sobota, 9 sierpnia 2014

18. I'll hum the song the soldiers sing as they march outside our window



Kornelia


Stałam w salonie wypełnionym ludźmi, wpatrując się ze zmartwieniem w palec Mileny wbity boleśnie w pierś Harry’ego. Szeptała do niego coś, co nie było w stanie dotrzeć do moich uszu, ale nie miałam żadnych wątpliwości, że właśnie dostawał ochrzan. Spojrzałam zakłopotana na powód jej wściekłości - ciemnookiego, przystojnego mężczyznę, ubranego w elegancki drogi garnitur i uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, gdy okazało się, że on również na mnie patrzył. Zaczęłam bawić się nerwowo końcówkami swoich włosów, by zająć czymś ręce. Cisza w tej małej grupce osób przedłużała się niemiłosiernie, więc postanowiłam coś z tym zrobić. 
- Więc! Jesteś szefem Mileny? - zapytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Brawo, Kornelia, nie ma to jak dobry temat na przerwanie niezręcznej chwili. Mężczyzna, przedstawiony jako Zayn, uśmiechnął się do mnie uprzejmie i kiwnął głową. 
- W pewnym sensie. Jestem szefem jej szefa, prezesem firmy - odpowiedział, a mi opadła szczęka. „Prezesem”
- Ile ty masz lat?! - wykrzyknęłam. Brawo, Kornelia, brawo... Pełne zrozumienia wesołe spojrzenie nieco zmniejszyło moje zażenowanie spowodowane głupimi pytaniami. 
- Dwadzieścia sześć. Wiem, wiem... Myślisz, że jestem za młody. Powiedzmy, że dążyłem do tego celu bez względu na konsekwencje i z pomocą kilku szczęśliwych przypadków. - wyjaśnił, wciąż zachowując niezwykle uprzejmy ton. Cholera, ten człowiek zna maniery... Wie, jak sprawić, by damie nie było głupio. Hehe... „Damie”... Parsknęłam nieznacznie śmiechem na swoje niedorzeczne myśli, co spotkało się z zaciekawieniem na twarzy Zayna. 
- Nic takiego - rzekłam - Po prostu. Widząc was wszystkich, mam wrażenie, że Londyn to kolebka młodocianych ludzi sukcesu - wzruszyłam ramionami. 
- Nic bardziej mylnego. Należymy do mniejszości. Znalezienie kogoś w podobnym wieku na tak wysokich stanowiskach jest nie lada problemem. To zbliżyło naszą piątkę do siebie - wskazał na Harry’ego, wciąż gorąco dyskutującego z Mileną i stojących obok mnie Caroline, Liama i Louis’ego. Zmarszczyłam brwi, przypatrując się zebranym tutaj mężczyznom. Zaraz, zaraz... 
- „Piątkę”? - zapytałam, upewniając się uprzednio po raz kolejny, czy dobrze policzyłam. 
- Jeszcze twój szef - odparł, a ja wybałuszyłam oczy. Mój szef? Zagryzłam wnętrze policzka, dopasowując po kolei niteczki, które prowadziły mnie do centrum. Centrum, które wciąż było przysłonięte tajemniczą kurtyną. Czułam jednak, że niedługo wszystko się wyjaśni. 
- Menadżer? - zaśmiał się mimowolnie na moją sugestię, a potem grzecznie zreflektował i pokręcił głową. 
- Nie, nie... Właściciel sieci „Irresistible” - uniosłam jedną brew, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszałam. Spojrzałam wymownie na Louis’ego, który wbił wzrok w ziemię i ani na chwilę nie chciał go podnieść. Acha! Nie byłam Sherlockiem Holmesem, ale wiedziałam, że w końcu zrozumiem ten przedziwny zbieg okoliczności, który właśnie mnie spotkał. Punkt pierwszy: przesłuchać Louis’ego. Zanotowałam w myślach.
- Louis, możemy porozm...
- O wilku mowa! - Louis ożywił się nagle, gdy spojrzał w jakiś punkt za mną. podążyłam wzrokiem w tamtym kierunku i zobaczyłam kroczącego w naszą stronę mężczyznę o jasnych, niedbale ułożonych włosach. Uśmiechał się szeroko do Louis’ego, a gdy wreszcie do nas dotarł, zamknął go w niedźwiedzim uścisku. Zauważyłam jak Tomlinson szepcze mu coś do ucha, z poważną miną, a potem odwraca się do nas z ponownie rozpromienioną twarzą. 
- Wybaczcie to spóźnienie ludzie, napotkałem pewne komplikacje po drodze - wymowne spojrzenie rzucone w stronę Harry’ego, który uwolnił się wreszcie od wściekłości Mileny, przekazało jakąś nieznaną dla mnie informację. Styles wypuścił głośno powietrze z ust i skinął na moją przyjaciółkę, która przewróciła oczami i, posyłając mi przepraszające spojrzenie, ruszyła za nim w głąb salonu. 
Och nie... Poczułam się niezwykle malutka, wśród garstki nieznajomych mi mężczyzn i jednej, skromnej dziewczyny, która nie mówiła zbyt wiele. Przygryzłam wargę i zaczęłam stąpać z nogi na nogę, czekając na rozwój wydarzeń. Wtedy odezwał się Louis. 
- Niall, masz wreszcie zaszczyt poznać jedną z piosenkarek twoich restauracji - wskazał na mnie dłonią, a ja poczułam jak się w sobie kurczę. Zdecydowanie nie czułam się tutaj komfortowo, wśród bogaczy, biznesmenów i znających się dobrze ludzi. Byłam biednym wyrzutkiem, który nie znał nawet osoby, z którą tutaj przyszedł. Louis położył dłoń na moich plecach i pchnął mnie delikatnie w stronę blondyna. 
- Nie martw się, to spoko gościu - szepnął mi do ucha, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie i odetchnęłam głęboko. - Niall Horan Kornelia Madej. Kornelio to Twój szef Niall Horan - przedstawił nas sobie, a my w tym czasie wymieniliśmy uścisk dłoni. Niall uśmiechał się szeroko i puścił mi oczko. 
- Ach! Słyszałem wieeeele dobrego na twój temat od moich klientów! - powiedział z żywą ekscytacją, tak przekonującą, że poczułam zbierającą się we mnie radość. Posłałam mu wdzięczny uśmiech i spojrzałam podejrzliwie na Louis’ego. 
- Od klientów? Czy może jednego konkretnego? - wskazałam na niego, niby to dyskretnie, a Niall wybuchnął serdecznym śmiechem. 
- Tak, muszę przyznać, że był jeden taki, który zachwycał się tobą o wiele częściej i bardziej niż reszta, ale nie był jedynym składającym mi pochwały za dobór wokalistki - odparł blondyn i mrugnął porozumiewawczo do Louis’ego, który przewrócił oczami. 
- Dobra, dobra, dosyć tego plotkowania - powiedział i pociągnął mnie delikatnie. Mimowolnie oparłam się jego ruchom, wywołując skonsternowany wyraz na jego twarzy. 
- A gdzie to się wybieracie? - zapytał Liam z psotnym uśmiechem. Cała czwórka patrzyła teraz na nas wyczekująco. Louis stał chwilę w miejscu, spoglądając to na mnie to na nich, a potem wziął głęboki oddech.
- W samotność! - powiedział, a potem pokazał Liamowi środkowy palec, gdy ten wydał z siebie wymowne „mmmmmmhhmmm”. Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. 
- W jego snach - powiedziałam cicho do reszty, co spotkało się z przeciągłym „Aaałłł” i kilkoma żartami ciśniętymi w stronę Louis’ego, który teraz kręcił głową, rzucając mi karcące spojrzenie, za którym kryła się jednak wesołość. Tylko Zayn stał wyprostowany, uśmiechając się uprzejmie, jakby nie był w stanie dać się ponieść rozluźnionej atmosferze. A potem cała czwórka zniknęła mi z oczu, gdy Louis pociągnął mnie mocno za rękę, wtapiając się w tłum imprezowiczów. 
Podążając za mężczyzną, rozglądałam się na boki w poszukiwaniu Mileny, lecz nie mogłam nigdzie jej dostrzec. Byłam ciekawa gdzie zabrał ją Harry i o czym tak żarliwie dyskutowali, lecz tłum w salonie i mój niski wzrost skutecznie ograniczały mi widoczność na salon. Westchnęłam z rezygnacją i skupiłam się na dotrzymaniu Louis’emu kroku, a ten nie zwalniał, prowadząc mnie na piętro apartamentu. Gdy pokonaliśmy schody, dźwięki imprezy nieco przycichły i prawie zupełnie zniknęły, kiedy Louis zamknął za mną drzwi pokoju, do którego kazał mi wejść. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu zaciekawiona, zdając sobie sprawę, że znaleźliśmy się w sypialni. Po lewej stronie przy ścianie stało duże dwuosobowe łózko, a naprzeciwko niego ściana złożona z samych półek, wypełnionych książkami, pod którą znajdowała się mała kanapa i stolik nocny. Z ogromnego okna, naprzeciwko mnie, rozpościerała się przepiękna panorama miasta, oświetlonego teraz miliardami świateł. Zalety mieszkania na najwyższym piętrze, pomyślałam i odwróciłam się z podejrzliwym uśmiechem na ustach, do stojącego za mną Lou. 
       - Możesz mi powiedzieć co robimy w Twojej sypialni? - zapytałam, zakładając ręce na biodra. Przygryzł wargę, wpatrując się uśmiechnięty w podłogę, a potem spojrzał na mnie z dołu i zbliżył się o krok. - Nie - powiedziałam stanowczo, cofając się o podobną odległość. Czy on tak na poważnie? 
Praktycznie nie znałam tego człowieka. Tak, przychodził przez kilkanaście dni do mojej restauracji i za każdym razem rozmawialiśmy po jej zamknięciu, lecz nigdy nie był to zbyt rozwinięty dialog. Dziś, gdy odebrał mnie z pokoju hotelowego, mieliśmy szansę poznać się nieco lepiej w jego samochodzie i na początku imprezy, gdy jeszcze prawie nikogo nie było. Musiałam przyznać, że rozmowa z nim kleiła się jak marzenie, potrafił mnie rozbawić, lecz wciąż miałam w pamięci wydarzenia z marca, które nie pozwalały mi się w pełni rozluźnić w jego obecności. Tak, jak teraz, gdy zbliżał się do mnie nieustępliwie, sprawiając, że moje nogi uderzyły w końcu w ramę łóżka, kiedy próbowałam zwiększyć, bezskutecznie, dystans między nami. 
- Ups... - powiedział cicho z psotnym uśmiechem i naparł na mnie ponownie. Westchnęłam ciężko i przekręciłam oczami. 
- Dobra, koniec tego dobrego. Byłabym jeszcze w stanie zrozumieć to szczeniackie zachowanie, gdybyś był pod wpływem, ale ty jesteś doskonale trzeźwy, więc przestań - powiedziałam, czując ciepło swojego oddechu odbijające się od jego piersi. Cholera, jest tak blisko... 
- Może jestem pod wpływem... - powiedział tajemniczo, a ja uniosłam brwi 
- Wypiłeś jedną szklankę whisky - rzuciłam mu pełne politowania spojrzenie
- Może jestem pod wpływem twojej urody - jego oczy skanowały dokładnie moją twarz, czekając na reakcję. Parsknęłam śmiechem, żałując, że nie mogę już wyżej unieść brwi. 
- No nie. Serio. Czy ty naprawdę właśnie to powiedziałeś? Serio, Louis? Naprawdę? - chwyciłam się za mostek nosa, próbując stłumić salwy śmiechu, które zaczęły mną targać. W pustym pokoju rozbrzmiało ciche warknięcie
- No i wszystko zepsułaś - usłyszałam jego obrażony ton, więc spojrzałam na niego ponownie. Uśmiechał się porozumiewawczo, starając się jednak zachować urażoną postawę. 
- Och, wybacz! Chciałbyś jeszcze raz spróbować swego, jakże romantycznego, podrywu? - zapytałam z udawaną troską w głosie, ale on machnął na mnie dłonią i odwrócił się do mnie plecami. 
- Teraz to już nie. - skrzyżował ręce na piersi i wzruszył ramionami. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, a Louis zawtórował mi po sekundzie, ponownie się odwracając i już po chwili oboje siedzieliśmy na łóżku wycierając łzy, które spłynęły podczas tego ataku wesołości. Wreszcie ucichły ostatnie chichoty, a my spojrzeliśmy na siebie uśmiechnięci. 
- Jesteś w porządku - powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku. Poczułam, jak rumieniec wpływa na moją twarz, więc odwróciłam głowę, udając, że rozglądam się po sypialni. Ty też, chciałam powiedzieć, lecz słowa nie mogły przebrnąć mi przez gardło. Byłam zszokowana jak szybko ten facet potrafił mnie do siebie przekonać. Jego wytrwałość w Irresistible była na swój sposób słodka, choć przez długi czas nie chciałam tego przed sobą przyznać. Ponowne spotkanie pozwoliło mi również przypomnieć sobie, jak dobrze mi się z nim rozmawia.  
- Um... Dzięki? - a nagroda za tworzenie najbardziej niezręcznej sytuacji idzie w ręceeeee??? 
- Proszę - Louis wyszczerzył do mnie zęby, a potem ujął moją dłoń w swoją. Wstrzymałam na chwilę oddech, lecz nie cofnęłam się przed jego dotykiem. Dlaczego? Dlaczego ten gest wydawał się taki... odpowiedni? Przyjrzałam się naszym splecionym palcom; jego, delikatnie muskającym moją skórę, a potem podniosłam wzrok, by napotkać wpatrzone we mnie błękitne oczy. Nie straciły one na swojej wesołości, gdy jedna z dłoni ujęła mój policzek i Louis zaczął przybliżać się do mnie powoli. Serce zabiło mi szybciej i mięśnie jakby nieco zwiotczały, w reakcji na to, co miało właśnie nadejść. Zamknęłam oczy, sama nie wiedząc dlaczego na to pozwalałam, lecz nagle drzwi do sypialni otworzyły się gwałtownie, uderzając z hukiem w ścianę. 
       - Mamy problem - Harry stał w progu, wpatrzony z napięciem w Louis’ego, który oddalił się ode mnie w pośpiechu. 
       - Co jest? - zapytał Tomlinson, lecz ciemne loki zdążyły już zniknąć z naszego pola widzenia i usłyszeliśmy jak Harry zbiega ze schodów. 
       - Niech cię, Styles - warknął Louis i wstał, podając mi dłoń. Przyjęłam gest bez wahania, patrząc z konsternacją w błękitne oczy. 
       - Sprawdźmy co się dzieje, a to - wskazał na łóżko - dokończymy później - mrugnął do mnie wesoło i, nim zdążyłam zareagować, pociągnął mnie gwałtownie za sobą. 
Nic nie wskazywało na kłopoty, bo ludzie w salonie nadal imprezowali w najlepsze, więc odetchnęłam z ulgą. Louis poprowadził mnie do drzwi wyjściowych, za którymi zniknął Harry. Gdy wyszliśmy z apartamentu, zostałam poprowadzona na klatkę schodową. Zbiegliśmy na niższe piętro, na którego korytarzu zobaczyliśmy małe zbiorowisko ludzi, składające się z Nialla, Zayna, Harry’ego, Mileny i osoby, której nie rozpoznawałam - wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze. On i Niall wpatrywali się w siebie nienawistnymi spojrzeniami, a napięcie w powietrzu było niemal fizycznie wyczuwalne. 
- Ooosz kurwa... - warknięcie Louis’ego sprawiło, że ponownie zadrżałam ze zdenerwowania. Podeszłam szybkim krokiem do Mileny i szturchnęłam ją delikatnie w ramię. Spojrzała na mnie zdziwiona, a potem pokręciłam głową. 
- Co się dzieje? - zapytałam, wskazując głową na dwóch rozmawiających w ciszy blondynów. 
- Pamiętasz tego gościa, który przeszkodził w mojej kolacji z Harrym? - kiwnęłam głową, a Milena wskazała porozumiewawczo na nieznajomego. 
- Nie... - szepnęłam
- Ta... - odparła i odwróciła się ponownie w stronę rozgrywającej się sceny. 
Nie byłam w stanie dosłyszeć o czym rozmawiali mężczyźni, lecz z każdą chwilą ton ich głosów się podnosił. Zayn, Harry i Louis zbliżali się coraz bardziej do Nialla, niczym jego stróże. 
- Myślę, że już czas byś opuścił ten budynek - słowa Nialla, były pierwszymi, które udało mi się zrozumieć. Nieznajomy zaśmiał się ironicznie i potarł ręką brodę. 
- Opuszczę ten budynek, kiedy skończę swoje sprawy - odpowiedział, patrząc pogardliwie na swojego przeciwnika. Pięść Nialla zacisnęła się mocno i zobaczyłam jak mięśnie jego szczęki zaczynają wykonywać szaleńczy taniec. 
- Spokojnie Horan, jedną sprawę - nieznajomy odchrząknął - z NIĄ przed chwilą skończyłem. Teraz czekam aż się ubierze i zabieram ją na przepyszną... - nie dokończył, bo pięść mojego szefa przerwała wypowiedź, uderzając z impetem w jego twarz. Reakcja była błyskawiczna i nim zdążyłam się obejrzeć, mężczyźni okładali się pięściami, a po chwili do moich uszu dotarł bolesny dźwięk łamanych kości. Krew trysnęła na podłogę dziesiątkami kropel, brudząc drogie dywany, lecz nie wiedziałam kto co złamał, bo żaden z rywali nie zareagował. Harry, Zayn i Louis rzucili się w stronę bijatyki. 
- EJ, EEEJ!!! - głośny kobiecy wrzask sprawił, że cała scena jakby zatrzymała się w czasie, z Niallem ściskającym szczękę nieznajomego i pięścią przygotowaną do ciosu, i nieznajomym z krwią płynącą wartkim nurtem z nosa. Acha.
Spojrzałam w stronę, z której dobiegł ten silny głos. W jednym z progów stała niska, drobna kobieta o długich ciemnych włosach, opadających do pasa. Trzymała ręce na biodrach, wpatrując się z wściekłością w poobijaną dwójkę. 
- Czy was doszczętnie popierdoliło?! - krzyknęła, robiąc krok do przodu. Wydawała się taka krucha w porównaniu do wysokich, walczących facetów, umazanych teraz krwią. A jednak dzięki jej postawie byłam w stanie uwierzyć, że mogła powalić tych dwóch dryblasów jednym pstryknięciem paluszków. Uśmiechnęłam się mimowolnie na ową groteskową scenę. Mężczyźni wyprostowali się powoli i zwrócili ku tej malutkiej kulce potężnej energii. Patrzyła z wściekłością na nieznajomego, lecz gdy jej wzrok przeniósł się na Nialla, złagodniał nieco
- Phoebe - głos mojego szefa załamał się w połowie słowa. Kobieta zrobiła zbolałą minę i kiwnęła głową w jego stronę. 
- Niall... - powiedziała cicho, a potem przeczyściła gardło i na jej twarz ponownie wbiegł wyraz gniewu - Czy moglibyście załatwiać swoje „zawodowe” sprawy gdzieś, gdzie nie ma kilkuset świadków, gotowych w każdej chwili zawiadomić policję? - warknęła, przenosząc ponownie wzrok na nieznajomego. 
- To nie były zawodowe sprawy - odpowiedział jej wściekłym tonem. 
- Cóż, nic mnie nie obchodzi, czego dotyczyły te sprawy, Luke. Mieliśmy wyjść na kolację, a teraz najwyraźniej będę miała randkę w gabinecie lekarza - wskazała na jego nos i pokręciła z dezaprobatą głową. Usłyszałam parsknięcie śmiechu Louis’ego, przez co sama nie mogłam powstrzymać chichotu. 
- Tak, śmej się, Tomlinson... Bo już niedługo nie będziesz miał na to nawet najmniejszej ochoty- złowrogie warknięcie blondyna sprawiło, że wesołość momentalnie mnie opuściła, a Louis rzucił się z wściekłością przed siebie. Tylko szybka reakcja Harry’ego i Zayna, którzy złapali go w połowie drogi, powstrzymała mężczyznę od rozpoczęcia kolejnej bijatyki. 
Wpatrywałam się w szoku w furię, która wyostrzyła teraz jego rysy twarzy. Błękitne oczy pociemniały, a żyła na skroni pulsowała szaleńczo. Złowieszczy śmiech Luke’a poniósł się echem po pustym korytarzu, gdy wytarł usta z spływającej z nosa krwi. Chwyciłam mimowolnie dłoń Mileny, czując jak ciarki przechodzą po moich plecach na ten, chowający w sobie nieznaną mi groźbę, dźwięk. 
Phoebe wpatrywała się jeszcze przez chwilę w mierzących się spojrzeniami mężczyzn, a potem westchnęła ciężko. 
- Dobra, dosyć tego, Luke. Idziemy. - sięgnęła po dłoń blondyna, lecz ten odtrącił ją gwałtownie, z siłą, która prawie przewróciła jej drobną osóbkę. Niall ruszył z miejsca, wyrzucając z siebie salwę przekleństw, lecz został zatrzymany przez uniesioną dłoń dziewczyny. 
- Nie! Koniec! Niall, proszę, wróć do siebie - powiedziała uspokajającym tonem, ponownie chwytając dłoń Luke’a, który tym razem uścisnął ją mocno. Niall skierował palec wskazujący wprost na złamany nos mężczyzny. 
- Dotknij ją, popierdoleńcu... Dotknij ją, a wierz mi, że nie dożyjesz kolejnego poranka - zachrypiał. 
Wiele razy słyszałam podobne groźby idące z ust nabuzowanych testosteronem mężczyzn, lecz ta brzmiała szczególnie przekonująco, wypowiedziana na tle tylu wykonanych gestów, nienawistnych spojrzeń i zdań, nie do końca dla mnie zrozumiałych przez nieznajomość relacji między tymi osobami. 
- Zabawne, że mówisz to akurat ty. Ale spokojnie. W przeciwieństwie do ciebie, JA ją szanuję - Luke pocałował dłoń kobiety i, nim ktokolwiek zdążył zareagować, skierował się do drzwi windy. Dopiero, gdy para za nimi zniknęła, zdałam sobie sprawę, z tego jak bardzo jestem spięta. Milena krzywiła się z bólu, bo ścisnęłam jej dłoń tak mocno, że zostały na niej ślady moich paznokci. Uwolniłam ją szybko, rzucając przyjaciółce przepraszające spojrzenie. 
- W porządku - odpowiedziała, pocierając zaczerwienione miejsce. Wszyscy czterej mężczyźni odwrócili się do nas na dźwięk jej głosu, jakby dopiero teraz zdali sobie sprawę, że wciąż tu byłyśmy. Louis podbiegł do mnie pospiesznie i ujął moją twarz w swoich dłoniach. 
- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony. Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco i odsunęłam nieco, czując zakłopotanie spowodowane tą bliskością. Zamrugał kilka razy zdezorientowany, ale po chwili kiwnął głową i uśmiechnął się blado. 
- Wybaczcie, że musiałyście przyglądać się tej scenie - odezwał się Zayn, jak zwykle uprzejmie i spokojnie. Machnęłam dłonią, na znak, że nic się nie stało. 
- Nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy widzi się dwóch mężczyzn walczących o kobietę. Szczególnie po alkoholu - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się współczująco do Nialla. W jego oczach pojawiła się wdzięczność. 
Nagle Harry wypuścił z ust głośno powietrze i zmierzył Milenę i mnie uważnym spojrzeniem. 
      - Myślę, że pora was odwieźć do domu - powiedział cicho. 





--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zauważyłyśmy, że czytelników TTD jest nieco więcej niż zdawałyśmy sobie z tego sprawę, więc zachęcamy serdecznie do komentowania naszej twórczości :) Opinia osób zewnętrznych jest najlepszym motywatorem do dalszej pracy!  :D 

Jeśli czytasz TTD, DZIĘKUJEMY! KOCHAMY! Mamy nadzieję, że nie będziesz zawiedziony :D 

M. xx i A. <3 




*zanucę piosenkę, którą śpiewają żołnierze, maszerujący za naszym oknem

20 komentarzy:

  1. No to sie doczekalam ;) super rozdzial bardzo mi sie podobal a na dodatek mam zaszczyt czytac i komentowac to dzielo jaki pierwsza genialny rozdzial z reszta tak samo jak pozostale wiec to rzadna nowosc ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, czujemy się zmotywowane do wymyślania następnych intryg, żeby Wam się podobało! :D ;*

      M. xx

      Usuń
  2. Czekam z niecierpliwością na kolejny... Już się nie mogę doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Koocham! <3 Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No wkońcu się doczekałm :) fajny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Cieszymy się, że się podoba <3

      A. <3

      Usuń
  5. Kocham wasze ff moim zdaniem jest ono jednym z lepszych :) i z niecierpliwością czekam na następny rozdział xx
    Świetnie piszecie :) x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku!!!! Nawet nie wiesz ile takie słowa dla nas znaczą! Siedzimy i prawie ryczymy przy piwku z radości! Dziękujemyyyyyyyy!!! <3 <3 <3

      M. xx i A. <3

      Usuń
    2. To ja dziękuję za wasze starania aby to co piszexie było jak najlepsze :) x

      Usuń
  6. Fajny rozdział jeju Lou i Kornelia prawie się pocałowali *-* Harry no! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Harry taki cham wredny :D mega mega mega wielkie dzieki za tak miły komentarz! (Jestesmy troche pijane - od alkoholu, ale takze z radości :D)

      M. xx i A. <3

      Usuń
  7. Jejku, baardzo dużo mnie ominęło. Pewnie za mną się nie stęskniliście, ale ja za Wami taak. No cóż, odrazu po powrocie przeczytałam zaległe rozdziały i były takie kjsafksdfk. Wiecie co? Nie mogę uwieżyć w to, że Kornelia dała Louis'owi dwa razy z liścia, a on powiedział, że zasługuję. Harry ma broń, a Milena boi się, że ją sastrzeli, komiczne. A Niall jest szefem Kornelia omfg. Nie spodziewałam się i jeszcze Zejn taki elegancki i w ogóle. I jeszcze ta bójka Nialla z Luke, boże tyle akcji. No chyba tyle nie zapamiętałam wszystkich rozdziałów, ale jestem pod wrażeniem i czekam na więcej! Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie strasznie się stęskniłyśmy! Wczoraj byłyśmy na karaoke w ulubionym pubie i rozmawiałyśmy o Tobie:D Ciekawe byłyśmy, kiedy wrócisz, a tu się okazuje, że jesteś:D
      A nowy rozdział może się pojawić nawet jeszcze dzisiaj, więc czuwaj:D

      Dzięki za wszystkie miłe słowa! <3

      M. xx

      Usuń
  8. ooooooooooooooooooooooooo matkoooooooooooooooooooo fangirling mode on! I pojawiła się tajemnicza Phoeby.... xD
    zapierniczam czytać następny rozdział :D

    PS. Pamiętajcie Zayn'a nikt nie kocha!

    Kisssski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka ta "tajemnicza Phoeby" ładna! :D

      PS. Musimy znaleźć wariatkę tak samo walniętą na punkcie Zayna, jak my na punkcie reszty xD

      Usuń
    2. ale ja nie wiem czy się taka znajdzie xD

      Usuń
    3. No obczaj sobie bohaterów, jaką piękną dobrałyśmy xD

      Usuń
    4. o ja faktycznie! <3

      Usuń