poniedziałek, 11 sierpnia 2014

19. How did you do it? You got me losing all my breath...

Dziewiętnasty rozdział to taka mała niespodzianka w ramach podziękowania Wam za bycie z nami już dwa miesiące, wyświetlenie bloga ponad 7000 razy i napisanie ponad 100 komentarzy.:)
DZIĘKUJEMY!!!
Nie spodziewałyśmy się tak miłych reakcji.;) Skaczemy ze szczęścia jak głupie :D Oby dalsze rozdziały przypadły Wam do gustu tak samo, albo jeszcze bardziej.

Zapraszamy też do komentowania, bo im więcej Waszych sugestii i opinii tym większe możliwości ulepszenia bloga i opowiadania :) 

A. <3 i M. xx



How did you do it? You got me losing all my breath *


Milena

            - Więc... - Harry przerwał ciszę, jaka panowała we wnętrzu jego auta. Spojrzałam na niego z uprzejmym zainteresowaniem.
            - Więc? - zapytałam, przekręcając głowę, jak zaintrygowany szczeniak.
            Wracaliśmy właśnie z nieszczęsnej imprezy Louisego, na której tak wiele się zdarzyło. Wreszcie poznałam imię Szefa Wszystkich Szefów, dowiedziałam się, że jest on jednym z najlepszych kumpli Harryego i że ten fakt jest tylko „szczęśliwym przypadkiem”.
           
            - Przypadkiem? - zapytałam z niedowierzaniem w głosie, gdy Harry wyjaśniał mi całą sytuację na osobności podczas imprezy. Staliśmy wtedy w pustej kuchni, do której raz po raz wbiegali rozweseleni i lekko pijani ludzie. Harry tłumaczył mi właśnie zawiłość zaistniałej sytuacji, lecz wciąż byłam pełna podejrzeń i wątpliwości.
            - Przypadkiem. Serio, nie interesują mnie sprawy zawodowe moich kumpli. Dopiero po fakcie dowiedziałem się, że jesteś zatrudniona u Malika. - mówił, starając się zachować obojętną pozę, choć dostrzegłam błysk desperacji w jego oczach, jakby bardzo pragnął bym mu uwierzyła.
            - I wtedy postanowiłeś śledzić mnie za każdym razem, gdy wychodziłam z biura? - skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się o szafkę kuchenną z wypisanym na twarzy wyczekiwaniem. Cień uśmiechu wykrzywił na chwilę usta Harryego, gdy spojrzał na mnie z ledwo zauważalnym podziwem.
            - Touché - rzekł krótko, salutując mi. Zaśmiałam się cicho, lecz otrząsnęłam po chwili, ponownie przybierając poważną minę, w oczekiwaniu na odpowiedź.
            - Dokładnie tak. - jego wypowiedziane słowa zbiły mnie z pantałyku. Spodziewałam się zaprzeczeń, tłumaczeń, wyjaśnień, a on tak po prostu to potwierdził. Daję słowo, ten facet jest najbardziej nieprzewidywalnym typem na Ziemi. Uniosłam w zdziwieniu brwi.
            - Chciałbyś mi wytłumaczyć dlaczego to robiłeś? - zapytałam, wpatrując się w niego, jakby spadł z księżyca. Kącik jego ust uniósł się nieznacznie.
            - A to muszę mieć jakiś powód? - spojrzał na mnie z uniesioną brwią
            - Och nie, w ogóle. Często tak bywa, że facet, który widzi jakąś laskę dwa razy w życiu zaczyna ją śledzić, gdy dowiaduje się, że ta przeprowadziła się do jego miasta. Nic w tym dziwnego naprawdę. OCZYWIŚCIE, ŻE MUSISZ MIEĆ POWÓD - wykrzyknęłam, w momencie, gdy rozchichotane dwie dziewczyny wtoczyły się do kuchni. Na dźwięk mojego głosu, zatrzymały się raptownie i zrobiły przestraszone miny. Jedna szepnęła coś  drugiej na ucho, a potem cofnęły się powoli i czmychnęły czym prędzej do salonu. Pokręciłam głową, poirytowana pijackim zachowaniem tutejszych osób i ponownie zwróciłam swój wzrok ku Harryemu, którego oczy nie przestawały śledzić moich.
            - Może uznałem, że jesteś niezwykle intrygującą kobietą - powiedział cicho i poważnie. Zmrużyłam oczy.
            - To wciąż nie wyjaśnia śledzenia
            - Może chciałem się tobie poprzyglądać
            - To troszkę chore, nie uważasz?
            - Może bałem się twojego odtrącenia, gdybym się ujawnił? - psotny uśmiech pojawił się na jego ustach, a ja przekręciłam oczami, wzdychając ciężko.
            - Już to widzę - powiedziałam kpiąco. Harry zaśmiał się cicho, a potem wziął głęboki oddech i podszedł do mnie powoli. Położył dłonie na szafce, o którą się opierałam, więżąc mnie w malutkiej przestrzeni, która teraz nas dzieliła. Próbowałam się cofnąć, wbijając biodra w blat, lecz dystans między nami był wciąż taki sam. A potem jeszcze drastycznie się zmniejszył, gdy Harry pochylił się do mojego ucha. Poczułam, jak moje serce wykonuje szaleńczy chaotyczny taniec.
            - Może... - szepnął zmysłowo, otulając skórę mojej szyi ciepłym oddechem - wiedziałem, że ci się to podobało, bo byłaś świadoma, że to ja - wibracje jego zachrypniętego głosu przyprawiły mnie o dreszcze. Przeczyściłam nerwowo gardło, próbując znaleźć jakąś odpowiedź, lecz bliskość Harryego skutecznie blokowała każdą tworzącą się w mojej głowie myśl. Czułam piękny zapach jego męskich perfum, obezwładniający wszystkie moje zmysły.
            Mężczyzna poruszył się nieznacznie i jego dłoń spoczęła na moim biodrze.
            - Ja... um... a.. - zaczęłam nieskładnie w próbie zebrania się w sobie i zaprotestowania przeciwko tej nagłej bliskości.
            - Hm? - zamruczał, przygryzając delikatnie moją skórę. Łapałam desperacko każdy oddech, starając się opanować, ale szyja w miejscu, w którym głaskana była przez delikatne usta Harryego, paliła nieznośnie. Milena, do cholery! Ogarnij się!
            Nie chciałam stracić przypływu pewności siebie, który nagle mnie nawiedził, więc położyłam dłonie na piersi Harryego i odsunęłam go od siebie. Chłód, który owiał przez to moją szyję, wydawał się dziwnie nieprzyjemny, jakby skóra zdążyła już zaadaptować się do gorącego doznania. Harry spojrzał na mnie z uśmiechem satysfakcji, sięgającym również jego szmaragdowych oczu, a ja poczułam lekkie wyrzuty sumienia. Jakbym przegrała jakąś decydującą bitwę. Ale wojna wciąż trwa, uspokoiłam się w myślach. Nie lubiłam być słaba, wolałam mieć wszystko pod kontrolą, bez jakichkolwiek wpadek. Czas postarać się, by tak owa nie została powtórzona.
            - Mylisz się - powiedziałam cicho, gdy doprowadziłam się do stanu sprzed tej intymnej chwili. Harry uniósł w zaciekawieniu brwi. - Wcale mi się to nie podobało - warknęłam i poprawiłam nerwowo bluzkę. Mężczyzna nic nie odpowiedział, a tylko zaśmiał się w sposób, który pokazywał, że zupełnie nie wierzył w moje słowa. Zacisnęłam pięść w irytacji i skierowałam się do wyjścia, lecz wtedy do kuchni wszedł Zayn.
            - Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział, patrząc na mnie. Pokręciłam głową, dając mu znać, że nic się nie stało, więc uśmiechnął się i przeniósł wzrok na Harryego - Piętro niżej mamy konflikt. Możliwa będzie nasza interwencja. Nie mogę nigdzie znaleźć Liama, pewnie zaszył się gdzieś z Caroline
            - Niall i Hemmings? - zapytał Harry, jakby doskonale wiedział o czym mówił mój szef
            - Tak. - odpowiedział Zayn i nagle zostałam bez słowa pociągnięta na korytarz znajdujący się pod mieszkaniem Louisego, by wyjść na spotkanie bójce o kobietę.
           
            A teraz siedziałam zadumana w czarnym Maserati, przyglądając się uciekającym latarniom ulicznym i myśląc o tym, co zdarzyło się na imprezie.
            - Więc... chyba nie jest nam dane skończyć randki w normalny sposób - powiedział Harry, krzywiąc się, jakby był zakłopotany.
            - Dzisiaj przynajmniej nikt nie wyciągnął broni - mruknęłam beznamiętnie, wracając wzrokiem do ulic Londynu.
            - Ale polała się krew - odparł, a jego głos przybrał niższy ton. Zacisnęłam szczęki.
            - Na szczęście nie moja - po tych słowach zapadła krótka cisza, a potem usłyszałam wybuch śmiechu Harryego. Odwróciłam się do niego zdziwiona. Śmiejący się Harry był rzadkim widokiem, lecz teraz bardziej interesował mnie powód tej wesołości.
            - Nie ma to jak współczucie dla cierpienia innych - powiedział, gdy wreszcie uspokoił oddech. Wzruszyłam ramionami.
            - Myślałam, że nie lubicie tego całego Lukea
            - Och, nie znosimy, ale... - przerwał nagle, a ja poczułam, że samochód znacznie zwalnia. Droga była pusta, więc Harry mógł pozwolić sobie na takie manewry, tylko po co? Zmarszczyłam brwi, uważnie obserwując jego wyraz twarzy. Spojrzał na mnie z uśmiechem, za którym kryły się nieodgadnione dla mnie myśli.
            - Czy ty właśnie zsolidaryzowałaś się z moją grupą? - aaa w dupę...
            - Nie? - odpowiedziałam powoli, zagryzając wargę. Brew Harryego uniosła się wymownie.
            - Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco... - posłał mi psotny uśmiech.
            - Ty nie jesteś zbyt przekonujący! Jedź, bo chce mi się spać - odparłam, niczym przyparte do muru dziecko i założyłam ręce na piersi. Jeszcze jeden wybuch śmiechu wypełnił wnętrze Maserati, a potem auto przyspieszyło i po kilku minutach znaleźliśmy się pod Hotelem, w którym się zatrzymałyśmy z Kornelią.
            - Chyba czas znaleźć sobie jakieś stałe lokum, hm? - odezwał się Harry, wychylając się przed kierownicę, by przyjrzeć się budynkowi. Kiwnęłam głową i westchnęłam ciężko.
            - Co chwilę napotykamy jakieś problemy. Imigrantom jest ciężej. - mruknęłam zrezygnowana i wyswobodziłam się z pasa bezpieczeństwa. Harry zacmokał kilka razy, zastanawiając się nad czymś intensywnie, a potem odwrócił się w moją stronę.
            - Mogę pomóc wam coś znaleźć, mam sporo znajomości - powiedział. Siedziałam przez chwilę, analizując tę propozycję. No tak, dzięki niemu miałybyśmy mieszkanie prawdopodobnie już jutro. W ciągu tych kilku spotkań zdążyłam przyzwyczaić się do zasięgu wpływów, jakie ten facet posiadał. I w tym tkwił problem.
            - Nie, dzięki... Poradzimy sobie - pociągnęłam za klamkę, lecz drzwi ani drgnęły. Zamknęłam oczy, by opanować budującą się we mnie złość - wypuść mnie - warknęłam
            - Jesteś pewna, że nie chcecie pomocy? Pobyt w hotelu musi być drogi - powiedział, jakby nie słyszał mojego żądania. Zaraz zwariuję. Wydałam z siebie żałosne jęknięcie i spojrzałam Harryemu prosto w oczy. Mój palec, po raz drugi tego dnia, wbił się w jego pierś.
            - STYLES! Chociaż raz zrób to, o co cię proszę i mnie kurwa wypuść! - mój głos drżał z wściekłości i poirytowania. Byłam zmęczona i senna. Nazajutrz miałam wcześnie wstać, bo czekało na mnie kilka projektów do wykonania. A tymczasem siedziałam uwięziona w czarnym Maserati, męczona niechcianymi propozycjami przez faceta, który był najbardziej irytującym człowiekiem na ziemi, i traciłam cenny czas na sen.
            W aucie panowała teraz doskonała cisza, a między mną i Harrym budowało się nieprzyjemne napięcie, gdy prowadziliśmy mini bitwę na spojrzenia. Nie ustępowałam, czekając na reakcję z jego strony, lecz miałam wrażenie, że on wyznaczył sobie podobny cel.  Czułam rosnącą we mnie furię. Już miałam na niego ryknąć, gdy usłyszałam ciche kliknięcie otwieranego zamka. Jeszcze przez chwilę nie odrywałam wzroku od wpatrzonego we mnie szmaragdu, po czym odwróciłam się w stronę drzwi i pchnęłam je ze znacznie większą siłą, niż wymagała tego owa czynność. Ruszyłam szybko do wejścia hotelu, nie odwracając się za siebie.
            - Nie idź jutro zbyt wcześnie spać! - zawołał za mną, a ja, choć zaintrygowana tym dziwnym zdaniem, pokręciłam z wściekłością głową i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
            Nie ruszyłam od razu na górę. Stałam w holu, wpatrując się tępo w schody przede mną, zagłębiona w myślach, których nie byłam w stanie złożyć w całość. Jedna z nich była nieznośnie głośniejsza od reszty. Właściwie nie była to logiczna myśl, a dwa słowa. Imię i nazwisko, które powracały do mnie uparcie, przy każdej próbie myślenia o czymś innym. Harry Styles, Harry Styles.
            -   Pieprzony Harry Styles - szepnęłam do pustego holu i oparłam się plecami o ścianę przy drzwiach wejściowych. Głuchą ciszę przerwało stłumione mruczenie sportowego silnika.
Harry Styles.

***

            - Harry Styles, hm? - Kornelia, wpatrywała się we mnie z szerokim uśmiechem, trzymając w rękach książkę. Był niedzielny wieczór, a ja właśnie skończyłam opowiadać przyjaciółce o wszystkich zdarzeniach poprzedniego dnia.
            -   A weź się wypchaj - mruknęłam, lecz poczułam mimowolny uśmiech, cisnący się na moje usta. Kornelia zmieniła pozycję ciała, kładąc się na brzuchu z książką położoną przed sobą. Wpatrywała się we mnie, jakby czegoś oczekiwała. Uniosłam brwi, sugerując, by wydusiła z siebie to, co chodziło jej po głowie.
            -   Zdajesz sobie sprawę z tego, że on kombinuje coś na dzisiejszy wieczór? - powiedziała, przypatrując się obojętnie swoim paznokciom.
            Zaczęłam nerwowo podrygiwać nogą, która zwisała poza oparciem fotela, na którym leżałam. Ostatnie, skierowane do mnie, słowa Harryego, były intrygujące, ale też dość łatwe do rozszyfrowania. Na obecnym etapie wiedziałam już, że ten facet ma wszystko dokładnie opracowane i żadna z jego „gróźb” nie pozostaje niespełniona. Zagryzłam ołówek, który trzymałam w ręce, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w krzyżówkę przede mną.
            - Wiem... - powiedziałam cicho.
            - Denerwujesz się? - zapytała, obserwując mnie uważnie. Usłyszałam w jej tonie troskę, więc uśmiechnęłam się uspokajająco.
            - Nie. - odpowiedziałam, choć nie zabrzmiałam tak pewnie, jakbym tego chciała. Kornelia też to usłyszała, bo spojrzała na mnie, wymownie unosząc brew. - Nieważne. Lepiej mi powiedz jak ty się dostałaś do hotelu i czy stało się coś między tobą i Louism?! - zmieniłam szybko temat. Byłam szczerze zainteresowana jej wersją tego bogatego w wydarzenia wieczora. Machnęła niedbale dłonią i zmarszczyła nos.
            - Meh. Nic się nie stało. Raz prawie się pocałowaliśmy, ale Niall postanowił pobić się o byłą dziewczynę, więc Harry wtargnął do pokoju, by nas o tym poinformować. Do hotelu zawieźli mnie Liam i Caroline, bo Louis musiał ogarnąć apartament. - wyjaśniła krótko, a z każdym jej słowem na moich ustach rósł uśmiech.
            - Prawie się pocałowaliście?! - wykrzyknęłam podekscytowana. - I byś mu na to pozwoliła? - spojrzałam na nią podejrzliwie. Spuściła wzrok zawstydzona.
            - No... Chyba tak. Nie wiem. Wiesz... Atmosfera imprezy, alkohol w powietrzu
            - Byłaś trzeźwa. - przerwałam
            - Zamknij się - powiedziała pospiesznie - On mi się nawet nie podoba - dodała niepewnie, zezując na mnie, jak spłoszony pies. Wybuchnęłam gromkim śmiechem na to jawne kłamstwo, aż krzyżówka ześlizgnęła się z moich kolan i opadła na podłogę.
            - Wcale - zakpiłam, schylając się, by ją podnieść. Kornelia rzuciła mi obrażone spojrzenie i wróciła do czytania swojej książki. Chichotałam jeszcze przez chwilę, a potem zaczęłam wypełniać puste kwadraciki odpowiednimi pojęciami.
            Zgasiłyśmy światło w pokoju o pierwszej w nocy i zaczęłyśmy powoli szykować się do snu, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wszystkie moje mięśnie zwiotczały w jednym momencie i spojrzałam z obawą na Kornelię, która uśmiechała się do mnie chytrze. Zdążyłam już umyć zęby i związać włosy, ale ubrania wciąż miałam na sobie. Właśnie trzymałam w dłoni nawilżoną chusteczkę, by zabrać się za zmywanie makijażu. Kornelia wskazała na nią podbródkiem.
            - Chyba nie będzie ci to na razie potrzebne - powiedziała, szczerząc się do mnie. Pokazałam jej środkowy palec i podskoczyłam, gdy w pokoju ponownie rozległo się pukanie, tym razem głośniejsze.
            - No idź mu otwórz - popędziła mnie przyjaciółka, a ja rzuciłam jej nienawistne spojrzenie i ruszyłam niechętnie w stronę drzwi. Zanim je otworzyłam, wzięłam głęboki oddech i rozpuściłam włosy. A potem nacisnęłam klamkę.
            Wow... To jedyne, co przyszło mi do głowy na widok mężczyzny, stojącego teraz przede mną. Harry miał na sobie czarno-białą koszulę w drobne okrągłe wzory, zapiętą pod samą szyję i czarne obcisłe spodnie, podkreślające jego długie atletyczne nogi. W dłoni trzymał pojedynczą szkarłatną różę, która wyglądała jakby została wyrzeźbiona przez najlepszego artystę. Przekonałam się, że była prawdziwa, gdy mężczyzna podał mi ją z delikatnym uśmiechem. Dołeczki w policzkach słodko podkreśliły ten miły gest. Nie mogłam się powstrzymać i również się uśmiechnęłam, przyjmując kwiat. Harry chwycił moją wolną dłoń i pochylił się, by złożyć na niej pocałunek. Zamrugałam szybko, zszokowana jego doskonałymi manierami i czułymi gestami, które nie pasowały zupełnie do jego charakteru.
            - Gotowa? - zapytał, prostując się powoli. Oceniłam wzrokiem swoje ubranie. Miałam na sobie czarne legginsy i włożoną w nie luźną kremową koszulę. Niezbyt elegancki zestaw...
            - Um... Nie wiem. Nie zmusisz mnie znów, żebym się u ciebie przebierała? - odezwałam się niepewnie, patrząc na niego z lekką obawą. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
            - Jest idealnie - odparł. Kim jesteś i co zrobiłeś z tym wrednym, zbyt pewnym siebie typem? Wpatrywałam się w niego, wciąż w szoku tą diametralną zmianą. Chyba zbyt długo...
            - Milena? Możemy? - wzdrygnęłam się, gdy wyciągnął do mnie dłoń.
            - Och! Tak! Już! Poczekaj tylko włożę buty. Cofnęłam się do pokoju, chwytając po drodze swoje brązowe botki i usiadłam na łóżku by je ubrać. Kornelia patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem na ustach, a ja, ku swojemu zdziwieniu, odpowiedziałam jej tym samym. Wzięłam w dłoń różę, którą położyłam obok siebie, by móc poradzić sobie z butami i ruszyłam w stronę Harryego. Zatrzymałam się jeszcze przy fotelu, na którym leżała moja jeansowa kurtka i brązowy cienki szalik i chwyciłam je pospiesznie.
            - Dokąd jedziemy? - zapytałam, gdy siedzieliśmy już we wnętrzu czarnego Maserati, a ja wąchałam z przyjemnością delikatne płatki róży. Harry uśmiechnął się, wpatrzony w szybę przed sobą.
            - Zobaczysz - odpowiedział tajemniczo i przyspieszył. Drogi były niemal opustoszałe, lecz było to normalne o tak późnej porze, przed poniedziałkowym porankiem.
            - Wiesz, że muszę jutro wcześnie wstać... - mruknęłam. Nie potrafiłam już dłużej oszukiwać siebie, że wcale nie interesowało mnie, co szykował Harry, ale martwiłam się swoją zdolnością do pracy w następnym dniu. Wolałam więc, by wiedział, że nie mogę zostać z nim zbyt długo.
            - Nie musisz - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.
            - Co? - zapytałam zdezorientowana
            - Nie musisz jutro wstać. Załatwiłem Ci wolne - wyjaśnił krótko, wciąż wpatrzony w drogę. Kierowaliśmy się do centrum.
            - Co?! - wykrzyknęłam. Harry skrzywił się na donośny dźwięk mojego głosu, a potem rzucił mi krótkie błagalne spojrzenie.
            - O matko, kobieto! Pozwól sobie na trochę spontaniczności - jęknął żałośnie. Co proszę? Otworzyłam w oburzeniu usta.
            - Jestem spontaniczna! - zaprotestowałam, patrząc na niego z wyrzutem.
            - Zobaczymy... - i tyle. Nie powiedział nic więcej przez resztę drogi, a ja wolałam nie zaczynać kłótni.
            Minęliśmy budynek parlamentu i London Eye, kierując się na wschód. Big Ben wyglądał imponująco, oświetlony dziesiątkami lamp, z majaczącym w tle jarzącym się niebieskim światłem, wielkim diabelskim młynem. Zwykle przeludnione miejsce, ziało teraz pustkami i tylko gdzieniegdzie można było dostrzec przechadzającą się powoli parę czy grupę nastolatków na buntowniczym wypadzie. Uśmiechnęłam się marzycielsko, opierając głowę na zagłówku fotela i wpatrując się w to magiczne miejsce. Najpiękniejsze miasto na Ziemi... pomyślałam, gdy minęliśmy już Westminster. Miałam ochotę znów zapytać Harryego dokąd mnie zabierał, lecz zrezygnowałam z tego pomysłu, bo właśnie zatrzymał samochód. Znajdowaliśmy się pod Tower Of London. Widziałam piętrzące się w oddali, pięknie oświetlone dwie wierze Tower Bridge - według mnie najurodziwszy punkt miasta. 
            Harry wysiadł z samochodu bez słowa i obszedł jego maskę, by otworzyć drzwi z mojej strony. Odpięłam pospiesznie pas i przyjęłam wyciągniętą do mnie dłoń. Mężczyzna objął mnie ostrożnie w talii i poprowadził w kierunku mostu.
             -   Co robimy? - nie mogłam powstrzymać się przed zadaniem tego pytania. Kącik jego ust uniósł się lekko. - Zobaczę? - zapytałam, widząc, że nie zamierza mi odpowiedzieć.
             -   Dokładnie - mrugnął do mnie porozumiewawczo.
            Most rósł mi w oczach z każdym pokonanym metrem, górując majestatycznie nad spokojną Tamizą. Nie dostrzegłam na nim żadnych poruszających się postaci, co było dziwne nawet na tę porę nocy. Żadnych turystów, czy przypadkowych przechodniów. Tylko pojedyncze auta i czarne taksówki pokonywały rzekę, dzięki mocnej konstrukcji dziewiętnastowiecznej budowli. Żółte światło lamp ją otaczających, odbijało się od tafli wody, uwydatniając jeszcze bardziej piękno tego miejsca. Moje serce zabiło szybciej. Pamiętałam dzień, w którym byłam tu pierwszy raz (w tygodniu moich urodzin), popłakałam się wtedy jak dziecko, gdy tylko stanęłam na środku konstrukcji, obserwując z niej Londyn. Widok mojego ulubionego miejsca w nocy znałam tylko ze zdjęć zamieszczonych w internecie. Jakoś nigdy nie było czasu, by zrobić sobie podobną wycieczkę.
            Zdziwiona, zdałam sobie sprawę, że kierujemy się właśnie tam. Mogliśmy przecież pokonać most samochodem. Widok był piękny, ale nie było potrzeby iść na piechotę. Rzuciłam skonsternowane spojrzenie Harryemu, który ponownie uśmiechnął się do mnie bez słowa i pociągnął mnie za sobą, przyspieszając kroku. Weszliśmy na most, a Harry skierował nas w stronę najbliższej z dwóch wież. Pchnął mocno drewniane masywne drzwi, które, ku mojemu zdziwieniu, ustąpiły posłusznie i zaprosił mnie do środka. Czułam coraz większe podekscytowanie, które tylko rosło z każdą kolejną sekundą.
            - Nie powinniśmy wejść do środka przez to boczne wejście? - zapytałam, pamiętając, że turyści kupowali wejściówki w dobudowanym okrągłym szklanym pomieszczeniu, usytuowanym z boku jednej z wież.
            - To dla śmiertelników - odparł Harry, uśmiechając psotnie. Wyszczerzyłam zęby, czując dreszczyk podniecenia, na wieść, że robimy coś nielegalnego.
            - Chodź - szepnął i skierował mnie na masywne okrągłe schody, prowadzące do górnego korytarza, łączącego ze sobą wieże. O boże, boże, boże! Czułam jak dłonie zaczynają mi drżeć niemiłosiernie, a adrenalina sprawia, że miałam ochotę wbiec na górę. Musiałam jednak zachować spokój.
            - EJ! - wstrzymałam oddech, gdy usłyszałam wściekły krzyk u podstawy schodów. - Co wy tutaj robicie?! Most jest zamknięty dla turystów o tej porze!
            - O nie... - szepnęłam do Harryego, gdy zobaczyłam stojącego na dole ochroniarza. Styles mrugnął do mnie uspokajająco i puścił moją rękę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mieliśmy splecione dłonie. Spojrzałam na swoją, jakby była czymś zupełnie mi nieznanym i potarłam miejsce, w którym czułam jeszcze dotyk Harryego. Jak mogłam nie zwrócić na to uwagi?
            - Poczekaj tutaj - powiedział i zbiegł szybko na sam dół, wychodząc ochroniarzowi naprzeciw. Usłyszałam stłumione szepty, z których niewiele potrafiłam zrozumieć, przez zakłócające echo. Obserwowałam więc tylko dwójkę rozmawiających ze sobą mężczyzn, wykręcając z nerwów palce. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że podają sobie ręce i kiwają głowami w porozumiewawczym geście, a potem Harry wraca do mnie z uśmiechem na ustach. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
            - Ale... Jak? - wydusiłam z siebie.
            - Małe nieporozumienie - odpowiedział, pociągając mnie za sobą na szczyt wieży. KIM BYŁ TEN FACET?!
            - Przekupiłeś go? - zapytałam, uznając takie wyjaśnienie za najbardziej logiczne.
            - Nie. - odparł krótko, wywołując u mnie jeszcze większą konsternację. Szłam teraz za nim zamyślona, pozwalając, by prowadził mnie bez słowa. Dotarliśmy do drzwi górnego przejścia mostu i już miałam się zatrzymać, ale Harry szedł dalej, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem. Zmarszczyłam brwi zaskoczona. Byłam pewna, że idziemy właśnie tam. Widocznie „najbardziej nieprzewidywalny facet na ziemi” miał kolejnego nieprzewidywalnego asa w rękawie.
            Pokonaliśmy jeszcze kilka schodów, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed małymi drzwiczkami. Oboje mieliśmy nieco przyspieszone oddechy od tej krótkiej wspinaczki. Harry nacisnął złotą klamkę i weszliśmy do małego pustego pomieszczenia, na którego końcu znajdowały się oszklone drzwi, prowadzące na mały balkonik.
            - Panie przodem - powiedział, wskazując owe drzwi, lecz ja nie ruszyłam się z miejsca. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami i cisnącymi się do nich łzami.
            - Żartujesz - szepnęłam, bojąc się, że mój głos mógłby zdradzić stan, w jakim aktualnie się znajdowałam.
            - Ja rzadko żartuję - odpowiedział i, jakby dla potwierdzenia tych słów, przybrał poważny wyraz twarzy. Chciałam się zaśmiać, lecz ogromna kula w gardle mi to skutecznie uniemożliwiła. Przygryzłam wargę, próbując się uspokoić, ale całe moje ciało drżało okropnie.
            - Harry, ja... - zaczęłam, lecz zostałam uciszona przez zwykłe „ćśśś”.
            - Chodź - Harry chwycił moją dłoń i pociągnął mnie delikatnie w stronę balkonu. Otworzył drzwi, a ja poczułam na twarzy przyjemny chłód wiatru. Otuliłam się mocniej kurtką i wyszłam na zewnątrz, wstrzymując oddech.
            Tego, co w tamtym momencie czułam nie dało się określić słowami. Znajdowałam się piętro wyżej niż uczęszczane przez turystów górne przejścia mostu i widziałam z tego miejsca zapierającą dech w piersiach panoramę cichego, uśpionego Londynu. Wzruszenie, które mnie ogarnęło nie dorównywało żadnej innej emocji, jaką kiedykolwiek czułam. Nie było sensu powstrzymywać łez, bo te już dawno utorowały sobie drogę na moje policzki. Harry Styles... Gratuluję, pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie.
            - Słyszałem, że to twoje ulubione miejsce w Londynie - rozbrzmiał za mną niski głos. Otarłam szybko łzy, w nadziei, że Harry ich nie zauważy i odwróciłam się do niego, opierając plecy o kamienną barierkę balkonu.
            - Gdzie to usłyszałeś? - zapytałam podejrzliwie, choć targające mną emocje uniemożliwiały, bym zabrzmiała dość przekonująco. Odchrząknęłam desperacko i zadarłam głowę, wbijając wzrok w Stylesa.
            - Mam swoje sposoby - powiedział, patrząc na mnie z góry. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się skąd mógł wiedzieć o takich rzeczach. A potem mnie olśniło.
            - Kornelia... - mruknęłam, ale Harry uśmiechnął się tylko tajemniczo, sprawiając, że zwątpiłam w tę możliwość. Nie chcąc psuć sobie tak idealnego momentu niepotrzebnymi rozważaniami, ponownie zwróciłam swój wzrok ku oświetlonemu w nocy miastu.
            Moje serce nie zwalniało ani na chwilę, jakby nie było w stanie przyzwyczaić się do tego pięknego widoku. Tower Bridge pode mną i Londyn przede mną, odbierające mi zdolność do racjonalnego myślenia, torturując słodko swoim pięknem. Poczułam dłonie na swoich ramionach i zamarłam na chwilę. Mimo że początkowo chciałam to zrobić, nie zrzuciłam ich z siebie. Chociaż tyle mogłam zrobić w podziękowaniu za to niesamowite przeżycie.
            - Dlaczego to dla mnie zrobiłeś? - zapytałam, wpatrując się w błyszczące szyby wieżowców przede mną. Nie rozumiałam dlaczego Harry miałby zadać sobie dla mnie tyle trudu.
            - Chciałem wynagrodzić Ci nasze dwie, zniszczone przez Hemmingsa, randki - odpowiedział, głaszcząc mnie delikatnie wzdłuż ramion. Zaśmiałam się cicho.
            - Więc to jest randka? - zamknęłam oczy, bo, w tym momencie, długie ciepłe palce wdarły się pod moje włosy, muskając delikatnie nagą skórę szyi.
            - Tylko jeśli na to pozwolisz - szepnął, przenosząc wolną dłoń na moją talię. Jeśli myślałam, ze moje serce nie jest w stanie zabić szybciej, mocno się myliłam, bo właśnie szalało wściekle, jakby chciało uwolnić się z klatki piersiowej. Zacisnęłam palce na barierce, starając się opanować silne reakcje organizmu na te przyjemne doznania. Głos uwiązł mi w gardle.
            - Więc? - Harry przyciągnął mnie nagle do siebie i poczułam ciepło jego ciała na swoich plecach, rozkosznie ogrzewające mnie w chłodny wieczór. O co on pytał? Myśli uciekały mi bezustannie. Harry Styles... Harry Styles, jak ty to robisz?
            Zamrugałam szybko, starając się skupić na tym, co powinnam mu odpowiedzieć, ale przychodziło mi to z ogromnym trudem. Po raz kolejny przy Harrym moje myśli były w kompletnej rozsypce i przeczuwałam, że tak już będzie zawsze; że nigdy nie przyzwyczaję się do tego władczego, tajemniczego, wrednego, okropnego... Poczułam, jak pochyla się ku mnie i odsuwa moje włosy na jedną stronę.
            - Wciąż czekam na odpowiedź - niski pomruk, rozlegający się przy moim uchu, sprawił, że ciało zadrżało po raz setny tego wieczora.
            - Ja... - zaczęłam cicho, starając się brzmieć jak najpewniej. Bezskutecznie. - Um... Tak, chyba tak... - cichy gardłowy śmiech, omamił mój umysł, a potem, nim zdążyłam zareagować, zostałam obrócona wokół własnej osi. Stałam znów przodem do Harryego, który położył jedną dłoń na moim policzku, a drugą obejmował mnie w pasie. Harry Styles, Harry Styles, jak ci się to udało?
            Chaos. Inaczej nie byłam w stanie określić tego, co właśnie rozgrywało się w mojej głowie. Chaos i potrzeba, o którą nigdy siebie nie podejrzewałam. Czytałam o tym stanie w książkach, widziałam jego reprezentacje na filmach, lecz dopiero teraz uwierzyłam, że naprawdę istnieje. Dopiero, gdy patrzyłam w te głodne, szmaragdowe oczy, patrzące na mnie z wypisanym w nich pytaniem, na które miałam już przygotowaną odpowiedź. Odpowiedź, której właśnie mu udzieliłam, kiwając nieznacznie głową. Wypuścił nerwowo powietrze z ust i pochylił się nade mną.
            I nagle wszystko się zatrzymało wraz z pocałunkiem złożonym na moich ustach. Rzeka przestała płynąć, światła przestały świecić, Londyn przestał wraz ze mną oddychać, gdy poczułam te pełne ciepłe wargi na swoich, gdy nie liczyło się nic prócz tego prostego gestu, tak idealizowanego w romantycznych pieśniach i powieściach. Zdawało się, że nawet wiatr ucichł, by nie przeszkadzać nam w tej wyjątkowej chwili. Nie wiedziałam czy minęła minuta, czy może godzina, gdy Harry oddalił się ode mnie, ale nic mnie to nie obchodziło. Patrzyłam w jego pociemniałe oczy, piękną poważną twarz, oświetloną lampami ozdabiającymi most, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że wplotłam palce w jego miękkie loki.
            Skanujący moją twarz szmaragdł, zmienił nagle swój wyraz, jakby Harry zdał sobie z czegoś sprawę. A potem wszystko pękło, niczym uderzające w ziemię szkło, gdy otrząsnął się delikatnie i zmarszczył brwi, puszczając mnie i cofając się o dwa kroki. Moja świadomość znów była na swoim miejscu, logiczne argumenty przeciwko temu, co właśnie się wydarzyło ponownie do mnie dotarły.
            - Powinienem... Powinienem już cię odwieźć - Harry po raz pierwszy, odkąd go poznałam, zabrzmiał niepewnie. Rzucił mi ukradkowe spojrzenie, a ja mogłam przysiąc, że dostrzegłam w nim czający się smutek. - Przepraszam, to nie był dobry pomysł - dodał i ustąpił mi miejsca w progu, bym mogła przejść obok niego. Otępiała i zdezorientowana ruszyłam powoli przed siebie. Co się właśnie stało?
            - Harry. Ja... Nie musisz się czuć źle z tego powodu. Przecież to była moja decyzja - powiedziałam cicho, stając na środku pustego zimnego pomieszczenia. Blady wymuszony uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy pogłaskał palcem mój policzek.
            - I w tym tkwi problem - powiedział i ominął mnie bez dalszych wyjaśnień.


* Jak to zrobiłeś? Pozbawiłeś mnie całkowicie oddechu

23 komentarze:

  1. świetny rozdział i ten pocałunek na końcu... jak to przeczytałam to pierwsze co mi przyszło do głowy to "Ej Harry, o co ci chodzi?"
    @roomoskians

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry lubi zaskakiwać (nie zawsze pozytywnie :D )
      Super, ze Ci sie podoba! <3

      A. <3

      Usuń
  2. "Moje serce nie zwalniało ani na chwilę, jakby nie było w stanie przyzwyczaić się do tego pięknego widoku. Tower Bridge pode mną i Londyn przede mną" - powinno jeszcze być "(...), a Harry Styles za mną" xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział naprawdę się tego nie spodziewałam..yślałam że lepszych rozdziałów juz się nie da w napisać a tu proszę :)
    Kocham czytać ttd jesteście cudowne <3
    Z niecierpliwością czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo! Ttd sie dopiero rozkręca, mamy w planach duzo rozdziałów i wątków, wiec mam nadzieje, ze z czasem bedzie jeszcze lepiej :)))
      A takie komentarze jeszcze bardziej inspirują <3

      A. <3

      Usuń
  4. Fajny jak zawsze <3 czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. oooo matkooo jakie to piękne! Harry taki tajemniczy :>
    Generalnie to dalej mnie zastanawia fakt co Niall zrobił Phoeby?
    A tak w ogóle lubię bójki więc mogą się napierniczać co rozdział xD

    xoxo
    tak to ja najwierniejsza fanka! Wróciłam po weekendzie i nadrobiłam zaległości ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo tęskniłyśmy! xD <3
      Czytaj, Tala, to w końcu się dowiesz:D
      Okej, w następnym rozdziale bójka Mileny i Kornelii na gołe klaty xD

      Usuń
    2. W błocie. A Harry i Lou będą je obsypywać funciakami i kibicować ;D

      Tala, tęskniłyśmy <3 <3 <3

      A. <3

      Usuń
    3. W kisielu A., w kisielu xD
      I zapomniałaś o reszcie chłopaków xD

      M. xx

      Usuń
  6. ale ja wole jak się chłopaki biją :D
    Może tym razem Zayn i Calum? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw sie! Jesli chodzi o TTD i ten temat to raczej bedziesz nasycona xD

      A. <3

      Usuń
    2. Będzie jeszcze niejedna bójka, tyle możemy zdradzić:D

      Usuń
  7. Oh, nie jestem pierwsza, przepraszam za spóźnienie.
    Po prostu nie wiem co napisać. O mój boże, pocałowali się myślałam, że pierwszo będzie Kornelia z Louis'em, ale tam nie ważne. Ale Harry bardzo dziwnie się zachowała, czyżby nie chciał się całować? Na pewno nie. Świetny rozdział. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Element zaskoczenia musiał być;) Poza tym myślę, że gdyby Harry zabrał którąś z nas na Tower Bridge, to nie musiałby nas namawiać do pocałunku (ja w każdym razie rzuciłabym się na niego pierwsza xD)
      Dziękujemy za to, że z nami jesteś <3 Uwielbiamy twoje komentarze :D

      M. xx

      Usuń
  8. Nic mi tak nie ułatwia ciągłego pobytu w szpitalu jak to ff ♡ dziekuje i czekam na następny :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracaj nam szybko do zdrowia!:) <3
      Postaramy się wrzucić nowy rozdział jak najszybciej:)

      M. xx

      Usuń
    2. Cieszymy się, że, mimo dzielącej nas odległości, jesteśmy w stanie pomóc Tobie na swój sposób! <3 Mamy nadzieję, że pobyt w szpitalu jak najszybciej zakończy się wyzdrowieniem i powrotem do domu. <3
      Trzymamy za Ciebie kciuki i dziękujemy, że nas wspierasz!

      A. <3

      Usuń
  9. "I nagle wszystko się zatrzymało wraz z pocałunkiem złożonym na moich ustach. [...] że wplotłam palce w jego miękkie loki." Ten fragment jest po prostu genialny! Idealnie to opisałaś! Czekam na next i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ten Harry, co on robi z biedną Mileną:D

      Dziękujemy bardzo, nowy rozdział wkrótce;)

      M. xx

      Usuń
    2. Dziękuję, kochana! Postaramy się podnieść naszą pisarską poprzeczkę, żeby jeszcze bardziej Was zadowolić <3
      Twoje ff zapowiada się bardzo ciekawie, czekam na dalszą część!

      A. <3

      Usuń