piątek, 7 listopada 2014

34. You can hear it in the silence

You can hear it in the silence*

Kornelia

      Poirytowana zdałam sobie sprawę, że przez cały weekend nie mogłam pozostać sam na sam z Louis’m, podczas gdy Milena z Harrym… Warknęłam wściekle do siebie, czując irracjonalną zazdrość. Ironia losu: ta, która nie chciała tutaj wracać, o wiele lepiej spędzała pierwsze dni w Anglii niż ta, która marzyła, by ponownie się tu znaleźć. Westchnęłam ciężko, spoglądając przez szybę Audi R8, które poruszało się szybko po ulicach Londynu. 
   - O czym myślisz? - zapytał Louis, który siedział za kierownicą, skupiając swój wzrok na drodze. Spojrzałam na jego przystojny profil, a z moich ust ponownie wydostało się przeciągłe westchnienie. 
   - O tobie - przyznałam, kładąc swoją dłoń na jego, spoczywającej na automatycznej skrzyni biegów. Uśmiechnął się szeroko i zerknął na mnie ukradkiem. 
  - Intrygujące… - powiedział i splótł swoje palce z moimi. - O czym dokładnie? 
  Zamilkłam na chwilę, a potem zacisnęłam wargi i, zdobywając się na odwagę, z psotnym uśmiechem, uwolniłam swoją dłoń i przeniosłam ją na udo mężczyzny, sięgając palcami jego wnętrza. Auto zatoczyło się nieznacznie, gdy Louis zadrżał zaskoczony. 
  - O tym i tamtym… - mruknęłam i przesunęłam rękę do miejsca między jego nogami. Zobaczyłam, jak zaciska zęby, próbując skupić się na widoku przed nim. W aucie zrobiło się nagle gorąco, a ja, z niezrozumiałą satysfakcją, wiedziałam, że byłam tego sprawczynią. Louis odchrząknął cicho, gdy zaczęłam poruszać dłonią w górę i dół. Materiał jego spodni zaczął się lekko napinać. Moje palce odnalazły metal rozporka i zabrały się za jego odpinanie. Zaskakiwała mnie moja odwaga, ale postanowiłam nie pozwolić jej uciec zbyt szybko. 
  - Cholera… - syknął Louis, uderzając głową w zagłówek fotela i przełykając ciężko ślinę. Samochód nieco zwolnił, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją i włożyłam dłoń do jego spodni, łapiąc dużą twardość. Louis warknął gardłowo, a silnik zajęczał żałośnie. Duża dłoń pochwyciła mój nadgarstek i mężczyzna powstrzymał mnie delikatnym ruchem, przekładając moją rękę z powrotem na drążek biegów 
  - Kornelia, prowadzę… - powiedział niechętnie, jakby walczył sam ze sobą. Uparcie wyciągnęłam ponownie ku niemu rękę i pogłaskałam go delikatnie po szyi. 
   - To przestań - szepnęłam, ciągnąć go nieznacznie za włosy. Uśmiechnął się i zatrzymał samochód. Serce zabiło mi mocniej i opanowało mnie nieograniczone uczucie ekscytacji, więc odpięłam szybko pas i wspięłam się na jego kolana, przyciskając natychmiastowo swoje usta do jego. Poruszyłam sugestywnie biodrami, a on warknął złowieszczo i ścisnął dłońmi moje pośladki. 
  - Tak bardzo za tobą tęskniłam - wyszeptałam, a on zaśmiał się gardłowo i położył dłonie na moich ramionach, oddalając mnie od siebie. 
  - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię wziąć tu i teraz - warknął, dla potwierdzenia ściskając delikatnie moją pierś. Zamknęłam oczy w unoszącej mnie błogości.
  - Ale spóźnisz się do pracy. Nie chcesz tego robić w pierwszy dzień, prawda? - dodał i wskazał podbródkiem miejsce za oknem Audi. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam tylne wejście Irresistible. Jęknęłam żałośnie i klepnęłam go w ramię. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy i zsunęłam się z Louis’ego, by wyjść na zewnątrz. Poprawiłam swoją sukienkę, wyprostowałam wstążkę we włosach i rzuciłam Louis’emu oburzone spojrzenie. Uniósł ręce w geście bezradności i sam wyszedł z auta, zapinając dyskretnie rozporek. Jego spodnie wciąż były zbyt ciasne. Zacisnęłam palce na pasku torebki, zagryzając wargę. Bez słowa podeszłam do, wyprostowanego już, Louis’ego i chwyciłam w pięści jego koszulę. Spojrzał na mnie z półuśmiechem, czekając na kolejny ruch.
  Pociągnęłam go do siebie za miękki materiał i złączyłam swoje wargi z jego. Nie oponował. Poruszał powoli ustami, oddając mi głębokie pocałunki, wprawiające mnie w błogie otępienie. Moja dłoń sama powędrowała w dół, ponownie badając rosnące wybrzuszenie. Louis zachichotał w moje usta i chwycił mnie za nadgarstek.
  - Kornelia, mały napaleńcu, co dzisiaj z tobą jest? - zapytał, oddalając się ode mnie nieznacznie. Zagryzłam wnętrze policzka i spojrzałam na niego w napięciu. Sama nie wiedziałam, co się ze mną działo. Jedyne, co mną kierowało od samego poranka to pożądanie, ogromne pożądanie, czekające tylko na swoje spełnienie. Tęskniłam za dotykiem Louis’ego, tęskniłam za uczuciem wypełnienia, które mi dawał za każdym razem, gdy się kochaliśmy. Nie miałam go ponad dwa tygodnie. To zdecydowanie zbyt dużo czasu na abstynencję. Nasza rozmowa na dachu w sobotę tylko dolała oliwy do ognia, rozbudzając gorąco, które tliło się we mnie przez całą niedzielę. Ale w niedzielę, ku mojej irytacji, Louis leczył kaca.
  A teraz nie mogłam powstrzymać moich prymitywnych zapędów, zamieniając się w niewyżytego zboczeńca, który nie potrafi oderwać rąk od swojego partnera. Louis czekał cierpliwie na odpowiedź, wciąż uśmiechając się do mnie uprzejmie. Wypuściłam ciężko powietrze z ust i pokręciłam głową. 
  - Nic. - wzruszyłam ramionami i odwróciłam się w stronę drzwi wejściowych restauracji. Zdążyłam pokonać kilka kroków, nim zostałam złapana w pasie i pociągnięta w tył. Trafiłam plecami na barierę w postaci torsu Louis’ego, a ręce mężczyzny odnalazły drogę do moich piersi i ud. Mruknęłam zadowolona i położyłam głowę na jego ramieniu. 
  - Dziś w nocy… Pokażę ci jak za tobą tęskniłem - warknął mi do ucha obiecujące słowa, a potem odepchnął mnie od siebie delikatnie, nim zdążyłam jeszcze otrząsnąć się z, zaistniałej między nami, chwili intymności. Świat zawirował przede mną, więc potrząsnęłam łagodnie głową i pchnęłam metalowe drzwi. Zaskrzypiały nieprzyjemnie głośno, na co skrzywiłam się mimowolnie. Przeszłam przez spiżarnie i kuchnię aż znalazłam się w głównym pomieszczeniu Irresistible. Czułam, że nogi same niosły mnie po restauracji, gdy myślami powracałam uparcie do wyobrażeń dzisiejszej nocy. Wreszcie miałam doczekać się tego, czego tak brakowało mi przez ostatnie dwa tygodnie… Ugh, Kornelia, potrzebujesz odwyku. 
  Wkroczyłam na scenę, rozkładając na pulpicie teksty i ustawiając statyw mikrofonu odpowiednio do swojego wzrostu. Louis już zajmował swoje stałe miejsce, patrząc na mnie przeszywającymi oczami i przekazując owym spojrzeniem obietnice, które doprowadzały mnie na skraj świadomości. Miałam ochotę zaciągnąć go do łazienki na szybki numerek, ale zdawałam sobie sprawę, że nie tak chcę zapamiętać nasz pierwszy seks po moim powrocie. Pragnęłam, by było nam obojgu wygodnie, wyjątkowo… 
  - Kornelia! - znajomy głos przywitał mnie wesołym wrzaskiem. Spojrzałam na George’a, kroczącego szybko w moją stronę i uśmiechnęłam się szeroko. Przytuliłam go na powitanie, pytając o życie, a on, nie przebierając w słowa, wyraził swoje zadowolenie z mojego powrotu. Byłam wdzięczna, że przyjął mnie tak ciepło, choć Louis poruszył się nerwowo w swoim krześle, gdy zobaczył nasz uścisk. Puściłam wtedy do niego oczko, pokazując, że nie miał powodu, by być zazdrosny. Do otwarcia pozostało jeszcze kilkanaście minut, więc postanowiliśmy poćwiczyć trochę z Georgem. 
  Po czwartej piosence przerwał nam huk zamykanych drzwi, a do restauracji wparował, niczym najsilniejsza wichura, Niall we własnej osobie. Otworzyłam szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że po raz pierwszy widzę mojego szefa w tym miejscu. Uśmiechał się od ucha do ucha, a Louis wstał, by się z nim przywitać. Zamknął go w niedźwiedzim uścisku i poklepali się nawzajem po plecach, a potem blond czupryna zwróciła się w moją stronę. 
  - Panno Madej! - wrzasnął, a jego głos potoczył się echem po opustoszałym pomieszczeniu. Uśmiechnęłam się nieśmiało, nie bardzo wiedząc jak powinnam się zachować i zeszłam ze sceny, wychodząc mu na spotkanie. Podałam mu rękę, ale jej nie uścisnął. Zamiast tego przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich policzkach dwa buziaki. Zaśmiałam się zakłopotana, spoglądając nerwowo na Louis’ego. Mrugnął do mnie porozumiewawczo, a ja widziałam, że miał niezły ubaw z niezręczności, w jaką wprowadził mnie jego przyjaciel. Zmrużyłam oczy, rzucając mu mordercze spojrzenie i natychmiastowo zmieniłam wyraz twarzy, gdy tylko Niall się ode mnie oddalił. Ze zdziwieniem zauważyłam, że na jego ustach widniało małe rozcięcie, a policzek był obsypany malutkimi zadrapaniami. Dyskretnie przyjrzałam się rankom, lecz postanowiłam o nie nie pytać. 
  - Naprawdę super, że postanowiłaś wrócić - powiedział mój szef, a uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy. Podziękowałam nieśmiało i potarłam nerwowo ramię. Niebieskie oczy przyglądały mi się z zaciekawieniem. 
- Mam coś dla ciebie - oznajmił, sięgając do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu, a potem zamarłam, gdy zobaczyłam gruby plik banknotów, który pojawił się w jego dłoni. Chyba nie miał na myśli TEGO?!
  - Zaliczka. Dwanaście tysięcy. Wiem, że to mniej niż twoja wypłata, ale mam nadzieję, że na ten miesiąc starczy. Żebyście miały za co żyć - wyjaśnił i mrugnął do mnie porozumiewawczo. Rozdziawiłam usta, patrząc na niego, jakby urwał się z innej planety. Czy on naprawdę właśnie zamierzał mi podarować dwanaście tysięcy funtów w gotówce? O tak? Bez powodu? Louis wstał ze swojego krzesła i podszedł do nas dziarskim krokiem. Odebrał od Nialla gruby plik i schował go do kieszeni. Wciąż stałam osłupiała, nie potrafiąc poruszyć nawet mięśniem. 
  - Jak widzisz, moja kobieta jest aktualnie w szoku, więc zaopiekuję się jej wypłatą - zażartował i objął mnie w pasie, szczypiąc zaczepnie w miejsce, poza zasięgiem wzroku Nialla. Zamrugałam szybko kilka razy, odzyskując świadomość świata zewnętrznego, a moje usta zaczęły rozszerzać się powoli w uśmiechu. 
  - Ale za co? Po co? Jak to? - wydusiłam z siebie. Czułam, że, nawet gdybym próbowała, nie potrafiłabym przestać wyszczerzać zębów. 
  - Za pieniądze mojej firmy. Żebyście mogły przeżyć ten miesiąc w Londynie. Normalnie - odpowiedział Niall na każde moje pytanie i parsknął śmiechem, widząc moją groteskową minę. - Za mało? Za dużo? - dodał, ważąc w dłoniach niewidzialny ciężar. 
  - W sam raz - odparłam i poklepałam marynarkę Louis’ego w miejscu, w którym znajdowały się banknoty. On i Niall wybuchnęli śmiechem, a ja dołączyłam do nich po kilku sekundach. To życie już mi się podobało, pomyślałam, patrząc marzycielsko na rozweseloną twarz Tomlinsona. Był tak piękny, beztroski. Błyszczące oczy pozwalały mi zapomnieć o jego niebezpiecznym zawodzie. Niedługo jednak nacieszyłam się tym uśmiechem, bo nagle Louis spoważniał, patrząc z napięciem na wejście restauracji. Spojrzeliśmy z Niallem w to miejsce, a ja zrozumiałam nagłą zmianę nastroju. 
  W progu drzwi stała niska dziewczyna o długich brązowych włosach. Phoebe… Patrzyła na Nialla smutnym wzrokiem, a potem ruszyła w naszą stronę, stawiając uważnie kroki. 
  - Pheebs, co tu robisz? - zapytał cicho blondyn. Jego głos był niezwykle łagodny, jakby każdy ostrzejszy ton mógł fizycznie zranić drobną osóbkę, stojącą teraz przed nim. Zwróciłam głowę ku Louis’emu, zakłopotana zaistniałą sytuacją. Ścisnął tylko delikatnie moje biodro, wpatrując się w brunetkę. 
  - Caroline powiedziała, że będziesz tu dzisiaj  - wyjaśniła dziewczyna, ściszając głos. - Przyszłam… Przyszłam z prośbą - dodała niepewnie, zacinając się w połowie. Niall napiął się cały, a żyła na jego skroni zapulsowała. 
  - Czy on coś ci… 
  - Nie! - przerwała mu szybko, kładąc dłonie na jego nadgarstkach w uspokajającym geście. - Niall, do cholery, musisz zrozumieć, że nie możesz tego kontynuować. To, co stało się wczoraj… 
  - Podniósł na ciebie rękę! - warknął mój szef, a ja nagle poczułam, że nie powinnam być świadkiem tej rozmowy. Wtuliłam się mocniej w Louis’ego, nie wiedząc do końca co powinnam ze sobą zrobić. Byłam pewna, że George, przy fortepianie, nie słyszał nawet jednego słowa, czego zazdrościłam mu niezmiernie. Czułam się jak intruz, nieproszony gość, który teraz obawiał się wywołanej niezręczności, jeśli spróbuje wycofać się do domu. 
  Phoebe pokręciła szybko głową, a ja zauważyłam, że jej palce wbijają się jeszcze bardziej w skórę Nialla. 
  - To był przypadek! Nic by nie zrobił! - powiedziała
  - Gdyby mnie tam nie było…
   - To mielibyśmy u siebie mniej osób do leczenia. - dziewczyna brzmiała na coraz bardziej poirytowaną. Puściła ręce blondyna i odsunęła się od niego o krok. 
  - “U siebie”… - szepnął, wpatrując się w nią nieobecnym wzrokiem. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i przekrzywiła głowę, rzucając mu karcące spojrzenie. 
  - Tak, Niall. Pogódź się z tym, proszę! Wiesz dlaczego nie jesteśmy już razem, przestań więc wtrącać się w moje sprawy - rzuciła zimnym tonem, a mnie nagle zrobiło się żal tego, wesołego zwykle, faceta. Niespodziewanie ciemne oczy brunetki, skierowały się ku mnie i Louis’emu, a przez jej twarz przebiegł wyraz zakłopotania, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę ze świadków owej rozmowy. Niall podążył za nią wzrokiem i machnął niedbale ręką, po czym potarł nerwowo brodę. 
  - Louis wie o wszystkim - wzruszył ramionami, uspokajając tymi słowami dziewczynę. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się do Tomlinsona. 
  - Wybacz… - powiedziała, a Louis pokręcił głową. 
  - Nie ma sprawy Pheebs, wyjaśniliśmy sobie już wszystko z Michaelem. - odparł. Phoebe kiwnęła głową, rzucając mu wdzięczne spojrzenie. 
  - Chociaż wy trzej macie poukładane w głowach - westchnęła i ponownie zwróciła się ku mojemu szefowi. Patrzył na nią smutnymi oczami, pocierając powoli kark. 
  - Proszę cię, Niall. Nie wtrącaj się w nasze sprawy. Nigdy więcej - ostrzegła go, a jej ciemne tęczówki były pełne determinacji. Niall zacisnął szczękę i pokręcił głową. Szarpnął się, jakby chciał wykonać krok w jej stronę, lecz w ostatniej chwili zmienił zdanie. 
  - Nie ufam mu - szepnął, a ja ledwo usłyszałam treść jego słów, wypowiedzianych zza dłoni, którą zakrył usta. Brwi Phoebe wystrzeliły w górę.
  - Nie musisz. Ważne, że ja mu ufam - rzuciła. Choć próbowała zabrzmieć pewnie, jej głos załamał się w połowie, a wyraz twarzy złagodniał mimowolnie. Ku zaskoczeniu wszystkich, podeszła powolnym krokiem do Nialla i położyła dłonie na jego ramionach. Patrzył na nią zszokowany, czekając na to, co zamierzała zrobić, a potem z zamkniętymi oczami przyjął złożony na jego policzku pocałunek. Jeszcze przez kilka sekund nie podnosił powiek, jakby zachowując w pamięci ten drobny, acz czuły gest. Sięgnął po dłoń dziewczyny i ujął ją w swoją. Przyłożył drobne palce do swoich warg, a potem spojrzał wreszcie na brunetkę smutnymi oczami. 
  - Proszę… - powiedział wprost w jej opuszki. Poruszyłam się niespokojnie, pociągając dyskretnie Louis’ego za koszulę. Nie powinniśmy się temu przypatrywać. Czułam, że zachowuję się niegrzecznie, lecz Louis zdawał się niezwykle zainteresowany odbywającym się przed nami przebiegiem zdarzeń. Wpatrywał się w parę skupionym wzrokiem, jakby analizował uważnie każdy ich ruch. Jakby stał na straży… 
  Phoebe pokręciła głową z rezygnacją i wysunęła swoją dłoń z uścisku Horana. Pogłaskała go jeszcze delikatnie po policzku, a potem cofnęła się o kilka kroków. 
  - Pamiętaj o co cię poprosiłam. - powiedziała tylko, kiwnęła głową w naszą stronę, w niemym pożegnaniu, a potem odwróciła się do wyjścia i zniknęła za drzwiami. 
Spojrzałam zmartwiona na Nialla. Stał w tej samej pozycji, w jakiej zostawiła go ta drobna dziewczyna, wpatrując się w miejsce, w którym zniknęła. Chciałam coś powiedzieć, lecz nie wiedziałam, czy mogłam. Nie powinnam była przysłuchiwać się całej tej rozmowie, lepiej nie wtrącać się w nieswoje sprawy. 
  - Musisz uważać, stary - pierwszy odezwał się Louis, przerywając tę otaczającą nas ciszę. Ścisnął moją rękę, a potem puścił mnie, by podejść do przyjaciela. - Nie przekraczaj granicy. - powiedział, kładąc dłoń na jego ramieniu. Niall pokiwał powoli głową w odpowiedzi, lecz się nie odezwał. 
  - Ona zdecydowała pół roku temu. Musisz się z tym pogodzić. Wiesz, że Clifford byłby zmuszony zadziałać, jeśli byś próbował ją odbić. 
  - Wiem - rzucił pospiesznie Niall, zwracając się wreszcie ku Tomlinsonowi. Spojrzał mu w oczy z napięciem, a mięśnie jego szczęki napinały się w zastraszającym tempie. 
  - Wiem… - powtórzył już ciszej i mniej pewnie. Wtedy też do restauracji weszli pierwsi goście. Spojrzałam za siebie. George machał do mnie desperacko, a ja podniosłam kciuk w górę, dając mu znać, że za chwilę do niego dołączę. 
  - Ja… - zaczęłam, nie będąc pewną co powinnam powiedzieć. 
  - Jasne, praca wzywa. Wybacz, że przywitaliśmy się w takich okolicznościach. Mimo to, cieszę się, ze do nas wróciłaś - Niall przejął pałeczkę, uwalniając mnie zupełnie od niezręczności minionej sytuacji. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i podeszłam do Louis’ego. Złożyłam mu pospiesznego buziaka na ustach, a potem podbiegłam truchtem do sceny i rozpoczęłam z Georgem nasz pierwszy, od dwóch tygodni, występ. Niall usiadł przy stoliku Louis’ego, z którym rozpoczął jakąś zażartą dyskusję. Jego twarz wciąż nie odzyskała wcześniejszych barw. Po godzinie wyszedł gdzieś i już nie wrócił, a Louis wpatrywał się we mnie uważnym wzrokiem, uśmiechając się z czułością raz po raz. 
  Restauracja opustoszała około godziny dwudziestej trzeciej. Zebrałam swoje teksty i wrzuciłam do czarnej teczki, po czym podziękowałam George’owi za wspaniały występ. Uśmiechnął się uprzejmie, rzucił kilkoma komplementami, a potem wybiegł czym prędzej z Irresistible, tłumacząc się spotkaniem ze swoją narzeczoną. Zachichotałam, gdy w pośpiechu, zapomniał o różnicy poziomów między sceną a parkietem i prawie wywinął koziołka. Na szczęście w porę złapał równowagę, machnął do mnie jeszcze ręką na pożegnanie i zniknął za drzwiami, jak zrobiła to Phoebe. Odetchnęłam z ulgą, że tego wieczora nie spotkało mnie więcej nieprzyjemnych niespodzianek i podeszłam do, cierpliwie czekającego na mnie, Louis’ego. Wyciągnął do mnie rękę, którą pochwyciłam bez słowa i skierowaliśmy się powolnym krokiem do tylnego wyjścia z restauracji. 
  - Wszystko w porządku? - zapytał, gdy stanęliśmy przy lśniącym wśród nocnych latarni, Audi. Uśmiechnęłam się słabo i kiwnęłam głową. Uniesienie, które odczuwałam przed otworzeniem restauracji, ulotniło się gdzieś bezpowrotnie. Znaczyłam kręgi na skórze dłoni Louis’ego, wpatrując się w nasze splecione palce. Ten nie odrywał ode mnie badawczego wzroku, czekając na jakiekolwiek słowa. Gdy ich nie otrzymał, pochylił się ku mnie i przycisnął usta do mojego czoła. Zamknęłam oczy, oddając się przyjemnemu uczuciu. Co takiego się stało? Co się zmieniło? Coś w spojrzeniu Nialla, ta dziwna tęsknota, której nie mógł powstrzymać. Phoebe była dla niego nieosiągalnym celem. Domyślałam się co mógł czuć. Sama usychałam samotnie w Polsce przez dwa tygodnie. Ostatnie szaleńcze dni nie pozwoliły mi, bym mogła skupić się na tym, jak bardzo wdzięczna byłam, że znów mogłam wplątać się w objęcia Louis’ego, że znów mogłam go pocałować, dotknąć jego włosów. Niall nie mógł ponownie poczuć smaku warg Phoebe. Zabraniał mu kodeks. Nawet gdyby chciał, Louis stał obok, gotów powstrzymać jakiekolwiek odważniejsze ruchy. 
  Współczułam Niallowi. Nie znałam go dobrze, widziałam go tylko kilka razy w życiu, a jednak przez ten czas zdążyłam go polubić. Wydawał się być wesołą osobą, która rzadko popadała w smutek. Widząc cierpienie, przyćmiewające jego, zwykle wesołe, oczy, poczułam, jakbym sama otrzymała cios w serce. To mogłam być ja. Milena mogła się nie zgodzić. Mogłyśmy zostać w Polsce, pozbawione możliwości kontaktu z Louis’m i Harrym. Na myśl o tym zrobiło mi się słabo. Oparłam się, więc o maskę Audi i wzięłam głęboki oddech. 
  - Kocie, co się dzieje? - Louis pochwycił moją twarz w obie dłonie i zrównał swoją twarz z moją. 
  - Nic… Po prostu… Mogło mnie tu nie być. Mogłam zostać w Polsce - szepnęłam, nie patrząc mu w oczy. Zmarszczył brwi, zdezorientowany. 
  - Chcesz wrócić? - zapytał cicho, zupełnie opacznie rozumiejąc moje słowa. Uśmiechnęłam się uspokajająco i pokręciłam natychmiast głową. 
  - Nie! Nie, nie, nie! Nigdy - powiedziałam, zachrypniętym głosem i wpiłam się ustami w jego usta, próbując przekazać mu w tym pocałunku całą tęsknotę, całe szczęście i obawy, które płonęły we mnie, parząc boleśnie. Przycisnął mnie do siebie, a ja domyśliłam się, że wreszcie zrozumiał, co chciałam mu przekazać. Ścisnął w pięści moje włosy, otulił mnie ramieniem w pasie i trzymał w swoim mocnym uścisku, a ja w tym momencie upewniłam się, że nigdy mnie nie puści. Nigdy nie pozwoli mi upaść, oddalić się od niego. Tęsknił tak samo, jak ja. Nie wierzyłam, że mogło być inaczej. 
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, chłodząc, rozgrzaną emocjami, skórę. Louis oderwał się ode mnie i oparł swoje czoło o moje, zaciskając przy tym powieki. Starł kciukiem wilgotną, słoną łzę, a potem wyprostował się całkowicie i wziął głęboki oddech. 
  - Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. Że nie dowiedziałaś się w inny sposób - szepnął, patrząc mi prosto w oczy. Domyśliłam się, że mówił o swoim biznesie. Pokręciłam głową. 
  - Mam gdzieś, co robisz. Jestem tu z tobą i to się liczy - odparłam. Louis zaśmiał się bez wesołości i zamknął oczy, przyciągając moje dłonie do swojego serca. 
  - Wcale tak nie myślisz. - powiedział. Zacisnęłam wargi, czując, że ma rację. Wcale nie miałam gdzieś, że Louis był przestępcą. Przeszkadzało mi to. Wciąż nie wiedziałam z czym miało się to wiązać. Nie poznałam tego świata, lecz wiedziałam, że niedługo to nastąpi. Coś uderzy w nas, coś uświadomi mnie i Milenę, że to nie jest zawód zwykły, jak każdy inny. Byłam tego pewna, lecz wypierałam tę myśl, próbując udawać, że już zawsze będzie tak, jak teraz. Tak, jak było przed naszym powrotem do Polski. 
  - To niebezpieczny świat - szepnął, ujmując w dłoń mój policzek. 
  - Wiem - skłamałam. 
  - Postaram się, by ominęły cię jego najtrudniejsze szczegóły - spojrzał na mnie z niewyobrażalną determinacją, Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i kiwnęłam głową, postanawiając zakończyć ten temat. Nie chciałam, by ten wieczór zamienił się w pasmo niewygodnych rozmów. 
  - Do mnie? - zapytał, a ja przytaknęłam, wdzięczna, że postanowił nie ciągnąć mnie za język. 


***

   To nie seksu potrzebowałam tej nocy. Prymitywne popędy zostały przysłonięte czymś głębszym. Zlustrowałam wzrokiem śpiącego Louis’ego, którego ramię było przerzucone przez moją talię. Oddychał miarowo, gdy śledziłam opuszkami palców kształt jego szczęki, jego kości policzkowych. Czułam pod palcami miękką fakturę jego skóry, szorstki zarost, gładkie włosy i nie mogłam dostatecznie nacieszyć się tym doznaniem. Ucałowałam jego nagie ramię, jego policzek i czoło, uśmiechając się do siebie. Mruknął coś przez sen, a potem jego powieki uchyliły się nieznacznie. Światła Londynu pozwoliły mi dostrzec jego, teraz ciemne, tęczówki. 
  - Co się gapisz? - zapytał niskim zachrypniętym głosem, a ja zaśmiałam się cicho. 
  - Przepraszam, że cię obudziłam - szepnęłam, łaskocząc go palcami po piersi. Zamruczał błogo i zamknął z powrotem oczy, mlaskając zabawnie. 
  - Nic nie szkodzi, mogę się tak budzić każdej nocy - odparł, a ja poczułam jak przyjemne ciepło wypełnia mnie od stóp do głów. Pochyliłam się i złożyłam delikatny pocałunek na jego chłodnych wargach. Odpowiedział podobnie, nie wykonując zbyt gwałtownych, głębokich ruchów. Nawet nasze języki nie zaznały swego dotyku, jakby bały się zepsuć tego magicznego momentu niewinności. 
  Gdy wreszcie odsunęłam się od niego, Louis cmoknął mnie jeszcze w nos i przyciągnął ramieniem bliżej siebie. 
  - Nie uciekaj już ode mnie, proszę… - szepnął, wtulając twarz w moją szyję. Zacisnęłam powieki, czując jak moje serce przyspiesza lekko, odpowiadając na tę prośbę. 
  - Nigdy… - zapewniłam, głaszcząc go powoli po włosach. Otworzył oczy i spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem, za którym krył się komunikat, sprawiający, że każdy mój mięsień zadrżał z emocji…

***

  Weszłyśmy z Mileną do pięknego centrum handlowego, którego ściany zostały ozdobione marmurami, a poręcze przy schodach świeciły złotem. Westchnęłam głośno, zdając sobie sprawę, że właśnie nadszedł moment, w którym mogłam dać upust swoim pierwotnym kobiecym instynktom zakupowym. Zacisnęłam dłoń na nadgarstku przyjaciółki i pociągnęłam ją gwałtownie w głąb burżuazyjnej plątaniny sklepów. Od razu skierowałam się do działu z gadżetami, ale Milena zatrzymała się gwałtownie i pokręciła głową. 
  - Ciuchy! - powiedziała szybko i, tym razem to ona, pociągnęła mnie za rękę. Zaparłam się mocno. 
  - Nie! Playstation 4! - przytupnęłam nogą, jak małe dziecko i skrzyżowałam ramiona na piersi. Przekręciła oczami i wypuściła ciężko powietrze z ust. Jej dłonie powędrowały na biodra, a stopa zaczęła wystukiwać szaleńczy rytm. 
  - Rozdzielamy się? - zapytała zniecierpliwionym głosem. 
  - Nie! Widziałaś jak wielkie jest to miejsce? Zgubimy się! - odpowiedziałam. Rzeczywiście, budynek miał siedem pięter, a każde z nich było labiryntem sklepów bez większego schematu zwiedzania. Jedynym drogowskazem okazały się być tablice informacyjne, wiszące nad schodami przy wejściu na każde piętro. Niestety, skromne w treści, nie były zbyt pomocne. Milena warknęła zrezygnowana i ruszyła w stronę sklepu elektronicznego. Pisnęłam zadowolona i entuzjastycznie klasnęłam w dłonie.  
  - Zajmie nam to tylko chwilkę, obiecuję - rzuciłam spojrzenie, mające upewnić ją o prawdziwości tych słów, i pobiegłam do wielkiej góry niebieskich pudeł z kryjącymi w sobie konsolami nowej generacji. Nigdy nie byłam dobra w oszczędzaniu pieniędzy, więc świadomość, że miałam ich nadmiar napawała mnie świetnym nastrojem i spokojem ducha. Sięgnęłam ochoczo po jedno z pudeł i prawie pobiegłam do kasy, przy której stał wysoki przystojny mężczyzna w idealnie wykrojonym garniturze. 
  - Witamy w domu towarowym Harrods, czy to będzie wszystko dla pani? - zapytał, zachowując oficjalny, karykaturalnie zbyt uprzejmy głos, a ja nie mogłam powstrzymać cisnącego się na usta chichotu. Widziałam, że Milena powstrzymuje parsknięcie, a jej zaczerwienione oczy wskazywały, że kosztowało ją to sporo wysiłku. Uniosłam wysoko i dumnie głowę i kiwnęłam, sięgając ostentacyjnie po mój dawno zużyty i, zupełnie niepasujący do tego miejsca, portfel. Zauważyłam krótkie wymowne spojrzenie, którym zaszczycił mnie mężczyzna, lecz szybko przybrał swoją firmową „nasz-klient-nasz-pan” minę i posłał mi przemiły uśmiech. Podałam mu czterysta funtów i cierpliwie czekałam aż zapakuje konsolę w śliczną torbę. 
  - Dziękuję bardzo - powiedziałam, szczerząc się do niego i chwytając ją łapczywie. Gdy wychodziłyśmy ze sklepu życzył nam miłego dnia i szybkiego powrotu, a my tylko odpowiedziałyśmy uprzejmymi uśmiechami. 
  Stojąc na błyszczącej od złota klatce schodowej, westchnęłam marzycielsko i przydusiłam torbę do piersi. Milena zmierzyła mnie oceniającym wzrokiem i postukała się palcem w czoło, sugerując co myśli o takim zachowaniu. Pokazałam jej język i ruszyłam w kierunku sklepów z damskimi ciuchami. 
  Nigdy nie rozumiałam bogaczy. Wszystkie te drogie markowe rzeczy okazały się brzydkie, nudne i jednolite. Choć nie oszczędzałam na gadżetach i nowinkach technologicznych, uświadomiłam sobie, że nowo zarobionych pieniędzy na pewno nie wydam na luksusowe ubrania. Przechodząc obok stoiska Chanel, Milena wciągała co chwilę powietrze, wzdychała i łapała się za serce, ale ja ze znudzeniem wpatrywałam się przed siebie i zastanawiałam, jakie gry dokupić do mojego nowego cudeńka. Musiałam odsunąć od siebie te myśli, gdy nagle z impetem wpadłam na Milenę, która zatrzymała się gwałtownie, zachwycona jakimś przedmiotem, znajdującym się przed jej nosem. Rozcierając obolałe ramię, które ucierpiało najbardziej przy kolizji, wyciągnęłam szyję, by spojrzeć ponad ramieniem przyjaciółki. Wpatrywała się, jak zahipnotyzowana, w dużą, kremową torebkę, zaakcentowaną złotymi uchwytami i zamkami. Przy zamknięciu na cienkim łańcuszku zawieszone były, otoczone złotym okręgiem, litery „MK”. Milena od dawna mówiła, że marzyła o torebce Michaela Korsa, a teraz stała w dziale, w którym roiło się od różnych ich modeli. 
  - Rozumiem, że właśnie znalazłaś rzecz, na którą przeznaczysz część swojej zaliczki? - zagaiłam ją żartobliwie, sprawiając, że ocknęła się ze swojego małego transu. Nie mówiąc nic, pokiwała wolno głową, z rozdziawionymi ustami. Zaśmiałam się głośno i popchnęłam ją do przodu, by wybrała, idealną dla siebie, torebkę. Dzisiejszego ranka, gdy wróciłam do naszego mieszkania, Milena poinformowała mnie, że Zayn również wręczył spory plik banknotów. Postanowiłyśmy więc zaszaleć nieco i, w ramach świętowania, przeznaczyć część tych pieniędzy na rzeczy, o których od dawna marzyłyśmy, ale nie było nas na nie stać. Oczywiście moje myśli od razu powędrowały do nowej konsoli do gier. Jesteś dużym dzieckiem, Kornelia… 
  Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam błysk w oczach Mileny, podającej ekspedientce odpowiednią ilość pieniędzy. Przekręciłam oczami, widząc, że zapłaciła za torebkę więcej niż ja za moje Playstation. Irracjonalny świat mody… 
  - O matko, matko, matko, Korneliaaaaa!!! - pisnęła, przyciskając drogi dodatek do swojej piersi. Tym razem to ja rzuciłam jej spojrzenie pełne politowania. Tak… W kwestii wydawania pieniędzy zdecydowanie się od siebie różniłyśmy. 
  Po drodze do kolejnego sklepu elektronicznego, w którym zamierzałam zakupić kilka gier, do mojego nowego dziecka, wstąpiłyśmy do drogerii, żeby dopieścić nieco nasz zmysł węchu. Od razu rzuciłam się do półki, na której stały różowe flakoniki Guerlain i pochwyciłam jeden z nich. Wreszcie! Milena trzymała w dłoni fioletowego Aliena, a jej oczy ponownie zabłyszczały z ekscytacji. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem na nasze irracjonalne zachowanie. Osobom, które wcześniej ledwo było stać na drobne przyjemności, nie powinno się dawać takich sum pieniędzy. 
  Humor dopisywał nam, jak nigdy, więc, chodząc po domu towarowym, żartowałyśmy, popychałyśmy się, kwiczałyśmy, ściągając na siebie uwagę, elegancko ubranych, klientów.
  - Słyszysz tę fontannę? - zapytałam Mileny, gdy przechodziłyśmy obok ślicznego brodzika, z którego woda tryskała wysoko stałym strumieniem. Jej szum odbijał się od wysokich ścian Harrodsa. Milena spojrzała na mnie z zainteresowaniem i kiwnęła głową. - To ja na widok Loius’ego - zażartowałam, a moja przyjaciółka parsknęła głośno, po czym dopadł ją niekontrolowany chichot. Wyszczerzyłam zęby, sama powstrzymując się od śmiechu i wkroczyłam do ogromnego sklepu ze sprzętem elektronicznym. Milena ruszyła do sklepu z biżuterią, który znajdował się nieopodal.
  Bez problemu dostrzegłam półki z grami, do których podbiegłam szybko. Wybrałam kilka tytułów, na których temat czytałam wcześniej dobre recenzje, i już miałam kierować się do kasy, gdy moją uwagę przykuło stanowisko, które pozwalało na wypróbowanie najnowszej konsoli. Przy nim, z padem w ręku, stał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który grał w jedną z moich ulubionych gier. Podeszłam bliżej, starając się, by mnie nie zauważył i zaczęłam obserwować jego potyczkę z wirtualnymi wrogami. Po kilku nieudanych walkach i odrodzeniach nie wytrzymałam. 
  - Na tego przeciwnika najlepiej użyć magii - doradziłam mu, a on podskoczył i odwrócił się szybko w moją stronę. Zamarłam. Myślałam, że nic, nie mogło mi zepsuć tego dnia, ale jednak pomyliłam się. 
  - Hood… - syknęłam, a Calum uśmiechnął się szeroko. 
  - Kornelia! - zawołał wesoło, a ja postanowiłam nie pytać skąd zna moje imię, skoro nigdy mu się nie przedstawiałam. Doskonale znałam odpowiedź na to pytanie. Rzuciłam mu wymuszony uśmiech i już miałam odwrócić się do wyjścia, gdy zatrzymał mnie w pośpiechu. 
  - Poczekaj. Proszę - odwiesił na stojak czarnego pada i podszedł do mnie powoli. - Wróciłaś? - zapytał, a ja przekręciłam oczami. 
  - Serio, mógłbyś chociaż udawać, że wiesz o mnie tyle, ile sama ci powiedziałam. Czyli nic - warknęłam, poprawiając w dłoni ciężką torbę z konsolą. Podrapał się po brodzie z zakłopotaniem wypisanym na twarzy. 
  - Ponoć o wszystkim wiecie - szepnął, rozglądając się naokoło. - Więc nie muszę niczego udawać - dodał, bynajmniej nie napastliwie. Jego ton był łagodny, prawie przyjazny. Ciężko było mi zachować defensywną pozycję, gdy z jego strony, nie otrzymałam żadnej ofensywy. 
  - Macie u nas szpiega? - zapytałam, zbyt późno łapiąc się na tym, że właśnie utożsamiłam się z grupą przestępców. Calum zaśmiał się cicho i pokręcił głową. 
  - Nie. Styles rozmawiał z Cliffordem. Wyjaśnili też sobie, że mój powód wyjazdu do Polski nie był tak złowieszczy, jak oryginalnie wasi chłopcy myśleli - wzruszył ramionami, a ja zamrugałam szybko. 
  - Chciałeś przyjechać do mnie… - mruknęłam niepewnie. 
  - To prawda - odparł bez wahania, a mnie zakręciło się w głowie. Dlaczego mi to mówił? Dlaczego tutaj? 
  - Możesz wyjaśnić? - zapytałam przez zaciśnięte zęby, a on spojrzał za siebie na ekran, na którym wyświetlał się komunikaty pauzy. Wskazał na niego podbródkiem i uniósł jedną brew. 
  - Jeśli ty wyjaśnisz mi jak pokonać tego skurwiela - odparł, uśmiechając się psotnie, niczym dziecko. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad złożoną ofertą, a potem kiwnęłam głową. Głupia gra w zamian za informacje? Dlaczego miałabym się nie zgodzić? Podeszliśmy do konsoli, a ja wzięłam w rękę głównego pada. Wyłączyłam pauzę i zabrałam się za granie. 
  - Ten gościu jest odporny na ataki ręczne. Jedynym sposobem, w jaki idzie go pokonać to magia. Ale tylko magia ognia. Mrozem go nie załatwisz. - wyjaśniłam, sprawnie przyciskając odpowiednie guziki. Moja postać omijała zgrabnie wroga i z łatwością zadawała mu poważne obrażenia. Calum stał obok mnie, obserwując w ciszy rozgrywkę. Co jakiś czas kiwał głową, przy bardziej skomplikowanym manewrze, a gdy wreszcie wróg został pokonany, przyklasnął entuzjastycznie. 
  - Wow! Naprawdę nieźle! - mimowolnie uśmiechnęłam się na jego komplement. - Może pogramy kiedyś razem, co? - zaproponował, a ja parsknęłam i pokręciłam głową. Uśmiech spełzł z jego twarzy, jakby zdał sobie z czegoś sprawę. 
  - Jesteś z Tomlinsonem, prawda? - zapytał przyciszonym głosem. 
  - Tak. - odpowiedziałam bez wahania, uśmiechając się w duchu, że mogłam to oficjalnie potwierdzić. Nasza ostatnia wspólna noc tylko bardziej mnie w tym utwierdziła. 
  - Cóż… więc nie pogramy razem - mruknął, jakby niezmiernie go to bolało.
  - Nie. - wzruszyłam ramionami. Był miły, to prawda, ale nie zamierzałam sympatyzować z wrogiem. - A teraz gadaj, po co chciałeś mnie “odwiedzić” w Polsce - dodałam, pamiętając o jego obietnicy. Zaśmiał się cicho i wziął głęboki oddech. 
  - Spodobałaś mi się. Gdy dowiedziałem się, że już nie jesteś z Tommo, uznałem, że to dobra szansa na poznanie cię lepiej - odpowiedział bez najmniejszego zażenowania, a ja osłupiałam. Co jest z tymi facetami w grupach przestępczych? Ich tendencja do szybkiego przywiązywania się do kobiet była zdecydowanie niepokojąca. Skrzywiłam się nieco, nie do końca wiedząc co mu odpowiedzieć. Załamał bezradnie ręce, jakby dla podkreślenia swoich słów. 
  - Przecież widziałeś mnie raptem trzy razy - powiedziałam, patrząc na niego, jak na szaleńca. 
  - I zdecydowałem, że chciałbym sprawdzić, czy rzeczywiście jesteś tak w porządku, na jaką się wydawałaś. 
  - Byłam dla ciebie wredna przy każdej okazji 
  - Pozornie - zatkało mnie. Dobra, ten facet, na pewno był zbyt zarozumiały. Miły, ale zarozumiały. 
  - Jestem pewna, że to było szczere - uśmiechnęłam się do niego ironicznie. Zagryzł wnętrze policzka, a jego ciemne oczy skanowały dokładnie moją twarz. Splótł dłonie za głową, sprawiając wrażenie jeszcze większego, niż był. 
  - Nawet jeśli tak było, to zaintrygowałaś mnie. - wyznał. 
  - To trochę niepokojące. Chciałeś wylecieć do innego kraju za dziewczyną, którą widziałeś trzy razy w życiu? 
  - Taaa… to rzeczywiście brzmi, jak coś szalonego. Ale w tym życiu, gdy nie wie się, co nastąpi kolejnego dnia, człowiek żyje chwilą - powiedział cicho, zmieniając postawę. Wreszcie przestał patrzeć mi w oczy, gdy wbił wzrok w podłogę. Opuścił ręce wzdłuż ciała i zgarbił się nieco. Od razu wyczułam napięcie, które nad nim zapanowało. W tym świecie… Calum żył w tym samym świecie co Louis. Czy rzeczywiście jego świat polegał na niewiedzy czy nastąpi jutro? Czy to dlatego Louis i Harry reagowali tak przesadnie? Dlatego sprowadzili nas do Anglii? “Człowiek żyje chwilą…” To nie były pocieszające słowa. Nagle zapragnęłam zadzwonić do Louis’ego, dowiedzieć się, czy jest bezpieczny. Spojrzałam w czarne oczy Caluma, w których teraz odbijał się, ledwo dostrzegalny, smutek. Co, jeśli mówił prawdę? Co, jeśli uznał mnie za kogoś wartego uwagi, więc chciał poznać mnie bliżej zanim… Zanim…  
  - To tylko handel… - szepnęłam w nadziei, że potwierdzi moje słowa. Wbił we mnie pełen napięcia wzrok. 
  - Lekcja numer jeden, Kornelia. To nigdy nie jest “tylko handel”. Ostrzegałem cię przed Tomlinsonem… - odparł, a ja zadrżałam ze strachu. 
  - W czym jesteś lepszy od niego? - zapytałam ostrym tonem. 
  - Pewnie w niczym. No, może w grach - zażartował, wskazując na ekran między nami. Nie zaśmiałam się. Nie było mi do śmiechu. Czy mogłam choć jeden dzień nacieszyć się beztroską i luzem? 
  - Ale nie sprowadziłbym cię tutaj, gdzie jest niebezpiecznie - napięcie w jego głosie wywołało falę wątpliwości w mojej głowie. Słowa Caluma brzmiały na szczere. Zasiał ziarno wątpliwości w mojej głowie, które mogłam wyplenić lub pielęgnować. “Hood jest przeciwieństwem wszystkiego, co miłe”. Dlaczego więc tak starał się mnie ochronić? Prowadziliśmy przez chwilę bitwę spojrzeń, a potem usłyszałam nieznany męski głos, na którego dźwięk Calum odwrócił się szybko za siebie. 
  - Cal! Skończyłeś? - mężczyzna o brązowych włosach, nastroszonych we wszystkie strony, podszedł do Hooda i poklepał go po ramieniu. Spojrzał na mnie z góry, a potem uśmiechnął się szeroko. W jego brwi błysnął metal. 
  - Kornelia Madej! Wreszcie możemy się poznać! - zawołał, a ja o mało nie zemdlałam, gdy wypowiedział moje imię. Skąd wiedział, że to ja? - Michael Clifford, jestem pewien, że wiele o mnie słyszałaś - wyciągnął do mnie rękę, a ja uścisnęłam ją niepewnie. Nie wiedząc czemu, w żołądku poczułam łaskotanie strachu. Nie będąc w stanie nic powiedzieć, kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi. Czy spodziewałam się kogoś takiego, słysząc tyle o Michaelu? Ten mężczyzna wyglądał, jak żywcem wyciągnięty z punkrockowego teledysku. Czarna skóra, ozdobiona ćwiekami, zawisła na jego ramionach, nogi wcisnął w ciemne rurki, a na stopach miał stare, zniszczone Conversy. 
  - Chętnie bym z tobą pogawędził, ale spieszymy się - powiedział, uśmiechając się do mnie szeroko i ponownie poklepując Caluma. Ten kiwnął głową w potwierdzeniu. 
  - Idź, dogonię cię - powiedział do Clifforda. Spodziewałam się sprzeciwów, lecz Michael pożegnał się z nami kulturalnie i wyszedł ze sklepu. Wciąż nie mogłam wydusić z siebie słowa. Co się właśnie stało? 
  - Cóż… Czas na mnie. Może kiedyś uda nam się znowu razem pograć - Calum uśmiechnął się niepewnie i wyciągnął do mnie rękę. Powoli uniosłam swoją, a potem uścisnęłam jego dłoń. 
  Jeszcze kilka chwil po tym, jak mnie wyminął, stałam w tym samym miejscu, analizując to niecodzienne spotkanie. To było to. To był ten bodziec, który miał rozpocząć tsunami myśli o słuszności podjętej przeze mnie decyzji. “To nigdy nie jest “tylko handel””. Oczywiście, że nie. Dlaczego jednak więcej dowiedziałam się od potencjalnego wroga niż od własnego partnera? 
  Będąc już w mieszkaniu, opadłam na swoje duże łóżko i wlepiłam wzrok w sufit. Cholera, było tak dobrze! Przypomniałam sobie zeszłą noc, desperację w głosie Louis’ego i to spojrzenie, tak znaczące, przekazujące tak wiele. Nie… Nie zrobił tego, by mnie skrzywdzić. Nikt nie patrzy na kogoś w taki sposób, gdy mu nie zależy. Nigdy… 
  Wyciągnęłam z kieszeni spodni komórkę. 
  - Kocie? - usłyszałam po drugiej stronie piękny głos. Długa pauza poprzedziła moje kolejne słowa. Louis cierpliwie czekał, aż zbiorę się w sobie. 
  - Nie uciekaj ode mnie, dobrze? - szepnęłam wreszcie do słuchawki, nie do końca wiedząc, dlaczego to robiłam. Przez chwilę słyszałam tylko cichy szum zakłóceń i oddech Louis’ego. 
  - Nigdy - odpowiedział, a, choć nie widziałam jego twarzy, jego ton upewnił mnie, że właśnie złożył obietnicę nie do złamania.  


*usłyszysz to w ciszy 

24 komentarze:

  1. Napisalam komentarz ale sie nie dodal :(
    Koncowka jest taka o jezuniu :3
    A poczatek mmm *-*
    Zycze Wam duzo Weny i tak fajnych pomyslow jak dotychczas or a DZIEKUJE i blagam na kolanach nie przestawajcie pisac, chyba ze chcecie zebym umarla z tesknoty za wami
    @PolusiaLove

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, narazie nie mamy zamiaru przestawać :D Póki co nasze głowy są pełne pomysłów :D

      A. <3

      Usuń
  2. O jezusisi ajbjdsdbkasbdadcvskjlasfldnkdvsknld
    Nie mogę ochłonąć, czuję jak mi krew pulsuje, jak serce bije, na prawdę, nie ściemniam ! ;o
    PISZCZE i zupełnie nie wiem czemu, jaram się jakby wyszła nowa piosenka 1D !!!
    Oto, co ze mną zrobiłyście ! ;p
    Jezu ja tego słowami nie umiem opisać, tej zajebistości wypływającej z TTD ;o <3
    PRZEBIŁO WSZYSTKIE FF JAKIE CZYTAM !!!!!! (a czytam wiele, oślepłam od tego haha)
    Ja chcę już nowy rozdział!
    Gdybym umiała bawić się paintem, gimpem lub coś to zrobiłabym jak w takim rysuneczku z :
    Kim jesteśmy? - Fanami TTD
    Czego chcemy? - Nowych rozdziałów
    Kiedy? - Codziennie !!
    I weeeeeeee wszyscy się cieszą, a ja najbardziej <3 haha
    Ale że nie umiem, zostało mi tylko napisanie tego, jaki fail ;c
    Zacznijmy więc od początku... CHCICA NA LOUISA - WŁĄCZONA hahah
    to było takie piękne :D Ale nie, Kornelia, prowadzę no ....
    Tylko że potem nie było już tak kolorowo.... Niall.... tak smutno mi się zrobiło, a Gośka to chyba płakała tam, idk ;d
    (tak w sekrecie, ona kocha Nialla ^^ )
    A potem....Hood.... i Clifford.... huh, no ciekawie się dzieje nie powiem ;3
    W następny rozdziale będzie już jakaś akcja, prawda???? <3
    Wgl liczyłam na coś +18 jak przeczytałam początek ejj tak fajnie się zapowiadałooo ^^ Ale to nic, mając tyle pomysłów na pewno jeszcze nie raz umieścicie taki rozdział? :) Liczę na to ;d
    Hood nam się zakochał, ups... nie wróży to nic dobrego zwłaszcza, że widać że chce zniechęcić Kornelię do Lou, no proszę was, co to ma wgl być hymm?! A idź precz Calum, kocham Cię, ale teraz nie, ona ma być z Lou i jest z Lou więc wara no.! :)
    Tak, Justynka i mówienie do bohaterów :)))))))) mówiłam, że powinnam najpierw ochłonąć? :D
    I Phoebe.... podniósł na nią rękę? Prawie, ale no co to za **** !!!!!!
    Jezu ja tak przeżywam biednego Nialla ;c Zwłaszcza jak potem Kornelia wspominała o swojej tęsknocie do Lou ;c
    I te piękne słowa Louisa na końcu, to zapewnienie w głosie, które moja wyobraźnia była w stanie to sobie urzeczywistnić.....
    Tak, zdecydowanie za dużo czytam, za dużo przeżywam i no, ale wiecie, to nie jest zwykłe ff, to życie <3 To jest takie ... ludzkie? Prawdziwe? Nie wiem jak przekazać wam to, co chcę powiedzieć.
    I coś czuję, że długi komentarz wyszedł, oh, powodzenia w czytaniu :D
    A i na koniec xd inicjały "MK" ahahahhahaha myślałam, że chodzi o Gośkę, bo to są jej inicjały :D hahahahahhaa i miałam takie niezłe zdezorientowanie przez chwilę, jak to ona w ff ? ^^
    Okej, powinnam pójść spać, wiem ;3
    To do następnego! x
    KOCHAM BARDZO. :*****
    Rozdział tak piękny, że nie wiem czy wszystko tu zawarłam, najwyżej dopiszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, o czym zapomniałam :D
      O tym, że pewnie już w następnym rozdziale będzie się coś działo, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. :3
      Czy możecie jutro dodać następny rozdział? hahaha :*

      Usuń
    2. Hahaha ;D Justynka, oddychaj! :D Akcji nie będzie brakowało, ale kiedy i jakie to dowiesz się z przyszłymi rozdziałami ;> No Niall biedny, tyle się musi nacierpieć :( Taki ten jego wątek smutny :D Cieszę się, że udało nam się wzbudzić w Tobie takie emocje, że przeżywałaś to wszystko razem z Kornelią (i Niallem :D ). To daje nam super motywację do pisania dalej <3

      Ech, emocjonalnie się robi, więc może nie będę się pogrążała xD
      LOFFCIAAAAM
      A. <3

      Usuń
  3. Ach mowilam juz jak ja kocham to ff ? To jest po prostu nie do opisania .... To jest takie OCH ! I dodajecie to w piatek i przez caly weekend nie będę mogla się na niczym skupić bo będę myślała co sie stanie dalej.... Ale nie przestawajcie bo nie wiem co bym zrobila gdyby to sie skonczylo teraz xd ~ @annakalbar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jednak Twój weekend przebiegnie nieco przyjemniej niż na myśleniu o TTD xD No i mówiłaś, mówiłaś, a my dalej tak samo za tę Twoją miłość jesteśmy wdzięczne <3
      Nie przestaniemy pisać. Przynajmniej jeszcze nie teraz :D

      A. <3

      Usuń
  4. Faza ekscytacji, niekontrolowane ruchu, totalna pustka w głowie, szok, cholerna radość, ciągły niedosyt, takie zmieszanie, rozkojarzenie ..to co czuje w tym momencie. Normalnie jakbym była pod wpływem czegoś, czegoś ..zajebistego, tak. Dziewczyny widzicie co Wy ze mną robicie ? Tak czekałam na ten rozdział i teraz cieszę się jak głupia, jak jakieś dziecko, które dostało zabawkę. Każdy rozdział jest coraz lepszy, piękniejszy, tajemniczy i wnioskuje, że cos się pewnie niedługo stanie. Nie wiem jak to się dzieje, ale jak zaczynam czytać całkowicie odrywam się od rzeczywistości, czytam każde słowo, zdanie, akapit w pełnym skupieniu, ekscytuje się nim, wyobrażając sobie dokładnie każdą scenę i normalnie czuję jakbym tam była i przeżywała to wszystko co bohaterowie. A to wszystko dzięki temu, że jest to tak świetnie napisane, tak szczegółowo i kurwa idealnie(przepraszam, za te słowo, ale te emocje no). Czuje się jak w jakims matrixie :D Szkoda mi Niallerka, biedactwo widać jak kocha swoją byłą dziewczyne, ale nie może z nią być, normalnie serce się kraje. A ta sytuacja w samochodzie, to aż dreszcze mnie przeszły normalnie jak czytałam ^^ Świetna :D A do tego potem ta piękna scena w nocy <3 Louis i Kornela się tacy uroczy, tworzą taką idealną pare, ale myśle,ze wiecznie tak kolorowo nie może być, pewnie cos się tam potem stanie. I już kocham Milenkę, bo jak widać tak jak ja uwielbia zakupy i ciuchy haha ^^ Zaniepokoiła mnie trocha ta scena z Kornelią i Calumem, no ale cóż, zobaczymy co tam się potem stanie.
    Obiecalam sobie, ze się nie rozpisze, ale no nie wyszlo :D
    Pewnie wszystkiego nie napisałam, co chciałam,ale to z tego szoku xd
    Czekam na kolejny rozdział i życze duuużo weny w pisaniu ! 
    Kocham xx
    @MakeMyHappy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. !! <3
      Dużo emocji, dużo podejrzeń :D Cieszę się, że TTD wciąż tak na Ciebie działa :D
      A co do fabuły, jedyne co mogę powiedzieć to tak! Akcji będzie dużo :D Może nawet całkiem niedługo, ale kto wie ;O

      Dzięki za kolejny zajebisty komentarz!!! <3

      A. <3

      Usuń
    2. Ach, no i zapomniałam dodać! To, co piszesz, że się odrywasz, że tak się skupiasz jest takim katalizatorem do pisania! Znaczy no... Nie wiem jak to określić, ale takie słowa dają niesamowitego kopa motywacyjnego! Także jeszcze raz! Cieszę się, że jednak postanowiłaś zacząć czytać nieskończone jeszcze FF xD Cieszę się, że tak Ci się ono podoba! Cieszę się, że dołączyłaś do gromady TTDff :D LOOOOOOOOOVE!

      A. <3

      Usuń
    3. Cieszę się, że pomogę chociaż komentarzem dodać Wam motywacji :D Tak to nie podobne do mnie, ze czytam nieskonczone ff, ale to chyba jedna z najlepszych moich dezycji, a wszystko dzieki Justynie <3 Bo gdyby nie zachęciła mnie do czytania to, aż nie moge dopuścić do siebie tej myśli, ale nigdy bym nie przeczytała tego ff i nie poznała tej historii. To by była zbrodnia no :D I cieszę się, ze należe do tej gromady haah ^^ bo to najlepsza gromada na świecie ! :)
      Dobra, bo nie chce znowu się rozpisywać. Czekam na kolejny rozdział i juz nie moge doczekać się tych akcji :D <3
      Loooove so much ! <3

      Usuń
  5. Chciałabym już jutro kolejny rozdział fajnie by było a co do tego rozdziału był taki przewidujący wielu akcji można było się domyślić mam nadzieję, że następny bedzie trochę lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ze zawiodłyśmy :( ten rozdział jednak był potrzebny do wprowadzenia przyszłych wątków, mam nadzieje, ze kolejne beda mniej przewidywalne :)

      A. <3

      Usuń
  6. oja oja oja
    dziwnie troche
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym już jutro kolejny rozdział fajnie by było a co do tego rozdziału był taki przewidujący wielu akcji można było się domyślić mam nadzieję, że następny bedzie trochę lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytam. Czekam nn. Nawet nie wiem jak to skomentować. @happily_20

    OdpowiedzUsuń
  9. To jak dacie kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym tygodniu wyjdą dwa. Kolejny najprawdopodobniej wleci w środę :)

      Usuń
  10. Cudoooo! *_*
    Jednen z najlepszych blogów jakie czytałam! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. spóźnione ale szczere: Zajebisty rozdział!!! kocham TTD na maxa z resztą same wiecie :D
    i weź A. nie pisz takich emolszjonal rozdziałów bo na początku jak to napisała Justyna chcica na Luja, a później smuteczek z powodu Najalka :(
    Phoebe to taka ździraaaa xD

    dobra zapierniczam czytać następny odcinek !

    Kissski i hugsyyyy <3

    @No_Maybe_Yes

    OdpowiedzUsuń