niedziela, 7 września 2014

24. You give me fever...*

Uwaga, uwaga! Pierwsza notka, która wymaga czerwonej czcionki! A pewnie wiecie co to oznacza :> No więc napiszemy tak dla formalności, że notka nie jest odpowiednia dla osób poniżej 18  r.ż. oraz tych wrażliwych. 
No, a teraz życzymy miłego czytania! <3       


Kornelia


      Wściekłość. Byłam wściekła. Na siebie, na Milenę, na Harry’ego, a przede wszystkim na Louis’ego. Czułam, że nie powinnam dawać ponosić się negatywnym emocjom, a jednak nie potrafiłam tego powstrzymać. Dlaczego byłam zła na Milenę? Nie wiedziałam. Może to całokształt zaistniałej sytuacji sprawił, że wszystko dookoła wydawało mi się wrogie i odległe. 
Siedziałam właśnie w naszym pokoju hotelowym, rozglądając się za rzeczami, o których mogłam zapomnieć podczas pakowania. Harry ofiarował Milenie klucze do swojego mieszkania i właśnie przygotowywałyśmy się do wielkich przenosin. Ile to potrwa? Relacja tej dwójki była tak bardzo niestabilna, że obawiałam się rychłego zakończenia znajomości, któremu towarzyszyłyby głośne wojny i niepotrzebnie rzucone słowa. Obserwowałam teraz moją przyjaciółkę, jak, ze zmarszczonymi brwiami, wpychała wściekle do walizki stos niedbale złożonych koszulek. Rzecz niepodobna do zwykle dokładnej i skrupulatnej kobiety, jaką była. Zagryzłam policzek, czując, że to ja byłam powodem jej złego humoru, ale idiotyczna duma wciąż nie pozwalała mi się odezwać. Mimowolnie odwróciłam wzrok w stronę kosza na śmieci, w którym nadal leżała zniszczona koszula „ozdobiona”, teraz już czarnymi, plamami krwi. Minęły dwa dni, lecz ja wciąż nie potrafiłam się uspokoić. Wpadł na pręt... Gówno prawda.
Poczułam, że do oczu zaczęły cisnąć mi się łzy, więc potrząsnęłam głową i szarpnęłam wściekle za zamek walizki. Jakiś materiał wdarł się między jego ząbki, przez co nie byłam w stanie ruszyć nim nawet o centymetr. Krzyknęłam sfrustrowana i uderzyłam w walizkę płaską dłonią. Milena zlustrowała mnie oceniającym wzrokiem, po czym parsknęła śmiechem. Spojrzałam na nią, ciskając z oczu błyskawice. Podeszła spokojnym krokiem do mnie i bez jakiegokolwiek wysiłku wyciągnęła z zamka złośliwy skrawek. 

- Biciem biednej walizeczki nic nie wskórasz - powiedziała i pociągnęła lekko za plastik. Walizka zamknęła się posłusznie. 
- Spadaj. - rzuciłam obrażonym tonem i usiadłam na łóżku. Milena westchnęła ciężko a potem usadowiła się na miejscu obok i bez słowa przyciągnęła mnie do siebie, zamykając w mocnym uścisku. W pierwszej chwili próbowałam się wyrwać, ale nie dawała za wygraną. 
- Ile masz lat? - zapytała, jak gdyby nigdy nic. 
- Dwadzieścia pięć - odpowiedziałam, głosem stłumionym przez materiał jej koszuli. 
- A zachowujesz się jakbyś miała? 
- Dwadzieścia pięć. 
- Nie - odsunęła mnie od siebie nieznacznie i, z uniesioną brwią, spojrzała mi w oczy. - Zachowujesz się, jakbyś miała sześć - oznajmiła i pogroziła przed moim nosem palcem, jakbym rzeczywiście była sześcioletnią dziewczynką. Patrzyłam na nią przez chwilę uważnym wzrokiem, a potem wszystkie moje mięśnie się rozluźniły i chwyciłam jej dłoń w swoją. 
- Przepraszam... - szepnęłam, a jedna z łez opadła na mój policzek. Milena pokręciła gwałtownie głową i starła ją kciukiem. 
- Za dużo ostatnio beczysz - rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie, a mnie dopadło nagłe poczucie winy. - Nie myśl, że nie słyszałam cię w nocy. - dodała. 
Domyślałam się, że nie spała, gdy w nocy zanosiłam się cichym szlochem. Jej oddech był mniej spokojny niż zwykle. Słuchała. Sama nie wiedziałam dlaczego płakałam. Wmawiałam sobie, że w ten sposób mój organizm dawał ujście nerwom, które czułam w czasie tej przerażającej nocy. Nie byłam osobą, która rzucała przedmiotami o ścianę. Wszelkie silniejsze emocje doprowadzały mnie do płaczu, którego nie potrafiłam powstrzymać. Czułam się słaba, niczym dziecko, które nie wie jak, w logiczny sposób, poradzić sobie z zaistniałym problemem. Może rzeczywiście mentalnie byłam na poziomie sześciolatki? 
Podskoczyłam nagle, bo drzwi pokoju hotelowego uderzyły z hukiem o ścianę. W progu stanęli Harry i Lou, uśmiechając się w ten sam idiotyczny sposób. Nagle cała moja wściekłość spłynęła ze mnie niczym woda z piór kaczki. Świat przysłoniły mi błękitne oczy.
- Gotowe?! - wykrzyknął Tomlinson i wszedł dziarskim krokiem do środka. 
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zmartwiona, podbiegając szybko do niego i dotykając nieświadomie miejsca,w którym znajdowała się jego rana. Pod cienkim materiałem koszuli poczułam miękką fakturę bandaża. 
- Przyszliśmy pomóc przewieźć wasze rzeczy - odpowiedział, cmokając mnie szybko w nos. Ścisnęłam w napięciu jego ramię i przyjrzałam mu się uważnie. 
- Nie powinieneś leżeć? - spojrzał na mnie uspokajającym wzrokiem, po czym pogłaskał delikatnie po policzku. Chwyciłam jego dłoń w swoją i ucałowałam jej wnętrze. 
- Nonsens. Czuję się świetnie - mrugnął do mnie i pochylił się nieco, by cmoknąć mnie w czubek głowy. Powątpiewanie widoczne w moich oczach wywołało jego głośne westchnienie. - Naprawdę... - szepnął i położył swoje wargi na moich, a ja odruchowo odpowiedziałam na ten czuły gest. Choć uczucie, które ogarnęło mnie, gdy moje ciało zareagowało na bliskość Louis’ego, było bardzo przyjemne, nie potrafiłam się na nim skupić. Nerwy wciąż wpływały znacząco na moje myśli. Przyłożyłam dłoń do policzka Louis’ego, próbując przekazać mu, że się martwię, a on zamknął oczy i pokręcił głową uśmiechnięty. 
- Ble... Znajdźcie se pokój - Harry zmarszczył nos w pełnym zdegustowaniu i machnął na nas ręką. 
- Tylko jeśli do nas dołączysz  - Lou uniósł uwodzicielsko brwi, co wywołało we mnie cień uśmiechu. Pierwszy od dwóch dni. - Hej, tego właśnie szukałem! Znajdzie się jeszcze trochę? - przyjrzał się mojej twarzy, jakby w niej czegoś szukał, a ja parsknęłam ironicznie, choć w głębi duszy była wdzięczna, że udało mu się mnie rozweselić. 
- Jeeest! - krzyknął niczym włoski komentator piłki nożnej. Harry przewrócił oczami i z cichym jękiem dźwignął na plecy moją torbę. Uderzył płaską dłonią rękę Louis’ego, która sięgała już po walizkę Mileny. Ten syknął i chwycił się za bolące miejsce. 
- No co? - zawołał z wyrzutem. 
       - Ty nic nie dźwigasz. Jeszcze nam tego brakowało, żeby te szwy ci drugi raz puściły - rzekł Styles i złapał za uchwyt uprzedniego celu Tomlinsona. 
- Więc co mam wnieść do samochodu? - Błękitnooki rozejrzał się wymownie po pomieszczeniu, załamując bezradnie ręce. Harry uśmiechnął się psotnie i podał Louis’emu moją malutką torebkę podręczną. Była tak drobna, że Styles trzymał uchwyt dwoma palcami. Milena parsknęła śmiechem, a Louis szarpnął za przedmiot, wbijając morderczy wzrok w swojego przyjaciela. 
- Trzeba się było słuchać poleceń doktora i nie wstawać z łóżka przed wyznaczonym terminem. Może byłbyś już dzisiaj zagojony - Harry wzruszył niedbale ramionami i wyszedł z pokoju z moją torbą na plecach, ciągnąc za sobą walizkę Mileny. Lou zwrócił swój wzrok ku mnie i uśmechnął się przebiegle. 
- Nie mogłem znieść perspektywy kolejnego dnia bez widoku tych boskich różowych włosów - puścił do mnie oczko, w wolną rękę porwał torebkę Mileny i ruszył za przyjacielem. 
Ponownie zostałyśmy w pokoju same, a Milena nie spuszczała ze mnie wzroku, uśmiechając się głupio. 
- Co? - warknęłam, czując co się zbliża. 
- Ledwo wszedł do środka, a ty rozpromieniałaś - powiedziała, mrużąc podejrzliwie oczy - jakbyś zupełnie zapomniała o ostatnich dwóch dniach. - dodała, krzyżując ręce na piersi. 
Prychnęłam pogardliwie, co wcale nie zabrzmiało przekonująco, i ruszyłam w stronę drzwi. 
       - Wciąż jestem na niego zła - oznajmiłam. 
       - Mmmhm - Milena poklepała mnie po ramieniu, wymijając w progu. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na opustoszały i wysprzątany pokój, który był naszym domem przez ostatnie kilka tygodni, a potem zatrzasnęłam za sobą drzwi, wdzięczna, że nie będę musiała tu wracać. Przynajmniej przez jakiś czas...
       Zajęłyśmy z Mileną tylne siedzenie Maserati, obie rozglądając się nerwowo po okolicy, do której zabrał nas Harry. Louis pogwizdywał wesoło po jego lewej stronie, co jakiś czas przekręcając się w fotelu i puszczając mi oczko. Próbowałam pokazywać jak bardzo jestem zła, lecz za każdym razem nie mogłam powstrzymać cisnącego się na moje usta uśmiechu. Zacisnęłam zęby karcąc się w duchu za tę uległość, lecz nie zdążyłam wymyślić jej konsekwencji, bo Harry zatrzymał gwałtownie samochód. 
       Znaleźliśmy się pod bramą strzeżonego bogatego osiedla, którego apartamentowce posiadały kilkanaście pięter, a każde z nich było ozdobione długim balkonem, dzielonym nieprzezroczystymi szybami. Opuściłam pospiesznie pojazd i przyjrzałam się budynkom. Wyglądały na nowe. Zbudowane niedawno. Drogie. 
- Harry... Nie stać nas na takie osiedle - usłyszałam za sobą drżący głos Mileny. Przytaknęłam niechętnie i odwróciłam się do niej powoli. Patrzyła na Stylesa smutnym wzrokiem. Ten podszedł do niej i przyciągnął do siebie, pozbywając się pocałunkiem jej ponurego wyrazu twarzy. 
- Tysiąc funtów miesięcznie - powiedział cicho, a ja wybałuszyłam oczy. 
- Mieszkania w tym kompleksie są warte co najmniej dziesięć - wykrzyknęłam, wskazując kciukiem za siebie. Louis opuścił powoli Maserati, łapiąc się za bok z cichym syknięciem, a potem wskazał palcem na budynek przed nami. 
- Gówno. Tak naprawdę to te apartamentowce są chujowe, a my podaliśmy wam narkotyk, żeby się wam wydawało, że są drogie i zajebiste - powiedział, opierając łokcie o dach samochodu. Zacmokałam z dezaprobatą na ten kiepski żart i oparłam dłonie na biodrach.
- Rozumiem, że tysiąc od każdej z osobna? - Milena mówiła powoli, ostrożnie dobierając słowa, bo Harry wciąż trzymał ją w swoich objęciach, z ustami zawieszonymi niebezpiecznie blisko jej szyi. 
- Razem - odpowiedział za niego Louis i, nie dając nam nawet czasu na odpowiedź, ruszył do bramy, na której znajdowała się dotykowa numeryczna tarcza. Wystukał odpowiedni kod i drzwiczki otworzyły się przy akompaniamencie cichego bzyczenia. Harry puścił Milenę, wsiadł pospiesznie do Maserati i wprowadził je na teren osiedla. Louis natomiast skinął na mnie i przyjaciółkę, i poprowadził nas na piechotę do odpowiedniej klatki. Ponownie wystukał kod na tarczy przymocowanej do masywnych drzwi, a potem zaprosił nas gestem do przestronnego, wyłożonego błyszczącymi, szarymi płytkami, korytarza. Na wprost od wejścia znajdowały się schody, a po naszej prawej stronie, winda, do której od razu nas skierował. Gdy wcisnęliśmy się do małego pomieszczenia, mężczyzna nadusił przycisk z numerem 14, a drzwi z cichym szumem zablokowały nam widok na korytarz. 
- Ostatnie piętro? - zapytałam zdziwiona. Louis pokiwał entuzjastycznie głową. 
- Penthouse - odparł, a w jego oczach pojawił się bliżej nieokreślony błysk. Zatkało mnie. Chciałam zaprotestować, poprosić, by odwieźli nas do hotelu, że nie stać nas na to. Ale przecież było nas stać. Harry „zażądał” tysiąca funtów. Z naszymi obecnymi zarobkami byłyśmy w stanie pozwolić sobie na taki wydatek. Zaczęłam nerwowo potrząsać kolanem, a gdy drzwi windy się rozsunęły, ukazując króciutki korytarz, z jedną parą drzwi, prawie upadłam, potykając się o własne nogi. Szłam powolnym krokiem za Louis’m, który wyciągnął klucze i otworzył śnieżnobiałe drzwi, ukazując nam widok na przestronne, jasne pomieszczenie, za którego oknami prezentowało się majestatyczne Tower Bridge. Wstrzymałam oddech wpatrując się w salon, na którego środku znajdowała się kanapa, dwa fotele i stolik do kawy, a za nim duży aneks kuchenny. Za kuchnią, otwarte na oścież drzwi ukazywały przestronną toaletę, wyłożoną jasnymi płytkami. Wszystko utrzymane było w bielach i szarościach. Naprzeciwko głównego wejścia znajdował się taras widokowy, oddzielony od salonu oknami sięgającymi od podłogi do sufitu. Dwie pary białych drzwi usytuowane były naprzeciwko siebie, przy bocznych ścianach salonu. 

        - Sypialnia - Louis wskazał te po lewej - Pokój gościnny - prawa strona. 
       Mrugałam z prędkością światła, w obawie, że zaraz obudzę się w swoim starym łóżku w Polsce, a to wszystko okaże się tylko pięknym snem. Uszczypnęłam się dyskretnie dla pewności, a potem ruszyłam zautomatyzowanymi ruchami w stronę pokoju gościnnego. Otworzyłam ostrożnie drzwi, które nie wydały z siebie nawet najcichszego dźwięku i wsunęłam głowę do środka. Wow... To pomieszczenie było ogromne. Naprzeciwko mnie znajdowało się wielkie, dwuosobowe, proste łóżko, nad którym umieszczone zostało pojedyncze ogromne okno, podzielone czarnymi ramkami na kilkanaście mniejszych. Choć praktycznie puste, już teraz ukazywało pazur, którego natychmiast zostałam fanką. Po prawej stronie łóżka, znajdowały się drzwi, które najpewniej prowadziły do prywatnej łazienki. Spojrzałam przez ramię na Milenę i wskazałam palcem wnętrze pokoju.



       - Zaklepuję - szepnęłam, w nadziei, że Louis, który właśnie otwierał drzwi balkonowe, tego nie usłyszy. Milena zachichotała cicho i ruszyła w stronę sypialni. Popędziłam za nią, by zobaczyć czy czasami nie podjęłam złej decyzji, ale gdy tylko ukazał mi się widok na drugi pokój, utwierdziłam się w przekonaniu, że była ona słuszna. Łóżko w sypialni było jeszcze większe od tego w pokoju gościnnym. Miało okrągły kształt, a na wierzchu spoczywała ozdobna brązowo-biała pościel. Okna przypominały te w salonie, rozciągnięte na całą ścianę, wpuszczające do pomieszczenia dużą ilość światła. Tu również znajdowało się wejście do prywatnej łazienki, lecz, nim zdążyłyśmy się do niej dorwać, zostałyśmy wywołane do salonu przez niski głos Harry’ego. 

        - I jak? - zapytał, rozglądając się po mieszkaniu z uśmiechem. Nasz bagaż stał oparty o szarą kanapę. Milena zacisnęła wargi, co uwydatniło jej dołek w lewym policzku, a potem wypuściła ciężko powietrze z płuc. 
       - No a co mam ci kłamać. Jest chujowe - mruknęła, unosząc wymownie jedną brew. Kącik ust Harry’ego uniósł się nieznacznie. 
       - Wiedziałem, że ci się spodoba - powiedział i porwał ją w objęcia, a ja odwróciłam szybko wzrok. Z ulgą poczułam za sobą czyjeś ciepło, a potem długie ramiona oplotły mnie w pasie. Zadrżałam, gdy Lou przyłożył swoje usta do mojego ucha. 
       - Zadowolona? - szepnął, przygryzając delikatnie moją szyję. Poczułam dreszcz, przebiegający po moim kręgosłupie, lecz zdołałam zebrać w sobie resztki sił, by wyswobodzić się z tego rozkosznego uścisku. 
       - Mhm.. Tak - odpowiedziałam, pocierając nerwowo szyję. 
***
       Czym jest związek? W szkole podstawowej wystarczyło, że chłopiec zwrócił się do dziewczynki z pytaniem „będziesz ze mną chodzić?” i zostawali parą. Potem uderzały hormony, nie chcieliśmy być z nikim, kogo byśmy nie kochali, choć o miłości wiedzieliśmy tyle co nic. Myśleliśmy, że jeśli czujemy motyle w żołądku przy każdym spotkaniu z daną osobą, to jest ona „tą jedyną”. A potem nadeszły pierwsze seksualne przygody. W większości nieudane, lecz i tak je wychwalaliśmy, wznosiliśmy na piedestały doświadczeń, bo tak nakazywała nam społeczność. Nazywaliśmy partnerów swoimi kochankami, „chłopakiem”, „dziewczyną”. Gdy dwoje osób przyciągało się do siebie, związek był tego oczywistą konsekwencją. A co, jeśli dwoje osób nie może przestać o sobie myśleć, pragnie spędzać ze sobą każdą minutę, lecz w ogóle się nie zna. Jedna z nich chowa w sobie mroczny sekret, druga, za wszelką cenę stara się ignorować kolejne kłamstwa, którymi jest karmiona. Czy można wtedy mówić o związku? O związku dwóch osób, które nie wiedzą o sobie nic, a jednak czują się przy sobie swobodnie, jak najlepsi przyjaciele?
Jakie są granice, oddzielające związek od niezdrowej relacji. Och, gdybym wiedziała wcześniej... 

***

        Dostosowywanie mieszkania pod nasze standardy, przy jednoczesnej chęci pozostawienia jego oryginalnego kształtu, zabrało nam tydzień, w ciągu którego przestawialiśmy meble, kupowaliśmy te, których brakowało i oddawaliśmy te niepotrzebne. Harry i Louis byli niezawodnymi pomocnikami, choć tego drugiego wciąż ograniczała gojąca się rana. Od rana do godzin popołudniowych Milena musiała pracować, więc mieszkanie było pozostawione na pastwę moją i Tomlinsona. Choć zwykle uwijaliśmy się z wyznaczonymi zadaniami bez zarzutu, to jednak pozostawialiśmy po sobie okropny bałagan, który Harry z Mileną musieli sprzątać przez połowę swojego czasu, w którym my znajdowaliśmy się w Irresistible. Dekorowanie było zabawne, a w jego czasie przyzwyczaiłam się do niespodziewanych pocałunków i czułych gestów, którymi zaskakiwał mnie Lou. Zdziwiona złapałam się jednak na tym, że z każdym kolejnym dniem pragnęłam ich więcej i więcej, a pod koniec tygodnia sama aranżowałam niektóre intymne sytuacje. 
       Kornelia, Kornelia... Na łeb ci pada... Karciłam się w myślach po każdym takim zdarzeniu, lecz Louis Tomlinson był dla mnie jak narkotyk. Nie! Jak czekolada, którą uwielbiałam. Nigdy nie miałam go dość. Zawsze za mało. Bałam się jednak, że od nadmiernej ilości mogę się pochorować. Czy czekolada nie działa właśnie w ten sposób?
        W niedzielę miałam wolne, więc Lou zaprosił mnie do swojego mieszkania. Weszłam do salonu, patrząc nieufnie na kanapę, na której ostatnim razem widziałam wykrwawiającego się Tomlinsona. Na której po raz pierwszy go pocałowałaś... Przełknęłam ciężko ślinę, czując łaskotanie w dole brzucha. Jego intensywność się podwoiła, gdy Louis zatrzasnął za sobą drzwi i natychmiast objął mnie w pasie, całując tył mojej szyi. Nogi zaczęły drżeć mi niemiłosiernie, więc wyswobodziłam się delikatnie z rąk mężczyzny i odwróciłam do niego twarzą, napotykając psotny uśmiech. Wiedziałam, że jego intencje nie były zupełnie niewinne, gdy mnie tu zapraszał. A mimo to się zgodziłaś... Mierzyliśmy się przez chwilę spojrzeniami w pełnej napięcia ciszy, a potem, nie odwracając wzroku, pociągnęłam go w stronę sypialni. 
        Zaskoczyłam go. Wyraźnie widziałam zdziwienie budujące się na jego twarzy. Ruszył za mną posłusznie, a gdy stanęliśmy w sypialni, rozejrzałam się za czymś co mogłoby odwrócić jego uwagę od brudnych myśli. Nie będzie ze mną tak łatwo, Tomlinson... Mój wzrok zatrzymał się na stojącej w rogu pokoju gitarze akustycznej, której nie dostrzegłam tutaj nigdy wcześniej. Hm... 
        - Grasz? - zapytałam, wskazując ręką instrument, nim Louis zdążył ponownie położyć na mnie swoje łapczywe dłonie. Mężczyzna spojrzał ukradkiem w tamtym kierunku, a potem przytaknął z uśmiechem
        - Pogrywam - odparł, a ja pochwyciłam w dłonie gitarę i podałam mu ją, siadając na łóżku z wyczekującym wyrazem twarzy. Jęknął przeciągle, pocierając nerwowo kark. 
       - Proszę? - złożyłam dłonie jak do pacierza, próbując wywołać swój najbardziej uroczy wyraz twarzy. 
       - Wyszedłem z wprawy.... - powiedział powoli, siadając obok mnie. 
       - No dalej, zagraj coś... Dla mnie? - spróbowałam ponownie go przekonać, a on westchnął ciężko i wziął gitarę w rękę. Klasnęłam entuzjastycznie w dłonie i przysunęłam się bliżej niego. Położyłam podbródek na jego ramieniu, a on cmoknął mnie w nos i ułożył dłonie na strunach. W pokoju rozległy się znajome basowe dźwięki, a ja już wiedziałam co mój... towarzysz zamierza mi zagrać. Zaśmiałam się cicho na ten wybór i położyłam swoją dłoń na jego karku, głaszcząc go delikatnie po szyi. Uśmiechnął się, lecz nie spuścił wzroku z gryfu gitary. 
        - Never know how much I love you, never know how much I care...** - zaśpiewał, a ja otworzyłam oczy w zdziwieniu na piękny głos jaki wydobył się z jego gardła.  - When you put your arms around me, I get a fever that’s so hard to bear. *** - żartobliwie objęłam go w odpowiedzi na słowa piosenki, a on przerwał na chwilę grę i wytarł czoło jakby było mu niezwykle gorąco... Jakby dostał gorączki. Zachichotałam i wskazałam wzrokiem gitarę, by kontynuował swój mały występ. Nigdy nie mówił, że śpiewa. Nigdy nawet nie zasugerował, że łączy go coś z muzyką, a teraz siedziałam w jego sypialni wsłuchując się w piękny wokal i obserwując zręczne palce na strunach gitary. Mogłabym siedzieć tak przez wieczność, zachwycając się dźwiękami, tworzonymi tylko dla mnie. 
         Zaśpiewał cicho refren, patrząc mi w oczy, a przy słowach „when you kiss me”**** znów pocałował mnie w nos. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść muzyce, kołysząc delikatnie i wciąż muskając jego szyję. Gdy zaśpiewał „I light up when you call my name” *****wyszeptałam z uczuciem jego imię, łaskocząc go językiem po uchu. Poczułam jak zadrżał i przekręcił głowę w moim kierunku. Pocałowałam go czule w policzek, lecz potem znów wróciłam do pieszczenia językiem jego ucha i szyi. Na ustach pojawił mu się zmysłowy uśmiech, spojrzał na mnie przez ramię, a jego palce się zatrzymały. W pokoju nastała ogłuszająca cisza. Przez chwilę Louis siedział bez ruchu, oddając się moim pieszczotom, a następnie odstawił gitarę na stojak i odwrócił się do mnie całym swoim ciałem.
        -  „You give me fever” - kontynuował swój śpiew acapella, napierając na mnie w taki sposób, że powoli kładłam się plecami na jego łóżku. - „when you kiss me” - połączył swoje usta z moimi, coraz bardziej nachylając się nade mną, aż moja głowa spoczęła na miękkim materacu. Jego język wdarł mi się między wargi i zaczął poruszać się zmysłowo wokół mojego. Poczułam ciepło, rosnące poniżej brzucha, oddech przyspieszył mi nieznacznie. Ten pocałunek był zupełnie inny od poprzednich. Bardziej intymny, pełen zaufania i powolny, lecz skończył się zbyt wcześnie, gdy Louis delikatnie odsunął się ode mnie i potarł swoim nosem o mój. 

        -  „Fever in the morning, fever all through the night” ******- tym razem był to bardziej szept niż śpiew, a ja doskonale zrozumiałam co miał tym na myśli. Położyłam dłoń na jego karku i przyciągnęłam go do siebie, desperacko pragnąć znów poczuć jego usta na swoich. Sięgnęłam wolną ręką w dół, by poczuć ciepło jego skóry pod koszulką. Pociągnęłam materiał i już po chwili tors Louis’ego był nagi. Poczułam pod palcami zgrubienie blizny po gojącej się ranie. Jego oddech nieznacznie przyspieszył, gdy obsypywał moją szyję pocałunkami. Z każdym dotykiem jego warg czułam przechodzące przez skórę parzące iskry, przyprawiające mnie o uczucie, o istnieniu którego nie miałam pojęcia. 
       Rozpalone pragnienie, które czułam, musiało zostać zaspokojone. Wiedziałam o tym już od czasu naszej pierwszej randki. Wiedziałam, że nic i nikt inny nie byłby w stanie sprawić, że ta rozdzierająca mnie od środka potrzeba zostanie spełniona. Tylko on, tylko Louis mógł tego dokonać. Wiedziałam o tym w głębi duszy i choć obiecałam sobie przy naszym pierwszym spotkaniu, że do tego nie dojdzie, w tym momencie nie pragnęłam bardziej niczego innego na świecie. Przypomniałam sobie jak żałośnie próbowałam sobie wmówić, że Louis mnie nie pociąga, jak odsuwałam się od niego i od tej przyciągającej energii jaką w sobie miał. Zachichotałam cicho, na co mężczyzna przestał całować moją szyję i spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem pełnym zaciekawienia. Pokręciłam głową, ponownie chichocząc. 
       - Przypomniało mi się tylko, jak sobie obiecałam, że nie dałbyś rady zaciągnąć mnie do łóżka, gdybyś nawet próbował przez rok. - powiedziałam, a jego uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej. 
       - Och, czyli zaciągnąłem cię właśnie do łóżka? - zapytał, a jego dłoń wdarła się pod moją bluzkę. Poczułam na skórze elektryzujące ciepło jego dotyku i wciągnęłam gwałtownie powietrze. Wszechogarniająca namiętność prawie odebrała mi zdolność trzeźwego myślenia. Wysiliłam się jednak, by nie odpłynąć zbyt daleko.
       -  Leżymy na łóżku w niedwuznacznej pozycji, a jedyną rzeczą, o której aktualnie myślę jest to, jak cię pragnę, więc chyba ci się udało - powiedziałam cicho, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo drżał mój głos. Oczy Louis’ego zaszły mgłą, gdy usłyszał te słowa, a uśmiech znikał powoli z twarzy, ustępując miejsca wyrazowi czystej namiętności. Zobaczyłam, że na jego ramionach pojawiła się gęsia skórka i byłam pewna, że nie była temu winna temperatura. Pochylił się i złożył na moich ustach głęboki, pełen desperackiego pragnienia, pocałunek. Poczułam chłód na swoim brzuchu, gdy uniósł materiał mojej bluzki i przeciągnął mi ją przez głowę. Opadłam z powrotem na materac, w samym staniku, czując ze zdwojoną siłą każdy dotyk Louis’ego. Jego usta ponownie wylądowały na mojej szyi. Przycisnął do mnie brzuch, jakby bał się, że w każdej sekundzie mogę uciec, zniknąć... Mruknęłam cicho, jak kotka i wplotłam palce w jego brązowe włosy. Zacisnęłam pięść, pociągając lekko aż z jego ust dobyło się rozkoszne warknięcie. Jego usta, język były czułe, delikatne... Każde muśnięcie łaskotało w najbardziej przyjemny sposób. Jego ruchy były niespieszne, leniwe, a ja delektowałam się każdym z nich, nagradzając go cichymi jękami, gdy trafił w szczególnie wrażliwe miejsce. 
        Zjeżdżał powoli językim, pozostawiając mokre ślady na mojej skórze. Ujął dłońmi moje piersi, uwięzione w różowym staniku, lecz nie zatrzymał się, a jego usta wciąż wędrowały w dół brzucha. Czułam jak ciarki ogarniają całe moje ciało, fale gorąca przedzierają się od pępka po czubki palców i głowy. Lou puścił moje piersi i uniósł nieznacznie głowę. Spojrzał na mnie tajemniczym wzrokiem, a potem włożył opuszki palców pod materiał mojej spódniczki. Wciągnęłam głośno powietrze i ścisnęłam w pięściach pościel. Louis włożył jedną dłoń pod moje plecy i zmusił mnie delikatnie do uniesienia bioder. Poddałam mu się bez wahania i poczułam jak powoli zaczyna zsuwać ze mnie spódniczkę. Materiał pieścił moje uda, kolana, łydki, aż w końcu opadł bezdźwięcznie na ziemię obok bluzki. 
       Leżałam teraz półnaga, w różowej koronkowej bieliźnie, na łóżku Louis’ego, oddając mu się bez reszty, pewna tego, co za chwilę ma się wydarzyć, pewna, że pragnę tego całym sercem. Louis pochylił się i zaczął pieścić ustami wnętrze mojego uda. Jego język wił się leniwie, przyprawiając mnie o doznania, którego nigdy nie doświadczałam z żadnym innym facetem. Syknęłam przez zaciśnięte zęby, gdy poczułam ciepły wilgotny dotyk tuż przy skraju majtek. Coraz ciężej przychodziło mi kontrolowanie własnych ruchów i nim się zorientowałam, co robię, moja ręka ponownie spoczęła we włosach Louis’ego. Mężczyzna włożył opuszki palców pod moją bieliznę i zaczął ściągać ją tym samym, powolnym ruchem, co spódniczkę. Dreszcz rozkoszy i ekscytacji przebiegł po moim kręgosłupie. Czułam adrenalinę, która przelewała się przez moje żyły, sprawiając, że wszystkie zmysły wyostrzyły się o pięćdziesiąt procent. 
       Gdy leżałam już zupełnie naga od pasa w dół, Louis ułożył dłonie pod moimi udami i uniósł je bez wysiłku, sprawiając, że położyłam stopy na materacu, zginając nogi w kolanach. Rozszerzył je nieco i zniżył głowę. Gwiazdy zabłyszczały pod moimi powiekami, gdy poczułam pierwsze muśnięcie jego ciepłego języka na swojej łechtaczce. Łyknęłam spazmatycznie powietrze i wygięłam plecy w łuk. Nie przestając pieścić tego wrażliwego miejsca, Louis wyciągnął rękę i przytrzymał mnie w brzuchu, unieruchamiając nieco. Jego władczość spotęgowała tylko moje podniecenie, a przez skrępowanie, nie mogłam mu dać ujść w ruchach, więc z moich ust wydobyły się głośne, pełne rozkoszy jęki. Czułam jak z każdym manewrem języka Louis’ego uczucie spełnienia kumulowało się w dole mojego brzucha. Odchyliłam głowę i zacisnęłam powieki, nie będąc w stanie powstrzymać napięcia mięśni. 
       - Louis! - krzyknęłam, gdy byłam już tak blisko spełnienia, że wszystkie moje zmysły zostały przez niego przytępione i zaczęło mi ciemnieć przed oczami. Słysząc mój pełen desperacji głos, Louis zwiększył intensywność ruchów, doprowadzając mnie do jednego z największych i najbardziej intensywnych orgazmów w moim życiu. Dłoń Louis’ego nie była już w stanie powstrzymać mnie od wygięcia pleców, poczułam napięcie we wszystkich mięśniach, a palce u stóp zacisnęły się mocno, gdy przez całe moje ciało przechodziły fale nieopisanej elektryzującej ekstazy. Słyszałam swój niekontrolowany jęk jakby z oddali, aż do momentu,w którym opadłam z powrotem na materac, dysząc ciężko. 
       Louis uśmiechnął się pod nosem i powoli zbliżył do mnie, jak przyczajony kot. Spojrzałam w jego oczy przez mgłę rozkoszy, która jeszcze zapełniała mój umysł. Wziął między zęby moją dolną wargę i pociągnął ją delikatnie, a następnie musnął to miejsce językiem. 
        - Gdybym wiedział, że tak pięknie będziesz wykrzykiwać moje imię postarałbym się „zaciągnąć ciebie do łóżka” o wiele wcześniej. - szepnął dotykając ustami mojego ucha. Poczułam ciarki przechodzące przez moje ciało. Zaśmiałam się słabo. 
        - Nie dałabym się wcześniej - mruknęłam psotnie i ugryzłam go w ramię. 
        - Więc warto było czekać - odpowiedział i wbił się w moje usta swoimi. Od razu oddałam pocałunek i, czując jak moje siły powracają, popchnęłam jego klatkę piersiową tak, że już po chwili znalazł się pode mną. Usadowiłam się wygodnie na jego biodrach, czując pod udami duże wybrzuszenie. Sięgnęłam dłońmi za plecy i zręcznie odpięłam stanik, który pospiesznie rzuciłam na ziemię. Louis mruknął zadowolony i podniósł się szybko, obejmując moją prawą pierś dłonią. Westchnęłam zaskoczona, gdy zaczął całować drugą. Podniecenie powoli do mnie powracało. Pisnęłam, czując jak delikatnie przygryza mój sutek. Bezwiednie zaczęłam poruszać się na nim w przód i w tył. Ruchy te były ograniczone, lecz miały natychmiastowy efekt. Wybrzuszenie w jeansach szybko się powiększyło, a ja nie mogłam się doczekać aż oswobodzę je z tego nieznośnego materiału. Oddech Louis’ego przyspieszył nieco i nie odrywając ust od mojej piersi położył dłonie na moich pośladkach, wprawiając je w głębsze, szybsze ruchy. Jęknęłam cicho. Musiałam przed sobą przyznać, że bardzo podobały mi się te chwilę, w których nie był w stanie powstrzymać potrzeby władzy nade mną. Nie zamierzałam jednak dojść po raz drugi, ocierając się o jego spodnie. Wszystkimi więc siłami oderwałam jego dłonie od swojego ciała i pchnęłam go na materac. Posłał mi podniecający uśmiech i poddał się moim ruchom. 
         Uniosłam się na kolana i zabrałam za rozpinanie jego spodni. Niecierpliwym ruchem ściągnęłam je razem z bokserkami, a moim oczom ukazał się naprężony, sporych rozmiarów członek. Ochoczo wzięłam go w dłonie, co sprawiło, że Louis syknął i zacisnął powieki. Wziął spazmatycznie oddech, gdy wykonałam pierwszy ruch w górę i w dół, ściskając go nieznacznie. Z kolejnym moim ruchem z jego gardła dobył się niskie warknięcie, przyprawiające mnie o zawrót głowy. Poruszałam powoli dłonią, wsłuchując się w jego rozkosznie przyspieszony oddech, pełna satysfakcji, że potrafię sprawić mu taką przyjemność. 
        - Tak maleńka - szepnął, kładąc ręce na moich udach i ściskając je lekko. Spojrzałam na jego piękną twarz, a potem pochyliłam się i musnęłam językiem główkę jego penisa, obserwując reakcję mężczyzny. - Co... - otworzył szeroko oczy, które napotkały moje. Coś w spojrzeniu, które mu posłałam sprawiło, że zanim zacisnął ponownie powieki, kolor jego tęczówek przybrał barwę bezgwiezdnego nocnego nieba. Uznałam to za dobry znak i wzięłam w usta jego członek, pomagając sobie ręką u nasady. Poczułam słonawy smak, który w przeciwieństwie do innych mężczyzn, z którymi to robiłam był niezwykle przyjemny. Ssałam, poruszając głową w górę i w dół, rozkoszując się dźwiękami jakie wydobywały się z ust Louis’ego. Choć wydawało się to niemożliwe, stwardniał jeszcze bardziej, a ja, czując to, przyspieszyłam. 
         - Kurwa - usłyszałam nad sobą cichy głos i poczułam dłoń na swoim policzku, powstrzymującą mnie przed kolejnym ruchem. Podniosłam głowę i spojrzałam zdziwiona na Louis’ego. Jego twarz nie wyrażała nic poza wszechogarniającym podnieceniem. Wpatrywał się we mnie intensywnie, praktycznie pożerając mnie wzrokiem. Nic nie mówiąc, uniósł plecy i złożył na moich ustach gwałtowny pocałunek. Otoczył mnie ramieniem w talii i podniósł na kilka centymetrów, a następnie opuścił na nakierowanego, drugą ręką członka. Poczułam, jak wsuwa się we mnie powoli, a z każdym centymetrem ogarniała mnie eksplozja zmysłów. Jęknęłam, gdy był już we mnie cały, ciepły, rozpychający przyjemnie moje wnętrze. Siedzieliśmy tak przez chwilę, rozkoszując się swoimi ciałami, połączonymi w jedno, nie odrywając od siebie wzroku. Czerń błądziła po mojej twarzy, na chwilę zatrzymując się na ustach, by ponownie spojrzeć prosto w moje oczy. Intensywność z jaką się we mnie wpatrywał, była niemożliwa do opisania. Poczułam dreszcz, przechodzący przez całe moje ciało.
        - Jesteś cudowna - szepnął, a mnie uderzyła szczerość, z jaką to powiedział. Westchnęłam głośno i pocałowałam go pospiesznie, w irracjonalnej obawie, że zaraz ode mnie ucieknie. Przygryzł delikatnie moją dolną wargę i musnął swoim nosem mój. - Tak niesamowicie cudowna - powiedział już nieco głośniej i poruszył się pode mną, wysuwając się ze mnie i ponownie wsuwając. Pisnęłam cichutko i oparłam swoje czoło o jego, oddychając coraz ciężej. 
        - Ty... Ty...  - zachrypnięty głos jaki wydobył się z mojego gardła był pełen napięcia. Nie zdążyłam wypowiedzieć całego zdania, bo Louis uciszył mnie pocałunkiem. Wplotłam palce w jego włosy i tym razem sama odepchnęłam się lekko kolanami od materaca, wprawiając w ruch biodra, kołysząc nimi i sprawiając, że fale nieopisanej przyjemności zaczęły zalewać nas obojga. Louis zacisnął powieki i otworzył lekko usta, wypuszczając z nich głośno powietrze. Ręką spoczywającą na moich plecach przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął obsypywać pocałunkami zagięcie między szyją i ramieniem. Wydałam z siebie westchnienie pełne rozkoszy i kontynuowałam swoje powolne ruchy. 




* Sprawiasz, że mam gorączkę
** Nigdy się nie dowiesz jak bardzo cię kocham. Nigdy się nie dowiesz, jak bardzo mi zależy... 
*** Kiedy obejmujesz mnie ramionami dostaję gorączki, którą ledwo znoszę
**** Gdy mnie całujesz
***** Rozpalam się, gdy wołasz moje imię
****** Gorączka rankiem, gorączka przez całą noc... 


OGŁOSZENIE PARAFIALNE

KOCHANE, KORNELIA I LUJ NIE MYŚLELI I TYLKO SZCZĘŚLIWYM TRAFEM BZYKNĘLI SIĘ W DNI NIEPŁODNE BOHATERKI. NIE TRAĆCIE GŁOWY, KUPUJCIE GUMKI! 
 Z poważaniem A. <3 i M. xx 

:D XD


41 komentarzy:

  1. Idk to jest genialne <3 @1DNiallerek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że sie podoba, bo były pewne wątpliwości, co do tej notki;)))

      Usuń
  2. porypało was dziewuchy? teraz spać nie będę mogła! a gumki to chyba te z biedry za 3zł xD
    a tak w ogóle to dlaczego akurat nr 14 mieszkania? ;>

    Kisski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet i te z Biedry, ważne, żeby jakiekolwiek były xD Byle nieprzeterminowane, ani nie przebite xD

      Usuń
    2. Nie numer tylko piętro, moja droga, proszę mi tu na szczegóły zwracać uwagę!
      No dobra, wiem, wiem co Cię tak rozproszyło ;>
      A gumy nieważne jakie, ważne, żeby były szczelne! :D

      A.

      Usuń
    3. Tak rozproszyło mnie wyobrażanie sobie siebie z Luke'iem xD hłe hłe hłe ^^ OMG OMG kiedy następny? XD XD XD

      @No_Maybe_Yes

      Usuń
    4. Jery teraz moja kolej na analfabetyzm wtórny... Przeczytałam "Wyobraźcie sobie siebie z Luke'iem". xD
      I miałam pisać, że wolę sobie siebie z nim nie wyobrażać, bo mam swoich mężów dewiantko seksualna xD

      M.xx

      Usuń
  3. Wowowo...jak, fajnie ^^ gorąco nie ma co, ale naprawdę fajnie zostało to napisane więc fajnie było przeczytać xd
    szczerze czytając czerwoną czcionke myślałam bardziej o milenie i harry...ale wierze w nich i czekam na takie....coś xd a co do tych państwa to ah zazdro korneli lol :d
    czekam jak zwykle niecierpliwie na ciąg dalszy czy. rozdział ;d pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że się podobało:D Mamy świadomość, że sceny erotyczne nie są najłatwiejsze do pisania i żeby to zrobić naprawdę dobrze, potrzeba pomysłu i weny, więc tym bardziej to, co piszesz jest motywujące:D

      Doczekaliśmy się wreszcie zbliżenia Kornelii i Louis'ego, to teraz czekamy na Hazza i Milenę. Ale czy tak się stanie...? ;>

      M.xx

      Usuń
    2. nie ma mowy, że nie, ja tu czekam niecierpliwie no :D mam nadzieję że wena was nawiedzia 24/7 i wiem, że nie zawiedziecie ;)

      Usuń
    3. Haha :D Cieszę się, że ta scena przyjęła się z tak pozytywnym odzewem (póki co). Weny na takie perełki nie brakuje, ale nie chcemy robić z tego drugiego Greya :D Jak w "od autorek słów kilka" zostało zasugerowane: to ff nie będzie stuprocentowo grzeczne i niewinne ;D Wręcz przeciwnie.
      Więc czekaj tylko cierpliwie ;> :D

      A.

      Usuń
  4. Ja czekam na następny xd bo co mam jeszcze pisac jak juz wszystko zostalo zawarte w poprzednich komentarzach ;) ~ @annakalbar

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahha "ogłoszenie parafialne" jebłam.. :D
    Co do rozdziału.. boski, em no inny nie mógł być. To teraz tamci ♡♥ weny kochane ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, nawet nie wiesz, ile radochy miałyśmy przy pisaniu tego;D Od wczoraj rana śmiałyśmy się jak głupie xD

      Dzięki, Kochana! <3 Mamy nadzieję, że po tych Waszych życzeniach już do końca nam tej weny nie zabraknie! ;D

      M.

      Usuń
  6. Jaka pobożna treść ogłoszenia parafialnego i reszty :D hahaha, oczywiście jak zawsze najlepsze! I umm.. Gorąco się zrobiło, nie? xD a jak się cieszyłam, woohoo
    Przyznam się, że przy końcu to zaświeciła się u mnie czerwona lampka i 'cholera, wiem że podekscytowani jesteście ale kurde zabezpieczenie gdzie?!' lubię dzieci, no ale tak szybko, ej 😁 I ta ulga (z mieszanką śmiechu) po przeczytaniu notki na końcu.
    A tak w ogóle to, MAMO CHCĘ TAKI DOMEK NA DRZEWIE (czyt. 14 piętro) ;D A co do komentarzu powyżej to ja wiem, czemu 14. Ba! Nie zapomniałyście o mnie i uwieczniłyście moje lata xD hahaha just kidding
    Wyobrażam sobie jak cieszyłyście się, szalały i wszystko na co jesteście zdolne podczas pisania tej pikantnej sceny ;D Całe wy <3
    No także wiecie, mi odebrało mowy po tym rozdziale, więc będzie na tyle dziś ;D Nie mogę się doczekać kolejnego cuda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kornelia i Luj za bardzo byli pijani swoją obecnością i jak już się w końcu rzucili na siebie, to zapomnieli o całym świecie. xD Ale generalnie nie polecamy tego. Nikomu:D

      No my też śmiałyśmy się jak głupie pisząc wczoraj rano ogłoszenie parafialne:P

      A. pisała tę scenę już kilka miesięcy temu po jednej z imprez w naszym ulubionym pubie, kiedy ktoś zaśpiewał na karaoke "Fever" i tak ją to zmobilizowało i natchnęło, że zajęło jej to jeden wieczór. Często właśnie mamy tak, że czerpiemy inspirację z piosenek/gifów/obrazków i wymyślamy dalszą część do tego;D

      Buziaki xx

      M.

      Usuń
    2. Pobożna, bo my przecie takie grzeczne dziewczynki jesteśmy :>
      Nie martw się, ani Kornelii, ani Milenie nie spieszno póki co do macierzyństwa :D
      No i masz. Rozgryzłaś nas z domkiem na drzewie :D

      No przyznam, że pisanie tej sceny należało do dosyć ciekawych i ekscytujących przeżyć :D Razem z M. jarałyśmy się jak kretynki ;D

      Po raz kolejny boski komentarz, nawet jak mowy odbiera! <3
      Danke so very bardzo :D

      A. <3

      Usuń
    3. No ładnie! A. naprawdę ma głowę. Co do ostrzeżenia, o mnie nie musicie się martwić! ;D jak na razie to mnie nie dotyczy i nie będzie przez dłuuuuugi czas. A wy, tam lepiej uważajcie! Pilnujcie się, małpki xD

      Jaki boski komentarz? To nic! Mimo wszystko, bitte bitte bardzo ;D

      Uściski x

      Usuń
    4. Buahahhaha xD Spoko, jedynymi facetami, z jakimi mogłybyśmy mieć dzieci są Hazz, Lou, Niall, Cal, Ash, George z Union J i Luke (każda ma po 2 ulubieńców, tylko zachłanna Tala 3 xD), a że to niemożliwe, to bronimy się przed zapłodnieniem rękami i nogami xD

      M. xx

      Usuń
  7. Natala, spoko A, i M. To największe zboczuchy jakie znam więc takich scen nie zabraknie xD

    Kisski
    Tala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odezwała się dewotka xD <3

      M.

      Usuń
    2. Hahah no pewnie tak. Bez takich scen kocham ttd, więc ze mną nie będzie problemu ;D daję polę do manewru, ufam A. i M., a do tej pory mnie nie zawiodły. Wszystko na co wpadły do tej pory, jest co raz lepsze i lepsze :D

      Usuń
  8. Ojeeeeeju *.* nareszcie!!
    Zobaczymy czy Milena się tak łatwo da :D
    Mieszkanie bajer !
    Dodaaajcie najszybciej jak możecie następny!
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może Milena wcale się nie da? :D

      Mieszkanie też nam się podoba, chociaż dużo czasu spędziłyśmy wybierając odpowiednie zdjęcia, które by nas w jakiś sposób zachwyciły. Ja osobiście jestem strasznie wybredna, ale w końcu się udało!!!! :D

      Prawdopodobnie max za tydzień się pojawi;)))

      M.xx

      Usuń
  9. Naprawdę zajebisty rozdział kocham was jesteście świetne
    Teraz to juz serio nie mogę się doczekać następnego shsbsbwjsnnen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kochamy <3 <3 <3

      Następny rozdział maksymalnie za tydzień:)

      M.xx

      Usuń
  10. Nie przeczytałam do końca, bo jak wół napisane jest od osiemnastu (OMG), a ja JESZCZE nie mam, a tak poza tym wspaniały :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę podziwiamy, że zaparłaś się i nie czytałaś do końca:D
      A kiedy kończysz 18, jeśli możemy wiedzieć?:D

      M. xx

      Usuń
    2. Jestem bardzo wrażliwa na te sceny erotyczne, że po przeczytaniu chodzę jakaś nie obcena, więc nie czytam xd Za trzy lata :)

      Usuń
  11. Nie miałam internetu przez cały wczorajszy dzień -.- Rozumiecie to? A zaplanowałam sobie, że właśnie w niedzielę przeczytam rozdział, bo wolne itd. ....
    Taa, przeczytałam :D
    Ale na szczęście dzisiaj już net jest i mogłam przeczytać no i oczywiście skomentować ;3
    Więc, nie wiem od czego zacząć... ale na wstępie, nie mam 18 lat, ale się nie powstrzymałam i przeczytałam... jestem zła, wiem, ale dobrze zrobiłam, bo OMG aaaaaaaaaaaaaa nie wiem jak to wyrazić nawet ;o to jest boskie i nie chodzi mi tylko o ten rozdział ;>
    Jestem naprawdę pod wielkim podziwem dla was za napisanie TAKIEJ sceny, bo na tyle ff ile przeczytałam w swoim życiu to jeszcze tak zajebistej nie czytałam <3 I mówię poważnie, bo raczej wydaje mi się, że łatwo nie tworzy się takiej scenki, ale efekt główny jest cudny *.*
    W sumie można powiedzieć, że jest to taki jakby ''przerywnik'' bo nie ma żadnych nowych podejrzeń do tego kim są ci dwaj panowie ;> Ale za to jest coś co zwróciło moją uwagę i nawet po przeczytaniu całego rozdziału ciągle się zastanawiam nad słowami :
    "Jakie są granice, oddzielające związek od niezdrowej relacji. Och, gdybym wiedziała wcześniej... "
    Nie wiem jak mam je traktować tak szczerze mówiąc... czy ona mówi o tym, że popełniła błąd będąc w takim "związku" i dopiero teraz to zauważa czy po prostu tak napisałyście... ? ;d (wątpię w to że napisałyście ot tak)
    Wracając do rozdziału to pomimo miłej dla oko czerwonej czcionki, cały 24 rozdział wypadł naprawdę genialnie ! Chyba jak każdy ;)
    Już kończę komentarz, słowo, tylko jeszcze coś dopiszę ^^
    Z zespołu One Direction najbardziej lubię Harry'ego i Louisa ;3 więc zupełnie nie wiem jak, ale trafiłyście w mój gust jeśli mogę tak napisać :D Co się z tym wiąże moja reakcja przed (kiedy dowiedziałam się że czerwona czcionka), w trakcie i po jest mniej więcej taka:
    kabdjkhskjcjksljfwhjhkjahjagdhgajhsljliwhdgvbkjjc;jcvjvbckjsnx;lsdbhfgwhdshjvxgdgkaxnkjzbvhdshjcgjshalxkjasvckhaskjasnaskjbckjsdvfkehwasajxlaskncbkjsdvbkuhdwlianxaskcbkdjvckjagbwukhxdwasnckjsdbcvkjabca

    .
    .
    .
    I tak, z tym też nie przesadziłam :)
    Jezu ale mi długi komentarz wyszedł, aż wstyd. Przykro mi, że musicie to czytać :D Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i oczekiwaniem na taki moment między Harrym a Mileną (zupełnie nie wiem czemu, ale mam wrażenie że albo go nie będzie lub będzie jakieś 'ale') <3
    Okej, koniec, już nic nie piszę ;d
    Do następnego ;*
    .
    .
    Miałam nic nie pisać, ale jestem ciekawa. Mogę spytać ile macie lat, czy raczej nie wypada? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie przepraszaj, bo my uwielbiamy takie długie komentarze! :D nawet nie wiesz, jak miło nam, ze tak pozytywnie oceniasz te scenę <3 to prawda dla głównego wątku miała ona niewielki wpływ, ale słowa, ktore przytoczyłeś nie padły przypadkowo ;>
      Wypada, wypada :*
      Ja mam 22 a M. 25 latek :D
      A co do Harry'ego i Lou to mamy podobnie :D (czego łatwo sie domyślić, skoro to oni sa głównymi bohaterami :D ), cieszymy sie, ze tak idealnie trafiliśmy w Twój gust <3

      A. <3

      Usuń
    2. JAKI BOOOOOSKI KOMENTARZ!!! <3 JUSTYNA, JESTEŚ MISTRZEM! :D

      Miałam coś jeszcze napisać, ale wyczaiłam, że A. już wszystko napisała za mnie :D

      Buziaki,

      M.

      Usuń
    3. Ja ogolnie przepraszam za nadużycie rodzaju męskiego w moim komentarzu. Najwyraźniej moj telefon nie uznaje płci pięknej jako istniejącej realnie xD

      Usuń
    4. Wszystko co stworzycie ocenię pozytywnie bo tworzycie super :)
      Ha, wiedziałam że się coś święci, teraz tylko zamiast odrabiać matmę będę myśleć jakie te słowa mają odniesienie do całej tej sytuacji xd
      Wiedziałam, że na pewno macie skończone 18-tkę, bo żadna nastolatka nie stworzyłaby tak genialnej sceny :) Nie chcę tu obrażać żadnej twórczyni !
      Po prostu, żeby coś takiego stworzyć trzeba mieć duży zasób słownictwa i nie tylko ;)
      Hahahhaha, mistrzem nie za bardzo jestem, po prostu lubię komentować ale pisemnie :D Zwłaszcza, że jest co <3
      Nic się nie stało, po prostu twój telefon mnie nie lubi ;>

      Usuń
    5. On nikogo nie lubi. :P A niby powinien, chociażby ze względu na swoje imię - Louis. Poza tym jest zboczony. I przekręca większość słów, które A. do niego wpisze:D

      Ej, Kochana, ale my nie chcemy, żebyś Ty miała przez nas kłopoty w szkole, więc najpierw skup się na matmie:P Im szybciej odrobisz zadanie, tym szybciej wrócisz myślami do nas:D

      A my tym czasem ulepszamy bloga i myślimy nad nowymi rozdziałami:D

      M. xx

      Usuń
    6. Przeczytałam komentarz, zrobiłam zadanie i mam wolne przynajmniej od prac pisemnych na jutro ;d
      To znaczy, że możemy spodziewać się nowego wyglądu bloga? ^^
      Ochrzciłaś telefon imieniem Louis? ;o Jezu, że ja na to nie wpadłam, żeby nazwać jakoś swój :D Chociaż do mojego pasuje tylko jedno - Nieszczęście xd
      Zboczony telefon powiadasz? I, że niby sam się tych słów nauczył ;> hah, za dużo szkoły, wybaczcie ;d

      Usuń
    7. Hahahah, tak telefon A. ma na imię Louis. A mój Harry xD

      Prawdopodobnie tak, jeżeli nie wkurzymy się na program graficzny, tak jak ostatnio, kiedy próbowałam coś stworzyć xD Nie jesteśmy ekspertkami, nigdy się nie zajmowałyśmy grafiką, ale od wczoraj intensywnie pracujemy nad szablonem i nad czymś jeszcze, ale na razie pozostanie to tajemnicą:D

      M. xx

      Usuń
    8. Ej gówniary gadać mi tu szybko nad czym jeszcze pracujecie? ;>
      Brzydko tak ukrywać przede mną ;p


      @No_Maybe_Yes

      Usuń
    9. Ty będziesz to widzieć pierwsza:D

      Usuń