poniedziałek, 14 lipca 2014

13. I can't forget my English love affair

Kornelia

       Całą drogę nie mogłam się uspokoić, podejrzewając i wyobrażając sobie najgorsze rzeczy, jakie mogły spotkać moją przyjaciółkę. Gdy taksówka zatrzymała się pod naszym hotelem wybiegłam z niej jak poparzona i dopadłam drzwi hoteliku, prawie je wyważając.  W pośpiechu ciężko było mi znaleźć klucze, lecz w końcu pochwyciłam je gdzieś we wnętrzu mojej torebki i wbiegłam do cuchnącego korytarza. Pokonywałam po trzy stopnie schodów, wspinając się na trzecie piętro, aż w końcu dotarłam do naszego pokoju. Moje dłonie trzęsły się jak galaretka, gdy próbowałam trafić kluczem do zamka. 
       - No dalej, kurwa, dalej! - warknęłam do siebie, gdy chybiłam po raz kolejny. Wreszcie zamek ustąpił, a ja niemal wylądowałam na podłodze, tracąc przed sobą opór drzwi. Z walącym sercem rozejrzałam się po pokoju, a potem z moich płuc wydostało się głośno powietrze. Nic nie mówiąc, podbiegłam do siedzącej na swoim łóżku Mileny i przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam. 
       - Ja pierdole, ja pieprzę, Milena, Jezu, Milena, żyjesz! - plotłam bezmyślnie, nie chcąc jej puszczać. Poczułam, że jej ręce oplatają się na moich plecach, gdy ścisnęła mnie mocno i usłyszałam, stłumione przez materiał mojej marynarki, przekleństwo. Po kilku minutach wreszcie się od niej oddaliłam i uspokoiłam oddech. Opadłam bezsilnie na jej łóżko i złapałam się za głowę. 
       - Też mieliście jakąś dziwną sytuację z Louis’m? - Milena wpatrywała się we mnie z napięciem. Pokiwałam głową i oparłam się o ścianę. Opowiedziałam jej całą sytuację, która zaistniała w Bobbles, a potem ona zrelacjonowała mi jej „randkę” z Harrym. 
        - BROŃ?! - wrzasnęłam zszokowana i zaczęłam ponownie trząść się jak osika. Milena jednak BYŁA w niebezpieczeństwie. 
        - Tak mi się zdaje. Cała sytuacja wydawała się tak dziwna, że równie dobrze mogła to być bazooka. Tak czy inaczej, na pewno nie był to telefon. Telefon nie wydaje takiego dźwięku. - odpowiedziała półżartem i zaśmiała się do siebie bez wesołości. - Dzwoniłam do ciebie jak tylko tu dotarłam, ale najpierw nie odbierałaś, a potem byłaś niedostępna. Wywnioskowałam, że może przeżywacie właśnie z Louis’m jakieś miłe chwile na osobności... - mrugnęła do mnie, ale zaraz potem jej uśmiech ponownie znikł z twarzy. 
       - Co?! - rzuciłam się do swojej torebki w poszukiwaniu telefonu. Gdy nacisnęłam przycisk menu nic się nie stało. Ekran wciąż pozostawał czarny. - Ech... Musiał mi się rozładować w Bobbles. W taksówce na pewno usłyszałabym, że dzwonisz - powiedziałam, rzucając jej przepraszające spojrzenie. Pokręciła głową i machnęła ręką, dając mi znać, że nic się nie stało. Dopiero w tym momencie zauważyłam, że coś w jej wyglądzie się zmieniło. 
       - Gdzie twoje ciuchy? - zapytałam, wskazując na małą czarną elegancką sukienkę, której Milena na pewno nie przywiozła ze sobą z Polski. Spojrzała w dół i westchnęła przeciągle. 
       - O nie, zapomniałam! - jęknęła i dotknęła czarnego materiału, jakby chciała sprawdzić czy był prawdziwy - Harry pożyczył mi tę sukienkę zanim wylądowaliśmy w Hiltonie. Powiedział, że nie mogę się tam pokazać w moich ciuchach. A te zostały w jego domu - kolejny żałosny jęk wydostał się z jej ust. 
       - Byliście u niego w domu? - zapytałam, czując jak ciekawość przejmuje we mnie kontrolę. Milena kiwnęła powoli głową i spojrzała na mnie rozmarzonym wzrokiem. 
       - W jego pieprzonej willi. Jak Londyn kocham, Kornela, ta chata mogłaby robić za letnią rezydencję królowej - powiedziała, a ja zauważyłam, że jej humor nieco się poprawia. Wyszczerzyłam zęby, wyobrażając sobie wielki budynek, przypominający pałac Buckingham i wzrok mojej przyjaciółki, która do niego weszła. 
       - Czym oni się zajmują?! Takie młode szczyle i takie kasiaste - warknęła. Przypomniałam sobie rozmowę z Liamem. 
       - Poznałam ich kolegę. Albo przynajmniej kolegę Louis’ego. Powiedział, że zajmują się handlem zagranicznym - powiedziałam, wzruszając ramionami. Oczy Mileny zrobiły się wielkie jak spodki, a potem chwyciła moje ramię w swoje szpony, ściskając mocno. 
       - KORNELA! Miałaś rację! ONI HANDLUJĄ NIEWOLNIKAMI! - wykrzyknęła, patrząc na mnie, jakby właśnie odkryła formułę wyjaśniającą działanie równoległych wszechświatów. Parsknęłam głośnym śmiechem i pokręciłam z niedowierzaniem głową. - ALE NAPRAWDĘ! Zobacz! Broń, podejrzane typki, najprawdopodobniej śledzące tych dwóch! Wszystko pięknie się łączy! Ktoś, kto handluje pieprzonymi zabawkami nie będzie potrzebował pistoletów, nikt mu nie będzie groził! - wyrzuciła z siebie wszystko na jednym wydechu i wbiła we mnie tak intensywny wzrok, że po chwili jej oczy zaszły łzami.
       - Oddychaj, mrugaj, ogarnij się. Oni są nadziani, nawet jeśli handlowaliby pieprzonymi prezerwatywami to mieliby od cholery wrogów. Kasa, kasa, moja droga. Dlatego, kiedy już zostaniemy sławnymi miliarderkami, musimy zaopatrzyć się w pięć tysięcy ochroniarzy. Przystojnych. - odpowiedziałam i mrugnęłam do niej uspokajająco. Westchnęła ciężko i odsunęła się ode mnie, ale widziałam, że nie była przekonana. Położyłam dłoń na jej ramieniu i uśmiechnęłam się delikatnie. 
       - Ej, głupolu... Wiem, że to był dla ciebie duży stres, kurde sama myślałam, że wyjdę z siebie, jak ten cały Hood pogroził Harry’emu. Miałam w głowie najgorsze myśli. Ale, jak już powiedziałaś, to są szczyle. Myślą, że kupią sobie broń, bo mają kasę, a do tego testosteron i sodówka im pewnie uderzyła do głowy to się nawzajem straszą wyolbrzymionymi słowami. Spokojnie. Prawda jest taka, że pewnie nic nam obu nie groziło, a oni tylko przechwalali się rozmiarami swoich pukawek. Poza tym, nawet nie wiemy czy to na pewno była broń... - wyjaśniłam cicho i wstałam z łóżka, rozciągając plecy. Spojrzałam na zegarek w telefonie Mileny. Dochodziła jedenasta. Pokręciłam głową w niedowierzaniu na to, co wydarzyło się w ciągu tylko kilku godzin i zwróciłam ponownie wzrok w kierunku mojej przyjaciółki. Patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami, jakby coś analizując. 
       - Ech... będę musiała odzyskać swoje ciuchy - powiedziała cicho i wzięła do ręki telefon - Szlag! - warknęła pod nosem, a potem zrobiła zabawną minę zbitego szczeniaka i wydęła wargi. - Nie mam jego numeru.
       - Powiedział, że jutro się odezwie, co nie? Możesz wtedy zażądać od niego zwrotu i oddać mu to małe cudo. - wskazałam na czarną sukienkę. Usta Mileny ułożyły się w małe „o”, gdy rozważała tę opcję, a potem kiwnęła stanowczo głową i wstała z łóżka. Położyła dłonie na biodrach, stukając stopą.
       - A potem zero kontaktu! Na wieki! Już nigdy. Zadzwoni, odda mi ciuchy, dostanie sukienkę i już nigdy więcej nie zobaczę go na oczy! - skinęła głową, jakby upewniając samą siebie, że tak właśnie będzie, gdy Harry się odezwie. 

       Ale się nie odezwał. Cały drugi dzień spędziłyśmy na ręcznym praniu wykorzystanych ostatnio rzeczy, a Milena raz po raz spoglądała nerwowo na swój telefon, który uparcie nie chciał wydać z siebie dźwięku. W pewnym momencie prawie się połamała, biegnąc do rozdzwonionego urządzenia, tylko po to, by dowiedzieć się, że jej babcia przyjeżdża za dwa tygodnie w odwiedziny.
       - Dlaczego on nie dzwoni? - warknęła zniecierpliwiona, składając właśnie w kostkę czarne spodnie. Westchnęłam ciężko i przeszłam przez pokój, sięgając po swój, podłączony do ładowarki, telefon. Wahałam się przez moment, ale w końcu wybrałam numer, z którego wczoraj dostałam dwa smsy i nacisnęłam przycisk „zadzwoń”. Po krótkiej chwili ciszy kobiecy głos oznajmił po angielsku, że wybrany numer jest niedostępny.
       - Numer Louis’ego nie odpowiada - powiedziałam, zagryzając wnętrze swojego policzka. Milena warknęła głośno, rzuciła trzymanymi spodniami o ścianę i opadła bezsilnie na łózko. Obserwowałam ją z wyszczerzonymi zębami, kręcąc głową. 
       - Dobra tam, nie denerwuj się. Nawet jeśli się nie odezwą... Sprzedamy tę sukienkę i kupisz sobie za to pięć razy więcej lepszych ciuchów niż te, które zostawiłaś u Harry’ego. - oznajmiłam 
       - Ale ja nie chcę lepszych ciuchów, chcę moje! - powiedziała i usiadła zrezygnowana na łóżku, zezując nieufnie na czarną sukienkę, jakby ta miała zaraz ożyć i ją zaatakować. 
       No tak, do drogich rzeczy Milena zawsze podchodziła z dużą ostrożnością. Byłam pewna, że bała się teraz dotknąć sukienki, mimo że miała ją na sobie cały wczorajszy wieczór. To nie był jej świat. Ta dziewczyna wolała obejść wszystkie second handy, znajdujące się w jej okolicy, a potem stworzyć cuda z pozornie nieładnych rzeczy, które kupowała za śmiesznie niskie ceny. Ja natomiast byłam fanką „sieciówek”, bo mój brak modowej wyobraźni nie pozwalał na takie pomysły. 
       Milena wstała z łóżka i ruszyła kontynuować swoją część pracy, ale nagle stanęła na środku pokoju, a jej oczy zaszły mgłą, jakby głęboko się nad czymś zastanawiała. 
       - Poza tym... - zaczęła cicho, ale przerwała, jakby łapiąc się na tym, że nie powinna się odzywać. Zdziwiona, zmarszczyłam brwi i zachęciłam ją do kontynuowania. Pokręciła głową i ruszyła w stronę, w którą poleciały rzucone spodnie. 
       - No gadaj! - zażądałam, przyglądając się jej uważnie. Zacisnęła szczękę, intensywnie zastanawiając się nad czymś przez chwilę, ale w końcu się poddała. 
       - Tu nie chodzi o ciuchy... Trochę się martwię. Może powinnyśmy zawiadomić policję? - zaczęła wykręcać palce ze wzrokiem wbitym w podłogę. Stałam przez chwilę bez ruchu, rozważając jej słowa, ale potem potrząsnęłam głową.
       - Nawet nie wiemy kim są, a sytuacje, których byłyśmy świadkami nie wystarczają do oskarżeń czy dowodów. - powiedziałam rzeczowym tonem, starając się przekonać samą siebie do tych słów. Milena westchnęła cicho i przytaknęła po czym wzięła głęboki oddech, jakby chciała dodać sobie odwagi
       - Dobra, nieważne. Mamy lepsze rzeczy do roboty, niż martwienie się jakimiś nieznajomymi typkami. Ostatnie dni w Londynie! - oznajmiła i sięgnęła po rzucone przed chwilą spodnie. Otrzepała materiał i zabrała się za składanie. Przyglądałam jej się przez chwilę, wiedząc, że wcale tak nie myślała. Nie reagowała jednak, więc powróciłam do składania swoich ubrań.

       Trzy dni później byłyśmy już pewne, że nie odzyskamy rzeczy Mileny. Harry nie odezwał się ani razu, a numer Louis’ego wciąż był niedostępny. Zupełnie jakby te przedziwne dwa dni były tylko naszymi sennymi wymysłami, a „Hazza” i „Lou” w ogóle nie istnieli. Tylko czarna sukienka, leżąca na nocnej szafce, pozostająca nietknięta przez cały ten czas, była dowodem, że nasze dwie małe i szalone przygody rzeczywiście się odbyły. 

       - No nic. Będzie się trzeba wybrać na zakupy - westchnęła Milena, gdy siedziałyśmy w kawiarni, niedaleko London Eye, żegnając się z naszym ulubionym miastem. Wzruszyłam ramionami, czując, że emocje związane z tym całym wydarzeniem już nieco opadły. Milena także była o wiele bardziej rozluźniona. Jedyne co trzymało nas teraz w złych humorach to myśl, że już jutro wysiądziemy na lotnisku w Polsce, a piękne widoki Londynu pozostaną tylko w naszych wspomnieniach i na zdjęciach. Żadna z nas nie była w nastroju do rozmowy, czując napięcie związane ze, zbliżającym się wielkimi krokami, powrotem. 
       Wpatrywałam się tępo w białą filiżankę, głaszcząc palcem jej śliską powierzchnie i odgradzając się od dźwięków otaczającego mnie świata. Dwa piękne tygodnie właśnie dobiegały końca, a ja przeczuwałam, że czeka mnie "powyjazdowa depresja". 
        - Kornelia! - wołanie Mileny dotarło do mnie przytłumione, jakby moją świadomość przyćmiła mgła. Potrząsnęłam głową i spojrzałam zdezorientowana na przyjaciółkę. 
       - Hm? 
       - Gadam do ciebie od pięciu minut, a ty mnie nie słuchasz - powiedziała z udawanym wyrzutem. Jej oczy błysnęły wesoło. 
       - Ojej... Przepraszam - powiedziałam cicho, wracając do wpatrywania się w filiżankę, lecz skupiając tym razem uwagę na tym, co mówiła przyjaciółka. 
       - Ej, wrócimy tutaj, obiecuję ci! Nie wiem jak to zrobimy, ale damy radę - jej zapewnienia wywołały uśmiech na mojej twarzy, choć wiedziałam, że były marne szanse ich spełnienia. Mimo to pokiwałam głową. 
       - Poza tym! W Polsce na pewno nie trafimy na tych dwóch kretynów - dodała i zachichotała cicho pod nosem. Parsknęłam szyderczo, przyglądając się ludziom wsiadającym do wagoników London Eye. 
       Dzień był szary i deszczowy, a ja wmawiałam sobie, że to Londyn płacze z powodu naszego wyjazdu. Duże krople rozbijały się o szybę, za którą siedziałyśmy, spływając powoli w jej dół niczym setki zimnych łez. Mój nastrój idealnie odpowiadał tej pogodzie, a jedyne czego mi brakowało do dopełnienia tej sceny to smutna piosenka w tle. 
       - Ale ogólnie to byli przystojni - powiedziałam, ni z gruchy, ni z pietruchy, przypominając sobie przepiękne błękitne oczy, skanujące moją twarz. Milena zaśmiała się głośno, po czym przygryzła wargę, przybierając minę dziecka, które właśnie rozbiło ulubiony wazon mamy. 
       - CO ZROBILIŚCIE?! - zapytałam, wybudzając się z sennego smutnego nastroju i czując w brzuchu typową babską ekscytację. Przyjaciółka ponownie wybuchnęła śmiechem. 
       - Technicznie to nic. Ale była taka sytuacja w windzie... Ojej, Kornela... Gościu był dupkiem, ale wiedział jak użyć tych swoich wdzięków. A wiesz, że mnie niełatwo uwieźć... - powiedziała, przybierając pełen poczucia winy ton. Zmarszczyłam brwi, wyszukując w wyrazie jej twarzy niewypowiedzianych słów, ale chyba mówiła prawdę i nic więcej się nie stało. Opadłam ponownie na oparcie fotela i zaczęłam kołysać w dłoni filiżankę. 
       - W windzie, mówisz... - mruknęłam zaczepnie. Pokazała mi język i założyła ręce na piersi. 

       Huk silników zagłuszył wszelkie rozmowy, więc zrezygnowałyśmy z komunikowania się ze sobą. Kolejka na schodach prowadzących do wejścia samolotu była długa, a ja tupałam szybko stopą w zniecierpliwieniu na jej żółwio-żółwie tempo. Wreszcie dopchałyśmy się do drzwi, podałyśmy bilety uśmiechniętej stewardessie i wyszukałyśmy wyznaczonych nam miejsc. Wyciągnęłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu, po czym usiadłam, gdy Milena wpakowała już swój bagaż do półki nad siedzeniami. Rozpoczął się pokaz środków bezpieczeństwa, który znałam już na pamięć. Rozjaśniłam więc ekran telefonu w celu włączenia sobie muzyki, na którym wyświetliła się informacja o otrzymanym smsie. W pośpiechu otworzyłam wiadomość. 

od: Nr Nieznany

Miłego lotu, Londyn będzie za Tobą tęsknił. 


Zamarłam... 
       - Prosimy zapiąć pasy i wyłączyć wszelkie elektroniczne urządzenia lub przestawić je na "tryb samolot", jeśli posiadają taką opcję. Życzymy miłego lotu!





*Nie potrafię zapomnieć o moim angielskim romansie

13 komentarzy:

  1. Jezuuuuu moja piosenka<3
    Louis jaki romantyyyyyyk :D
    lovciam tego fanfica :D

    OdpowiedzUsuń
  2. o nie, nie, nie: zawracamy!
    Albo nasi kochani, uroczy, niezawodni w chu gorący seksowni panowie umilą i zapewnią atrakcje w samolocie znudzonym podróżnym. I oczywiście ja bardziej przychylam się do tej drugiej opcji :D A teraz będę umierać w oczekiwaniu na kolejne i kolejne i kolejne przygody naszej hot 4! Aghh, co za emocje! Wiecie co ja myślę o TTD i o Was prawda? No pewnie, że tak! Jednak nie zaszkodzi to powtarzać, powtarzać i tak w kółko! A mianowicie: K O C H A M W A S! <3 Oj tak, to zdecydowanie to xD

    Wasza dozgonnie oddana Natalcia ☼

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty jesteś Kochana :D <3
      My też Cię kochamy! :D
      @No_Maybe_Yes

      Usuń
    2. Awwwwww <3
      Tak, zdecydowanie Cię kochamy, Natalka! <3 <3 <3 :***
      I Ciebie, Tala też! xD

      Usuń
    3. Lubię jak mnie kochacie :D <3
      Tala

      Usuń
  3. Ciekawe co będzie dalej czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co będzie dalej czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawi się już wkrótce :) Cieszymy się, że się podoba :D

      A. <3

      Usuń
  5. Tak bardzo przepraszam, że nie komentowałam, po prostu klawiatura nie działała, ale teraz mam nową. No więc.....rodziaał fenomenalny z resztą jak wszystkie..szkoda, że już dziewczyny wylatują, bo myślałam już, że do czegoś dojdzie. Louis taki tajemniczy gangster. Hahaha. Mieli taki uroczy angielski romans. Wiecie co myślałam, że Milena ma rude włosy, a to blond. Dopiero teraz mogłam wejść w zakładę bohaterowie, bo na telefonie za bardzo nie mogłam, bo się strasznie zacina. Tak bardzo nie mogę się doczekać kolejnego mam nadzieję, że dodacie go przed moim wyjazdem, bo nie wytrzymam na koloniach. Szybko, szybko pisać następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww!! <3 Mega miło przeczytać taki komentarz :) Nowa notka pojawi się jutro lub po jutrze, mamy nadzieję, że jeszcze wtedy nie będziesz na kolonii? :D
      Tak, kolor włosów Mileny to miodowy blond :D A tak jeszcze dla lepszego wyobrażenia dodam, że są to długaśne fale :D

      Dzięki za tak miłe komentarze :D Mam nadzieję, że nie zawiedziemy Cię i reszty naszych czytelników, a rozdziały będą jeszcze lepsze i lepsze!

      A. <3

      Usuń
    2. Nic się nie stało, cieszymy się, że już jesteś z nami.:D
      Milena ma troszkę charakter stereotypowej rudowłosej, więc może dlatego Ci się tak skojarzyło? ;)

      M. xx

      Usuń
    3. Wyjeżdżam 23, więc jeszcze zdąże przeczytać. :)

      Usuń