poniedziałek, 29 grudnia 2014

43. It's gonna be an awful day



Kornelia

       Stoję na środku bogato urządzonego pokoju, który oświetlają ostatnie promyki słońca, wpadające przez szyby dwóch okien. Moja głowa jest uniesiona wysoko, popychana od spodu przez zimną lufę srebrnego pistoletu. Patrzę w piękne błękitne oczy, skąpane w furii, która oznaczała tylko jedno - moją śmierć. Płaczę, bo nic innego mi nie pozostało. Obawiam się, że jeśli się odezwę, on szybciej pociągnie za spust. Chwytam się więc ostatnich sekund życia, jak tonący chwyta się brzytwy. Wiem, że to bez sensu, ale nic nie mogę na to poradzić. Chcę żyć, chcę przedłużyć moje istnienie. Nie jestem jednak w stanie powstrzymać szlochu, który wyrywa się z ust bez mojej zgody. Patrzę przerażona w te zimne oczy, wiedząc co to oznacza. Błąd. 
       Louis pociąga a spust, w pokoju rozlega się głośny huk, a kula trafia prosto do mojej czaszki, odnajdując drogę do mózgu. Ciemność zapada wokół, by rozjaśnić się po chwili, oślepiając mnie jaskrawym światłem. 
       - Myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz? - pyta głos, który zdążyłam dobrze poznać w tym tygodniu. Blond loczki kołyszą się gwałtownie, gdy Evan podchodzi do mnie z wyciągniętą bronią. Głaszcze mnie delikatnie po policzku i przystawia łagodnie broń do brody. Wydaje z siebie uspokajające “ćśśś” i kręci głową z zamkniętymi oczami, jakby chciał mnie przekonać, że jestem bezpieczna. A potem rozlega się huk. 
       Tracę obraz tego, co znajduje się wokół mnie i ponownie budzę się w znajomym pomieszczeniu. 
       - Dość… - szepczę do siebie, cała we łzach. Tym razem znajduję się w swojej sypialni. Wokół panuje ciemność, lecz, przyzwyczajone do niej oczy, odnajdują sprawnie krawędzie mebli i kształt postaci śpiącej obok. Patrzę na Louis’ego, pełna obaw i podejrzeń. Obraca się, otwiera oczy. W nocy błękit zamienia się w hebanową czerń. 
       - Hej - mówi cicho, widząc, że nie śpię. Nie odpowiadam. Odwracam się do niego plecami i próbuję wmówić sobie, że to już koniec. Ale wtedy ciężka ręka obejmuje mnie łagodnie, a zimny metal dotyka mojego podbródka. Kolejny huk i kolejna zmiana. 
       Jestem w Bobbles, lecz wokół mnie nie ma stolików, nie ma barmana ani gości. Stoję przy pustym boksie, do którego podczas pierwszego spotkania zaprosili nas Harry i Louis. Calum Hood kroczy powoli w moją stronę z krzywym uśmieszkiem widniejącym na jego twarzy. W ręku trzyma rewolwer. Światło przebija się przez dziury w bębenku, ukazując ich pustkę. 
       - Zagrajmy w rosyjską ruletkę. - mówi brunet, unosząc w górę broń. Przesuwa bębenek na bok, udowadniając mi, że się nie myliłam. W żadnej z dziur nie ma kuli. - Ale w bezpiecznej wersji - dodaje, a bębenek z trzaskiem wraca na swoje miejsce. Calum wprawia go jednym pchnięciem w ruch. Po klubie roznosi się charakterystyczny dźwięk. Przełykam głośno ślinę, gdy brunet podaje mi broń. Ujmuję rękojeść, patrząc mu w oczy. Kiwa głową zachęcająco, a następnie krzyżuje ręce na piersi, czekając na mój ruch. Przykładam rewolwer do brody. Dlaczego odczuwam strach? Rewolwer jest nienaładowany, nieszkodliwy. Zamykam powieki i naciskam spust. Huk, ciemność, koniec. 
       Budzę się, zlana potem, w swojej sypialni. Oddycham szybko, próbując się uspokoić. Patrzę na Louis’ego, który śpi obok mnie i zastanawiam się kiedy wyciągnie broń. Przecież musiało się to w końcu stać, prawda? To już była reguła. Ale Louis śpi. Jego klatka piersiowa podnosi się łagodnie i opada w rytm miarowego oddechu. Znajduję się w realnym świecie, w takim, w którym nienaładowana broń nie wypali. Mam nadzieję… 

       Dłonie zaczęły mi drżeć przeraźliwie, a skóra na kciuku została przetarta paznokciem do krwi, podczas opowiadania moich koszmarów. Louis patrzył na mnie z bólem, Milena krążyła wciąż po salonie, nie robiąc przy tym nawet najmniejszego hałasu. Zachowywanie się normalnie, przywoływanie do głowy wesołych myśli było moją najlepszą strategią na uniknięcie fal furii lub rozpaczy, które ogarniały mnie, gdy tylko przypominałam sobie zdarzenia z dnia porwania. Prawdę mówiąc, miałam ochotę wtulić się w Louis’ego i przespać kolejny miesiąc, by nie musieć tracić energii na podtrzymywanie się w dobrym humorze. Ale gdy spałam umierałam po kilka razy. 
       - Gdy się budzę, muszę sprawdzić czy to rzeczywistość. Więc spróbowałam… Ta niewiedza nie pozwalała mi zmrużyć oka aż do rana. Musiałam znaleźć jakiś sposób. A sen z Calumem mi podpowiedział. Gdy spalam broń zawsze wypalała, a ja zawsze umierałam. Zawsze. Nieważne czy broń była naładowana, zniszczona, zabawkowa. Zawsze pozbawiała mnie życia - szeptałam z oczami pełnymi łez. Louis, klęcząc wciąż przede mną, położył rękę na moim kolanie i ścisnął lekko, dodając mi otuchy. 
       - Zawsze słyszałam ten sam huk… A potem Ty, Calum, Evan, Milena, Harry… Co sen jest to ktoś inny. Pozbawialiście mnie życia. - zabrakło mi powietrza. Łapałam spazmatycznie oddech, próbując powstrzymać łkania, ale one i tak wydzierały się z mojego gardła coraz mocniej, głośniej. 
       Mięśnie szczęki Louis’ego podskoczyły, gdy wstał i przetarł twarz dłońmi. Nie wiedziałam co działo się właśnie w jego głowie, ale też nie byłam w stanie za bardzo się na tym skupić. Jedyne o czym myślałam to te koszmary, w których raz za razem modliłam się o kolejną sekundę życia. Nie chciałam umierać. Moi przyjaciele nie mogli być dalej od prawdy. Nie próbowałam popełnić samobójstwa, wręcz przeciwnie. Próbowałam się upewnić, że nie zginę kolejny raz. Broń nie wystrzeliła, przekonując mnie, że byłam przytomna. Już nie śniłam. 
       - Kula jest szybsza od dźwięku - szepnął Louis. Milena przerwała swój marsz, a ja przestałam na chwilę łkać. 
       - Co? - zapytała Milena, przykładając palce do ust w przejętym od Harry’ego geście. 
       - Kula jest szybsza od dźwięku - powtórzył Louis i spojrzał na mnie z dziwnym, pełnym skupienia wyrazem twarzy. - Jeśli w twoich snach strzał rzeczywiście zawsze pada w głowę, nie usłyszałabyś go w prawdziwym świecie. Byłabyś już martwa - jego słowa mogły wydawać się zimne i szorstkie, ale dmuchnęły powiew nadziei do mojego serca. Koszmary miały mnie zapewne wciąż nawiedzać, ale z tą wiedzą mogłam rozpoznać czy to fikcja, czy nie. Uśmiechnęłam się do Louis’ego i ułożyłam usta w słowo “dziękuję”, nie wypowiadając go na głos. Skinął głową, a brwi rzuciły cień na jego oczy. 
       Cały dramat owego wieczora rozpierzchł się po moim wyznaniu. Milena patrzyła na mnie ze współczuciem, ale wyraźnie się rozluźniła. Skrępowanie, które wyczuwałam u niej za każdym razem, gdy znajdowałyśmy się w tym samym pomieszczeniu, zniknęło gdzieś bezpowrotnie, przywracając naszą normalną relację. A przynajmniej jej większość. Obie stałyśmy się ofiarami swoich własnych myśli. Głowy pełne niepotwierdzonych lęków skazywały nas na niespokojne noce i nerwowe dni. Modliłam się o koniec męki, ale przeczuwałam, że łagodny zespół stresu pourazowego mógł trzymać się dłużej niż chciałam. 
       W nocy nie zmrużyłam oka. Nie wiedziałam czy był to lęk przed powrotem koszmaru, czy emocje spowodowane wcześniejszymi wyznaniami, ale gdy tylko próbowałam znaleźć sobie odpowiednią pozycję i opuścić powieki, dziwne łaskotanie w klatce piersiowej pobudzało mnie i zmuszało do ponownego otwarcia oczu. Wierciłam się z boku na bok, pewna, że za chwilę obudzę Louis’ego. Leżał na plecach z jedną ręką położoną pod głową i zmarszczką między brwiami, jakby stres ostatnich dni nie mógł opuścić go nawet we śnie. Coś, na co cierpiała ostatnio większość z nas. Poruszył się niespokojnie, poprawiając pozycję, a potem długie westchnienie oznajmiło mi, że nie spał. Uniósł powieki i wbił wzrok w sufit. Ręka, którą miał pode mną przyciągnęła mnie do niego, więc ułożyłam wygodnie głowę na jego klatce piersiowej. 
       - Przepraszam. Obudziłam cię? - zapytałam, rysując palcem nierówne kółka na jego brzuchu. Nie widziałam jego ekspresji, ale lekki ruch zasugerował mi, że pokręcił głową. 
       - Nie. Nie spałem - szepnął i pogłaskał mnie łagodnie pod koszulką po nagich plecach. Zadrżałam pod jego dotykiem i przymknęłam powieki. 
       Co bym bez niego zrobiła? Rozsadzające moje serce miłość do niego nie mogła równać się z żadną inną. Uczucia  były takie nieprzewidywalne. Mogłam skończyć z jakimś miłym chłopcem w Polsce, który nie naraziłby mnie na żadne niebezpieczeństwo. Może sprzeczalibyśmy się czasami, ale związek z nim oznaczałby pewność i stabilność. Z Louis’m wszystko było na krawędzi. Mógł stracić życie praktycznie w każdej chwili, nasze ścierające się temperamenty prowokowały do sprzeczek. Cholera, zostałam porwana, bo postanowiłam dzielić z nim życie. 
       I nie zamieniłabym tego na nic innego. Kochałam go. Kochałam go całym sercem, całą sobą. Wiedziałam to za każdym razem, gdy na jego widok miękły mi nogi. Gdy czubki palców zaczynały mrowić w potrzebie dotknięcia jego skóry. Miłość do niego powodowała we mnie niemal fizyczny ból. Zawsze było go za mało, zawsze stało coś na drodze. Nie wiedziałam, że byłam w stanie czuć coś tak silnego. Ostatni związek nauczył mnie być ostrożną, ale jak na złość, musiałam wybrać sobie najniebezpieczniejszego kandydata. 
       Sięgnęłam po jego dłoń, która wciąż nosiła na sobie ślady zabójstwa Evana. Przywołałam w głowie tamto wydarzenie, a ono zaczęło błyskać w niej niczym wyświetlane na rzutniku zdjęcia. Przejechałam palcem po jednym z długich strupków na jego knykciach, próbując wyobrazić sobie co Louis czuł, gdy zobaczył mnie leżącą na kolanach Evana z bronią przyłożoną do głowy, dosłownie sekundy od śmierci. Niespodziewanie oślepiła mnie furia, gdy pomyślałam o odwrotnej sytuacji. Louis jest w niebezpieczeństwie, a ja przybywam w ostatniej chwili na ratunek. Potrafiłabym zabić kogoś gołymi rękoma? Nie byłam facetem. Nie miałam w sobie takiej siły, testosteronu, kierującego moją wściekłością, a mimo to chciałam sama wbić pięść w szczękę Evana na samo wyobrażenie jego, celującego z broni w pierś Louis’ego. 
       Nie mogłam gniewać się na Louis’ego za to, że go zabił. Obawiałam się wtedy paniki, która miała się przeze mnie przelać, ale ona również się nie pojawiła. Oglądałam spokojnie brutalny akt myśląc tylko o tym, że Evan dostał to, na co zasłużył. 
       - Kocham cię - cichy szept dotarł do mnie niczym muzyka akompaniująca moim myślom. Uśmiechnęłam się na ten zbieg okoliczności i odchyliłam głowę, by móc spojrzeć Louis’emu w oczy. 
       - a ja ciebie - powiedziałam, wyciągając rękę i głaszcząc go czule po policzku. Westchnął i ucałował ją powoli. 
       - Powinienem wpakować kilka kulek w Stylesa - warknął gardłowo, a ja podniosłam się szybko na łokcie w szoku. 
       - Nie! - powiedziałam głośno. Odepchnęłam się od materaca i usiadłam na stopach, patrząc na Louis’ego z niedowierzaniem. Ściągnął wargi, unikając mojego wzroku. 
       - Obiecałem twojemu ojcu, że będziesz bezpieczna - szepnął, kręcąc lekko głową, jakby nie mógł się z czymś pogodzić. Ból w jego głosie przenikał mnie do kości. Milczałam przez chwilę, przypominając sobie dzień, w którym przedstawiłam rodzicom Louis’ego. “Masz o nią dbać” powiedział wtedy tato. Och, gdyby wiedzieli, co się tutaj wyprawiało. Żaden z członków mojej rodziny nie miał pojęcia czym zajmowali się Louis i Harry. Podrapałam nerwowo czoło i pokręciłam głową. 
       - Jestem bezpieczna - powiedziałam cicho, próbując wymusić w sobie uśmiech. Louis parsknął nienawistnym śmiechem. Poprawił pod sobą poduszki i podciągnął się, opierając plecy o zimną ścianę. Spojrzał na mnie, a z jego twarzy zniknął krzywy, sztuczny uśmiech. 
       - Gdyby nie Milena… Nie zdążyłbym - rzekł, a jego głos załamał się w połowie, przechodząc do szeptu. Przełknęłam ciężko ślinę. To był pierwszy raz, gdy rozpoczął ze mną ten temat na osobności. Czułam, czającą się z tyłu świadomości, chęć przerwania rozmowy, nim zajdzie ona za daleko, a we mnie uderzy kolejna fala bolesnych wspomnień, ale zignorowałam ją, wiedząc, że prędzej czy później, musieliśmy o tym porozmawiać. 
       - Ale zdążyłeś - szepnęłam, pochylając się ku niemu i ujmując jego twarz w dłonie. Wpatrywał się w nicość z zaciśniętą szczęką, zapewne wyobrażając sobie sceny, które mogłyby się odbyć, gdyby nie znalazł się w mieszkaniu na czas. 
       - Nie chcę być powodem twojego konfliktu z Harrym - zmarszczyłam brwi, gdy chwycił mnie za nadgarstki i położył moje ręce na swojej klatce piersiowej. Zaczął znaczyć palcem łaskoczące ślady na wierzchu mojej dłoni. 
       - Harry jest powodem mojego konfliktu z Harrym - odparł, lekko kpiącym tonem. Obserwował nasze złączone ręce, śledząc wzrokiem linie, które tworzył. Poprawiłam się na materacu, kręcąc energicznie głową. 
       - Nie miał wyjścia. Nie wiemy jak dokładnie przebiegła rozmowa w Irlandii - powiedziałam, czując w sobie pewność, że Harry nie zrobił tego umyślnie. Wierzyłam każdemu, komu ufała moja przyjaciółka, bo ludziom niełatwo było zapracować na jej zaufanie. Jeśli Harry’emu się to udało, musiał sobie jakoś zasłużyć. 
       - Dlaczego go bronisz? - Louis przerwał swoje ruchy i odtrącił od siebie moje dłonie. Uniosłam wysoko brwi, zdziwiona jego nagłą zmianą nastroju - Dlaczego stajesz za nim murem? Przez niego znalazłaś się w niebezpieczeństwie. Cholera Kornelia, prawie cię straciłem! - syczał przez zaciśnięte zęby. Odrzucił od siebie kołdrę i zszedł z łóżka. Zatopił palce w swoich miękkich włosach, jakby powstrzymywał się przed wykrzyczeniem tego, co myślał. Świat za oknem rozjaśniał się powoli, sugerując, że było ok 5 rano. Zdecydowanie zbyt wcześnie, by wyrzucać Milenę i Harry’ego z łóżka. 
       - Ale nie straciłeś! Dlaczego nie możesz skupić się na tym i cieszyć, że wciąż tu jestem? Dlaczego musisz trzymać się kurczowo wszystkich “jeśli” “gdyby” “prawie”? Harry był zdruzgotany, jestem pewna, że wciąż ma wyrzuty sumienia! Dlaczego to pogarszać? - stanęłam po przeciwnej stronie łóżka, rozkładając bezradnie ramiona. Louis prychnął, patrząc na mnie z niedowierzaniem i machnął rękami, jakby miał dość całej tej rozmowy. 
       - Jesteś zbyt naiwna. - powiedział zadziwiająco spokojnie. Ile razy to już w życiu słyszałam? Zaśmiałam się bez wesołości i pokręciłam głową. 
       - Bo nie boję się wybaczyć? 
       - Wybaczyć to, że prawie cię zabił?! Może jeszcze pobiegnij do rozkładającego się Petersa i przeproś za to, że go zdjąłem?! - krzyk wreszcie wydostał się z płuc Louis’ego, uderzając mnie z siłą tysiąca galopujących słoni. Dziesiątki ostrych noży zostało wbitych w moje plecy i serce. Żołądek związał mi się w supełek, miałam ochotę się porzygać. Nie wiedziałam który już raz w tym tygodniu w oczach stanęły mi łzy. 
       Louis dyszał ciężko, patrząc na mnie z wrogością, która zapewne nie była skierowana bezpośrednio do mnie, ale uderzyła z taką samą siłą, jak w swoją domniemaną ofiarę. Nie minęła nawet sekunda od jego brutalnych słów, gdy pokręciłam głową w milczeniu i odwróciłam się do niego plecami, kierując ku drzwiom. Nie miałam gdzie iść. Byłam ubrana w jego szorty i luźną koszulkę, więc jedynym miejscem, w którym mogłam być najdalej od niego, była wspólna łazienka, znajdująca się za kuchnią. Nacisnęłam na klamkę, nawet nie mrugając okiem, gdy Louis zawołał za mną: 
       - Poczekaj, przepraszam! Przepraszam, nie chciałem! - parsknęłam sarkastycznie w odpowiedzi i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam szybkim krokiem do łazienki i zatrzasnęłam się w niej w momencie, w którym silne pięści uderzyły w drewno. Przekręciłam kluczyk i powolnymi ruchami usiadłam na zamkniętej toalecie. 
       Tylko spokojnie, spokojnie, Kornelia. myślałam, próbując uniknąć fazy paniki. Wspomnienia wciskały się do mojej głowy, jak wygłodniałe wilki, spragnione mojej rozpaczy. Zimna lufa przy mojej brodzie, palce odnajdujące drogę do mojej bielizny, ohydne pocałunki, którym musiałam poddawać się niechętnie. Strach o swoje bezpieczeństwo, błaganie o życie, desperacja. Kołysałam się szybko w przód i w tył, próbując powstrzymać czający się niedaleko płacz. Nie mogłam dać się ponieść panice. Nie mogłam stracić gardy, którą tak dzielnie trzymałam przez ostatnie cztery dni. Evan nie zasługiwał na moje współczucie. Był najgorszym człowiekiem, jakiego poznałam w swoim dwudziestopięcioletnim życiu. Jedyne, na co zasługiwał to śmierć. Bolesna śmierć. Louis potraktował go litościwie, odbierając mu życie tak błyskawicznie. Może przeceniałam swoją siłę, lecz czułam, że gdybym mogła zadecydować o losie mojego porywacza, zafundowałabym mu najgorsze tortury. Nienawidziłam go. Nienawidziłam Evana Petersa całym sercem, całą sobą. Brzydziłam się go, gardziłam nim. Jak mógł. Jak Louis mógł sugerować, że zrobiło mi się go szkoda. Że moje współczucie było tak bardzo nie na miejscu, by rozgrzeszyć psychopatę. 
       Próby powstrzymywania płaczu spełzły na niczym. Łzy znalazły odpowiednią drogę i obrały ją, mocząc obficie szorty. 
       - Kornelia, błagam cię wyjdź! Przepraszam. Przepraszam, palnąłem jak ostatni idiota. - prośby Louis’ego nie miały końca, ale celowo je ignorowałam. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. 
       - Tommo? - o nie… Obudziliśmy Harry’ego i Milenę. Zamarłam, wstrzymując oddech w oczekiwaniu na odpowiedź Louis’ego. 
       - Daj mi spokój - warknął, a klamka drzwi łazienki została po raz kolejny naciśnięta. - Kocie, proszę… - łagodność jego tonu kontrastowała z odpowiedzią posłaną Harry’emu.
       - Co się stało? - Milena
       - Tylko to, że jestem najgorszym skurwielem na tej ziemi? No może zaraz za tobą - wiedziałam, że zwrócił się do Harry’ego i nie mogłam powstrzymać łagodnego uśmieszku. Może nie była to najmilsza rzecz, ale w jego słowach czaiła się zaczepka, która była charakterystycznym elementem ich rozmów przed wylotem Harry’ego do Irlandii. 
       - Haha. Bardzo zabawne. Co zrobiłeś? 
       - Styles, nie nadużywaj mojej cierpliwości i po prostu się odpierdol, dobra? - przeliczyłam się. Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową na upór Louis’ego. Dlaczego już nie mogło być dobrze między nimi? Och, czyż to nie od tego zaczęła się nasza kłótnia? 
       Otarłam szybko łzy i wstałam na równe nogi. Podnosząc dumnie podbródek ruszyłam ku drzwiom. Nie dam się panice. Nie będzie rządziła moim światem. Otworzyłam drzwi, a Louis odskoczył od nich, by za chwilę znaleźć się tuż przy mnie, chwytając moją twarz w dłoniach. 
       - Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przeprasza, przepraszam, przepraszam, przepraszam… - mówił, jakby był pięciolatkiem, który właśnie nauczył się wierszyka i zdenerwowany musiał wygłosić go przed rodzicami. Po kilkunastu “przepraszam” nie wytrzymałam i zaśmiałam się cicho. Pogłaskałam go po policzku i kiwnęłam głową, przekazując, że zrozumiałam. Odetchnął głęboko i przyciągnął mnie do siebie, całując moje włosy. 
       - Odwołuję. Jestem kurewsko wdzięczny za twoją zdolność wybaczania - szepnął, kołysząc mną delikatnie. Spojrzałam na niego ostrzegawczo, sugerując, że stąpał po cienkim lodzie, a on pokręcił szybko głową.
       - Wiedz jedno. Evan Peters był największą szują jaką poznałam. Nieważne, jak wielkie miałabym serce ten skurwiel nie zasługiwał na nic innego niż dostał. - powiedziałam groźnie. 
       - Wiem. Wiem. Wiem. Wiem! Nie wiem dlaczego to powiedziałem, cholera byłem zły na Stylesa i wyżyłem się na tobie. NA TOBIE! Taki ze mnie idiota. Wielki idiota. Nic więcej. Idiota. Rozumiesz? Rozumiesz, Kornelia, co do ciebie mówię? - paplał, jak najęty, wywołując we mnie salwy śmiechu. Może rzeczywiście zbyt łatwo wybaczałam. Ale jak mogłabym się gniewać na tego głupka, który tak namiętnie próbował pokazać mi swoją skruchę? 
       - Tak, dotarło do mnie! Jesteś idiotą. Największym jakiego znam - pokazałam mu język, a on westchnął ciężko i ponownie mnie przytulił. Ponad jego ramieniem dostrzegłam, że drzwi do sypialni Mileny zamknęły się bezgłośnie. Nawet nie zdążyłam zwrócić na nich uwagi, zamienić z nimi słowa. 
       Tego dnia nie widziałam się z Mileną ani razu. Choć była sobota, ona zdążyła ulotnić się z mieszkania zanim obudziłam się po odespaniu ciężkiego poranka. Louis zostawił mi karteczkę, informującą o powrocie do obowiązków i posprzątania “bałaganu, który narobił ten skurwiel Styles”. Spędziłam więc dzień na włóczeniu się po mieszkaniu bez celu i braku chęci zrobienia czegoś kreatywnego. Wieczorem, gdy już uszykowałam się do pracy, minęłam w progu Milenę. 
       - Hej, gdzie byłaś? - zapytałam, uchylając dla niej szerzej drzwi. Spojrzała na mnie niepewnie. 
       - Na strzelnicy. Musiałam oczyścić myśli - odparła, zaskakując mnie swoimi słowami. 
       - Na strzelnicy? 
       - Tak. Postanowiłam zarezerwować sobie tam soboty. Zrobiło się niebezpiecznie… - mruknęła, wbijając wzrok w swoje stopy. Pokiwałam głową, gdy dotarło do mnie co miała na myśli. Zagryzłam wargę i przeniosłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą. 
       - Myślisz, że mogłabym się do ciebie przyłączyć? - wydusiłam z siebie pytanie, obawiając się tego, jak mogła odpowiedzieć. Jej głowa szarpnęła się ku górze i Milena spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. 
       - Żartujesz? Jasne, że tak! - jej zęby błysnęły w świetle zachodzącego słońca. Również się uśmiechnęłam i kiwnęłam głową. 
       - Będę wcześniej wychodzić, żeby uszykować się do pracy, ale tak czy siak. Chciałabym nauczyć się tego i owego - wzruszyłam ramionami, próbując nie brzmieć zbyt desperacko. 
       - Och, będziemy kończyć wcześniej. Dzisiaj szlajałam się jeszcze po mieście.Wiesz… Ostatnie dni były dosyć…
       - Tak. - nasza rozmowa wydawała się nienaturalna. Zbyt oficjalna, jakby każda z nas bała się powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. Ulżyło mi, gdy wreszcie zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do postoju taksówek. Louis nie odezwał się od rana, więc wątpiłam, by wpadł mnie odwieźć do Irresistible. 
       Taksówkarz zatrzymał auto przy tylnym wejściu do restauracji. Nie byłam zaskoczona widząc na parkingu samochód mojego szefa. Louis obrał sobie misję zapewnienia mi bezpieczeństwa gdziekolwiek się znajdowałam. Niall był tutaj, by mnie strzec. Polecenie prezesa. Pokręciłam z westchnieniem głową i wręczyłam taksówkarzowi gotówkę. Uśmiechnął się, widząc spory napiwek i pomachał mi, gdy już wysiadłam z pojazdu. Odmachałam mu, szczerząc zęby i ruszyłam ku restauracji. 
       Po kilku krokach coś popchnęło mnie gwałtownie od tyłu. Ledwo złapałam równowagę, ale na szczęście udało mi się uniknąć upadku. 
       - Co do…
       - O matko, przepraszam! - dziewczęcy głos zbił mnie z pantałyku. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam drobną, długowłosą brunetkę, którą widziałam już raz w restauracji. 
       - Phoebe? - zmarszczyłam czoło, próbując dojrzeć jej twarz zza kurtyny ciemnych włosów. Odgarnęła je za uszy, a mnie ukazała się śliczna twarz, którą szpecił żółtawy siniak na policzku i zadrapanie na brodzie. Wewnętrzny alarm ustawił mnie do gotowości. Jej twarz przypomniała mi to, co ostatnio widziałam w lustrze. 
       - Wszystko w porządku? - zapytałam, wskazując wzrokiem siniaka na policzku. Phoebe, jakby bezwiednie, dotknęła tego miejsca opuszkami palców i zamrugała szybko. 
       - Och. To? Pff. Nic takiego, spadłam ze schodów. Taka jestem ogarnięta - machnęła ręką i zaśmiała się głośno, marszcząc przy tym nos. 
       Jej postawa wydawała się być dla mnie zbyt teatralna, lecz postanowiłam nie pytać dalej. Spojrzałam przez ramię na drzwi restauracji i wskazałam na nie palcem. 
       - Przyszłaś do Nialla? - zapytałam, próbując wymusić z siebie jak najbardziej neutralny ton. Phoebe zagryzła wargę i rozejrzała się nerwowo dookoła. Jej palce wybijały szaleńczy rytm na materiale spodni. 
       - Wiesz co, właściwie to nie. Jakoś przypadkiem się tu znalazłam. Ha! - zaśmiała się niezręcznie, a potem zmrużyła oczy i spojrzała na plaster na moim czole. - Hej! Ty jesteś Kornelia, prawda? - dopiero wtedy zabrzmiała, jakby przestała odgrywać naprawdę kiepską rolę. Kiwnęłam głową w odpowiedzi na jej pytanie, przypominając sobie, że przecież należała ona do grupy, przez którą zostałam porwana. 
       - Słyszałam co się stało kilka dni temu. Cholera, tak mi przykro. Powiedziałam Luke’owi co o tym sądzę. To naprawdę dziwne. Michael nigdy wcześniej nie odstawiał takich idiotyzmów. - szczerość w jej głosie wdmuchnęła ciepło do mojego serca. Współczucie wypisane na jej twarzy dodawało mi otuchy. Tak, mogłabym ją polubić. 
       - Dziękuję. Na szczęście nic się nie stało. Jestem cała i zdrowa - uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, a ona odwzajemniła uśmiech i zakołysała się na piętach. 
       - Dobrze, dobrze… Cóż. To ja już pójdę… - rzuciła mi kolejne zakłopotane spojrzenie, ale zanim zdążyła się odwrócić drzwi za mną zostały otwarte z impetem. 
       - Pheebs - Niall wyminął mnie szybkim krokiem i stanął przed brunetką. Dziewczyna opuściła swoje długie włosy na twarz, nim zdążył zobaczyć siniaki. 
       - Hej, Niall - mruknęła z pochyloną głową. 
       - Co tu robisz? - zapytał mój szef, próbując wyłapać wzrok dziewczyny. Wzruszyła ramionami i zaczęła bawić się końcówkami swoich kosmyków. Nie próbowała wcisnąć mu tych samych kłamstw, która wcisnęła mnie. Niall zapewne przejrzałby ją od razu, wiedząc jaki był powód jej niespodziewanych odwiedzin. 
       - Nic. Właściwie to niepotrzebnie przychodziłam. Wybacz. Wracaj do pracy - rzuciła pod nosem, a potem napięła się cała, gdy Niall sięgnął ręką do jej podbródka i odsłonił poobijaną twarz. Powietrze wibrowało w ciszy, która zapadła, gdy zobaczył obrażenia. Phoebe patrzyła wprost na niego przeszklonymi oczami, a on zaciskał szczękę raz po raz. Przejechał delikatnie kciukiem po sinym policzku. 
       - Zginie - syknął przez zęby przybierając groźny ton, a Phoebe zacisnęła powieki, pozwalając jednej łzie spłynąć na policzek. 
       Nie miałam wątpliwości o kim mówił. Już przy pierwszej wizycie Phoebe, której byłam świadkiem, Niall powiedział, że Luke chciał podnieść rękę na dziewczynę. Ta broniła wtedy swojego chłopaka, ale teraz nie powiedziała nic, co mogłoby zaprzeczyć jego podejrzeniom. Otarła pospiesznie wilgotne policzki i pokręciła głową. Pociągnęła nosem i wypięła dumnie pierś, jakby dodając sobie otuchy. 
       - Nie zginie. Powiedziałam kilka nieodpowiednich słów. - odparła sztucznie obojętnym tonem. 
       - Świetnie. W takim razie miał pełne prawo ci wpierdolić - warknął sarkastycznie Niall, po czym zwrócił się niespodziewanie do mnie. - Jak myślisz, Kornelia? Powiedziała coś złego, więc jak najbardziej zasługiwała na lanie, hm? - wściekłość wprawiała całe jego ciało w drżenie. Źrenice rozszerzyły się, odbierając kolor jego tęczówkom. 
       - Nie wciągaj jej w to! Zbyt wiele ostatnio przeszła - skarciła go Phoebe, popychając lekko. - Wiedziałam, że nie miałam tu przychodzić. - dodała, kręcąc z rezygnacją głową. 
       - Wręcz przeciwnie! - krzyknął. 
       - Och, zamknij się! Wracam do domu - Phoebe odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, ale zachwiała się gwałtownie, chwycona przez Nialla. 
       - Czego?! - wrzasnęła, wyrywając swoje ramię z jego uścisku. Ciemne włosy zakołysały się i zaiskrzyły w świetle ulicznych latarni. 
       - Nie wracaj do niego. - Niall przybrał błagalny ton, który dobrze poznałam przy ostatniej ich rozmowie. Miałam ochotę go poprzeć, nie mogąc znieść myśli, że ta drobna osóbka, mogła ponownie zostać zraniona. Luke Hemmings wskoczył na pierwsze miejsce listy znienawidzonych przeze mnie osób, które wciąż żyły. 
       - On ma rację - postanowiłam się odezwać. Phoebe i Niall spojrzeli na mnie zaskoczeni. Ona, mrużąc wściekle oczy, on z wdzięcznością posłaną w moją stronę. - Nie możesz wrócić do swojego kata. - powiedziałam niepewnie. Phoebe westchnęła ciężko. 
       - Phoebe! - zmartwiony głos dotarł do nas z daleka, a atmosfera wokół zagęściła się nagle. Nawet nie zdążyłam mrugnąć, gdy w powietrzy rozbrzmiało kliknięcie, a mały pistolet został wycelowany prosto w czoło, stojącego za Phoebe, Luke’a Hemmingsa. Serce zabiło mi szybko. 
       - Niall! - krzyknęła brunetka, zasłaniając wysokiego mężczyznę swoim ciałem. Mój szef nawet na nią nie spojrzał. Głodny mordu wzrok wbity został w błękitne oczy swojego rywala. Albo Luke był świetnym aktorem, albo perspektywa śmierci tak go przestraszyła, że w jego oczach zaszkliły się łzy. 
       - Horan, do cholery co ty robisz?! - wrzasnął. Spróbował odsunąć od siebie Phoebe, ale ona stała uparcie, przyklejona do jego klatki piersiowej. - Phoeebs, skarbie, błagam nie stój na linii ognia - drżenie w jego głosie wydawało się tak bardzo realne. Niall wydał z siebie odgłos, jakby miał zaraz zwymiotować. Skrzywił się zniesmaczony i spojrzał na Luke’a, jakby był najbardziej ohydnym robakiem, którego widział w życiu. 
       - Zachowaj te gierki dla kogoś o równie niskim poziomie inteligencji, co ty - syknął, poprawiając w dłoni pistolet. Luke uniósł ręce w geście poddania. Wszystkie ruchy wykonywał nazbyt ostrożnie. 
       - Niall. Odłóż broń. - powiedział cicho
       - Jasne. Ale jeśli to zrobię zginiesz powolniejszą, bardziej bolesną śmiercią. - chłód w jego głosie, przyprawił mnie o ciarki - Ale może właśnie tak powinno być. Karma to suka, prawda? Ciskasz pięściami w twarz kobiety, giniesz od pięści. 
       - Cholera, Horan, wiem! Zachowałem się, jak ostatni kretyn! Przepraszałem ją na tysiące sposobów. Zrobiłem najgorszą rzecz, jaką mogłem zrobić. Wiem o tym, rozumiesz?! Sam mam ochotę zdzielić sobie kilka razy za to, co się stało! - to, że Luke nie zaprzeczył, a nawet okazał skruchę, było dla mnie sporym zaskoczeniem. Otworzyłam szeroko oczy na jego wykrzywioną bólem twarz, na jego drżące dłonie i pokorną postawę. 
       Zawsze kojarzyłam Luke’a Hemmingsa z brakiem skrupułów, zbytnią pewnością siebie i arogancją. Za każdym razem, gdy go widziałam przekonywał mnie o prawdziwości tych skojarzeń. Nagła zmiana jego zachowania budziła we mnie wątpliwości dwojakiej postaci. Z jednej strony nie dziwiłam się Niallowi, że mu nie wierzył. Ten człowiek nie był typem pokornego pokutnika. Z drugiej strony krzywda wyrządzona Phoebe mogła obudzić w nim wyrzuty sumienia. Luke Hemmings mógł być aroganckim dupkiem, ale niekoniecznie psychopatą. 
       Nagle duża dłoń spoczęła na nadgarstku Nialla i obniżyła jego broń, która teraz została wycelowana w ziemię. Louis patrzył w napięciu na swojego przyjaciela
       - Dość tego - warknął zniecierpliwionym głosem. Przywitałam go z ogarniającą moje ciało ulgą. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaka byłam spięta. Teraz wszystkie mięśnie zabolały, gdy wreszcie dałam im się rozluźnić. 
       - Phoebe, zabieraj swojego ukochanego i spieprzajcie z naszego terenu - rzucił w stronę dziewczyny, a ona kiwnęła pospiesznie głową i pociągnęła za sobą Luke’a. Przestraszyłam się, dostrzegając jak wściekłość wykrzywiła twarz mojego chłopaka. Niall szarpnął się w proteście. 
       - Tommo, on…
       - Nic mnie to nie obchodzi! Jeśli Hemmings nabroił, zapłaci, ale nie będziesz wymachiwał pukawką przed moją dziewczyną, która niedawno została porwana i prawie zabita przez członka jego grupy! - wrzasnął Louis, przerywając mu i wyrywając broń z jego ręki. Zabezpieczył ją sprawnymi ruchami i pchnął z powrotem w jego kierunku, wciskając mu ją boleśnie w klatkę piersiową. Och, więc dlatego był zły. Louis obawiał się mojej reakcji na widok walczących mężczyzn, kiedy ja nawet nie pomyślałam o swoim samopoczuciu. Pokręciłam głową, czując potrzebę obrony swojego szefa. 
       - Louis, Luke uderzył Phoebe - powiedziałam chwytając go delikatnie za ramię. 
       - Co? - Louis zamrugał szybko i spojrzał pytająco na Nialla. 
       - Nawet nie zaprzeczał. Jęczał, jak bardzo tego żałuje, ale nie uwierzyłem mu ani na chwilę. Zrobi to jeszcze raz. Ten gnojek nie zasługuje na naszą litość - syknął Horan. Oddalił się od Louis’ego, jakby był na niego obrażony. Gdy mówił, nie patrzył mu w oczy. Louis rozejrzał się niespokojnie wokół siebie, a potem poklepał Nialla po ramieniu. 
       - Wiesz, że to wciąż jest wybór Pheebs. - powiedział cicho, pochylając się ku niemu. Niall parsknął nienawistnie i odepchnął go od siebie. 
       - Ta… - warknął i zniknął za drzwiami restauracji. 
       Na parkingu zapadła cisza. Louis potarł nerwowo kark i jęknął przeciągle. Spojrzał na mnie zza swoich długi rzęs, jakby błagał o pocieszenie. Westchnęłam głośno i owinęłam ręce wokół jego brzucha, wtulając się w niego. 
       - Problemy za problemami - szepnął w moje włosy, a ja ścisnęłam go jeszcze mocniej. 
       - Nie można nic z tym zrobić? - zapytałam, spoglądając w górę, by wyłapać jego wzrok. 
       - Nie możemy działać impulsywnie. Jeśli to się powtórzy Hemmings na pewno za to zapłaci. 
       - Więc będziemy czekać aż Phoebe znów zostanie pobita? - odsunęłam się od niego, czując, jak przez moje ciało zaczyna przelewać się fala złości. 
       - Nie! Oczywiście, że nie. Ostrzeżemy Michaela. Niech ma na Hemmingsa oko. - powiedział pospiesznie
       - Michaela… - zaśmiałam się bez wesołości i pokręciłam z niedowierzaniem głową. 
       - Kornelia, Phoebe nie jest głupią pustą dziewczynką, która da sobą pomiatać. Znam ją dosyć dobrze i jestem pewien, że Luke’owi już dostało się za to, co zrobił. Wierzę w nią i wiem, że jeśli poczuje zagrożenie zgłosi się po pomoc. - nie pozostało mi nic innego, jak uwierzyć w jego słowa. W duszy modliłam się, by to była prawda. 
       Dzień za dniem mijał w zastraszająco szybkim tempie, gdy Louis i Harry nie rozmawiali ze sobą. Ostatnie tygodnie były dla nas wystarczającym zmęczeniem, więc przez pierwszy okres chłodu, jaki powstał między przyjaciółmi, próbowałyśmy z Mileną być jak największym wsparciem dla każdego z osobna. W jednej z niewielu chwil, gdy i mnie, i jej dopisywał humor żartowałyśmy, że powinnyśmy założyć plantację melisy, ponieważ zapasy, które miałyśmy w kuchni nie starczały, by zniwelować stres krążący wokół naszej czwórki. Z ulgą przywitałam poprawę relacji między mną a przyjaciółką. 
       Nie otrzymałam żadnych wieści na temat Phoebe czy Luke’a. Niall coraz rzadziej pojawiał się w pracy, ale gdy go widziałam, zdawał się tryskać humorem. Nie wiedziałam czy to gra, czy może zostały wprowadzone jakieś działania, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa jego byłej dziewczynie. Postanowiłam zaufać jego postawie i nie zaprzątać głowy dodatkowymi zmartwieniami.
       - Kocie. Kocie. Kocie. Kocie! KOCIE! - jęknęłam z wyrzutem, odpychając od siebie, łaskoczącą mnie po łopatce, rękę. - Kooooocieeeee 
       - Louis, zamknij ryj - mruknęłam i nałożyłam na głowę poduszkę, by zagłuszyć jego natrętne wołanie. Wybuchnął śmiechem i wyszarpnął ją z mojego mocnego uścisku, powodując palący ból w czubkach palców. 
       - AAUU! - krzyknęłam i rzuciłam się bez ostrzeżenia na niego, klepiąc go mocno po nagiej klatce piersiowej. Śmiał się melodyjnie, parując sprawnie każdy mój cios. Wreszcie zamknął moje nadgarstki w jednej dłoni i pociągnął mnie za nie tak, że znalazłam się centymetry od jego twarzy. 
       - Wreszcie się obudziłaś - mruknął zmysłowo, a ja przekręciłam oczami. 
       - Ciekawe czemu - warknęłam, próbując wyszarpnąć się z jego mocnego uścisku. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, a tylko przybliżył mnie jeszcze bardziej do siebie. 
       - Bo wyglądałaś tak seksownie - mruknął w moje usta, a po kręgosłupie przebiegły mi ciarki. Przełknęłam ciężko, tracąc na chwilę mowę. 
       - Więc postanowiłeś mnie obudzić? - zmusiłam się na kpiący ton. Wolną ręką chwycił mnie mocno za pośladek, pozbawiając oddechu. 
       - Tak - warknął gardłowo i uniósł nieco biodra, a ja poczułam pod sobą jego twardość. Ogień w jednej sekundzie rozprzestrzenił się po każdym skrawku mojej skóry. 
       - Och - wydusiłam z siebie, zdając sobie sprawę z tego, co miał na myśli.
       - Och - zawtórował mi i wpił się ustami w moje usta. Przyjęłam chętnie jego chciwy język, a Louis wreszcie puścił moje nadgarstki. Nie tracąc ani chwili chwyciłam się kurczowo jego szyi, przyciągając go bliżej siebie. Zakołysałam się w przód i w tył, ocierając sugestywnie o jego członka, a on mruknął rozkosznie, objął mnie gwałtownie w pasie i rzucił na łóżko, zamykając między swoim ciałem a materacem. Całowaliśmy się szybko, gwałtownie, jakbyśmy nie mogli nasycić się swoją bliskością. Dłonie Louis’ego odnalazły drogę do krawędzi mojej luźnej koszulki i zdjęły ją szybkim ruchem, odsłaniając piersi. Nie tracąc czasu zabrał się za obsypywanie jednej z nich rozkosznymi pocałunkami. Pisnęłam cicho, gdy poczułam, że jego palce znalazły się pod materiałem moich szortów, pieszcząc bezlitośnie najczulsze miejsce.  Nie mogłam powstrzymać kilku wyrywających się jęków, gdy tak wiłam się pod jego uzależniającym dotykiem. 
       Gdy już sięgałam do bokserek Louis’ego, by pozbyć się ich jak najszybciej, za drzwiami, w salonie rozległ się nagle głośny huk, któremu akompaniował jeszcze głośniejszy krzyk bólu. 
       Louis zamarł w bezruchu i spojrzał na mnie przez resztki mgły pożądania, która rozpływała się powoli. 
       - On sobie chyba kurwa żartuje. Zabiję go - warknął, a ja zaśmiałam się, rozbawiona jego irytacją. Zsunął się ze mnie niezgrabnymi ruchami i naciągnął wyżej swoje bokserki, a potem otworzył z hukiem drzwi. 
       - OBYŚ MIAŁ DOBRY POWÓD, BO WŁAŚNIE PRZERWAŁEŚ… - jego wściekły wrzask został zastąpiony wybuchem niekontrolowanego śmiechu, którego tak dawno u niego nie słyszałam. Z miejsca, w którym siedziałam widziałam, że zgiął się w pół, nie mogąc przestać chichotać. Zaintrygowana narzuciłam na siebie pospiesznie koszulkę tył na przód i zeskoczyłam z łóżka w momencie, w którym do Louis’ego dołączył śmiech Mileny. Wybiegłam z pokoju i spojrzałam na to, co kryło się za powodem ich rozbawienia, a potem sama padłam na kolana, zanosząc się głośnym chichotem. 
       Harry siedział zrezygnowany na podłodze, opierając łokcie o kolana i zwieszając żałośnie głowę. Jego mokre włosy i twarz oblepione były kakao w proszku, które prawdopodobnie chciał zalać mlekiem. Ono natomiast znajdowało się rozlane na podłodze. 
       Ocierając ostatnie łzy rozbawienia, Louis podszedł do Stylesa i podał mu rękę, a Milena i ja zamarłyśmy w jednej sekundzie, zaskoczone serdecznością, której nie widziałyśmy w jego wykonaniu od dwóch tygodni. 
       - Już zapomniałem, że czasami jesteś bardziej niezdarny od Madej - rzucił, nie zwracając uwagi na ciszę, jaka zapadła wokół. Harry spojrzał na podaną mu dłoń, a potem na jej właściciela i uśmiechnął się słabo, przyjmując pomoc. Louis jednym silnym ruchem postawił go na nogi i otrzepał o bokserki ubrudzoną przez kakao dłoń. 
       - Spójrz na siebie. Wielki przywódca organizacji przestępczej, umazany w kakao i mleku. Bez wątpienia budziłbyś teraz strach na ulicach - w tonie Louis’ego nie było nienawiści, a tylko jego naturalny sarkazm. Coś, co mogło oznaczać jedno. 
       - Może każę wam zacząć tak chodzić. Zrobimy z tego naszą wizytówkę - Harry odważył się na mały żarcik, choć jego postawa wciąż sugerowała, że dobierał ostrożnie słowa. 
       - Ha! Nie tylko ty tutaj szefujesz. - odgryzł się Louis, dając mu kuksańca w ramię. Dopiero po chwili zamarł, jakby zorientował się co zrobił. Uśmiech znikał z jego twarzy w równym tempie, jak ten Harry’ego. Patrzyli na siebie przez chwilę w milczeniu, podczas którego obawiałam się ponownego wybuchu oskarżeń i złości. Już miałam się odezwać, gdy wyprzedził mnie Harry. 
       - Przepraszam, stary. To nie tak miało się potoczyć. Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił, gdybym wiedział… - wszystkie moje mięśnie napięły się w oczekiwaniu na reakcję Louis’ego. Milena zaciskała wargi po przeciwnej stronie salonu. 
       Louis zwilżył usta językiem i rzucił ukradkowe spojrzenie w moją stronę. Potarł dłonią swój zarost, po czym wypuścił z płuc powietrze. 
       - Wiem. Kurwa, wiem. Znam cię za dobrze. - odpowiedział, a spokój w jego tonie, sprawił, że niemal wybuchnęłam z dumy. Uśmiechnęłam się szeroko, bo to oznaczało początek końca konfliktu tej dwójki. 
       - Przepraszam. 
       - Dobra. Już skończ. Jeśli usłyszę jeszcze jedno “przepraszam” to się porzygam. Kornelia to rozumie, więc ja chyba też powinienem. - wzruszył ramionami, nie patrząc Harry’emu w oczy, jakby z trudem przychodziło mu wypowiadanie tych słów. Wtedy nie wytrzymałam. Pisnęłam głośno i podbiegłam do nich, nie zważając na rozlane mleko i rozsypane kakao i objęłam ich obu ramionami, przyciągając do siebie. 
       - JEZU IDIOCI, WRESZCIE! - krzyknęłam, a oni zaśmiali się niezręcznie, oddając moim uściskom. Milena oparła się luźno o ścianę i wyszczerzyła zęby, kręcąc z niedowierzaniem głową. 


KOMUNIKAT! 
Hej, Gang! Ostatnio patrzyłyśmy na nasz licznik wyświetleń i nie mogłyśmy nadziwić się, że w ciągu pół roku było ich aż tyle! :D Jesteśmy Wam za to niezmiernie wdzięczne! Nie jesteśmy fankami naciągania na komentarze i wyświetlenia, ale tym razem mamy malutkie marzenie, które może się spełnić tylko dzięki Waszej pomocy. 
50 rozdział już za 7 rozdziałów (to ok 6-7 tygodni). Strasznie byśmy się ucieszyły, gdybyśmy do tego czasu zdołały zdobyć 50 000 wyświetleń. Choć same promujemy bloga jak szalone, ten wynik możliwy jest tylko dzięki współpracy z Wami. Może udostępnicie bloga w poście na twitterze? Podzielicie się Waszymi wrażeniami pod tagiem #TTDff
Wierzymy w Wasze siły! Może nie jesteśmy największym gangiem na świecie, ale na pewno mamy wielu silnych członków :) 

No i tradycyjnie: Dziękujemy za to, że z nami jesteście, mamy nadzieję, że zostaniecie do końca! Nawet nie wiecie ile motywacji potrafi w nas wlać Wasze wsparcie. KOCHAMY WAS! 
I niech melisa będzie z Wami!

A. <3 & M. xx

27 komentarzy:

  1. Z tym gangiem to mnie rozwalilyscie xd macie najlepszych cpunow i dilerów a tak w skrócie ( cpamy kiedy czytamy dilujemy kiedy piszemy o nim) a więc (zaczęłam jak ksiądz xd) rozdział jest był i będzie genialny tak w skrócie ta kłótnia była idealna(jak to brzmi idealna kłótnia) sama bym tak zrobiła na jej miejscu a ta końcówka rozwalilyscie system (pisze jak dres xd to chyba z wrażenia) to kakao i mleko jego włosy OMG chciałabym to zobaczyć a jak Louis podawał Harry' temu rękę to myślałam że go wepchnie na podłogę i obrudzi tym kakao xd to do następnego cpania (czytania) buzka łapcie bo uciekną 😘😘😘 ps. Cpanie jest fajne niech piekło będzie z wami buzka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahhahah, no chcemy sobie zrobić koszulki "GANG TTD" xD

      Harry - niezdara nr 1. To tak bardzo w jego stylu, żeby odwalić takie akcje""D

      Ćpanie jako czytanie jest zajebiste:D

      M.xx

      Usuń
  2. JEZU NARESZCIE!!!!
    hahaha STYLES!!!
    haha, świetny rozdział - jak zawsze!!!
    haha, dobrze że się pogodzili :D x
    @nivllx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kochana :***

      Kiedyś w końcu musiał nadejść ten wspaniały moment:D

      M.xx

      Usuń
  3. Omg jestem pierwsza to jakiś jebany cud ryli no nie ważne rozdział jak zawsze super i napiszę kilka tweetów o TTDFF cieszę się, że Harry i Lou się już pogodzili i wydaje mi się, że Niall chodzi z Pheebs i dlatego jest taki szczęśliwy no nie ważne oby Kornela już nie miała tych koszmarów one są naprawdę straszne i jeszcze jedno czy możemy oczekiwać na rozdział do końca tego tygodnia czy kolejny dopiero w następnym tygodniu?♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak trochę za późno xD Ale nieważne, najważniejsze, że jesteś z nami!:D :*
      Aaaa, zobaczymy, czy masz rację z Niallem i Phoebe :D
      Zobaczymy, jak się wyrobimy z czasem, ale myślę, że da się zrobić do końca tygodnia;)

      M.xx

      Usuń
    2. to supi i no faktycznie a już byłam taka uradowana hahaha no szkoda może następnym razem

      Usuń
  4. No kufa no blogspot mi cos swiruje bo kurna po raz 3 pisze komentarz -.-' wiec przepraszam bardzo ale wypowiem sie w skrócie bo zapomniałam większość tego co pisalm :(( ogolem to po przeczytaniu jestem jak YAAAAAAAAAS BITCHES! Bo te dwa debile nareszcie sie pogodziły! Jaram sie jak pochodnia serio kansissjsksnsisjsn (tak wiem wiem, tekst niczym poemat Szekspira) <3 pocałunki pomiędzy Lou a Korlnelia, a nawet pomiędzy Milena a Harrym mogą schować sie przy tym pięknym pogodzeniu! Tak ogolem to mialyscie świetny pomysł na to ahahahhahhah xD śmiałam sie jak głupi do sera czytając ta wpadkę! ;D tak po za tym to koszmary Kornelii sa okropne ;( żal mi sie jej zrobiło strasznie :/ Aaaale za to bardzo cieszę sie z momentu Phobe ;> zaintrygowało mnie ta postać i mam nadzieje ze będzie sie pojawiać coraz częściej :D z reszta!! WSZYSTKIE wątki w tym rozdziale przyćmiewa to pogodzenie no!!!! <3 także bardzo dziekuje bo po zerwaniu całej nocki na filmach pojde spac szczęśliwa! Haha xd no nic to by było na tyle ;D Pozdrawiam misie!
    /D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogspot ciągle świruje ;/ Ja nauczyłam się kopiować komentarz, jak go piszę po raz pierwszy i jak nie doda się za pierwszym razem to go wklejam:D
      Taaak, Phoebe będzie coraz częściej:D
      Dobranoc:D

      M.xx

      Usuń
    2. Podpisuję się pod tym co napisała M.
      Phoebe to jedna z ważniejszych postaci drugoplanowych i rzeczywiście warto na nią zwrócić uwage :D
      A blogspotowi Chu* w dupkę :(

      LOFF!

      A. <3 (jestem pijana)

      Usuń
  5. w końcu..... ;p na to czekałam
    @pola_juzyszyn

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham <3 :* ~@annakalbar

    OdpowiedzUsuń
  7. ol dej ol najt na chaju przed i po nowym rozdziale ttd ^^
    tak się właśnie czuje...a biorąc pod uwagę fakt, że jestem po świętach, weselu siostry, długich poprawinach, tym o to rozdziale i przed sylwestrem....myślę, że mój stan nie unormował się od dawien dawna i nie zrobi tego przez dłuższy czas lool, ale nie żebym narzekała, bo w takim gangu to zaszczyt być ^^
    tralalala....tak zebrałam trochę siły i po prostu leniąc się teraz i odpoczywając przed jutrem, umiliłam sobie czas, a raczej jak zwykle wy to zrobiłyście bo o matko jezu wszyscy święci i harry styles, tak bardzo poprawiłyście mi humor, śmiałam się jak głupia i uśmiechałam, czytając rozdział :)
    ale może zacznę od tego, że Kornelia moja bidulka, nadal strasznie mi jej szkoda, ale myślę, taaak zdarza się ;d, mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej z nią i wgl z nimi bo nie mogę tych koszmarów itd. Lou czasami ma nie wyparzoną buzię widzę, ale jak tak spojrzę na jego zdjęcie to nie mogę się długo gniewać, dobrze, że sam tak ładnie prosił ją o wybaczenie i oby żaden idiota nie zrobił takiego czegoś nigdy nikomu z nich, o co proszę was tak bardzo bo dopiero teraz dochodze do siebie po tych akcjach ;D
    po druuugie primo, jak wspominałam wcześniej nie lubię, nie ufam Calumowi, teraz nie cierpie, co sie nigdy nie zmieniło tylko wzmocniło, Luke'a, znalazła się damski bokser, szkoda mi Phoebe i również Nialla, taki mój kolejny mały shipping, ja wgl nie wiem czemu on go zostawił przy życiu, no ale, okres świąteczny, rozumiem, że darowałyście zwierzętom, oby nie na długo ;d
    po trzeeecie...jezu mój kochany, cudowny, najlepsiejszy henryk stylowy taki niezdarny, jezu śmiałam się jak głupia, urooczy z kakaem i mlekiem sb nie poradził, dobrze, że nadrabia czymś innym ^^ taaak....ale tak najbardziej to jestem taka oeridfjh bo Larry! czaaaaicie, jezu, nienawidzę tego określenia tak bardzo, wgl ja nwm czemu to się przyjęło i zostało, noo ale to inny temat, ważne, że tutaj mogłam to napisać w pełni szczęśliwa tak samo jak Kornelia i Milena, odetchnęłam z ulgą i mam nadzieję, że ogarną już na dobre ze zgrabne tyłki i zapanuje zgoda, oni są tacy świetni, kocham ich i was za to, że się pogodzili, najsłodsza i najlepsza scene ever, pomijając czerwoną czcionkę hihi :D
    doobra, bo znów mi znaków braknie :d
    a i jeszcze wam chciałam podziękować za ten mile spędzony czas tutaj w tym roku i za mase wrażeń i emocji i hektolitry melisy, wiem, że w następnym mnie od tego nie uwolnicie pewnie, ehh.
    wszystkiego dobrego kochane na nowy rok, udanego sylwestra wam życzę i spełnienia marzeń w nadchodzącym okresie :)
    do następnej owocnej notki, pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D w ttd 'larry' ma zupełnie inne znaczenie :D
      Dziękujemy za życzenia i Tobie rowniez udanego roku, zajebistego sylwestra! :D

      A. <3

      Usuń
  8. Świetny rozdział. Oby tak dalej. Kocham. @happily_20

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej no kurde konewka! chcecie dostać w łeb za Luke'a? Co zrobiłyście mojemu Luke'owi? :(
    AHAHAHAHHAHAH Stajls i kakałko xD xD Już widzę cwaną minę Mileny jak go zobaczyła xD
    Luj w samych bokserkach? Chciałabym to zobaczyć! :> XD
    Lel ^^

    Elo Elo 3 2 0
    Pozdro 600
    @No_Maybe_Yes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EJ! TY SE ZBIERASZ OSTATNIO! Zobaczysz, jak przyjedziesz do nas dzisiaj. Dostaniesz po mordce! :D Tylko ja mogę patrzeć na Luja w bokserkach! XD
      Jak to co zrobiłyśmy Luke'owi! Chyba co on zrobił Phoebe! (nioch nioch nioch :D)

      A. <3

      Usuń
  10. HARRY W KAKAŁKU HARRY W KAKAŁKU... I MLEKU AHAHHAHAHAHAHHHAHAHAAHAHAHHAHAHA
    czytałam ten rozdział o 1 w nocy z Gośką - nigdy więcej XD
    Myślałam, że się uduszę ze śmiechu. A ona mi jeszcze niektóre rzeczy spojlerowała ;c
    Ale cudny rozdział ! I w końcu się pogodzili !! <3 Życie jest jednak piękne :D
    No... tzn, może nie do końca...
    Phoebe.... i koszmary Korneli.... Tego się nie spodziewałam....
    (wiem, że daję dużo kropek no ale no ... i love doooooooots!.... )
    CZEMU OD NIEGO NIE ODEJDZIESZ KOBIETO? ON CIĘ UDERZYŁ !!!
    No czemu ona taka jest? A jak to się stanie drugi raz?
    Taa na pewno jest mu przykro, YHYM....
    Szczerze mówiąc najbardziej zdziwiłam się tym, że Lou powiedział że kula jest szybsza od huku... Myślałam, że ją jakoś inaczej pocieszy haha
    I ... SERIO HARRY?
    Jak on mógł przerwać w tak pięknej chwili??
    Nie mogę się przestać śmiać boże hahahahahhaha
    No niby tylko kako i mleko, ale jak sobie to wyobrazisz i jeszcze mina dziecka
    ahahahhahahahhaha
    Wiem, że nie powinnam być w tak radosnym nastroju patrząc na to, co może się teraz wydarzyć, ale nie umiem inaczej xd
    Świetny rozdział, na prawdę, MEGA JEST !! <3
    Dziękuję za łzy szczęścia :D
    A na koniec życzenia :3
    Tego no, nie umiem ich składać, ale może coś wyjdzie ^^
    Udanego sylwestra, tylko tam ostrożnie z % haha :D
    A w nowym roku... uśmiechu, dużo odpałów, samych dobrych rzeczy a potem i wspomnień ! <3 i tego słowa na "s" (CENZURA) też może być dużo, ale ważne żeby udanego ;3
    WENY bo kochamy Was i TTD :*
    No a przede wszystkim... spotkania całego One Direction i 5 SOS :) !!!
    hahahaha zastanawiam się jak mi wychodzi pisanie, skoro ja nawet życzeń złożyć nie umiem lmao
    KOCHAM, buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po czasie takich stresów przyszła pora na coś zabawnego xD I mamy Harry'ego obsmarowanego w brązowej substancji (ekhm xD).
      No co za Gosia, tak spoilerami rzucać! :D Ale podoba mi się idea wspólnego czytania TTD :D
      Wszystkie tak narzekają, że Louis i Kornelia nie dokończyli tego, co zaczęli :D Hahaha :D Coś czuję, że będziemy musiały zacząć dodawać więcej rozdziałów z czerwoną czcionką ;> (Nie, żebym narzekała, takie sceny się przyjemnie pisze xD)

      Dziękujemy, skarbie! :D Tobie również życzymy szczęścia, zajebistego Sylwestra, dużo czerwonej czcionki w prawdziwym życiu ;>. No i oczywiście, żeby 2015 był rokiem, w których poznasz osobiście swoich idoli. (Ale, żebyś podzieliła się ze mną Louis'm xD )
      Dziękujemy jeszcze raz!

      Loffciamy mocno :*

      A. <3

      Usuń
    2. Ja myślę, że w prawdziwym życiu Harry nie jeden raz tak skończył, skoro on potrafi wypierdolić się na środku prostej drogi xD On jest pod tym względem identyczny, jak A. xD Kiedyś śmiałyśmy się, że jak pójdziemy na potrójną randkę, to my z Natalią, Niall'em i Louis'm będziemy siedzieć i brechtać z A. i Harry'ego i ich niezdarności xD

      Dziękujemy, Kochana! <3 Spełnienia marzeń i dużo radości w Nowym Roku! <3

      Usuń
  11. Oł maj gasz końcówka i ta informacja mnie rozwaliły hahahahaha xd najpierw kakao i heri, potem ten gang TTD hahah nie no jestescie najlepsze ! i zastosuję się do Waszych próśb, będę spamować cały czas linkiem do TTD, dodam w załączniku tam w bio na tt też i będę WSZYSTKIM jak leci polecac Wasze ff ! i będzie 50 000 wyświetlen ! :D a teraz przejdźmy do rozdziału ;3 szkoda mi Kornelki, okropne ma te koszmary..straszne. Mam nadzieje, ze niedługo się skonczą :/ a Lou potem jeszcze jej dowalił..nie chciał źle, ale przesadził, no ale długo sie na niego gniewac nie da xd I kolejny niemiły moment w rozdziale czyli pobita Phoebe..pieprzony Luke i za nic w swiecie nie uwierze, ze on tego żałuje i nic nie usprawiedliwi tego co zrobił. Skurwiel. Wgl nie dziwie się reakcji Nialla, sama bym go zastrzeliła. Ale to byłoby za proste,zeby tak od razu zginął. I fajne, że Phoebe będzie wiecej teraz, bo ciekawi mnie co dalej się stanie w związku z nią. Oby wrociła do Nialla, przeciez on jest lepszy no ! a teraz wrażenia z .. hyhy ^^ ..niestety przerwanego seksu Lou z Mileną :D no Harry uwielbiam Cię, ale wtedy bylam wkurwiona, ze w takim momencie przerwał..ahh..no ale jak sie dowiedziałam co było powodem tego przerwania..to boze.. hahahahahahaha dusiłam się ze śmiechu xd jak, jak tak mozna ? hahaha .. to tylko Heri tak umie ^^ nie no zajebiste to było hahaha xd postrach Harry umazany w kakao i mleku hhahaha :D takie niewinne i słodkie ;D no i potem nadeszła upragniona chwila ! pogodzili się w koncu !! jak ja się cieszyłam :D ZGODA ! jeeej..i wcześniej ktos pisał o larrym i powiem,ze takie larry to ja rozumiem :D nie no Wy macie takie zajebiste pomysły, ze czytając ttd to się nigdy nie będe nudzic xd
    Dobra di end , bo siem nie chce rozpisac xd
    Czekam na kolejny rozdział i buuziaki ;3 xx

    OdpowiedzUsuń
  12. siemka dziewczynki znowu was nawiedzam ;D tak w sumie to nie wiem czy mam was informować czy nie w sumie to sama nwm czemu nie, no ale dlatego, że tak bardzo pragne być informowane o rozdziałach tutaj, informuje o zmianie nazwy usera na @heridirtbag , z @AniaBelieber_ stałam się frajerem tego frajera eh co za los ;D
    ok to chyba tyle
    ps. dawajcie nowy rozdział! ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Umieram jak to czytam *o* mozecie mnie tez informować ? @Hood_is_my_boss . Kocham to ♥

    OdpowiedzUsuń