środa, 11 czerwca 2014

4. Maybe I'll get drunk again

                                                 Maybe I'll get drunk again 

Milena


        Przeszkadzało mi towarzystwo tych dwóch typków. Pomyślałam, że może, jeśli nie będziemy protestować i wchodzić z nimi w konfrontacje, szybko znudzą się naszym towarzystwem i sobie pójdą. Starałam się rozmawiać tylko z Kornelią, lecz jej częste śpiewanie i zamawianie drinków nieznośnie mi to utrudniało. Podczas pierwszej wykonanej przez nią piosenki, przy stoliku panowała kompletna cisza. Pomogło mi to znieść długie momenty sam na sam z Harrym, gdy Louis poszedł zamówić whisky. Rozproszenie, w postaci głosu Kornelii, było mi więc bardzo na rękę. Niestety, sytuacja pogorszyła się dla mnie po powrocie mojej przyjaciółki do stolika. Zauważyłam, że między nią a Louis’m trzaskały iskry, więc, gdy wreszcie przestał ją komplementować, zajęli się rozmową, ignorując wszystko, co działo się wokół nich. Gdy Kornelia skończyła drinka i wstała od stolika, by zamówić sobie następnego, mężczyzna pobiegł od razu za nią. Świetnie. Znów sam na sam z Harrym. Bez jakiegokolwiek czynnika rozpraszającego.
       Nie wiedziałam na czym zawiesić wzrok ani gdzie podziać ręce. Czułam się okropnie niekomfortowo w tym towarzystwie. Wreszcie postanowiłam udać, że jestem niezwykle zainteresowana listą kontaktów w moim telefonie. Przejeżdżałam palcem po ekranie, udając, że przyglądam się czemuś ważnemu. Niedługo jednak cieszyłam się słodką ciszą. 
       - Chodź ze mną na spacer - usłyszałam niski głos. Parsknęłam głośno i, z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, spojrzałam na mężczyznę.
       - Śnisz - warknęłam i wróciłam do przeglądania listy. Westchnęłam ciężko, bo zajęcie to nie było tak zajmujące, jakbym chciała. Położyłam więc telefon na stole i postanowiłam wsłuchać się w fałszywe dźwięki wychodzące z gardła zabawnego łysolka, stojącego teraz na scenie. Wiedziałam, że Harry wbija we mnie wzrok, który przyprawiał mnie o dreszcz irytacji. Potarłam ręką szyję i utkwiłam wzrok w blacie stołu. 
       - Gdzie się zatrzymałyście? - głos miał neutralny, jakby pytał o pogodę.
       - Gdzieś, gdzie na pewno nie chciałybyśmy cię widzieć - syknęłam bez patrzenia w jego stronę
       - Na jak długo zostajecie w Londynie? - kolejne pytanie. Westchnęłam ciężko i zacisnęłam pięść. 
       - Nie twoja sprawa
       - Chodź ze mną na kolację - zaśmiałam się cicho, bez wesołości i pokręciłam w niedowierzaniu głową.
       - Nie - powiedziałam krótko.
       - Jutro?
       - Nie.
       - Wpadnę po ciebie o szóstej. 
       - Co?! - dopiero teraz spojrzałam na niego i zauważyłam, że trzyma mój telefon. Ja chyba śnię. Wyrwałam czym prędzej urządzenie z jego ręki i spojrzałam w ekran. Przeglądał folder „notatki”, w którym, oczywiście, miałam zapisany adres naszego hotelu. Przeklęłam się w duchu, że umieściłam go właśnie tam i zanotowałam w myślach, by od teraz używać mniej oczywistych miejsc do zapisywania ważnych informacji. 
       - Czy ty masz coś z głową? - warknęłam cicho, nie chcąc robić kolejnej sceny. Zaśmiał się cicho i przytaknął. 
       - Ty mi w niej zawróciłaś - mruknął zmysłowo. Głos utknął mi w gardle, gdy jego oczy zwróciły się ku moim. Ledwie wytrzymałam to głębokie spojrzenie. Zadrżałam. 
       - To co? Kolejna piosenka? - Louis odsunął krzesło dla Kornelii, a ona przytaknęła ochoczo. Chłopak klasnął w dłonie i podbiegł do dj-a, by zamówić nowy utwór dla mojej przyjaciółki. Ja jednak ciągle wpatrywałam się w ogarniający mnie szmaragd, który na chwilę przyćmił wszystko dookoła. 
       - Jutro - szept wydobył się z pełnych różowych ust, lecz nie byłam w stanie odpowiedzieć. W głowie, jak szelest chmary motyli, pobrzmiewało to słowo. Jutro....

***

       Wieczór powoli dobiegał końca. Widziałam, że po kilku, postawionych przez Louis’ego, drinkach wzrok Kornelii stał się nieco mniej obecny. Mimo to, wciąż sprawiała wrażenie trzeźwej. Znałam ją na tyle, by wiedzieć, że to tylko pozory. Mnie również kręciło się w głowie, chociaż wypiłam mniej od przyjaciółki. Harry nie próbował nawiązać ze mną już więcej konwersacji. Klaskał tylko entuzjastycznie za każdym razem, gdy Kornelia wychodziła śpiewać i śmiał się głośno z żartów Louis’ego. Czasami jednak jego oczy zasłaniała ciemna mgła i w tych momentach siedział cicho, wpatrując się w przestrzeń gdzieś nad nami. Intrygowało mnie o czym wtedy myślał, ale nie chciałam pytać, by nie rozpocząć niepotrzebnej konfrontacji. 
       - Chyba już czas na nas - powiedziała Kornelia i wstała z krzesła potykając się niezdarnie o nogę stolika. Louis pospiesznie ruszył na ratunek, lecz moja przyjaciółka w porę złapała równowagę i zaśmiała się głośno. Podniosłam się z miejsca i nałożyłam szybko płaszczyk. 
       - No to idziemy - oznajmiłam i ruszyłam prędko w stronę wyjścia. Zauważyłam, że nikt nie szedł za mną, więc odwróciłam się, by popędzić przyjaciółkę. Ta rozglądała się wokół siebie jakby czegoś szukała. 
       - Ej Milena! Ej. Ej telefon zgubiłam - powiedziała głośno. Nieco za głośno. Zaśmiałam się, bo wiedziałam, że, choć wciąż próbowała to ukryć, była okropnie pijana. Westchnęłam głośno, pokręciłam głową i wróciłam do stolika, by dołączyć do jednostki poszukiwawczej. Patrzyliśmy pod stołem, w torebkach, Kornelia nawet poszła sprawdzić toaletę, lecz po telefonie nie było śladu. Widziałam, że gniew i strach nieco otrzeźwiły moją przyjaciółkę. 
       - Mam! - krzyknął Louis i uniósł w górę rękę z białym iPhonem 5s w dłoni. Odetchnęłam z ulgą. Kornelia posiadała wiele ważnych informacji na swoim telefonie i nie chciałabym, żeby go zgubiła. To mogłoby zepsuć nasze humory aż do końca wycieczki. Kornelia zaklęła głośno i wypuściła ciężko powietrze z płuc. Podziękowała mężczyźnie i wzięła od niego aparat. Wreszcie narzuciła niedbale płaszcz na ramiona i wyszliśmy z pubu. 
       Skręciłyśmy w alejkę prowadzącą do naszego hotelu, a Harry i Louis, bez wahania, podążyli za nami. Nie było sensu powstrzymywania ich od odprowadzenia nas, ponieważ Harry doskonale znał położenie naszego noclegu. Byłam pewna, że już dawno podzielił się tą informacją z przyjacielem. Opatuliłam się więc płaszczykiem, chroniąc skórę przed chłodnym wiatrem wieczoru i przyspieszyłam, prując przed siebie, i nie zwracając uwagi na to czy natręty idą za nami, czy nie. Kornelia szła krok za mną w ciszy, szybko przebierając swoimi krótkimi nogami. Dziwiłam się, że nie rozmawia z Louis’m. Przecież przegadali praktycznie cały czas pobytu w pubie karaoke. Widziałam, że kilka razy mężczyzna przekraczał granicę, co spotykało się z dezaprobatą mojej przyjaciółki, ale jednak myślałam, że para dogadywała się bardzo dobrze. Może stało się coś, czego nie byłam w stanie zarejestrować? Cóż... Pewnie dowiem się w hotelu
      Droga upłynęła nam w ciszy, przerywanej co jakiś czas krótkimi dialogami mężczyzn. Wreszcie dotarliśmy do drzwi wejściowych małego hoteliku, w którym zatrzymałyśmy się z przyjaciółką. Wiktoriański budynek, wznoszący się na 7 pięter, pomalowany był białą farbą, która odpadała w kilku miejscach. Okolica była dosyć spokojna, choć nie dało się ukryć, że znajdowaliśmy się w biedniejszej części Londynu. 
       Spojrzałam na Kornelię, a potem na mężczyzn i kiwnęłam głową w ich stronę, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Harry wbił we mnie szmaragdowe spojrzenie, a jego usta ułożyły się w słowo „jutro”, po czym rozszerzyły w tajemniczym uśmieszku. Przełknęłam ciężko ślinę i uciekłam wzrokiem, szukając wsparcia u przyjaciółki. Ta spojrzała na mnie niewyraźnie i zaczęła szukać w torebce kluczy. Gdy metal zabrzęczał w jej palcach podniosła głowę i uśmiechnęła się nieszczerze do natrętów. 
       - No. To... Dzięki za ten.. Ehm.. MIŁY wieczór. Żegnam - powiedziała. Wiedziałam, że jej nieuprzejmość była w połowie spowodowana upojeniem alkoholowym. Wciąż jednak zastanawiałam się co wywołało przejmujący chłód, ziejący od niej w kierunku Louis’ego. Ciekawość zżerała mnie do tego stopnia, że zaczęłam stąpać z nogi na nogę w zniecierpliwieniu. Bezceremonialnie odwróciłyśmy się do mężczyzn plecami i niemal wbiegłyśmy do hotelowego holu. Kornelia zatrzasnęła za nami drzwi i przekręciła oczami, a potem ruszyła do przodu, w kierunku schodów. Nasz pokój znajdował się na trzecim piętrze, lecz po całym dniu chodzenia po Londynie nawet taki dystans okazał się niemałym wyzwaniem. Gdy niezdarnie wspinałam się po stopniach, moje nogi wydawały się ciężkie jakby zrobione z ołowiu. 
       Kornelia niemal wbiegła na trzecie piętro i otworzyła z impetem drzwi, prowadzące do naszego pokoju. Zaśmiałam się cicho i weszłam za nią do środka. Pomieszczenie nie było duże. Przy ścianach, po obu stronach drzwi, znajdowały się dwa małe łóżka nakryte białymi pościelami. Po lewej stronie wejścia znajdował się mały kineskopowy telewizor, a obok niego, drzwi prowadzące do skromnej łazienki, w której znajdowała się toaleta, prysznic i miniaturowa umywalka. Nie było to pięć gwiazdek, lecz, na dwa tygodnie, w zupełności nam wystarczało. 
       Rzuciłam się na łóżko po prawej stronie i z przeciągłym jękiem zsunęłam ze stóp obcasy. Przed wieczornym wyjściem do klubu zwiedzałyśmy miasto, więc, gdy tylko wróciłyśmy z wycieczki, wbiegłyśmy do hotelu by się przebrać. Wzięłyśmy szybki prysznic, zmieniłyśmy trampki na szpilki i sportowe wygodne ciuchy na coś bardziej eleganckiego. Następnie ja zajęłam się poprawianiem naszych makijaży, Kornelia wyszukiwaniem najodpowiedniejszych miejscówek, a potem ruszyłyśmy na spotkanie temu okropnemu wieczorowi. 
       Potarłam z cichym sykiem palce u stóp. Teraz wiedziałam, że zakładanie szpilek po tak męczącym dniu było wielkim błędem. Czego się nie robi dla pięknego wyglądu. Spojrzałam na Kornelię, która także opadła na swoje łóżko. Jej włosy tworzyły różową aureolę wokół głowy, a ręce rozłożyła na boki. Zachichotałam, rozbawiona jej bezbronną pozą. Warknęła głośno, a jej dłonie powędrowały do twarzy. 
       - No dobra! Gadaj - powiedziałam, wyginając się w łuk i rozciągając mięśnie pleców.  Kornelia potarła oczy, rozmazując moje piękne dzieło, a z jej ust wydobyło się kolejne warknięcie. 
       - Ogólnie to było spoko, nie? - powiedziała gestykulując żywiołowo. Kiwnęłam głową w całkowitym zrozumieniu, lecz nie odezwałam się, dając jej znak, by kontynuowała.  - Ale, do cholery, musiał spieprzyć. Siedzimy sobie gadamy i nagle on mówi jakby to chciał się jutro ze mną zobaczyć. No to ja na to, że nie. Że się nie znamy, że nie mam na to ochoty. No to on, że się poznamy i ogólnie, kiedy poszłam do kibla, nie? Normalnie wziął sobie mój telefon i ukradł mój numer! Mój numer, kurwa, rozumiesz? Powiedział, że jeśli się nie zgodzę na spotkanie to będzie do mnie dzwonił co pięć minut i że nie mam myśleć, że kłamie, bo on jest śmiertelnie poważny! I wiesz, że zgubiłam telefon, nie? NIE ZGUBIŁAM! Dopiero kiedy on mi go dał ogarnęłam, że on cały czas miał go przy sobie. Po prostu byłam zbyt pijana, żeby to wiedzieć w tamtym momencie. Ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero kiedy wracaliśmy do hotelu i musiałam się walnąć w ten mój głupi łeb. Na bank miał ze mnie ubaw. NOSZ KURWA - wyrzuciła to wszystko z siebie jednym tchem, a ja wybuchnęłam śmiechem na jej nieskładną wypowiedź, która nijak się miała do poprawnej polszczyzny. Wiedziałam, że wciąż przez nią przemawiał alkohol, ale rozumiałam wściekłość, która nią targała. Louis zachował się jak ostatni kretyn i sama miałam teraz ochotę pacnąć go w ten zbyt pewny siebie łeb. Nie uszło jednak mojej uwadze podobieństwo jej przygody do tego, co wydarzyło się między mną i Harrym. On też „wykradł” informacje z mojego telefonu, gdy nie patrzyłam. 
       Opowiedziałam Kornelii o mojej sytuacji. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam jej jeszcze o moim pierwszym konflikcie z mężczyzną. Przedstawiłam jej więc relację z tego, co powiedział mi w Bobbles. Jeszcze zanim skończyłam jej błękitne oczy pociemniały z wściekłości. Wstała gwałtownie z łóżka i cisnęła pięściami w powietrzu. 
       - CO?! - ryknęła, a ja podniosłam ręce, by ją uciszyć. Jeszcze tego brakowało, żeby sąsiedzi złożyli na nas skargę. 
       - Zamknij się, kretynko - powiedziałam ze śmiechem, a ona pokręciła energicznie głową, lecz ściszyła głos o kilka tonów. 
       - Co za gnojek! Nie wychodź z nim jutro! - warknęła, podchodząc do leżącej w nogach jej łóżka walizki. Wyciągnęła z niej zwiniętą w kulkę szaro-różową piżamkę i zanurkowała wśród ciuchów w poszukiwaniu ręcznika. Obserwując ją, sięgnęłam do swojej torby podróżnej w poszukiwaniu kosmetyków do zmywania makijażu. 
       - Nie zrobię tego. Gość przekroczył wszelkie granice, nie mam zamiaru za to z nim wychodzić. - powiedziałam.
       - I dobrze - Kornelia zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki i usłyszałam plusk wody dochodzący spod prysznica. Starłam makijaż wilgotnymi chusteczkami i posmarowałam twarz kremem nawilżającym. Podeszłam do łóżka Kornelii i wyciągnęłam z jej walizki szczotkę do włosów. Przeczesałam moje długie miodowe kosmyki i związałam je w luźny kok. Gdy moja twarz była już gotowa, usiadłam na łóżku w oczekiwaniu na zwolnienie się łazienki. Kornelia weszła do sypialni po pięciu minutach, ubrana w piżamkę, składającą się z krótkich szortów i luźnej koszulki. Większość jej garderoby była w, jej ulubionym, różowym kolorze, zupełnie niepasującym do jej charakteru. 
       Kornelia była zabawna, a jej zainteresowania należały raczej do męskich. Lubiła szybkie samochody, gry wideo i ostrą muzykę. Jej wygląd był więc pełen sprzeczności. Słodki róż kontrastował z odważnymi tatuażami, a niski wzrost mógłby sugerować, że jest niewinną dziewczynką. Nic bardziej mylnego. To szalona i odważna kobieta. Jej niska samoocena to kolejna sprzeczność, której w niej nie rozumiałam. Kornelia była jedną z piękniejszych dziewczyn jakie widziałam i wiele razy zauważyłam jak mężczyźni się za nią oglądali. A jednak, moja przyjaciółka ciągle wmawiała mi, że powtarzam jej to tylko dlatego, że się przyjaźnimy. Może kiedyś będę w stanie wybić jej z głowy te okropne myśli.
       Spojrzała na mnie zagadkowo, przechylając głowę w bok. Otrząsnęłam się ze swoich rozważań i machnęłam ręką, dając jej znać, że nie myślałam o niczym szczególnym. Podeszła do łóżka i włożyła ubranie, które miała dzisiaj na sobie do luźno leżącej reklamówki. Ściągnęła z włosów ręcznikowy turban, a wilgotny róż opadł na jej plecy. Ziewnęłam głośno, chwyciłam w dłonie swoją piżamę i ręcznik, i wstałam z łóżka. 

4 komentarze:

  1. Targają mną sprzeczne emocje..... tak mnie to wciągnęło, że czytam i czytam i nie mogę przestać!!! Niesamowite!!!!
    @Klaaudyna328

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne!!! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ kocham to....kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. tylko dwa komentarze? widziałam jak dajesz do tego link gdzieś na tt komuś a ja akurat szukałam ff z lou więc ����
    świetne, idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, cieszymy się, że się spodobało! :)
      M.xx

      Usuń