Milena
Jedna rzecz sprawiła, że przyznałam wreszcie przed sobą, jak bardzo przywiązana byłam do Harry’ego Stylesa. Jedna rzecz sprawiła, że zrozumiałam, jak bardzo go potrzebowałam. Jedna rzecz, jedna sekunda, jeden ruch.
Zimna lśniąca lufa pistoletu, wycelowana prosto w jego czoło.
Dźwięk przygotowania do strzału.
***
Trzy tygodnie wcześniej
Stałam otulona ramionami Harry’ego, którego tors napierał delikatnie na moje plecy. Drobne dłonie zostały otoczone tymi dużymi, które sprawdzały czy dobrze trzymałam rękojeść pistoletu. Narysowany na kartonie, czarny człowieczek, wiszący przed nami bez ruchu, czekał na pierwszy wystrzał.
- Pamiętaj, żeby odbezpieczyć - szept mężczyzny przyprawił mnie o ciarki przebiegające po moim kręgosłupie. Zacisnęłam usta, próbując skupić się na malutkiej białej dziesiątce przed sobą. Odnalazłam z boku pistoletu mały przełącznik i przesunęłam go, tak, jak wcześniej uczył mnie tego Harry. Mruknął z aprobatą i pokierował mój kciuk na drobny, odstający fragment metalu, znajdujący się z tyłu broni (“To nazywa się kurek. Pamiętaj o nim, zanim strzelisz”). Nacisnęliśmy go razem, czemu towarzyszyło kilkukrotne kliknięcie. Przełknęłam ciężko ślinę, czując w sobie mieszankę podekscytowania i stresu. Próbowałam sobie wyobrazić, jak wyglądałam, stojąca w lekkim rozkroku, z wyprostowanymi rękami, dzierżąca w dłoniach mały, choć zadziwiająco ciężki, pistolet.
- Teraz przenieś palec na spust - cichy, spokojny głos instruował mnie w sztuce strzelniczej, co okazało się dość silnym dystraktorem i, mimo wszystkich sił włożonych w skupienie uwagi, jedyne o czym teraz myślałam to niskie, pieszczące moje uszy, tony.
- Gotowa? - zapytał, a ja, niemal natychmiast, pokręciłam głową. Zaśmiał się cicho i umocnił swój uchwyt. - Wyceluj - jego polecenie poprzedziło krótki pocałunek na czubku mojej głowy. (“To jest muszka - wskaźnik twojego celu.”) Uniosłam nieco w górę pistolet, łącząc dziesiątkę z drobną wypustką na grzbiecie lufy.
- Strzel - niskie warknięcie wniknęło w każdy zakamarek mojego ciała i poprowadziło palec, którym nacisnęłam spust. Ten, po początkowym, lekkim uporze, ustąpił posłusznie i w pomieszczeniu rozległ się przeraźliwy huk. Siła odrzutu zdołała szarpnąć moimi rękoma i, gdyby nie Harry, pistolet prawdopodobnie wyrwałby się do tyłu, łamiąc mi nos. Na szczęście, silny uścisk mężczyzny sprawił, że moje dłonie zadrżały tylko, a w ich wnętrzu poczułam ból spowodowany, próbującym się wyrwać, przedmiotem. Moje prawe ucho zostało wypełnione niemiłosiernym piskiem. Przed wystrzałem odsunęłam od niego wygłuszającą słuchawkę, by móc słyszeć instrukcje Harry’ego. Zacisnęłam z sykiem na nim dłoń, a Harry zachichotał wesoło. On nie założył słuchawek. Z szerokim uśmiechem nacisnął malutki przycisk, a czarny człowieczek poszybował w naszym kierunku, wyginając się pod oporem powietrza. Karton rozerwany został kilka centymetrów powyżej miejsca w które celowałam. Harry zacmokał kilka razy i pokiwał powoli głową.
- Nieźle, nieźle. Jak na pierwszy raz, siódemka to świetny wynik - powiedział, patrząc na mnie z podziwem. Zamrugałam szybko, nie do końca wiedząc, co powinnam powiedzieć. Skrzywiłam się nieco, gdy nawiedziła mnie nieprzyjemna myśl.
- Tylko dlatego, że mi pomagałeś - wzruszyłam ramionami, wskazując na jego dłonie, “winne” mojego dobrego wyniku. Uniósł wysoko brwi i skrzyżował ręce na piersi.
- Sama pociągnęłaś za spust.
- Gdyby nie ty, pistolet wyleciałby mi z ręki. Pewnie wybiłabym sobie zęby lub dokonała innej tragedii - mruknęłam, wbijając wzrok w podłogę. Harry wybuchnął śmiechem i zrobił krok w moją stronę. Objął mnie w pasie, po czym przyciągnął do siebie i złożył długi pocałunek na czole.
- W końcu nabierzesz wprawy - powiedział w moje włosy, kołysząc nieco naszymi splecionymi ciałami.
- Oby - westchnęłam i spojrzałam w górę, w jego zielone tęczówki. Patrzył na mnie z dziwnym wyrazem, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Między brwiami pojawiła się malutka zmarszczka, a potem świat wokół mnie został zasłonięty, gdy schylił się do pocałunku. Napięłam się, niczym spłoszony kot, ale otworzyłam usta w zapraszającym geście. Zażyłość, z jaką mnie traktował, wciąż wprawiała mnie w niezręczność. To dziwne, skoro, po moim powrocie do Anglii, spędziliśmy ze sobą już niejedną noc. Coś innego jednak tkwiło w delikatnych pocałunkach, coś intymniejszego niż seks. Seks to tylko fizyczność, spełnienie potrzeb biologicznych. Za to ciało nie potrzebuje pocałunku, to serce za nimi nawołuje. A moje niełatwo dawało się przekupić.
Gdy ciepłe miękkie usta oddaliły się od moich, zacisnęłam powieki, próbując znaleźć w sobie odwagę, by ponownie spojrzeć Harry’emu w oczy. Dłoń na moim policzku zdecydowała za mnie, więc, pozbawiona drogi ucieczki, zerknęłam w górę. Znów ten dziwny wyraz twarzy. Niewypowiedziany komunikat, którego nie potrafiłam zrozumieć. A potem nagła zmiana i uśmiech, uwydatniający urocze dołeczki w policzkach.
- Jeszcze raz? - zapytał, a ja kiwnęłam głowa, nie do końca będąc świadomą tego, co robię.
Lekcja strzelania zakończyła się zadziwiająco szybko, a przy ostatniej próbie Harry pozwolił mi trzymać broń bez jego pomocy. Odrzut był silny, lecz zdołałam w porę zablokować łokcie, zachowując, przyjętą wcześniej, pozycję. Harry klasnął wtedy z entuzjazmem i porwał mnie w objęcia, okręcając nas wokół własnej osi. Pozwoliłam sobie na głośny śmiech, czując, jak jego dobry nastrój spływa powoli na mnie.
Gdy dotarliśmy do naszego mieszkania było już po ósmej wieczorem. Ziewnęłam szeroko i zawołałam Kornelię, ale odpowiedziała mi cisza. Przekręciłam oczami, śmiejąc się cicho. Harry chwycił mnie za rękę i obrócił w swoją stronę.
- Może dzisiaj zostaniemy u mnie? Mój dom już za mną tęskni - zażartował, wskazując za siebie na drzwi wyjściowe. Rozejrzałam się jeszcze raz po salonie, rozważając jego propozycję. Przez ostatnie kilka nocy był on okupowany przeze mnie i Harry’ego. Nasza wspólna miłość do porządku i organizacja pozwoliła utrzymać pokoje w idealnym stanie. Coś, czego nigdy nie osiągnęłam z Kornelią. Ta kobieta posiada magiczną moc śmiecenia… Westchnęłam głośno. Jedna noc nie zaszkodzi…
- Czemu nie… - odpowiedziałam i sięgnęłam po, rzuconą wcześniej na kanapę, torebkę. Harry rozpromienił się i puścił mnie przodem do wyjścia.
Siedząc w Maserati, trzymaliśmy się za ręce, co ponownie wydało mi się zbyt intymnym gestem, a jednak na niego pozwalałam. Każde, nakreślone kciukiem, kółko na mojej skórze, parzyło rozkosznym płomieniem. Czułam łaskotanie w żołądku i nie do końca byłam zadowolona z obecności tych setek motyli, które się tam zagnieździły. A kysz, małe zdradzieckie gnojki!
Harry zaparkował na szerokim podjeździe i otworzył mi drzwi, by pomóc wyjść z niskiego samochodu. Przyjęłam, z wdzięcznością, ofiarowaną mi dłoń i, już po chwili, znaleźliśmy się w ogromnym holu z brązowym fortepianem na środku. Zapach męskich drogich perfum pieścił rozkosznie moje nozdrza, przywołał niechciane wspomnienia, które uderzyły mnie z siłą huraganu. Skrzywiłam się, patrząc w stronę garderoby, przez którą wszystko się zaczęło. Przez którą wszystko miało się skończyć.
Dotyk dłoni na moim brzuchu wytrącił mnie z rozmyśleń. Spojrzałam na Harry’ego, stojącego za mną, uśmiechającego się czule. Cholera, jest tak piękny… Wyglądał tak niewinnie.
- Co chcesz robić? - zapytał, jakbyśmy byli małymi dziećmi, które szukają pomysłu na zabawę. Zagryzłam wargę i spojrzałam wymownie w stronę łazienki, w której ostatnio przebierałam się w pośpiechu, przy akompaniamencie huków pięści uderzających o drzwi.
- Chciałabym wziąć prysznic… - oznajmiłam. Wciąż czułam na sobie zapach prochu, metalu i skóry, który przywiozłam ze sobą ze strzelnicy. Harry kiwnął głową i wskazał na drzwi, które wcześniej zwróciły moją uwagę.
- Więc chodźmy - powiedział, popychając mnie lekko do przodu. Zaparłam się na piętach i odwróciłam gwałtownie w jego stronę. Przywołując swoją, dawno nieodwiedzaną, zadziorną postawę, wbiłam palec wskazujący w jego pierś.
- Idę sama - powiedziałam, patrząc na niego z determinacją. Wciąż uśmiechał się głupawo, rozważając zapewne czy mówię poważnie. Wreszcie, chyba, doszedł do poprawnego wniosku, bo odsunął się ode mnie o krok i uniósł brwi.
- Nie wiesz co tracisz - rzucił, puszczając mi oczko. Parsknęłam i ruszyłam do garderoby. Mina Harry’ego zrzedła w jednej sekundzie i podążył za mną.
- Po co tam idziesz? - zapytał z napięciem. Och, czyżby ponownie miał tam towar? Zatrzymałam się z ręką na klamce, wahając się czy ją nacisnąć.
- Nie wzięłam ze sobą rzeczy - wyjaśniłam, pamiętając, że w garderobie znajdowały się ubrania siostry Harry’ego, których prawdopodobnie już nigdy nie włoży. Harry zacisnął wargi, jego palec powędrował do ust. Podszedł do mnie i położył swoją dłoń na mojej. Wyraz napięcia nie schodził z jego twarzy, a ja przekręciłam oczami i przeniosłam ciężar ciała na drugą nogę.
- Nie zareaguję gorzej niż ostatnio - rzuciłam, doskonale wiedząc, dlaczego tak dziwnie się zachowywał. Uparcie trzymając się swojego, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Tak, jak myślałam, sekretny pokój był otwarty, a imponująca kolekcja broni błyszczała w jaskrawym świetle żarówek. Oczekiwałam napadu paniki, zawodu, może strachu, ale nic takiego nie nadeszło. Bez emocji, przyjrzałam się karabinom, pistoletom, małym paczuszkom, których było dzisiaj znacznie mniej, niż przy mojej ostatniej wizycie. Odwróciłam wzrok od tego niecodziennego widoku i, jak gdyby nigdy nic, zaczęłam przeszukiwać szafy w celu odnalezienia czegoś, co mogłam włożyć na noc. Czułam na karku wzrok Harry’ego, ale nie skomentowałam tego. Uważnie obserwował każdy mój ruch, jakby spodziewał się, że zaraz rozpocznę histerię. Ale ja nie miałam niczego takiego w planie. Wyciągnęłam z szuflady luźną czarną koszulkę, która na pewno nie należała do siostry Harry’ego, a potem odwróciłam się do Stylesa z szerokim uśmiechem na twarzy.
Stał w progu tego przeklętego pokoju, jakby próbował swoim ciałem zakryć to, co się w nim znajdowało. Zirytowana jego przesadną ostrożnością, pokręciłam głową i ruszyłam w jego stronę. Zamiast zatrzymać się przy Harrym, minęłam go ostentacyjnie i weszłam do skrytki. Odwróciłam się na pięcie, z rękami na biodrach, i zaczęłam tupać szybko jedną stopą.
- Płaczę? - zapytałam, zbijając go z pantałyku. Potrząsnął głową i spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Nie. - odpowiedział powoli, mrużąc nieznacznie oczy
- Krzyczę?
- Nie.
- Panikuję?
- Nie… Milen….
- To przestań się znowu przejmować, bo to wkurzające. - przerwałam mu i, dla potwierdzenia swoich słów pogłaskałam grzbiet jednego z karabinów. Nie wiedziałam skąd wzięła się we mnie ta pewność siebie, ale doszłam do wniosku, że powinna pojawić się o wiele wcześniej, skoro zgodziłyśmy się na to durne życie. Gdyby moja rodzina wiedziała… Ale nie wie! A ty jesteś w Anglii, prowadząc wygodne życie! Czas wziąć je w swoje ręce!
- Nie rozumiem. Twoje nastroje są takie zmienne. - zaczął, wskazując na mnie ręką z wyrzutem. Zmarszczyłam brwi, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Jego żałosny ton, pełen dziecinnego oskarżenia, był uroczy.
- Zmienne?
- Tak! Raz napinasz się, gdy cię obejmuję, ledwo się odzywasz, robisz się niezwykle nieśmiała, a potem nagle… nagle
- Nagle? - popędziłam go, szczerząc się, jak idiotka.
- Nagle wchodzisz do tego pierdolonego pokoju, pewna siebie, jakbyś wchodziła do własnej sypialni, wyzywasz mnie, dotykasz tej pierdolonej broni, sprawiając, że - przerwał nagle, jakby postanowił nie kończyć tej myśli. Przygryzłam wnętrze policzka, powstrzymując parsknięcie.
- Sprawiając, że co? - naciskałam, krzyżując powoli ręce na piersi. Nie odpowiedział. Podszedł tylko do mnie szybkim krokiem i wpił się ustami w moje usta. Przycisnął mnie do siebie mocno, zachłannie. Odpowiedziałam na pocałunek, rozchylając wargi i dotykając swoim językiem jego. Warknął, a wibracje jego głosu przeszyły całe moje ciało. Każdy mięsień jego ciała informował mnie, jak bardzo mnie pragnął. Było coś pociągającego w czułych gestach w otoczeniu dziesiątek sztuk broni palnej i białej. Coraz bardziej zaczynał mi się podobać ten niebezpieczny świat. Był intrygujący, tajemniczy i, przede wszystkim, zakazany. Może miałam dość zgrywania przykładnej dziewczynki. Może przestępca był idealnym facetem dla mnie?
- Prysznic - szepnęłam, przerywając tę namiętną chwilę. Nim odpowiedział, Harry przygryzł jeszcze moją dolną wargę i odpiął jednym sprawnym ruchem mój stanik.
- Więc chodź - syknął w moje usta, a ja, mimo krzyczącego w potrzebie ciała, pokręciłam głową.
- Sama - przypomniałam mu i oddaliłam się nieznacznie, klepiąc go lekko w ramię. Odetchnął głęboko i zacisnął szczękę.
- Chcę tam być z tobą. - zawarczał gardłowo.
- Sama - powtórzyłam, unosząc jedną brew. Przez chwilę badał wzrokiem moją twarz, a potem jęknął żałośnie i załamał ręce, ale przepuścił mnie, bym mogła przejść przez garderobę i skierować się do toalety. Nim zatrzasnęłam za sobą drzwi, usłyszałam szum zamykających się ciężkich ukrytych drzwi.
Wzięłam gorący prysznic, zmywając z siebie resztki nieokiełznanego pożądania. Harry Styles będzie dla mnie zgubą, myślałam. Byłam pewna, że ten związek nie skończy się dobrze. Nie może. Dołączyłam do czarnego charakteru historii, a przecież wiadomo, że ci zawsze przegrywają. Ale to nie był film, to nie była bajka na dobranoc. To było życie. Co, jeśli w życiu czarne charaktery mają większe szanse na sukces, niż ludzie prawi, cnotliwi i szlachetni? W końcu lśniąca złota zbroja rycerza, oznacza, że nigdy nie była używana. A świecące się złoto łatwo odnaleźć i wykraść… Czy w życiu lepiej dołączyć do grupy rabusiów, którzy okradną nieudolnego, choć pięknego, rycerza?
Osuszyłam włosy i narzuciłam na siebie czarny T-shirt Harry’ego, celowo nie zakładając nic pod spód. Wyszłam z łazienki na palcach i przywitałam pusty hol. Pięknie… Jak miałam go znaleźć w tym ogromnym domu?
- Harry? - zawołałam w nadziei, że mnie usłyszy.
- Tutaj! - usłyszałam stłumiony głos, dochodzący z prawej strony na piętrze. Z ulga ruszyłam schodami, przeskakując po dwa stopnie aż dotarłam do długiego korytarza.
- Który pokój? - zapytałam, patrząc na kilka par ciężkich drewnianych drzwi. Chwila ciszy, wprawiła mnie w lekki niepokój, lecz zaraz potem w korytarzu rozległ się niski głos Harry’ego.
- Drugi od lewej - odpowiedział, a ja skierowałam się do wskazanego wejścia. Nacisnęłam klamkę i pchnęłam delikatnie drzwi. Otworzyły się bezdźwięcznie, a moim oczom ukazał się niesamowity widok. Wysokie ściany pokoju, do którego weszłam, zasłonięte zostały drewnianymi półkami, wypełnionymi setkami książek. Do każdej z półek dołączona była drabinka na szynach. Na środku biblioteczki, znajdował się okrągły stolik, przy którym stały dwa ogromne skórzane fotele, ale na żadnym z nich nie znalazłam Harry’ego. On siedział na szerokim parapecie, oparty o grubą ścianę. Musiał ugiąć nogi pod siebie, ponieważ nie mieściły się w tej, i tak dość szerokiej, przestrzeni. Parapet wyłożony był płaskimi miękkimi poduszkami, imitując tym samym wygodną kanapę. Za Harrym znajdowało się ogromne okno, zza którego rozlewał się widok na ogród willi. Westchnęłam zachwycona i przyjrzałam się mężczyźnie. Opierał na udzie jakąś książkę, oprawioną w skórę, która w kilku miejscach była już nieźle pozdzierana. Marszczył lekko czoło, gdy skupiał się na czytanych słowach, póki nie spojrzał na mnie i nie rozpromienił radośnie.
- Chodź - wyciągnął do mnie rękę. Przecięłam pokój i chwyciłam jego dłoń. Pociągnął mnie na poduszki, usadawiając między swoimi nogami. Zachichotałam, gdy próbował znaleźć sobie wygodną pozycję. W końcu oparłam głowę o jego ramię, kładąc się na jego torsie. Ja, w przeciwieństwie do Harry’ego, mogłam swobodnie wyprostować nogi na szerokość parapetu.
- Co czytasz? - zapytałam, patrząc na litery przed sobą.
- “Jeśli kobieta, podobnie umiejętnie jak przed ludźmi, skrywa uczucie przed swym wybranym, może go stracić, a wtedy nędzną pociechą jest przekonanie, że świat również o niczym nie wiedział. “ - przeczytał fragment niskim, seksownym głosem, a ja parsknęłam śmiechem na jego wybór cytatu. Uwielbiałam “Dumę i Uprzedzenie”, przeczytałam tę książkę kilka razy.
- To jakaś sugestia? - drażniłam się z nim, sprzedając kuksańca w bok. Zaśmiał się i ucałował czubek mojej głowy, a potem zaczęliśmy czytać. Razem, w ciszy, wsłuchując się jedynie w nasze spokojne oddechy.
Bandziory to zdecydowanie bardziej mój typ.
***
Wspólne czytanie klasyków literatury stało się naszą rutyną. Spędzałam teraz, prawie każdą noc w domu Harry’ego, znałam każdy pokój, każdy zakamarek. Kilka razy odwiedziłam zniesławioną skrytkę, z której, co jakiś czas, ubywało lub przybywało towaru. Nie wiedziałam dlaczego tam wracałam, ale zawsze robiłam to w tajemnicy przed Harrym. Coś fascynowało mnie w tym miejscu. Coś nie pozwalało mi o nim zapomnieć. Może była to zwykła ciekawość czegoś nowego, cząstki świata Harry’ego, której jeszcze nie poznałam do końca.
Z zaskoczeniem przyjęłam jego tryb życia. W tygodniu studiował, czasami wyjeżdżał na jakieś “konferencje”, lecz nic nie wskazywało na to, by prowadził zorganizowaną grupę przestępczą. Zapewne właśnie dlatego tak długo dawałam się zwodzić. Bałam się poruszać z nim tego tematu, by nie wpadł we wściekłość. Nie wiedziałam jaka była jego wrażliwość na tym punkcie, ale czułam, że długo nie wytrzymam. W końcu będę musiała dowiedzieć się szczegółów.
Z zaskoczeniem przyjęłam jego tryb życia. W tygodniu studiował, czasami wyjeżdżał na jakieś “konferencje”, lecz nic nie wskazywało na to, by prowadził zorganizowaną grupę przestępczą. Zapewne właśnie dlatego tak długo dawałam się zwodzić. Bałam się poruszać z nim tego tematu, by nie wpadł we wściekłość. Nie wiedziałam jaka była jego wrażliwość na tym punkcie, ale czułam, że długo nie wytrzymam. W końcu będę musiała dowiedzieć się szczegółów.
Zawalona pracą, nie myślałam jednak o tym zbyt często. Dni zlatywały mi na oddawaniu, tworzeniu i poprawianiu projektów, wieczory na spotkaniach z Harrym, wspólnym czytaniu, upojnych nocach. Wpadłam w spokojną rutynę, do której w dziwny sposób się przyzwyczaiłam (Jeśli rutyną można było nazwać skrajne emocje, jakie czułam, za każdym razem, gdy Harry był w pobliżu). Minęło już tyle tygodni, a ja wciąż nie potrafiłam się do niego przyzwyczaić. Każdy jego dotyk, każdy pomruk doprowadzały mnie od razu do stanu błogości, o który siebie wcześniej nie podejrzewałam.
Motyle w żołądku szalały coraz bardziej, przyprawiając mnie o mdłości. Harry wciąż mnie intrygował. Z jednej strony był niezwykle czuły i uprzejmy, z drugiej, potrafił doprowadzić mnie na skraj irytacji, wydawał rozkazy, był szorstki i władczy. Dwoistość jego natury nie pozwalała mi się nudzić.
***
- Zaraz ci zajebię - warknęłam, gdy Harry odciągnął mnie od zlewu i posadził sobie na kolanach. Zaśmiał się złowieszczo, trzymając mnie mocno w pasie. Próbowałam się wyrwać, lecz nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Czekam - pokazał mi język i połaskotał delikatnie po plecach. Jęknęłam żałośnie, odpychając się od niego z całych sił.
- Nie żartuję! Dostaniesz po mordzie - syknęłam, choć uśmiech cisnął mi się uparcie na usta. Powstrzymywałam go, próbując pokazać Harry’emu, że przeszkadzanie w mojej rutynie sprzątania, nie było dobrym pomysłem. Nie byłam pedantką, lecz lubiłam zakończyć, bez zbędnych przerw, to, co już zaczęłam.
Harry uśmiechał się psotnie, ukazując mi swoje równe białe zęby. Poczułam, że zaczął bawić się moimi rozpuszczonymi włosami, a potem lekkie szarpnięcie odchyliło moją głowę nieznacznie w tył.
- Czekam - powtórzył, przyciskając, zaraz po tym, usta do mojej obnażonej szyi. Cholera… Zacisnęłam pięści na jego koszuli, czując jak dreszcze przechodzą przez całe moje ciało, a mięśnie topnieją pod tym rozkosznym dotykiem. Zassał moją skórę, znacząc ją swoim znamieniem. Ugh, kolejny tydzień w apaszce w pracy. Mimo tych myśli nie gniewałam się na niego. Oddawałam się tym ruchom, tej potrzebie władzy, oddychałam szybko, gdy wreszcie puścił moje włosy i zabrał się za rozpinanie mojej koszuli.
Ale wtedy zadzwonił telefon…
Harry jęknął niezadowolony i spojrzał na ekran. Jego spojrzenie zmieniło się z poirytowanego w przerażone. Poczułam nerwy wpełzające powoli do mojego systemu. Zerknęłam ukradkiem na ekran, bo Harry nie kwapił się, by odebrać owe połączenie.
Clifford.
Zamarłam, czekając na jego reakcję. Wreszcie, jego palec dotknął zielonej słuchawki i telefon, powolnymi ruchami, został przyłożony do jego ucha.
- Michael? - odezwał się drżącym głosem. Odchrząknął nieco, doprowadzając się do porządku. Nie słyszałam tego, co mówił Clifford, ale nie mogło to być nic dobrego, bo Harry, z każdą sekundą, wyglądał na coraz bardziej wściekłego.
- Niemożliwe - warknął do słuchawki, nienawistnym tonem. - Po chuj miałby kraść wasz towar, co? Clifford, myśl - syknął, a ja zsunęłam się z jego kolan, przygryzając nerwowo paznokcie. Harry spojrzał na mnie nienawistnym wzrokiem, ale, mimo początkowego lęku, zrozumiałam, że negatywne emocje nie były skierowane do mnie. Ostrożnie położyłam dłoń na jego ramieniu i ścisnęłam lekko. Przymknął powieki, słuchając czegoś po drugiej stronie linii.
- Świetnie - rzucił i rozłączył się bez słów pożegnania. Nie wiedziałam czy powinnam pytać. Wpatrywałam się nerwowo w jego zamknięte oczy, czekając na jakąkolwiek reakcję. Jego pięść zaciskała się powoli, knykcie pobielały, a potem uderzyły z hukiem w stół
- KURWA! - ryknął, a ja podskoczyłam, zszokowana jego furią. Wstał szybko z krzesła i zaczął chodzić w tę i z powrotem po kuchni. Obserwowałam go w ciszy, jak przyciskał do ust palce, wbijając wzrok w podłogę. Drżałam na całym ciele, kręciło mi się w głowie. Miałam ochotę usiąść, lecz nie byłam w stanie się ruszyć. Co się stało?
- Harry? - zaczęłam cicho, a on pokręcił tylko głową, uciszając mnie szybko. Przełknęłam ciężko ślinę. Potrzebowałam wyjaśnienia, nie mogłam stać tak bezczynnie, nie wiedząc, czy powinnam martwić się jego reakcją. Głupia, oczywiście, że powinnaś się martwić.
- PIEPRZONY PAYNE! - ryknął, wyrzucając w górę ręce, a ja zmrużyłam oczy na jego donośny głos. Liam?
- Harry, proszę, powiedz mi co się dzieje - szepnęłam, patrząc na niego błagalnie. Wreszcie uniósł wzrok i spojrzał prosto w moje oczy. Rysy jego twarzy złagodniały nieco, gdy zobaczył moją przestraszoną twarz.
- Clifford jest przekonany, że Liam wykradł jego towar - wyrzucił z siebie i usiadł na krześle, opierając czoło na dłoni. O nie, Liam, do cholery… Opadłam na krzesło obok i położyłam łokcie na stole.
- Skąd to wie? Dlaczego Liam miałby wykradać jego towar? - zapytałam, a Harry pokręcił tylko głową i wypuścił głośno powietrze, pocierając nerwowo brodę. Ta sytuacja mogła się zakończyć tylko źle.
- Skurwiel, pewnie znów ćpa. - oczy Harry’ego wyrażały czystą wściekłość. Wpatrywał się tępo w jeden punkt na blacie stołu. Zacisnęłam ręce na brzuchu, próbując powstrzymać, wzbierającą we mnie, panikę.
- Co teraz? - zapytałam, kołysząc się lekko na krześle w przód i w tył. Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie wreszcie, przenikliwym wzrokiem. Zastanawiał się nad czymś przez chwilę, po czym jego pięść ponownie spotkała się z drewnem. Wrzasnął wściekle i odepchnął się, wstając szybko. Po raz drugi rozpoczął marsz po kuchni, a potem zamachnął się nagle, gwałtownie i zrzucił z półki kubki, z których, kilkanaście minut wcześniej, piliśmy kawę. Podskoczyłam na krześle i odruchowo zakryłam uszy, chroniąc je przed hałasem tłuczonych naczyń. Wstałam, oddalając się od, mogących poranić moje nagie stopy, odłamków. Harry w tym czasie sięgnął po telefon i wybrał jakiś numer. Ciszę przerywał dźwięk jego butów, kruszących małe ceramiczne odłamki.
- Lou, mamy problem.
***
Jakim cudem się tu znalazłam? Rankiem byłam jeszcze w moim mieszkaniu, wygłupiając się z Harrym a teraz stałam na środku znajomego lotniska, otoczona przez przestępców z dwóch, rywalizujących ze sobą grup. Kornelia ściskała moją dłoń, wpatrując się w to, co działo się przed naszymi oczami. To dzięki niej mogłam być świadkiem tych wydarzeń. Harry uparł się, że nie mogę jechać na spotkanie z Cliffordem.
- Do cholery, to nie jest dla ciebie! - wrzasnął wtedy na mnie, ściskając mocno moje ramiona. Pokręciłam gwałtownie głową i odepchnęłam go od siebie.
- Nic mnie to nie obchodzi, jadę z tobą! - mój głos również był podniesiony. Nerwy okazały się zbyt silne. Harry zacisnął szczękę i ruszył do wyjścia, nie odpowiadając w ogóle na mój sprzeciw. Zawołałam za nim, lecz nie zareagował. Zatrzymał się dopiero w progu, a gdy do niego dotarłam podniósł rękę, powstrzymując mnie przed kolejnym krokiem.
- Zostajesz tutaj - powiedział, a choć jego ton był szorstki, w oczach tliła się prośba o przebaczenie. Zatrzasnął za mną drzwi, a potem usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Co?
Przeszukałam torebkę i miejsca, w których zwykle kładę moje klucze. Puste. Harry zamknął mnie we własnym mieszkaniu, żebym za nim nie podążyła. Na szczęście Kornelia szybko odpowiedziała na mój telefon i przyjechała z Louis’m, by mnie odebrać. Przyjaciel Harry’ego nie był tak stanowczy w powstrzymywaniu nas przed uczestniczeniem w tym osobliwym wydarzeniu.
Harry zerkał na mnie co jakiś czas. Widziałam, że nie był zły. Gdy zjawiliśmy się tutaj z Louis’m i Kornelią, wrzasnął na przyjaciela, ale mnie przywitał głębokim, tęsknym pocałunkiem i słowami przeprosin za wcześniejsze złe traktowanie.
Na lotnisku stali już Liam, Niall i Zayn. Nieopodal dostrzegłam czarne, eleganckie samochody, przy których znajdowali się Irwin, Hood, Hemmings i, o dziwo, Peters - dziwny chłopak, którego poznałam na imprezie Louis’ego, w pierwszym tygodniu naszego powrotu do Londynu. Wszyscy czekali tylko na Clifforda. Kornelia drżała na całym ciele, patrząc z napięciem na Louis’ego, który wbił wzrok w przestrzeń przed sobą. Zayn rozmawiał po cichu z Liamem, który wyglądał okropnie. Blady i wychudzony, kołysał się nieznacznie na nogach.
Wszyscy odwrócili się nagle, gdy w oddali usłyszeliśmy niski pomruk, zmierzającego w naszym kierunku, czerwonego Dodge’a. Ścisnęłam mocniej dłoń Kornelii i spojrzałam z obawą na Harry’ego. Widziałam, jak przełyka ciężko ślinę, a potem patrzy ze smutkiem na Liama. Nie.. To nie był smutek. W jego oczach błysnęła rozpacz. Mięśnie zwiotczały mi i, gdyby nie resztki sił, które jeszcze chowały się gdzieś po kątach, opadłabym na szorstki piach.
Dodge zatrzymał się przy czarnych samochodach, a ze środka wyszedł młody mężczyzna, ubrany jak gwiazda punk rocka. Przez głowę przeszła mi myśl, że zupełnie nie pasował do towarzystwa, elegancko ubranych, zadbanych mężczyzn. On i Hood, który miał na sobie luźny tank top i wąskie czarne rurki. Piątka mężczyzn ruszyła w naszą stronę, a mnie zakręciło się w głowie.
Nie wiedziałam czego się spodziewać i powoli zaczynałam żałować, że tak uparłam się, by tu przyjechać. Może wcale nie czekały mnie straszne chwile i tylko niszczyłam swój organizm nerwami? Może wręcz przeciwnie? Zostanę świadkiem okropieństw, które na zawsze utrwalą się w mojej pamięci? Tak czy inaczej, nie powinnam tutaj być.
- Styles - z rozmyśleń wytrącił mnie nieznajomy głos. Michael Clifford podał rękę Harry’emu, a ten uścisnął ją mocno. Jego ruchy były sztywne, pełne napięcia.
- Clifford - odpowiedział i kiwnął głową na każdego z przybyłych. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na Evanie, a w oczach pojawiła się czysta nienawiść. - Peters, miło cię widzieć - rzucił sarkastycznie, a blondyn prychnął w odpowiedzi i skrzyżował ręce na piersi.
- Wzajemnie, szefie - odparł, kładąc nacisk na drugie słowo. Zacisnęłam zęby. Nawet ja miałam ochotę rzucić się z pięściami na tego zarozumiałego dupka.
Ashton Irwin rozejrzał się po zebranych twarzach i zawiesił swój wzrok na mojej. A potem go zniżył. Jego usta ozdobił ohydny półuśmiech, gdy, bez skrępowania, zaczął przypatrywać się mojemu dekoltowi. W pośpiechu zapięłam dodatkowy guzik swojej koszuli. Parsknął cicho i odwrócił się w stronę Harry’ego.
- Widzę, że przyprowadziliście widownię - rzekł, wskazując podbródkiem na mnie i Kornelię. Harry i Louis rzucili nam ukradkowe spojrzenia. Louis zacisnął pięść i zrobił krok w przód, zasłaniając swoim ciałem moją przyjaciółkę.
- Zamknij, jadaczkę, Irwin, bierzmy się do konkretów - z zaskoczeniem przyjęłam, że owe słowa wyszły z ust Michaela. Kątem oka zauważyłam, jak Kornelia zaciska palce na tyle marynarki Louis’ego. Mężczyzna sięgnął dyskretnie w tył i ścisnął krótko jej dłoń.
- Liam! - kobiecy głos przeszkodził Cliffordowi, który już brał oddech, by coś powiedzieć. Z eleganckiego Mercedesa, stojącego obok Audi Louis’ego, wybiegła Karolina. Jej długie loki rozwiały się za nią, niczym peleryna, gdy spieszyła w kierunku swojego chłopaka. Liam spojrzał na nią niewidzącym wzrokiem i przyjął w swoje objęcia. Ucałował jej czoło i przytulił do siebie.
- Głupia, miałaś siedzieć w aucie - szepnął do niej, a jego głos drżał przeraźliwie, zniekształcając znacznie słowa. Potrząsnęła głową, wtulając się w niego, a jej policzki zalśniły, w świetle zachodzącego słońca, od łez.
- Jeszcze jedna. Może zadzwonię po Phoebe, skoro robi się z tego zbiorowa randka - zakpił Luke, demonstracyjnie wyciągając z kieszeni telefon. Niall spiął się wyraźnie, ale nie zareagował, powstrzymany ostrzegawczym spojrzeniem Louis’ego. Michael uśmiechnął się krzywo, patrząc na, tulącą się teraz, parę, a potem poprawił skórzaną kurtkę i wcisnął ręce w kieszenie swoich podartych jeansów.
- Słodko… - mruknął pod nosem - Ale przejdźmy do konkretów. Payne pójdzie z nami - powiedział tonem pozbawionym emocji i przywołał do siebie gestem Liama. Ten jednak nie ruszył się z miejsca, wciąż kurczowo ściskając Karolinę. Harry zrobił krok do przodu i uniósł lekko dłonie.
- Nie. Najpierw chcę usłyszeć wszystko. Ze szczegółami - warknął, patrząc wymownie na Evana. Sarkastyczny uśmieszek przebiegł po twarzy blondyna. Niechęci, jaką do niego czułam, nie dało się opisać słowami. Sznureczki powoli doprowadzały mnie do centrum problemu, a Evan Peters stał zadziwiająco blisko niego. Calum zrobił kilka cichych kroków w naszą stronę i nikt, prócz mnie, Kornelii i Louis’ego, nie zwrócił na to uwagi. Spojrzał na moją przyjaciółkę zmartwionym wzrokiem, a ona zmarszczyła brwi i kiwnęła głową ze smutkiem w oczach. Prowadzili jakiś niemy dialog, którego nie potrafiłam zrozumieć, ale zaskoczyła mnie ich postawa. Zachowywali się, jakby znali się lepiej, niż było to możliwe, w ich przypadku. Louis zmrużył oczy, mierząc z wrogością Hooda, ale nie reagując. Cofnął się tylko w stronę Kornelii i objął ją ramieniem. Calum, widząc to, zagryzł wargę i powrócił wzrokiem do swojego szefa.
- Liam Payne skradł towar o wartości półtora miliona. Myślę, że to wystarczający powód, żebym mógł żądać od was pewnej zapłaty, prawda? Biorąc pod uwagę fakt, że klient, który chciał to kupić proponował cenę trzy razy wyższą. - wyjaśnił Michael, cały czas mówiąc spokojnym, rzeczowym tonem. Serce zabiło mi szybciej, gdy usłyszałam jego zarzuty. To brzmiało jak czyste kłamstwo, wydawało się tak niemożliwe.
- Jak widzisz, Hazza, twój przyjaciel pozbawił mnie półtora miliona funtów i nie jestem z tego powodu zadowolony - głos Clifforda obniżył się nieco. Oczy pociemniały.
- Liam… - szept Karoliny poniósł się po wietrze. Liam potrząsnął gwałtownie głową, oczy zaszkliły się od łez.
- Nie zrobiłem tego… - powiedział cicho, patrząc w ziemię. Wyglądał tak słabo, bezbronnie. Zapadłe policzki i oczy potwierdzały, jak głęboko siedział w swoim nałogu. Kto uwierzy ćpunowi? Harry spojrzał na Louis’ego, który teraz zaciskał mocno pięści. Na jego czole pojawiły się kropelki potu. Dołeczki zaznaczyły się w policzkach Stylesa, gdy zacisnął wargi i zrobił kilka kroków w stronę Michaela.
- Skąd wiecie, że to on? Chyba nie myślisz, że oddamy wam jednego z naszych na podstawie słów, co? - warknął, patrząc mu prosto w oczy. Powietrze zgęstniało, poczułam, jak robi się gorąco, choć słońce miało zaraz schować się za horyzontem. Napięłam się cała, czekając na odpowiedź Michaela. Westchnął ciężko, zrezygnowany, a potem wskazał na Evana.
- Wasz szpieg… Jak to ująć… - spojrzał na swoje buty i zarył podeszwami w ziemię - Cóż… był naszym szpiegiem. Liam zaufał nieodpowiedniej osobie, poprosił go o szczegóły transakcji, o miejsce przechowywania towaru. Poza tym - załamał ręce - spójrz na niego. Jest zaćpany. Może nie teraz, ale zdecydowanie jest na głodzie. Z tego, co słyszałem, miał dosyć kolorową przygodę z kilkoma silniejszymi substancjami. Kto wie, może chciał wykarmić też kilku kolegów… A przecież ze swojego domu się nie kradnie. - wzruszył ramionami. Zapadła długa cisza, przerywana jedynie szlochami Karoliny i ciężkimi oddechami mężczyzn. Fale gorącej paniki przelewały się przez całe moje ciało, w oczekiwaniu na odpowiedź Harry’ego. Ale to nie od niego padły kolejne słowa.
- Dosyć tego, do cholery. Clifford nie pierdol się z nimi - Ashton wyszedł przed swojego szefa i sięgnął do wnętrza swojej marynarki. Jego kolejne ruchy zarejestrowałam, niczym duch, stojący gdzieś na uboczu. Metal błysnął w jego dłoni i długa lufa, zgrabnego pistoletu została wycelowana wprost w czoło Liama. Karolina krzyknęła w proteście, wtulając się mocniej w swojego chłopaka, Liam patrzył w skupieniu w sam środek lufy. Zamieszanie, jakie wywołało zachowanie Ashtona, wybudziło mnie z dziwnego paraliżu. Cofnęłam się kilka kroków, w akompaniamencie otaczających mnie, niskich krzyków mężczyzn i kliknięć odbezpieczanej broni. Kilka pistoletów zostało wycelowanych w blondyna, w tym te Harry’ego i Louis’ego
- Do kurwy nędzy, Irwin, ty pierdolony psycholu, schowaj to! - ryknął Calum, podbiegając do swojego kolegi i obniżając jego rękę. Irwin odepchnął go od siebie i Hood runął boleśnie plecami na piasek. Zakaszlał kilka razy i warknął głośno. Kornelia szarpnęła się dziwnie, lecz po chwili wróciła do poprzedniej pozycji, chowając się za Louis’m. Patrzyła na Caluma wzrokiem pełnym bólu, ale nie wykonała już żadnych ruchów.
- Nie tutaj, Ashton. Pamiętaj, że nie jesteśmy na neutralnym gruncie - syknął Michael, pociągając Ashtona za marynarkę.
- Pieprzyć neutralny grunt, ten gnojek powinien za to zapłacić! - rzucił blondyn, wciąż celując w głowę Liama.
Moje serce pędziło z prędkością światła. Czułam, że panika doszczętnie mnie opanowała, lecz nie mogłam nawet nic powiedzieć, bojąc się o swoje życie. Harry i Louis wyszli przed swoją grupę, celując wciąż w Irwina.
- Zapłacimy wam - powiedział Harry, zerkając szybko na Michaela.
- Nie chcemy pieniędzy - odparł Clifford - Opuść to wreszcie! - syknął na Ashtona, a ten posłusznie obniżył powoli broń. Harry i Louis zlustrowali jego ruchy, co nieco mnie uspokoiło. W co ja się wpakowałam? - Nie potrzebujemy pieniędzy. Mamy je. Przez was za to, straciliśmy jednego z najbardziej zaufanych i hojnych klientów, a to bardzo mi przeszkadza. - mroczny zimny ton Michaela przyprawił mnie o ciarki.
- Oddamy wam jednego ze swoich. Mamy ich więcej, przeżyjemy - syknął Harry. Michael zaśmiał się cicho, a potem spojrzał po swoich towarzyszach i pokręcił głową.
- Styles, nie jesteś głupi, doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi
- Nie dostaniecie Payne’a. Pierdole wasz honor. - Harry zbliżył się niebezpiecznie do Clifforda. Palce wolnej dłoni złożyły się w pięść. Stojący teraz za Michaelem, Ashton, napiął się ostrzegawczo, zaciskając dłoń na rękojeści pistoletu. Hemmings zbliżył się do mierzącej się spojrzeniami dwójki, również sięgając po broń.
- Nie pozwolę, żeby ten skurwiel okradł mnie po raz drugi - warknął Clifford przez zaciśnięte zęby. Dopiero teraz dostrzegłam cień emocji, która opanowała jego ekspresję. Zimny spokój uleciał gdzieś, ustępując miejsca wściekłości. Coś podpowiadało mi, że nie był to dobry znak. Wbiłam paznokcie w skórę wnętrza dłoni, lecz ból nie dał mi oczekiwanej ulgi. Strach wciąż tlił się we mnie, wprawiając w drżenie każdy z moich mięśni.
- Więc się dogadajmy. A Liam nie będzie już dla ciebie problemem, możesz być tego pewny. - Harry oddychał szybko, jego głos był obniżony. Choć starał się zachować spokój, w jego tonie wyraźna była nadzieja. Za wszelką cenę chciał uratować życie przyjaciela.
Twarz Michaela rozjaśniła się nagle, jakby wpadł na jakiś genialny pomysł. Zerknął szybko za siebie, na Ashtona, a potem przekrzywił głowę i uniósł jedną brew. Metal odbił światło ostatnich promieni słońca.
- Świetnie. Może więc zajmiesz jego miejsce - powiedział z bijącą od niego pewnością siebie, a Ashton, jakby już wcześniej wiedział, co jego szef miał zamiar powiedzieć, wyciągnął broń, której lufa skierowana została, tym razem, na czoło Harry’ego. Na sekundę świat przysłoniła mi ciemność, gdy moje serce postanowiło się zbuntować i zatrzymać, a potem rzucić w szaleńczy galop. Jeśli to, co wcześniej odczuwałam, interpretowałam jako strach, to teraz byłam przerażona. Nogi zmiękły mi zupełnie, żołądek skurczył się do najmniejszych rozmiarów. Nie mogłam wziąć oddechu, powietrze było zbyt gęste, jego cząstki nie mogły wypełnić moich sparaliżowanych płuc. Reakcja otoczenia na ruch Ashtona była zupełnie inna niż wtedy, gdy wycelował broń w Liama. Wszyscy nagle ucichli, czekając na dalszy przebieg wydarzeń. Harry stał w tym samym miejscu, wyprostowany dumnie i wpatrujący się w czarne wnętrze śmiercionośnego przedmiotu. Żyła na jego skroni pulsowała szybko, a mięśnie szczęki podskakiwały w zastraszającym tempie. Dźwięk jego płytkiego oddechu wypełniał moje uszy. Nie, nie, nie, nie….
- Nie! - krzyknęłam. Nie minęło nawet kilka sekund od wyciągnięcia broni, a ja rzuciłam się w stronę Harry’ego. Odwrócił się w moją stronę i podniósł rękę.
- Stój. Milena, proszę cię, stój - powiedział cicho, drżącym głosem. Zatrzymałam się posłusznie, a widok pięknych szmaragdowych oczu przysłoniły mi własne łzy.
- Harry… - szepnęłam, przyciskając ręce do brzucha. Usta Ashtona ułożyły się w małe “o”, a na jego twarzy zagościł wyraz satysfakcji. Powolnym ruchem przycisnął kurek pistoletu, a w powietrzu rozległo się kilkukrotne kliknięcie. Zaszlochałam żałośnie, na ten dźwięk. Byłam wściekła na swoją bezradność.Zacisnęłam powieki, nie chcąc widzieć tego, co miało zaraz się stać. Nie mogłam pozwolić, by ten obraz dostał się do mojej pamięci. Nie mogłam na to patrzeć. Jak Ashton naciska spust, jak szmaragd traci swoją intensywność, a potem zostaje zasłonięty przed światem. Jak Harry upada na ziemię, a bezwładne ciało nie odpowiada na moje ruchy, na moje prośby.
Ale zamiast dźwięku wystrzału usłyszałam drugi odgłos naciśniętego kurka.
- Nawet nie próbuj - niskie, groźne warknięcie należało do Louis’ego. Z obawą otworzyłam oczy, by napotkać widok Tomlinsona, stojącego od Ashtona na odległość swojej wyciągniętej ręki. Jego czarny pistolet zatopił się w blond lokach. Irwin wbił wzrok w nicość, napinając się wyraźnie. Louis, proszę, proszę, powstrzymaj ich, powstrzymaj! Myślałam gorączkowo, uświadamiając sobie, że miałam na myśli tylko jeden sposób poradzenia sobie z tą sytuacją. Kiedy stałam się tak bezwzględna?
- Myślę, że możemy ponegocjować - warknął Ashton, wciąż wpatrując się ślepo przed siebie. Michael skinął głową i uniósł ręce w uspokajającym geście.
- Neutralny grunt. Za trzy dni - zaproponował, patrząc w oczekiwaniu na Louis’ego, który wciąż trzymał Ashtona na muszce. - Chcę rozmawiać albo z tobą, albo ze Stylesem - warknął poirytowany. Ogarnęła mnie niewyobrażalna ulga. Czując, że jego plan spełzł na niczym. Gdy tylko broń Louis’ego i Ashtona została zabezpieczona, podbiegłam do Harry’ego i rzuciłam mu się na szyję, wybuchając niekontrolowanym płaczem. Objął mnie mocno w pasie, wtulając twarz w moje włosy.
- Ćśśś, skarbie, wszystko w porządku, wszystko w porządku. Jestem tutaj - szeptał mi do ucha, głaszcząc mnie delikatnie po plecach. Nie byłam w stanie przestać szlochać. Ulga jaką czułam, sprawiła, że miałam ochotę roztopić się w jego ramionach. Ostatni miesiąc pozwolił mi zrozumieć, że Harry był dla mnie o wiele ważniejszą osobą niż chciałam to przed sobą przyznać. Gdyby miał… Gdyby Ashton nacisnął spust…
- Ja pojadę - usłyszałam cichy głos Louis’ego.
- Nie… - gdzieś po mojej prawej stronie rozległ się desperacki szept Kornelii. Odsunęłam się od Harry’ego i spojrzałam za siebie. Wyraz twarzy Louis’ego był pełen zimnej nienawiści. Broń miał opuszczoną, ale wciąż utrzymywał defensywną pozycję w stosunku do Ashtona. Kornelia zakrywała usta dłonią, powstrzymując płacz. Jej zaczerwieniony nos i oczy ukazywały, jak kiepsko jej to wychodziło.
- A ty zajmij się Liamem - Louis zwrócił się do Harry’ego, na co ten kiwnął bez słowa głową. Atmosfera wokół nas rozluźniła się na tyle, by pozwolić Zaynowi i Niallowi schować broń. Harry również to zrobił, zabezpieczając ją uprzednio.
- Świetnie. W takim razie do zobaczenia za trzy dni - Michael pożegnał się z Louis’m i kiwnął głowa na resztę naszej grupy. Zawołał za sobą gestem Hooda, Irwina, Petersa i Hemmingsa, a potem ruszył w kierunku swojego samochodu.
Bałam się, że zaraz zemdleję. Już po wszystkim, już po wszystkim… myślałam gorączkowo, ściskając w dłoniach koszulę Harry’ego.
- Jeszcze jedno - odezwał się nagle Louis i bez ostrzeżenia wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał pistolet. Nim zdążyłam zrozumieć, co się dzieje, nacisnął spust, a ogłuszający wystrzał poniósł się echem po pustym lotnisku. Towarzyszył mu przeraźliwy krzyk Evana, z którego nogi trysnęła parująca, szkarłatna krew. Zamarłam z dłonią przyciśniętą do serca. Ku mojemu zdziwieniu, Michael spojrzał beznamiętnie na, wijącego się na ziemi z bólu, mężczyznę i uniósł jedną brew.
- To za zdradę - warknął Louis, wciskając wściekle broń w kaburę. Luke uśmiechnął się pod nosem i poklepał po plecach Ashtona, z którym ruszyli ponownie do swoich aut. Calum patrzył z obrzydzeniem na Louis’ego, a potem przeniósł zmartwiony wzrok na Kornelię, która klęczała teraz na ziemi, patrząc w pełnym szoku na swojego chłopaka.
- Zasłużył. - Micheal wzruszył ramionami i przywołał do siebie Caluma. Mężczyzna podszedł posłusznie do niego, a potem obaj dźwignęli jęczącego Evana i zaciągnęli go do czerwonego Dodge’a.
- Pierdolone ścierwo - syknął Louis, po czym odwrócił się do Kornelii i zamarł w półkroku. - Kocie - szepnął. Na jego twarz wpłynął wyraz paniki. Podbiegł do mojej przyjaciółki i przyklęknął przed nią, chwytając jej twarz w dłonie. - Kocie, przepraszam - powiedział cicho, całując ją desperacko w czoło. Patrzyła na niego, niewidzącym wzrokiem. Wyglądała, jakby nie docierało do niej nic, co działo się wokół.
- Kornelia… - kolana Louis’ego zaryły w piasek, gdy przyciągnął ją do siebie, zamykając w mocnych objęciach.
- Ok. Wszystko ok… - szepnęła, potrząsając głową, jakby budząc się z długiego snu.
- Hazza - Liam odezwał się niepewnie, delikatnie odsuwając od siebie Karolinę. Harry spiął się cały i odwrócił w jego stronę. Ruszył przed siebie szybkim krokiem.
- Skurwielu, powinienem był dać im cię zabić! - ryknął, po czym zamachnął się szeroko, a jego pięść wgniotła się w policzek Liama. Osłabiony mężczyzna upadł z hukiem na ziemię. Jęknął cicho i wypluł sporą ilość krwi, barwiąc piasek na czerwono. Podparł się jednym łokciem i uniósł rękę w geście poddania.
- Harry! Proszę, nie rób tego! - Karolina krzyknęła desperacko i uklęknęła przy swoim chłopaku. Rozbolała mnie głowa. Chciałam dołączyć do niej, obronić słabego, bezbronnego mężczyznę, lecz nie potrafiłam się ruszyć.
- Hazza, to nie ja. Nie zrobiłem tego, cholera, nie zrobiłem! Peters naopowiadał im kłamstw! - głos Liama załamywał się co chwilę, a gdy mówił, pluł wokół siebie szkarłatnymi kropelkami. Odwróciłam wzrok, nie mogąc patrzeć na jego cierpienie.
- Wylatujesz. - krótka wypowiedzi Harry’ego miała zakończyć tę dramatyczną scenę, lecz w krąg wydarzeń wkroczył Zayn.
- Cholera, Styles, nie damy sobie bez niego rady - powiedział, siląc się na spokojny ton.
- DOSYĆ TEGO! Zaraz zwariuję! Wypierdalać do siebie! Wszyscy! - ryknął Harry, chwytając się za głowę. Karolina pozbierała pospiesznie Liama z ziemi. Zayn ofiarował mu swoją pomoc, ale ten pokręcił głową i wolnym krokiem ruszył z Karoliną do Mercedesa. Zayn rzucił jeszcze Harry’emu ostrzegawcze spojrzenie, a potem pociągnął wymownie, stojącego w miejscu, Nialla za ramię i również zniknął za drzwiami swojego auta. Niall wyraźnie się zawahał, ale morderczy wzrok Harry’ego przekonał go, by w końcu i on usunął się z lotniska. Obejrzałam się za siebie, ale Louis’ego i Kornelii już nie było. Jasne światła grafitowego Audi R8 oddalały się od nas szybko.
Harry odetchnął głęboko i schował twarz w dłoniach. Podeszłam do niego wolnym krokiem i, bez słowa, objęłam go w pasie, przekazując w tym geście całe moje wsparcie, moje uczucie. Początkowo nie zareagował, lecz potem położył jedną dłoń na moich włosach, przyciskając mnie do siebie mocniej.
- Przepraszam… Przepraszam, że musiałaś to widzieć - szepnął, a choć go nie widziałam, domyślałam się, że płakał. Jakimś cudem udało mi się odnaleźć w sobie siłę, którą Harry chwilę temu stracił. Ta sytuacja, to doświadczenie, było jedną z najbardziej przerażających rzeczy, jakie przytrafiły się w moim życiu, a jednak, jedyne o czym teraz myślałam, to to, by sprawić, żeby Harry poczuł się lepiej.
- W porządku, wszystko w porządku… - zapewniłam go, oddalając się nieznacznie, by móc spojrzeć mu w oczy. Jedyne, co teraz odczuwałam to niewyobrażalna ulga, że wciąż mogę go obejmować, że nie płakałam właśnie nad martwym ciałem.
- Zrozumiem, jeśli będziesz chciała wrócić do Polski. Zrozumiem to Milena. Widzisz jak jest tu niebezpiecznie - mówił bez przekonania, lecz determinacja w jego wzroku zapewniała o jego szczerości. Harry chciał, żebym była bezpieczna.
- Zamknij się, kretynie. Nigdzie nie lecę. Rozumiesz? - warknęłam, przyciągając go do siebie i składając na jego ustach zapewniający pocałunek. Rozumiał…
***
- “Neutralny grunt?” - zapytałam, leżąc bokiem na jego łóżku i bawiąc się leniwie brązowymi lokami. Po twarzy Harry’ego przebiegł wyraz bólu.
- Nie chcesz wiedzieć… - szepnął, odwracając ode mnie wzrok. Położyłam dłoń na jego policzku, zmuszając go, by na mnie spojrzał.
- Chcę. - zapewniłam.
Zacisnął szczękę, przygotowując się do wyjaśnienia, użytego wcześniej przez Michaela, wyrażenia. Czym było to tajemnicze miejsce, w którym Louis miał spotkać się z jego grupą?
- Irlandia.
- Irlandia?! - wykrzyknęłam zdziwiona, a Harry uśmiechnął się bez wesołości.
- “Neutralny grunt” to miejsce, w którym - przerwał na chwilę, skupiając myśli - w którym możemy pozwolić sobie na… Drastyczne środki. - wyrzucił wreszcie z siebie i zamknął oczy, jakby czekając na mój wybuch. Zamarłam. Och… Nie wiedziałam, jak się do tego odnieść, więc milczałam, a moje myśli pognały ku Kornelii.
- Tutejsza policja nas zna. Jeśli zobaczyłaby choćby jednego z nas… Mogą nam odpuścić wiele rzeczy, ale na pewno nie morderstwa. W innym kraju łatwiej zatuszować ślady - wyjaśnił, marszcząc czoło.
- Więc Louis…
- Jest w niebezpieczeństwie, tak. - dokończył moją myśl, zaciskając nerwowo szczękę. Przełknęłam ciężko ślinę, próbując uspokoić nerwy.
- Jestem pewna… Jestem pewna, że wszystko pójdzie dobrze. Nic mu się nie stanie - szepnęłam, nie wierząc we własne słowa.
***
Pozostał jeden dzień do wylotu Louis’ego. W ostatnim czasie nie widywałam się zbyt często z Kornelią, która spędzała z nim każdą swoją wolną chwilę. Nie dziwiłam jej się. Byłam przerażona perspektywą tego wyjazdu, więc nie mogłam nawet sobie wyobrazić jak czuła się moja przyjaciółka. Jej uczucie do Louis’ego było tak silne, tak czyste. Ich związek przeżył wyraźny progres i jestem pewna, że łączyła ich więź o wiele bardziej zażyła niż moja z Harrym.
Dlaczego więc, gdy usłyszałam wiadomość, przekazaną mi przez niego w moim gabinecie moje serce zamarło, a świat zachwiał się niebezpiecznie, pozbawiając mnie gruntu pod nogami? Opadłam wtedy na krzesło, a widok na Harry’ego przysłoniły mi łzy.
- Louis zostaje… Milena, wylatuję jutro do Irlandii. - powiedział wtedy, a ja wybuchnęłam płaczem.
*rysy na lustrze
omg omg omg !!!!
OdpowiedzUsuńleże i czytam i jeeeezu
no nie mogę!
SOŁ EMOŁSZYNAL !! nie wiem jak ja to przeżyłam
ufff...ok...może uda mi się coś napisać normalnego :d
a więc...JAK TO HARRY DO IRLANDII?!?!
czemu wy mi to robicie :( mało co nie ryczalam i padlam ze stresu razem z nimi w tym rozdziale....Harry w gruncie rzeczy to taki bosko idealny człowiek i wszystkich trzyma w kupie i wgl i nie wspomnę już o moich H&M feels bo to wgl sfgjngjib....noooo to jezu on i neutralny grunt....mówię 3 razy nie i wiedzcie ze będziecie mnie miały na sumieniu jak coś :D
nic tu się nie trzyma kupy ale co tam, zresztą nie jestem w stanie przez was i to...i nwm jak ja zasne teraz myśląc i.bojąc się tego co będzie.
Widzicie ci wy z ludźmi robicie, zabijacie w cudowny sposób xd ps. Tylko nie zabijacie Harry'ego plissska :D
okk bo wstyd i niby mam 18 lat xd
kocham was kocham to i bardzo czekam na ciąg dalszy :) :*
AHAHAHHAHAHAH xD UWIELBIAM Twój komentarz!!! <3 No wiesz, my reagujemy podobnie na niektóre sytuacje, a niby mamy ponad 20 xD Także spokojnie, tłumaczmy się tym, że małe rozchwianie emocjonalne zdarza się w każdym wieku i jest zajebiste! :D
UsuńMiejmy nadzieję, że jednak nic Ci się nie stanie i doczekasz do następnego rozdziału (który tak BTW jeszcze w tym tygodniu) no bo, kurczę, jak inaczej dowiesz się, co będzie dalej?:D
Dziękujemy za boski komentarz, Kochana!!! <3
M. xx
omg w tym tyg....zaopatrze się w melise chyba :D proszę, ja dziękuje że mam dzięki czemu popadać w te rozchwiania ;)
Usuńok już wam tu nie spamuje, ogółem 6+ dostajecie , a dalej wiecie jak działać :D
Zapowiada się interesująco. Chcę już dalszą część. Kiedy można się jej spodziewać?
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jest zajebisty. Nic ująć nic dodać. To do następnego. @happily_20
Jeszcze w tym tygodniu:)
UsuńDziękujemy! :)
Melisa... to chyba dobry pomysł.
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy płakałam przy czytaniu, nie wspominam już o książkach, po raz pierwszy płakałam czytając cokolwiek
Ryczałam jak chcieli Liama, ryczałam jak przystawili lufę do czoła Harry'ego, ale płaczem wybuchłam dopiero czytając końcówkę....
I ciągle mam mrówki w ręku ;c
Ściskałam tak mocno rękę i mi ścierpła... I ciągle czuję te mrówki w ręku!
Poza tym ciągle szeptałam "nie" i zakrywałam oczy czytając niektóre fragmenty
Więc muszę wam pogratulować
Bo naprawdę nie wiem... jak udało się wam wprowadzić mnie w taki stan? No jak?
Co do rozdziału... Justynka chciała akcję i Justynką ją dostała, ale boże, jaka ta akcja ;o
To jest napisane na mistrzowskim poziomie *-*
Zresztą całe ff jest na tym poziomie, ale ten rozdział przebił wszystko...
DLACZEGO HARRY? DLACZEGO?!
Boże boję się o niego, boję się o Milenkę, ona jest taka delikatna i wrażliwa... ale Harry sobie poradzi prawda?
Jak cudnie, że rozdział kolejny pojawi się w tym tygodniu bo nie wytrzymałabym długo na niego czekając
Proszę nie zostawiajcie mnie w niepewności!
I tak szczerze to po raz pierwszy nie wiem, co mam napisać, za dużo emocji
Ale zaintrygowało mnie ta wymiana porozumiewawczych spojrzeń Kornelii i Caluma, tu coś się będzie działo
Więc przepraszam, że komentarz krótki, mam nadzieję, że jednym wielkim słowem ZAJEBISTE wyrażę więcej niż napisałam
chociaż w sumie to słowo może być jeszcze omg ;3
Dobra, piszę bez sensu, dziękuję za rozdział i tyle emocji <3
(przed snem na pewno wyjdą mi one na dobre haha)
KOCHAM.xx <33
Tak sobie czytam swój komentarz jeszcze raz, bo późna pora, błędy się zdarzają :D
UsuńI ... nie dodało się "" w tym miejscu, gdzie wspomniałam o Kornelii i Calumie
Więc nie wiem czemu tak się stało, ale miało tam być ;3
JUSTYNKAAAAAAAAA, MY TEŻ KOCHAMY!!! <3
UsuńO jeny, Dziewczyny, chyba zaczniemy już gromadzić z A. dla Was zapasy tej melisy i Wam wysyłać xD
Nie przepraszaj, Kochana, "zajebisty" i "omg" wyrażają więcej, niż tysiąc słów xD
Buziaki,
M. xx
Mam podać adres teraz czy później? haha
UsuńI znowu się to nie dodało! No co za GRRR
cóż, napisałam że jestem wróżbitą Maciejem hahahaha XD
Haha, zgadamy się na tt xD
UsuńO jezuniu WY chcecie zebym zawalu dostala?
OdpowiedzUsuńTo jest NAJLEPSZE opowiadanie ever, nie zadne tam dark czy after.
Kocham i dziekuje.
@PolusiaLove
O to to ! <3
UsuńZgadzam się z tą panią :)
DZIĘKUJEMY!!! Takie porównanie, to dla nas ogromna duma! KOCHANE JESTEŚCIE WSZYSTKIE i najchętniej to byśmy Was wyściskały za te miłe słowa! :D <3
UsuńM.xx
HELENAAA!!!! Mam zawał! :o
OdpowiedzUsuńANETAAAAA!!! NIEEEEE!!!
UsuńMam Cię już reanimować? xD
DAWAAAAJ CHODŹ, BO NIE WYTRZYMIEEE!! xD xD
UsuńJejciu jejciu jejciu !!! Czytając to opowiadanie idzie poważnie zachorować na serce jestescie tego świadome ? :D chociaz jest to trudne to coraz bardziej sie rozkrecacie xd ~ @annakalbar
OdpowiedzUsuńKolejna? xD DZIEWCZYNY NIE UMIERAJCIE NAM, NIE CHORUJCIE NA SERCE!!! xD <3
UsuńTak na początek to kocham Was za to że dodaliście tak szybko nowy rozdział ,bo już usychałam tu :D Ciągle myślałam o tym nowym rozdziale i wymyślałam co się może wydarzyć. I wiedziałam, ze jakaś akcja będzie, ale to co się wydarzyło to nigdy bym się tego nie domyśliła. Ale do rzeczy. Ta początkowa scena z Mileną i Harrym na strzelnicy była taka hfyeuwiaffskfkjhjga <3 W ogóle jestem w szoku, że ona się na to zdecydowała, bo przecież tak była do tego uprzedzona. Myślę, ze to nie dzieje się bez powodu. Widzę też, że Milena coraz bardziej oswaja się z tym światem i dodatkowo intrygują ją to wszystko. A te sceny z Harrym i Mileną jak się przytulają, całują itd. są takie…cudne, takie oh i ach <3 :D …jejku..dobra stop, czas się ogarnąć ! no ale się nie da noo xd te emocje.. dobra teraz na poważnie, jak to Harry do Irlandii ?! nie, cos mu się stanie ? ale podziwiam jego postawę, bo pewnie robi to ze względu na przyjaciela, ale Milena, przecież ona by nie przezyła gdyby Harremu cos się stało..mam tyle wątpliwości i pytan, dobrze, ze nowy rozdział jeszcze w tym tygodniu..uff. W ogóle pieprzony Asthon, celował do Harrego, czytając to myślałam, ze na jakiś zawał zejdę, wgl ta cała sytuacja przyprawiała mnie o dreszcze….aż nie mogę uwierzyć, ze czytanie wywołuje tyle emocji. Dobrze, ze nikt nie wiedzi co się ze mną dzieje jak to czytam, bo by mnie w jakims psychiatryku zamkneli xd Cieszę się, że akcja się rozkręca, ale tez boje się, ze cos się stanie pewnie komuś. :/ Ale musze przyznać, ze te końcowa scena to jest mistrzowska. Wywołuje tyle emocji, naprawdę Was podziwiam. A te ostatnie zdanie to boże..całkiem mnie już dobilo i myślałam,ze się nie pozbieram. Nie wiem ale tak się tym przejełam, to normalne ? Ale widze, ze nie jestem jedyna :D Tak btw to też poproszę o melisę ^^ przyda się na ten stan po przeczytaniu rozdziału xd
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału <3 (tak w ogóle to kiedy bd kolejny ? obstawiam, że możee piątek, albo sobota? :D ) pamiętajcie, żeby długo nas w tej niecierpliwosci nie trzymać, bo nie chcecie mieć nikogo na sumieniu haha :D chociaż przyznam harry justin, że to by była piękna śmierc :)
Ily so so so much ! <3
@MakeMyHappyy
Ahahhahahha, rozumiem doskonale zdanie "Dobrze, ze nikt nie wiedzi co się ze mną dzieje jak to czytam, bo by mnie w jakims psychiatryku zamkneli xd", bo ja ostatnio tak miałam, jak czytałam Psychotica xD Paluchy miałam tak poprzygryzane, że ślady po godzinie się na nich jeszcze trzymały, a z moich ust tylko co chwile wylatywały jakieś przekleństwa xD
UsuńMatko, chyba naprawdę zaczniemy gromadzić zapasy tej melisy, albo w ogóle najlepiej ją hodować xD
Rozdział do końca tygodnia:D
Love you too
M. xx
Spoko fajny rozdział już fajniejszy, trzeba było się zastanowić żeby coś przewidzieć
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze podołałysmy :D
UsuńMam nadzieje, ze następne rownież sie spodobają :)))
A. <3
o m g!
OdpowiedzUsuńon mi coraz bardziej imponuje! cuuudo
@pola_juzyszyn
<3 no to się mega cieszymy ;D
UsuńA. <3
łooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooossssssssssssszzzzzzzzzzzzzzzzz kurde! emołszjonal w trzy dupy! jaram się nim jak pochodnia w Hogwarcie!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńW ogóle to dlaczego Luj nie pierdyknął Evansowi kulki w łeb? (tak tak wiem gliny, ale wiecie co rypać gliny, należałam mu się kulka w łeb i tyle!)
i Liam na stówe nie zajumał tego towaru! Evans robi przekręty jak nic!
Oficjalna petycja do Hazzy, żeby go kropnął w Irlandii ! lel poniosły mnie emocje xD
PS. Brechtam z Anety i jej wybiórczego udzielania się w komentarzach xD
Kissski Hugsssy i YOLO
@No_Maybe_Yes
Tala, Tobie też mamy załatwić meliskę? ;p
UsuńTak, Luj zapieprzyłby Evansa, po czym trafiłby za kratki, a Kornelia miałaby go w więzieniu odwiedzać? A seksy gdzie? Na pryczach? xD
Aneta mówi, że postara się częściej udzielać:D
M. xx
Lel nie! Meliskę ma już swoją bo bardzo lubię pić ;p (btw nie pomaga na nerwy xD)
Usuńuuuułooooo jeeeeeee jeszcze nie mieli seksów na pryczach więc zawsze spoko :>
a nad nimi stałby policjant z gumową pałą xD xD xD
@No_Maybe_Yes
Mi też meliska nie pomaga xD Ale może my jesteśmy za bardzo nerwowe po prostu xD
UsuńTala, Ty mały niewyżyty zboczeńcu, a mnie wczoraj wyzywałaś!!! :D
<3
Pewnie mnie nie zrozumiecie ale superr by było gdyby Harry dostał gdzieś kulką albo umarł taki całkowity zwrot akcji
OdpowiedzUsuńRozumiemy, rozumiemy :D nie moge powiedziec czy Twoje sugestie sie sprawdza, ale moge powiedziec, ze najważniejsze watki ttd sa już przemyślane i spisane, łącznie z zakończeniem naszego ff :D
UsuńA. <3
A moze niech wszyscy umrą w następnym rozdziale to dopiero byłby zwrot akcji xD
Usuń