Komentujcie, pijcie meliskę, używajcie tagu ( #TTDff ), radujcie się albowiem to tylko FF i nie chcemy być odpowiedzialne za Wasze smutki :( (No dobra, może trochę :> )
Kochamy! :*
A. <3 & M. xx
I want all that is not mine*
Milena
Komendy lekarzy i ogólne zamieszanie panujące w sali docierało do mnie przez gęstą mgłę, której nic nie było w stanie rozrzedzić. Odepchnięta przez jednego z mężczyzn siedziałam pod ścianą, patrząc na… No właśnie, na co? Miałam wrażenie, że znajdowałam się w równoległym wymiarze, gdzieś daleko, gdzie wysokie dziwne piski dochodzące moich uszu były tylko irytującym owadem latającym wokół głowy.
Ktoś coś powiedział. Nie byłam w stanie wyłapać pojedynczych słów. Wszystko wokół mnie brzmiało jak przez grubą ścianę, która nie pozwalała mi w pełni zrozumieć, dlaczego ktoś stał nade mną, poruszając zabawnie ustami. Biały fartuch musnął moje kolano, więc wzdrygnęłam się lekko, próbując zrzucić z siebie irytujący materiał. Zostałam pociągnięta za ramię. Coś uniosło mnie na proste nogi i popchnęło. Brązowe loki na poduszce zakołysały się, gdy ktoś nacisnął rękami na klatkę piersiową ich właściciela. Nagle biel zalała mój widok, zostałam zmuszona do zgięcia kolan. Opadłam na coś twardego.
Harry umierał… Ta myśl dotarła do mnie wyraźniej niż którakolwiek inna. Z Harry’ego właśnie uleciało życie, a ja nie byłam w stanie nic zrobić. Mogłam siedzieć na ławce, na której posadził mnie jeden z lekarzy i czekać na cud. Cud, którego się nie spodziewałam. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam jeden jedyny numer, który mógł przynieść chociaż ułamek ulgi. Wydusiłam z siebie kilka słów, po których Kornelia rozłączyła się szybko. Nie minęło nawet piętnaście minut, gdy zjawili się z Louis’m w szpitalu.
Przyjaciółka usiadła obok mnie na ławce i przytuliła mocno, a ja zaczęłam szlochać głośno w jej ramiona. Nie pytała o nic. Trzymała mnie w swoich objęciach, czekając aż wyrzucę z siebie całą rozpacz. Louis stał nad nami z dłonią położoną na ustach, a w jego oczach błyszczały łzy. W korytarzu nie było przez chwilę słychać niczego, prócz moich spazmatycznych szlochów i słów pocieszenia Kornelii. Ciągnęłam z determinacją za jej bluzkę, jakby miało mnie to uspokoić, dodać otuchy, rozluźnić nerwy. Niestety, nic nie przynosiło ulgi. Każdy mięsień, każda komórka mojego ciała próbowały uciec od cierpienia, które je opanowało. Miałam ochotę krzyczeć, przyłożyć broń do skroni losu, który postanowił odebrać mi ukochaną osobę. Nie mogłam znieść myśli, ze Harry’ego mogło już z nami nie być. To nie mogła być prawda. Nie mogła być prawda…
- Milena… - dłoń Kornelii spoczęła na moim policzku, gdy przyjaciółka odsunęła się ode mnie nieznacznie, by spojrzeć mi w oczy. Pokręciłam głową, nie będąc w stanie zabrać się za wyjaśnienia.
- Czy on…. - zaczęła, ale szarpnęłam ją lekko, by nie kończyła pytania
- Nie wiem. Nie wiem! Byłam przy nim, trzymałam go za rękę.. I wtedy… Wtedy… - drżącą dłonią zakryłam usta, by stłumić głośne łkanie. Kornelia ponownie mnie przytuliła, a na ramieniu poczułam ciężar dłoni Louis’ego.
Nie wiedziałam ile czasu tak siedzieliśmy. Ja - płacząca, Kornelia, pocieszająca mnie, jak mogła i Louis, nie odzywający się przez cały ten czas. Wiedziałam tylko, że, gdy otworzyły się drzwi, za którymi znajdował się Harry, moje serce niemal wyskoczyło z klatki piersiowej. Nie chciałam spojrzeć na twarz lekarza, obawiając się tego, co mogłam z niej wyczytać. Zamiast podniesienia wzroku, skupiłam się na jednym z guzików fartucha mężczyzny. Kornelia zacisnęła palce na moim ramieniu, patrząc na niego z nadzieją.
- Proszę się uspokoić - powiedział do mnie łagodnym głosem, ale ja wciąż nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Czekałam na jego dalsze słowa.
- Co się stało? Co z Harrym? - zapytała Kornelia, a lekarz westchnął przeciągle, wywołując we mnie mały atak paniki.
- O boże, boże, nie… - szeptałam i pochyliłam się przed siebie, opierając łokcie na kolanach. Kornelia głaskała mnie delikatnie po plecach.
- Proszę mnie posłuchać. - zaczął lekarz, a ja zacisnęłam powieki. Ciepłe łzy opadły na posadzkę. - Rozległe obrażenia Harry’ego spowodowały trudności w transportacji krwi. Jego serce zostało zmuszone do potrójnej pracy i w końcu się poddało…
Dźwięk jaki wydobył się z moich ust był czymś między krzykiem frustracji a wołaniem o pomoc. Nie mogłam poradzić sobie z rozpaczą, którą czułam. Nigdy nie doświadczyłam czegoś tak silnego, czegoś, co tak ciężko było mi powstrzymać.
- Pani Mileno - zwrócił się do mnie lekarz, ale nie mogłam mu odpowiedzieć, zatopiona w jeziorze swoich obaw. - Zdołaliśmy rozruszać serce Harry’ego. - choć wypowiedział te słowa, ich sens jeszcze przez chwilę krążył wokół mnie, zanim zdążyłam go zrozumieć.
- Co? - zapytałam, wyłaniając głowę ze swojej bezpiecznej przestrzeni.
- Szybka reakcja lekarzy zapobiegła negatywnym konsekwencjom. Pacjent żyje, ale jego stan jest krytyczny. Będziemy potrzebowali kilku kolejnych dni na dodatkowe badania i intensywną terapię. - zaczęłam trząść się przeraźliwie, w moich oczach zebrały się łzy. Harry żyje.
Pierwsza rzecz, jaka do mnie dotarła to szeroki uśmiech Kornelii, która zamknęła mnie w mocnym uścisku. Louis uklęknął pod ścianą, chowając twarz w dłoniach, a gdy wstał podał rękę lekarzowi i podziękował za informację. Mężczyzna wrócił do sali, w której leżał Harry, zamykając cicho za sobą drzwi. Coś nie pozwalało mi się uspokoić. Choć ulga zalała całe moje ciało, odbierając władzę w mięśniach, jakaś rzecz wciąż podtrzymywała mnie w gotowości. Życie Harry’ego było nadal zagrożone. To, że lekarzom udało się go uratować w tym przypadku, nie oznaczało, że będą w stanie to zrobić, gdy po raz kolejny stanie mu serce. A co, jeśli zawiedzie inny organ? Jak daleko Harry był teraz od śmierci?
- Muszę wiedzieć co się stało. - powiedziałam, jakby do siebie, a Kornelia i Louis zamarli, patrząc na mnie podejrzliwie. Szczęka mojej przyjaciółki zacisnęła się wyraźnie, ale jej chłopak zdawał się być tak samo skołowany, jak ja.
- Phoebe milczy. Wciąż nie udało nam się nic z niej wyciągnąć - powiedział, kręcąc zrezygnowany głową.
- Więc ją do tego zmuśmy! - krzyknęłam, wstając gwałtownie z ławki. Kornelia zawtórowała mi, wyciągając ręce w uspokajającym geście.
- Harry jest doskonałym kierowcą, to niemożliwe, żeby nagle stracił panowanie. Nie on! - wrzeszczałam, nie zważając na to, ze mogłam zostać wyrzucona z oddziału. - Muszę wiedzieć co się stało! Muszę znać przyczynę jego stanu. Nie mogę pozwolić…
- Milena! - Kornelia położyła dłonie na moich ramionach i spojrzała mi głęboko w oczy, przekazując coś, czego nie mógł dostrzec Louis. Wiedziała. Kornelia znała przyczynę wypadku Harry’ego. Wpatrywałam się w nią przez dłuższą chwilę, jakbym próbowała wyczytać wszystko z tego jednego małego komunikatu.
- Louis. Przyniesiesz nam wody? - zapytała odwracając się do swojego chłopaka. Ten kiwnął tylko głową i odwrócił się od nas, zmierzając do wyjścia. Gdy drzwi zamknęły się cicho za nim, Kornelia ponownie spojrzała mi w oczy ze smutnym wyrazem.
- Wiesz. - stwierdziłam, a ona przytaknęła i usiadła na ławce. - Dlaczego Louis nie wie? - zapytałam. Kornelia podążyła wzrokiem za miejscem, w którym zniknął Tomlinson i westchnęła ciężko. Zacisnęła usta, a potem spojrzała w sufit, jakby zastanawiała się nad odpowiednim ułożeniem zdania.
- Bo to przez grupę Clifforda… - wydusiła w końcu z siebie, a mnie ogarnęła nagła wściekłość. Spodziewałam się tej odpowiedzi. Spodziewałam się, że któryś z nich musiał zemścić się za wygraną w wyścigu. Doskonale wiedziałam kim ten ktoś był.
Ze zdziwieniem przyjęłam ulgę, która zbudowała się w mojej świadomości. Czułam potrzebę zemsty, potrzebę zrealizowania planu, który układałam w głowie przez ostatni tydzień. Moje podejrzenia się sprawdziły i miałam teraz wolną rękę. Mogłam pomścić Harry’ego. Mogłam to zrobić, bo nic mnie nie było w stanie powstrzymać. Żaden z chłopaków, nawet Kornelia.
- To był Irwin, prawda? - zapytałam. Kornelia nie odpowiedziała, ale jej postawa zrobiła to za nią. Wbiła wzrok w podłogę, potrząsając nerwowo nogą, a jej palce strzyknęły nieprzyjemnie, gdy zaczęła je wykręcać. To wystarczyło. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam szybkim krokiem ku drzwiom. Usłyszałam, że przyjaciółka podąża za mną, więc napięłam mięśnie w oczekiwaniu na jej, powstrzymujące mnie, ramiona, ale ona tylko zrównała ze mną krok, patrząc przed siebie w skupieniu.
- Chcesz się zemścić? - zapytała, nie odwracając głowy. Wyprostowałam się dumnie i przeczyściłam gardło. - Harry nie umarł - dodała, zanim zdążyłam odpowiedzieć
- Cudem. - warknęłam zachrypniętym głosem.
- Będą konsekwencje - szepnęła
- Mam to gdzieś - odparłam i pchnęłam z siłą drzwi, które uderzyły o ścianę po przeciwnej stronie. Louis stanął przed nami z dwoma kubkami mineralnej wody i szokiem wypisanym na twarzy.
- Co się dzieje? - zapytał, podając Kornelii jedno z naczyń i całując ją w czoło. Zignorowałam drugi kubek, wymijając mężczyznę bez zerkania w jego stronę.
- Mam dość szpitala. Wracam do domu - warknęłam tylko na odczepne i, zanim zdążył zadać kolejne pytania, wbiegłam na klatkę schodową, zbyt niecierpliwa, by czekać na windę.
Nie było mnie tydzień w naszym apartamencie, przez co Kornelia była zmuszona do przywożenia mi codziennie nowych ubrań. Szpitalne łazienki i prysznice nie rozpieszczały kosmetykami, więc, gdy odświeżyłam się w mieszkaniu i zmyłam z siebie zapach śmierci, odetchnęłam z ulgą. Przez ostatnie dwie godziny byłam w dziwnym transie, kierowana wściekłością i żądzą zemsty. Rozpacz, którą czułam po zapaści Harry’ego schowała się gdzieś za rogiem, ustępując miejsca jednemu celowi, który dudnił w mojej głowie, niczym schwytany w klatkę ptak.
Ubrana i z wysuszonymi włosami, pochyliłam się przy łóżku i wyjęłam spod niego małe białe pudełeczko. Broń leżała na prowizorycznej poduszeczce, czekając na swoją kolej w zadaniu śmiercionośnego ciosu. Wzory na jej długości połyskiwały uwodzicielsko, zapraszając mnie do ujęcia broni w dłoń. Zrobiłam to bez wahania i wymierzyłam w swoje odbicie w lustrze. Wyciągnęłam z szuflady naboje, naładowałam magazynek i z trzaskiem wsunęłam go w pistolet. Przyjrzałam się broni, nie czując zupełnie nic. Moje emocje wyparowały, odsunęły się ode mnie, pozwalając na podjęcie ryzykownych decyzji.
Wsunąwszy broń w kaburę, przewiązaną przez mój pas, narzuciłam na siebie długi luźny sweter, który ją zasłonił i ruszyłam do wyjścia z mieszkania. Gdy nacisnęłam klamkę, odskoczyłam nagle od drzwi, które zostały pchnięte od zewnątrz.
- Och… jeszcze tu jesteś - Kornelia była blada, bez życia. Spojrzałam przez jej ramię, żeby sprawdzić czy był z nią Louis, ale dojrzałam tylko pusty korytarz.
- Co masz na myśli? - zapytałam, poprawiając nieświadomie broń
- Miałam nadzieję, że, gdy przyjdę, już cię nie będzie. Żebym nie musiała udawać, że cię zatrzymuję itp. - wzruszyła ramionami i, jak gdyby nigdy nic, wyminęła mnie w progu.
- Nie chcesz mnie zatrzymywać? - zapytałam zdziwiona, a ona pokręciła głową.
- Chcę ci pomóc. - oparła, znikając za drzwiami swojej sypialni, by po chwili powrócić ze swoim pistoletem w ręku.
- Nie. - warknęłam, kręcąc głową.
- W pojedynkę możesz być zagrożona. Skoro jednak na ciebie trafiłam, mogę się na coś przydać.
- Nic mi nie zrobi. Nie może. - stwierdziłam, napinając wszystkie mięśnie
- By ratować swoje życie? Może zrobić wszystko - odpowiedziała, mrużąc oczy i polerując rękawem lufę.
Milczałam przez chwilę, zastanawiając się nad jej wypowiedzią, a potem ponownie pokręciłam głową i narzuciłam na siebie płaszcz, który trzymałam w rękach.
- Nie zdąży - mruknęłam tylko i odwróciłam się do wyjścia
- Milena, Calum też tam był. - szepnęła, a gdy na nią spojrzałam, dojrzałam w jej oczach łzy. - Zdradził mnie, wykorzystał moje zaufanie - dodała, ale jej smutek nie zrobił na mnie większego wrażenia. Miałam w głowie jedną rzecz, która nie dopuszczała do świadomości współczucia.
- Więc zemścisz się, gdy będziesz miała okazję. Harry leży w szpitalu, Kornelia. Walczy o życie. Jeśli będę musiała zabić Ashtona I Caluma, nie zawaham się.
- A jeśli oni zabiją ciebie?! - krzyknęła nagle, ale ja wzruszyłam tylko ramionami.
- Będziesz musiała dokończyć zadanie za mnie - odparłam beznamiętnie.
- Nie możesz tego robić! - zmarszczyłam brwi, patrząc na nią wściekle.
- A co się stało z twoim: “nie chce mi się udawać, że nie podoba mi się twój pomysł”, co? - warknęłam. Kornelia przełknęła ciężko i poruszyła się niespokojnie.
- Zmieniłam zdanie! To jest zbyt niebezpieczne!
- Trudno - rzuciłam za siebie i zatrzasnęłam drzwi, nie pozwalając przyjaciółce na odpowiedź. Nie wybiegła z mieszkania, nie krzyczała za mną. Po prostu pozwoliła mi dokończyć to, co zaczęłam. Nie wiedziałam czy ją za to kochałam jeszcze bardziej, czy zaczęłam nienawidzić. Porywałam się z motyką na słońce, próbując oszukać samą siebie, że byłam wystarczająco silna, by pokonać Ashtona. Nie byłam. Moja drobna postawa, niski wzrost zdecydowanie obniżały szanse powodzenia, ale mimo to brnęłam przed siebie, nie zważając na konsekwencje.
A potem stanęłam gwałtownie na środku zatłoczonego chodnika. Gdzie dokładnie szłam? Nie wiedziałam gdzie Ashton mógł się znajdować, jak go złapać w wielkim Londynie. Zastanawiając się chwilę, wyjęłam w końcu telefon z kieszeni i zrobiłam jedyną rzecz, która przychodziła mi do głowy. Zadzwoniłam do Phoebe. Przysłuchując się sygnałowi, poklepałam się mentalnie po plecach za wymianę numerami, której dokonałyśmy podczas imprezy Harry’ego.
- Milena? - w jej zdziwionym głosie usłyszałam nutę paniki. Spodziewała się najgorszych informacji. Z jakiego innego powodu miałabym do niej dzwonić, gdy Harry leżał w szpitalu?
- Musisz mi powiedzieć gdzie mogę znaleźć Irwina - odparłam sucho, nie bawiąc się we wstępy. Cisza po drugiej stronie wywołała we mnie uczucie niepewności, ale już po chwili Phoebe odezwała się cicho.
- Po co ci to wiedzieć? - zapytała podejrzliwie
- Nie jesteś głupia Pheebs, a sama nie chcę cię okłamywać. Doskonale znasz odpowiedź na to pytanie. - odparłam, nie widząc dalszego sensu tej zbędnej rozmowy. Skoro Louis nie wiedział o ataku to znaczyło, że Phoebe poprosiła Kornelię, by nic mu nie mówiła. A to zapewniało całkowitą jej dyskrecję, dotyczącą moich zamiarów.
- Milena to niebezpieczne. Ten facet jest szalony - powiedziała przyciszonym głosem, a ja zacisnęłam z niecierpliwości pięści, patrząc na przejeżdżającego obok Mercedesa.
- Podasz mi te informacje czy będę musiała zadzwonić do któregoś z chłopaków, hm? - nie wiedziałam skąd brała się we mnie ta wrogość. Zupełnie jakby wydarzenia z Harrym odebrały mi zdolność do odczuwania empatii. Jakby informacja o akcie Ashtona obudziła we mnie wewnętrznego mordercę. Phoebe zawahała się chwilowo, ale w końcu dała za wygraną. Podała mi adres, pod którym znajdował się dom Irwina, co przyjęłam z niemałym zaskoczeniem. Spodziewałam się większego oporu, racjonalizacji i ostrzeżeń. Otrzymałam tylko jedno:
- Bądź ostrożna. Ashton nie cofnie się przed niczym, on ma w nosie zasady - po tych słowach rozłączyła się pospiesznie, jakby nie chciała przeciągać rozmowy z osobą, którą, zapewne w swoich myślach, posłała na śmierć. Miałam to w nosie. Nie obchodziło mnie nic prócz tego, by jak najszybciej dorwać Ashtona. Nie miałam zamiaru cofnąć się przed niczym. Oszalałam? Może. A może wreszcie zrozumiałam na czym polegał ten świat i jakimi prawami się kierował. Tak czy inaczej nie wahałam się, gdy nacisnęłam klamkę drzwi domu, w którym mieszkał Ashton. Ustąpiły posłusznie, wywołując we mnie uczucie ulgi. Niemal bezszelestnie weszłam do środka i zamknęłam je za sobą, a potem rozejrzałam się po wnętrzu. Dom nie był tak ogromny, jak ten Harry’ego. Przywitał mnie zagraconym korytarzem, w którym znajdowały się buty, kurtki rzucone na podłogę i pudełka po pizzy. Na palcach przeszłam do drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do salonu. Słyszałam włączony telewizor, co przyspieszyło bicie mojego serca. Poczułam mrowienie w palcach, które obejmowały pistolet, gdy popchnęłam lekko uchylone drzwi, a moim oczom ukazał się duży salon, gdzie znajdował się stół do bilarda, telewizor i kanapa. Nic więcej.
Przełknęłam ciężko ślinę, gdy dojrzałam blond loki wystające znad oparcia. Chwyciłam mocniej pistolet, mierząc dokładnie w miejsce, w którym znajdowała się głowa Ashtona, szczęśliwa, że automat nie posiadał kurka, który mógłby ostrzec mężczyznę przed wystrzałem.
- Mogę w czymś pomóc? - podskoczyłam, gdy się odezwał, wpatrując wciąż w ekran telewizora. Nie odwrócił się, więc nie mógł mnie zobaczyć. Co mnie zdradziło? Poprawiłam uchwyt na broni, czując pod palcem wskazującym zimny spust. Pieprzone drżenie, przeszkadzało mi w objęciu idealnego celu. Loki zostały zasłonięte przez ścianę stresu, która właśnie budowała się przede mną powoli.
- Proszę cię, dziewczynko, odłóż zabawkę zanim zrobisz sobie krzywdę - Ashton wstał i spojrzał na mnie z krzywym uśmiechem.
Pociągnij za spust, po prostu pociągnij za spust…
- Ok, może zrobimy inacz… - nie dokończył, gdy przerwał mu huk wystrzału, a kula rozerwała mu skórę na zewnątrz lewego ramienia. Krzyknął w bólu, łapiąc się za zranione miejsce i spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Głupia suko, nie ujdzie ci to na sucho! - zagroził mi, ale to zignorowałam. Wystrzał dodał mi odwagi, przekonując, że byłam w stanie to zrobić. Byłam w stanie zabić Ashtona Irwina.
- Zamknij się, skurwielu. Jeszcze jedno słowo, a tym razem trafię w twoją piękną twarzyczkę. - syknęłam, pełnym nienawiści tonem, a on posłusznie zamilkł i uniósł ręce. Lewą nieco niżej od prawej. Na jego czole wystąpiły kropelki potu, marszczył nos, próbując wytrzymać palący ból, który ział od jego rany.
- To za Harry’ego - szepnęłam z oczami pełnymi łez. Naparłam na spust, ale przed wystrzałem powstrzymał mnie zimny dotyk metalu z tyłu mojej głowy.
- Nie próbuj - usłyszałam za sobą głos Caluma, a Ashton zaśmiał się z ulgą i skulił, ściskając zranione ramię.
- Nie boję się ciebie, Hood, obaj zasługujecie na śmierć - warknęłam, patrząc wciąż na swoją ofiarę. Nie mogłam dostrzec Caluma, nie chcąc tracić blondyna z oczu. Przystawiona do mojej głowy broń również w tym nie pomagała.
- Jeśli go zabijesz rozpętasz wojnę, a ja będę zmuszony zabić ciebie - głos Caluma zdawał się być spokojny, pełen zrozumienia. Nie mogłam dać się zwieść. Ten gnojek sprawiał naprawdę dobre wrażenie.
- Uwierz mi, nie chcę cię zabić. Nie mógłbym zrobić tego Kornelii - powiedział cicho. Zacisnęłam zęby, czując, że moje gardło zaczyna ściskać się coraz bardziej, z każdą kolejną sekundą.
- Po prostu opuść broń i odejdź. Dla dobra nas wszystkich. - dodał cicho, a Ashton prychnął kpiąco, co ponownie wzbudziło we mnie płomień nienawiści. Wzmocniłam uchwyt na rękojeści pistoletu i odkaszlnęłam cicho.
- Który z was myślał o pokoju, gdy postanowiliście zabić Harry’ego, co? - warknęłam, stojąc napięta jak struna. Ashton przekręcił oczami, jakby był świadkiem najnudniejszego programu telewizyjnego świata. Krew przelewała się przez jego palce, za którymi ukrywał, zadaną mu przeze mnie, ranę.
- Boże, idiotko, domyślasz się, że jeśli mnie zabijesz, na pierwszy ogień, zaraz za tobą, pójdzie pieprzona dziwka Horana, prawda? - mruknął. Jego głos był zachrypnięty, a twarz bledła w zastraszająco szybkim tempie.
Zamrugałam szybko, zdezorientowana. Myślałam, że uderzą w Kornelię, Louis’ego, kogoś mi bliskiego. Zaskoczyli mnie, wciągając w to Phoebe. Co jej groziło? Czy byłaby tak samo bezpieczna, jak byłaby Kornelia, chroniona przez Lou? Oczywiście Niall zapewne nadstawiłby za nią karku, ale coś w tej groźbie obudziło we mnie przygaszoną empatię. Jakbym wiedziała, że Kornelia spodziewała się zagrożenia, rzuconego w jej stronę z mojego powodu. Jakby było to wpisane w naszą wcześniejszą rozmowę, gdy pozwoliła mi wyjść z mieszkania. Dlaczego Phoebe miała ginąć przez kogoś, kogo nawet dobrze nie znała? Jakaś chora logika podpowiadała mi, że było to zupełnie niesprawiedliwe.
- Milena zrozum, że to, co robisz nie przyniesie nic dobrego. - szepnął Calum błagalnie.
- Skoro jesteś taki dobry i kochany to dlaczego wciąż do mnie mierzysz z broni, co? - warknęłam, a on westchnął przeciągle.
- Bo ty mierzysz do mojego przyjaciela. - odparł, uderzając mnie bólem, jaki pojawił się w jego głosie. Naprawdę zależało mu na tym pieprzonym psychopacie? Osoba, którą opisywała mi Kornelia nie mogła przyjaźnić się z kimś tak bezwzględnym. Poza tym, on również miał swój udział w wypadku Harry’ego.
- Jesteś tak samo popieprzony, jak on.
- Wierz mi, że nie chciałem tego wypadku. Nie chciałem, by Harry’emu coś się stało.
- Oh buhu! Pieprzony dzieciak nie był nawet w stanie pomóc mi pozbyć się tego gnojka! Dlatego Styles wciąż żyje. Gdybyś nie stchórzył, przez swoje romantyczne popędy, mielibyśmy jednego z nich z głowy - zawołał Ashton i załamał ręce. Patrzyłam na niego w pełnym niedowierzaniu. On nie bał się śmierci. Nie w ten sposób, w jaki każdy z nas się jej bał. Mimo pistoletu, który był w niego wycelowany, żartował z wypadku Harry’ego, doprowadzając mnie na skraj.
Zakręciło mi się w głowie. Wszystko powoli zsuwało się na mnie, przygniatając swoim ciężarem. Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam o tym, póki pierwsze dwie łzy nie popłynęły po moich policzkach. Pistolet w ręce trząsł się przeraźliwie, a blond czupryna Ashtona zniknęła gdzieś za moją rozpaczą.
Kogo oszukiwałam przychodząc tutaj? Nie byłam w stanie nikogo zabić. Nie byłam tak silna jak on, jak ten pieprzony Ashton Irwin, który cieszył się z tragicznego losu Harry’ego, żałując, że nie był on jeszcze gorszy. Ciepła dłoń objęła moje drżące ręce, wyjmując z nich pistolet. Nie byłam w stanie protestować. Wszystkie ściany, które wybudowałam wokół siebie runęły w najmniej odpowiednim momencie. Nie mogłam zrobić tego Kornelii, nie mogłam zabić Phoebe. Ashton Irwin zasługiwał na śmierć, ale ja nie byłam osobą, która mogła go zabić. Zemsta należała do kogoś innego.
- Proszę cię, idź do domu. Kornelia dobrze zrobiła, dzwoniąc do mnie. - powiedział cicho Calum, który ujął teraz moją twarz w swoje dłonie. Zacisnęłam pięści, czując się zdradzona przez przyjaciółkę.
- Jak to “dzwoniąc do ciebie”? - szepnęłam, a on uśmiechnął się smutno i popchnął mnie ku drzwiom wyjściowym.
- Chyba nie myślałaś, że pozwoliłaby ci ot tak pójść na pewną śmierć, prawda? - odparł, patrząc wymownie na Ashtona, który machnął tylko ręką i poszedł do kuchni, zapewne opatrzyć swoją ranę.
- Chcieliście zabić Harry’ego. - warknęłam przez zęby, a on pokręcił pospiesznie głową.
- Nigdy nie chciałem go zabić.
- Ale Ashton chciał!
- Tak…
- Więc powinien umrzeć - syknęłam, patrząc prosto w ciemne oczy mężczyzny. Ku mojemu zdziwieniu, przytaknął, marszcząc lekko brwi.
- Ale ty nie jesteś w stanie go zabić.
- Gdybyś nie przyszedł, zrobiłabym to. - odepchnęłam jego dłonie od siebie z odrazą.
- Jesteś pewna?
- Byłam gotowa nacisnąć na spust.
- A jeślibyś chybiła?
- Nie chybiłabym
- A jeśli?
Patrzeliśmy sobie przez chwilę w oczy, a czerń przeszywała mnie do kości, rozczytując bezbłędnie moje lęki. Wiedziałam co Calum miał na myśli. Jeślibym chybiła, zanim zdążyłabym nadusić kolejny raz na spust, Ashton złapałby mnie i zabił. On nie zawahałby się nawet na sekundę. To jest, jeśli nacisnęłabym na spust. Czy rzeczywiście byłam tak gotowa, jak myślałam? Przecież mogłam to zrobić nawet z bronią Caluma, przyciśniętą do głowy. Może to nie on mnie powstrzymał, a własne obawy?
- Zginiecie. Obaj. - obiecałam, robiąc dwa kroki do tyłu, w zagracony korytarz.
- Już mam obiecaną kulkę od twojej przyjaciółki. Myślę, ze przeżyję kolejną groźbę - odparł, a ja uśmiechnęłam się, czując ulgę, że Kornelia nie całkiem okazała się być bezmyślna.
- Nie zabiłbyś mnie, prawda? Nawet gdybym strzeliła do Ashtona - szepnęłam, zdając sobie nagle z tego sprawę. Skoro Kornelia wysłała go tutaj, musiała mu ufać na tyle, by wierzyć, że nie byłby w stanie zemścić się za śmierć swojego przyjaciela.
- Nie. - odparł przyciszonym głosem, zamykając za sobą drzwi do salonu, zza których słyszałam, pełne bólu, syki Ashtona.
- Więc mogłabym teraz tam pójść i sprzedać mu kulkę - warknęłam, wyrywając z jego dłoni swój pistolet. Błyskawicznie chwycił mnie za nadgarstek i, pochyliwszy się nade mną, spojrzał groźnie w moje oczy.
- Nie bądź głupia. Może i ciebie nie zabiję, bo obiecałem Kornelii, ale nie myśl, że nie zawaham się przed innymi rzeczami. Pamiętaj, że życie Harry’ego zależy od kilku maszyn podłączonych do prądu. - zrobił dłuższą pauzę, a uścisk na moim nadgarstku znacznie się wzmocnił - Wystarczy tylko pociągnąć za kabel - jego groźba spuściła coś ciężkiego w dół mojego żołądka. Nie mogłam nawet wyobrazić sobie momentu, w którym maszyny przestałyby pomagać Harry’emu oddychać. Nie chciałam znów patrzeć, jak jego klatka piersiowa przestaje się unosić.
- Nie zrobiłbyś tego - szepnęłam, bo głos uwiązł mi w gardle.
- Może kocham twoją przyjaciółkę, może jestem w stanie dla niej zrobić wiele, ale pamiętaj, że ona odrzuciła moje uczucie. Kto wie do czego może być zdolny facet ze złamanym sercem. - warknął, a choć jego groźba dźgnęła mnie prosto w serce, słyszałam w niej ból, który w sobie nosił.
- Wierz mi, że nie życzę śmierci Harry’emu. Michael też nie. Ashton dostanie za swoje tak, jak dostał Luke. Michael Clifford nie pochwala niehonorowego zachowania.
- Luke żyje? - zapytałam, bo w mojej głowie pojawił się obraz smutnej twarzy Phoebe, opowiadającej o swoim pobiciu i ufności w system sprawiedliwości Michaela Clifforda.
- Tak. Ale wierz mi, że jego kara nie pozwoli mu podnieść ręki na żadną inną kobietę.
- Co zrobił mu Michael? - Calum rozluźnił uścisk, uwalniając mój nadgarstek i wyprostował się, rzucając na mnie swój cień. Kącik jego ust uniósł się lekko i wskazał podbródkiem drzwi wyjściowe za mną.
- Dowiesz się wkrótce - odparł tajemniczo - A teraz zmykaj, zanim Kornelia pomyśli, że jednak cię zabiłem i postanowi spełnić swoją obietnicę.
- Jestem pewna, że ją spełni - syknęłam groźnie, ale odwróciłam się, chowając pistolet do kabury i wybiegłam z domu Ashtona Irwina, przepełniona smutkiem, wstydem i poczuciem winy.
- Przepraszam. Przepraszam, że nie byłam w stanie tego zrobić - opuszczone powieki Harry’ego wyglądały tak samo, jak tydzień temu. Nieruchome, nieświadome mojej obecności. Po jego zapaści nie mogłam go zobaczyć przez kolejne pięć dni, a potem bałam się spojrzeć w tę nieruchomą twarz. Co, jeśli znów stanie mu serce? Co, jeśli aparatura przestanie nagle pracować? Ale wreszcie się odważyłam. Weszłam do sali, pierwsza myśl, która we mnie uderzyła to potrzeba błagania o wybaczenie za moją niespełnioną wendetę. Harry prawie umarł, wciąż walczył o życie, a ja stchórzyłam. Nie byłam tak silna, jak te wszystkie bohaterki w filmach akcji. Nie potrafiłam beztrosko pozbawić kogoś życia. Prawdziwy świat był pełen skomplikowanych emocji, których nawet Kornelia nie mogła zrozumieć.
Kornelia… Nie byłam w stanie się do niej odezwać od czasu rozmowy z Calumem. Nie będzie mi łatwo wybaczyć jej tego, co zrobiła. Nie chciała, żebym narażała się na niebezpieczeństwo. Tłumaczyła się, że nawet, gdyby sama za mną poszła, nie byłaby na tyle silna, by powstrzymać mnie od wywołania wojny. Miała rację. Kornelia nie wymierzyłaby do mnie z pistoletu, a nawet, gdyby to zrobiła, wiedziałabym, że nie strzeli. Z technicznego punktu widzenia Calum był najlepszym wyjściem. Wręcz idealnym. Z mojego osobistego punktu widzenia Kornelia mnie zdradziła i powinna ponieść tego konsekwencje.
- Miałam go na muszce. Idealnie wymierzonego tak, jak mnie uczyłeś. Widziałam go, jak tego ludzika na tarczy. Cudowna dziesiątka, w którą miałam strzelić. Przepraszam Harry… Przepraszam, że tego nie zrobiłam. - przycisnęłam jego zimną dłoń do swoich ust, obsypując ją czułymi pocałunkami.
- Może kiedyś nauczysz mnie, nie tylko techniki, ale też odwagi. Może zdołasz wzbudzić we mnie bezwzględność, potrzebną do wypełnienia takich zadań. Dlatego musisz się obudzić, Harry. Musisz mi pomóc, dobrze? - ile już łez wylałam w ciągu tych ostatnich tygodni? Nieważne, bo właśnie kilka kolejnych podniosło tę liczbę. Wciąż miałam problemy z utrzymaniem wzroku na jego bladej, nieruchomej twarzy. Dwa tygodnie obaw o jego życie. Dwa tygodnie nerwów, które rozstrajały moją psychikę. Czułam się silniejsza niż tydzień temu, a jednak wciąż nie mogłam być pewna, czy Harry mógł z tego wyjść. Siniaki zniknęły, strupy już niemal odpadły, a on wciąż leżał nieprzytomny, niezdolny do usłyszenia tego, co do niego mówiłam.
Tłumaczyłam się trupowi. Tłumaczyłam się komuś, do kogo nie docierały nawet najgłośniejsze krzyki. Tak bardzo go kochałam, że czułam cisnącą potrzebę przeprosin za niewykonanie czegoś, do czego nie byłam nawet zobowiązana. Cholera, Harry pewnie nie wiedział, że to Ashton go zaatakował.
Zacisnęłam powieki, nie puszczając z objęć jego dłoni.
- Błagam obudź się. Tak bardzo cię kocham. Tak bardzo… Wiedziałeś o tym. Wiedziałeś, że cię kocham. Dlaczego każesz mi czekać. Boże, kocham cię… - szeptałam te słowa jak mantrę, która miała wywołać na powierzchnię uśpioną świadomość Harry’ego. “Kocham cię, kocham cię”, każde “kocham cię” za każdy moment, w którym bałam się odpowiedzieć Harry’emy przed wypadkiem.
A potem zamarłam, otwierając szeroko oczy, gdy usłyszałam słowa, nienależące tym razem do mnie.
- Wygrałem. Wiedziałem, że kiedyś to z ciebie wyciągnę - nieużywany przez dwa tygodnie głos zachrypł, niczym przerdzewiały metal, ale zieleń, skierowana w moją stronę, była tak samo żywa, jak ostatnim razem, gdy Harry na mnie patrzył.
#TTDff
*Pragnę wszystkiego, co nie należy do mnie
Pierwsza haha
OdpowiedzUsuńJedyne co powiem to to, ze umarlam
Dziekuje za uwage
@inzaynlarry
Nieeeeeeeeeeeee, nie umieraj nam, nie pozwalamy! :D
UsuńBuziaki x
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <3 Kochaam, matko no na koniec ten banan na twarzy :D JEEEEEJ, dziękuję z wnętrza mojego zdesperowanego serducha, że Hazz żyje! Irwin, kurcze no czemu jesteś takim dupkiem weź się nawróć, pls ;( Tak ogólnie to wiecie że jesteście zajebiste, więc już nic nie mówię. LUV YA!
OdpowiedzUsuńPrzecież Irwin to największy aniołek TTD :D
UsuńAwwww, dziękujemy Kochana! Ty też jesteś zajebista! <3
Buziaki <3
Końcówka awww taka świetna Harry żyję, on żyje aww bdidhdjhdjd boże tyle emocji... Nawet idk jak mam skomentować ten rozdział hdiehsijsks
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a xx
@Demon0Klaudia
"diehsijsks" wyraziło wszystko:D
UsuńDzięki,
buziaki! xx <3
O Mój Boże !!! To bylo dosłownie boskieeeee xd kocham was jestescie NAJLEPSZE ! :D :* ~@annakalbar
OdpowiedzUsuńDzięki, Ania!
UsuńTeż kochamy! x
Jezu obudził się dziewczyny rozumiecie obudził! Boże kocham kocham kocham dodajcie następny rozdział w niedzielę byłoby tak supi ja naprawdę błagam! Kocham was dziewczyny. @ttdfgang
OdpowiedzUsuńNooo, można powiedzieć, że spełniłyśmy Twoją prośbę, zapis pojawił się wczoraj xD
UsuńTeż kochamy! :***
O Boze!! on zyje wiedzialam ze on nie umrze ale czytając wszystkie rozdzialy ktore pojawiły sie od momentu w ktorym Harry trafił do szpitala i myślałam ze umiera sprawialy ze ryczalam pol godziny od przeczytania kazdego rozdzialu i teraz tez placze tyle że ze szczescia . Zdecydowania zaliczam ten rozdział do mojej hierarchii najlepszych rozdziałów <3 Uwielbiam Milene i to że miala tyle odwagi żeby pójść do Ashtona i w niego sptrzelic,jej poswiecienie sprawia że ją uwielbiam :* A końcówka to jest epicka Styles zawsze wie co powiedzieć <3<3<3<3. Przepraszam ze ta moja wypoiedz jest jakąś taka poktecona no ale emocje mnie ponoszą
OdpowiedzUsuńNie jest pokręcona! Wypowiedzi pod wpływem emocji są najlepsze!:D
UsuńBuziaki :***
Ten rozdział jest taki yqowodkd zvfagw *.*
OdpowiedzUsuńKocham Was! ❤
Cieszymy się, że się podoba:D
UsuńMy też kochamy!!!
Ja tu umarłam zgon xd wy jesteście po prostu brak słów (oczywiście pozytywnych) ja tutaj rycze trzeci raz z rzędu,ale warto na początku rozdziału ryczalam bo mmyślałam,że jego serduszko stanęło i koniec, ale nie była ta pieprzona nadzieja później ta zemsta której nie zrobiła bo była zbyt słaba z drugiej strony to dobrze,że tego nie zrobiła bo nie wiadomo co by z nią teraz było... a to że ona ja zdradziła to nie prawda ona po prostu martwila się o nią jak robi to przyjaciółka nie powinna mieć jej tego za zle no i ta końcówka rozwalila ten jej płacz bałaganie o to żeby żył i nagle takie buuum Harry coś mówi obudził się ja jak to czytałam to ledwo co siedziałam xd wiem,że może to za mocno przeżywam no,ale trudno tak już mam jak coś mnie zainteresuje dajcie ten ff do jakiegoś wydawnictwa bo jak już skonczycie to pisać no, ale narazie o tym nie myślimy to będę miała taką świadomość jak ta książka będzie stała u mnie na półce,ze warto było płakać dla takiego zakończenia wiem rozpisalam się no ale warto było do następnego oby szybko bo ja tu umieram z ciekawości buziaki xx.
OdpowiedzUsuńNieeee, nie przeżywasz za mocno, Kochana:D Ja też tak mam, jak czytam coś, co mnie zainteresuje. Ostatnio jak czytałam "Love Rosie" i jak coś się działo, to roznosiłam całą chatę, wkurzałam się, że muszę iść się wysikać i latałam po domu jak huragan xD
UsuńAwww, zobaczymy, czy nas w ogóle ktoś przyjmie, jeśli byśmy to zrobiły:D
Kochamy!
M.xx
Bardzo mi sie podoba nowy szablon ;* rozdzial bardzo bardzo fajny, boze ale mnie wkurwia Ashton i Calum ;-; JEJU HARRY ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńSuper, że się podoba! :D <3
UsuńAsh i Cal rozrabiają nam:D
Matko Boska Liamowska, wiecie jak doprowadzić człowieka do łez! I ta ostatnia scena, nakanqkanah
OdpowiedzUsuńNie będę pisać dużo bo nie wiem jak poskładać w sensowne zdania moją wypowiedź ;-; Kocham Was xx
Awwww,
Usuńmy Ciebie też!!!
DZIĘKUJEMY!!!
<3 x
O że ty.... wiedziałam że on będzie żył! To genialnie, no nawet nie wiem co napisać. Czekam na kolejny oby był taki genialny jak ten : )
OdpowiedzUsuńI się spełniło:D
UsuńNastępny niedługo:D
<3
Kurcze, laseczki...
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam poprzedniego, a tu następny... Ale bardzo dobrze im częściej tym lepiej :D
To zdecydowanie najlepszy rozdział jaki był <3 <3 <3
No miiaaaaazga! Szczególnie koniec "wygrałem"
Będę komentować dwa ostatnie rozdziały...
Po pierwsze tooo ten Calum mnie wkurzył z tym wszystkim do Kornelii... Te całe gadanie, że nie chciał skrzywdzić Harrego.. To po jaką cholere brał się za kierownice... Eh no nic... Lou przeżywa to jak prawdziwy brat, podoba mi się ich przyjaźń. Milena histeryczka :D ale spoko, rozumiem ją... Szczerze mowiąc to myślałam, ze Milena będzie grozić Ashtonowi, Calum Milenie, a za Calumem jeszcze Kornelia stanie i też mu przyłoży pistolet do głowy, a tu taka niespodzianka. W tym momencie podobały mi sie słowa Caluma skierowane do Mileny... Ciekawe co się stało z Cliffordem (czy jak to się tam pisze)
DZIEWCZYNY OGÓLNIE TO MIAZGA TEN ROZDZIAŁ
Harry w końcu się obudził <3
@pola_juzyszyn
Taaak, Harry w końcu zmartwychwstał! :D
UsuńNo wiesz co? Mogłyśmy o tym wcześniej pomyśleć, to by dopiero była zajebista scena!:D
Moj Boze!! Dostalam jakiegos ataku, gdy Harry wreszcie to z siebie wykrztusil. Nie umialam zlapac powietrza i takie tam. Ale wiecie co? Zupelnie bym sie nie zdziwila, gdybyscie zrobily z tego jakis pieprzony sen albo halucynacke. To takie w waszym typie ;* Cala ta przemowa pod koniec rozdzialu wywarla na mnie ogromne wrazenie. Byla piekna. Szczerosc uczuc i w ogole. Niesamowicie mi sie spodobalo <3
OdpowiedzUsuńCzy dobrze mysle, ze pozbawilyscie Luke'a raczek? No wiecie, to jest taka najbardziej prawdopodobna wersja XD I nie powiem tego, ale bardzo chcialabym go takiego zobaczyc XD Sory, ale moja wewnetrzna psychopatka potrzebuje czegos w tym rodzaju. Aa jak juz jestesmy przy niej, to nie macje pojecia jak sie ucieszyla na postrzelonego Irwina. No normalnie zaczela skakac z radosci. Tez chcialam, ale wiecie, noc i te sprawy. Wiecie, ze inni w nocy spia? No ja nie mam pojecia jak tak mozna zyc.*_*
Ale wracajc. Rozryczalam sie na poczatku, gdy Harry przezyl. No wiem, zalosne, lecz nerwy mi puscily i wszystkie te troski o ulubionego bohateraa wreszcie znalazly ujscie. Jestem tak ogromnie SZCZESLIWA!!! To bylo cudowne ukoronowanie tej wszechobecnej rozpaczy.
Podoba mi sie szablon. Chociaz na tamtym fajnie odznaczaly sie te kolorowe wlosy, ten zdecydowanie bardziej przypadl mi do gustu.
Chyba juz napisalam wszystko to, co chcialam.
O! Spodobala mi sie wersja Caluma w tym rozdziale. Tak jakby uratowal miasto przed wojna gangow (sory, ja tam dalej wierze, ze by go zabila) XD
Zdziwilo mnie tylko to, dlaczego wszyscy tak latwo pozwalali jej isc do Irwina. No po prostu jak?
Uch, teraz juz naprawde wszystko xd przepraszam za brak polskich znakow i ewentualne literowki, lecz nie mam juz glowy do sprawdzenia. Chce kolejny rozdzial, now <3
Pozdrawiam <3<3<3 ;*
Super, że zrobiło to na Tobie wrażenie:) Bardzo nas to cieszy, bo nie chciałybyśmy zawieść żadnej z Was <3
UsuńHaha, Ty o ucięciu rączek, Gosia o ucięciu jaj. Nieźle:D Małe psychopatki nasze xD :*
Nieee, to nie jest żałosne, ja też ryczę na opowiadaniach, jeśli coś się dzieje ulubionym postaciom:D
Też wolę teraźniejszy szablon:D
Buziaki,
M.xx
Boskie:* błagam kolejny rozdział.szybko,teraz bo nie wytrzymam xd
OdpowiedzUsuńDziękujemy;*
UsuńKolejny rozdział pewnie po 13 lutego:)
YAAAAAAAAAS YAAAAAAAAAAAAAAS BITCHES! Juz myślałam ze go przetrzymacie jeszcze przez chwile, ze nie obudzi sie w tym rozdziale, Boże jaka jestem szczęśliwa! Nie moge!! Oto jest dzien który daaał nam paaan! *^* jezu i jeszcze te jego słowa Omfg! Kocham ich kocham kocham!! Mogłabym sie tyle wypowiadać na temat tego rozdziału, juz miałam nawet wszystko poukładane w głowie, ale gdy przeczytałam końcówkę to wszystkie te myśli sie ze mnie ulotnily hahah ;D wiem tyle ze na początku byłam bardzo smutna, a jeśli chodzi o moment w domu Ashtona to juz sie bałam ze koło łóżka Harrego spocznie tez Milena naprawde. Byłam tego prawie pewna xD a reszty no nie pamietam! Za bardzo sie Jaram tym ze moj Harold sie obudził!!! Jejku to jest takie piękne!!!
OdpowiedzUsuńJaram sie tym jak głupia wiem, ale co zrobic no! Jsnxksnskajsnsjsknxjs
Przepraszam ze nie napisałam nic sensownego! ale zrozumcie mnie prosze >.<
Nie moge sie doczekać następnego jsjxhdhdndhdh! Kocham i pozdrawiam
/D.
Ale przecież to było sensowne Daria, w każdym razie my to rozumiemy. xD
UsuńW ogóle nie wiem, czego się czepiasz swojego komentarza! :D <3
Wreszcie chwila wytchnienia, Harry zmartwychwstał, Milena powiedziała mu, że go kocha, można pić szampana! xD
Buziaki xx
Ohh ♥♡♥♡♥ żyje! A się tak stresowalam uff Uwielbiam wasze rozdzialy :* Swietny szablon ! Robilyscie czy zamawialyscie u kogoś bo właśnie chcialabym też zamówić szablon i nie mam pojęcia kto moglby mi go zrobić ^^
OdpowiedzUsuńM. robiła szablon :D dziękujemy, kochana :*
UsuńA. <3
Jejkuuuuu piękny szablon! *-*
OdpowiedzUsuńAwww jest taki hauastdfvhwadgxvgjasfds <3
Tak samo jak rozdział :D
HARRY ŻYJE ;3 Hah, wiedziałam, nie mógłby nie żyć :D
I kurwa, odezwał się !!!
Moja reakcja o.O
Gośki reakcja o.O
A potem :')
I te wszystkie nocne domysły ...
Cóż, najbardziej mnie zastanawia w kogo uderzy teraz nieszczęście... ;/
Boo... Ona jedna drasnęła (?) Ashtona i on się trochę wkurwił yhh
No i co teraz? Odda jej? A może przyjdzie do szpitala?
No kurwaaaa jak ja nienawidzę tej niepewności ew ;/
I jeszcze coś co mnie ciągle zastanawia to to, kiedy i w jakiej sytuacji Lou dowie się o tym, że Kornelia oddała pocałunek Calumowi?
I czy wgl się o tym dowie?
I coś czego już kompletnie nie rozumiem - czemu chcieli zabić Phoebe gdyby Milena zabiła Ashtona? Czemu nie Harry'ego a potem Kornelię?
Bo Phoebe podała im adres Irwina?
I co zrobili Lukowi?
Czy musi być aż tak duuużo tych pytań ? ;c
Ale przynajmniej zakończyło się dobrze ;3
Ooo tak, takie końca zdecydowanie mi brakowało :)
No to teraz jestem usatysfakcjonowana boo Milena powiedziała w końcu kocham cię a Harry to usłyszał :D
Przełomowy moment! DAM DAM DAM DAAAAAM
Końcówkę czytałam chyba z 5 razy bo tak ją kocham *-*
"Wygrałem. Wiedziałem, że kiedyś to z ciebie wyciągnę"
Aww, czekam na next :*
KOCHAM. <3
Na jedno z pytań mogę spokojnie odpowiedzieć :D Phoebe poszłaby na pierwszy ogień, bo wydała Ashtona i Caluma. Gdyby nie ona ani Kornelia, ani Milena nie dowiedziałyby się o tym, kto doprowadził do wypadku :D
UsuńMnie też się szablon podoba <3 <3
Tele emocjuff :D A teraz czekać do następnego (niestety, pojawi sie dopiero po koncercie Eda w Wawie ;( )
A. <3
Ojejej wiedzialam,ze on przezyje ! Znaczy jeszcze nic nie jest pewne, ale on musi zyc :D i uslyszal w koncu jak Milena mowie go kocha awww..czekalam tak na ten moment <3 i mam nadzieje ze to jego slowa na koncu to nie jakis sen Mileny xd nie,nie,nie nawet tak nie moge mysles! Na poczatku myslalam. znaczy myslalysmy z Justyną, bo razem czytamy, ze rozdzial skonczy sie tak jak ostatnio, bo na tt ktos napisal 'zabije Was za ten koniec" i juz tu opracowywalysmy plan jak sie do Was dostac haha ^^ ale na szczescie koniec byl piekny i odwolujemy nasz atak xd teraz przejdzmy do Irwina, wlasnie Irwina- bezszczelnego, pewnego siebie dupka. GR mialam ochote mu tak zajebac i wgl nie zdziwil mnie ten atak Mileny na niego, bo zrobilabym to samo, ale nie mogla strzelic, bo po pierwsze to by bylo za proste, a po drugie potem w ramach zemsty by cos stalo sie z Harrym albo wlasnie z Phoebe, a wlasnie dlaczego? Przez to ze dala Milenie ten adres? a co do Caluma to wierze mu, ze nie chcial tego wypadku, nie wiem dlaczego, po prostu i wiedzialan tez, ze nie strzelil by do Mileny,a czy moglby w ramach zemsty zrobic cos Harremu? Tutaj sama nie wiem :/ ale wiem jedno, ze Irwin pozaluje tego co zrobil ! I juz sie nie moge doczekac ! I boje sie tez, ze Lou dowie sie o tym pocalunku Korneli z Calumem...jej boje sie jak on to przyjmie...ah :c ale nie zamartwiam sie tym narazie, najwazniejsze teraz to zeby pan idealny wyzdrowial ! Aa wlasnie co do Luka to hm pierwsze co mi przyszlo do glowy w zwiazku z tym co mu zrobili to, ze obcieli mu jaja hahah xd nie to zbyt drastyczne, a moze obcieli rękę ? Nie to tez drastyczne, moze po prostu BARDZO doszczętnie go pobili? No coz zobaczymy :D
OdpowiedzUsuńChcialam Was tez bardzooo przeprosic,ze nie skomentowalam ostatniego rozdzialu, bo na poczatku bylam w duzym szoku, a potem jak zwykle nie mialam czasu i ciagle cos mi wypadalo :c przepraszam,przepraszam,przepraszam,przepraszam,przepraszam,przepraszam :ccc
A teraz pozostaje czekac na kolejny rodzial :D
Buziaki ;*
Aaa i piekny,cudny szablon..na serio jest swietny! Nie moge sie napatrzec xd swietna robota miszczu painta czyli M. <3
UsuńDziękuję, Gosia!!! <3 Ja nie byłam do niego na początku przekonana, ale teraz podoba mi się:D
UsuńWszyscy czekali na wyznanie miłości Mileny, trochę minęło czasu i musiała się zdarzyć tragedia, ale w końcu się odważyła, a Harry w końcu to usłyszał:D
Hahahah i opracowałyście coś? :P Kurde, trza ochronę wynająć, te pogróżki to już od coraz większej ilości osób xD
HHAHAHAHHA, ok, Gosia, obetniemy mu jaja <3 xD
Nie ma sprawy, Kochana,
Buziaki,
M.xx
Ja pierdole!...jezu, przepraszam za wyrażenie, ale...ja cie pieprzę O mój Boże!
OdpowiedzUsuńja tu kiedyś zginę, dosłownie padnę i nie wstanę, podczas czytania ktoregoś z waszych przyszłych, pozbawiających mnie tchu, rozdziałów, możecie liczyć, że nie zostawię po sobie żadnego ślady bo dosłownie mnie zabijecie....
maaatko, Milena moja idolka, bohaterka, jak ja ją uwielbiam, nigdy nie było mi tak nikogo szkoda i nigdy nie chciałam z kimś zabić kogoś tak jak z nią :D
matko powybijałabym całą tą grupę Irwina, każdego po kolei bez wyjątku, a jego torturowałabym na samym końcu tak bardzo, że by skurwiel padł w wycieńczenia :D dobra, chyba mnie poniosło, ale właśnie tak a może i jeszcze gorzej bym zrobiła! nie zasługują na nić po tym co niemal zrobili...boże oni prawie zabili mojego Harry'ego, najlepszego sukinsyna ever, mojego cudownego Harry'ego...tyle łez ile ja uroniłam, nawet nie wiecie ile czasu spędziłam na tym by wpoić sobie, że przeżyje, bo przecież wy tego nie zrobicie, ale wiedziałam, że jesteście zdolne do wszystkiego...matko tyle czekania na cud, który nadszed, a moje życie na nowo powoli zaczęło nabierać barw, takiego zaciesza wczoraj dostałam o 2, w sumie dzisiaj, skakałam po łóżku jak szalona i dzisiaj przyszła koleżanka i do mnie 'czytałaś?!' a ja tylko pisk i banan razem z nią. Wiedzcie, że zostałam uszczęśliwiona, znowu, dzięki wam :D pieprzony Styles, wiedziałam, że jest najlepszy. Jezu tylko proszę was dajcie złapać oddechu i błagam nie róbcie mu już nic...i tak wiem, ze nie posłuchacie :( ale błagam, niech wyjdzie z tego, dajcie helenie trochę radość z nędznego życia i przy okazji :D
teraz obawiam się cholernie kornula czy jak to sie tam zwie, ale to inna bajka, póki co, kocham was jezu tak bardzo :D <3
trzymajcie się xx
Hahahha, cieszymy się, Kochana, że na razie nadal jesteś z nami... I mamy nadzieję, że już tak zostanie:D
UsuńŁoooo, spokojnie, odzywa się jakaś ukryta natura morderczyni xD Ale w sumie to dobrze wywoływać różne emocje:D
MY TEŻ CIĘ KOCHAMY!!!
BUZIAKI,
M.xx
❤❤❤
OdpowiedzUsuń@PrimEverdeen74
Dobra, wczoraj nie skomentowałam, bo tyle się tu działo, że mumusiałam to przemyśleć haha ... tak więc rozdział jak zwykle świetny itp.
OdpowiedzUsuńKurde jak oni się zaczęli kłócić, aż żalżal mi się zrobiło Kornelii, że Louis tak ja potraktował (chociaż należało jej się). Myślałam że on ją uderzy, serio .., no ale sobie pomyślałam no że gdzie Louis choć był tak wkurzony , że wszystkiego się można było spodziewać. Jejku ale jak on jej wybaczyl to aż mi się tak cieplutko na serduszku zrobiło aww... no, a co Calumn'a to niby tam kocha Kornelie a ja wydwydał no nie ładnie tak i jeszcze ma czelność do niej pisać i przepraszać ugh ...Ale mnie on zdenerwował.
Dobra koniec mojej wypowiedzi, czyli popodsumowując to rozdział świetny i czekam na next'a xx
@Demon0Klaudia
To Luke jest damskim bokserem:P Taaak, dobrze się stało;) Jednak Lou musi być naprawdę zakochany:D
Usuń