Dziewiętnasty rozdział to taka mała niespodzianka w ramach podziękowania Wam za bycie z nami już dwa miesiące, wyświetlenie bloga ponad 7000 razy i napisanie ponad 100 komentarzy.:)
DZIĘKUJEMY!!!Nie spodziewałyśmy się tak miłych reakcji.;) Skaczemy ze szczęścia jak głupie :D Oby dalsze rozdziały przypadły Wam do gustu tak samo, albo jeszcze bardziej.
Zapraszamy też do komentowania, bo im więcej Waszych sugestii i opinii tym większe możliwości ulepszenia bloga i opowiadania :)
A. <3 i M. xx
How did you do it? You got me losing all my breath *
Milena
-
Więc...
- Harry przerwał ciszę, jaka panowała we wnętrzu jego auta. Spojrzałam
na niego z uprzejmym zainteresowaniem.
-
Więc?
- zapytałam,
przekręcając
głowę,
jak zaintrygowany szczeniak.
Wracaliśmy
właśnie
z nieszczęsnej imprezy Louis’ego, na której
tak wiele się zdarzyło. Wreszcie poznałam
imię
Szefa Wszystkich Szefów, dowiedziałam się, że jest on jednym z najlepszych kumpli Harry’ego i że ten fakt jest tylko „szczęśliwym
przypadkiem”.
-
Przypadkiem? - zapytałam z niedowierzaniem w głosie, gdy Harry wyjaśniał
mi całą sytuację
na osobności podczas imprezy. Staliśmy wtedy w pustej kuchni, do której
raz po raz wbiegali rozweseleni i lekko pijani ludzie. Harry tłumaczył
mi właśnie
zawiłość
zaistniałej
sytuacji, lecz wciąż byłam pełna
podejrzeń
i wątpliwości.
-
Przypadkiem. Serio, nie interesują mnie sprawy zawodowe moich kumpli.
Dopiero po fakcie dowiedziałem się, że jesteś zatrudniona u Malika. - mówił,
starając
się
zachować
obojętną
pozę,
choć dostrzegłam błysk
desperacji w jego oczach, jakby bardzo pragnął bym mu uwierzyła.
-
I wtedy postanowiłeś śledzić mnie za każdym razem, gdy wychodziłam
z biura? - skrzyżowałam ręce na piersi i
oparłam się
o szafkę
kuchenną
z wypisanym na twarzy wyczekiwaniem. Cień uśmiechu wykrzywił na chwilę
usta Harry’ego, gdy spojrzał na mnie z ledwo
zauważalnym
podziwem.
- Touché
- rzekł
krótko,
salutując
mi. Zaśmiałam się cicho, lecz otrząsnęłam po chwili, ponownie przybierając
poważną
minę,
w oczekiwaniu na odpowiedź.
-
Dokładnie
tak. - jego wypowiedziane słowa zbiły mnie z pantałyku. Spodziewałam się zaprzeczeń, tłumaczeń,
wyjaśnień,
a on tak po prostu to potwierdził. Daję słowo,
ten facet jest najbardziej nieprzewidywalnym typem na Ziemi. Uniosłam
w zdziwieniu brwi.
-
Chciałbyś
mi wytłumaczyć
dlaczego to robiłeś? - zapytałam, wpatrując się
w niego, jakby spadł z księżyca. Kącik jego ust uniósł
się
nieznacznie.
-
A to muszę mieć jakiś powód? - spojrzał na mnie z uniesioną
brwią
-
Och nie, w ogóle. Często tak bywa, że facet, który
widzi jakąś laskę dwa razy w życiu zaczyna ją
śledzić,
gdy dowiaduje się, że ta przeprowadziła się do jego miasta. Nic w tym dziwnego
naprawdę.
OCZYWIŚCIE,
ŻE
MUSISZ MIEĆ POWÓD - wykrzyknęłam, w momencie, gdy rozchichotane
dwie dziewczyny wtoczyły się do kuchni. Na dźwięk mojego głosu, zatrzymały
się
raptownie i zrobiły przestraszone miny. Jedna szepnęła coś drugiej na ucho, a potem cofnęły
się
powoli i czmychnęły czym prędzej do salonu. Pokręciłam
głową,
poirytowana pijackim zachowaniem tutejszych osób i ponownie zwróciłam
swój
wzrok ku Harry’emu, którego oczy nie przestawały
śledzić
moich.
-
Może
uznałem,
że
jesteś
niezwykle intrygującą kobietą - powiedział cicho i poważnie.
Zmrużyłam
oczy.
-
To wciąż
nie wyjaśnia
śledzenia
-
Może chciałem się
tobie poprzyglądać
-
To troszkę chore, nie uważasz?
-
Może
bałem
się
twojego odtrącenia, gdybym się ujawnił? - psotny uśmiech pojawił
się
na jego ustach, a ja przekręciłam oczami, wzdychając ciężko.
-
Już
to widzę
- powiedziałam kpiąco. Harry zaśmiał
się
cicho, a potem wziął głęboki oddech i podszedł do mnie powoli. Położył
dłonie
na szafce, o którą się opierałam, więżąc mnie w malutkiej przestrzeni, która
teraz nas dzieliła. Próbowałam się
cofnąć,
wbijając
biodra w blat, lecz dystans między nami był wciąż
taki sam. A potem jeszcze drastycznie się zmniejszył, gdy Harry pochylił
się
do mojego ucha. Poczułam, jak moje serce wykonuje szaleńczy chaotyczny
taniec.
-
Może...
- szepnął
zmysłowo, otulając skórę mojej szyi ciepłym oddechem - wiedziałem, że ci się to podobało,
bo byłaś
świadoma,
że
to ja - wibracje jego zachrypniętego głosu przyprawiły mnie o dreszcze.
Przeczyściłam
nerwowo gardło, próbując znaleźć jakąś odpowiedź, lecz bliskość
Harry’ego skutecznie blokowała
każdą
tworzącą
się
w mojej głowie myśl. Czułam piękny zapach jego męskich perfum, obezwładniający
wszystkie moje zmysły.
Mężczyzna
poruszył
się
nieznacznie i jego dłoń spoczęła na moim biodrze.
-
Ja... um... a.. - zaczęłam nieskładnie w próbie zebrania się
w sobie i zaprotestowania przeciwko tej nagłej bliskości.
-
Hm? - zamruczał, przygryzając delikatnie moją
skórę.
Łapałam desperacko każdy
oddech, starając się opanować, ale szyja w miejscu, w którym
głaskana
była
przez delikatne usta Harry’ego, paliła
nieznośnie.
Milena, do cholery! Ogarnij się!
Nie chciałam stracić przypływu pewności siebie, który
nagle mnie nawiedził, więc położyłam dłonie na piersi
Harry’ego i odsunęłam go od siebie.
Chłód,
który
owiał
przez to moją szyję, wydawał się dziwnie nieprzyjemny, jakby skóra
zdążyła
już
zaadaptować się do gorącego
doznania. Harry spojrzał na mnie z uśmiechem satysfakcji, sięgającym
również
jego szmaragdowych oczu, a ja poczułam lekkie wyrzuty sumienia. Jakbym
przegrała
jakąś
decydującą
bitwę.
Ale wojna wciąż trwa, uspokoiłam się w myślach. Nie lubiłam być słaba, wolałam mieć
wszystko pod kontrolą, bez jakichkolwiek wpadek. Czas postarać
się,
by tak owa nie została powtórzona.
-
Mylisz się - powiedziałam cicho, gdy doprowadziłam się do stanu sprzed tej intymnej chwili.
Harry uniósł w zaciekawieniu brwi. - Wcale mi się to nie podobało - warknęłam i poprawiłam
nerwowo bluzkę. Mężczyzna nic nie odpowiedział, a tylko zaśmiał
się
w sposób,
który
pokazywał,
że zupełnie nie wierzył
w moje słowa.
Zacisnęłam pięść w irytacji i skierowałam się do wyjścia, lecz wtedy do kuchni wszedł
Zayn.
-
Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział, patrząc na mnie. Pokręciłam
głową,
dając
mu znać,
że
nic się
nie stało,
więc uśmiechnął się i przeniósł
wzrok na Harry’ego - Piętro niżej mamy konflikt. Możliwa będzie nasza interwencja. Nie mogę
nigdzie znaleźć Liama, pewnie zaszył się gdzieś z Caroline
-
Niall i Hemmings? - zapytał Harry, jakby doskonale wiedział
o czym mówił
mój
szef
-
Tak. - odpowiedział Zayn i nagle zostałam bez słowa pociągnięta na korytarz znajdujący
się
pod mieszkaniem Louis’ego, by wyjść
na spotkanie bójce o kobietę.
A
teraz siedziałam zadumana w czarnym Maserati, przyglądając
się
uciekającym
latarniom ulicznym i myśląc o tym, co zdarzyło się na imprezie.
-
Więc...
chyba nie jest nam dane skończyć randki w normalny sposób
- powiedział Harry, krzywiąc się, jakby był zakłopotany.
-
Dzisiaj przynajmniej nikt nie wyciągnął broni - mruknęłam beznamiętnie, wracając wzrokiem do ulic
Londynu.
-
Ale polała
się
krew - odparł, a jego głos przybrał niższy
ton. Zacisnęłam szczęki.
-
Na szczęście
nie moja - po tych słowach zapadła krótka cisza, a potem usłyszałam
wybuch śmiechu
Harry’ego. Odwróciłam się do niego zdziwiona. Śmiejący się Harry był rzadkim widokiem, lecz teraz bardziej
interesował mnie powód tej wesołości.
-
Nie ma to jak współczucie dla cierpienia innych - powiedział,
gdy wreszcie uspokoił oddech. Wzruszyłam ramionami.
-
Myślałam,
że
nie lubicie tego całego Luke’a
-
Och, nie znosimy, ale... - przerwał nagle, a ja poczułam,
że
samochód
znacznie zwalnia. Droga była pusta, więc Harry mógł
pozwolić
sobie na takie manewry, tylko po co? Zmarszczyłam brwi, uważnie obserwując
jego wyraz twarzy. Spojrzał na mnie z uśmiechem, za którym
kryły
się
nieodgadnione dla mnie myśli.
-
Czy ty właśnie
zsolidaryzowałaś się z moją grupą? - aaa w dupę...
- Nie? - odpowiedziałam powoli, zagryzając
wargę.
Brew Harry’ego uniosła się wymownie.
-
Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco... - posłał mi psotny uśmiech.
-
Ty nie jesteś zbyt przekonujący! Jedź, bo chce mi się spać - odparłam, niczym przyparte do muru dziecko i
założyłam
ręce
na piersi. Jeszcze jeden wybuch śmiechu wypełnił
wnętrze
Maserati, a potem auto przyspieszyło i po kilku minutach znaleźliśmy
się
pod Hotelem, w którym się zatrzymałyśmy
z Kornelią.
-
Chyba czas znaleźć sobie jakieś stałe lokum, hm? - odezwał
się
Harry, wychylając się przed kierownicę, by przyjrzeć się
budynkowi. Kiwnęłam głową i westchnęłam ciężko.
-
Co chwilę
napotykamy jakieś problemy. Imigrantom jest ciężej. - mruknęłam zrezygnowana i
wyswobodziłam się
z pasa bezpieczeństwa. Harry zacmokał kilka razy, zastanawiając
się
nad czymś
intensywnie, a potem odwrócił się w moją stronę.
-
Mogę
pomóc wam coś znaleźć,
mam sporo znajomości - powiedział. Siedziałam przez chwilę,
analizując
tę
propozycję. No tak, dzięki niemu miałybyśmy
mieszkanie prawdopodobnie już jutro. W ciągu tych kilku
spotkań
zdążyłam
przyzwyczaić się do zasięgu wpływów, jakie ten facet posiadał.
I w tym tkwił problem.
-
Nie, dzięki...
Poradzimy sobie - pociągnęłam za klamkę, lecz drzwi ani drgnęły.
Zamknęłam
oczy, by opanować budującą się we mnie złość
- wypuść
mnie - warknęłam
-
Jesteś
pewna, że
nie chcecie pomocy? Pobyt w hotelu musi być drogi - powiedział,
jakby nie słyszał mojego żądania. Zaraz zwariuję.
Wydałam
z siebie żałosne jęknięcie i spojrzałam Harry’emu prosto w oczy. Mój palec, po raz
drugi tego dnia, wbił się w jego pierś.
-
STYLES! Chociaż raz zrób to, o co cię proszę i mnie kurwa wypuść!
- mój
głos drżał
z wściekłości i poirytowania. Byłam
zmęczona
i senna. Nazajutrz miałam wcześnie wstać, bo czekało na mnie kilka
projektów
do wykonania. A tymczasem siedziałam uwięziona w czarnym Maserati, męczona
niechcianymi propozycjami przez faceta, który był najbardziej irytującym
człowiekiem
na ziemi, i traciłam cenny czas na sen.
W
aucie panowała teraz doskonała cisza, a między mną
i Harrym budowało się nieprzyjemne napięcie, gdy prowadziliśmy
mini bitwę na spojrzenia. Nie ustępowałam, czekając na reakcję
z jego strony, lecz miałam wrażenie, że on wyznaczył sobie podobny
cel. Czułam rosnącą we mnie furię. Już
miałam
na niego ryknąć, gdy usłyszałam ciche kliknięcie otwieranego zamka. Jeszcze przez
chwilę
nie odrywałam wzroku od wpatrzonego we mnie szmaragdu, po czym odwróciłam się w stronę drzwi i pchnęłam je ze znacznie
większą
siłą,
niż
wymagała
tego owa czynność. Ruszyłam szybko do wejścia
hotelu, nie odwracając się za siebie.
-
Nie idź
jutro zbyt wcześnie spać! - zawołał za mną, a ja, choć zaintrygowana tym dziwnym zdaniem, pokręciłam z wściekłością głową i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Nie
ruszyłam
od razu na górę. Stałam w holu, wpatrując się tępo w schody przede mną,
zagłębiona
w myślach,
których
nie byłam
w stanie złożyć w całość. Jedna z nich była nieznośnie głośniejsza od reszty. Właściwie
nie była
to logiczna myśl, a dwa słowa. Imię i nazwisko, które powracały
do mnie uparcie, przy każdej próbie myślenia o czymś innym. Harry
Styles, Harry Styles.
-
Pieprzony Harry Styles - szepnęłam
do pustego holu i oparłam się
plecami o ścianę
przy drzwiach wejściowych. Głuchą ciszę przerwało stłumione mruczenie sportowego silnika.
Harry Styles.
***
- Harry Styles, hm? - Kornelia,
wpatrywała
się
we mnie z szerokim uśmiechem, trzymając w rękach książkę. Był niedzielny wieczór,
a ja właśnie
skończyłam
opowiadać
przyjaciółce
o wszystkich zdarzeniach poprzedniego dnia.
-
A weź
się
wypchaj - mruknęłam, lecz poczułam mimowolny uśmiech, cisnący
się
na moje usta. Kornelia zmieniła pozycję ciała, kładąc się na brzuchu z książką
położoną
przed sobą. Wpatrywała się we mnie, jakby czegoś
oczekiwała. Uniosłam
brwi, sugerując, by wydusiła z siebie to, co chodziło
jej po głowie.
-
Zdajesz sobie sprawę z tego, że
on kombinuje coś na dzisiejszy wieczór? - powiedziała, przypatrując
się
obojętnie
swoim paznokciom.
Zaczęłam
nerwowo podrygiwać nogą, która zwisała
poza oparciem fotela, na którym leżałam. Ostatnie, skierowane do mnie, słowa
Harry’ego, były intrygujące, ale też dość łatwe do rozszyfrowania. Na obecnym etapie
wiedziałam
już,
że
ten facet ma wszystko dokładnie opracowane i żadna
z jego „gróźb”
nie pozostaje niespełniona. Zagryzłam ołówek, który trzymałam w ręce,
wpatrując
się
niewidzącym
wzrokiem w krzyżówkę przede mną.
-
Wiem... - powiedziałam cicho.
-
Denerwujesz się? - zapytała, obserwując mnie uważnie. Usłyszałam w jej tonie troskę,
więc uśmiechnęłam się uspokajająco.
-
Nie. - odpowiedziałam, choć nie zabrzmiałam tak pewnie,
jakbym tego chciała. Kornelia też to usłyszała, bo spojrzała na mnie, wymownie
unosząc
brew. - Nieważne. Lepiej mi powiedz jak ty się dostałaś do hotelu i czy stało
się
coś
między
tobą
i Louis’m?! - zmieniłam szybko temat. Byłam
szczerze zainteresowana jej wersją tego bogatego w wydarzenia wieczora. Machnęła
niedbale dłonią i zmarszczyła nos.
- Meh. Nic się
nie stało.
Raz prawie się pocałowaliśmy,
ale Niall postanowił pobić
się
o byłą
dziewczynę, więc Harry wtargnął do pokoju, by nas o tym poinformować.
Do hotelu zawieźli mnie Liam i Caroline, bo Louis musiał
ogarnąć apartament. -
wyjaśniła
krótko,
a z każdym
jej słowem
na moich ustach rósł uśmiech.
-
Prawie się pocałowaliście?!
- wykrzyknęłam podekscytowana. - I byś mu na to pozwoliła?
- spojrzałam na nią
podejrzliwie. Spuściła wzrok zawstydzona.
-
No... Chyba tak. Nie wiem. Wiesz... Atmosfera imprezy, alkohol w powietrzu
-
Byłaś
trzeźwa.
- przerwałam
-
Zamknij się - powiedziała pospiesznie - On mi się
nawet nie podoba - dodała niepewnie, zezując na mnie, jak spłoszony
pies. Wybuchnęłam gromkim śmiechem na to jawne kłamstwo, aż krzyżówka
ześlizgnęła
się
z moich kolan i opadła
na podłogę.
- Wcale - zakpiłam,
schylając
się, by ją podnieść.
Kornelia rzuciła mi obrażone spojrzenie i wróciła
do czytania swojej książki.
Chichotałam jeszcze przez chwilę, a potem zaczęłam wypełniać
puste kwadraciki odpowiednimi pojęciami.
Zgasiłyśmy
światło
w pokoju o pierwszej w nocy i zaczęłyśmy powoli szykować
się
do snu, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wszystkie moje mięśnie
zwiotczały
w jednym momencie i spojrzałam z obawą na Kornelię,
która
uśmiechała
się
do mnie chytrze. Zdążyłam już umyć zęby i związać włosy, ale ubrania wciąż
miałam
na sobie. Właśnie trzymałam w dłoni nawilżoną
chusteczkę, by zabrać się za zmywanie makijażu.
Kornelia wskazała na nią podbródkiem.
-
Chyba nie będzie ci to na razie potrzebne - powiedziała,
szczerząc
się
do mnie. Pokazałam jej środkowy palec i podskoczyłam,
gdy w pokoju ponownie rozległo się pukanie, tym razem głośniejsze.
- No idź
mu otwórz
- popędziła
mnie przyjaciółka, a ja rzuciłam jej nienawistne spojrzenie i ruszyłam
niechętnie
w stronę
drzwi. Zanim je otworzyłam, wzięłam głęboki oddech i rozpuściłam
włosy.
A potem nacisnęłam klamkę.
Wow...
To jedyne, co przyszło mi do głowy
na widok mężczyzny, stojącego teraz przede mną.
Harry miał na sobie czarno-białą koszulę w drobne okrągłe
wzory, zapiętą pod samą szyję i czarne obcisłe spodnie, podkreślające
jego długie
atletyczne nogi. W dłoni trzymał pojedynczą szkarłatną
różę,
która
wyglądała
jakby została wyrzeźbiona
przez najlepszego artystę. Przekonałam się, że była prawdziwa, gdy mężczyzna podał mi ją
z delikatnym uśmiechem. Dołeczki w policzkach słodko
podkreśliły
ten miły gest. Nie mogłam się powstrzymać i również
się
uśmiechnęłam,
przyjmując
kwiat. Harry chwycił moją wolną dłoń i pochylił się, by złożyć na niej pocałunek. Zamrugałam
szybko, zszokowana jego doskonałymi manierami i czułymi
gestami, które nie pasowały zupełnie do jego charakteru.
-
Gotowa? - zapytał, prostując się powoli. Oceniłam wzrokiem swoje
ubranie. Miałam na sobie czarne legginsy i włożoną
w nie luźną
kremową
koszulę.
Niezbyt elegancki zestaw...
-
Um... Nie wiem. Nie zmusisz mnie znów, żebym się u ciebie przebierała? - odezwałam się niepewnie, patrząc
na niego z lekką obawą. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
-
Jest idealnie - odparł. Kim jesteś i co zrobiłeś
z tym wrednym, zbyt pewnym siebie typem? Wpatrywałam się w niego, wciąż
w szoku tą diametralną zmianą. Chyba zbyt długo...
-
Milena? Możemy? - wzdrygnęłam się, gdy wyciągnął do mnie dłoń.
-
Och! Tak! Już! Poczekaj tylko włożę buty. Cofnęłam się do pokoju, chwytając
po drodze swoje brązowe botki i usiadłam na łóżku by je ubrać. Kornelia patrzyła
na mnie z szerokim uśmiechem na ustach, a ja, ku swojemu zdziwieniu, odpowiedziałam
jej tym samym. Wzięłam w dłoń różę, którą położyłam obok siebie, by móc
poradzić
sobie z butami i ruszyłam w stronę Harry’ego.
Zatrzymałam się jeszcze przy fotelu, na którym
leżała
moja jeansowa kurtka i brązowy cienki szalik i chwyciłam
je pospiesznie.
-
Dokąd
jedziemy? - zapytałam, gdy siedzieliśmy już we wnętrzu czarnego Maserati, a ja wąchałam
z przyjemnością delikatne płatki róży. Harry uśmiechnął
się,
wpatrzony w szybę przed sobą.
-
Zobaczysz - odpowiedział tajemniczo i przyspieszył. Drogi były niemal opustoszałe,
lecz było
to normalne o tak późnej porze, przed poniedziałkowym porankiem.
-
Wiesz, że
muszę
jutro wcześnie wstać... - mruknęłam. Nie potrafiłam
już dłużej oszukiwać
siebie, że
wcale nie interesowało mnie, co szykował Harry, ale martwiłam się swoją zdolnością do pracy w następnym
dniu. Wolałam więc, by wiedział, że nie mogę zostać
z nim zbyt długo.
-
Nie musisz - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.
-
Co? - zapytałam zdezorientowana
-
Nie musisz jutro wstać. Załatwiłem Ci wolne - wyjaśnił krótko, wciąż wpatrzony w drogę.
Kierowaliśmy się do centrum.
-
Co?! - wykrzyknęłam. Harry skrzywił się na donośny dźwięk mojego głosu, a potem rzucił
mi krótkie
błagalne
spojrzenie.
-
O matko, kobieto! Pozwól sobie na trochę spontaniczności - jęknął
żałośnie.
Co proszę? Otworzyłam w oburzeniu usta.
-
Jestem spontaniczna! - zaprotestowałam, patrząc na niego z
wyrzutem.
-
Zobaczymy... - i tyle. Nie powiedział nic więcej przez resztę drogi, a ja wolałam
nie zaczynać kłótni.
Minęliśmy
budynek parlamentu i London Eye, kierując się na wschód. Big Ben wyglądał
imponująco,
oświetlony
dziesiątkami
lamp, z majaczącym w tle jarzącym się niebieskim światłem, wielkim diabelskim młynem. Zwykle przeludnione miejsce, ziało
teraz pustkami i tylko gdzieniegdzie można było dostrzec przechadzającą
się
powoli parę czy grupę nastolatków na buntowniczym
wypadzie. Uśmiechnęłam się marzycielsko, opierając głowę na zagłówku fotela i wpatrując
się
w to magiczne miejsce. Najpiękniejsze miasto na Ziemi... pomyślałam,
gdy minęliśmy
już
Westminster. Miałam ochotę
znów
zapytać
Harry’ego dokąd mnie zabierał, lecz zrezygnowałam
z tego pomysłu, bo właśnie zatrzymał samochód.
Znajdowaliśmy się pod Tower Of London. Widziałam piętrzące się w oddali, pięknie oświetlone dwie wierze Tower Bridge -
według
mnie najurodziwszy punkt miasta.
Harry
wysiadł
z samochodu bez słowa i obszedł jego maskę, by otworzyć
drzwi z mojej strony. Odpięłam pospiesznie pas i przyjęłam
wyciągniętą
do mnie dłoń. Mężczyzna objął mnie ostrożnie w talii i
poprowadził w kierunku mostu.
-
Co robimy? - nie mogłam powstrzymać
się
przed zadaniem tego pytania. Kącik jego ust uniósł
się
lekko. - Zobaczę? - zapytałam, widząc, że nie zamierza mi odpowiedzieć.
-
Dokładnie - mrugnął do mnie
porozumiewawczo.
Most
rósł
mi w oczach z każdym pokonanym metrem, górując majestatycznie nad spokojną
Tamizą.
Nie dostrzegłam na nim żadnych poruszających się
postaci, co było dziwne nawet na tę porę nocy. Żadnych turystów, czy
przypadkowych przechodniów. Tylko pojedyncze auta i czarne taksówki
pokonywały
rzekę,
dzięki
mocnej konstrukcji dziewiętnastowiecznej budowli. Żółte
światło lamp ją otaczających,
odbijało
się
od tafli wody, uwydatniając jeszcze bardziej piękno
tego miejsca. Moje serce zabiło szybciej. Pamiętałam
dzień, w którym byłam
tu pierwszy raz (w tygodniu moich urodzin), popłakałam się wtedy jak dziecko, gdy tylko stanęłam na środku konstrukcji, obserwując
z niej Londyn. Widok mojego ulubionego miejsca w nocy znałam
tylko ze zdjęć zamieszczonych w internecie. Jakoś nigdy nie było
czasu, by zrobić sobie podobną wycieczkę.
Zdziwiona,
zdałam
sobie sprawę, że kierujemy się właśnie tam. Mogliśmy przecież
pokonać
most samochodem. Widok był piękny, ale nie było potrzeby iść
na piechotę. Rzuciłam skonsternowane spojrzenie Harry’emu, który ponownie uśmiechnął
się
do mnie bez słowa i pociągnął mnie za sobą, przyspieszając
kroku. Weszliśmy na most, a Harry skierował nas w stronę najbliższej
z dwóch
wież.
Pchnął
mocno drewniane masywne drzwi, które, ku mojemu zdziwieniu, ustąpiły
posłusznie
i zaprosił mnie do środka. Czułam coraz większe
podekscytowanie, które tylko rosło z każdą kolejną sekundą.
-
Nie powinniśmy wejść do środka przez to boczne wejście? - zapytałam, pamiętając,
że turyści kupowali wejściówki
w dobudowanym okrągłym szklanym pomieszczeniu, usytuowanym z boku jednej z wież.
-
To dla śmiertelników - odparł
Harry, uśmiechając
psotnie. Wyszczerzyłam zęby, czując dreszczyk podniecenia, na wieść,
że robimy coś
nielegalnego.
-
Chodź
- szepnął
i skierował mnie na masywne okrągłe schody, prowadzące do górnego korytarza, łączącego ze sobą wieże.
O boże,
boże, boże! Czułam jak dłonie
zaczynają
mi drżeć
niemiłosiernie,
a adrenalina sprawia, że miałam ochotę
wbiec na górę. Musiałam jednak zachować
spokój.
-
EJ! - wstrzymałam oddech, gdy usłyszałam wściekły krzyk u podstawy schodów. - Co wy tutaj robicie?! Most jest
zamknięty
dla turystów o tej porze!
-
O nie... - szepnęłam do Harry’ego, gdy zobaczyłam stojącego na dole ochroniarza. Styles mrugnął
do mnie uspokajająco i puścił
moją
rękę.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mieliśmy splecione dłonie. Spojrzałam na swoją,
jakby była
czymś
zupełnie mi nieznanym i
potarłam
miejsce, w którym czułam jeszcze dotyk Harry’ego. Jak mogłam nie zwrócić
na to uwagi?
-
Poczekaj tutaj - powiedział i zbiegł szybko na sam dół,
wychodząc
ochroniarzowi naprzeciw. Usłyszałam stłumione szepty, z których niewiele potrafiłam
zrozumieć,
przez zakłócające echo. Obserwowałam więc tylko dwójkę rozmawiających ze sobą
mężczyzn,
wykręcając
z nerwów
palce. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że podają sobie ręce i kiwają głowami
w porozumiewawczym geście, a potem Harry wraca do mnie z uśmiechem na ustach.
Patrzyłam
na niego z szeroko otwartymi oczami.
-
Ale... Jak? - wydusiłam z siebie.
-
Małe
nieporozumienie - odpowiedział, pociągając mnie za sobą na szczyt wieży.
KIM BYŁ TEN FACET?!
- Przekupiłeś go? - zapytałam, uznając
takie wyjaśnienie za najbardziej logiczne.
-
Nie. - odparł krótko, wywołując u mnie jeszcze większą
konsternację. Szłam teraz za nim zamyślona, pozwalając, by prowadził
mnie bez słowa. Dotarliśmy do drzwi górnego przejścia
mostu i już miałam się
zatrzymać,
ale Harry szedł dalej, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem. Zmarszczyłam
brwi zaskoczona. Byłam pewna, że idziemy właśnie
tam. Widocznie „najbardziej nieprzewidywalny facet na ziemi”
miał
kolejnego nieprzewidywalnego asa w rękawie.
Pokonaliśmy
jeszcze kilka schodów, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed małymi drzwiczkami.
Oboje mieliśmy nieco przyspieszone oddechy od tej krótkiej
wspinaczki. Harry nacisnął złotą klamkę i weszliśmy do małego pustego pomieszczenia, na którego końcu
znajdowały
się
oszklone drzwi, prowadzące na mały balkonik.
-
Panie przodem - powiedział, wskazując owe drzwi, lecz
ja nie ruszyłam się
z miejsca. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami i cisnącymi
się
do nich łzami.
-
Żartujesz
- szepnęłam,
bojąc
się,
że
mój
głos mógłby
zdradzić
stan, w jakim aktualnie się znajdowałam.
-
Ja rzadko żartuję - odpowiedział i, jakby dla potwierdzenia tych słów,
przybrał
poważny
wyraz twarzy. Chciałam się
zaśmiać,
lecz ogromna kula w gardle mi to skutecznie uniemożliwiła.
Przygryzłam
wargę,
próbując
się
uspokoić,
ale całe
moje ciało
drżało
okropnie.
-
Harry, ja... - zaczęłam, lecz zostałam uciszona przez zwykłe
„ćśśś”.
-
Chodź
- Harry chwycił moją dłoń i pociągnął mnie delikatnie w stronę
balkonu. Otworzył drzwi, a ja poczułam na twarzy przyjemny chłód
wiatru. Otuliłam się
mocniej kurtką i wyszłam na zewnątrz, wstrzymując
oddech.
Tego,
co w tamtym momencie czułam nie dało się określić słowami. Znajdowałam się piętro wyżej niż uczęszczane przez turystów
górne
przejścia
mostu i widziałam z tego miejsca zapierającą dech w piersiach panoramę
cichego, uśpionego Londynu. Wzruszenie, które mnie ogarnęło
nie dorównywało
żadnej
innej emocji, jaką kiedykolwiek czułam. Nie było sensu
powstrzymywać łez, bo te już dawno utorowały sobie drogę
na moje policzki. Harry Styles... Gratuluję, pomyślałam
i uśmiechnęłam się do siebie.
-
Słyszałem,
że
to twoje ulubione miejsce w Londynie - rozbrzmiał za mną niski głos. Otarłam szybko łzy, w nadziei, że Harry ich nie
zauważy
i odwróciłam się do niego, opierając
plecy o kamienną barierkę balkonu.
-
Gdzie to usłyszałeś? - zapytałam podejrzliwie, choć
targające
mną
emocje uniemożliwiały, bym zabrzmiała dość przekonująco. Odchrząknęłam
desperacko i zadarłam głowę, wbijając wzrok w Stylesa.
-
Mam swoje sposoby - powiedział, patrząc na mnie z góry. Zmrużyłam
oczy, zastanawiając się skąd mógł wiedzieć o takich rzeczach. A potem mnie olśniło.
-
Kornelia... - mruknęłam, ale Harry uśmiechnął się tylko tajemniczo, sprawiając,
że
zwątpiłam
w tę
możliwość.
Nie chcąc
psuć
sobie tak idealnego momentu niepotrzebnymi rozważaniami, ponownie zwróciłam
swój
wzrok ku oświetlonemu w nocy miastu.
Moje
serce nie zwalniało ani na chwilę, jakby nie było w stanie
przyzwyczaić się do tego pięknego widoku. Tower Bridge pode mną
i Londyn przede mną, odbierające mi zdolność do racjonalnego
myślenia,
torturując
słodko
swoim pięknem.
Poczułam
dłonie
na swoich ramionach i zamarłam na chwilę. Mimo że początkowo chciałam to zrobić, nie zrzuciłam
ich z siebie. Chociaż tyle mogłam zrobić w podziękowaniu za to niesamowite przeżycie.
-
Dlaczego to dla mnie zrobiłeś? - zapytałam, wpatrując się w błyszczące szyby wieżowców przede mną. Nie rozumiałam dlaczego Harry
miałby
zadać
sobie dla mnie tyle trudu.
-
Chciałem
wynagrodzić Ci nasze dwie, zniszczone przez Hemmingsa, randki -
odpowiedział, głaszcząc mnie delikatnie wzdłuż ramion. Zaśmiałam się
cicho.
-
Więc
to jest randka? - zamknęłam oczy, bo, w tym momencie, długie ciepłe palce wdarły się pod moje włosy,
muskając
delikatnie nagą skórę szyi.
-
Tylko jeśli
na to pozwolisz - szepnął, przenosząc wolną dłoń na moją talię. Jeśli myślałam, ze moje serce nie jest w stanie
zabić
szybciej, mocno się myliłam, bo właśnie szalało wściekle,
jakby chciało uwolnić się z klatki piersiowej. Zacisnęłam
palce na barierce, starając się opanować silne reakcje organizmu na te
przyjemne doznania. Głos uwiązł mi w gardle.
-
Więc?
- Harry przyciągnął mnie nagle do siebie i poczułam ciepło jego ciała na swoich
plecach, rozkosznie ogrzewające mnie w chłodny wieczór.
O co on pytał? Myśli uciekały mi bezustannie. Harry
Styles... Harry Styles, jak ty to robisz?
Zamrugałam
szybko, starając się skupić na tym, co powinnam mu odpowiedzieć,
ale przychodziło mi to z ogromnym trudem. Po raz kolejny przy Harrym moje myśli były w kompletnej rozsypce i przeczuwałam, że
tak już
będzie
zawsze; że
nigdy nie przyzwyczaję się do tego władczego, tajemniczego, wrednego,
okropnego... Poczułam, jak pochyla się ku mnie i odsuwa moje włosy
na jedną
stronę.
-
Wciąż
czekam na odpowiedź - niski pomruk, rozlegający się przy moim uchu, sprawił,
że
ciało
zadrżało
po raz setny tego wieczora.
-
Ja... - zaczęłam cicho, starając się brzmieć jak najpewniej. Bezskutecznie. -
Um... Tak, chyba tak... - cichy gardłowy śmiech, omamił mój
umysł,
a potem, nim zdążyłam zareagować, zostałam obrócona wokół własnej osi. Stałam znów
przodem do Harry’ego, który położył jedną dłoń na moim policzku, a drugą
obejmował
mnie w pasie. Harry Styles, Harry Styles, jak ci się
to udało?
Chaos.
Inaczej nie byłam w stanie określić tego, co właśnie
rozgrywało
się
w mojej głowie. Chaos i potrzeba, o którą nigdy siebie nie podejrzewałam.
Czytałam
o tym stanie w książkach, widziałam jego reprezentacje na filmach, lecz
dopiero teraz uwierzyłam, że naprawdę istnieje. Dopiero, gdy patrzyłam
w te głodne,
szmaragdowe oczy, patrzące na mnie z wypisanym w nich pytaniem, na które
miałam
już
przygotowaną odpowiedź. Odpowiedź, której
właśnie
mu udzieliłam, kiwając nieznacznie głową.
Wypuścił
nerwowo powietrze z ust i pochylił się nade mną.
I
nagle wszystko się zatrzymało wraz z pocałunkiem złożonym
na moich ustach. Rzeka przestała płynąć, światła przestały świecić,
Londyn przestał wraz ze mną oddychać, gdy poczułam te pełne ciepłe wargi na swoich, gdy nie liczyło
się
nic prócz
tego prostego gestu, tak idealizowanego w romantycznych pieśniach
i powieściach.
Zdawało
się,
że
nawet wiatr ucichł, by nie przeszkadzać nam w tej wyjątkowej chwili. Nie
wiedziałam
czy minęła
minuta, czy może godzina, gdy Harry oddalił się ode mnie, ale nic mnie to nie
obchodziło.
Patrzyłam
w jego pociemniałe oczy, piękną poważną twarz, oświetloną
lampami ozdabiającymi most, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że
wplotłam
palce w jego miękkie loki.
Skanujący
moją
twarz szmaragdł, zmienił nagle swój wyraz, jakby
Harry zdał sobie z czegoś sprawę. A potem wszystko pękło,
niczym uderzające w ziemię szkło, gdy otrząsnął
się
delikatnie i zmarszczył brwi, puszczając mnie i cofając się
o dwa kroki. Moja świadomość znów była na swoim miejscu, logiczne argumenty
przeciwko temu, co właśnie się wydarzyło ponownie do mnie dotarły.
-
Powinienem... Powinienem już cię odwieźć - Harry po raz pierwszy, odkąd
go poznałam, zabrzmiał
niepewnie. Rzucił mi ukradkowe spojrzenie, a ja mogłam przysiąc,
że
dostrzegłam
w nim czający się smutek. - Przepraszam, to nie był dobry pomysł
- dodał
i ustąpił
mi miejsca w progu, bym mogła przejść obok niego. Otępiała
i zdezorientowana ruszyłam powoli przed siebie. Co się
właśnie
stało?
-
Harry. Ja... Nie musisz się czuć źle z tego powodu. Przecież
to była
moja decyzja - powiedziałam cicho, stając na środku pustego zimnego
pomieszczenia. Blady wymuszony uśmiech zagościł
na jego twarzy, gdy pogłaskał palcem mój policzek.
-
I w tym tkwi problem - powiedział i ominął mnie bez dalszych wyjaśnień.
* Jak to zrobiłeś? Pozbawiłeś mnie całkowicie oddechu
świetny rozdział i ten pocałunek na końcu... jak to przeczytałam to pierwsze co mi przyszło do głowy to "Ej Harry, o co ci chodzi?"
OdpowiedzUsuń@roomoskians
Harry lubi zaskakiwać (nie zawsze pozytywnie :D )
UsuńSuper, ze Ci sie podoba! <3
A. <3
"Moje serce nie zwalniało ani na chwilę, jakby nie było w stanie przyzwyczaić się do tego pięknego widoku. Tower Bridge pode mną i Londyn przede mną" - powinno jeszcze być "(...), a Harry Styles za mną" xD
OdpowiedzUsuńI wszystko było najidealniej na świecie :D
UsuńŚwietny rozdział naprawdę się tego nie spodziewałam..yślałam że lepszych rozdziałów juz się nie da w napisać a tu proszę :)
OdpowiedzUsuńKocham czytać ttd jesteście cudowne <3
Z niecierpliwością czekam na następny ;*
Dziękujemy bardzo! Ttd sie dopiero rozkręca, mamy w planach duzo rozdziałów i wątków, wiec mam nadzieje, ze z czasem bedzie jeszcze lepiej :)))
UsuńA takie komentarze jeszcze bardziej inspirują <3
A. <3
Fajny jak zawsze <3 czekam na next
OdpowiedzUsuńDziękujemy!:D
UsuńJuż wkrótce! <3
oooo matkooo jakie to piękne! Harry taki tajemniczy :>
OdpowiedzUsuńGeneralnie to dalej mnie zastanawia fakt co Niall zrobił Phoeby?
A tak w ogóle lubię bójki więc mogą się napierniczać co rozdział xD
xoxo
tak to ja najwierniejsza fanka! Wróciłam po weekendzie i nadrobiłam zaległości ^^
Tak bardzo tęskniłyśmy! xD <3
UsuńCzytaj, Tala, to w końcu się dowiesz:D
Okej, w następnym rozdziale bójka Mileny i Kornelii na gołe klaty xD
W błocie. A Harry i Lou będą je obsypywać funciakami i kibicować ;D
UsuńTala, tęskniłyśmy <3 <3 <3
A. <3
W kisielu A., w kisielu xD
UsuńI zapomniałaś o reszcie chłopaków xD
M. xx
ale ja wole jak się chłopaki biją :D
OdpowiedzUsuńMoże tym razem Zayn i Calum? xD
Nie martw sie! Jesli chodzi o TTD i ten temat to raczej bedziesz nasycona xD
UsuńA. <3
Będzie jeszcze niejedna bójka, tyle możemy zdradzić:D
UsuńOh, nie jestem pierwsza, przepraszam za spóźnienie.
OdpowiedzUsuńPo prostu nie wiem co napisać. O mój boże, pocałowali się myślałam, że pierwszo będzie Kornelia z Louis'em, ale tam nie ważne. Ale Harry bardzo dziwnie się zachowała, czyżby nie chciał się całować? Na pewno nie. Świetny rozdział. Czekam na następny :)
Element zaskoczenia musiał być;) Poza tym myślę, że gdyby Harry zabrał którąś z nas na Tower Bridge, to nie musiałby nas namawiać do pocałunku (ja w każdym razie rzuciłabym się na niego pierwsza xD)
UsuńDziękujemy za to, że z nami jesteś <3 Uwielbiamy twoje komentarze :D
M. xx
Nic mi tak nie ułatwia ciągłego pobytu w szpitalu jak to ff ♡ dziekuje i czekam na następny :)))
OdpowiedzUsuńWracaj nam szybko do zdrowia!:) <3
UsuńPostaramy się wrzucić nowy rozdział jak najszybciej:)
M. xx
Cieszymy się, że, mimo dzielącej nas odległości, jesteśmy w stanie pomóc Tobie na swój sposób! <3 Mamy nadzieję, że pobyt w szpitalu jak najszybciej zakończy się wyzdrowieniem i powrotem do domu. <3
UsuńTrzymamy za Ciebie kciuki i dziękujemy, że nas wspierasz!
A. <3
"I nagle wszystko się zatrzymało wraz z pocałunkiem złożonym na moich ustach. [...] że wplotłam palce w jego miękkie loki." Ten fragment jest po prostu genialny! Idealnie to opisałaś! Czekam na next i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńAch ten Harry, co on robi z biedną Mileną:D
UsuńDziękujemy bardzo, nowy rozdział wkrótce;)
M. xx
Dziękuję, kochana! Postaramy się podnieść naszą pisarską poprzeczkę, żeby jeszcze bardziej Was zadowolić <3
UsuńTwoje ff zapowiada się bardzo ciekawie, czekam na dalszą część!
A. <3