Come inside, don't be afraid. I'll keep you safe*
Kornelia
Nie mogłam uwierzyć swojemu szczęściu. Pojawili się w chwili, gdy zaczęłam tracić ostatnią nadzieję na zmianę decyzji Mileny. Czy byłam złym człowiekiem przez to, że chciałam wrócić do Anglii, chciałam ponownie znaleźć się w objęciach Louis’ego i nie martwić się o pieniądze? Czy byłam złym człowiekiem, bo wszystkie moje marzenia łączyły się ze wsparciem zorganizowanej grupy przestępczej? Większość powiedziałaby, że tak, ale nie dbałam o to. Nie mogłam przecież zapanować nad własnymi uczuciami. Miałam dwa wybory. Z jednej strony - leczenie tęsknoty, walka o mierne miejsce pracy, które zapewni mi, co najwyżej, średnie zarobki, pozostanie w szarej nudnej Polsce. Z drugiej - powrót do faceta moich marzeń, świetnie płatna praca (piętnaście tysięcy funtów!) i boski Londyn wokół mnie. Rozumiałam oczywiście argumenty Mileny, rozumiałam dlaczego nie chciała się zgodzić na tę opcję, ale ja nie mogłam przestać o tym myśleć. O NIM.
Zakryłam usta dłonią, wpatrując się przez łzy w mężczyzn przede mną. Mój świat zawirował, gdy zobaczyłam te błękitne roześmiane oczy. Na zmiękłych nogach przywitałam objęcia Louis’ego i zarzuciłam mu ręce na szyi. Wtuliłam się w niego mocno, a łzy popłynęły po moich policzkach ciągłym strumieniem.
- Ty mała psotnico, myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz? - szepnął mi do ucha. Zaśmiałam się cicho, a owy chichot przerodził się po chwili w słaby szloch. Pokręciłam głową i odsunęłam się od Louis’ego, chwytając w dłonie jego twarz. Uśmiechał się szeroko, a ja zawtórowałam mu tym samym, po czym zbliżyłam się szybko i złożyłam tęskny pocałunek na jego ustach. Nie mogąc powstrzymać podekscytowania, z wargami wciąż przyklejonymi do jego, podskoczyłam i owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Zareagował natychmiastowo, łapiąc mnie pewnie w pasie i przytrzymując, bym się nie zsunęła.
Wreszcie oddaliłam od niego nieco twarz i spojrzałam w głębię jego błękitnych oczu. W ich kącikach pojawiły się delikatne zmarszczki, gdy oblizywał ze smakiem usta.
- Mmm... jak ja za tym tęskniłem - powiedział, przymykając z błogością powieki. Zaśmiałam się i ponownie pochyliłam, by znów go pocałować. Polizałam delikatnie jego dolną wargę, a potem zassałam ją nieco. Louis mruknął z satysfakcją i przycisnął mnie bardziej do siebie. Przerywając pocałunek, pochyliłam się do jego ucha, przygryzając delikatnie płatek.
- Nie myśl, że nie czeka nas rozmowa - szepnęłam, próbując wygenerować w swoim tonie groźbę, lecz marnie mi to wychodziło.
- Dostanę wpierdol? - zażartował, na co zaśmiałam się cicho.
- Gorzej - odparłam, a on nabrał ze świstem powietrza, imitując na swojej twarzy wyraz szoku. Zaśmialiśmy się razem, a potem zrzedły nam miny, gdy odezwała się Milena.
Poczułam się okropnie, gdy wypomniała mi rzekomą naiwność. Nie zgadzałam się z nią. Nie byłam naiwna. Poczynania Harry’ego i Lou od początku były podejrzane, a my udawałyśmy, że nic nie widziałyśmy, bo tak było wygodniej. Wiedziałam, że podświadomie nie chciałyśmy się dowiedzieć, bo życie przy ich boku było niezwykle przyjemne. Nie wspominając już o uczuciach, które do nich żywiłyśmy. Jeśli ktoś tu był naiwny to Milena, udająca przed sobą, że wcale nie chce tego, co chłopaki nam zaproponowali. Ja przynajmniej nie walczyłam z moimi pragnieniami.
Chciałam powiedzieć jej to wszystko w twarz, lecz nie zdążyłam, powstrzymana przez Louis’ego, a potem przez niespodziewaną ucieczkę przyjaciółki z kawiarni. Harry wybiegł za nią, gdy tylko zorientował się co się dzieje, a ja i Louis zostaliśmy sami, otoczeni wpatrującymi się w nas klientami. Mężczyzna machnął do nich ręką w niezręcznym geście, po czym pociągnął mnie pospiesznie za sobą do wyjścia. Zalała nas fala poznańskiego upału, na którą jęknęłam z dezaprobatą. Rozejrzałam się po ulicy w poszukiwaniu przyjaciółki i parsknęłam śmiechem na widok, który zastał mnie po mojej prawej stronie.
Harry niósł na rękach Milenę, w której oczach nie można było dostrzec nic innego poza żądzą mordu. Jej naburmuszona mina kontrastowała z posłuszną postawą, która wprawiła mnie w osłupienie. Dlaczego nie walczyła o uwolnienie się z mocnego uścisku Stylesa?
- Tommo, w tylnej kieszeni mam kluczyki, wyjmij je - odezwał się Harry do Louis’ego i odwrócił do nas plecami. Błękitnooki westchnął zniecierpliwiony i sięgnął niechętnie do wskazanego miejsca. Grzebał w kieszeni przez pewien czas, jakby nie mógł w niej nic znaleźć.
- Serio, stary, jeśli chcesz sobie pomacać, to powiedz, umówimy się na prywatne spotkanie. - zakpił Harry, a Milena podskoczyła w jego ramionach, gdy szarpnął się by poprawić uchwyt. Louis parsknął śmiechem i, wyjmując wreszcie klucze z kieszeni, klepnął Stylesa zaczepnie w pupę.
- Nie moja wina, że nosisz spodnie, które równie dobrze mogłyby robić za twoją drugą skórę. Gdzie ty mieścisz małego w tych ciasnych rureczkach? - uniósł brwi, przypatrując się wymownie kroczu przyjaciela. Harry przekręcił oczami i wskazał podbródkiem na czarne Maserati.
- Już ty się o niego nie martw, on ma tam sporo miejsca - żachnął się, obchodząc od tyłu auto. Louis spojrzał na mnie z pełnym zwątpienia wyrazem i wydął wargi
- Pewnie zbyt wiele go nie potrzebuje - mrugnął do mnie, a ja wybuchnęłam niepewnym śmiechem. Styles, otworzył jedne z tylnych drzwi i, delikatnymi ruchami, posadził Milenę na fotelu pasażera. Dziewczyna wciąż się nie odzywała. Założyła tylko ręce na piersi i wbiła wzrok w przestrzeń przed sobą
- Co tam mamroczesz? - warknął Harry, gdy jego głowa pojawiła się ponad dachem Maserati. Louis machnął na niego ręką i zaśmiał się cicho.
- Nic, skarbie, jedźmy - posłał przyjacielowi buziaka, którego ten skwitował kręceniem głowy i zajął z przodu miejsce pasażera, otwierając mi uprzednio drzwi i zapraszając do środka. Usiadłam za Louis’m, po lewej stronie Mileny i spojrzałam na nią z napięciem. Nie odwzajemniła tego, wciąż przyglądając się tępo przedniej szybie.
- Milena... - zaczęłam, co przywołało też Harry’ego, który przekręcił się nieznacznie w fotelu, by na mnie spojrzeć. Zauważyłam w jego spojrzeniu nadzieję. Prawdopodobnie wierzył, że ja będę w stanie przekonać naszą buntowniczkę do powrotu do Anglii. Wątpiłam w to. Milena wyglądała na wściekłą i, choć jeszcze chwilę temu czułam to samo, teraz chciałabym, by było jak wcześniej, by uśmiechnęła się do mnie z ufnością.
Odpowiedziała na mój głos kręceniem głowy. Spojrzała na mnie, a w jej oczach nie pojawiło się nic. Były zupełnie puste. Wytrzymałam to spojrzenie, przypatrując się dokładnie niebieskiej barwie tęczówek Mileny. Gdzieś w ich głębi czaiła się nutka zawodu. Zawiodłam ją. Serce przeszył mi sztylet, który teraz powoli okręcał się, torturując mnie bez wytchnienia. Wyciągnęłam rękę, by dotknąć dłoni Mileny, która spoczywała między nami, lecz przyjaciółka odsunęła ją pospiesznie ode mnie, kładąc sobie na kolanach. Zacisnęłam wargi, próbując powstrzymać natłok pesymistycznych myśli, które zaczęły nawiedzać moją głowę. Porozmawiamy w hotelu, przekazałam jej spojrzeniem, a potem wyjrzałam przez szybę na ulice Poznania. Harry ruszył powoli, manewrując ostrożnie po ciasnych drogach, a Louis pomagał mu w tym czasie przy wyprzedzaniu, informując o nadjeżdżających, z naprzeciwka, pojazdach. Ruch prawostronny wyraźnie nie pasował Harry’emu i, gdyby nie sytuacja w jakiej teraz się znajdowałam, zachichotałabym na jego, okropnie wolne, tempo jazdy i przesadną ostrożność. Niestety przez postawę Mileny, nie było mi do śmiechu.
Wjechaliśmy w ruchliwszą część miasta, a potem skierowaliśmy w stronę najbardziej luksusowego centrum handlowego, znajdującego się w naszym mieście. Przekręciłam oczami, domyślając się już, w jakim hotelu zatrzymali się nasi mężczyźni. Milena również musiała o tym pomyśleć, bo, mimo całej swej złości, spojrzała na mnie wymownie i uniosła jedną brew. Zarechotałam, zadowolona, że postanowiła podjąć się jakiejkolwiek próby komunikacji ze mną i spojrzałam na ogromny ceglany budynek, rosnący z każdą chwilą w naszych oczach. Harry kierował się ku podziemnemu, płatnemu parkingowi.
- Oczywiście musieliście wybrać najdroższy hotel w Poznaniu, prawda? - usłyszałam przyciszony głos przyjaciółki, ociekający teraz sarkazmem. Parsknęłam głośno, gdy samochód znalazł się pod centrum handlowym i ogarnęła nas chwilowa ciemność. Usłyszałam śmiech Louis’ego i westchnienie Harry’ego, a potem światła parkingu ukazały mi ich uśmiechnięte twarze.
- Wybacz, skarbie, ale wasz kraj nie obfituje w bogactwa. Ten hotel był jedynym miejscem, który sprostał naszym wymaganiom - Harry spojrzał na Milenę przez ramię i puścił jej zalotnie oczko. Dziewczyna uniosła pogardliwie brwi i odwróciła ostentacyjnie wzrok.
- Nie jestem twoim skarbem - warknęła, krzyżując na piersi ręce.
- Nie tobie to oceniać - odgryzł się Styles i zatrzymał auto na jakimś wolnym miejscu. Kręcąc głową, na ich dziecinną sprzeczkę, zabrałam się za odpinanie pasów. Louis zdążył już w tym czasie otworzyć mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i przyjęłam ofiarowaną mi dłoń. Milena była już na zewnątrz. Nie czekała, by Harry uraczył ją podobną dawką kultury.
- Nie widziałam nigdzie żyłek - syknęła do niego, a ja zmarszczyłam zdezorientowana brwi, nie bardzo wiedząc, o czym mówiła. Styles zaśmiał się cicho i zmysłowo, co nawet mnie przyprawiło o delikatne ciarki.
- Ej! - żachnął się Louis, który musiał to zauważyć. Uniosłam brwi, udając, że nie wiem, o co mu chodzi. Zmrużył powieki i pokręcił karcąco głową.
- Są w bagażniku. Pokazać ci? - odezwał się Harry, odpowiadając na zagadkową dla mnie, wypowiedź Mileny. Moja przyjaciółka zamrugała szybko w wyrazie zaskoczenia, a potem pokręciła energicznie głową.
- Nie dzięki. Możemy? Chcę już mieć to za sobą - rzuciła i, wymijając ostentacyjnie Harry’ego, ruszyła w stronę jednych z drzwi wyjściowych parkingu. Mężczyzna stał cały czas w tym samym miejscu, patrząc na nią z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Jasne, możemy. Ale idziesz w złym kierunku - zawołał i wskazał kciukiem na drzwi za sobą, które prowadziły prosto do hotelu Blow Up Hall 50 50… Serio, Ci faceci mają za dużo kasy…
Milena uniosła dumnie brodę i bez słowa zawróciła, ruszając we wskazanym kierunku. Harry dogonił ją, dotrzymując kroku. Spojrzałam na Louis’ego, który wciąż patrzył na mnie z przymrużonymi oczami. Westchnęłam zniecierpliwiona.
- Czego? - rzuciłam ostro. Przekrzywił nieco głowę i wycelował we mnie palec wskazujący.
- Nie myśl, że tego nie widziałem - warknął głosem niższym, niż kiedykolwiek dane było mi słyszeć. Otworzyłam szeroko oczy, zapominając zupełnie, o co mogło mu chodzić. Zamiast tego, skupiłam się na tej seksownej, nieodkrytej jeszcze dla mnie, barwie. Kornelia, to nie czas i miejsce, by myśleć o takich rzeczach, próbowałam przywrócić się do porządku.
- C.. Co? O czym ty mówisz? - zapytałam nieco zdezorientowana. Jedna z brwi Louis’ego wystrzeliła w górę.
- O tym jak ugięły ci się kolana, na tę starą, oklepaną sztuczkę Stylesa z obniżonym głosem - warknął, pochylając się teraz nade mną niebezpiecznie. Nie odsunęłam się. Zacmokałam jedynie i spojrzałam w jego błękitne oczy, oceniającym wzrokiem. Oparłam dłonie na biodrach i uśmiechnęłam się psotnie.
- Czy ty też teraz wykorzystujesz starą oklepaną sztuczkę Stylesa z obniżonym głosem? Bo muszę ci powiedzieć, że w twoim wykonaniu jest ona milion razy skuteczniejsza - oznajmiłam, zagryzając uwodzicielsko wargę. Jego napięty wyraz twarzy znikł momentalnie, ustępując miejsca zaskoczeniu. Milisekundy dzieliły go od tej zmiany do pochwycenia mnie w swoje objęcia i złożenia na moich wargach głębokiego pocałunku. Zaśmiałam się w jego usta i poddałam temu bez protestów. Powolne mocne ruchy wysyłały mnie w miejsca umysłu i doznań, które nieczęsto odwiedzałam. Pociągnęłam Louis’ego lekko za włosy, na co odpowiedział nieco bardziej łapczywym ruchami. Naparł na mnie, przyciskając do samochodu Harry’ego i ujął w dłoń moją pierś. Jęknęłam cichutko, gdy uwolnił moje usta, by obsypać pocałunkami skórę szyi. Kręciło mi się w głowie, nie mogłam racjonalnie myśleć. Wszystkie wspomnienia, marzenia o ponownym dotyku ust Louis’ego, nawet w najmniejszym stopniu, nie mogły się równać z ich rzeczywistym pierwowzorem. Uderzyło mnie to, jak bardzo za nim tęskniłam. Emocje wykrzyczane w kawiarni, były niewielkim ułamkiem tego, co wybuchło w mojej głowie w tej chwili. Tęsknota była tak nie do zniesienia, że, dotykiem swych małych dłoni, zmusiłam Louis’ego do ponownego pocałowania mnie w usta. Przystał na to chętnie, jednocześnie badając dokładnie dłońmi moje nagie, pod ubraniami, ciało. Zaczęłam oddychać nierówno, gdy jego palce znalazły się po wewnętrznej stronie mego uda.
- EJ! - podskoczyłam gwałtownie na głośny ryk, roznoszący się echem po parkingu. Spojrzeliśmy w kierunku jego źródła. W progu drzwi wejściowych do hotelu stał rozeźlony Harry, wskazujący na nas palcem - ŻADNEGO SEKSU NA MASERATI! - wrzasnął, a, mimo wyraźnej złości, w jego głosie słyszalna była opiekuńcza nuta, jakby mówił o swoim kilkuletnim dziecku. Wybuchnęliśmy z Louis’m śmiechem, oddalając się od siebie nieznacznie. Poprawiłam pogniecione rzeczy i przekręconą spódniczkę, i ruszyłam za mężczyzną w stronę Harry’ego. Ten czekał, uważnie nas obserwując, jakby w obawie, że ponownie “zbezcześcimy” jego ukochane auto. Mijając go, Louis poklepał jego ramię i wspiął się w górę schodów.
Milena czekała na nas w pokoju hotelowym Harry’ego, który, swoją drogą, wyglądał wspaniale. Wielkie małżeńskie łoże, białe ściany i czarno-białe podłogi. Marmury, drogie meble i ogólnie panująca atmosfera krzycząca “zapłacisz za mnie krocie”, biły po oczach. Usiadłam na miękkim materacu, obok przyjaciółki i spojrzałam w górę na dwóch, stojących przed nami mężczyzn. Cała wesołość, zaistniałej na parkingu, sytuacji ulotniła się gdzieś bezpowrotnie. Jej miejsce zajęło zdenerwowanie. Czas zmierzyć się z rzeczywistością. Potarłam o siebie dłonie i wcisnęłam je między uda, zaciskając nerwowo wargi. Nikt się nie odzywał. Cztery pary oczu przerzucały się z jednej osoby na drugą, w pełnej napięcia ciszy.
- Więc? - jako pierwsza, postanowiła odezwać się Milena. Patrzyła rozeźlona na Harry’ego, który potarł powoli swój kark i odetchnął ciężko.
- To chyba oczywiste, prawda? - powiedział za niego Louis. Tylko on wydawał się być rozluźniony. Uśmiechał się szeroko i opierał niedbale o czarną komodę, stojącą naprzeciwko łóżka. Rzuciłam mu karcące spojrzenie, na co zmarszczył brwi w wyrazie zdezorientowania.
- Caroline przedstawiła wam sytuację, prawda? - zapytał Harry, zajmując miejsce obok Louis’ego. Kiwnęłam głową, a Milena skrzyżowała ręce na piersi.
- To miało nas przekonać? Kasa w zamian za życie z przestępcami? - zakpiła. Harry wcisnął powoli ręce w kieszenie swoich czarnych spodni, obserwując ją uważnie.
- Bez przesady. Policja Londynu jest po naszej stronie - odparł, wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu. Milena prychnęła pogardliwie.
- I jak to się stało? - warknęła. Louis zaśmiał się, a w jego śmiechu usłyszałam dziwną nutę. Naturalny sarkazm zmienił się w jego mroczniejszą wersję.
- Policja to też ludzie. A od nas dostają broń w bardzo niskich cenach. Oczywiście, dla zachowania pozorów, zaopatrują się również u legalnych dostawców, ale u nas mają o wiele korzystniejsze warunki transakcji - wzruszył od niechcenia ramionami i przełożył ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Co by się stało, gdyby was złapali? - zapytałam, uderzona nagle ciekawością. Harry i Louis wymienili tajemnicze spojrzenia.
- Policja starałaby się, jak najskuteczniej, wszystko zatuszować - odpowiedział Harry. Pokręciłam szybko głową, pochylając się do przodu.
- Ale co jeśli by się jej nie udało?
- Kilkadziesiąt lat w więzieniu, może dożywocie. Ale do gry musiałyby się włączyć nieco wyższe jednostki władzy niż nasza policja, co raczej się nie zdarzy. Jesteśmy bardzo ostrożni - głos Louis’ego był bez wyrazu, jakby perspektywa tak długie odsiadki, nie robiła na nim żadnego wrażenia. Za to mnie zmroziła. Warto było tak ryzykować? Głupia! Widziałaś, jak żyją, oczywiście, że warto!
Ponownie otoczyła nas nieznośna cisza. Słyszałam tylko dźwięki samochodów za oknem i nasze niezsynchronizowane oddechy. Milena przygryzała nerwowo paznokieć kciuka, wpatrując się w podłogę. Czułam, że chciała się odezwać, lecz coś wciąż ją od tego powstrzymywało. Oddaliła palec od ust i spojrzała na Harry’ego wzrokiem, w którym dostrzegłam nutę zmartwienia.
- Dlaczego to robicie? Od czego to się zaczęło? - wyrzuciła wreszcie z siebie, a ja czułam, jakby wyciągnęła te pytania z tyłów mojej podświadomości. Spojrzałam z wyczekiwaniem na mężczyzn. Louis westchnął głośno i pokręcił głową, odpychając się od komody. Zrobił kilka kroków w naszą stronę i przerzucił wzrok z ziemi na mnie. Wtedy też przestał się uśmiechać.
- Są rzeczy, o których wolelibyśmy teraz nie rozmawiać. Do czasu aż nie będziemy pewni, że z nami wrócicie - odparł przyciszonym głosem. Miałam wrażenie, że byłam w stanie dostrzec malutki nerw w jego wnętrzu, który naruszyło pytanie Mileny. Coś sprawiło, że mała dawka cierpienia ogarnęła teraz tego pięknego posiadacza błękitnych oczu. Nim zorientowałam się, co robię, wstałam z łóżka i zbliżyłam do Louis’ego. Dotknęłam dłonią jego policzka i zmusiłam go, by na mnie spojrzał. Uśmiechnął się nieznacznie, a w jego oczach błysnęła wdzięczność. Nie zdążyłam jednak go pocałować, bo Harry przerwał nasze spojrzenia, swym obniżonym głosem.
- Powiedzmy, że byliśmy w kiepskim punkcie naszego życia. Louis wyczaił okazję i ją pochwyciliśmy. Poprzedzając wasze pytanie. Dzięki prowadzeniu kilku legalnych działalności, ta najważniejsza, nielegalna, jest doskonale kryta. Choć na początku musieliśmy się nieźle nagimnastykować. Założyliśmy mizernie prosperującą firmę, która, jako jedyna, była naszą przykrywką. “Irresistible”, “Little Things”, moja firma prawnicza i Louis’ego handlowa, zostały już wykupione za kasę z pukawek. - wyjaśnił, a mnie wszystko zaczęło układać się w wyraźną całość. Spojrzałam w błękitne oczy, które teraz były tak blisko, tak wyraźne i pogłaskałam palcem policzek Louis’ego. Chciałam przekazać mu tym spojrzeniem swój żal, swoją złość i smutek, tęsknotę i swoją… Swoje uczucie do niego. To, jak w ciągu kilku miesięcy potrafił wgryźć się w moją podświadomość. Jak nie mogłam przestać o nim myśleć w ciągu tych dwóch tygodni rozłąki. Zła na niego, zła na siebie, ale też z nadzieją na ponowne spotkanie. Błękitne tęczówki, wydawały się próbować przekazać mi podobne emocje.
- Dlaczego po nas wróciliście? - pytanie samo wyrwało się z moich ust. Na ułamek sekundy, w oczach Louis’ego, pojawiło się zaskoczenie. Chyba nie spodziewał się, że nigdy nie padnie to pytanie? Odsunął się ode mnie i przeczesał rękami swoje włosy. Dłoń Harry’ego powędrowała do jego ust, spojrzenie utkwiło w nicości.
- Z Londynu będzie was łatwiej chronić - rzekł Louis. Co?
- Co? - odezwała się Milena. Była tak samo skołowana jak ja. Chronić przed czym?
- Clifford… Zauważył, że jesteście… - Harry zaciął się w połowie, jakby nie potrafił wydusić z siebie kolejnego słowa.
- Jesteście dla nas ważne - dokończył za niego Louis, patrząc na przyjaciela z politowaniem. Dziwne ciepło rozlało się po moim sercu. To nie była najlepsza chwila na sentymentalne uniesienia, lecz to jedno zdanie wywołało na moich ustach niewielki uśmiech.
- I? Clifford nie może nas ruszyć, prawda? Ta wasza dziwna męska solidarność wam na to zabrania - prychnęła Milena, jakby słowa Louis’ego nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Domyślałam się, że było inaczej. Milena po prostu wciąż nie chciała pokazać swoich emocji. Uparta jak osioł, dumna jak paw. Miałam ochotę przekręcić oczami, lecz w porę się powstrzymałam. Nie chciałam rozpoczynać kolejnego konfliktu.
- Cóż… Teoretycznie. Nie jesteście już nasze. - mruknął Harry. Milena spojrzała na niego, jak na ostatniego wariata.
- Więc co? Tak po prostu mogą sobie wlecieć do Polski, zgwałcić nas i co tam jeszcze - zabić, przebiegła mi przez głowę myśl - Bo nie jesteśmy oficjalnie waszymi dziewczynami? - żachnęła się z wściekłością, wstając gwałtownie. O, o… Harry zaczął kręcić pospiesznie głową i podszedł do niej, ujmując rozgniewaną twarz w dłonie.
- Oczywiście, że nie! Zginęliby, gdyby to zrobili - powiedział przybierając groźny ton. Uderzyła mnie treść tych słów, a po plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Miał na myśli, że zginęliby w przenośni? Dosłownie? Cholera, już nic nie wiem! Zaczęłam nerwowo wykręcać palce. W pokoju rozlegał się teraz trzask za trzaskiem. Milena brutalnie zrzuciła z siebie ręce Harry’ego, a potem uderzyła go z całej siły płaską dłonią w policzek. Stanęłam osłupiała, patrząc na zszokowaną twarz mężczyzny i furię w oczach mojej przyjaciółki. Eee, co się właśnie stało?
- DOŚĆ TEGO! - wrzasnęła, oddalając się od niego kilka kroków. - Przestańcie nami manipulować, do cholery! A ty! - jej palec wskazujący wystrzelił w moją stronę - Dajesz omamiać się tym kłamliwym namowom! Mam tego dość! Chcę wrócić do domu! NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE - byłam pewna, że jej głos słyszały osoby zajmujące pokoje sąsiadujące z tym Harry’ego. Styles stanął w pół-kroku, zatrzymany przez jej krzyk. Łzy stanęły w jej oczach, błyszcząc nieznacznie w, padającym zza okna, świetle zachodzącego słońca. Jak długo już trwa ten dzień? To nie była wściekłość na Harry’ego i Louis’ego. Ściany Mileny właśnie zostały zburzone. Coś w spojrzeniu Harry’ego dotknęło najbardziej bezbronnej części muru, za którym chowała całą tęsknotę i żal. Milena nie lubiła pokazywać emocji, nie lubiła wpuszczać kogoś poza granicę tej stalowej ochrony. Wrzaski, które rozległy się w pokoju hotelowym były skierowane do niej samej. Moja przyjaciółka była wściekła na siebie. Nie była nawet w stanie powstrzymać szlochu, który wyrwał się z jej ust. Zacisnęła powieki, a dwie łzy opadły szybko na podłogę. Harry wykorzystał ten moment i, mimo jej zakazu, podszedł do niej powoli. Nie czekając, aż Milena ponownie otworzy oczy, zamknął ją w mocnym uścisku, głaszcząc powoli jej włosy.
- Nie! - krzyknęła, lecz jej głos stracił na sile. Wyrwała się Harry’emu i zaczęła okładać go pięściami, nie powstrzymując przy tym płaczu. Harry zniósł cierpliwie jej próbę wyładowania złości, a potem złapał pewnie za drobne nadgarstki i raz jeszcze przyciągnął ją do siebie. Tym razem nie zaprotestowała. Szlochała rzewnie w jego koszulę, zaciskając między palcami jej materiał. Ten widok sprawił, że i mnie ścisnęło się nieznacznie w gardle. Nawał emocji, tych pozytywnych, jak i negatywnych, odcisnął znaczące piętno na naszych nerwach. To była tylko kwestia czasu aż któraś zbuntuje się przeciwko obezwładniającej nas bezradności.
Poczułam jak Louis chwyta powoli i delikatnie moją dłoń i ściska ją nieznacznie. Odpowiedziałam tym samym i spojrzałam na niego przez łzy. Uśmiechnął się do mnie uspokajająco.
- Milena - odwrócił głowę w stronę przytulonej pary. Milena przestała szlochać na chwilę i wytarła pospiesznie mokre policzki, spoglądając na Lou zza ramiona Harry’ego. - Ochrona to ten formalny powód. Tęsknimy za wami. Harry się do tego nie przyzna, ale przez całe dwa tygodnie chodził jak jakieś dziecko emo, naburmuszone i smutne. - oczywiście, nawet w tak emocjonalną wypowiedź, Louis musiał wtrącić jakiś żart. Harry, którego ręce spoczywały na plecach Mileny, pokazał dyskretnie przyjacielowi środkowy palec. - To jest biznes. Biznes jak każdy inny! Znajdź mi choćby jedną korporację, firmę czy inną instytucję, która, w dzisiejszych czasach, działa całkowicie legalnie. - mówił, patrząc na Milenę z, pełnym nadziei, wyrazem twarzy.
- Wasza jest jednak o wiele bardziej nielegalna. I bardziej niebezpieczna. - szepnęłam, nie wierząc, że te słowa wychodzą ode mnie, a nie od Mileny. Louis zwrócił swoją głowę ku mnie, a w jego oczach dojrzałam, blaknący teraz, ślad zawodu. Ruszył w stronę łóżka, ciągnąć mnie za sobą i usiadł na materacu, wciąż trzymając mnie za rękę. Byłam teraz nieco wyższa od niego. Spojrzał na mnie z dołu i przyłożył sobie moją dłoń do ust.
- Tak. Ten sposób zarabiania… Jest niebezpieczny. Bardzo. Ale tylko dla nas. Wam nic nie będzie groziło. Macie na to moje słowo. Moje i Harry’ego. - szepnął, a Harry kiwnął powoli głową.
- Nie możesz tego wiedzieć - powiedziała Milena, która dopiero teraz odzyskała głos. Odsunęła się ostrożnie od Harry’ego, rzucając mu uspokajające spojrzenie, jakby zapewniając, że już nie będzie histeryzować.
- Nikt nie będzie miał prawa was dotknąć. - warknął Styles, jakby samo wyobrażenie takiej sytuacji, wywoływało u niego potrzebę stłumienia jakiejś furii. Zaśmiałam się bez wesołości.
- Wy nie macie prawa sprzedawać tej broni i narkotyków - zauważyłam i wzruszyłam ramionami zrezygnowana, zmęczona już tym wszystkim. Poczułam silny uścisk na swojej dłoni. Louis patrzył na mnie z napięciem. Jego chyba też nawiedziły niechciane myśli.
- Nigdzie nie jest się stuprocentowo bezpiecznym - powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku. Miał rację. W każdej chwili mogłam zostać napadnięta przez rabusia, zgwałcona przez jakiegoś psychopatę czy okradziona we własnym domu przez włamywacza. Żadne miejsce nie było stuprocentowo bezpieczne. Ale czy mieszkanie chronione przez szefów zorganizowanej grupy przestępczej mogło należeć do miejsca równie bezpiecznego jak ulice Poznania. Bardziej bezpiecznego?
- Co, jeśli… Jeśli się pokłócimy? Jeśli już nie będziemy… Razem? - zapytałam cicho.
- To niemożliwe - odparł, kręcąc szybko głową
- Co jeśli? - naciskałam
- Dotrzymujemy słowa - odezwał się Harry - Jeśli tak się stanie, wciąż utrzymacie swoje posady. - dodał
- To się nie trzyma kupy - Milena osunęła się po ścianie na podłogę i oparła czoło na dłoniach. - Przecież my tam zupełnie nie pasujemy. Dwie biedne kobiety z Polski, miałyby związać swoją przyszłość z niebezpiecznymi przestępcami? Dlaczego? Co wy będziecie z tego mieli? - zapytała, opierając głowę na zimnym kamieniu. Przytaknęłam jej w duchu.
- Was - szepnął Harry, nie patrząc teraz na nikogo. Milena zawiesiła na nim wzrok bez mrugnięcia. Atmosfera w pokoju zgęstniała momentalnie.
- No i Niall bardzo potrzebuje wokalistki. Odkąd odeszłaś stracił połowę klientów! W tym mnie - Louis mrugnął do mnie psotnie, próbując przerwać zaistniałe napięcie, ale nie uśmiechnęłam się do niego. Puściłam jego dłoń i skrzyżowałam ręce na piersi. Nerwy ponownie brały górę. Ten dzień był totalną huśtawką emocji, a ja bardzo chciałam z niej już zejść.
- W porządku - zamarłam, gdy w pokoju rozbrzmiał cichy głos Mileny. Musiałam się przesłyszeć. Odwróciłam się w jej stronę. Wciąż opierała głowę o ścianę, a jej oczy skupione były na Harrym.
- Co? - zapytałam, osłupiała. Zamknęła na chwilę oczy i zaczęła masować palcami wskazującymi skronie.
- Powiedziałam: “w porządku”. - mruknęła cicho zniecierpliwiona. Mój żołądek wywrócił koziołka. Czy to się właśnie działo? Uśmiech Louis’ego rozszerzał się z każdą kolejną sekundą. Ja nie byłam w stanie poruszyć nawet jednym mięśniem.
- Milena… - zaczął Harry, pełnym niedowierzania tonem. Podniosła rękę, by go uciszyć, a jej powieki uniosły się powoli.
- Ale pod jednym warunkiem. - odepchnęła się od ściany i stanęła ponownie na nogach. Wszyscy skupiliśmy na niej swoją uwagę. Spojrzała po każdym po kolei, a potem zatrzymała oczy na, obserwującym ją uważnie, szmaragdzie. - Nie będziemy wciągnięte w żadne sprawy waszego… cóż… biznesu - wykonała palcami gest cudzysłowu. - ŻADNE - podkreśliła, jakby chciała upewnić się, że Harry i Louis zrozumieli ją dobrze. Harry zagryzł nerwowo wargę.
- Wiesz, że to będzie trudne do zrealizowania - szepnął.
- Skoro tak bardzo chcecie, żebyśmy wróciły, znajdziecie sposób - choć słowa Mileny były ostre, jej ton nie mógł być mniej nieuprzejmy. Jakby kłóciły się w niej dwie osoby. Jedna chcąca wciąż sprzeciwiać się temu całemu pomysłowi z powrotem do Anglii, druga nie pragnąca bardziej niczego innego.
Znacie to uczucie, gdy bardzo chcecie, czegoś, co jest nieosiągalne. Czegoś, co nie do końca zgadza się z waszymi zasadami moralnymi lub nie podoba się osobom w waszym otoczeniu? Taki zakazany owoc, o którym sekretnie marzycie, bo przecież i tak go nie dostaniecie. Za marzenia nie karzą, prawda? A co, jeśli zakazany owoc nagle spadł z drzewa i jest na wyciągnięcie waszej dłoni? Sięgacie po niego i uświadamiacie sobie, że, choć bardzo go pragnęliście, możliwe, że popełniacie błąd. Czy zakazany owoc nie będzie zatruty? Jeśli go ugryzę, czy będzie tak samo słodki, jak w mojej wyobraźni? Może wręcz przeciwnie? Może okaże się kwaśny i zgniły w środku, choć skórka wyglądała kusząco i apetycznie. Wraz ze słowami Mileny, mój owoc spadł z drzewa, a ja na, zwiotczałych nogach kroczyłam, w jego stronę, by pochwycić go i ugryźć. Zakazane owoce nigdy nie powinny zostać zjedzone…
Harry kiwnął głową i, z lekkim wahaniem, wyciągnął do Mileny rękę. Spojrzała na nią, a potem pochwyciła ostrożnie. Wyraz jej twarzy był dla mnie zupełnie nieodgadniony, lecz na pewno nie było w nim nienawiści, która jeszcze kilka chwil temu tak sprawnie kierowała jej zachowaniem.
- Jedziemy do Anglii - szepnęłam do siebie, tracąc z oczu tę dwójkę. Patrzyłam w nicość, mając w głowę tę jedną myśl.
- Lecimy - poprawił mnie Louis, którego głos trząsł się nieznacznie. Przytaknęłam i przeniosłam na niego nieobecny wzrok. Szczerzył się do mnie, jak wariat. Mrugałam powoli, czując, że ta informacja nie dotarła jeszcze do mnie w stu procentach.
- Kocie - szepnął Louis, wstając z łóżka i ujmując moją twarz w dłonie. - Zostajesz ze mną - powiedział, nim przycisnął swoje usta do moich. I wtedy mnie uderzyło. Świadomość tego, co właśnie postanowiłyśmy. Oddając się pocałunkom mężczyzny, odczuwałam w żołądku narastające nieprzyjemne łaskotanie. Gdzieś w tyłach mojej świadomości ekscytacja, walczyła zacięcie o wolność. Dziewczyna gangstera. Co to oznaczało? Co mnie czekało? Zwykła szara myszka miała związać się teraz z przestępcą. Zwykła szara myszka chciała związać się z przestępcą. Zwykła szara myszka nie pragnęła bardziej niczego innego, niż związać się z przestępcą. Choć, jakiś cichutki głosik rozsądku i moralności, wciąż próbował przebić się przez ryczącą na całe gardło satysfakcję, wiedziałam, że nie ma szansy na wygraną. Decyzja została podjęta, a ja nie odczuwałam zbyt wielkich, związanych z nią, wyrzutów sumienia.
- Louis - szepnęłam, przerywając przyjemny dotyk jego warg na swoich. Mruknął cicho, z zamkniętymi oczami, na znak, że mnie słucha. - Żadnych tajemnic… Proszę… - podniósł powieki i pokręcił głową.
- Żadnych - powiedział przyciszonym głosem, zakładając mi kilka różowych kosmyków za ucho. - Ale… Skoro nie mogę mieć przed tobą żadnych tajemnic…Muszę ci wyznać, że… - urwał i spojrzał na mnie z obawą. Cholera… Co znowu? Zaczęłam zastanawiać się, czy może nie wolałabym, by Louis ukrywał jednak przede mną niektóre rzeczy. - Cholera, nie wiem jak to powiedzieć…
- Louis! - popędziłam go, czując, jak zaczynają drżeć mi nogi.
- Ech… No dobra… Musisz wiedzieć, że… Harry… On… Ma małego penisa… Wiem, wiem, że to straszne, bo przy takim wzroście i niskim głosie jak jego, na pewno wyobrażałaś go sobie jako… całkiem sporego gościa. Ale nie. Ten facet to krasnal tam na dole. Nie musisz więc już podniecać się jego trickami - mówił to wszystko z pełną bezradności miną, a ja o mało nie zemdlałam z ulgi i nie zabiłam go za to, że tak mnie wkręcił. Jakiś przedmiot przeleciał przez cały pokój i trafił Louis’ego w potylicę. Mężczyzna skrzywił się i potarł bolące miejsce, a ja spojrzałam w dół, by ujrzeć czarny skórzany portfel. Wyglądał na wypełniony dużą ilością monet.
- Chciałbyś mieć tak “małego” penisa, jak ja - warknął Harry, który patrzył teraz na Louis’ego z morderczym błyskiem w oczach. Ten parsknął śmiechem i odrzucił narzędzie zbrodni. Milena, która stała za Harrym odchyliła się, by uniknąć trafienia.
- Nienawidzę cię - warknęłam do Tomlinsona, opadając bezwładnie na łóżko.
- Wręcz przeciwnie - szepnął, siadając obok mnie. Zamarłam na chwilę, czując gdzieś w środku rosnącą panikę. Nie może wiedzieć. Nawet ja nie wiem…
- Mamo… To jest Louis - przedstawiłam wtedy mężczyznę, lecz poza pojedynczym “hi”, ta dwójka nie wymieniła ze sobą, żadnych innych słów, ze względu na nieznajomość języka angielskiego u mamy. To jednak nie przeszkadzało jej skomentować wyglądu tego “przystojnego chłopca, który na pewno jest dobry w łóżku”
- MAMO! - skarciłam ją, gdy zachichotała, niczym psotne dziecko i skierowała się do kuchni. Roześmiałam się w duchu, podążając za nią wzrokiem. Trafiłaś w dziesiątkę, mamuśka!
Potem przyszedł czas na brata i na siostrę, a na końcu na tatę, który zmierzył Louis’ego podejrzliwym spojrzeniem i sięgnął do swojego schowka z bronią. Jako myśliwy miał jej imponującą kolekcję. Sprawdził ostentacyjnie lufę strzelby, a potem wycelował ją w nos Tomlinsona.
- TATO! - wrzasnęłam na niego, obniżając pospiesznie broń.
- Więc… Zabierasz moją córkę do Anglii? - zapytał groźnie z ostrym polskim akcentem.
- Tak, proszę pana - odpowiedział Louis, nie wykazując nawet odrobiny zdenerwowania. Jego ton był uprzejmy i nieco wesoły. Tato musiał uznać to za pozytywną cechę, bo postawił strzelbę na podłodze.
- Masz o nią dbać - rzucił tylko i minął Louis’ego, nie czekając na odpowiedź. Ten odwrócił się za nim
- Proszę się nie martwić. Nie ma dla mnie nikogo ważniejszego od pańskiej córki, będzie bezpieczna - zawołał, a tata odwrócił się do nas i posłał nam wdzięczny uśmiech. Mogłabym przysiąc, że, w tym momencie moje serce stopiło się, niczym masło wystawione na słońce. Mężczyźni wymienili jeszcze spojrzenia, a potem tato wyszedł z domu, by załatwić jakąś kolejną biznesową sprawę.
Wspomnienie rodziców reagujących na spotkanie z Louis’m wywołało uśmiech na mojej twarzy. Nie wiedziałam kiedy zobaczę ich po raz kolejny, nie wiedziałam, czy kiedykolwiek poznają prawdę, ale wiedziałam, że zasługiwali na lepszą córkę. Córkę, która ich nie okłamie. Córkę, która nie wyjedzie do innego kraju za przestępcą. Która nie dołączy do grupy gangsterów.
Nagle do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy, więc odciągnęłam myśli od domu, który właśnie opuszczałam. Samolot ruszył, nabrał prędkości i już po chwili znajdowaliśmy się w powietrzu. Żegnaj Polsko, żegnaj rutyno… Witaj Anglio, witaj życie na krawędzi.
Poczułam ciepły dotyk warg na swoim ramieniu i odwróciłam się do Louis’ego, który prostował się właśnie, by na mnie spojrzeć.
- O czym tak myślisz? - zapytał, głaszcząc mnie delikatnie wzdłuż przedramienia.
- O domu - odpowiedziałam szczerze. Uśmiechnął się delikatnie i położył na moim policzku dłoń.
- Będziemy ich odwiedzać - powiedział, uspokajająco i pocałował mnie czule. Kiwnęłam głową i wyszczerzyłam się do niego.
- Dobrze, że mój tata cię nie rozstrzelił - zachichotałam, a Louis wybuchnął śmiechem i pokiwał głową.
- Miły ten twój staruszek, nie powiem - zażartował. Śmialiśmy się jeszcze przez chwilę, a potem, uciszeni przez Harry’ego, zamilkliśmy, wpatrując się w siebie z uczuciem. Wreszcie Louis zbliżył się do mnie i zaczął całować delikatnie. Powolne, ostrożne ruchy były pełne tęsknoty i uczucia. Zadrżałam i przyciągnęłam go bliżej siebie. W co ja się pakuję?
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę - szepnął mi do ucha, łaskocząc oddechem moją skórę.
Nawet nie wiesz, jak się boję…
Podobało się? Byłoby miło! :D A teraz zwracamy się do Was z wielką, wielką prośbą, która raczej niezbyt często będzie występowała na naszym blogu (może jest to jedyny raz, gdy się pojawia, kto wie :O ) Z okazji 30. rozdziału chciałybyśmy zrobić taką małą statystykę. Jako, że nie do końca idzie sprawdzić ile osób, tak naprawdę, czyta TTD, chciałybyśmy zwrócić się do Was z prośbą o skomentowanie tego rozdziału. Nie musi to być jakiś konstruktywny komentarz, może nawet być jedna literka :D Po prostu miło byłoby zobaczyć, ile, mniej więcej, czytelników TTD mamy.
A! I jeszcze jedna sprawa. Jeśli jesteście użytkownikami Twittera i macie ochotę podzielić się wrażeniami, emocjami i uczuciami dotyczącymi TTD to zapraszamy do używania tagu #TTDff :) Zauważyłyśmy malutką aktywność czytelników na tt i już od jakiegoś czasu myślałyśmy o jej ułatwieniu :)
No! To teraz koniec żebrania, koniec proszenia, DZIĘKUJEMY, ŻE JESTEŚCIE Z NAMI! Zbliżamy się do 20 000 wyświetleń, co przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania. Jesteście wspaniałe, kochamy i jeszcze raz dziękujemy! :*
A. <3 i M. xx
*Hej, mała dziewczynko. Chodź do środka, nie bój się. Ochronię cię.
awh awh i wyjechały hshshs
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nie będzie kłopotów itp. hshshs
super rozdział!!
Kto wie, kto wie :>
UsuńDziękujemy! :D
Kurde uwielbiam to jak Harry i Louis sobie dogryzaja. To jest takie rozluźnienie w całym napięciu jak się czyta ^^ a tag to bardzo dobry pomysł i na pewno skorzystam! ;)
OdpowiedzUsuńBo przyjaźń oparta na dogryzaniu to najlepsza przyjaźń XD
UsuńFajnie, że wspierasz Twitterowy pomysł <3 Dziękujemyyy! <3
A. <3
boski : D kiedy next? nie moge sie doczekac xx
OdpowiedzUsuńDzięki <3 W weekend się pojawi :D
UsuńCudowny ♥
OdpowiedzUsuńDziękujemy! <3
UsuńKarolina! "biedna dziewczyna"! Nie ma to jak mieć murzyna od czarnej roboty!! xD ogólnie wiecie, więc nie muszę pisać jak bardzo uwielbiam TTD i, że nie raz dostane zawału :D no jakoś mało tych komentarzy :/ dziewczęta! Komentować!! :)
OdpowiedzUsuńNo ktoś niestety musiał przekonać dziewczyny do rozmowy. A co jest lepszego od solidarności jajników? XD
UsuńUwielbiam was
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział
Kocham jak Harry i Louis sobie dogryzają Hahaha
Czekam nn <3
Dziękujemy!
UsuńNastępny rozdział pojawi się w weekend :)
Uwielbiam to :3
OdpowiedzUsuńYaaay! :D Dziękujemy <3
UsuńNajlepszy był louis XD Jadą do londynu dały się przekonać :) fajny rozdział czekam na next :)
OdpowiedzUsuńChyba muszą popracować nad asertywnością... No ale kto nie uległby urokowi takich dwóch boskich facetów :D
UsuńLouis mistrz dogryzania przyjacielowi:D
UsuńNastępny prawdopodobnie do końca tygodnia:)
Sorki że tak późno dodaje komentarz ale miałam cos z Internetem ;) jak ja uwielbiam to ff <3 czekam na kolejny rozdział :D nie do wiary ze to juz 30 .... ~ @annakalbar
OdpowiedzUsuńPrawda? My też nie możemy uwierzyć w to, że za nami już 30 rozdziałów;)
UsuńDziękujemy, że jesteś z nami cały czas :*
Aaaa wracają z nimi! Ciekawe jak rodzice Mileny zareagowali na Harrego :DD czekam na następny. dodajcie jak najszybciej, błagam
OdpowiedzUsuń@pola_juzyszyn
Prawdopodobnie do końca tygodnia się pojawi, także spokojnie :) x
UsuńKocham <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńKocham ttd fanfiction jedno z najlepszych które czytam!♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńSuper uczucie przeczytać taki komentarz. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy i utrzymamy się w Twojej czołówce ff :) <3
UsuńA. <3
Boszkie laski boszkie! <3
OdpowiedzUsuńDziękujeeeemy <3
UsuńAssfhkjasgkjs swietny rozdzial tylko ciekam na troszke wiecej momentow Harry'ego z Milena. Ale mimo to naprawde genialnie sie to czyta :) @NaniSzczesnyMe
OdpowiedzUsuńNie martw się, kochana, momentów Mileny i Harry'ego będzie baaaaaardzo dużo i będą baaaardzo emocjonujące (a przynajmniej mam nadzieję, że uda się je w taki sposób opisać :D )
UsuńA. <3
Ojeju to opowiadanie jest takie gfrffdxfcfxxfvfcexsuhnvuvydtvhhbhjfcfhgghhbhgv
OdpowiedzUsuńWiecej nie jeste w stanie powiedziec, ciesze sie ze mam tt bo bez niego nie dowiedzialam sie o tym opowiadaniu jak ze cudownym zreszta
@PolusiaLove
A ja muszę przyznać, że jestem naprawdę pod wrażeniem tego, że w tak krótkim czasie dotarłaś aż do 30. rozdziału :O Dziękujemy za wsparcie, cieszymy się, że dołączyłaś do naszej małej gromadki :D
UsuńA. <3
Przez cały weekend nie mieć internetu >.<
OdpowiedzUsuńAle na szczęście już jest i wszyscy się cieszą, łiiii ;d
Więc tak mój poziom fangirlingu wzrósł i to bardzo a nie wiem czy to jest dobre o tak późnej porze hahah zwłaszcza że jutro trzeba rano wstać
Rozdział jest tak zajebisty że ooooo *-*
CUDNY, no nie mogłabym wymyślić nic lepszego ;3
KOCHAM TO no po prostu kocham
za to że w jednej chwili robię się poważna i smutna
i za to że śmieję się jak opętana xd
ten moment kiedy Harry krzyknął "żadnego seksu na maserati" hahahahahahahha
albo kiedy Lou był "szczery" z Kornelią i powiedział, że tak na prawdę Harry ma małego hahahhahahahahahha no leżałam na podłodze i się śmiałam ;3
Jesteście cudne, kocham Was nooo ! <3
Ale nie wiem, może nie potrzebnie tak wszystko do siebie biorę, ale był coś takiego, że "zakazanego owocu, którego nie powinnam próbować..."
i właśnie nie wiem, czy powinnam się przejmować? bo brzmi strasznie.
I oczywiście czekam na jaką akcję, w której ratują dziewczyny !! :D
wiem, wybiegam daleko w przyszłość ale już się nie mogę doczekać <3
Kiedy będzie następny rozdział ? :)
Boże, to jest takie cudne, że nie mogę abiasbksjxnkjhcknxaksdbaxn
KOCHAM WAS DZIEWCZYNY :*
and more more more TTD <3 <3 <3
Justynkaaaa, tęskniłyyyyyśmyyyy <3 <3 <3 :D
UsuńMy Ciebie też kochamy :D
M. xx
Ja tu już prawie płakałam z obawy, że Justynce się znudziło TTD :( :( :(
UsuńA jednak to tylko psotny internet :D
Następny rozdział w weekend (chyba, że nagle napadnie wena to może wcześniej, ale raczej jednak weekend :D )
Loff wielkie!!! <3 <3 <3 <3
A. <3
Jeju ale słodko *-*
UsuńNIGDY NIE ZAPOMNIAŁABYM O TTD I NIGDY, PRZENIGDY MI SIĘ TO NIE ZNUDZI <3
To jest tak, że jak przeczytasz pierwszy rozdział to momentalnie się zakochujesz i MUSISZ czytać dalej ;d
hahahaha ttd to moja miłość od pierwszego przeczytania ;3
Naprawdę miło mi się zrobiło jak to przeczytałam hahah
Do następnego ! <3 :*
I tej weny ^^
uwielbiam was i tego bloga! :)
OdpowiedzUsuńA my Ciebie :D
UsuńA. <3
Jeju jeju ... uwielbiam to ff *.* czekam na next <3<3 / @CaterinePe
OdpowiedzUsuńAwwwww, dziękujeeeemyyy <3 <3 <3
UsuńNastępny do końca tygodnia :*
M. xx
jedno moich dwóch fav ff <3 naprawdę jest przecudowne ♥♥ /@zaynsbowx
OdpowiedzUsuńDziękujemy!!! <3 <3 <3
UsuńA drugie jakie? Może coś, czego nie czytałyśmy, wtedy chętnie przejrzymy :)
Wooop wooop jestem i ja! xD
OdpowiedzUsuńJak to mówią ostatni będą pierwszymi sołłłłłłłłł jestem! :D
Dalej rozkminiam dlaczego te dwa łosie nie wybrały Sheratona? bardziej rozpoznawalna nazwa.... wiecie taki fejm i suawa xD
Przy scenie z sexu na maserati to na miejscu Luja krzyknęłabym do : Ty mi życia Harold ustawiał nie będziesz >.< ( jak to pisałam to mi się śmieszne wydawało ale teraz już chyba nie jest lol hahahah xD)
Milenka taka uparta jakbym miała deja vu xD xD xD xD xD xD
Generalnie to szkoda, że Gangsta Squad nie przejechali się tramwajem np. 15 albo 8 ^^
lol dobra kończę i czekam na next <3
lovciam YOLO i kissski <3
Wasza:
@No_Maybe_Yes
PS. LOL mam potrzebę na coca-colę i lecę do biedry chyba >.<
AHAHAHAHHAHAHA xD Leję z Twojego komenta, jak zawsze zresztą xD
UsuńBo Sheraton ma mniej gwiazdek chyba, a poza tym w Browarze większy fejm xD
No jest śmieszne, mnie tam to bawi xD
Ty za to 15 lub 8 się najeździłaś, więc wiesz, jakie są tego uroki:D
Też lofffffffciamy xD
M. xx
PS. Ja mam w lodówie 6 pepsi xD
Ja pierdole jak ja to kocham <3
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
UsuńRozdział po prostu boski!!!
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz ;)
Dziękujemy Kochana! :*
UsuńZakochalam sie !! ����
OdpowiedzUsuń