piątek, 21 listopada 2014

37.Give me touch 'cause I've been missing it

Give me touch
'Cause I've been missing it” *


Milena

       Siedzieliśmy razem na kanapie w biblioteczce Harry’ego, ja oparta plecami o jego klatkę piersiową, wpatrująca się w książkę, którą czytał: „Romeo i Julia”. Uśmiechnęłam się na to okropne cliché, które jednak, w tym momencie, w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób zdawało się niezwykle romantyczne. Czytanie dla uspokojenia stresów, które ostatnio nas otaczały, okazało się świetnym remedium. Patrzyłam sennie na pożółkłe stronice, a wersy rozmazywały się w jedną całość, przez co nie byłam w stanie ich przeczytać. Nie musiałam. Cichy szept Harry’ego, śledzący, niewyraźny dla mnie, tekst, otulał wszystkie moje zmysły niczym wyciszająca kula słodkości. Przymknęłam oczy i wtuliłam głowę w jego ramię, czując wokół siebie piękny zapach męskich perfum. 
       Długie palce wędrowały powoli po rozgrzanej skórze mojego uda, przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. Westchnęłam cicho, a potem ujęłam jego dłoń w swoją i zaczęłam bawić się nią leniwie. Harry przerwał na chwilę czytanie, by przycisnąć do moich włosów swoje pełne różowe usta, a potem powrócił do cytowania Szekspira. 
       Czułam się wspaniale. Nie chciałam, by ta chwila minęła. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał, a spokój, jaki zagościł w moim sercu nie mógł być przegnany przez żadne siły zewnętrzne. 
       - „Ślepym w miłości ciemność jest najmilsza” - usłyszałam cichy pomruk tuż przy swoim uchu, który wywołał na całym moim ciele gęsią skórkę. Po chwili moje oczy ogarnął mrok, gdy duża dłoń zasłoniła je ostrożnie. Zaśmiałam się cicho i nachyliłam do Harry’ego, by w tej ciemności poczuć ciepły dotyk delikatnej skóry na swoich ustach. Pocałunek był krótki, ale rozpalił do czerwoności każdą komórkę mojego ciała. Wciąż nie byłam w stanie nic zobaczyć, lecz czułam, jak Harry dotykał mojego brzucha pod koszulką, którą miałam na sobie, jak jego usta przesuwają się z warg na moją szyję i jedyne co mogłam w tej sytuacji zrobić to wyszeptać jego imię w pełnej rozkoszy ekstazie. Niskie mruknięcie satysfakcji wydobyło się z jego gardła, a potem odsłonił moje oczy w akompaniamencie zmysłowego śmiechu. 
       - Wracamy do lektury - powiedział cicho, a ja mruknęłam ponuro z dezaprobatą. Harry puścił mi oczko, a potem wskazał podbródkiem, bym odwróciła wzrok. Spojrzałam więc ponownie na leżącą przede mną książkę. Uśmiech spełzł z mojej twarzy i zamarłam, wpatrując się w to, co znajdowało się przed moimi oczami. Kartki umazane było ciemną czerwoną substancją, zasłaniającą zupełnie litery, spływającą powoli, gęstymi kroplami na moje uda.  
       - Harry - wyszeptałam przestraszona, wpatrując się, z szaleńczo bijącym sercem, w ten makabryczny widok. Nie odpowiedział. - Harry? - powtórzyłam głośniej jego imię, bojąc się oderwać wzroku od krwawych stron Szekspira, lecz ponownie odpowiedziała mi cisza. Z wstrzymanym oddechem odwróciłam powoli głowę, by spojrzeć na mężczyznę leżącego za mną, jeszcze przed chwilą, czytającego mi klasyka angielskiego romansu. Wciąż tam był, wciąż leżał za mną, ale jego widok sprawił, że chciałam krzyczeć najgłośniej, jak mogłam. Próbowałam. Męczyłam płuca z całych sił, lecz z mojego gardła wydobywało się tylko ciche syczenie, jakbym straciła struny głosowe. 
       Oczy Harry’ego były otwarte, lecz szmaragd zmienił się w ślepą szarość, wpatrującą się we mnie tępo. Usta miał zamknięte, a z ich kącików spływały szkarłatne stróżki, wciąż ciepłej, krwi. Po chwili pojedyncza kropla zaczęła spływać też z czoła w dół jego twarzy, potem następna i następna, aż prawie cała jego twarz została pokryta czerwonym, parującym jeszcze, płynem. Spojrzałam w miejsce jego źródła i napotkałam widok małej czarnej dziury, ziejącej nad brwiami Harry’ego, z której zwisały kawałki kości i rozerwanej skóry. NIE! NIE! Łzy zamazały mi ten przerażający widok i ponownie próbowałam zmusić całą siebie do wydobycia jakiegoś dźwięku, do wykrzyczenia ogarniającej mnie zgrozy, lecz wciąż bez skutku. 
       Nie, nie, nie, nie, Harry, proszę, nie, nie... Serce obijało się o moje żebra, jakby próbowało się uwolnić. Chciałam uciec od leżącego pode mną trupa, lecz jakaś niewyjaśniona siła trzymała mnie zawzięcie na jego kolanach. Nie, nie, nie! Odpychałam się bezskutecznie rękami od jego klatki piersiowej.
       - NIE! - obudził mnie własny krzyk. Otworzyłam oczy i zerwałam się gwałtownie na łóżku. Zaczęłam krzyczeć z całych sił, uwalniać wszystko to, co zostało zablokowane w czasie mojego koszmaru. Dzwoniło mi w uszach od własnego głosu i zakręciło się w głowie od wysiłku i zmęczenia płuc. 
       - Milena! - jak przez mgłę, usłyszałam czyjeś wołanie. Ktoś przytrzymał moje ramiona, sprawiając, że przestałam się szarpać na łóżku. Nie widziałam kim była ta osoba, ponieważ jej widok przysłonięty został przez obraz martwej twarzy Harry’ego. 
       - Harry! Harry, nie! Nie! On... Nie! - kwiliłam, wyrywając się z objęć drobnych dłoni, które próbowały mnie przycisnąć do łóżka. 
       - Milena! - kobiecy głos ponownie zawołał moje imię, lecz ja zacisnęłam dłonie na uszach i schowałam twarz między kolanami. Wydarł się ze mnie jeszcze jeden krzyk nim zaczęłam powoli uspokajać oddech. 
       - Milena, to tylko sen - cichy głos dotarł do mnie zza zasłoniętych uszu, więc otworzyłam nieznacznie oczy i podniosłam głowę. Kornelia siedziała przede mną na łóżku w piżamie, blada, z przejmującym zmartwieniem wypisanym na twarzy. Moje oczy zaszły łzami i rzuciłam się jej na szyję wtulając w nią najmocniej jak potrafiłam. Szloch zakłócał nocną ciszę w apartamencie. 
       - Kornelia... Harry, ja go widziałam. On, on... - nie żył... nie potrafiłam wypowiedzieć tego na głos. Nie chciałam, nie wierzyłam. Kornelia głaskała mnie uspokajająco po plecach i szeptała, że to był tylko sen, że nic mu na pewno nie jest. Ja jednak straciłam już wiarę w te słowa. Mijał drugi tydzień. 
       - A co jeśli... co jeśli - zaczęłam, lecz szloch nie pozwalał dokończyć mi zdania. W lustrze wiszącym na ścianie zobaczyłam odbicie Louis’ego stojącego w progu mojej sypialni. Patrzył na nas, złączone w desperackim uścisku, potem pokręcił głową i gwałtownym ruchem uderzył pięścią w ścianę. Wzdrygnęłam się na dźwięk strzelających kości, lecz on zdawał sobie nic z tego nie robić. 
       - Louis! - Kornelia odsunęła się szybko ode mnie, by spojrzeć na swojego chłopaka. Ten zakrył tylko twarz dłońmi (jedną zakrwawioną) i przyklęknął. Nie słyszałam płaczu, a gdy odsłonił twarz nie widziałam łez. A jednak niewyobrażalny ból, jaki ogarniał jego oczy był nie do przeoczenia. 
       - To moja wina - szepnął tylko, a ja nie wiedziałam jak zareagować. Czy to oznaczało koniec? Kolejna porcja łez przysłoniła mi mroczny świat. 

***

       Zaczęło się niewinnie. Pożegnaliśmy się z Harrym w łzach, płaczu, lecz z jego zapewnieniem o szybkim powrocie i stałym kontakcie. Dzień później zadzwonił do mnie, że już jest w Irlandii, uspokoił mnie swoim niskim głosem, wmówił, że wszystko będzie dobrze. Kolejnego dnia ponownie otrzymałam telefon, który odebrałam z walącym sercem. Harry zakomunikował, że spotkanie się opóźni, bo Clifford miał problem z lotem. Przyprawiło mnie to o kolejne dreszcze strachu, lecz odpowiedziałam, że doskonale to rozumiem, próbując zachować spokój i zimną krew. 
       Postanowiłam uwierzyć Harry’emu. Skoro on mówił, że wszystko będzie dobrze, to dlaczego miałoby nie być? Znał lepiej to życie, prawdopodobnie był już w wielu podobnych sytuacjach. Chwiejny spokój zaburzało mi zachowanie Louis’ego, który chodził cichy i zmartwiony, a jego żarty padały znacznie rzadziej niż normalnie. Kornelia biegała od jednego do drugiego, nie wiedząc, jak sobie w tej sytuacji poradzić. Znała mnie. Wiedziała, że ostatnie, czego potrzebowałam to pocieszanie. Wolałam przemilczeć swój problem i pokonać go w samotności. Widocznie Louis również należał do podobnego typu, bo, gdy tylko moja przyjaciółka próbowała rozwinąć jakaś konwersację na temat Harry’ego, ten zbywał ją żartem, zapewniał, że wszystko w porządku i tylko troszkę się denerwuje. Osoba tak emocjonalna, jaką była Kornelia, mogła poczuć się zagubiona, więc zrobiło się mi jej żal. Każdy z nas cierpiał teraz na swój sposób, co wpływało na nasze relacje bardziej niż stało się to w Polsce. Nie rozmawiałyśmy dużo, zwykle Kornelia przesiadywała w swoim pokoju z Louis’m, ja w swoim i spotykałyśmy się tylko, gdy złapał nas głód. 
       Póki otrzymywałam wiadomości i telefony od Harry’ego potrafiłam opanować swoje pesymistyczne myśli. Za każdym razem, gdy słyszałam jego piękny głos w słuchawce oddychałam głęboko, czując nieopisaną ulgę. Zapewniał, że wszystko idzie dobrze, ale negocjacje mogą się przeciągnąć. Clifford odrzucał każdą jego propozycję zapłacenia za błąd Liama. 
       Pomijając nieznośną pustkę w moim życiu, jaką przynosiła nieobecność Harry’ego, moją głowę zaprzątała również sytuacja Payne’a. Nie wierzyłam w to, że okradł Michaela. Jego głos, gdy próbował się wytłumaczyć przed Harrym na lotnisku, jego spojrzenie utwierdzały mnie w przekonaniu, że mówił prawdę.
        W ciągu pierwszego tygodnia nieobecności Harry’ego postanowiłam odwiedzić naszego sprawcę całego zamieszania. Wpadłam do jego mieszkania, gdzie podano mi herbatę i przyjęto o wiele cieplej niż przy mojej ostatniej wizycie. Możliwe, że to Karolina wpływała na uprzejme zachowanie Liama. Siedziała z nami, gdy prowadziliśmy spokojną konwersację. 
       - Jak się trzymasz? - zapytałam go, wiedząc, że niewielu jego kolegów interesowała teraz ta informacja. Uśmiechnął się słabo i ścisnął rękę swojej dziewczyny. Wciąż był blady, a kropelki potu spływały z jego czoła i szyi. 
       - Fizycznie? Kiepsko, Caroline pilnuje, żebym już nie wracał do… Wiesz… Emocjonalnie, jeszcze gorzej. Harry się odzywał? - odpowiedział, opadając plecami na oparcie fotela. 
       - Dzwoni do mnie codziennie. Michael jest uparty, ale Harry brzmi pewnie. Chyba uda mu się załagodzić sytuację - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i posłałam Liamowi delikatny uśmiech. Kiwnął jedynie głową, wpatrując się w złączone dłonie jego i Karoliny. Poruszyłam się nerwowo w fotelu, gdy uderzyła mnie potężna tęsknota za podobnym dotykiem. Harry musi wrócić prędko. Na pewno wróci prędko… 
       - Liam… Powiedz, że tego nie zrobiłeś - mruknęłam, patrząc mu uparcie w oczy. Unikał tego wzroku, co nie było dobrym znakiem. Ścisnęło mnie w żołądku. Liam potarł dłonią brodę i wreszcie na mnie spojrzał, lecz jego wzrok przekazywał najbardziej bolesny komunikat. 
       - Chciałem… - odpowiedział, a ja wstrzymałam oddech - Opracowywałem ten popierdolony plan. - ścisnął ponownie dłoń Karoliny i spojrzał na nią z żalem, a ona przyciągnęła jego palce do ust i ucałowała delikatnie. Skinęła głową, jakby dawała mu pozwolenie na kontynuację tego wyjaśnienia. 
       - Rzeczywiście rozmawiałem o tym z Evanem. Cholera byłem w ciągu, jedyne o czym myślałem to każde możliwe gówno, jakie mogłoby mnie odciągnąć od rzeczywistego świata. Harry miał tego sporo, ale Michael był łatwiejszym celem. Nigdy nie zrobiłbym tego Stylesowi. - zaśmiał się ponuro i pokręcił głową - Widać, tak czy tak przeze mnie ucierpiał. - wzruszył zrezygnowany ramionami i zacisnął na chwilę powieki. 
       - Więc to wszystko prawda? - zapytałam, czując się jak idiotka. Uwierzyłam mu, dałam się wrobić w jego bezwzględne kłamstwa. 
       - Nie. Cholera nie. - rzucił ostro, zaskakując mnie tą odpowiedzią - Peters zaczął coś kombinować, a ja nie jestem głupi. Zrozumiałem, że coś jest nie tak. Powiedziałem mu, że to tylko głupia myśl, że wcale nie zamierzałem tego zrobić. Zrozumiałem, że to było najbardziej gówniane wyjście, jakie mogłem wybrać. Odezwałem się więc do wszystkich dealerów, których znałem i od nich zdobyłem towar. Może nie była to podobna jakość i ilość, ale dawało radę. Mogłem sobie dać w żyłę i mieć w dupie to popierdolone życie. - wyjaśnił, a mnie ogarnęło błogie uczucie ulgi. Nie okłamał Harry’ego. Nie okłamał mnie i reszty. Ponownie wszystko prowadziło ku Petersowi i jego kłamstwom. Przez chwilę przeszyło mnie ukłucie złości, że przez głupi pomysł Liama, Harry był teraz w Irlandii wśród wrogów, ale rozumiałam też, że Payne był słaby. Nie myślał zupełnie trzeźwo i powstrzymał się przed popełnieniem najgorszego błędu. Jeśli Harry był świadomy tej sytuacji, możliwy był jego szybki powrót i rozwiązanie tego niepotrzebnego konfliktu. 
       A potem nastał dzień szósty. Rozpoczęłam swoją codzienną rutynę, idąc do pracy, wracając z niej do cichego mieszkania. Uszykowałam sobie kolację i pożegnałam z Kornelią, która gnała do Irresistible, bo miała zaraz się spóźnić. Chodziłam po mieszkaniu, sprzątając bałagan, jaki zostawiła po sobie moja przyjaciółka i zerkając co chwilę na telefon, czekając na charakterystyczny dzwonek, ogłaszający połączenie od Harry’ego. Ale telefon uparcie milczał. Zdenerwowanie zaczynało ogarniać mój organizm. Czułam dziwną słabość w kończynach i lekkie zawroty głowy, lecz postanawiałam nie oceniać niczego zbyt szybko. Może był w trakcie ważnego punktu w negocjacjach. Nie wiedziałam przecież jak to wszystko wyglądało. 
       Dnia siódmego obudziłam się bardzo wcześnie i szybko chwyciłam do ręki telefon, leżący na nocnej szafce. Nic. Żadnych nieodebranych połączeń i żadnych wiadomości. Odetchnęłam głęboko, odpychając od siebie ogarniający mnie strach. Potrząsnęłam głową i ruszyłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, który oderwał moje myśli od Harry’ego, a potem, w pełni ubrana, skierowałam się do kuchni i zrobiłam sobie mocną kawę. Usłyszałam stłumione dźwięki, dochodzące z pokoju Kornelii, a potem, w samych szortach, do salonu wszedł Louis. Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem i wkroczył do kuchni. Wsypał brązowy proszek do dużego kubka i zalał go, zagotowaną niedawno, wodą z czajnika. Był dziwnie cichy, ale, z drugiej strony, w ciągu ostatniego tygodnia, mówił o wiele mniej niż zwykle. Ujęłam w dłonie swój kubek i dmuchnęłam lekko na parujący płyn. 
       - Lou… - zaczęłam, a on podskoczył, odwrócił się gwałtownie i nagle naczynie roztrzaskało się na podłodze z hukiem, rozlewając po płytkach gorącą kawę. Syknęłam z bólu, gdy kilka kropel dotarło do moich nagich stóp i odruchowo się cofnęłam. 
       - Kurwa. Milena przepraszam! - powiedział Louis i, sięgnąwszy po szmatkę, leżącą na półce, zabrał się za sprzątanie narobionego przez siebie bałaganu. Pospieszyłam mu z pomocą, nawijając na dłoń kilka papierowych ręczników. 
       - Widzę, że ty i Harry macie tendencję do niszczenia naszych kubków - wysiliłam się na żart, gdy klęczeliśmy razem na podłodze, zbierając ceramiczne odłamki. Uśmiechnął się sztucznie i podniósł z dłońmi pełnymi ostrych fragmentów. Wyrzucił je do kosza, a potem sięgnął po miotłę i zmiótł te mniejsze, których nie mogliśmy zebrać gołym rękoma. 
       Umyłam podłogę i zrobiłam Louis’emu drugą kawę. Usiadł w salonie, przed wyłączonym telewizorem, więc postawiłam przed nim nowy kubek i opadłam na miejsce obok niego. Wbiliśmy wzrok w czarny pusty ekran, milcząc przez kilka minut. 
       - Śpi jak zabita - odezwał się, wskazując podbródkiem na drzwi, prowadzące do sypialni Kornelii. Zaśmiałam się cicho i kiwnęłam głową, podsuwając nogi pod siebie. Wtedy uśmiech zszedł z mojej twarzy, gdy postanowiłam zadać Louis’emu, męczące mnie, pytanie. 
       - Odezwał się do ciebie wczoraj? - spojrzałam na niego, wyczekując z nadzieją na odpowiedź. Zacisnął wargi i, niemal natychmiast, pokręcił głową, co spuściło ciężkie kowadło w dół mojego żołądka. Potarłam swoje ramię. Wszystko w porządku. 
       -Zadzwonię do niego - powiedziałam cicho i wstałam z kanapy. Nie zareagował. Siedział tylko na tej głupiej kanapie, patrząc w nicość. Chciałam go kopnąć, uderzyć, zmusić, by powiedział mi, że Harry'emu nic nie jest, że jeden dzień bez odzewu jest czymś zupełnie normalnym w czasie tych “akcji”. Ale on siedział, milczał, komunikując mi: “Rób, co chcesz”. 
       Wypuściłam głośno powietrze z ust i ruszyłam do swojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko, patrząc na ekran telefonu. Nic. Żadnych nowych informacji, które mogłyby mnie uspokoić. Warknęłam wściekle i weszłam w listę kontaktów. Wybrałam numer Harry’ego, wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha. 
       Nie rozległ się nawet jeden sygnał. Połączenie zostało od razu przekierowane do poczty głosowej. Przełknęłam ciężko ślinę i rzuciłam wściekle telefon na poduszkę. 
       - Odezwij się, do cholery! - krzyknęłam, zapominając, że Louis doskonale słyszał mnie z salonu. 
       Dzień siódmy skończył się bez upragnionego odzewu. Louis snuł się po mieszkaniu, jak duch, a Kornelia odchodziła od zmysłów, widząc pogorszenie stanu nas obojga. Jej dłonie drżały, gdy wykonywała jakiekolwiek manualne czynności. Proces zawiązania butów, gdy wychodziła do pracy, powtarzała trzy razy. 
       Tej nocy miałam pierwszy koszmar. Stałam sama w zamkniętym pomieszczeniu, którego jedynym źródłem światła było małe okienko na szycie jednej z czterech gołych ścian. W okienku raz po raz pojawiała się niewyraźna twarz, której nie byłam w stanie rozpoznać. Wołałam, żeby owa osoba mnie wypuściła, boleśnie świadoma, że było to niemożliwe, ze względu na brak drzwi. Usiadłam więc na środku zimnej podłogi i zakryłam uszy dłońmi, próbując krzyczeć, by ktoś mnie usłyszał. 
       Obudziłam się zlana potem i natychmiast rzuciłam w stronę telefonu. Nic. Opadłam bezwładnie na poduszkę i starałam się uspokoić oddech. 
       - Harry, proszę… - szepnęłam, zaciskając powieki. Usłyszałam na zewnątrz warkot samochodu, wjeżdżającego na nasze osiedle. Ile bym dała, by było to czarne Maserati. Zakryłam usta dłonią, tłumiąc, wyrywający się, szloch. - Wróć do mnie… - pisnęłam słabo, wtulając twarz w poduszkę. Wróć do mnie…
       Dzień dziewiąty i dziesiąty były dniami otępienia. Wyszłam z mieszkania bez nałożenia makijażu, w pracy udawałam, że mnie nie było. Siedziałam za biurkiem, ignorując arkusze z nieruszonymi projektami. Raz odwiedził mnie Simon, lecz zbyłam go szybko, usprawiedliwiając się męczącą mnie migreną. Drogę powrotną do mieszkania obrałam na oślep, a gdy już się tam znalazłam, ruszyłam do sypialni, zatapiając się w pościelach i wpatrując w sufit. 
       Jedenastego dnia sięgnęłam po telefon i ponownie wybrałam numer Harry’ego. Wsłuchiwałam się w pocztę głosową, jak zahipnotyzowana. Niczym uszkodzona maszyna, która zacięła się na pojedynczej akcji, wybierałam w kółko ten sam numer i przyklejałam słuchawkę do ucha. Przestałam jeść. Nie byłam głodna. Do kuchni wchodziłam tylko po to, by pokazać Kornelii, że wszystko ze mną w porządku, co było oczywistym kłamstwem. 
       Poruszałam się po mieszkaniu, jak zombie, wpadając na meble i wmawiając sobie, że jeszcze jest nadzieja, że przesadzam. Louis i Kornelia zaprzestali wyjeżdżania do apartamentu mężczyzny. Domyślałam się, że robili to ze względu na mnie. Moja kochana, naiwna Kornelia, która miała w sobie zbyt dużo pokładów empatii, wierzyła, że poczuję się lepiej, gdy zostanie w pobliżu. Louis wykorzystywał wszystkie swoje siły, by zachować pozory tego zabawnego, zadziornego faceta, jakim zawsze był, lecz, gdy moja przyjaciółka nie patrzyła, wbijał tępy wzrok w ścianę, a raz przyłapałam go w chwili, gdy zupełnie zdjął z siebie tę fałszywą maskę. Siedział wtedy w środku nocy, na kanapie w salonie, chowając twarz w dłoniach i przeklinając cicho do siebie. Z lekkim opóźnieniem, przywołał się do porządku, gdy wyszłam z sypialni. Spodziewałam się lśniących szlaków łez na jego twarzy, lecz on nie płakał. Czy kiedykolwiek widziałam Louis’ego, gdy płakał? 
       Dzień dwunasty wypadł w weekend, więc schowałam się w swojej sypialni, w ogóle z niej nie wychodząc. Płakałam w poduszkę, waliłam pięściami w materac i wyzywałam Harry’ego za to, że mnie zostawił. Łkałam głośno, pewna, że siedząca w salonie przyjaciółka, doskonale mnie słyszała. Miałam ochotę wbić paznokcie w swoją klatkę piersiową i rozerwać żebra na dwie strony. Zatrzymać cierpiące serce, które próbowało zrobić ze mnie emocjonalny wrak. 
       - Nienawidzę cię. Nienawidzę cię. Nie miałeś tam lecieć! Miałeś tu zostać! - mówiłam do siebie, skulona, kołysząc się w przód i w tył, szukając w pamięci, choćby jednego punktu zaczepienia, który mógłby mnie odciągnąć od cierpienia. 
       W naiwnej nadziei wzięłam w dłonie swój telefon, a gdy poczta głosowa ponownie ogłosiła, że Harry nie otrzymał mojego połączenia, cisnęłam wściekle aparatem przed siebie. Szklany ekran rozbił się z hukiem o ścianę, która wgniotła się nieznacznie pod naporem rzuconego przedmiotu. 
        Siedząc na łóżku, wrzasnęłam na całe płuca, wyrzucając z siebie całą wściekłość, cały smutek i bezradność, które siedziały we mnie od tych kilku dni. Krzyczałam tak długo i głośno aż moje struny głosowe postanowiły się zbuntować i pozbawić mnie głosu. Trzęsłam się na całym ciele, nie mogąc powstrzymać rozpaczy, która je wypełniała. Łapałam spazmatycznie oddech, czując, że panika ogarnęła mnie całkowicie. 

       - Harry? - odebrałam dzwoniący telefon z szybko bijącym sercem. 
       - Milena. - odpowiedział przyciszony głos w słuchawce. Odetchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się do pustych ścian sypialni. Ułożyłam się wygodnie na poduszkach i zamknęłam oczy. 
       - Wszystko w porządku? - zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza. 
       - Harry? - powtórzyłam jego imię. Mężczyzna westchnął ciężko i przeczyścił gardło. 
       - Wszystko ok. Możliwe, że do czegoś w końcu tu dojdziemy - rzekł, a ja uśmiechnęłam się do siebie, czując jak niewysłowiona ulga wypełnia każdą moją komórkę. 
       - Więc niedługo do nas wrócisz? - zaćwierkałam z nadzieją. Zaśmiał się nisko. Nawet przez telefon, jego głos działał na mnie, jak najlepszy afrodyzjak. 
       - Prawdopodobnie tak. - odparł, a ja nie mogłam powstrzymać wyszczerzenia się do lustra przede mną. - Dzwonię tylko, żeby ci powiedzieć, że za tobą tęsknię - szepnął do słuchawki, a ja zamarłam. Takie wyznania wciąż były dla mnie czymś niezręcznym. Potarłam nerwowo dłońmi o kolana i wzięłam głęboki oddech. 
       - Ja za tobą też - mruknęłam niepewnie i powoli. Milczeliśmy przez chwilę, a potem jakieś głosy rozległy się w słuchawce i Harry oznajmił, że musi kończyć. Rozłączył się w pośpiechu, a ja siedziałam jeszcze przez chwilę z telefonem przyłożonym do ucha. 
       Tak wyglądała nasza ostatnia rozmowa. Zdążył mi powiedzieć, że za mną tęskni. Może chciał powiedzieć coś jeszcze? Nie. Ja powinnam powiedzieć coś więcej. Zapewnić go, że czekam, ostrzec, że ma wrócić. 

       Dnia trzynastego podtrzymywałam decyzję, o nieopuszczaniu pokoju. Leżałam na łóżku, płacząc w poduszkę, której każdy skrawek przesiąknął już moimi łzami. Głowa pękała mi od wysiłku, a w gardle zabrakło głosu. Czułam się bezużyteczna. Wściekła, że nie mogłam, w żaden sposób, wpłynąć na przebieg wydarzeń. Potrzebowałam Harry’ego przy sobie. Wysyłałam w nicość prośby o zapewnienie, że był bezpieczny, lecz odpowiadała mi tylko znienawidzona cisza. Moje prześcieradło zostało poszarpane i podziurawione w niektórych miejscach, po próbach wyładowania na nim swojej wściekłości. 
       Po południu do pokoju weszła Kornelia. Nie było z nią Louis’ego. Może go odprawiła, może w ogóle dzisiaj się u nas nie zjawił. Miałam to w nosie. Nie obchodziło mnie nic, co działo się wokół. Jedyne czego chciałam to widok Harry’ego w tej pieprzonej sypialni. Chciałam, żeby wrócił. Chciałam, żeby się odezwał, zapewniając mnie, że żyje, że nic mu się nie stało. 
       Schowałam twarz w dłoniach i poddałam się rozpaczliwemu płaczu, którego nie sposób było zatrzymać. 
       - Milena… - Kornelia usiadła obok mnie na łóżku i położyła na moich plecach swoją dłoń. Odepchnęłam ją, tylko po to, by móc wtulić się w przyjaciółkę. Skończyłam z byciem tą silną. Skończyłam z udawaniem, że wszystko jest w porządku. Nic nie było w porządku. 
       - Dlaczego on się nie odzywa, Kornelia? Dlaczego? - łkałam w jej ramię, a ona głaskała mnie po głowie i plecach, nie odpowiadając na moje pytania. Przytuliła mnie mocniej, gdy nie byłam w stanie już wydusić z siebie słowa. Trzymała mnie pewnie, aż moje szlochy ucichły do tego stopnia, by mogła się odsunąć, chcąc ze mną porozmawiać. Wtedy zobaczyłam, że jej twarz również lśniła od wilgotnych strużek. 
       - Słuchaj! Ten chuj się odezwie, rozumiesz? ROZUMIESZ? - powiedziała, wskazując na mnie palcem, a jej oczy ponownie wypełniły się łzami. - Nie po to nas tutaj sprowadził, nie po to wzbudził w tobie te uczucia, żeby teraz odpierdalać takie rzeczy, ok? I on doskonale o tym wie, że jeśli się nie odezwie, dostanie wpierdol! Rozumiesz? - mówiła, drżącym głosem. Zacisnęłam powieki, kiwając pokornie głową. Oczywiście był to zupełny stek bzdur, ale dokładnie takiego steku bzdur potrzebowałam. Głupiego naiwnego pocieszenia, które wyprowadzi mnie z czarnego, mrocznego miejsca, w którym właśnie się znajdowałam. 
       - Nie dam rady… - szepnęłam, nieświadomie wbijając sobie paznokcie w uda. - Nie dam rady… - powtórzyłam i pochyliłam się do przodu, chowając twarz w dłoniach. Płacz ponownie wstrząsnął moim ciałem. 
       - Dasz! Cholera, Milena, jeszcze nic nie wiadomo. Żaden z nich się nie odezwał nawet Michael. Louis jest w stałym kontakcie z Calumem, a ten uważa, że zaczęło się coś dziać, skoro obaj nie odbierają. Może potrzebują prywatności, może oni w taki sposób właśnie działają - mówiła, a ja nie byłam pewna czy nie kłamała, tylko po to, by mnie uspokoić. Tak czy inaczej nie wierzyłam w jej słowa. Louis nienawidził Caluma, tego byłam pewna. Prędzej pocałowałby Ashtona, niż prowadził z Hoodem konwersacje. Ale dałam się pocieszyć. Dla spokoju Kornelii, która również była teraz cieniem samej siebie. 
       - Nienawidzę go - rzuciłam w swoje dłonie. Zacisnąwszy oczy, moja przyjaciółka pokręciła głową.
       - Jeśli kogoś powinnaś nienawidzić, to mnie. - szepnęła, a ja spojrzałam wreszcie na nią z zaciekawieniem. Otarłam szybko wilgotne policzki i zmarszczyłam brwi. 
       - Ciebie? - zapytałam, czując, że panika ucieka ode mnie na chwilę. 
       - W końcu to przeze mnie Harry tam jest - mruknęła, nie patrząc mi w oczy. Poprawiłam swoją pozycję na łóżku i chwyciłam ją za rękę. 
       - Nie rozumiem… - powiedziałam szczerze, a ona zagryzła wargę i nagle jej oczy się zaszkliły. Pociągnęła nosem i wzięła głęboki oddech. Podjęła próbę odezwania się, lecz głos utkwił jej w gardle. Zamknąwszy oczy, poczekała chwilę, a potem wbiła wzrok w ścianę. 
       - Domyślałam się, że Harry ci nie powiedział, gdy ani razu nie zwróciłaś się z tą sprawą do mnie. - zaczęła, a jej palce zacisnęły się na mojej skórze. Wytrzymałam cierpliwie ból, zaintrygowana jej słowami - Poprosiłam Louis’ego, żeby nie jechał, żeby został. Poprosiłam go z własnej egoistycznej potrzeby. Zgodził się. Zgodził się, bo mnie kocha. - ostatnie słowo wypowiedziane już było szeptem, a potem Kornelia pochyliła głowę i rozpłakała się na dobre. Wpatrywałam się w jej różowe włosy, analizując to, co przed chwilą mi powiedziała. Jej ramiona trzęsły się w przejmującej ciszy, która nas ogarniała, a ja wciąż nie wiedziałam, co miałam o tym myśleć. 
       Nie mogłam być zła. Jeśli na miejscu Harry’ego byłby Louis… Nie byłam pewna, jak mogłaby to przeżyć Kornelia. Jeśli ja stałam się chodzącą rozpaczą, jak poradziłaby sobie ta wrażliwa osóbka? Nie, zdecydowanie nie mogłam się na nią gniewać. 
       - Przepraszam, Milena. Przepraszam, że ci to zrobiłam - szepnęła, wycierając powoli łzy. Pochwyciłam jej dłoń i ścisnęłam lekko. 
       - Może masz rację. Może rzeczywiście potrzebują prywatności - powiedziałam, uspokajając tym samym nas obie. 

       A potem nastał dzień czternasty. Dzień czternasty, który rozpoczął się tym przerażającym koszmarem. Widokiem Harry’ego, w którego czole ziała śmiertelna rana. Jego blada twarz i szare, martwe oczy. Po dniu czternastym żadne pocieszenie nie mogło wpłynąć na mój beznadziejny nastrój. Po dniu czternastym straciłam nadzieję. 
I choć zdawało się, że nie powinnam mieć już czym, po dniu czternastym nie potrafiłam przestać płakać. 


*Podaruj mi dotyk,  bo było mi go brak

------------------

#TTDFF

Kochane! Dzisiaj taki wyjątkowy dzień! Night Changes ujrzy światło dzienne. Postarajmy się i rozwalmy te liczniki VEVO! :D 

A. <3 i M. xx



23 komentarze:

  1. Z VEVO to dobry pomysł :D rozdzial świetny jak zawsze xd cieszę sie ze teraz dodajecie częściej rozdzialy c: ~@annakalbar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musimy pobić Nicky Minaj!!! :D

      Niestety, nie możemy obiecać, że tak będzie zawsze, te dwa tygodnie raczej były wyjątkowe:)

      M.xx

      Usuń
  2. O MÓJ BOŻE!!!!
    Czy tylko mnie się wydaje, że ten rozdział jest najsmutniejszym rozdziałem podczas całej historii?? Szkoda mi Mileny!!! Mam nadzieję, że Harry wrócił cały i zdrowy!!!
    Rozdział jak zawsze świetny! :) x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzić Ci sekret? Ale ćśś, nikomu nie mów!
      Będą smutniejsze :o

      I jak zawsze, dziekujemyyyy <3

      A. <3

      Usuń
    2. nieeee!!!!! nie mogą być smutniejsze!!! dlaczego? ; ((((
      ew ew :D

      Usuń
  3. O ŻESZ MADAFAKA! ;O czekaj.. Bo kurde skończyłam czytać godzinę temu ale wciąż nie moge zebrać słów.. Ehh.. No dobre juz okej.. A wiec... KUŹWA! ;_;.. Dobra juz okej na pewno ;)))... Co wy, co, he, ze co, ze jak ze heeee? Taka, moze i jestem nienormalną, ale opis uczuć Mileny odbił sie na mnie! Jak czytałam z po kolei te dni to serce coraz bardziej mi waliło.. Jejkuu.. To było tak cholernie smutne ;( gdzie schowalyscie tego Harolda no! Niech on do niej wróci bo sie biedna wykończy na smierć i co to będzie :( dobra więcej uczuć nie umiem opisać, bo by mi zeszło do 23 xd a teraz pod okiem ogólnym.. Rozdział świetny.. Serio gratuluje gratuluje i jeszcze jeden raz gratuluje! Talentu zazdroszczą naprawde bardzo mocno! :D nie moge sie doczekać następnego rozdziału iiiiip <3 ciekawe co sie będzie działo.. Ja nie mam pojęcia serio ;O dziękuje bardzo za nowy rozdział <3
    PS. Przepraszam bardzo za cały chaotyzm zawarty w tym komentarzu ale nie dosc ze to było emocjonujące to po za tym żyje jeszcze teledyskiem do NC xd
    Pozdrawiam was obie cieplutko xxx
    /D. (@stacha4)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnego chaotyzmu tu nie ma, wszystko rozumiemy!!! :D Zresztą nawet jeśli, to już z A. rozmawiałyśmy, że chaotyczne komentarze są najlepsze!
      Dziękujemy Ci kochana za te wszystkie miłe słowa! <3

      M. xx

      Usuń
  4. Jestem Tera strasznie smutna :(
    Bedzie dobrze prawda? Prawda? Musi byc!
    Take sobie ciuchutko szlocham i rozmyslam czy to by najsmutniejszy rozdzial czy beda smutniejsze. Powiem wam cos w sekrecie jednoczesnie Was kocham i nienawidze, kocham za to opowiadanie, za poprawe humoru, za rady... nienawidze Was za to ze mi take humorek zepsulyscie no jak tak mozna ? NA weekend?
    :(
    Na zawsze Wasza i z wyrazem szacunku
    @PolusiaLove

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszaaaamy! Ale też nie pocieszymy, bo może (nie musi, ale może!) być gorzej :D Subiektywnie oceniając, będą smutniejsze, ale każdy daną sytuację odbiera inaczej...
      Kochamy Cię!!! Dziękujemy za te piękne słowa, skarbie :)))

      A. <3

      Usuń
  5. Jeju płacze :'( kiedy następny rozdział?? I tak NC jest takie piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz :* następny w ciagu tygodnia, zalezy jak wena nawiedzi :D

      A. <3

      Usuń
  6. Jeju dziewczyny ;c strasznie smutny rozdział, myślałam, ze się popłacze,ale z trudem się powstrzymałam (pewnie te emocje potem ze mnie spłyną). Biedna Milenka, jak mi jej szkoda, to co teraz przeżywa nie moge sb nawet tego wyobrazić. Ale to też świadczy o wielkim uczuciu jakie jest między nimi, a jest ogromne i takie wyjątkowe. Ale nie no..napisałyście to tak świetnie, całe serducho w to włożyłyście, bo to wyraza tyle emocji, ze ja nie moge się pozbierać. Nigdy bym nie domyśliła się, ze teraz wydarzy się cos takiego. Co mnie cieszy,bo jak wcześniej juz pisałam uwielbiam jak dzieje się cos nieprzewidywalnego, ale to tak mnie dobiło, normalnie czytając w jakimś stopniu czułam się jakbym tam byla i po częsci przezywała to co Milena. Coś niesamowitego. Ja nie wiem, ale jak Milena nie dowie się czegos kluczowego o tym co sie dzieje z Harrym albo dlugo nie będzie wracal, to sie dziewczyna załamie..jejuu. A własnie gdzie ten Hazzy się podziewa ? Ile potrwają jeszcze te negocjacje ? Ja się coraz bardziej obawiam o niego, bo jak nawet Lou jest w tak okropny stanie to cos musi być na rzeczy. Ale niee jemu nie może się nic stać, słyszycie dziewczyny, nie może ! bo ja tu razem z Mileną wybierzemy się zza światy, albo na serio wylądujemy w tym psychiatryku. A te jej koszmary..masakra.Dobra ja muszę się ogarnać, bo zaraz tu oszaleje. Pewnie w nocy będę to wszystko analizować, myślec o tym itd i snuć milion hipotez co się wydarzy, ale i tak mnie pewnie zaskoczycie jak zawsze (co kocham). :) Napisałabym wiecej, ale nie potrafie skleić nawet jednego sensownego zdania,także przepraszam ;c Ale wiedzcie, że naprawdę ten rozdział jak zawsze jest MISTRZOWSKI.
    Dobra pozostaje życzyć miłego weekendu kochane i duużo równie zajebistych pomysłów na kolejne rozdziały ! :* (chociaż pewnie je macie :D )
    Pamietajcie, że jesteście cudowne i macie ogromny talent ! :)
    Koooocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiaaa!! My też kochamy i nie masz za co przepraszać, bo Twoje komentarze są zawsze cudowne!!! <3
      Dziękujemy i też życzymy Ci miłego weekendu:)

      M. xx

      Usuń
  7. OMG OMG OMG ON NIE MOŻE UMRZEĆ!! DODAJCIE NOWY, BŁAGAM BŁAGAM BŁAGGAM!
    Masakra
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo zabawne, mieć zatkany nos i nie móc oddychać a do tego płakać przy takim rozdziale. Kompletnie nie mogłam się pozbierać.
    Takie pytanie... CZY WY CHCECIE MNIE ZABIĆ?!
    czemu w takim momencie? no czemu ja się pytam?!
    Jak przeczytałam pierwsze akapity to myślałam że to się dzieje naprawdę a potem sobie uświadomiłam, że Harry wyjechał do Irladnii więc jakim cudem może czytać Romeo i Julię? A jak się okazało... to sen... koszmar...
    Jak ja współczuję Milence teraz, to jest okropne, nie wiedzieć co się dzieje z osobą, którą kochasz, czy żyje, czy coś mu się stało...
    HARRY, KU@#%, ZBIERAJ DUPĘ Z TEJ PIE#%$ONEJ IRLANDII I ZAPIER@*%~ DO MILENY, BO CI KU@#% WPIERDOLĘ, SŁYSZYSZ?!!
    Czemu Harry już nie może być w domu z Mileną coo?
    Eww... to nie fair ;c
    A mówiłam już, że wiedziałam, że Liam tego nie zrobił ? :3
    Liaś nie mógłby tego zrobić.! Co prawda, nie spodziewałam się że planował ale wiedziałam że tego nie zrobi :)
    I nie wiem... może mi się tylko wydaje ale...
    " Dnia trzynastego podtrzymywałam decyzję, o nieopuszczaniu pokoju. Leżałam na łóżku, płacząc w poduszkę, której każdy skrawek przesiąknął już..."
    i to....
    " A potem nastał dzień trzynasty. Dzień trzynasty, który rozpoczął się tym "
    nie rozumiem...
    specjalnie tak napisałyście? Bo właśnie nie ograniam, najpierw w dniu trzynastym dzieje się to i to, takie zakończenie jakby dnia trzynastego słowami Mileny że może Kornelia ma rację i że potrzebują chwili prywatności a potem że nagle nastał dzień trzynasty, w którym miała koszmary...
    Nie rozumiem, ja chyba coś źle zrozumiałam ;c
    Tego samego dnia dwa wydarzenia? Że trzynastego w nocy miała koszmary a wcześniej gadała z Kornelią? ;c wytłumaczcie mi to , proszę.! <3
    Co do samego rozdziału, jeden ze smutniejszych i nawet mnie tu proszę *kaszle* nie wkurwiać *kaszle* że będą smutniejsze rozdziały !
    Ja nie wytrzymam tego psychicznieeeee.... :)
    Chyba już nie wytrzymałam ;d
    No ale cóż, TTD proszę państwa :)
    KOCHAM <3 I mam nadzieję, że sprowadzicie Harry'ego do domu :)
    Do następnego ! :* (o ile wytrzymam)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaa! Z tym dniem 13. Jest błąd, ktory zaraz bedzie zmieniony :D dobrze, ze zwróciłaś uwage, kochana :D oczywiscie na koncu chodziło o dzien 14., nie wiem dlaczego zaczęłyśmy sie na 13 xD
    Wytrzymasz, wytrzymasz :D wierzymy w Ciebie :D rozdział niedługo (na pewno w przeciągu tygodnia, ale jeszcze nie ustalone kiedy dokladnie )

    A. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. szczerze, nie wiedziałam co mnie czeka gdy dostałam informację o rozdziale, lub może i wiedziałam...cóż, wiedziałam, że musze sie przygotowac psychicznie bo znając was i moją emocjonalność to moze skończyć się nie za dobrze, dlatego dzisiaj usiadłam na spokojnie i w ten ponury dzień przeczytałam ten rozdział i...
    i...i do tej chwili jeszcze myślałam jakos, lub sie starałam
    ale teraz?....MAMO TATO BABCIU I TRÓJCO ŚWIĘTA!! CO WY MI ROBICIE?!
    jezu....z trudem, ale jakoś dawałam rade czytać początek, póki szanowny Harry dawał o sobie znać, ok smutno ale nie najgorzej, ale potem...
    dzień siódmy mnie zaniepokoił, ale jeszcze dałam radę
    potem nastąpiły świeczki w oczach i nic więcej....matko ja nie wiem jak Milena daje radę, widać, że jest bardzo silna lecz chyba ile można...matko no nie moge, ryczeć mi sie chce cały czas. czemu on sie nie odzywa?! co on sb wgl myśli?! ugh Harry dupek jeden, miał tyle czasu i nic, czy on nie wie co ona, my, tu przeżywamy, ughugh..nwm co pisać dalej bo za dużo emocji we mnie buzuje teraz no ;D
    jeszcze te koszmary Mileny, totalna drama ja na jej miejscu nwm co bym zrobiła i nie wiem co zrobię ;d
    potraficie tak to wszystko dobrze napisać, że normalnie czuje sie jakbym ja to wzystko przeżywała i nie de sie nie uronić łzy i złapać totalnego doła, po prostu mega świetne, ale prosze was staaaaap bo w depresje serio zaczne popadać ;D
    14 dni...14 dni, jezu...jeszcze ten 14 dzień, nie wiem co mam myśleć, tzn, ja wiem, że Harry on tam jest, że żyje i, że nie jest źle, tak, wiem to, ale proszę tak bardzo niech to potwierdzi jak najszybciej a będę najszczęśliwszą osobą na świecie *prosi Harrego*
    cieszy mnie, że Kornelia jak i Lou są przy Mielenie i w pewien sposób ją wspierają, no ale chyba jest to zbyt ciężkie więc...jak wspomnialam wyżej pasowałoby by Styles ruszył ten zgrabny tyłek i ich uszczęśliwił, a przy tym nas, chyba wiecie co trzeba robić ^^ ;D
    a i jeszcze....co to ma znacYć, że beda smutniejsze rozdziały?! wgl czy wy wiecie, że jak sie za dużo płacze to bardzo boli głowa? no bynajmniej ja tak mam, a bólu głowy nienawidzę, nooo więc nie możecie tego robić dla mojego zdrowia, znowu ;D same przekonywujące argumenty strzelam, wiem ;D
    i wgl to przez was jakoś nie lubie 5sos, ale to nic :D
    nwm czy znowu napisac jezu czy matko, czy co, chyba całą modlitwe tu już odmówiłam lol, no ale...
    JEZU NIECH HARRY WRÓCI Z TEJ PIEPRZONEJ IRLANDII TAK BARDZO PROSZE NIE RÓBCIE MU NIC!!:(
    nie wytrzymam tego dalszego cierpienia Mileny i jego nieobecności, mam nadzieje, że macie zaplanowane baaardzo dużo rozdziałów i wiedzcie, że póki go w którymś znów nie umieścicie to nie ma co kończyć (tak to groźba xd)
    dobra bo pisze już sama nwm co i pewnie sie powtórzyłam z setki razy i nic nie jest spójne i logiczne i jest w ciul błędów ale nie piszę rozdziału, więc moge sb pozwolić chociaż tutaj ;D i tak wiem, że rozumiecie me uczucia względem tej historii :) nooo to ja czekam na 38....i Harrego ^^ ;D
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Uooooo! Jaki długi komeeentarz :D przepraszamy za bóle głowy (ja tez tak mam, jak płaczę :D), ale niestety, jak wyżej pisałyśmy, musimy uprzedzić, ze moga pojawić sie kolejne :(
    Rozdziałów jeszcze mamy w planach duuuzo (nie wiemy czy dojdziemy do setki, ale główne watki ttd sa juz zaplanowane, niektóre spisane, razem z końcem i na pewno pojawi sie ich jeszcze sporo - to jest, jesli bedziecie chciały dalej TTD czytac :D)
    Nie chciałyśmy robic ttd takiego przesłodzonego i rzeczywiscie moze ono obudzić niechęć do sosów, ale mam nadzieje, ze, mimo naszego ff, dalej bedziesz z przyjemnością słuchała naszych derpów (my ich uwielbiamy :D)
    No i rozumiemy Cie doskonale :D

    Dziękujemy za wsparcie, kochana! Mam nadzieje, ze jak najdłużej bedziesz z nami intensywnie przeżywała historie Mileny i Kornelii :D

    A. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. na prawdę super <3
    czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy!:) Do końca tygodnia się pojawi!:D <3

      M. xx

      Usuń
  13. przez cały ten rozdział nie mogłam przestać płakać :'( :') / Hazz_aka_Banan <3 .xx

    OdpowiedzUsuń