momencie skończyć przygotowywanie drinka. Moje napięcie sięgało zenitu, wiec rozproszenie było mile widziane. Louis podał chłopakowi siedemdziesiąt funtów.
       - Zatrzymaj resztę - powiedział
       - Jej, dzięki stary - oczy barmana zaświeciły się ze szczęścia. Prawdopodobnie dostał dzisiaj więcej pieniędzy w napiwkach niż przez cały tydzień pracy. 
       - Nie wydaj na pierdoły - zażartował Błękitnooki i położył dłoń na moich plecach, by poprowadzić mnie do stolika. 

5 komentarzy:

  1. Jaaaaaaaaaa chcę więcej BARMANA! Proszęęęęęęęę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) cieszymy się, że się podoba :))

      A. <3

      Usuń
  3. nie mogę nadal się ogarnąć... śmieję się jak idiotka do ekranu laptopa. OMFG!!!! To jest IRRESISTABLE!!!!!!!
    @Klaaudyna328

    OdpowiedzUsuń
  4. naprawde świetne!!! to zdecydowanie powinno mieć więcej komentarzy ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ tak bardzo to kocham ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń