Milena
Galvin At Windows - głosił złoty napis na drewnianej ścianie przed wejściem do pięknej restauracji. Całe pomieszczenie skąpane było w brązach i beżach. Okrągłe stoliki, nakryte białymi długimi obrusami zasłaniały drewnianą posadzkę. Królowała tutaj elegancka prostota, której byłam wielką fanką. Jednak sam wystrój pomieszczenia nie był rzeczą, która robiła największe wrażenie. Ten zaszczyt przypadł widokowi, który został zapewniony dzięki oszklonym ścianom, ukazującym Londyn w trzystu sześćdziesięciu stopniach. Gdziekolwiek się odwróciłam, widziałam to duże piękne miasto, żyjące własnym życiem dwadzieścia osiem pięter pod nami. W dali majaczyły niebieskie światła wolno obracającego się London Eye, a ja byłam pewna, że gdybym przyjrzała się nieco dokładniej, mogłabym dostrzec Big Bena.
Westchnęłam zachwycona, a moja dłoń powędrowała do serca. Zobaczyłam kątem oka, że Harry uśmiechnął się z satysfakcją.
- Mówiłem, że nie zabieram cię tu na noc - powiedział cicho, lecz nie miałam szansy odpowiedzieć, ponieważ podszedł do nas wysoki mężczyzna ubrany w czarno-biały frak.
- Witamy w Galvin At Windows, czy złożyli państwo rezerwację? - zapytał, uśmiechając się do nas uprzejmie.
- Milena i Harry Styles - odpowiedział Harry sucho. Stęknęłam cicho w dezaprobacie, lecz ten stał wciąż niewzruszony. Źrenice kelnera rozszerzyły się momentalnie, a brwi uniosły, lecz otrząsnął się ukradkiem, a profesjonalny uśmiech powrócił na jego twarz.
- Naturalnie! Stolik już na państwa czeka. Pani Styles, wygląda pani przepięknie - powiedział, po czym wskazał dłonią wnętrze pomieszczenia. Ruszył sztywnym krokiem w kierunku okien, znajdujących się naprzeciwko wejścia, a my podążyliśmy za nim. „Pani Styles”... Powinnam w tym momencie zrobić Harry’emu scenę i stąd wyjść. Zrezygnowałam jednak z tego pomysłu, bo widok na Londyn z miejsca, do którego doprowadził nas kelner był zbyt piękny. Egoistycznie więc postanowiłam wykorzystać to wyjście, nawet jeśli miało mnie to kosztować długie chwile irytacji.
Okazało się, że Harry wybrał najlepsze miejsce. Stolik stał przy oknie, z którego widać było Tamizę przedzielającą Londyn na dwoje, niczym wolno sunący gigantyczny wąż. Kelner już sięgał do krzesła po mojej stronie, lecz Harry go wyprzedził. Opanowanym, choć szybkim, ruchem chwycił za oparcie i odsunął mebel, wskazując mi siedzenie, a kelnerowi rzucając pełne wyższości spojrzenie. Przekręciłam oczami i usiadłam, uśmiechając się przepraszająco do mężczyzny.
- Czy życzą sobie państwo szampana na początek? - zapytał, kładąc przed nami menu, gdy Harry zajął już miejsce po przeciwnej stronie okrągłego stolika. Szampana, co? Hm...
- Och! Jak najbardziej! Poproszę lampkę najdroższego szampana, jakiego macie - uśmiechnęłam się niewinnie do mierzącego mnie szmaragdu. Dojrzałam w nim błysk zrozumienia i na twarz Harry’ego wpłynął delikatny psotny uśmiech.
- Dla mnie to samo - powiedział do stojącego nad nami mężczyzny, nie zaszczycając go nawet wzrokiem. Biedny... Ile bogatych bufonów musi znosić każdego dnia? Kelner kiwnął ze zrozumieniem głową i oddalił się bez słowa. O nie... Nie wiedząc, co zrobić ze swoimi rękami, schowałam je pod stół i zaczęłam przyglądać się światłom Londynu za oknem.
- Najdroższego, huh? - usłyszałam niski groźny głos. Uśmiechnęłam się z poczuciem satysfakcji, a następnie odwróciłam powoli głowę. Zmierzyłam Harry’ego wzrokiem i wzruszyłam ramionami.
- Och, chyba mi nie powiesz, że cię nie stać? - zadrwiłam, nie spuszczając wzroku z wbitych we mnie szmaragdowych oczu.
- Och, mnie stać. Nie wiem czy ciebie - odpowiedział, znudzonym tonem i zaczął przyglądać się swoim paznokciom. Poczułam gorące uczucie paniki, ogarniające całe moje ciało, które uleciało szybko, gdy szmaragd ponownie zwrócił się ku mnie, a ja dojrzałam w nim psotny błysk. Gnojek...
Po krótkiej chwili do naszego stolika wrócił kelner, niosąc butelkę szampana, z wypisaną na niej nazwą, której nigdy nie byłabym w stanie wymówić, i wlał jej zawartość do lampek stojących na białym obrusie. Następnie Harry zamówił dla nas dania o równie dziwnie brzmiących nazwach, a gdy kelner zniknął z naszych oczu, oparł się niedbale na krześle i zaczął wpatrywać we mnie ze skupieniem. Postanowiłam, że nie dam się tej jawnej prowokacji, więc bez wahania podjęłam wyzwanie i wbiłam w niego wzrok. Nie wiedziałam w co się wpakowałam...
- Skończyłeś? - zapytałam, gdy już dostaliśmy przystawki, a on wciąż się nie poddawał.
- Nigdy nie kończę pierwszy - odpowiedział, a ja o mało nie zakrztusiłam się szampanem, którego chciałam spróbować w taki sposób, by nie przegrać tej małej dziecinnej gierki. Brawo, Milena! Zakasłałam kilka razy, co zmusiło mnie do odwrócenia wzroku. Uśmiech triumfu zaznaczył dołki w policzkach.
- Widzisz? - jego brwi uniosły się w aroganckim wyrazie, a ja obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem.
- Dziwny jesteś - powiedziałam i ostrożnie uniosłam lampkę do ust.
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie - odparł, zupełnie nieświadomie wykonując ten sam gest. Szampan nie był dobry. Był okropny... Gorzki, zbyt gorzki, i bąbelków miał za mało. Skrzywiłam się, nie grzesząc przy tym subtelnością, i odstawiłam lampkę na stół obrzucając ją spojrzeniem kogoś, kto właśnie zobaczył pełzającą wielką larwę.
- Czekaj aż spróbujesz najlepszej jakości kawioru - Harry zachichotał gardłowo. Musiałam włożyć sporo siły w to, by mu nie zawtórować. Czy wszystkie luksusowe produkty były tak ohydne? To chyba dobrze, że nie mam pieniędzy. I czy ten wredny, tajemniczy facet właśnie zażartował ze świata, w którym żył? Może jednak znajdowała się w nim jakaś ludzka cząsteczka.
Harry przerzucił odruchowo wzrok na drzwi restauracji, gdy do środka weszła jakaś para. Uśmiech mojego towarzysza w jednej chwili spełzł z jego twarzy, a ciało napięło się jak struna. Zdziwiona przyjrzałam się wysokiemu blondynowi, który prowadził za rękę niską, drobną dziewczynę o bardzo długich ciemnych włosach. Niebieskie oczy skanowały pomieszczenie, aż zatrzymały się na Harrym, który wstał gwałtownie, gdy nieznajomy ruszył w naszą stronę, ciągnąc za sobą swoja towarzyszkę. Wzdrygnęłam się na tę reakcje i ogarnął mną lekki strach, czując burzę wrogiej energii, która właśnie otuliła naszą czwórkę.
- Co tutaj robisz? - warknięcie Harry’ego było niskie i kryło w sobie niewypowiedzianą groźbę. Zacisnęłam pięści na obrusie, czekając w napięciu. Blondyn podszedł bliżej, wyraźnie naruszając osobistą przestrzeń Harry’ego, a na jego twarzy zagościł niewinny uśmiech. Zauważyłam, że jego wargę zdobiło czarne kółeczko.
- Spokojnie, STYLES, też przyszedłem na randkę - wskazał głową na mnie i przyciągnął do siebie dziewczynę, która rozglądała się nerwowo na boki, zapewne czując się tak samo niezręcznie jak ja. Jeszcze przez długą chwilę, mierzyli się spojrzeniami. Szmaragd walczył z błękitem o dominację. Bitwa ta została jednak przerwana przez zjawiającego się kelnera
- Jakiś problem, panowie? - zapytał, unosząc rękę w uspokajającym geście. Nieznajomy przeniósł na niego wzrok, a jego twarz zmieniła wyraz z wrogiego na rozpromieniony.
- Och, żaden, niech nam pan wybaczy tę małą scenę. Mój kolega złości się, że nie zadzwoniłem do niego po ostatniej nocy. Ale już wszystko dobrze, prawda Hazza? - ponownie zwrócił się ku Harry’emu, którego pięści zbielały, a jego szczęka zaciskała się w szaleńczym tempie. Wciąż nie odrywał wzroku od tego zarozumiałego faceta. Po krótkiej chwili, rozluźnił jednak dłonie i spojrzał na kelnera.
- Wszystko w porządku, przepraszam za zamieszanie. Poprosimy o rachunek - powiedział drżącym jeszcze od gniewu głosem.
- Och, ale nie otrzymali jeszcze państwo głównego dania.
- Nie szkodzi, zapłacimy za całość, nic nie stracicie - w jego głosie słychać było frustrację, a ja dostrzegłam formującą się na jego szyi żyłę. Kelner kiwnął tylko głową i wrócił do kuchni.
- W innym miejscu, Hemmings... Już byś nie żył - słowa te były wypowiedziane bardzo cicho, lecz wciąż byłam w stanie je dosłyszeć Zapewne wbrew woli Harry’ego. Nie wiedziałam jak się zachować i co zrobić. Przenosiłam wzrok z jednego mężczyzny na drugiego, czekając w napięciu na wyrzucone pięści czy kopniaki, lecz nic takiego się nie stało.
- Miło było cię zobaczyć, jak zawsze - blondyn puścił oko brunetowi i podążył za, czekającym na niego i jego towarzyszkę, młodym kelnerem. Dopiero wtedy Harry usiadł na swoim krześle i westchnął ciężko, a jego długie palce zaczęły masować skronie. Spojrzałam na niego oszołomiona.
- Co to miało być? - zapytałam, wciąż będąc w szoku po tym żałosnym pokazie sposobu działania testosteronu.
- Nie lubimy się - odpowiedział cicho, pochylony nad swoim talerzem.
- No nie pierdol! A ja myślałam, że to twój BFF - prychnęłam, wyrzucając w górę oczy. Usłyszałam cichy słaby śmiech, dochodzący zza kurtyny ciemnych loczków.
- Zawsze tak przeklinasz? - zapytał, dalej nie unosząc głowy.
- Zawsze jesteś takim skończonym dupkiem? - odbiłam piłeczkę, krzyżując pod stołem nogi i obrzucając brązową czuprynę pogardliwym spojrzeniem.
- Zawsze - powiedział, a ja usłyszałam w jego głosie, że się uśmiecha.
- Zawsze - odparłam i sama zaśmiałam się cicho, bezskutecznie próbując zakryć to dłonią. Wreszcie, pełen wesołości szmaragd dosięgnął mych oczu i Harry mrugnął do mnie porozumiewawczo. Uniosłam brwi, starając się powstrzymać cisnący się na moje usta szeroki uśmiech.
- Rachunek - kelner przeszkodził naszej wymianie spojrzeń. Nie odwracając ode mnie wzroku, Harry rzucił na stół gruby plik banknotów.
- Kup sobie coś ładnego - powiedział do kelnera i klepnął go mocno w plecy. Ten nie zareagował, wpatrzony w pieniądze z rozdziawionymi ustami.
- Milena? - Harry zignorował zszokowanego mężczyznę i podał mi dłoń.
- Chyba śnisz - powiedziałam i wstałam, omijając ją szerokim łukiem. Kiwnęłam głową do kelnera i podziękowałam mu uprzejmie, choć wątpiłam, by mnie słyszał, stojąc w tym samym miejscu, z tym samym wyrazem niedowierzania na twarzy. Zachichotałam i ruszyłam w stronę złotych drzwi windy. Gdy zamknęły się za mną i Harrym, westchnęłam przeciągle i zaczęłam kołysać się nieznacznie, przenosząc ciężar ciała z pięt na palce i z powrotem.
- Coś ci randka nie wyszła - powiedziałam, przygryzając wargę i wpatrując się z wyrazem triumfu na twarzy.
- Tak sądzisz? - zapytał cicho i gardłowo, aż wibracje jego głosu dotarły pod moją skórę. W wygłuszonym pomieszczeniu windy, wydawały się być jeszcze niższe i męskie.
- A ty nie? - spojrzałam na niego zdziwiona, ignorując jego dłoń, która znalazła się właśnie na moich plecach.
- Myślę, że okazała się sukcesem - powiedział, a jego palce zacisnęły się na czarnym materiale sukienki. Moje serce postanowiło spłatać mi figla i przybrać szaleńcze tempo. Harry szarpnął nagle za pochwycony skrawek mojego ubrania i obrócił mnie ku sobie, pochylając się nade mną. Osłupiona patrzyłam w jego oczy, w których igrała teraz mroczna i tajemnicza iskra. Poczułam jak miękną mi wszystkie mięśnie, gdy jego twarz zbliżyła się niebezpiecznie do mojej.
- Dziwny jesteś - powiedziałam cicho.
- Mógłbym to samo powiedzieć o tobie - odparł szeptem, oddalony o milimetry od moich ust.
W moich uszach rozbrzmiał dzwonek windy, kobiecy głos oznajmił, że znajdujemy się na parterze, a drzwi rozsunęły się, ukazując przed nami korytarz.
asdfghjkl w takim momencie skończyć?! To nieludzkie!!! xD
OdpowiedzUsuńTo prawda, windy nie mają w sobie zbyt wiele człowieczeństwa :( :D
UsuńNoo i co to ma być? jaki to koniec? Poproszę od razu następny rozdział! I dlaczego nie lubią się z Hemmingsem? ;>
OdpowiedzUsuńPozdro!
Poczekaj, a zobaczysz :> cieszymy się, że się podoba :D <3
UsuńSzczerze?
OdpowiedzUsuńNa pewno szczerze..
ten blog jest booooski *..*
No i skończyć w takim momencie?! Ehh..
Jeżeli jest możliwość to mogę prosić o informowanie? (@swaggg_bitches) z góry dziękuję xx
pomysł świetny , a pisanie raz z perspektywy Mileny a raz Korneli.. bardzo mi się podoba xx
Wczoraj w nocy zaczęłam czytać i dzisiaj skończyłam.. i dawać następny.. <3
weny ♥♡
Awwww! Dziękujemy! Takie komentarze wiele dla nas znaczą <3 Jeśli chodzi o informowanie to myślę, że najłatwiejsza droga będzie przez oficjalne konto bloga na TT (@ttdfanfiction). Pojawiają się tam aktualne informacje dotyczące nowych notek i ewentualne ogłoszenia od autorek.
UsuńJeszcze raz dziękujemy za takie miłe słowa <3
A.
Dziękujemy!!! <3 <3 <3 Nawet nie wiesz, jak cieszymy, że Ci się podoba! :)
OdpowiedzUsuńA co do informowania, to nie ma sprawy, zapisuję Cię na listę! :D
M.
ach. No tak. Wybaczcie, to M. jest miSZCZem TT. A. nie ogarnia takich skomplikowanych procesów i nie wiedziała, że takie rzeczy można robić :( :( :(
UsuńXD
A.
WOW!!!
OdpowiedzUsuńrobi się coraz ciekawiej c;
OdpowiedzUsuń