niedziela, 5 października 2014

29. When you fell, you fell towards me

       When you fell, you fell towards me*



Milena

      Jakim cudem się tutaj znalazłam? Nie, nie miałam na myśli kawiarni, w której jeszcze kilkanaście minut temu pokłóciłam się z Kornelią. Miałam na myśli to, co się w niej działo. Zmuszona przez przyjaciółkę, wepchnięta na siłę z powrotem do środka, siedziałam teraz naprzeciwko posiadaczki burzy blond loczków. Karolina zdawała się czuć tak samo nie na miejscu, jak ja, co chwilę rozglądając się na boki, przygryzając wargę, czy naciągając nadmiernie dół swojej koszulki i wykładając nam to, co zapewne zostało jej polecone, przez Louis’ego i Harry’ego. Jakim cudem dałam się namówić na wysłuchanie tych bzdur? Ugh, Kornelia, ty i twoja naiwność... 
        Patrzyłam na blondynkę wzrokiem pełnym wrogości. Nie chciałam, żeby pomyślała, że siedzę tu dobrowolnie. Nie. Przekonały mnie do tego tylko zaszklone oczy Kornelii, jej nadzieja na spełnienie prośby, o którą się wcześniej pokłóciłyśmy. Wiedziałam, że to się nie stanie, ale nie chciałam pozbawiać jej jakiejkolwiek szansy. Nie chciałam, by była smutna, bo widziałam błysk w jej oczach, gdy Karolina wypowiedziała te cholerne słowa. Przylecieli do Polski. Jak oni śmieli, do cholery? 
        - Tak więc... Jest propozycja - zaczęła niepewnie Karolina. Patrzyła gdzieś w przestrzeń między mną, a Kornelią, a drżenie w jej głosie zdradzało to, jak bardzo była zestresowana. Niechętnie przywitałam w sobie uderzające mnie współczucie. Próbowałam je zwalczyć logicznymi argumentami, jednak nerwowa postawa Karoliny skutecznie mi w tym przeszkadzała. Przekręciłam oczami na swoją słabość. Kornelia, która siedziała teraz po mojej lewej stronie, kiwnęła żywo głową. 
        - Jaka? - zapytała, troszkę zbyt entuzjastycznie, na co ja rzuciłam jej karcące spojrzenie. Wzruszyła ramionami i wróciła wzrokiem do Karoliny, wyczekując na dalszy ciąg jej wypowiedzi. 
- Um... Chłopcy chcieliby, żebyście wróciły do Anglii... - powiedziała cicho, chwytając w palce jeden ze swych kręconych kosmyków i bawiąc się nim nerwowo. 
- Nie gadaj... - mruknęłam, krzyżując na piersi ręce. Kornelia pokręciła głową i spojrzała na mnie z wyrzutem. 
- Daj jej skończyć - skarciła mnie, na co ja przewróciłam oczami. 
- Milena... Wiem... wiem, że sposób, w jaki dowiedziałaś się o tym, co robią chłopcy nie był najlepszy. Osobiście namawiałam ich, by przedstawili wam sytuację o wiele wcześniej. - brwi Karoliny powędrowały ku górze w nieco błagalnym wyrazie. Westchnęłam ciężko, próbując nie oceniać jej zbyt surowo. Zacisnęła zęby i umilkła na chwilę, jakby zastanawiała się nad tym, co ma teraz powiedzieć. 
- Um... - typowe angielskie „yyy”, przedzierało się przez jej słowa zdecydowanie zbyt często. Nie wiedziałam, czy to z powodu tego, że była zdenerwowana, czy może był to jej nawyk, ale nie pozwalało mi to przestać myśleć o Anglii i Harrym. Poczułam, jak gardło ściska mi się nieznacznie, więc odkaszlnęłam lekko. - Skoro już tu jesteśmy - Karolina kontynuowała swoją wypowiedź - To chciałam ci podziękować za to, że nie powiedziałaś Harry’emu... No wiesz. O Liamie - ostatnie słowa musiałam wyczytać z ruchu jej warg, bo głos drżał jej niemiłosiernie. 
Wspomnienie żałośnie wyglądającego Liama, zrozpaczonego jakąś rzeczą, na temat której nie miałam pojęcia (choć teraz już byłam prawie pewna, że miało to jakiś związek z jego „zawodem”), uderzyło mnie niczym silny kopniak w żołądek. Zmarszczyłam brwi, patrząc na kulącą się w sobie Karolinę, a Kornelia przerzucała wzrok z jednej na drugą, w, pełnym zdezorientowania, wyrazie. Kiwnęłam głową, czując, jak negatywne emocje nieco opuszczają mój system. Nie mogłam być okrutna dla osoby, która na wspomnienie swojego zaćpanego faceta jawnie cierpiała. Karolina nie patrzyła mi w oczy, gdy wypowiadała te słowa. Błądziła gdzieś wzrokiem, zawstydzona, jakby to ona znalazła się wtedy w moim gabinecie, ledwo trzymająca się świadomości. 
- Jasne... Nie ma sprawy - powiedziałam cicho. Usłyszałam w swoim tonie troskę. - Jak on się czuje? - zapytałam, nie mogąc się powstrzymać. Nie znałam Liama, ale jakaś część mnie chciała wiedzieć, czy mu się polepszyło. 
- Wzloty i upadki... Próbujemy ukrywać go przed Harrym i Lou, gdy ma nawroty, ale myślę, że chłopaki zaczynają coś podejrzewać... - odpowiedziała dziewczyna i ponownie naciągnęła materiał swojej koszulki. Spuściła wzrok, lecz zdążyłam dojrzeć błysk łez w jej oczach. Zacisnęłam szczękę, czując do Karoliny coraz większą sympatię. Ta dziewczyna wydawała się być tak niewinna, tak odpowiedzialna. Dlaczego była w związku z kryminalistą? Dlaczego męczyła się z ćpunem? 
- Kocham go. - szepnęła, jakby usłyszała moje myśli. Milczałam, dając jej swobodę wypowiedzi. - Jesteś odpowiedzialna, wiesz co jest dobre, co złe. Domyślam się, że pewnie uważasz, że jestem głupia, będąc z nim w związku, czy zadając się z chłopakami. Ale prawda jest taka, że ta grupa to o wiele więcej niż handel... - przerwała na chwilę i rozejrzała się z obawą wokół siebie - ...tym i owym... Ci faceci. Oni są naprawdę wspaniali. Zaopiekowali się mną, gdy byłam w najgorszym momencie życia. Oni mają... Swój pewien kod. Honor. Liam... Liam jest najwspanialszym człowiekiem na ziemi. A wszyscy wiemy, że nikt nie jest bez wad. Niestety odziedziczył po ojcu tendencję do uzależnienia, ale jestem pewna, że z tego wyjdzie. Jestem pewna, że mu się uda. Zrozumcie... On... Oni ocalili mi życie - ściśnięte pięści Karoliny spoczęły na blacie stolika. Patrzyła na nas z taką determinacja, jakby chciała mentalnie przekazać nam chęć powrotu do Anglii. 
Westchnęłam ciężko, kiwając powoli głową, bynajmniej nie w odpowiedzi na jej prośbę. Raz w życiu byłam zakochana. Wiedziałam, co znaczy wielka miłość, więc w pewnym stopniu rozumiałam tę roztrzęsioną, bogu ducha winną, dziewczynę. Wyciągnęłam rękę i ujęłam jej drżącą dłoń. Uśmiechnęła się do mnie słabo, a ja wyczytałam w wyrazie jej twarzy wdzięczność. 
- Dobra. Do cholery, ktoś może mi wyjaśnić o czym wy gadacie? Co się stało z Liamem? - Kornelia patrzyła na nas z załamanymi rękami. Zamrugałam szybko, przypominając sobie prośbę Liama i spojrzałam pytająco na Karolinę. 
- Jeśli ci powiemy... Musisz obiecać, że nie wygadasz się Louis’emu - rzekła, patrząc uważnie na moją przyjaciółkę. 
- Nie będzie to trudne, skoro prawdopodobnie już go nigdy w życiu nie zobaczę - mruknęła Kornela i przewróciła oczami, a potem rzuciła mi obwiniające spojrzenie. Otwarłam usta w oburzeniu, ale się nie odezwałam, bo z równowagi wytrącił mnie rozlegający się przytłumiony dźwięk wibracji. 
- Wybaczcie - Karolina wyjęła z kieszeni telefon i wystukała na nim odpowiedź na smsa, a potem westchnęła ciężko i wróciła do nas wzrokiem, odpowiadając na pytania Kornelii.  
- Liam... Ma problem. Z narkotykami, co pewnie zdążyłaś już wyciągnąć z naszej rozmowy - wskazała na mnie - Pewnego dnia odwiedził Milenę w jej pracy
- Totalnie zaćpany - dodałam, zagryzając wargę. 
- Tak... Tak czy inaczej. Zażywanie nie jest mile widziane w tej grupie. Więcej. Jest zakazane. Liam... Mógłby spotkać się z poważnymi konsekwencjami, gdyby prawda wyszła na jaw - Karolina skrzywiła się mimowolnie, a ja domyśliłam się, że w jej głowie pokazały się różne scenariusze, obrazujące owe „konsekwencje”. Poruszyłam się nerwowo w swoim fotelu, zastanawiając, czy chciałabym się dowiedzieć, co one oznaczają. Kornelia zmarszczyła brwi. 
- Nie rozumiem. Przecież zajmujecie się handlem tych gówien, dlaczego więc jest to tak zakazane? - zapytała, ściszając głos i pochylając się nad stolikiem, by ograniczyć ilość potencjalnych słuchaczy. - I co oznacza to, że mają swój „honor”? Jakim cudem kryminaliści mogą odznaczać się czymś takim? Bez obrazy... - spojrzała na Karolinę z obawą, jakby dopiero teraz zorientowała się, że mogła ją obrazić swoimi słowami. 
- Nie ma sprawy. Jeśli chodzi o zażywanie... Uzależniony staje się słabym ogniwem, łatwym celem dla konkurencji. Łatwo kimś takim manipulować, wyciągnąć od niego informacje. Po drugie... były przypadki kradzieży towaru. Uzależniony ma coś sprzedać, ale bierze sobie jakąś działkę, a potem próbuje zatuszować straty finansowe jakimiś kłamstwami. Umysł uzależnionego jest nastawiony na branie. Czasami postawią się w niebezpieczeństwie tylko po to, by się naćpać... 
- Wiem, jak podyktowane są działania uzależnionego, pracowałam z wieloma narkomanami. Rozumiem twój punkt. - Kornelia przerwała pospiesznie wypowiedź Karoliny. Spojrzałam na blondynkę w oczekiwaniu na reakcję, ale ona zdawała się w ogóle nie przejmować niegrzecznym zachowaniem mojej przyjaciółki. 
- Towar Stylesa jest jednym z najlepszych na rynku... - zamarłam. Teraz to ja jej przerwałam, podnosząc rękę w uciszającym geście. 
- Stylesa? - zapytałam, patrząc na dziewczynę uważnie. 
- Tak. Harry jest... Można go nazwać przywódcą, szefem... jakkolwiek byś chciała. Louis to jego prawa ręka, choć praktycznie dzielą się władzą. Jednak ostatnie słowo zawsze należy do Harry’ego - poczułam, jak zdenerwowanie atakuje mój żołądek. Ale dlaczego? Przecież już z nim nie byłam. Nie powinno mnie to obejść bardziej, niż technika budowania torów, a jednak poczułam ponowne ukłucie, jakby Harry wbił kolejny sztylet w moje plecy. Skrzywiłam się nieco i kiwnęłam tylko głową z niewidzącym wzrokiem, pozwalając Karolinie kontynuować swe wyjaśnienie. Odchrząknęła nerwowo, widząc zmianę w mojej postawie, a potem wzięła głęboki oddech. 
- Honor... Kod... Tych kilku facetów łączy więź silniejsza, niż rodzinna. To nie tylko zawód. Ci faceci są prawdziwymi przyjaciółmi. Wszyscy odnaleźli się w dołku życia, myślę, że dlatego też Liam chciał pomóc mi. Teraz są milionerami, bogaczami, mają pod sobą miasto, cholera, nawet policja tańczy, jak oni jej zagrają. Wiem, że brzmi to okropnie. Materializm itp. Gdzie moralność? Ale... Oni... oni mają swoją moralność. Na przykład kobiety... Jeżeli wybrałaś, że będziesz z jednym z nich, żaden z pozostałych nie może cię ruszyć, jeśli ty na to nie pozwolisz. Jeśli któryś spróbuje cię skrzywdzić i reszta się o tym dowie... No cóż... Jest powód, dlaczego żaden z nich jeszcze się na to nie zdobył. Kod nie obowiązuje tylko naszych chłopców. Grupa Clifforda również się go trzyma. 
       -Grupa Clifforda? - zapytała Kornelia
       - Um... Pamiętacie imprezę u Lou? Był tam konflikt między Niallem a...
       - Hemmingsem - skończyłam za nią, ociekającym jadem tonem. Karolina kiwnęła głową. 
       - Och, więc masz na myśli też Hooda? - Kornelia przyłożyła do ust palce. Gest niezwykle podobny do tego, który wykonywał Harry. Skuliłam się nieco w fotelu. 
       - I Irwina. To są najważniejsi ludzie Clifforda, jego pupilki. Najwięksi rywale chłopców i największe dupki, jakich znała matka ziemia - Karolina przekręciła oczami, co tak odbiegało od jej, zwykle nieśmiałej i wyciszonej postawy. - Poznałyście Phoebe. Ona jest doskonałym przykładem tego, jak działał kod - przypomniałam sobie drobną, ciemnowłosą kobietkę o silnym głosie i asertywnej postawie, która ustawiła do pionu Nialla i Luke’a. Mimowolnie uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Czułam, że w innym życiu mogłybyśmy zostać dobrymi koleżankami. 
        - Była z Niallem - zauważyła Kornelia, na co Karolina kiwnęła głową. 
        - A teraz jest z Luke’iem. Swego czasu się przyjaźniłyśmy, ale... Stała się jedna rzecz, która zmusiła ją do zerwania z Horanem. Nie mogę o tym mówić, to zresztą nie moja sprawa, ale chodzi o to, że... Pheebs znalazła ukojenie w ramionach Hemmingsa, co dla mnie jest zupełnie niezrozumiałe, zważywszy na to, jakim skurwysynem jest ten facet. Ale to jej życie i jej szczęście. Chodzi mi o to, że... Niall musi z tym żyć. Nie może nagle odbić jej Luke’owi, nie może zrobić czegoś, czego nie życzyłaby sobie Pheebs. Inaczej spotkałby się z gniewem Stylesa, a co ważniejsze Clifforda... - Karolina spojrzała niewidzącym wzrokiem w nicość. Kornelia zmrużyła oczy i podparła brodę dłonią. 
        - Co wtedy? - zadała pytanie, które obijało się o ściany mojej głowy. 
        - Nie wiem, ale nie byłoby przyjemnie. - coś mi mówiło, że kłamała - Kobieta dla nich jest kimś, kto decyduje w sprawach damsko-męskich. A oni są... Jej ochroną. Wszyscy. 
        - To troszkę seksistowskie - stwierdziłam, unosząc brwi. 
        - Na pierwszy rzut oka owszem, ale ten system działa niezwykle sprawnie i póki co incydentów związanych z zazdrością, czy przestępstwami seksualnymi było niezwykle mało. 
        - Ale były. - mruknęłam
        - Tak, jak w każdym miejscu pracy - usłyszałam nutkę irytacji w głosie Karoliny. Traciła cierpliwość, a ja nie mogłam odeprzeć myśli, że niepotrzebnie. Przecież ją uprzedziłam, że i tak nie przekona nas do powrotu.
       - Tak, czy inaczej... Propozycja - Karolina wypuściła ciężko powietrze z płuc i poprawiła się na swoim fotelu. Miałam ochotę jej przerwać, nie chcąc słyszeć o żadnych argumentach, które miałyby mnie przekonać do ponownego podjęcia pracy w Little Things,  a tym bardziej spotkania z Harrym, ale Kornelia skutecznie mi w tym przeszkodziła. Dyskretnie uszczypnęła mnie w udo, przewidując moje zamiary. 
        - Słuchamy - powiedziała z naciskiem, patrząc na mnie wymownie. Karolina uśmiechnęła się do niej. 
        - Podwyżka w waszych starych miejscach pracy. Milena 17 tysięcy miesięcznie. - powiedziała, jakby mówiła o dwóch funtach. Zachłysnęłam się własną śliną i zrobiłam wielkie oczy. - Kornelia, siłą rzeczy dostaniesz nieco mniej, jako że pozycja Mileny jest nieco bardziej wymagająca. Niall zaproponował 15 tysięcy, ale jeśli zechcesz, możesz z nim negocjować, choć myślę, że już Lou zadba, byś dostała tyle, ile sobie zażyczysz. Zgadzacie się? - dodała, nie zwracając uwagi na moją minę. Usta Korneli rozszerzały się powoli w uśmiechu, aż wreszcie ukazała w całej okazałości swoje zęby. Przeczuwałam, co miało nastąpić. 
        - Tak! 
        - Nie! - krzyknęłam zaraz za nią, chwytając ją mocno za nadgarstek. Skrzywiła się nieznacznie i wyrwała rękę z mojego uścisku. - Nie bądź głupia! Wciąż mówimy o pracy z...- przerwałam szybko, by nie wykrzyczeć w tłumie czegoś niepotrzebnego - Z kryminalistami - wyszeptałam, patrząc na przyjaciółkę morderczym wzrokiem. 
        Siedemnaście tysięcy miesięcznie. FUNTÓW. Potrafiłam zrozumieć entuzjazm Kornelii, ale racjonalna część mnie wciąż tu była i nie pozwalała na lekkomyślne decyzje. Zabolało, gdy przyjaciółka spojrzała na mnie pełnym wyrzutu wzrokiem. Wiedziałam, że nieprędko mi to wybaczy. Musiałam zdusić w sobie to nieprzyjemne uczucie i po raz kolejny być odpowiedzialną częścią naszej dwójki. 
       - Wybacz Karolina. Wiem, że zadałaś sobie dużo trudu, wiem, że Harry i Louis na ciebie liczą, ale odpowiedź brzmi nie. - powiedziałam oficjalnym tonem. Dopiłam do końca swoją kawę i położyłam na stole pieniądze. Wstając, rzuciłam Kornelii wyczekujące spojrzenie, ale ona nie ruszała się z miejsca. Zacisnęłam zęby
        - Kornelia, do cholery, chyba tego nie rozważasz? - zapytałam, załamując ręce. Miałam ochotę rozpłakać się z wściekłości. Dlaczego ona tak to utrudniała? Powoli odwróciła wzrok w moją stronę. Jej oczy wyrażały niewypowiedziany żal. 
        - Milena, sama przyznałaś, że tęsknisz za Harrym. Wiem, że chciałabyś znów go zobaczyć. To jedyny sposób, by znów z nim być. Nie chcesz tego? - zapytała, a ja poczułam się zdradzona. Czy ona właśnie stawała po ich stronie? 
        - Nie myl mnie ze sobą. Ja poradzę sobie z tą tęsknotą. Przejdzie po jakimś czasie - odparłam, wiedząc, że nie ma sensu zaprzeczać jej słowom, skoro jeszcze jakiś czas temu wyznałam jej, co czułam.  - Ale jeżeli ty tego chcesz, wracaj z nimi do Anglii. Widzę, jak ci na tym zależy, więc idź. Zostań dziewczyną przestępcy, co ja mam tu do gadania? - moja cierpliwość skończyła się w chwili, gdy smutek i ból ścisnęły serce. Głos drżał mi mocno, gdy wypowiadałam te słowa, ale postanowiłam nie być miękką. Kim byłam, żeby stawać między Kornelią, a jej szczęściem? Jeśli chciała dla niego poświęcić naszą przyjaźń... Cóż... jej życie, jej decyzje... 
        Napięcie na twarzy Kornelii zelżało, pokręciła szybko głową, a potem wstała i przyłożyła sobie dłoń do czoła, drapiąc je nerwowo.
          - Nie, nie, nie... Jeśli ty nie jedziesz, ja też. Ja tylko... - zacięła się w połowie i wypuściła z rezygnacją powietrze z płuc. Nienawidziłam tego. Sprawiłam, że było jej źle. Ale przecież mnie też było źle. Cała zaistniała sytuacja to zupełnie niepotrzebny problem. Nie chciałam się kłócić z Kornelą, była najbliższą mi osobą. Nie mogłam jej stracić i wiem, że ona myślała podobnie. Warknęłam przeciągle i zacisnęłam pięści. Karolina wciąż patrzyła na nas z wyczekiwaniem. 
       - Przepraszamy cię. Możesz przekazać chłopakom, że jest nam bardzo miło, ale nie przyjmujemy propozycji - powiedziałam, chwytając za rękę Kornelię, która wpatrywała się tępo w podłogę. Dzwonek za nami ogłosił nowych klientów, wchodzących do kawiarni. Karolina spojrzała ponad moim ramieniem i uśmiechnęła się blado, po czym wstała powoli. 
       - Myślę, że możecie im to same przekazać - odparła, wskazując podbródkiem w stronę drzwi wejściowych. Nie musiała nic więcej mówić. Wiedziałam, co miała na myśli.
         Tylko kilka razy w życiu dopadło mnie uczucie panicznej bezradności. Raz, gdy jechałyśmy lasem i Kornelia prawie zabiła jelenia, bo jej miłość do szaleńczej prędkości była zbyt wielka, raz, gdy mój były oznajmił mi, że bzyka swoją ex; no i oczywiście wtedy, gdy skonfrontowałam się z prawdziwym zawodem Harry’ego. W tych momentach sztywnieją nogi, choć każdy mięsień jakby błagał o bieg, o ucieczkę, dłonie stają się zimne i wilgotne, a serce... Ten mały gnojek próbuje chyba pokonać rekord uderzeń na sekundę. I właśnie tak moje ciało zareagowało, gdy uświadomiłam sobie, kto stał za mną i Kornelią. W żołądku czułam łaskotanie, jakby o jego ściany obijało się tysiące motyli, lecz odbiór tego doznania bynajmniej nie był przyjemny. To zabawne, jak, pozornie podobne, reakcje ciała mogą oznaczać coś zupełnie przeciwnego. 
       - Hej, kocie - to nie niski, zachrypnięty głos usłyszałam jako pierwszy, lecz znajoma barwa i akcent wypowiedzianych po angielsku słów, zadziałały równie efektownie. Wszystkie doznania potroiły swoją moc, dodając do całości nierówny przyspieszony oddech. Kornelia odwróciła się powoli, a gdy tylko jej oczy napotkały osobę za nami, pojawiły się w nich łzy. Zakryła usta dłonią i, choć widziałam, że próbowała się powstrzymać, zaszlochała cichutko. Kurwa... kurwa, kurwa, kurwa... Nie potrafiłam myśleć logicznie, nie wiedziałam, co zrobić. Odwrócić się? Cholera! Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień, zdecydowanie za dużo! 
       - Louis... - szept Kornelii ukłuł mnie nieznacznie. Stała wciąż w tym samym miejscu, zapewne walcząc z podobnymi myślami, co ja, a po chwili ujrzałam sylwetkę Tomlinsona, który zamknął moją przyjaciółkę w desperackim uścisku, chowając twarz w jej różowych włosach. Dziewczyna rozpłakała się na dobre i zarzuciła mu ręce na szyi. 
      Podskoczyłam nagle, gdy poczułam dotyk w okolicy mojego pasa. Zacisnęłam powieki, powstrzymując cisnące się do oczu łzy, a gdy ponownie je otworzyłam, Karoliny nie było już w polu mojego widzenia. Jedynie dzwonek nad drzwiami obwieścił, że prawdopodobnie wyszła. Całe moje ciało drżało przeraźliwie. Miałam wrażenie, że kawiarnia zniknęła. Nie widziałam Kornelii i Louis’ego, nie widziałam stolików, foteli. Jedyne, na czym potrafiłam się skupić to ten palący ciężar dużej dłoni, która teraz spoczęła na moim brzuchu. Tracąc zupełnie resztki racjonalnego myślenia, zaczęłam badać powoli opuszkami palców jej fakturę. Ciepła, miękka skóra była tak znajoma, przywracała tyle wspomnień. Lekki nacisk na moim brzuchu zmusił mnie, bym zbliżyła się do mężczyzny stojącego za mną. Szybko napotkałam jego ciało, o które oparłam się mimowolnie, a druga duża dłoń spoczęła na moim ramieniu, na którym po chwili poczułam nacisk ciepłych, miękkich warg. Westchnęłam, próbując powstrzymać płacz. W miejscu pocałunku czułam bezlitosne mrowienie. 
        Wreszcie zadecydowałam. Kiwnęłam głowa, dodając sobie otuchy i odwróciłam się w stronę intruza. Stał tam, tak samo przystojny i tajemniczy jak zawsze. Szmaragdowe oczy skanowały moją twarz z uczuciem i zapisanym w nich pytaniem, którego treści nie znałam. Wyglądał tak samo, jak dwa tygodnie temu, choć, nie wiedzieć dlaczego, spodziewałam się wielkich zmian, jakby nagle miał stać się wcielonym demonem. Tyle razy próbowałam sobie wmówić, że jest czarnym charakterem, kimś niegodnym zaufania, że owe negatywne myśli wpłynęły na moje wyobrażenie o jego wyglądzie. A jednak, duże zielone oczy wciąż były tak samo hipnotyzujące, jego dołki w policzku wciąż dodawały mu dziecięcego uroku niewinności. O ironio...  Tylko włosy urosły nieznacznie, wyostrzając jeszcze bardziej rysy jego twarzy. 
       Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, a żadne z nas się nie uśmiechało. Oczy Harry’ego były pełne bólu, w moich zapewne czaił się szok. 
       - Milena... - gdy ostatnim razem wypowiedział moje imię w taki sposób, stałam w ukrytym pokoju pełnym niebezpiecznej broni i narkotyków. Zacisnęłam szczęki, a świat przysłoniły mi łzy. Harry starł delikatnie palcem tę, której udało się uciec. Zatrzymałam jego dłoń na policzku, ujmując ją w swoją i zacisnęłam powieki. Chciałam być twarda, chciałam obrazić go w jakiś infantylny sposób i uciec z tej przeklętej kawiarni, ale nie potrafiłam. Jego widok, jego twarz, uczucie w jego oczach, skutecznie odprawiały całą moją nienawiść, którą w sobie budowałam przez ostatnie dwa tygodnie. Opamiętaj się! Opamiętaj! krzyczał jakiś denerwujący głosik w mojej głowie, ale tęsknota za Harrym wygrywała, zagłuszając go uparcie. Wspięłam się na palce i przycisnęłam swoje usta do ust Harry’ego, czując kolejne dwie łzy spływające po moich policzkach. Harry przycisnął mnie do siebie mocno i pochylił się nieznacznie. Oddał pocałunek i, delikatnymi ruchami, spijał uczucie z moich warg. Moje serce galopowało teraz bez wytchnienia. Gdy oderwaliśmy się od siebie, oboje mieliśmy nieco przyspieszone oddechy. Harry uśmiechnął się do mnie słabo. 
       -Tęskniłem za tobą - powiedział cicho, a ja zadrżałam. Ja za tobą też, miałam odpowiedzieć, lecz żadne słowa nie mogły przejść mi przez gardło. Kiwnęłam więc głową i odsunęłam się od niego zakłopotana, rozglądając się na boki. Kornelia owinęła nogi wokół bioder Louis’ego, który podtrzymywał ją silnymi ramionami, i wtulała się w niego, bawiąc jego włosami. Szeptali sobie słowa, które nie docierały do moich uszu i chichotali czasami, co mnie wydawało się zupełnie nie na miejscu. Zmarszczyłam brwi. Bardzo nie na miejscu. Nie, nie, nie... To nie tak miało być. 
       Nagła świadomość wszystkiego, co zdarzyło się dwa tygodnie temu uderzyła mnie ze zdwojoną siłą. Kornelia już była przygotowana na powrót do Anglii. Zachowywali się z Louis’m tak, jakby nic się nie stało. A przecież się stało. Dużo. 
       Cofnęłam się kilka kroków, kręcąc głową i wytarłam dyskretnie usta, na których wciąż jeszcze czułam wargi Harry’ego. 
      - Milena? - obawa w głosie Harry’ego była tak wyraźna, jak poczucie winy, które właśnie mnie dopadło. Poprawiłam torebkę na ramieniu. 
       - Nie, Harry - to były pierwsze słowa, jakie do niego wypowiedziałam. Mój głos był zachrypnięty, drżący. Mięśnie szczęki Harry’ego zatańczyły szaleńczo. 
       - Nie... - powtórzył za mną jak zahipnotyzowany. 
       - Wiesz, że to niemożliwe. 
       - Porozmawiajmy - jego błagalny ton, dotarł do samego centrum mojego serca. 
       - Nie mamy o czym - powiedziałam cicho i ruszyłam przed siebie, zwracając tym samym uwagę Kornelii i Louis’ego. Gdy wymijałam Harry’ego ten chwycił mnie nagle za rękę i zatrzymał gwałtownie. 
       - Nie podejmuj decyzji tak pochopnie, proszę... - był taki smutny. To dziwne, ale wydawał się bezbronny. Nie rozumiałam tego. Przecież prowadził zorganizowaną grupę przestępczą. Ostatnią rzeczą, o jaką mogłam go podejrzewać to bezbronność. Wyszarpnęłam się z jego uścisku, rzucając mu wściekłe spojrzenie. Czułam, budującą się we mnie złość. Dość tych gierek!
       - Pochopnie?! Póki co jestem w tej grupie najbardziej odpowiedzialną osobą! - prawie wykrzyknęłam te słowa i wskazałam na Kornelię, która już stała na własnych nogach. Zamrugała szybko, w pełnym szoku wyrazie, a potem skrzywiła się w oburzeniu. 
       - Co masz niby na myśli?! - warknęła, mijając Lou, który próbował zatrzymać ją, chwytając w pasie, lecz zrzuciła z siebie jego rękę. Zacisnęłam pięści, czując nadchodzący ból głowy. Dzień jeszcze się nie skończył, a ja już miałam ochotę wrócić do domu i uciec od tej huśtawki emocji, która spotkała mnie w nieszczęsnej kawiarni. 
       - Właśnie to! Zachowujecie się, jakby nic się nie stało! Kornelia, po raz kolejny pokazujesz, jak jesteś naiwna! - nie mogłam powstrzymać przykrych słów, które cisnęły się we mnie zbyt długo. Kilka głów odwróciło się w naszym kierunku. Kornelia zmrużyła oczy, patrząc na mnie z nienawiścią. 
        - Dobra, dobra, dobra! Robicie widowisko. Uciszcie się obie, jedziemy do hotelu! Wszystko tam sobie wyjaśnimy - Louis stanął między nami, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. Czy on tak na serio?  Pierdolony żartowniś. 
       - Nigdzie z wami nie jadę - syknęłam, obniżając głos i odwróciłam się pospiesznie. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zatrzyma, jeśli zareaguję natychmiastowo, więc wybiegłam z kawiarni i ruszyłam chodnikiem szybkim krokiem. Jakie było moje zdziwienie, gdy nagle moje nogi zostały oderwane od ziemi, a ja znalazłam się w ramionach Harry’ego. 
        - A właśnie, że jedziesz. Musimy porozmawiać. - powiedział, umacniając swój uchwyt i odwracając się w przeciwną stronę. 
        - Puść mnie, Styles! - warknęłam, próbując oderwać od siebie jego dłonie. Był zbyt silny, więc zaczęłam desperacko uderzać pięściami w jego ramiona. Zacisnął wargi i spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, który obudził dawno nieodczuwane lęki. 
        - Uspokój się, albo zrobimy to w mniej przyjemny sposób - powiedział, obniżając głos o kilka tonów. Prychnęłam, próbując ukryć swoje obawy, i uniosłam brwi. 
         - To niby jest przyjemny sposób? - zapytałam sarkastycznie. Harry zaśmiał się tajemniczo i wskazał podbródkiem czarne, znajome Maserati. Nawet w Polsce nie możesz się z nim rozstać, co? 
       - W samochodzie mam żyłki, do unieruchomienia tych, nad wyraz aktywnych, kończyn i taśmy do kneblowania. Związanie lub dobrowolna współpraca... Chcesz się przekonać, co jest bardziej przyjemne? - znieruchomiałam na chwilę w strachu. Patrzył na mnie długo, a potem jakiś błysk w jego oczach, dodał mi pewności siebie. Żartował. Żerował na moim lęku i niewiedzy o jego „zawodzie”. To podwoiło moją wściekłość, ale już się nie wyrywałam. W jednym wygrywał. Nie wiedziałam, jak daleko mógł się posunąć. Nie wiedziałam co było żartem, a co nie. Wolałam nie poznać zimnego dotyku żyłek na swoich nadgarstkach... 



*gdy upadłaś, upadłaś w mą stronę

22 komentarze:

  1. Oh tak <3 supeeer rozdział nie mogłam sie doczekać xd ale warto bylo :D weny i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to super, że nie zawiodłyśmy po tej dość długiej przerwie :D
      Dzięki <3

      A. <3

      Usuń
  2. Dziękuję że dodałyście ten rozdział już dzisiaj .! <3 JEST BOSKI
    Po prostu nie wierzę w to, że oni przylecieli do Polski po Milenę i Kornelię, tak bardzo im zależy i to jest takie słodkie *-*
    I ja rozumiem, że Milena sporo przeszła i straciła zaufanie do facetów a jeszcze po tej akcji z Harrym i narkotykami to w ogóle, ale no ej ;c
    Czemu ona go odtrąca? Co jej szkodzi polecieć do Anglii? Poza tym przecież ona może być bezpieczna tylko z nim ;3
    A Kornelia wybaczyła Louisowi i to jest takie ajsdkjnxadbxkada :D
    Wiedziałam, ona się zachowuje trochę dziecinnie ale tak słodko i (nie wiem ile jeszcze razy użyję tego słowa) Lou <3
    No po prostu słodko :D
    Wydaje mi się, że moje komentarze są coraz mniej dorosłe ale cóż ;3
    I ten moment kiedy Harry powiedział o tych żyłkach, na początku myślałam, że nie żartuje hah
    I jak się pocałowali i jak on za nią pobiegł i ją złapał w uścisku i ooooo matko no
    Ja chcę już następy, proszę? :*
    No i się też trochę wyjaśniło z tymi zasadami ich ;3 nie wiedziałam na początku o co chodzi z tą "zasadą nietykalności" (nazwałam po swojemu chyba xd)
    i się wyjaśniło czemu Phoebe (tak się pisze?) od razu "postawiła ich do pionu" :)
    Okej... CHYBA tyle, jakbym sobie coś przypomniała to dopiszę ;d
    I mam nadzieję, że nie zrobiłam żadnego błędu imionowego ^^ starałam się uważać :)
    No to co, do następnego.
    Weny. ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnego błędu nie znalazłam :D
      Dzięki, po raz kolejny, za boski koment :*
      Z Kornelią masz rację, ona jest taką marzycielką, z nieco dziecinną naiwnością :D
      Ale Milena też swoje za uszami ma, no ale ktoś musi być odpowiedzialny, jak to sama ujęła :D
      Chciałyśmy w tym rozdziale troszkę wyjaśnić, bo w tej drugiej części i tak będzie dużo zagadek, więc należy Wam się nieco informacji, zanim zasypiemy Kornelię i Milenę kolejnymi tajemnicami ;> :> :>

      Jeszcze raz dzięki! Loff!

      A. <3

      Usuń
    2. Hahahah:D Chichrałam się jak głupia o tej wzmiance o coraz mniej dorosłych komentach xD Nie zgadzam się, są zajebiste! <3

      Milena jest cholernie uparta i ma problemy z zaufaniem, więc dlatego odtrąca Harry'ego. Poza tym co będzie jej JAKIŚ TAM Harry Styles rozkazywał xD

      Dziękujemy, że jesteś z nami!
      Kochamy!

      M.

      Usuń
    3. O proszę, ile ludzi mnie kocha! :D hahahaha
      Ja uważam że te moje komentarze są dziecinne, bo się wszystkim zachwycam i nawet tego w spójne zdania ująć nie umiem ;>
      BĘDZIE DUŻO ZAGADEK?
      kiedy następny rozdział w takim razie? Ja chcę już go przeczytać <3
      Na pewno będzie zajebisty jak każdy *-*
      I skoro ma być coraz więcej zagadek to znaczy że dziewczyny będą się nimi interesowały a to znaczy że im wybaczą i znowu będą razem prawda? ;*
      Hahahahhaahah no pewnie TYLKO HARRY STYLES >>>>>>>>>>>>>
      nikt ważny hahah ;d
      Kocham i czekam na następny . ;) ;*

      Usuń
    4. No bo jak tu Ciebie nie kochać? :D
      nie są dziecinne, są zajebiste, WINCYJ! xD Lubimy, jak się zachwycasz, to znaczy, że jednak nasze FF może się podobać, a to wielka, wieeeelka, wieeeeeeeelka, WIEEEEEELKA motywacja :D

      Będzie dużo zagadek, a nowy rozdział... jakoś w tym tygodniu. Postaram się go naskrobać jak najszybciej, a pewnie M. jeszcze mnie kopniakiem w dupencję popędzi :D
      Aaaaa na te pytania odpowiedzi będą już w kolejnym rozdziale ;>

      A. <3

      Usuń
  3. Uwielbiam :) świetnie napisany rodział i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 <3 <3
      Jak zwykle w przeciągu tygodnia prawdopodobnie się pojawi:)

      Usuń
  4. Świetny rozdział NARESZCIE ;)
    nie mogłam się doczekac :)
    Oby szybko pojawilobsie rozwinięcie tego wątku
    Harry nie może jej tak pozwolić zostawic go

    OdpowiedzUsuń
  5. ta Kornelia rzeczywiście naiwna... A Milena trzyma swoje i dobrze!
    Harry przywódcą ? ;o proszę dodajcie jak najszybciej!! <3
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kornelia rządzą emocje, Milena nieufność i logika :Dale co ta różowowłosa łepetynka sobie mysli dowiemy sie w kolejnym rozdziale :D
      Postaramy sie napisac kolejny jak najszybciej. Ten tydzien jest juz nieco spokojniejszy i mniej bogaty w obowiązki :D

      A. <3

      Usuń
  6. Kuwa... ciąg dalszy poproszę 👌 no boskie... umieram no *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział takiiiii piękny! <3 lovciam go (z resztą jak wszystkie poprzednie :D) :D :D :D
    ja pierniczę żelazne zasady w biznesie narkotykowym xD
    a tak w ogóle to Milena jak Cię piznę w łeb to się opamiętasz! zapierniczaj do Harolda w podskokach! zaraz, teraz, już! Co Ci przeszkadzają narkotyki i broń przecież ćpać chyba nie zamierzasz? no nie? :> O.o
    No bo weźmy się nie oszukujmy kto by nie chciał takiego niedobrego chłopczyka jakim jest Luj albo Heri??? :D
    Na waszym miejscu wzięłabym przykład z Karoliny i Phoebe :>
    kisssski i hugsy <3
    PS. Liczę w weekend na przedpremierową prezentację! ;p

    narty i YOLO
    @No_Maybe_Yes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach <3 <3
      No wiadomo, zasady muszą być, nie chcemy, żeby jakieś FBI czy inne KGB ich złapało xD

      C'nie? Ja też bym się nie zastanawiała i spierniczała do nich od razu xD

      Jeśli rozdział nie pojawi się przed weekendem to na 100% dostaniesz przedpremierowy pokaz (ehehehe ;> )

      LOFFFFFF!!! AJM DAŁN ON MAJ NIIS!!!

      A. <3

      Usuń
  8. A my loffffciamy Ciebie! <3

    Co tam, że mój chłopak robi w handlu bronią i narkotykami, co tam? Tala powiedziała, że trzeba zapierniczać do Harolda, więc Tali trzeba się słuchać xD

    M. xx

    OdpowiedzUsuń