sobota, 20 września 2014

27. We are broken


No i po raz kolejny pojawia się u nas czerwona czcionka. Mamy jednak pewną informację, dla tych, które nie chcą, nie mogą, bądź nie lubią czytać czerwonoczcionkowych scen - jako że końcówka rozdziału jest bardzo, bardzo, bardzo ważna dla fabuły, postanowiłyśmy zaznaczyć scenę czerwonoczcionkową bardzo oryginalnie i unikatowo - czerwoną czcionką ;D (Pierwsze i ostatnie słowa owej sceny będą podkreślone na czerwono, by te, które nie mają ochoty jej czytać, mogły spokojnie i bez żmudnego wyszukiwania w tekście, ją ominąć). 

No! To by było na tyle, a teraz zapraszamy do lektury! <3 xx 



We are broken...*



Milena



Mieszkanie Mileny i Kornelii 20:16


        Piąty raz w tym tygodniu Kornelia żegnała się ze mną, ponieważ zamierzała spędzić noc u Louis’ego. Pytania „czy to oficjalne?”, „jesteście razem?” nie miały już oczywiście żadnego sensu, bo nawet oni nie udawali przed sobą, że nie byli parą. To był też piąty raz w tym tygodniu, gdy Harry próbował namówić mnie do spędzenia nocy u niego w domu. Konsekwentnie odmawiałam, sprzeczając się ze swoimi uczuciami, które z każdą chwilą nawoływały: „Tak! Zrób to!”. 
        Żaden z moich związków nie skończył się dobrze. Każdy nauczył mnie, by facetom nie ufać. Dlaczego miałabym więc zaufać temu, który ma przede mną najwięcej tajemnic? A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Oczywiście nie należałam do cnotek, które boją się każdego odważniejszego dotyku mężczyzny. Miałam za sobą kilka jednonocnych przygód, w większości marnych, które przeważnie sama aranżowałam. Lubiłam mieć władzę nad facetem. Lubiłam wiedzieć, że mnie posłucha i że to ja będę dyktowała zasady, obowiązujące nas przez kolejną godzinę lub więcej (choć zwykle okazywało się to kilka krótkich minut). Nie chodziło mi więc o seks. Chodziło o to, co chowało się za kurtyną naszego ewentualnego zbliżenia fizycznego. To nie byłby przygodny numerek. Facet na jedną noc. Nie dlatego, że Harry za mną szalał, bo przecież mógł mieć każdą kobietę. Wiedziałam, że gdzieś w głębi to ja nie chciałam, by był to jeden raz. Czułam, że przeszkadza mi perspektywa morza kobiet, które chętnie i łatwo wskoczą mu do łóżka. Jeśli nie mogę mieć go na dłużej, lepiej nie mieć go wcale...
       Odzywała się też we mnie ta bardziej próżna część. Ta, która lubiła widok głodnych oczu Stylesa, wodzących za mną, gdy krzątałam się po kuchni, przygotowując kolejny posiłek. Podobały mi się jego próby przekonania mnie do tej pierwszej wspólnej nocy. I choć rzucał mi wściekłe i ponure spojrzenia za każdym razem, gdy mu odmawiałam, odpowiadałam na nie wybuchami śmiechu, będąc świadomą, że nie grozi mi nic, prócz jego urażonej dumy. 

        A teraz Harry siedział w kuchni naszego nowego apartamentu, czekając aż skończę czesać swoje długie włosy. Słyszałam z sypialni jak wzdychał co chwilę zniecierpliwiony, a każdy z tych dźwięków wywoływał u mnie szeroki uśmiech. Cierpliwości, chłopczyku... Wreszcie ułożyłam włosy w satysfakcjonującego mnie koka i wyłoniłam się ze swojego pokoju. Harry wstał natychmiast, patrząc na mnie z tajemniczym wyrazem twarzy. Jego palce powędrowały do różowych warg, co, jak zauważyłam, było jego uroczym nawykiem. 
        - I jak? - zapytałam, obracając się wokół własnej osi, by mógł przyjrzeć się mojej osobie z każdej strony. Założyłam na siebie króciutką koktajlową sukienkę, w kolorze pudrowego różu, rozkloszowaną lekko u dołu i dopasowaną od pasa w górę. Wydałam na nią sporą część swojej pierwszej wypłaty. Jej materiał był lekki i falował zwiewnie przy każdym moim ruchu. Po wykonanym obrocie, spojrzałam z oczekiwaniem na Harry’ego, który wpatrywał się we mnie z przymrużonymi oczami. Jeszcze przez chwilę nie poruszał się w ogóle i tylko jego oczy skanowały dokładnie każdy centymetr mojego ciała. Widziałam jak mięśnie jego szczęki zaciskają się i rozluźniają co chwilę. Wreszcie podszedł do mnie bardzo powolnym krokiem i chwycił w pasie, wciąż przypatrując mi się tymi swoimi przeszywającymi oczami. 
         - Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. - powiedział poważnym tonem, a ja zamarłam. Nie byłam romantyczką. Denerwowały mnie tandetne teksty i obściskujące się na ulicy pary, lecz to proste zdanie, tak dosłowne, pozbawione udziwnień i zbędnych słów, zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Czy kiedykolwiek, jakiś mężczyzna powiedział do mnie coś podobnego? Wyraz twarzy Harry’ego, jego ton, sprawiły, że uwierzyłam, że byłam najpiękniejsza na świecie. Oczywiście była to kompletna bzdura, a jednak właśnie taką myśl pozostawiły owe słowa w mojej głowie. 
         Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc kiwnęłam tylko z wdzięcznością, patrząc gdzieś w podłogę. Harry pochwycił mój podbródek palcem i skierował twarz ku sobie, a następnie złożył na moich ustach miękki i delikatny pocałunek. 
        - Chodźmy - powiedział cicho i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Bezmyślnie poddałam się temu ruchowi, będąc wciąż pod wpływem jego czułości. Sprzeczność goniła sprzeczność... 
        Uśmiechnęłam się dyskretnie, gdy zobaczyłam, że Harry zwalnia swoje Maserati przy, znajomym mi już, hotelu Hilton. Spojrzałam w górę na niebieskie światła, wiedząc, że za chwilę będę oglądać Londyn z najwyższego piętra tego wielkiego budynku. Odwróciłam się do mężczyzny z szerokim uśmiechem na ustach i przymrużonymi oczami. 
        - Ostatnio nie skończyło się to najlepiej - powiedziałam, wskazując ruchem głowy na hotel. 
        - Dziś nikt nie będzie nam przeszkadzał - odparł Harry i zatrzymał samochód. Przygryzłam policzki i skrzyżowałam ręce na piersi. 
        - Skąd ta pewność? - zapytałam podejrzliwie
        - Zaufaj mi - rzekł tylko i wyszedł z samochodu, by otworzyć mi drzwi. Ufałam. Coś w jego postawie, w jego głosie mówiło mi, że był pewny swoich słów i nie musiałam obawiać się intruzów, psujących naszą kolację. 
        Nie mylił się. Nikt nam nie przeszkodził, a cały wieczór spędziliśmy na ciekawych rozmowach, związanych z naszymi zainteresowaniami. Harry przyznał, że posiada jeszcze kilka motocykli, dowiedziałam się też, że kobiece ubrania, które widziałam, gdy byłam pierwszy raz u niego, należały do jego siostry, która aktualnie przebywa w Australii i nie zamierzała z niej wracać. Ja opowiedziałam mu o swoich studiach, o tym, jak poznałyśmy się z Kornelią i innych, mniej ważnych rzeczach. Kolacja dobiegła końca nim zdążyłam się obejrzeć, a podczas jej trwania nie doszło do żadnych podejrzanych incydentów, co spotkało się z moim pozytywnym zaskoczeniem. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, a ja sprytnie omijałam tematy, które mogłyby wyprowadzić Harry’ego z równowagi. Pytania kotłowały się w mojej głowie, lecz nie chciałam psuć miłego wieczoru. Pragnęłam choć raz przeżyć wspólny wieczór, bez nagłych urwanych rozmów, tajemniczych spojrzeń Stylesa czy jego mrocznych wyrazów twarzy, gdy sugerowałam choćby jedną z trapiących mnie rzeczy. 
         Odpowiadało mu to. Harry wyraźnie się rozluźnił, pozwalając sobie na żarty i słowa, których nigdy od niego nie słyszałam, komplementując mnie często i milknąc co jakiś czas, bynajmniej nie, by uniknąć danego tematu, a raczej, by przypatrzeć mi się pożądliwie. Rumieniłam się wtedy, karcąc w duchu, że nie potrafiłam wyciągnąć na powierzchnie swojej normalnej pewności siebie. Harry Styles działał na mnie w ten dziwny sposób. Sprawiał, że czułam się wyjątkowa, ale także niezwykle malutka i zagubiona. Sprzeczność goniła sprzeczność... 
         Żałowałam, że już musieliśmy wracać. Ten wieczór był wspaniały. Tak cudownie normalny. Wpatrywałam się w światła Londynu, uśmiechając się do siebie, gdy Maserati sunęło gładko po drogach, zmierzając do... Chwila... Droga, którą obrał Harry na pewno nie była tą, która doprowadziłaby nas do wynajętego apartamentu. Zmarszczyłam brwi, rzucając mężczyźnie skonsternowane spojrzenie. 
         - Odwiozę cię, nie martw się - odpowiedział, bez problemu rozszyfrowując moją minę. - Mam w domu coś, co muszę ci dać - dodał, puszczając mi oczko. Pokręciłam ze śmiechem głową na jego wymuszoną tajemniczość, którą przecież większość czasu miał wypracowaną do perfekcji, i dałam się powieźć w stronę pięknej willi, w której ostatnim razem byłam jeszcze przed imprezą u Louis’ego. Ile już dni minęło od tego czasu? 
        - Dlaczego Louis nie mieszka w podobnym domu? - zapytałam, pamiętając, jak Harry mówił mi, że zarabia tylko niewiele więcej od swojego przyjaciela. Spojrzał teraz na mnie, a ja zobaczyłam leciutką zmarszczkę formującą się między jego brwiami, oznaczającą rozpoczęcie niewygodnego tematu. Odchrząknął cicho i poprawił się na siedzeniu kierowcy. 

        - Woli małe pomieszczenia i szum miasta. Uważa, że w moim domu jest za dużo niewykorzystanej przestrzeni. - odparł, wzruszając ramionami, jakby dla niego nie miało to żadnego sensu. - Oczywiście nie zgadzam się z nim zupełnie. Każdy pokój można wykorzystać na wiele, ociekających kreatywnością sposobów - dodał, patrząc na mnie wymownie, a ja przekręciłam oczami. Kreatywne sposoby na wykorzystanie jego pustych pokojów nie należały do punktów na liście rzeczy do zrobienia dzisiejszego wieczora. 
        Hol, do którego weszliśmy nie zmienił się zupełnie od mojego ostatniego pobytu tutaj. Unosił się w nim zapach bogatych męskich perfum, fortepian na środku stał wciąż tak samo majestatyczny, a jedyną różnicą w wystroju pomieszczenia była leżąca na klapie instrumentu, gruba czarna, wypełniona setkami kartek, skórzana teczka, której zapięcie prawdopodobnie graniczyło z cudem. Widziałam pojedyncze niteczki, odstające od jej rogów. Harry podszedł do niej szybkim krokiem i pochwycił pospiesznie, a potem skierował się do jednych z drzwi po lewej stronie, by zniknąć za nimi na kilka sekund. 
        Wrócił do mnie  z pustymi już rękoma i wskazał na drzwi naprzeciwko niego, za którymi ostatnio przebierałam się w drogą, podarowaną mi sukienkę. Zawahałam się krótko, upewniając, czy Harry poważnie zaprasza mnie do garderoby, a gdy ten kiwnął do mnie zachęcająco, otworzyłam wyznaczone drzwi. Przywitało mnie to samo duże pomieszczenie pełne ubrań, butów i dodatków, które widziałam ostatnim razem. 
        Harry wyminął mnie, dotykając po drodze dłonią moich pleców, podszedł do półki, pod którą znajdowały się trzy szuflady i otworzył jedną z nich. Wyjął z jej wnętrza jakieś, złożone w kostkę, rzeczy i odwrócił się w moją stronę. Przekrzywiłam głowę, zaintrygowana jego zachowaniem, a potem spojrzałam na trzymane przez niego ubrania i zamarłam. Uśmiech na mojej twarzy powiększał się z każdą sekundą, gdy zdałam sobie sprawę, co właśnie zrobił Harry. W jego dłoniach znajdowała się jeansowa koszula i czarne spodnie, a na ich wierzchu kremowy komin. 
         - Słyszałem, że bardzo rozpaczałaś po ich stracie - Harry wzruszył ramionami i podszedł do mnie wolnym krokiem. Dotknęłam palcem komina, jakby sprawdzając, czy jest prawdziwy, a potem zachichotałam wesoło i zadarłam głowę, by spojrzeć w zielone oczy Harry’ego. 
         - O tak. Tęskniłam za nimi -  odparłam, przybierając obrażony ton. Harry uśmiechnął się, patrząc w podłogę. Dołek w policzku zarysował się wyraźnie, dodając mu dziecięcego uroku. Sprzeczność goniła sprzeczność...
          - Dziękuję - powiedziałam cicho i, powolnymi, ostrożnymi ruchami, odebrałam od niego rzeczy. Nie zdążyłam ich dobrze pochwycić, bo Harry pochylił się pospiesznie i skradł z moich warg pojedynczy pocałunek. Oddałam go bez wahania, pogłębiając nieco czuły gest. Harry, którego ręce zostały uwolnione od ubrań, położył je na moich biodrach i szarpnął, zmuszając mnie do zbliżenia się jeszcze bardziej do niego. Oparłam się dłońmi o jego pierś i odepchnęłam w geście protestu, na co on zawarczał złowieszczo. Zaśmiałam się psotnie i pokręciłam palcem przed jego nosem, po czym odwróciłam się od niego plecami i ruszyłam w stronę wyjścia z garderoby. Wciągnęłam głośno powietrze, gdy Harry złapał mnie gwałtownie za rękę i obrócił wokół własnej osi. Wpatrywał się we mnie z góry głodnym wzrokiem, dysząc, jakby właśnie przebiegł spory dystans. 
          - Dość tych gierek - warknął groźnie i zaczął na mnie napierać, zmuszając do cofnięcia się w nieznaną przestrzeń za mną. Nie potrafiłam mu się postawić. Słowa nie przechodziły mi przez gardło, a mięśnie odmówiły posłuszeństwa, jakby postanowiły słuchać tylko sugestii ruchów Harry’ego. Pisnęłam cicho, gdy moje plecy napotkały ścianę za nimi, a Harry przycisnął mnie do niej mocno. Moje półotwarte usta napotkały jego wargi, głodne i gwałtowne, spragnione tego pocałunku i rzeczy, które miały nastąpić po nim. Nasze języki rozpoczęły namiętny taniec wokół siebie, a ja nie mogłam powstrzymać pędzącego serca. Byłam pewna, że jego bicie słyszalne było w całej willi. Dłoń Harry’ego puściła teraz moje biodro i powędrowała ku górze, zatrzymując się na szyi i ściskając ją nieznacznie. 
         Zaklęłam zdyszana, czując, jak pożądanie wzbiera we mnie z każdą chwilą, z każdym ruchem sprawnych rąk Harry’ego. A te znacznie odbiegały od bycia delikatnymi. Styles trzymał mnie mocno, w swoich władczych objęciach, całując głęboko i nie mogło podobać mi się to bardziej. W pewnym momencie wolną ręką zjechał w dół mojego uda, głaszcząc wcześniej pośladek, a potem uniósł mnie lekko w górę. Automatycznie zaplotłam nogi wokół jego bioder, zmniejszając jeszcze bardziej dystans między nami. Harry zamruczał drapieżnie i sięgnął do mojego boku, na którym znajdowało się zapięcie sukienki. Jednym ruchem uwolnił mnie z ciasnoty materiału, ukazując światu moje nagie piersi. 
        - Harry - pisnęłam cichutko, gdy ujął zniecierpliwionymi wargami jedną z nich. Mężczyzna oddalił na chwilę usta od mojej skóry i spojrzał na mnie z czystą namiętnością. Czułam pod sobą twarde wybrzuszenie, napinające materiał jego spodni. 
        - Chodź - szepnął i odepchnął się od ściany, trzymając mnie bez wysiłku w swoich ramionach. Wyszedł z garderoby i skierował się ku górze, a następnie otworzył kopniakiem uchylone drzwi jakiegoś pokoju i rzucił mnie na ogromne miękkie łóżko. Nie zdążyłam się odezwać, bo jego usta już były przyciśnięte do moich. Tak zachłanny, tak władczy... Czułam na swoich udach ciepło jego dłoni, które, wędrując ku górze, podnosiły powoli moją sukienkę. Ogarnął mnie przyjemny dreszcz, gdy długie palce dotknęły, przypadkiem lub specjalnie, mego najbardziej czułego miejsca, ochronionego jedynie cienkim materiałem bielizny. Harry pociągnął mnie nagle w górę i siedzieliśmy teraz naprzeciw siebie wśród, pachnących męskimi perfumami, białych pościeli, wpatrując się w swoje oczy w, pełnej erotycznego napięcia, ciszy. Harry pociągnął za dół mojej sukienki i przełożył mi ją przez głowę, pozostawiając mnie w samych majtkach i szpilkach. Wciąż skanując uważnie moją twarz, rzucił niedbale, gdzieś w bok ubranie, a potem zatrzymał swoje ruchy i zniżył nieco wzrok, oceniając widok przed sobą. Poczułam, że się rumienię - coś, co kiedyś nie zdarzało mi się prawie w ogóle, przy Harrym stawało się normą. Mimowolnie zakryłam dłońmi piersi, choć przecież nie należałam do nieśmiałych. Harry zacmokał kilka razy z dezaprobatą i chwycił mnie za nadgarstki, odciągając ręce od mojego ciała. 
       - Nie, nie, nie... Ani się waż. Jesteś zbyt seksowna, by ukrywać to przede mną. - mruknął cicho, łaskocząc mnie palcami po plecach. Moje ciało zareagowało na ten dotyk gęsią skórką. Zarzuciłam mu ręce na szyi i pocałowałam szybko. 
       - Twoja kolej - szepnęłam, trzymając usta oddalone o milimetry od jego. Zaśmiał się cicho, zmysłowo i puścił mnie, by rozpocząć powolne rozpinanie guzików jego białej koszuli. Przez cały czas patrzył mi w oczy z uniesionymi lekko kącikami ust. Gdy uporał się z ostatnim guzikiem, spojrzałam w dół, zachwycając się nad jego idealnie wyrzeźbionym, wytatuowanym torsem. Już wcześniej nie umknęło mojej uwadze, że Harry jest fanem tatuażu, podobnie jak Louis, ale nie wiedziałam, że pokrywają one więcej części jego ciała, niż tylko ramiona. Pojedyncze rysunki, małe i duże porozrzucane były po jego skórze, dodając jego wyglądowi drapieżności. Przejechałam palcem po konturach dużego motyla, znajdującego się między żebrami, a Harry zadrżał nieznacznie pod moim dotykiem. Nakreśliłam opuszkami dwie drogi od motyla do jego ramion, a potem zsunęłam powoli białą koszulę i, podobnie, jak on zrobił to z moją sukienką, rzuciłam ją gdzieś za siebie. Usłyszałam cichy szelest, gdy opadła w jakimś punkcie pokoju. Wtedy natarłam dłońmi na tors mężczyzny, zmuszając go, by położył się na łóżku. Posłuszny moim ruchom, wpatrywał się we mnie oczekującym spojrzeniem. Obsypałam powolnymi, leniwymi pocałunkami jego szyję, a potem zabrałam się za rozpinanie jego paska od spodni. Pomógł mi i już po chwili zsuwałam z jego nóg spodnie i bokserki. Chciałam wziąć w dłonie jego naprężonego członka, lecz powstrzymał mnie szybko, chwytając mocno w pasie i przerzucając ponownie na plecy. Jego usta wpiły się w moją szyję, a ręka pieściła brzuch i okolice pod nim, doprowadzając mnie na granice rozkoszy. Nie rozdrabniał się. Pochwycił pospiesznie brzeg moich majtek i zsunął je ze mnie w mgnieniu oka, pozbawiając jakiejkolwiek ochrony przed jego głodnymi oczami. Przebiegł wzrokiem po całym moim ciele, zatrzymując się na chwilę w strategicznym miejscu, co wywołało absolutny płomień na mojej twarzy, a potem pochylił się powoli i zaczął pieścić językiem mój brzuch i kości miednicy. Był tak blisko, tak kusząco blisko... Próbowałam powstrzymać potrzebę wydania z siebie rozkosznego jęku, lecz bezskutecznie. Uczucie ekstazy było zbyt intensywne. Harry drażnił mnie, konsekwentnie omijając te najbardziej czułe okolice. Zimne mokre ślady, przyprawiały mnie o dreszcze, lecz żaden z nich nie poprowadził tam, gdzie tego pragnęłam. 
       - Harry, do cholery - warknęłam, czując, że nie byłam w stanie wytrzymać dłużej. 
       - Zamknij się, Smyk, bo jeszcze dłużej cię pomęczę - syknął, podciągając się szybko i zamknął mi usta pocałunkiem. Odpowiedziałam na niego zachłannie, zaciskając pięść na lokach Harry'ego i przyciskając, wolną dłonią, jego tors do siebie. Harry zamruczał rozkosznie, po czym niespodziewanie, przycisnął palce do mojej łechtaczki i zaczął poruszać nimi powoli. Wzięłam spazmatycznie oddech i przeklęłam głośno, czując błogie, rozpływające się po całym ciele, uczucie nieograniczonej ekstazy. Przejechałam paznokciami po plecach mężczyzny, wiedząc, że zostawiam na nich swój ślad, a Harry ugryzł mnie lekko w płatek ucha. Wiłam się pod jego dotykiem, nie mogąc powstrzymać swoich ruchów i czując narastające spełnienie. Byłam zdana na jego łaskę.
         Oddychałam głośno, przyciskając swoje czoło do jego i wbijając paznokcie w jego skórę. Gdy niebezpiecznie zbliżałam się do osiągnięcia orgazmu, zatrzymał swoje ruchy i położył rękę na materacu, obok mojej głowy, a ja pisnęłam błagalnie, spragniona jego niebiańskiego dotyku. Zaśmiał się cicho, widząc w jak żałosnej rozsypce się znajdowałam, a potem podniósł się, siadając na łóżku i sięgnął do swoich rzuconych na podłogę spodni. Wyjął z nich skórzany portfel, a z niego foliową paczuszkę. Usłyszałam charakterystyczny szelest i już po chwili, mężczyzna ponownie pochylił się nade mną, by złożyć na moich ustach najgłębszy pocałunek, jaki kiedykolwiek od niego otrzymałam. Ujął w dłonie moje nadgarstki i ułożył je nad moją głową, z łatwością zamykając je w szczelnym uścisku swoich palców. Wolną ręką, zaczął głaskać czule wnętrze mojego lewego uda, a potem przesunął je nieznacznie do zewnątrz. Byłam na niego gotowa, pragnęłam poczuć go w sobie, wypełniającego mnie rozkosznie... Chciałam, by kochał się ze mną tu i teraz... 
         Obezwładniona, oddawałam się każdemu jego dotykowi, wpatrując się w pełnym zaufaniu w jego zielone oczy. Uścisk na nadgarstkach wzmocnił się nagle, a potem poczułam, jak Harry bez ostrzeżenia wchodzi we mnie, wywołując cudowne uczucie wypełnienia. Jęknęłam głośno i szarpnęłam się w niekontrolowanym uniesieniu. Uwięzione nadgarstki walczyły o wolność, lecz Harry nie dawał za wygraną, wciąż przytrzymując je silnie, gdy poruszał się szybko i statycznie. Jego oddech przyspieszył, a ja po raz pierwszy widziałam, jak traci nad sobą panowanie, ukazując mi twarz zupełnie przesłoniona namiętnością. Schował ją w zgłębieniu między moją szyją a ramieniem i warknął cicho, tracąc na chwilę koncentrację, dzięki czemu mogłam uwolnić ręce. Wplotłam je w jego włosy i pociągnęłam delikatnie, zmuszając Harry’ego do ponownego spojrzenia mi w oczy. 
         - Harry... - szepnęłam, próbując opanować przyspieszony oddech. Jego członek dotykał najczulszych miejsc, doprowadzając mnie na skraj świadomości. Harry włożył rękę pod moje plecy i przycisnął mnie do siebie, wywołując jeszcze większą eksplozję doznań. Nie mogłam powstrzymać namiętnego krzyku, czując, że spełnienie narasta we mnie szybko. Widząc to, Harry pogłębił swoje pchnięcia, a ja zacisnęłam powieki, wiedząc, że już długo nie wytrzymam. On też oddychał coraz głośniej, warczał co chwilę i szeptał do mojego ucha nieprzyzwoite rzeczy, które wprawiały mnie tylko w jeszcze większe podniecenie. Zaklęłam głośno i zaplotłam nogi wokół jego bioder, czując zbliżający się orgazm. Harry wsunął dłoń w moje włosy, a potem pociągnął za nie mocno, zmuszając bym obnażyła przed nim szyję, którą zaatakował głodnymi ustami. To było dla mnie zbyt wiele.
         Jęknęłam głośno, zaciskając mocno palce na jego ramionach i doszłam, czując niekontrolowane fale erotycznego upojenia. Wypowiadałam imię mężczyzny niczym modlitwę, nie mogąc opanować spazmatycznego drżenia ciała. Harry doszedł kilka chwil później, przeklinając cicho i całując mnie namiętnie, a potem opadł bezwładnie na moje ciało, jeszcze przez moment dysząc ciężko. Zacisnęłam powieki, chowając twarz w dłoniach i rozpoczęłam pracę nad pozbieraniem się z podniecającego amoku. Zaczęłam wodzić jedną dłonią po mokrym ramieniu Harry'ego, łaskocząc go delikatnie i przyprawiając o gęsią skórkę. Mężczyzna oparł się po kilku minutach na łokciu, a wolną ręką pochwycił moją szyję i przyciągnął mnie do siebie gwałtownie z groźnym wyrazem twarzy. Patrzyłam teraz na niego z bliska, wstrzymując na chwilę oddech. 
        - Przestaniesz ze mną pogrywać? - warknął, patrząc z pożądaniem na moje usta i oblizał wymownie wargi. Uniosłam wysoko brwi i parsknęłam cicho śmiechem. 
        - Przestaniesz być skończonym dupkiem? - zapytałam, uśmiechając się do niego ironicznie, choć wciąż pracowałam nad uregulowaniem oddechu. 
        - Nigdy - powiedział, przenosząc swoją dłoń na moje gardło i ściskając je nieznacznie. Chwyciłam ją i zaczęłam oddalać od swojej szyi po kolei każdy palec. 
        - Nigdy - szepnęłam, uwalniając się wreszcie od jego uścisku. Kropelka potu spłynęła po jego skroni, gdy patrzył na mnie pełnym napięcia wzrokiem. Jego oczy były zamglone przez, tlące się wciąż w nim, pożądanie. - A teraz zamknij się i to powtórz. - dodałam i naparłam na niego, gryząc go delikatnie w dolną wargę. 

         Obudziłam się wczesnym rankiem, zdezorientowana początkowo pomieszczeniem, w którym się znajdowałam, a potem wspomnienia zeszłej nocy uderzyły mnie z impetem huraganu. Obróciłam powoli głowę, by napotkać widok, spokojnie śpiącego, Harry’ego. Wyglądał teraz tak pięknie, tak niewinnie... Uniosłam się na łóżku i uśmiechnęłam do siebie, zaciskając powieki. Szczęście, które mnie ogarniało, było nie do opisana. Dlaczego przeciągałam ten moment? A może to dobrze? Nieważne. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, ponieważ ono z podłogi smakowało jeszcze lepiej. Zagryzłam wargę próbując powstrzymać chichot, by nie zbudzić Harry’ego. Niech śpi. Zasłużył. Tak bardzo napracował się tej nocy. Kolejna salwa chichotu przeszła przez moje gardło stłumiona. Obróciłam się do tyłu, by ponownie spojrzeć na spokojne oblicze mężczyzny, a potem pochyliłam się ostrożnie i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek. 
         Spojrzałam na zegarek i odetchnęłam z ulgą, widząc, że miałam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia pracy. Musiałam dziś skończyć kilka ważnych projektów. Spojrzałam na swoje rzeczy, rzucone niedbale na podłogę. Elegancka sukienka i szpilki. Nie mogłam pojawić się w takim zestawie w biurze. Edward wyśmiałby mnie przed całą ekipą. ACH. Przypomniałam sobie o pierwotnym powodzie wczorajszych odwiedzin domu Harry’ego. Przełożyłam nogi przez łóżko i, najciszej jak tylko potrafiłam, postawiłam stopy na podłodze. Rozejrzałam się za czymś, co mogłabym na siebie nałożyć, a wybór padł na białą, rzuconą na krzesło, koszulę Harry’ego. Była na mnie o wiele za duża, ale zapobiegała pląsaniu po willi nago. Nie wiedziałam czy Harry nie miał jakiejś gosposi, która mogłaby przypadkiem zobaczyć mnie w stroju Ewy. Rzuciłam jeszcze ostatnie, ukradkowe spojrzenie, na pogrążonego w śnie mężczyznę i wyszłam z sypialni, kierując się na parter. 
         Zbiegłam lekko po schodach, podskakując, jak szczęśliwa rusałeczka na polu, machając zabawnie rękami. Pozytywna energia, rozpierająca mnie od wnętrza, nie mogła zostać w żaden sposób ujarzmiona. Nie byłam też w stanie dać jej upustu, by nie obudzić Harry’ego. 
        Szarpnęłam za drzwi garderoby i rozejrzałam się po jej wnętrzu. Rzeczy, których szukałam leżały porozwalane na podłodze. Parsknęłam śmiechem, a potem poczułam gorąco, budujące się w dole brzucha, gdy przypomniałam sobie dlaczego ubrania są w takim stanie. Zagryzłam wargę, próbując opanować rosnące ponownie podniecenie i pochyliłam się, by je pozbierać. Zamarłam, gdy zdałam sobie sprawę, że szpilki, które założyłam na spotkanie z Harrym, nie pasowały zupełnie do tego zestawu. Ale przecież w marcu zostawiłam tutaj też swoje buty. Rozejrzałam się pospiesznie w nadziei, że znajdę znajomą parę botków, ale żadne, znajdujące się w garderobie, buty nie przypominały ich, nawet w najmniejszym stopniu. Westchnęłam ciężko i podeszłam do półek, na których stały, poustawiane w rządku, szpilki. Może w szufladach... Pomyślałam i zaczęłam otwierać każdą po kolei, czując w duchu poczucie winy, że grzebię w nieswoich rzeczach. Musiałam przecież wyjść do pracy!  Szuflady okazały się być jednym wielkim zawodem, więc zabrałam się za półkę obok. Przestawiałam i ściągałam z niej buty, zapamiętując ich pierwotne położenie, by, po poszukiwaniach, móc pozostawić półkę w tym samym stanie, w jakim ją zastałam. Nagle moją uwagę przykuł mały przycisk, schowany za parą męskich białych adidasów. Och, daj mi buty! Pomyślałam i nacisnęłam guzik. Usłyszałam ciche kliknięcie i szum czegoś ciężkiego, przesuwającego się za mną. Uniosłam wysoko brwi i odwróciłam się powoli, obawiając się, że mogłam coś zepsuć. 
         Przestrzeń, w której znajdował się pręt, na którym Harry wieszał swoje garnitury odskoczyła nieco, ukazując w ścianie malutką szparę. Zaśmiałam się krótko, czując, że pieniądze mogły uderzyć Harry’emu do głowy, który zafundował sobie tajemniczy, żywcem wzięty z filmów o tajnych agentach, schowek. Podeszłam do nowo otwartych drzwi i odchyliłam je nieco. Och, jaki popełniłam błąd...
         
Całe szczęście dzisiejszego poranka umknęło gdzieś, ustępując miejsca nieopisanemu uczuciu przerażenia. Oddychałam szybko, wpatrując się w przedmioty leżące na półkach ukrytego pokoju. Karabiny maszynowe, pistolety i strzelby różnego kalibru. Dziesiątki. Po mojej prawej stronie znajdowała się imponująca kolekcja groźnie wyglądających noży i kastetów, a naprzeciwko mnie góra prostokątnych paczek, owiniętych szarą taśmą. Stałam tam i patrzyłam z przerażeniem na masę śmiertelnie niebezpiecznych przedmiotów, których nawet nie byłam w stanie wyliczyć. „Panika”... To było jedyne słowo, które mogło opisać stan, w jakim w tym momencie się znajdywałam. Mój oddech stał się nieregularny, do oczu napłynęły łzy i poczułam drżenie, które opanowało całe moje ciało. 

        - O boże... O boże... - ścisnęłam się w pasie, próbując bezskuteczne powstrzymać gwałtowny szloch. 
        - Milena... - podskoczyłam, gdy usłyszałam za sobą cichy głos. Obróciłam się gwałtownie i, przez łzy, zobaczyłam wyprostowaną sylwetkę Harry’ego, patrzącego na mnie z pełnym cierpienia wyrazem twarzy. Straciłam oddech. Miałam wrażenie, że na świecie było zdecydowanie za mało powietrza. 
        - Co to... Co to jest - zapytałam przez ściśnięte gardło. 
        - Milena, proszę... - Harry wyciągnął do mnie rękę, lecz ja cofnęłam się gwałtownie, zagłębiając jeszcze bardziej do wnętrza makabrycznego pokoju. 
        - Co to jest - powtórzyłam szeptem pytanie. Harry patrzył przez chwilę na mnie, zaciskając mocno szczękę, a potem westchnął zrezygnowany i potarł ręką brodę. 
        - Towar - powiedział krótko. Zaśmiałam się przez łzy, rzucając lękliwe spojrzenie na jeden z ogromnych karabinów, znajdujący się niecały metr od mojego ramienia. Harry warknął przeciągle - Mieli przyleźć po to wczoraj. Nie doszłoby do tego! - syknął, wskazując na mnie ręką, jakbym była winna całego zdarzenia. 
        - Towar - powtórzyłam za nim, jak w transie. Proszę, proszę, miej na to jakieś dobre wytłumaczenie! 
        - Jak widzisz... To nie organami handlujemy - głos Harry’ego był wyprany z emocji. Tylko jego twarz wskazywała, że był zdenerwowany - Milena, chodź... Wyjaśnię ci wszystko, proszę - zrobił kilka kroków w moją stronę, ale ja ponownie odsunęłam się od niego szybko. 
        - Wyjaśnij teraz - powiedziałam, przywołując do siebie ostatnie skrawki pewności, jakie we mnie zostały. Harry patrzył na mnie przez chwilę, zagryzając wnętrze policzka i zastanawiając się nad odpowiedzią. Wziął głęboki oddech i przeczesał ręką włosy. 
        - Co chcesz wiedzieć? - zapytał zrezygnowanym tonem. Uniosłam brwi, a potem wybuchnęłam nerwowym histerycznym śmiechem. Łzy spływały po moich policzkach, a w głosie nie było żadnej wesołości. Wszystko zaczęło układać się w całość. Wszystko znalazło już swoje wyjaśnienie w mojej głowie, a ja, głupia, cały czas próbowałam odsuwać fakty od siebie. A przecież domyślałam się czegoś podobnego już dawno. Głupia, głupia, głupia!
        - Żartujesz, prawda?! - krzyknęłam, gdy mogłam na tyle uspokoić nerwy, by przerwać ten przerażający śmiech. Harry skrzywił się w reakcji na mój donośny głos. Obszedł mnie szerokim łukiem i wziął w rękę jeden z mniejszych pistoletów. Badał palcami jego metalową fakturę, a potem wyjął z niego magazynek, przyjrzał mu się uważne i włożył go z powrotem, jakby chciał zademonstrować mi, jak dobrze zna się na anatomii broni palnej. 
        - Tym się zajmuję - powiedział chłodno, podając mi, położony płasko na dłoni, pistolet. Nie przyjęłam go. Obrzuciłam przedmiot pełnym rozpaczy spojrzeniem i milczałam w oczekiwaniu na dalsze wyjaśnienia. - Ja, Louis, Zayn, Niall, Liam... i kilkunastu innych. 
        - Hemmings, Irwin i ich koledzy... 
        - Konkurencja - Harry zaśmiał się bez wesołości i pokręcił głową. - Rynek jest ciasny, a Londyn mały. W nim jesteśmy tylko my i oni - wzruszył ramionami, jakby to, co mówił nie było specjalnie ważne. Słuchałam go w niedowierzaniu, mając ochotę paść na podłogę, zwinąć w kłębek i się rozpłakać. Jak on mógł mówić o tym z takim spokojem?! 
        - To zaczęło się dwa lata temu. Mieliśmy szczęście do dostawców, więc z łatwością wybiliśmy się ponad innymi, którzy próbowali. A rok temu doszło jeszcze to - wskazał na stos zataśmowanych paczek. - I wpływy wzrosły. LSD w krystalicznej postaci i kokaina, tak gwoli wyjaśnienia. 
        - Nie... - to było jedyne słowo, które teraz odbijało się od ścian mojego umysłu. Nic więcej. Nie, nie, nie... Niech to nie będzie prawda, niech powie, że żartuje, że jest to okropny psikus, który zaraz skończy się jego wybuchem śmiechu. Złapałam się za brzuch i uklęknęłam na podłodze, próbując opanować oddech. Harry, widząc to, podbiegł do mnie i uklęknął obok, pocierając powoli moje ramiona. 
        - Zostaw mnie! - odepchnęłam go od siebie, a on tylko dzięki dobremu refleksowi, nie upadł na plecy. Zacisnął pięści, patrząc na mnie z wściekłością. 
        - Nie spodziewałaś się chyba pieprzonego prawnika, co?! Nie jesteś głupia! - krzyknął, a ja wzdrygnęłam się gwałtownie i zakryłam uszy, zaciskając przy tym powieki. - Kurwa! - kolejny wrzask przedostał się przez ochronę moich dłoni. Poczułam chłód sugerujący, że Harry oddalił się ode mnie, a potem moich uszu doszedł głośny huk. Otworzyłam oczy i spojrzałam na popękane drewno półki, w które przed chwilą Harry walnął z całej siły pięścią. Kropelki krwi zaczęły powoli spływać z jego poranionych knykci. Przez ułamek sekundy chciałam podbiec do niego i uśmierzyć jego ból, lecz pokręciłam głową, świadoma, że odezwała się we mnie ta część, która jeszcze nie przyjęła do siebie niewygodnej prawdy. 
         Wyprostowałam się wreszcie powoli, obserwowana uważnie przez Harry’ego i rzuciłam mu nienawistne spojrzenie. 
         - Nie spodziewałam się też przestępcy - powiedziałam cicho i wyminęłam go szybkim krokiem. Porwałam z garderoby swoje rzeczy i pobiegłam do łazienki, w akompaniamencie nawoływań Harry’ego. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam je na klucz w momencie, w którym coś uderzyło w nie z impetem. Ignorując to, zrzuciłam z siebie z obrzydzeniem białą koszulę i zaczęłam ubierać się w swoje stare rzeczy. Nie zamierzałam pójść na górę po sukienkę, nie chciałam spędzić ani chwili dłużej w tym niebezpiecznym domu. Pociągałam nosem, gdy zapinałam zamek spodni, zdając sobie sprawę, że przez cały ten czas płakałam. Mrużyłam raz po raz oczy, gdy Harry próbował dobić się do pomieszczenia i ignorowałam jego krzyki. 
         - Milena, do cholery, porozmawiaj ze mną, wpuść mnie! - nie brzmiał tak wściekle, jak wcześniej. W jego głosie słyszałam zmartwienie, ale nie dawałam się zwieźć jego sztuczkom. Gdy już byłam gotowa, stanęłam naprzeciwko drzwi i wzięłam głęboki oddech, uspokajając na chwilę ciało. 
        - Odsuń się Harry, chcę iść do domu. - powiedziałam półgłosem, pewna, że mnie usłyszy. Ku mojemu zaskoczeniu, uderzenia w drzwi ucichły, więc przekręciłam powoli kluczyk i otworzyłam drzwi. Harry stał przede mną, mokry od potu i... łez? 
        - Co zamierzasz zrobić? - zapytał, przyglądając mi się w napięciu. Zamarłam. Co zamierzałam zrobić? Wydać go władzom? Chciałam tego? Perspektywa świadomości, że Harry zgnije przeze mnie w więzieniu uwierała niewygodnie. 
        - Nie wydam was - powiedziałam beznamiętnie. Harry’ego twarz wykrzywiła się w cierpieniu, gdy to usłyszał. 
        - Nie odchodź - szepnął błagalnie, zbliżając się do mnie nieznacznie. Nie poruszyłam się. Atak paniki zniknął. Pozostała obojętność. Wściekłość i nienawiść. Nie na Harry’ego. Na siebie, że byłam tak głupia, by zignorować wszystkie znaki. 
        - Nie kontaktuj się ze mną. Nigdy - warknęłam, nie patrząc mu w oczy. Jego ręce już dotarły do moich bioder. Stałam wciąż w tym samym miejscu, niczym bezduszny manekin. 
        - Nie odchodź - powtórzył, jakby obawiał się, że nie usłyszałam go za pierwszym razem. Zamrugałam szybko, by powstrzymać, napływające do oczu, łzy. 
        - Powiedziałeś, że Zayn i Niall też są w to włączeni - zaczęłam. Harry przeklął wściekle. 
        - Milena! Błagam, porozmawiaj ze mną! 
        - Rozmawiam. Odpowiedz. - moje, pozbawione wyrazu oczy, wreszcie spotkały się z jego, pełnymi bólu. Duża dłoń ujęła mój mokry jeszcze policzek. 
       - Proszę... - szepnął i oparł swoje czoło o moje. Przełknęłam ciężko ślinę, powstrzymując potrzebę zbliżenia się do niego. Zamiast tego przekręciłam głowę w bok, przez co musiał się nieco odsunąć. Popatrzył na mnie przez chwilę, a potem puścił mnie i zrobił kilka kroków w tył. Zrezygnował. 
        - Tak. Oni też. Załatwiliśmy u nich pracę dla was dwóch. Ja i Louis. - uśmiechnęłam się ponuro i pokiwałam ze zrozumieniem głową. W tym momencie nic mnie już nie dziwiło. 
       - Rozumiem. Jak zdobyliście na nas namiary? - dosłownie widziałam jak mój suchy ton ranił go niczym tysiące ostrych noży. Noży, podobnych do tych, które znajdowały się w ukrytym pokoju, kilka metrów od nas. Harry zawahał się, pierwszy raz tego poranka. 
        - Harry, nie sądzisz, że na tym etapie nie ma sensu ukrywać czegoś jeszcze? - zapytałam. 
        - Podsłuchy. Śledziliśmy każdy wasz ruch, odkąd tylko opuściłyście Anglię - powiedział cicho, z obawą w głosie. Ponownie kiwnęłam głową, choć informacja ta dodała tylko oliwy do płonącej we mnie rozpaczy. Tym razem poległam w walce ze łzami, których kilka spłynęło na moje policzki. Harry szybko pochwycił dwie z nich i przyciągnął mnie do siebie. Rozpłakałam się na dobre, przyciskając pięści do jego torsu. 
         - Mieliśmy wam powiedzieć. Chcieliśmy znaleźć dobry moment. Uwierz mi, Milena, uwierz mi, że to nie miało tak wyglądać. - głaskał moje włosy, próbując desperacko wykorzystać moment mojej słabości. Pochwycił mój podbródek i skierował zapłakaną twarz ku górze. Scałował z policzków łzy, a potem przycisnął swoje usta do moich. Chwilowa rozsypka wyłączyła moje myślenie. Pociągnęłam go bliżej siebie, wplatając palce w jego włosy. Dlaczego tak zależało mi na tym mężczyźnie? Udało mu się kupić moje zaufanie, a teraz musiałam wyrwać je od niego siłą. 
        Jego wargi były tak cudownie miękkie. Niewinne, jakby nie należały do kogoś, kto trzyma w domu dziesiątki niebezpiecznych przedmiotów. To sprawiło, że miałam ochotę rozpłakać się jeszcze bardziej. Nie chciałam, by to była prawda. Nie chciałam od niego odchodzić. Jak dziecko, wściekłam się na niewygodną rzeczywistość. Dlaczego, Harry? Dlaczego musiałeś to zepsuć? 
        Wreszcie odsunęłam się od niego nieznacznie, czując ciepły miętowy oddech na swojej twarzy. 
        - Harry... - szepnęłam, dotykając jego nos swoim. 
        - Wybacz mi, wybacz, że nie powiedziałem ci prędzej, wybacz, że musiałaś dowiedzieć się w taki sposób - całował mnie delikatnie co drugie słowo, trzymając blisko siebie. 
        - Harry - powtórzyłam i oddaliłam się nieco. 
        - Tak, tak...  - kiwnął na znak, że mnie słucha, a wtedy ja puściłam jego szyję i cofnęłam się o krok. 
        - Żegnam - rzuciłam, przybierając najbardziej nienawistny, suchy ton, na jaki było mnie stać i ominęłam Harry’ego, nie czekając na jego reakcję. Musiałam pozostawić go w osłupieniu, bo ponownie usłyszałam jego głos dopiero, gdy wyszłam z willi. 
         - Nie uciekniesz od tego! - zawołał za mną, gdy wkładałam pospiesznie jakieś przypadkowo wybrane, porwane z garderoby buty. Zamarłam i odwróciłam się powoli do niego z lękiem w oczach. 
        - Czy to jest groźba? - zapytałam, modląc się, by odpowiedź na to pytanie była przecząca. Harry był groźny, był przestępcą. Groził pewnie niejednej osobie. Może nawet... Odcięłam się na chwilę od rzeczywistości, gdy naszła mnie ta przerażająca myśl. Może nawet kogoś zabił?
        
Wzdrygnęłam się, gdy ponownie znalazł się tuż przy mnie, przywracając moje myśli do realnego świata. 

        - Nie. Nie grożę tobie. Nigdy bym tobie nie zagroził, cholera, Milena. - mówił pospiesznie, jakby desperacko pragnął bym mu uwierzyła. - Ale ostrzegam, że najbezpieczniejsza teraz będziesz u mojego boku - dodał, przybierając mroczny ton. Serce stanęło mi na chwilę, widząc, że mówił poważnie. 
        - Nie boję się policji. Jeśli będzie taka potrzeba, wyznam im prawdę - warknęłam
        - To nie policja jest dla nas zagrożeniem - odparł tajemniczo, przyprawiając mnie o nieprzyjemne ciarki. Postanowiłam to zrobić. Postanowiłam zadać pytanie, które mogło też zasugerować odpowiedź na moje wcześniejsze wątpliwości. 
        - Czego możecie obawiać się bardziej niż zostania złapanym i zgnicia w więzieniu? - szepnęłam, czując w duchu, że Harry wiedział, co robię. 
        - Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie. - zmrużył oczy, wpatrując się we mnie z uwagą. Moje mięśnie zwiotczały, bałam się, że zaraz zemdleję, że stracę zmysły. Głowa bolała mnie przeraźliwie od nadmiaru informacji. Przełknęłam ciężko ślinę i wypięłam pierś, dodając sobie odwagi, bo tylko to mi pozostało. 
        - Nie zastraszysz mnie - warknęłam i odwróciłam się na pięcie, zmierzając pospiesznym krokiem w stronę centrum. Nie usłyszałam za sobą kolejnych nawoływań. 

Koniec części I. "Preludium" 


Nie martwcie się, kochane (jeśli, któraś się zmartwiła :D ), nie znikamy, nie odchodzimy. Koniec części pierwszej oznacza, że Kornelia i Milena zakończyły pewien etap w swojej historii i przechodzą w następny, który będzie nie mniej (a może nawet bardziej) emocjonujący. Tak więc, tradycyjnie, kolejnego rozdziału możecie spodziewać się w przeciągu tygodnia A. <3 i M. xx 

* Jesteśmy rozbici

15 komentarzy:

  1. Pierwszaaaaaaaaaaaaaaaaaa <3 xD
    Lol już czytałam więc drugi raz nie będę xD ale rozdział bosssski :D <3
    lovciam go!
    Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no ;) szczerze spodziewałam sie czegos takiego ale i tak mnie to zaskoczyło ;) czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie było to największym zaskoczeniem, myślę ;D ale dzięki temu możemy przejść do głównej części fanfica :D

      A. <3

      Usuń
  3. Wiecie co, powiem wam jedno - umiecie bardzo dobrze sterować moim nastrojem i uczuciami podczas czytania :D
    No po prostu nie umiem nawet opisać tego co chcę przekazać w tym komentarzu ;c
    A przekazać chcę wiele.
    Oczywiście jestem zła, więc przeczytałam scenę +18... to jest chyba nawet lepsza scena niż ta z Mileną i Louisem .! Oczywiście tamtą scenę też kocham <3
    Ale Harry i jego dominacja mnie zabiło >.< (czy tylko dla mnie dziwnie brzmi to, co napisałam prze chwilą?)
    Szczerze wam powiem, że nie sądziłam, iż doczekam się tego momentu z Harrym i Mileną. Myślałam, że najpierw wyda się sekret a dopiero potem, po przejściu wszystkich trudności, będą razem ze sobą. Więc jestem, zaskoczona, ale jak najbardziej pozytywnie :)
    Szkoda tylko, że już następnego dnia Milena dowiaduje się prawdy i ten cały piękny nastrój pryska ;c
    Ale przecież to dopiero I część ^^ Tak w ogóle to przestraszyłam się czytając "koniec części I ,,Preludium,, ". Bałam się, że to już koniec ale na szczęście zanim zaczęłabym się tu awanturować - doczytałam notkę ;d
    Mam jeszcze jedno pytanie. Czy to słowo "preludium" coś oznacza? Intryguje mnie to ;>
    Ale powróćmy do komentowania rozdziału :)
    Kiedy Milena znalazła tą tajną skrytkę, nie obraźcie się, sądziłam, że to będzie coś więcej. W tym sensie, że to będzie coś straszniejszego niż narkotyki. Oczywiście nie mówię, że narkotyki nie są bezpieczne.
    Reasumując, zrobiłyście z popularnego tematu coś co czytało się z napięciem. I mimo, że w niektórych ff to "tylko" narkotyki, u was są to "aż" narkotyki. Nie wiem, czy rozumiecie o co mi chodzi :D Ale mam nadzieję, że tak :)
    No i oczywiście coś co mnie już totalnie rozbiło i zasmuciło to: " Nie usłyszałam za sobą kolejnych nawoływań. "
    Łzy w oczach miałam jak to czytałam. Niemożliwe. Harry nie może pozwolić Milenie odejść ! Nie, nie nie!!!
    Okej, chyba komentarz wyszedł przyzwoicie :) Nie za krótki, bo jak patrzę na ostatnią moją opinię, to pożal się Boże... taka króciutka ;c
    Ale nadrobiłam zaległości, mam nadzieję ;)
    Mam nadzieję, że wytrzymam do następnego rozdziału xx
    Całuski :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KORNELIĄ i Louisem.... nie Mileną....
      boże ale wstyd ;<

      Usuń
    2. Zbliżyli się, ale nie może być przecież zbyt sielankowo ;D
      Jeśli chodzi o "towar". Broń i narkotyki to coś, co będzie tylko tłem dla głównej części fanfica (w którą aktualnie wchodzimy). Jesteśmy świadome wykorzystania tego motywu w innych FF, ale mamy co do niego pewne plany (mamy nadzieję, że oryginalne), więc modlimy się tylko, by "oklepany" temat nie zniechęcił czytelników :D Postaramy się sprawić, by tak nie było :D Myślę, że wiem o co Ci chodzi mówiąc, że u nas to "aż" narkotyki :D To ff podpięłabym pod gatunek kryminału, więc psychopaci, flaki i horrory nie wchodzą w grę, ale chcemy problem przedstawiony w TTD nakreślić jako znaczący i szokujący dla takich szaraczków, jakimi są Kornelia i Milena. :D
      Co do samego słowa "preludium", które dosłownie oznacza wstęp do dłuższego utworu. Pierwsze 27 rozdziałów to tak naprawdę wstęp do części, która będzie o wiele bardziej bogata w akcję i szczegóły, a także zapewne o wiele dłuższa niż nasz Preludium (27 rozdziałów to sporo jak na "wstęp", ale przy takiej ilości bohaterów ciężko postarać się o mniej. Gdyby bohaterką była tylko Milena lub tylko Kornelia byłoby ich prawdopodobnie o wiele wiele mniej :D )

      Haha :D Nie przejmuj się, w rozdziale była Milena, więc zaplątała się gdzieś w myślach xD

      Dzięki, że jesteś z nami, naprawdę mam nadzieję, że teraz, gdy niektóre sprawy się rozjaśniły, będziesz wciąż tak samo chętnie do nas wracać <3

      A. <3 <3

      Usuń
  4. Wow czytałam i nie mogłam skończyc xD było tak pięknie i wszystko się spieprzyło...czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubimy sielanki xD życie w końcu lekkie nie jest :D <3 kolejny rozdział już niedługo :D

      Usuń
  5. DLACZEGGOOOO :( Boże mam nadzieje ,że jednak Milena będzie z Harrym, że mu wybaczy. No przecież oni muszą być razem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieufna Milena przejechała się na kolejnym facecie. Co z tego wyjdzie dowiemy się w kolejnych rozdziałach ;D
      A. <3

      Usuń
  6. Nie spodziewałam się niczego dosłowbie NIECZEGO co napisalyście w tym rozdziale.
    I za to wam serdecznie dziękuje ;*
    Rozdział po prostu świetny no nie ma co badać zajebistty :)
    Czekam na następny bo juz się balam ze to koniec :( kocham was <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! <3 nie no tak szybko miałybyśmy kończyć? TTD jeszcze nie zahaczyło o główny wątek (no dobra z ta notka juz nieco go musnęło ;D), wiec jeszcze tu Was troszke z tymi naszymi wypocinami pomeczymy :D tez kochamy! <3

      A. <3

      Usuń
  7. ooooo jaaaaa ooooo jaaaaa!! Ale sie narobilo ;o
    ale przespali sie ze soba! ;p
    czeeekam na nastepny z niecierpliwoscia!!!
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń