No i oczywiście wciąż zapraszamy do głosowania w sondzie :) TTD nadal walczy o pierwsze miejsce :)
Kochamy Was!
Miłego czytania i wrażeń!
A. <3 & M. xx
Shall we eat all the poison and leave all the questions behind?
Kornelia
Był środek nocy, gdy obudziłam się w łóżku Louis’ego, spostrzegając, że leżałam w nim sama. Przetarłam leniwie oczy i ziewnęłam przeciągle, przewracając się na drugi bok. Głaskałam palcem miejsce, w którym jeszcze wieczorem znajdował się Louis, a potem podniosłam się i wstałam z łóżka, kierując się do łazienki. Odświeżyłam się szybko po czym zeszłam schodami w dół. W salonie w moje nozdrza uderzył nieprzyjemny zapach dymu tytoniowego. Louis siedział na kanapie, tyłem do mnie, zgarbiony nad papierosem. Szklana popielniczka zapełniała się popiołem. Podeszłam na palcach do ukochanego i objęłam od tyłu jego szyję, całując go w policzek. Chwycił mnie wolną dłonią za rękę i uśmiechnął delikatnie.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytałam, głaszcząc go powoli po klatce piersiowej. Wziął głęboki oddech, a papieros znalazł się między jego wąskimi wargami. Końcówka pojaśniała, gdy żar wypalał kolejne milimetry bibułki, a potem wylądowała zgnieciona na szkle. Louis opadł plecami na oparcie kanapy i długo wypuszczał z płuc szary dym. Ominęłam w tym czasie kanapę i usiadłam przodem na jego kolanach. Szara substancja otoczyła mnie z każdej strony, osiadając charakterystycznym zapachem na moich włosach. Louis patrzył na mnie w milczeniu, nie ujawniając żadnych oznak zmęczenia, choć dopiero dwie godziny temu położyliśmy się spać. Czy w ogóle zasnął?
- Co się dzieje? - zapytałam, obejmując go w pasie i zatapiając swoją twarz w zgięciu między jego szyją a ramieniem. Nie odpowiedział. Poczułam delikatne łaskoczące pociągnięcie, gdy zaczął bawić się końcówkami moich włosów. - Louis?
- Widziałem was - szepnął, niemal wchodząc mi w słowo. Zamarłam na jego kolanach, a zdenerwowanie zaczęło przejmować kontrolę nad moimi kończynami. Oddaliłam się powoli od Louis’ego i spojrzałam w jego oczy, które w ciemności zdawały się mieć kolor nocnego bezgwiezdnego nieba.
- “Nas”? - mruknęłam, doskonale wiedząc kogo Louis miał na myśli. Zamknął na chwilę oczy i zwilżył językiem wargi.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał cicho, spokojnie. Przygryzłam wargę, dotykając opuszkami palców jego policzka.
- Nie. - odparłam, a on zacisnął powieki.
- Kornelia…
- Nie chcę ci nic powiedzieć, bo nie ma powodu. Calum i ja nie zrobiliśmy nic złego. - powiedziałam, starając się, by nie podnieść głosu.
- Mam dość, kręcących się wokół ciebie facetów - warknął. Jego oczy pozostawały zamknięte, jakby nie chciał na mnie patrzeć.
- Louis! Tylko ty jesteś facetem, na którym mi zależy, rozumiesz? - potrząsnęłam nim, zmuszając, by w reszcie uniósł powieki. Zrobił to, ale jego wzrok powędrował w bok. - Louis! - palcem zmusiłam go, by spojrzał w moje oczy. Zrobił to z lekkim oporem. Między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka.
Westchnęłam ciężko i sięgnęłam do szyi, na której miałam przewiązaną apaszkę. Odwiązałam ją, ukazując siniaki, które widoczne były nawet w słabym półświetle księżyca. Louis wyprostował się momentalnie, niemal zrzucając mnie ze swoich kolan. Najdelikatniejszymi ruchami dotknął mojej szyi, śledząc ciemne punkty.
- Co…
- Raz, kiedy wracałam z pracy zostałam zaatakowana. Kilka dni temu. - wyjaśniłam, celowo omijając szczegóły swojego spotkania z Hemmingsem. Pięść Louis’ego zacisnęła się na oparciu kanapy, żyła na skroni zapulsowała wyraźnie.
- Calum mnie znalazł. Akurat przechodził obok. Cholera, Louis po prostu mu dziękowałam za to, co zrobił - okłamywałam go? Omijałam pewne fakty, ale nie mogłam mu powiedzieć, że to Hemmings. Nie mogłam doprowadzić do kolejnego konfliktu.
- Kto?
- Nie wiem. Jakiś kretyn, myślał, że może ze mną zadzierać. - tak. Teraz definitywnie go okłamywałam. Przełknęłam ciężko ślinę, mając nadzieję, że w ciemności Louis nie zauważy mojego niepewnego wzroku.
Z zaciśniętą szczęką przyglądał się długo siniakom. Gdy na mnie spojrzał dojrzałam w jego ciemnych oczach żądzę mordu.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - syknął - Dlaczego mnie okłamywałaś?
Chciałam zsunąć się z jego kolan, ale powstrzymał mnie, przytrzymując mocno. Wbiłam paznokcie w jego dłonie, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Właśnie dlatego. Gdy tylko coś mi się dzieje, stajesz się maszyną do zabijania. Nic mi się nie stało, a opryszek dostał to, na co zasługiwał - warknęłam.
- I znów mam mieć dług wdzięczności u pieprzonego Hooda?
- Och, wybacz. Może znajdę tego przestępcę i powiem, żeby dokończył to, co zaczął, bo nie podoba ci się, że to Calum mi pomógł? - cisnęłam przez zęby, a Louis rozluźnił nagle uścisk na moich biodrach, odchylając się ode mnie gwałtownie.
- Przestań… - powiedział cicho
- To ty przestań! Dlaczego nie możesz wbić do tej swojej głupiej głowy, że znaczysz dla mnie najwięcej? Że to ciebie kocham? Zazdrość cię oślepia! - mój krzyk, otoczony ciszą nocy, wydawał się dwa razy głośniejszy niż w rzeczywistości. Zeszłam niezdarnie z kolan Louis’ego i ruszyłam ku schodom sztywnym krokiem. Louis również wstał z kanapy i podbiegł do mnie. Chwytając mnie za nadgarstek, obrócił mnie i uderzył swoimi ustami o moje.
Nie oddając pocałunku, odepchnęłam go mocno od siebie.
- Nie! Nie myśl, że tak załatwisz każdą swoją głupotę! - wrzasnęłam, ale on ponownie przyciągnął mnie do siebie i tym razem dałam za wygraną, przyjmując jego ciepły język na swoich wargach i w ustach. Czułam surowy zapach papierosów, zmieszany z miętą. Nie mogłam się oprzeć desperacji, z jaką mnie dotykał. Tego, jak muskał palcami moje policzki, ściskał mocno moje biodra. Mogłam oddawać się temu w każdej chwili, każdej emocji. Byłam słaba. Tak bardzo słaba.
Walcząc ze swoimi pragnieniami, ujęłam nadgarstki Louis’ego w swoje dłonie i ponownie odsunęłam go od siebie.
- Nie, Louis! Mam dość. - powiedziałam, wbrew swoim myślom. Wcale nie miałam dość. Mogłam się z nim kłócić każdej nocy, każdego dnia, byle spędzać z nim czas, czuć na sobie jego dotyk i pełen miłości wzrok.
- Przepraszam. Nie wiedziałem. - dotknął ostrożnie mojej szyi, a potem obdarował każdy z siniaków lekkim jak piórko pocałunkiem. Zamknęłam oczy, wplatając palce w jego brązowe włosy.
- Nic ci nie zrobił? Poza… - wskazał na moją szyję, a ja pokręciłam głową.
- Nie, nic mi nie zrobił. - wtulił się mocno we mnie i wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Przepraszam. - powtórzył, a ja pokiwałam głową. Skrucha w jego głosie ścisnęła moje serce. Jak mogłam okłamywać kogoś, z kim powinnam być najbardziej szczera? Czy powinnam mu powiedzieć prawdę?
- Louis… - podjęłam decyzję, szybciej niż zdążyłam sobie to uświadomić. - To nie całkiem prawda - nie było już odwrotu. Zabrnęłam za daleko. Louis odsunął się ode mnie na długość ramion i zmierzył badawczym spojrzeniem. Czułam przechodzące z niego na mnie napięcie.
- Co masz na myśli. - mrok jego tonu przyprawił mnie o ciarki.
- To był Luke… - szepnęłam, tak cicho, że gdyby stał odrobinę dalej, mógłby mnie nie usłyszeć.
- Hemmings… - warknął, a ja przytaknęłam.
- Byłam świadkiem jak wyżywał się na Phoebe i wkroczyłam. Już i tak był wściekły. Weszłam w klatkę lwa. - unikałam jego wzroku, gdy uścisk na moich ramionach się wzmocnił, a potem Louis mnie puścił i ruszył ku schodom. Patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Co ty robisz? - zapytałam, a on zerknął na mnie przez ramię.
- Idę się ubrać. Skurwiel nie dożyje świtu - warknął głosem tak niskim, że przez mój kark przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Podbiegłam do Louis’ego i chwyciłam go pospiesznie za rękę. Odwrócił się gwałtownie, patrząc na mnie pociemniałymi oczami.
- Nie możesz! To moja wina. - powiedziałam, przyciągając go do siebie i obejmując w pasie.
- Kornelia, przestań wszystkich usprawiedliwiać! Gnojek dostanie to, na co zasłużył! - krzyknął, a ja wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, z nadzieją, że mogło go to uspokoić.
- Już dostaje. Michael dowiedział się o całej sytuacji. Louis, proszę, nie tym razem. Luke już nigdy więcej nie skrzywdzi żadnej kobiety. - czułam drżenie jego ciała, gdy wściekłość opanowywała jego każdą komórkę. Głaskałam go po plecach, nie odrywając się od niego nawet na sekundę.
- Proszę… - szepnęłam, a on warknął przeciągle w złości i opuścił bezwładnie ręce.
- Co ty ze mną robisz? - jęknął i objął mnie mocno, całując w czubek głowy.
Odetchnęłam z ulgą, gdy dał za wygraną. Niepotrzebnie się wygadałam, ale nie mogłam znieść myśli o karmieniu go kłamstwami. Obiecaliśmy sobie szczerość. Pozostało mi mieć nadzieję, że Louis nie zwariuje, gdy zobaczy Luke’a.
Jeśli go zobaczy…
Milena już dawno zniknęła w którymś z pokojów razem z Harrym, tak jak i Zayn, którego dostrzegłam, wymykającego się z willi w towarzystwie uroczej Silvii. Caroline nie odstępowała Liama na krok, a ten zdawał się być z tego powodu niezwykle zadowolony. Spory niebieski brylant błyszczał na szczupłym palcu dziewczyny, przypominając o niedawnych zaręczynach. To zadziwiające ile, zmieniających bieg życia chwil mogło wydarzyć się podczas jedynie kilku godzin niecodziennej imprezy.
Louis zniknął gdzieś z Edem, który dzisiejszego wieczora o dziwo nie wziął ze sobą gitary. Z braku lepszych opcji, zaczęłam pomagać kelnerom zbierać porozrzucane śmieci, żegnając raz po raz wychodzących gości.
- Kornelia! - zniekształcony głos Phoebe zadzwonił w moich uszach. Spojrzałam na brunetkę, mającą problemy ze skupieniem wzroku.
- Phoebe! - odkrzyknęłam, naśladując jej ton. Zaśmiała się przesadnie głośno i szturchnęła moje ramię.
- Jdę do dmu - oznajmiła, ledwo otwierając usta, przez co zgubiła niektóre samogłoski. Zaśmiałam się, sama czując w głowie szum alkoholu. Na szczęście moja odporność na tę truciznę pomogła mi uniknąć podobnego do Phoebe stanu.
- Jedziesz? - zapytałam z powątpiewaniem, a ona pokręciła gwałtownie głową, co zapewne miała poczuć w karku nazajutrz.
- Calm przyechał - odpowiedziała, a ja poczułam dziwny rodzaj ekscytacji, która nie powinna się pojawić na wspomnienie ciemnowłosego mężczyzny.
- Jest tutaj? - zapytałam, spoglądając ponad jej ramieniem, jakbym spodziewała się Caluma stojącego w willi Harry’ego.
- Chodź - Phoebe pociągnęła mnie mocno za rękę i wyprowadziła z holu na zimne powietrze. Nie padało, ale wiatr szarpał brutalnie moje włosy. Auta ustawione w rządku czekały uśpione na swoich kierowców. Tylko jedno z nich miało włączone światła, a przy nim dostrzegłam ciemną wysoką sylwetkę, opartą niedbale o jego ramę. Wiedziałam, że to Calum, choć świecący mi prosto w oczy promień, nie pozwalał na dojrzenie jego twarzy. Phoebe pobiegła w tamtą stronę, wciąż trzymając mocno mój nadgarstek.
Calum wyprostował się nagle, zdziwiony towarzystwem brunetki. Patrzył na mnie z uniesionymi brwiami, milcząc przez jakiś czas.
- Masz, Hood - Phoebe czknęła i podała mu moją dłoń - Gadaj, a ja idę spć - wyminęła Caluma i otworzyła tylne drzwi boskiego, czarnego Chevroleta z lat 60. Gdy wdrapała się do środka, zatrzasnęła je z hukiem i padła, jak długa na miękkie siedzenie. Calum puścił pospiesznie moją dłoń, którą Phoebe mu wcisnęła i potarł nerwowo kark.
- Wybacz… - mruknął, patrząc gdzieś w dal. Uśmiechnęłam się do niego, kręcąc głową.
- W porządku - odparłam, ponownie sięgając ku długim palcom. Calum spojrzał na mnie przerażony, a potem zerknął lękliwie ku drzwiom willi.
- Piłaś? - zapytał, opacznie odczytując mój gest.
- Tak - odpowiedziałam szczerze, przekręcając oczami. - Spokojnie, nie zamierzam nagle cię obcałowywać i brać na masce twojego seksownego samochodu - zakpiłam, a on zmarszczył brwi, analizując moje słowa.
- Co robisz? - nie odpowiedziałam. Zarzuciłam sobie jego rękę na szyję, a potem to samo zrobiłam z drugą i wtuliłam się w niego mocno, przyciskając policzek do jego klatki piersiowej. Był taki wysoki… Doskonale słyszałam przyspieszone bicie jego serca.
Nie oponował. Wplótł palce w moje włosy i przyłożył do nich swoje usta, nie odsuwając się przez długą chwilę.
- Wiesz, myślałam o naszym ostatnim spotkaniu i zdałam sobie sprawę, że ci nie podziękowałam - szepnęłam w jego czarną koszulkę. Nie zareagował. Wciąż stał wtulony we mnie, jakby nie chciał wykonywać żadnych ruchów, by mnie nie spłoszyć.
- Tak więc dziękuję, że mi pomogłeś. Mogłam się znaleźć w szpitalu, gdyby nie ty - powiedziałam, odchylając się nieco, by móc spojrzeć w jego ciemne oczy. Uśmiechnął się słabo i kiwnął głową.
- Czego się nie robi dla konsolowego partnera - szepnął, wzruszając lekko ramionami. Zaśmiałam się cicho.
- Dawno nie graliśmy. - zauważyłam, a on zamknął na chwilę oczy.
- Tak…
- Może jeszcze nam się uda - powiedziałam, a on uśmiechnął się pobłażliwie, jakby doskonale wiedząc, że kłamałam dla polepszenia jego samopoczucia. Mimo to, ledwie widocznie, przytaknął.
- Daj tylko znać kiedy - rzekł zachrypniętym głosem. Smutek, jaki od niego bił przeorał mi serce. Jakaś irytująca łza znalazła sposób, by spłynąć po moim policzku.
- Phoebe opowiedziała mi o Niallu i Luke’u. Przykro mi, że takie są zasady, Calum. Gdybym wiedziała wcześniej nie zaczęlibyśmy…
- Nie. Może nie możemy się teraz spotykać, ale te kilka razy, kiedy to zrobiliśmy, były naprawdę… fajne… - zaśmiałam się na użycie przez niego tak trywialnego słowa.
- Tak, było fajnie - puściłam mu oczko, a on zaśmiał się, kręcąc jakby z niedowierzania głową.
- Jesteś pijana. - stwierdził, pstrykając mnie palcami w nos.
- Co?! Ja?! Nigdy! - popchnęłam go zaczepnie, a on zaśmiał się na głos. Ten dźwięk przywołał wspomnienia naszych spotkań. Może nie było ich zbyt wiele, może zawsze krążyło nad nami widmo konsekwencji, ale Calum i ja doskonale się rozumieliśmy i nasze poczucie humoru było zsynchronizowane niczym duet wirtuozów. Mając Louis’ego przy sobie łatwo było mi zapomnieć o chwilach beztroski, gdy graliśmy z Calumem na konsoli czy wygłupialiśmy się w jego mieszkaniu. Ale teraz, kiedy stał przede mną, próbując ukryć smutek, jaki wywoływało w nim nasze rozstanie musiałam przyznać przed sobą, że tęskniłam za tym chłopakiem.
Calum przywoływał moje wewnętrzne dziecko, był niczym brat, którego tak brakowało mi w Anglii. Domyślałam się, że on mógł czuć coś więcej i sama myśl o przedłużeniu tej relacji była niezwykle egoistyczna, ale nie mogłam się od niej powstrzymać. Robiło to za mnie niepisane prawo między grupą Harry’ego i Michaela. Może to i lepiej. Po co prowokować los?
- Cieszę się, że do mnie wyszłaś, kruszyno… - mruknął niepewnie Calum, ryjąc butem w żwirze. Ścisnęło mnie w gardle, gdy usłyszałam zdrobnienie, jakim zwykł mnie nazywać. Otrząsnęłam się szybko, odganiając od siebie wspomnienia.
- Cóż, technicznie to zostałam tu przyciągnięta przez pewną nawaloną osobę - zażartowałam, a on uśmiechnął się lekko. Zerknęłam za niego na śpiącą w samochodzie Phoebe i westchnęłam głęboko.
- Lepiej już jedź. Zanim zrzyga ci się na tapicerkę - powiedziałam, wskazując na nią. Obejrzał się za siebie i pochylił głowę, ponownie poważniejąc.
- Ta… Trzymaj się - rzucił tylko i odsunął się ode mnie. Okrążył maskę samochodu i usiadł z prawej strony za kierownicą. Podniosłam rękę, oświetlona reflektorami, czując w sobie irytującą pustkę. Jakbym zapomniała mu o czymś powiedzieć. Miałam wrażenie, że powinnam mu wszystko wyjaśnić, choć przecież Calum doskonale znał sytuację. Chciałam wywlec go z auta i ponownie się do niego przytulić, ale to nie wchodziło w grę. Nasze drogi powinny się rozejść i to był ostateczny ku temu krok. Wiedziałam o tym i coś mi podpowiadało, że Calum również wiedział.
Gdy Chevrolet zniknął mi z oczu, odwróciłam się na pięcie i pokonałam podjazd, by wejść do niemal opustoszałego holu. Louis stał przy drzwiach wejściowych, między jego palcami spoczywał papieros. Spojrzał na mnie przeciągle, a ja przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że dojrzałam w tym spojrzeniu ból. Alkohol. To wszystko alkohol. Może nie zataczałam się jak Phoebe, ale na pewno na mnie podziałał.
Podeszłam do Louis’ego i wtuliłam się w niego najmocniej, jak potrafiłam. Położył wolną rękę na moich plecach i zaczął głaskać je powoli, odsyłając w nicość wszystkie natrętne myśli. Nic nie działało na mnie tak uspokajająco, jak jego dotyk.
- Kocham cię - mruknęłam, zadzierając głowę i patrząc mu prosto w oczy. Uniósł nieznacznie kąciki ust, przytakując powoli.
- A ja ciebie - złożył na moich ustach tęskny pocałunek.
Spojrzałam karcąco na Louis’ego i zabezpieczyłam broń, odkładając ją na stół przed sobą.
- Strzelam - odpowiedziałam, zdejmując słuchawki i poprawiając kucyka, który został przez nie zniszczony.
- Widzę - Louis wziął w rękę broń i podrzucił ją niedbale. - Gdzie Milena?
- Summers potrzebował jej dzisiaj w firmie… - mruknęłam, a Louis ściągnął brwi, jakbym tłumaczyła mu budowę bomby jądrowej.
- Jaki Summers? - otworzył idiotycznie usta, sprawiając, że parsknęłam śmiechem.
- Jej szef?
- Myślałem, że Malik jest jej szefem… - podrapał się lufą po głowie. Przekręciłam oczami i wyrwałam mu pistolet z ręki.
- Serio, ogarnijcie firmy, które prowadzicie - powiedziałam i odbezpieczyłam pistolet, ustawiając się do, zamierzonego wcześniej, wystrzału. Louis wciągnął ze świstem powietrze, opierając się niedbale o stół. Mierzył mnie głodnym wzrokiem, a potem odepchnął się od drewna i stanął za mną. Poczułam przez jeansy dłonie na swoich pośladkach. Odkaszlnęłam wymownie, dając Louis’emu do zrozumienia, by pozwolił mi się skupić.
- Powinnaś częściej nosić te spodnie - mruknął mi do ucha, a jedna dłoń znalazła się po wewnętrznej stronie mojego uda. Pistolet prawie wypadł mi z ręki, gdy poczułam ten palący dotyk.
- Louis… - skarciłam go, poprawiając uchwyt. Zaśmiał się gardłowo, ale przestał mnie kusić i jego dłonie przeniosły się na mój brzuch. Objąwszy mnie od tyłu, pocałował w czubek głowy.
- Strzelaj - powiedział. Kiwnęłam głową i wymierzyłam, kładąc palec na spuście. W momencie, gdy miałam go nacisnąć, ręka Louis’ego wtargnęła w moje spodnie. Huk wystrzału prawie rozerwał mi bębenki uszne, a jedna z lamp nad tarczą rozleciała się w drobny mak. Palce Louis’ego skutecznie odwracały moją uwagę od szkód. Pistolet wyleciał mi z dłoni, a ja chwyciłam pospiesznie nadgarstek Louis’ego, ale zabrakło mi siły woli, by wyjąć go z moich spodni.
- Ups… Coś zepsułaś. Masz okropnego cela - szepnął między pocałunkami, którymi obdarowywał moją szyję. Siniaki, sprzedane mi przez Hemmingsa zdążały zblednąć przez ostatni tydzień.
Oparłam się ciężko plecami o tors Louis’ego i wzięłam głęboki wdech, oddając się jego pieszczotom. Zaśmiał się z satysfakcją, widząc moją natychmiastową uległość, gdy jego palce wyczyniały cuda, doprowadzając mnie do dzikiej satysfakcji.
- HEJ! - krzyk za nami wybudził mnie z gorącego transu. Odsunęłam od siebie w pośpiechu rękę Louis’ego i spojrzałam przez ramię na przysadzistego mężczyznę w wojskowym mundurze. Louis wyszczerzył zęby, widząc mój rumieniec, gdy próbowałam doprowadzić się do porządku.
- KTO ZA TO ZAPŁACI?! - ryknął mężczyzna, który wcześniej wydawał mi broń i słuchawki. Wskazywał teraz na zniszczoną lampę, której odłamki połyskiwały na podłodze. Louis uniósł w przyjaznym geście rękę, tę samą, która spowodowała całe zamieszanie. Zrobił to specjalnie…Spojrzał na mnie z cwaniackim uśmiechem, a potem wziął głęboki oddech.
- Spokojnie, kolego, zapłacę za wszystkie szkody. - zawołał do mężczyzny i wyciągnął z kieszeni spodni portfel pełen banknotów. Ochroniarz, widząc jego grubość, uśmiechnął się mimowolnie i kiwnął głową. Wskazał na mnie palcem, mrużąc oczy.
- A ty, panienko uważaj. To nie jest plac zabaw! - skarcił mnie - Wiedziałem, że strzelnica to nie miejsce dla głupich babsk… - mruknął pod nosem po chwili, a we mnie wezbrała niewyobrażalna wściekłość. Wzięłam do ręki pistolet i naciągnęłam demonstracyjnie zamek, szykując się do strzału. Louis również się napiął, robiąc krok w stronę ochroniarza.
- Ej! Oszczędź sobie… - zaczął do niego wykrzykiwać, ale nie pozwoliłam mu dokończyć, naciskając spust pistoletu, który trzymałam w wyciągniętej ręce, stojąc bokiem do tarczy. W czasie strzału patrzyłam ochroniarzowi z determinacją w oczy, a gdy się odwróciłam zobaczyłam dymiącą dziurę w tarczy, nieco ponad dziesiątką. Uśmiechnęłam się krzywo do siebie i ponownie rzuciłam wściekłe spojrzenie bezczelnemu facetowi.
- Coś jeszcze o kobietach? - syknęłam, zabezpieczając broń i celując ją w samego ochroniarza. - Hm? - zniżyłam rękę, gdy nie odpowiedział, wpatrując się we mnie w szoku. Louis uśmiechał się szeroko, a z jego postawy biła miażdżąca duma i podziw. Miałam ochotę skoczyć radośnie i przyklasnąć w dłonie, ale postanowiłam dalej odgrywać swoją rolę. Rzuciłam pistolet na stół przed sobą i wzięłam Louis’ego za rękę. Dopiero wtedy strażnik ocknął się i wycelował we mnie palcem.
- Mogę cię za to pozwać! - wykrzyknął, drżącym głosem. Miałam nadzieję, że strój wojskowy, który nosił był tylko dla sprawiania dobrego wrażenia, bo jeśli taką armię posiadała Anglia, to obawiałam się o jej losy w przypadku wojny.
- Och czekam tylko na to. Ciekawa jestem, jak wytłumaczysz się przed swoimi, równie szowinistycznymi kolegami, że pozwałeś różowowłosą dziewczynkę, która ma 150 cm w kapeluszu, bo celowała do ciebie z pukawki. - zakpiłam, pociągając Louis’ego za sobą i idąc w stronę wyjścia. Ochroniarz mrugał nieustannie, zapewne myśląc gorączkowo nad jakąś błyskotliwą odpowiedzią, ale nic, poza świszczącym oddechem, nie wychodziło z jego ust. Gdy go omijaliśmy, Louis zatrzymał mnie delikatnie i sięgnął do portfela. Wyciągnął z niego kilkaset funtów i cisnął je prosto w twarz osłupiałego faceta.
- To za lampę - rzucił, a potem oboje wyszliśmy do portierni, za której kratą znajdowała się cała gama różnego rodzaju broni. Już po chwili zimny deszcz zwilżył nasze twarze, gdy opuściliśmy budynek.
Dopiero wtedy przestałam prostować się dumnie i odetchnęłam głęboko. Louis zaśmiał się głośno i zgiął się wpół.
- Wow! - wrzasnął i wziął mnie w objęcia, obracając wokół własnej osi. Zaśmiałam się nieśmiało, czując wpływającą na moją twarz rumieniec.
- O. Tu się schowałaś - powiedział, głaszcząc mnie po zaróżowionym, mokrym od deszczu policzku. Krople spadały szybko z jego włosów i nosa, nadając mu wygląd modela z seksownej reklamy. Przygryzłam wargę, spuszczając wzrok.
- Przez chwilę zastanawiałem się kim jest ta odlotowa babka, z którą byłem na strzelnicy - zażartował. Miałam ochotę krzyknąć z satysfakcji, bo sama nie wiedziałam co we mnie wstąpiło tam, w środku. Strażnik rzeczywiście mógł mnie pozwać.
- Sama nie wiem co się stało - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się do niego niepewnie.
- Ja wiem co się stało - odparł Louis, ściskając w pięściach moje przemoczone rzeczy i przyciągając mnie do siebie. - Jesteś małą przestępczynią - szepnął w moje usta, z nieukrywaną dumą. - Jesteś w moim gangu - dodał zupełnie poważnie i pocałował mnie głęboko, łapczywie.
Miał rację. Nie dało się ukryć, że byłam w gangu. Wspierałam życie przestępcze Londynu. Czy wpłynęło to na mnie tak bardzo, że nie bałam się wycelować broni w przedstawiciela prawa? Tak, pistolet był zabezpieczony, nie, nie zamierzałam zranić opryskliwego ochroniarza. Ale Kornelia z Poznania, świeża absolwentka resocjalizacji, która chciała pomagać młodocianym przestępcom nie podjęłaby się takiego czynu. Kiedy moje życie przyjęło taki obrót?
Deszcz chłodził przyjemnie rozgrzaną twarz, gdy Louis zwilżył językiem moje wargi i w końcu oddalił się lekko.
- Jeszcze trochę i będziesz mogła wyjechać na pierwszą akcję - powiedział, głaszcząc kciukiem mój podbródek. Ożywiłam się nieco, czując falę podekscytowania.
- Mogłabym? - zapytałam, uśmiechając się mimowolnie. Louis przekręcił oczami.
- Oczywiście, że nie - odparł, cmokając mnie w czoło - Nie puszczę cię w to bagno.
- Przecież jestem przestępczynią! - zaprotestowałam, a on zaśmiał się pobłażliwie i otworzył swoje piękne Audi. Nic nie mówił, więc weszłam do suchego wnętrza samochodu.
- Kiedy nauczyłaś się tak strzelać? - zapytał, gdy gnaliśmy już ulicami Londynu w stronę mojego mieszkania. Zaczęłam bawić się, wystającą z dziury w moich jeansach, mokrą nitką. Ułożyłam się na fotelu na tyle wygodnie, na ile pozwalały mi przemoczone ciuchy, a potem sięgnęłam ręką do dłoni Louis’ego. Nasze palce splotły się ze sobą ciasno.
- Chodziłyśmy z Mileną regularnie na strzelnicę. Jakoś tak wyszło. Poza tym mieli kilku seksownych instruktorów. - zerknęłam na niego od niechcenia, a uścisk na mojej dłoni znacznie się wzmocnił.
- Ha. Ha. - mruknął ponuro, więc odpięłam pas bezpieczeństwa i pochyliłam się nad automatyczną skrzynią biegów, by pocałować go w policzek.
- Nie martw się. Gdy mnie dotykali, myślałam tylko o tobie - ciągnęłam swoje kłamstwa, sprawdzając granicę, do jakiej mogłam się posunąć. Powieki Louis’ego zwęziły się, niemal ukrywając za sobą błękitne oczy, a mięśnie jego szczęki podskoczyły nieznacznie.
- Zamknij się - powiedział, nie odrywając wzroku od drogi. Parsknęłam śmiechem i zniżyłam usta ku jego szyi. Zaczęłam całować go powoli, leniwie, spijając z jego skóry resztki deszczu, a on wypuścił ciężko powietrze z płuc.
- Poczekaj aż będziemy w domu - wydusił z siebie zachrypniętym głosem.
- Ok - odpowiedziałam, nie odrywając się od jego szyi. Wolną dłoń przeniosłam na wypukłość w jego spodniach, chwytając ją mocno.
- Wyjeżdżamy! - zawołał Louis, rozkładając ręce, jakby właśnie wykonał magiczną sztuczkę na pokazie.
Spojrzałyśmy po sobie z Mileną, obie unosząc ze zdziwieniem brwi. Nacisnęłam przycisk pauzy, kiedy ona zamknęła swoją książkę.
- Gdzie jedziemy? - zapytała, a oni natychmiast pokręcili głowami.
- My jedziemy. Wy zostajecie. - powiedział Harry, nie mniej entuzjastycznym głosem niż Louis. Coraz bardziej zdezorientowana, wyprostowałam się na kanapie, przygryzając z konsternacji wargę.
- Mamy pewne problemy w negocjacjach z Włochami. Wylatujemy na cztery dni - wyjaśnił Louis, a ja przełknęłam ciężko ślinę, czując jak miękną mi wszystkie mięśnie. Mina Mileny zrzedła podobnie, jak moja. Spojrzała z lękiem na Harry’ego.
- Nie… - szepnęła, a smutek na jej twarzy przywołał w mojej głowie wspomnienia z pobytu Stylesa w Irlandii.
- Nie, nie, nie! Nie, dziecino, to nic takiego - uspokoił ją Harry. Może wyciągnąłby do niej ręce, ale uniemożliwiał mu to przedmiot, który wciąż uparcie trzymał za plecami.
- Nie martwcie się, to nic niebezpiecznego. Zwykłe negocjacje. Liam ma wciąż nieco ograniczone możliwości, więc czasami trzeba wysyłać szefów - zaśmiał się Louis, a Harry przytaknął mu pospiesznie.
- Wylatujemy jutro rano, więc w ramach rekompensaty za to, że tak was okrutnie i bezczelnie opuszczamy, kupiliśmy wam mały prezent - powiedział Styles i wyciągnął przed siebie sporą drewnianą szkatułę. Ani ja, ani Milena nie poświęciłyśmy nawet chwili, by się jej przyjrzeć, obie zszokowane ich nowiną.
- Jutro? - wykrzyknęłam, wstając z kanapy, a Louis westchnął ciężko i załamał ręce.
- To nic, naprawdę. Tylko cztery dni - powiedział. Wskazując desperacko na szkatułę. - Błagam, dziewczyny, takie wyjazdy są dla nas codziennością.
- Codziennością jest dla was noszenie broni i ryzykowny styl życia, więc niespecjalnie ci ufam - skrzyżowałam ręce na piersi, a on warknął przeciągle i uniósł bezradnie ręce do sufitu. Harry zachichotał cicho, a jego loki zakołysały się lekko, gdy pokręcił głową.
- Hm. Od dzisiaj jedna z tych rzeczy będzie i waszą codziennością - powiedział, patrząc rozpromieniony na Milenę. Stałyśmy w tej samej pozycji, tupiąc stopami na mężczyzn i rzucając im pełne powątpiewań spojrzenia. Harry westchnął ciężko i otworzył szkatułę, a ja zakrztusiłam się powietrzem, widząc co się w niej znajdowało.
Moim oczom ukazały się dwa piękne pistolety automatyczne, na których lufach i rękojeściach widniały cudowne grawerowania. Podłużne wzory, przypominające pnącza wiły się wzdłuż metalu, nadając broni niewinnego wyglądu. W żłobieniach jednego z pistoletów znalazły się delikatne różowe elementy, a samo srebro jego metalu, zdawało się wpadać nieco w odcień mojego ulubionego koloru.
Zapominając zupełnie o naszej wcześniejszej rozmowie, klasnęłam entuzjastycznie w dłonie i podbiegłam do Harry’ego, chwytając w dłonie pistolet, który zapewne był zarezerwowany dla mnie. Milena zrównała się ze mną i pogłaskała lufę drugiego z nich.
- Jest piękny - szepnęła, wpatrując się w broń, jak zahipnotyzowana.
- Domyśliłem się, że nie będziesz chciała żadnych kiczowatych kolorków, jak Kornelia - odpowiedział Harry, a ja pokazałam mu środkowy palec, badając wciąż wzrokiem cudo, które trzymałam w dłoniach.
- Cóż, grawerowania wciąż są nieco kiczowate - Milena uśmiechnęła się złośliwie, a Harry przekręcił oczami.
- Nie chcesz, to zabieram - żachnął się, prawie przyskrzyniając mojej przyjaciółce palce pokrywą szkatuły. Powstrzymała go, przed jej zamknięciem i porwała z wnętrza pistolet.
- Ani mi się waż - warknęła, przyciskając go do piersi i głaszcząc, jak małego kociaka. Harry uniósł z satysfakcją kąciki ust i odłożył pustą szkatułę na stolik do kawy.
Louis podszedł do mnie, kładąc dłonie na moich biodrach i pocałował w czoło.
- Jak ci się podoba? - zapytał, ujmując moją i zmuszając delikatnie, bym na niego spojrzała.
- Jest seksowny - odpowiedziałam, nie mogąc przestać śledzić palcem szlaków na lufie. Louis parsknął śmiechem.
- Więc idealnie do ciebie pasuje - podsumował, pochylając się do mnie i całując mnie czule w usta.
- Louis powiedział, że świetnie sobie radzicie na strzelnicy, więc stwierdziliśmy, że czas zakończyć z pożyczaniem broni i po prostu dać wam coś dla siebie - wyjaśnił Harry. Odwróciłam się do niego, uśmiechając szeroko.
- Louis widział jak oddaję tylko jeden strzał. - zauważyłam, a Louis objął mnie od tyłu i zachichotał, balansując palcami niebezpiecznie blisko krawędzi moich spodni.
- Dwa - szepnął mi do ucha, wywołując falę gorąca, która wpłynęła ciemnym rumieńcem na moje policzki.
- To, co widziałem było wystarczająco imponujące, by zdecydować się na kupno pukawek - dodał już nieco głośniej. Milena obejrzała dokładnie swój pistolet i wtuliła się niespodziewanie w Harry’ego, stając na palcach, by sięgnąć wargami linii jego szczęki.
- Co z pozwoleniem? - zapytała, gdy Harry zdecydował się łaskawie oddać jej krótki pocałunek. Obaj z Louis’m uśmiechnęli się pobłażliwie, a potem coś zaszeleściło w dłoni Tomlinsona. Wyciągnął z tylnej kieszeni swoich czarnych spodni jakieś pogniecione kartki, którymi pomachał energicznie.
- Mamy ludzi od wszystkiego - oznajmił z dumą, a mnie ogarnęło irracjonalne podekscytowanie. To pewne, że nie miałam sposobności, by wykorzystać odpowiednio swojego nowiuteńkiego pistoletu, ale sama świadomość jego posiadania, wywoływała na mojej skórze gęsią skórkę.
- Dziękuję - mruknęłam, odchylając do tyłu głowę, by móc na niego spojrzeć. Zmarszczki przy jego oczach podkreśliły szeroki uśmiech.
- Wszystko dla mojego kociaka…
Jego oczy błysnęły, gdy schylił się do pocałunku.
Drugiego popołudnia, po krótkim rozśpiewaniu i kilku utworach, padłam sfrustrowana na swoje łóżko i walnęłam pięściami w poduszkę. Okrutnie się nudziłam, potrzebowałam Louis’ego przy sobie. Te dwa dni dały mi do zrozumienia, jak bardzo byłam od niego uzależniona, co niekoniecznie przywitałam z zadowoleniem. Zawsze uważałam, że mężczyźni nie byli specjalnie ważni w moim życiu. Szczególnie po popieprzonej akcji z Dawidem i Maciejem, i ich durnym zakładem. Pierdoleni muzycy i ich niepohamowany popęd.
Zaśmiałam się na ironię swoich myśli. Sama, będąc muzykiem, nie mogłam oderwać dłoni od cudownego ciała Louis’ego. Niech bogowie pobłogosławią tego, który wynalazł tabletki antykoncepcyjne. Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową, chowając twarz w dłoniach. Wariowałam. Dwa dni bez Louis’ego u boku i padało mi na łeb.
- Wracaj szybkooooo - jęknęłam do słuchawki, gdy zadzwonił do mnie pięć minut później. Usłyszałam w niej jego wysoki śmiech i zamknęłam oczy, napawając się tym dźwiękiem.
- Jeszcze tylko dwa dni, kocie - przypomniał mi, ale nic mnie to nie obchodziło.
- Wróć dzisiaaaaaj.
- Jak działa twój prezent? - zapytał, ignorując moje żałosne prośby. Przekręciłam oczami.
- Wciąż nie wpuszczają mnie na strzelnicę - mruknęłam i wydęłam wargi, niczym obrażone dziecko.
- Kocie, mówiłem, żebyś poszukała innej - oczami wyobraźni widziałam, jak załamywał ręce, a jego tęczówki chowają się w oczodołach ze zniecierpliwienia.
- Pójdę, jak wrócisz. - wzruszyłam ramionami.
- A do tego czasu będziesz jęczeć z nudy.
- Gdybyś tu był jęczałabym z innych powodów - mruknęłam, uwodzicielskim głosem, a on zaśmiał się głośno, zarażając mnie swoją wesołością.
- Co masz na sobie? - zażartował.
- Nic - skłamałam, kładąc się na brzuchu. Ugięłam nogi w kolanach i zaczęłam machać w powietrzu stopami. Przygryzłam palec wskazujący, próbując powstrzymać cisnący się w moich płucach śmiech.
- Ach tak? Może jednak złapię jakiś wcześniejszy lot do Londynu - obniżył swój głos, wywołując we mnie dreszcz. Nawet, gdy było oczywiste, że żartował, nie mogłam powstrzymać swojego nieokiełznanego pożądania.
- Nie będę narzekać - mruknęłam uwodzicielsko.
- Mmm… Kocie… Gdyby nie to, że zaraz muszę wychodzić na spotkanie… - westchnął przeciągle do słuchawki, a moje serce zabiło z podekscytowania. Nigdy wcześniej nie robiłam takich rzeczy, więc nie wiedziałam czy seks-telefon mógł mi się spodobać, ale zdecydowanie chciałam to sprawdzić.
- Innym razem - przerwał moje myśli. Usłyszałam w jego głosie zawód, a moje nogi opadły ciężko na łóżko, gdy nadzieja rozmyła się we mnie bezpowrotnie. Warknęłam wściekle, wywołując jego ponowny wybuch śmiechu.
- Idź pograć na konsoli czy coś. Wracam za dwa dni - powiedział, powracając do swojego normalnego, wesołego tonu.
- Dupek.
- Suka.
- Kocham cię.
- A ja ciebie - sygnał zakończenia rozmowy pozostawił mnie z przyciśniętym do ucha telefonem, szczerzącą się radośnie do ścian sypialni.
Musiałam zadrzeć głowę, by spojrzeć w twarz mężczyzny, który stał przede mną.
- Kruszyno - ciemne oczy błysnęły wesołością, gdy pochylił się nade mną, by złożyć na moim policzku powitalnego całusa. Stanęłam na palcach, skracając jego drogę.
- Calum - odpowiedziałam z uśmiechem, choć dreszcz zdenerwowania przebiegł po moim kręgosłupie. Rozejrzałam się nieufnie po korytarzu. Mężczyzna poruszył się, chcąc wejść do mieszkania, lecz ja stałam wciąż w progu, zagradzając mu drogę, opartą o framugę, ręką.
- Nie wpuścisz mnie do środka? - zapytał zdezorientowany, wskazując brodą salon. Zacmokałam nerwowo i spojrzałam na niego zmrużonymi oczami. Westchnął ciężko i otoczył mój nadgarstek swoimi długimi palcami, a potem odepchnął mnie delikatnie od drzwi i, prowadząc mnie tyłem, wszedł do apartamentu Zachichotałam cicho i wyrwałam buntowniczo rękę z jego uścisku. Pogroziłam mu palcem, a potem opadłam leniwie na kanapę.
- Nieładnie tak się wpraszać - powiedziałam, obserwując, jak zajmuje miejsce na fotelu. Położył dłonie na kolanach, zakrywając dziury w czarnych spodniach, a następnie oparł się niedbale i wbił we mnie wzrok. Nie odzywał się, a ja wytrzymałam jego spojrzenie tylko przez chwilę, po czym zgarnęłam w pięść materiał swojej koszulki i zaczęłam go miętosić bezlitośnie.
- Nie powinieneś tutaj być - oznajmiłam, lekko drżącym głosem. Spojrzałam ponownie na Caluma, którego zagadkowy wyraz twarzy był teraz pełen napięcia. Widziałam, że zaciska raz po raz szczękę, a brwi rzuciły cień na jego oczy.
- Ale nie chcesz, żebym sobie poszedł. - brzmiał pewnie, choć słowa te wypowiedziane były cicho. Obserwowałam go, wyczulona na wszelkie zmiany, lecz w jego ekspresji nie pojawiło się nic prócz determinacji. Wreszcie, z wszystkimi mięśniami napiętymi jak struny, odchrząknęłam i pokręciłam głową.
- Nie... - szepnęłam, spuszczając ponownie wzrok. Denerwowało mnie to, że musieliśmy ukrywać się z naszą przyjaźnią, że nie mogłam cieszyć się tą świetną relacją tak otwarcie, jak tego pragnęłam. Calum zerknął na zegarek
- Cóż... Louis’ego nie będzie tutaj do jutra
- Tak, ale... - nie dokończyłam, bo wstał i podszedł do mnie. Patrzył na mnie z góry przez chwilę, a potem uklęknął przed kanapą i położył dłoń na moim podbródku. Zadrżałam.
- Louis’ego nie będzie do jutra - powiedział powoli, jakby chciał, by sens każdego z tych słów dotarł do mnie ze zdwojoną siłą. Zacisnęłam powieki i ścisnęłam jego dłoń, spoczywającą na moim kolanie. Poczułam ciepło jego ust na swoim czole, a potem usłyszałam cichy śmiech.
- No! A teraz wybacz, ale muszę skorzystać z toalety. - oznajmił, a ja parsknęłam i pokręciłam głową, wskazując mu drzwi do swojej sypialni. Wyszczerzył do mnie zęby i ruszył w ich stronę. Gdy zostałam w salonie sama, przez moją głowę przemknęło tysiące myśli, ale najważniejsza z nich to ta, że musiałam coś z naszą okropną sytuacją zrobić. Kochałam Louis’ego, jak nikogo innego, ale nie mogłam wyrzucić Caluma z głowy. Zaczęłam wykręcać palce, rozważając gorączkowo istnienie wyjścia z tej sytuacji, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Wyjrzałam przez okno, skupiając się na widoku Tower Bridge, w nadziei, że doda mi on więcej kreatywności, lecz gdy tylko go zobaczyłam, wszystkie myśli wyleciały mi z głowy. Most wyglądał niesamowicie, ozdobiony krwistymi kolorami zachodzącego słońca. To był jeden z piękniejszych zachodów, które widziałam, odkąd mieszkałam w Londynie. Obserwując jak pojedyncze chmury przybierają różowo-pomarańczowych barw, westchnęłam marzycielsko.
- Może wyjdziemy na balkon? - podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Caluma, dochodzący ze strony drzwi mojej sypialni. Prawie zapomniałam, że tutaj był. Uśmiechnęłam się do niego lekko i skinęłam głową. Odpowiedział tym samym gestem, po czym ruszył w stronę drzwi balkonowych i odchylił długie zasłony. Przyjrzałam się jego atletycznej sylwetce, która w tym świetle wyglądała niezwykle imponująco. Jego typowy podkoszulek, z głęboko wyciętymi otworami na ramiona zdawał się jeszcze lepiej podkreślać piękno jego ciała. Uśmiechnęłam się do siebie na te niedorzeczne myśli i pokręciłam głową, a potem wstałam by podążyć za nim na balkon. Stanął w progu, przepuszczając mnie przed sobą, a gdy oparłam się o barierkę, usłyszałam jak przymyka drzwi.
Lekki wietrzyk otulił moją twarz i przyprawił ciało o gęsią skórkę, bynajmniej nie spowodowaną zimnem. Czułam świeży zapach, dochodzący znad Tamizy, zapowiadający deszcz. Uśmiechnęłam się do siebie, oddając się w pełni tej boskiej chwili.
- Piękność - usłyszałam za sobą cichy głos Caluma. Zaśmiałam się i wyjrzałam przez ramię, by odpowiedzieć coś żartobliwie. I zamarłam. Stał oparty o szklane drzwi, przypatrując się mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wyczułam w tej postawie dziwną energię, której wcześniej nie znałam. Uśmiech znikał powoli z mej twarzy, a ja nie potrafiłam oderwać wzroku od tych ciemnych, przeszywających oczu. Żart, który miałam przygotowany, umknął gdzieś bezpowrotnie. Moje ciało zaczęło nieznacznie drżeć i poczułam napięcie, budujące się w przestrzeni między mną a Calumem. Kornelia... Nie... Skarciłam się w myśli. Zamrugałam szybko i odwróciłam się, ponownie spoglądając na Tower Bridge.
- To prawda. Londyn wygląda teraz ślicznie - powiedziałam cicho, naiwnie oszukując siebie, że to właśnie tego dotyczył komentarz Caluma. Usłyszałam, że się poruszył i już po chwili poczułam za sobą ciepło jego ciała.
- Nie mówiłem o Londynie - Jego szept, rozlegający się przy moim uchu, sprawił, że zacisnęłam dłonie na metalowej barierce. Wpatrując się w połyskującą wodę rzeki, wciągnęłam cicho powietrze, gdy jego ręce oplotły się wokół mojej talii, a usta dotknęły włosów. Zacisnęłam powieki, czując, że serce przyspiesza mi z każdą sekundą. Wiedziałam, że to było złe. Wiedziałam, że powinnam odepchnąć go od siebie i powiedzieć, że tak nie może być. Że jesteśmy tylko przyjaciółmi... Ale nie potrafiłam. Z początkowym wahaniem, położyłam swoje dłonie na jego, spoczywających przede mną na barierce. Mój oddech był nierówny. Denerwowałam się, wiedząc, że jeśli ktoś dowie się o tym, co właśnie robiliśmy, mogliśmy wpaść w poważne kłopoty. Ta chwila wydawała się jednak tak odpowiednia, tak na miejscu...
Objęcia Caluma skutecznie zmniejszały świadomość powagi konsekwencji naszego zachowania. Dbałam tylko o tu i teraz. A teraz pragnęłam stać w jego objęciach, wpatrzona w piękny zachód słońca. Teraz chciałam, by trwało to jak najdłużej. Teraz chciałam go pocałować... Ale teraz musiałam sprzeciwić się tym uczuciom... Zamknęłam oczy, zatrzymując cisnące się do nich łzy. Jedna z nich, znalazła drogę ucieczki i spłynęła powoli po moim policzku. Nie dokończyła jednak podróży, powstrzymana przez delikatny dotyk dłoni Caluma.
- Kruszyno? - w jego przyciszonym głosie usłyszałam troskę. Uśmiechnęłam się bez wesołości i pokręciłam głową, po czym odwróciłam powoli przodem do niego. Oparłam się plecami o barierkę i przyjrzałam jego pięknej twarzy. To intensywne spojrzenie... Jakby chciał wyczytać z moich oczu każdą myśl, każde wspomnienie, każde uczucie... Poważny wyraz, który tak często ostatnio mu towarzyszący. A potem dostrzegłam, że coś się w tej ekspresji zmieniło. Podjęta decyzja, popchnęła go ku zbliżeniu swojej twarzy do mojej. Zamarłam, gdy zawisnął tak blisko moich ust, że czułam na nich ciepło jego oddechu. Potrzebował mojej zgody, a ja mu ją dałam. Jedno porozumiewawcze spojrzenie wystarczyło bym poczuła jego wargi na swoich, desperacko pragnące bliskości, uwalniające wreszcie potrzebę, tłumioną przez tak długi czas. Mruknął cicho z ulgą i naparł na mnie, przyciskając do barierki balkonu. Jego dłonie błądziły po moim ciele, jakby ta bliskość wciąż była niewystarczająca, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję, całkowicie się temu oddając. Nasze nierówne oddechy synchronizowały się z każdą sekundą, lecz moje szaleńcze bicie serca, zdawało się tylko przyspieszać. Chwytałam łapczywie każdy z tych pocałunków, jakby miał być naszym ostatnim. I prawdopodobnie właśnie tak było.
Calum podniósł mnie bez słowa, a ja zaplotłam nogi wokół jego bioder. Byłam malutka w jego ramionach, jak lalka, którą właśnie wnosił do wnętrza apartamentu. Przez całą drogę nie odrywał się od moich ust, a gdy wreszcie to zrobił, zdyszana, zorientowałam się, że znaleźliśmy się w mojej sypialni. Spojrzałam na łóżko, na którym leżała pojedyncza niebieska róża. Uśmiechnęłam się, zdając sobie sprawę, że cel odwiedzenia wcześniej tego pomieszczenia był inny, niż Calum mi przedstawił. Gdy ponownie zwróciłam oczy ku niemu, napotkałam wpatrzony we mnie brąz, pełen głębokiego uczucia, przeszywającego mnie do kości. Na jego twarzy nie gościł uśmiech, a tylko wyraz niepewności i oczekiwania. Dotknęłam dłonią jego policzka, pieszcząc go delikatnie, a potem przywarłam ponownie ustami do jego warg. Porwany namiętnością wyszeptał moje imię i położył mnie ostrożnie na łóżku. Przerwał na chwilę pocałunki, by przełożyć przez moją głowę koszulkę, a potem leżałam już przed nim w samym staniku i krótkich spodenkach. Przypatrywał mi się chwilę, głodnym wzrokiem, a potem sięgnął ponad moją głową i chwycił różę. Nim pojawiła się w zasięgu mojego wzroku, świat został przysłonięty przez kolejną porcję tęsknych pocałunków. Poczułam miękką fakturę kwiatowych płatków, dotykających mojej nagiej skóry. Przyjemny dreszcz przedarł mi się przez całe ciało i nie mogłam powstrzymać cichego jęknięcia. Ten dźwięk tylko zwiększył gwałtowność i desperację ruchów Caluma. Przygryzł moją wargę, a potem w pośpiechu zrzucił z siebie podkoszulek. Nie miałam nawet czasu przyjrzeć się jego doskonale wyrzeźbionemu torsowi, bo pochylił się nade mną i zaczął znaczyć językiem gorące ślady na mojej szyi. Zamknęłam powieki, skupiając się na tym przyjemnym doznaniu, wywołującym szaleńcze reakcje namiętności w moim ciele.
- Czekałem - szepnął między pocałunkami - tak długo czekałem... - westchnęłam, gdy jego usta dotarły do krawędzi mojego stanika, a długie palce wkradły się pode mnie by się go pozbyć.
Z otępienia i błogości wyrwał mnie głośny huk zatrzaskiwanych drzwi wejściowych.
:> :>
#TTDff - zapraszamy!
* Może zjemy całą truciznę i zostawimy wszystkie wątpliwości za sobą?
Poprawilyscie mi humor :) najlepszy moment - Dupek.
OdpowiedzUsuń- Suka.
- Kocham cię.
- A ja ciebie
To było takie słodkie xd
Jak ja lubię cpac ten ff
Jesteście najlepsze <3
Do następnego :)
Dzięki Kochana! :*
UsuńBuziaki x
Jezuuu co to sie tutsj dzieje :o mam nadzieje ze to tylko Milena, ze nie jest to Lou ktory chciak zrobic jej niespodzianke
OdpowiedzUsuńZobaczymy, zobaczymy:D
UsuńBuziaki:*
oszzzz kurdeee O.o puszczalska Kornelka? a może to tylko sen? zryłyście mi banie gówniary :P
OdpowiedzUsuńidź se Calm wyjebuj :D
Milenka ogarnij dupe przyjaciółce może co?? :D
i pytam po raz kolejny dlaczego zrobiłyście z Phoebe puszczalską alkoholiczkę? :>
Elo Elo 3 2 0
#No_Maybe_Yes
Gówniaro, Ty nam też wiecznie ryjesz banię! xD
UsuńAle Milenka nie może ogarnąć dupy Kornelii, to Kornelii sprawa, kogo trzyma w łóżku i Milena może wyrazić tylko swoją opinię, co do tego i zaakceptować to, albo nie xD
Skoro Phoebs jest puszczalską alkoholiczką, to co powiesz o Milenie i Kornelii? xD
M.xx
One wszystkie razem są w jednym Klubie xD i jeszcze muszą wciągnąć Caroline :D
UsuńTala X
Doskonale wiem, jaki KLUB masz na myśli! xD
UsuńM.xx
Boze dajcie nowy rozdzial jak najszybciej bo ja nie zasne masakra:))) mam nadzieje ze ona powie to Louis'emu i nie bedzie go oklamywac.. tylko wtedy sie skonczy wszystko... a sama nie wiem
OdpowiedzUsuńKocham to ff i dziekuje, ze piszecie xx
My dziękujemy, że jesteś! <3
UsuńNastępny wkrótce!:D
M.xx
O boże! ;o co tu się wyprawia w tym rozdziale i jeszcze w takim momencie przerwane? no nie :c kurde tak strasznie żal mi Louis'a jak sobie o nim przypomne.. kurde to ff mnie coraz bardziej zaskakuje, jak nie zaręczyny to zdrada łoooo :o ciekawe czy Louis się dowie i czy jej wybaczy. Byleby Kornelia nie odeszła od Louisa i nie przeszła do tego drugiego gangu... jejku czekam na next'a z niecierpliwością
OdpowiedzUsuń@Demon0Klaudia
Cieszymy się, że potrafimy zaskoczyć.:D Taki był zamysł TTD:D
UsuńPrzerwane w takim momencie, bo musi być nutka niepewności i oczekiwania, nie może być nudno:D
Następny pewnie w ciągu tygodnia, więc pewnie znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania:)
M.xx
Ooooł jeeea! Oooł raaajt! Ajm soł eksajtyd! xD ten rozdział jest zajebisty :P Magda miała ze mnie niezłą beke :) Tak się wczułam xD xD
OdpowiedzUsuńOczywiście Kornelia musi być z Lujem a nie z jakimś tam Kolumnem, który psuje moją wizje świata! Ale w końcu znów zaczyna się dziać! Akszyn! :) Teraz tylko kolejny rozdział :P
Wooow! Mój najdłuższy komentarz
ŁAAAAAAAAAAAŁŁŁ! Tylko pogratulować!:D
UsuńJa nie wiem, czy jest się z czego cieszyć xD Niby dzieje się, ale teraz melisa zacznie być znów potrzebna:D
Ahahah, tak, to było piękne *buzia zakryta ręką* "O kuźwa...", "O KURWA" xD
M.xx
O tak! Tyle czekałam na bliższe kontakt Kornelii i Caluma! Gdyby do niczego nie doszło i gdyby faktycznie dał sobie spokój było by zbyt łatwo. Ciekawa jestem jak wszytsko potoczy się dalej. Pewnie będą łzy, kłótnie. Oh będzie się działo. Byle do następnego jak najszybciej! -Suzie
OdpowiedzUsuń+ Chyba jestem jedyną osobą która chce aby Kornelia była z Calumem! No cóż.
OdpowiedzUsuńNie, Zuza, nie jesteś jedyna:D @Dzulson26 też shippuje Kornluma, także możecie sobie przybić piątkę!:D
UsuńNastępny w ciągu tygodnia prawdopodobnie;)
M.xx
No oni nie mogą być razem :O tak bardzo shippuje Kornelie i Luis'ego <3 @mortajuliana
OdpowiedzUsuńAle Calum też zasługuje na trochę miłości... :D
UsuńM.xx
No chyba was posrało co wy zrobiłyście pewnie Lou albo Milena tam za chwilę wejdą i co wtedy? Hmm? Boże no niee a już tak dobrze im się układało ale musiałyście wszystko zepsuć grrrr!! Kocham i nienawidzę po prostu ehhh czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńHaha :D Nie ma utopii! Trzeba coś pomieszać! :D
UsuńLoff <3
A. <3
Myślałam, że ta szkatułka będzie cała w brylantach ! :D Hahahaha. Wkurza mnie już ta Kornelia, ma ideała, a teraz oddaje sie temu Calumowi.... Nooo mi może oddać Louisa jak nie chce ;p
OdpowiedzUsuńMILENA I HARRY <3 Zawsze będę ich fanką, najlepsi najlepsi najlepsi ! Całe szczęście, że Milena nie zdradza haha np z tym Michaelem (takie ma chyba imie).
Fajnie, że wszystko było ok, ale niech spada ten Calum haha.
Dziewczyny, buziaki dla Was :D
@pola_juzyszyn
Biedna Kornelka, teraz od większości hejty dostaje :(
UsuńNo ale tak to jest jak się jest niewiernym xD
Buziaki!
A, <3
O kurwa to nie moze sie dziac...... Serio az brak slow zaszokowalo mnie totalnie. Rozdzial super ❤
OdpowiedzUsuńA jednak się dzieje... xD
UsuńDziękujemy Kochana :*
Ja nie mogę i nie wierze... Teraz będę myśleć tylko o tym jakże wspaniałym ff a nie o priorytetowych sprawach xd nie będę się niczego domyśla tylko czekam na następny :D ~@annakalbar
OdpowiedzUsuńDo weekendu kilka spraw się wyjaśni, więc będziesz mogła nieco odetchnąć:D
UsuńNo chyba kurwa nie :D
OdpowiedzUsuńKornelia nie może być z Calumem! Okej, chciałam żeby Cal znalazł sobie dziewczynę, ale NIE KORNELIĘ !
ona jest Lou, Lou jest jej. PROSTE, JASNE, OCZYWISTE.
Do weekendu nie dotrzymam ;c
Nie wiem co się stanie, to jest niepojęte, to nie jest prawda, ona tego nie zrobiła, ona kocha Lou, nie nie nie.
Kornelia, ogarnij się ! Co ty robisz? A wiesz co będzie jak Lou się dowie?
Myślałam dzisiaj i stwierdziłam z Gośką, że albo będzie załamany i się do niej nie będzie odzywał, albo będzie wkurwiony. Ja dodałam jeszcze, że pójdzie się upić i na dziwki. To dopiero będzie jazda bez trzymanki ;o
No jednym słowem to zakończenie, którego bym się nie spodziewała. NIGDY.
Nie rozumiem Korneli. Czemu ona to zrobiła? Bo Lou wywierał na niej presję, że nie mogła spotykać się z Calem i dlatego? No ale przecież to nie może być tak, bo ona kocha Lou, więc zdrada nie wchodzi w grę. Więc czemu?
Nie rozumiem i już ;c
A Calum co? Nie wie, że ona jest zajęta? Halooo, chłopie, cudzego się nie rusza!
Btw, scena na strzelnicy - BOSKA hahhaha XD
wyobraziłam sobie tego facia, taki gruby, mało włosów, z twarzy przypominający naszego woźnego w szkole XD w dresikach ^^
Hahhahahaha i jego mina jak Kornelia do niego celowała :3
Wgl super prezent. Pistolety. Też chcę :D
ale to i tak nie zmienia faktu, że kurde, nie mogę się przestać przejmować co teraz z Kornelią i Lou. Nie mogę przestać o tym myśleć.
Chce już weekend!!!!! ;c
KOCHAM. :*
PS. W gorszym momencie nie dało się skończyć? :D Tylko chociaż byście napisały KTO....? ;c
Stawiam na to, że Lou pójdzie do burdelu xD
UsuńCzasem wystarczy krótka chwila, żeby zupełnie stracić głowę, można kogoś kochać, ale w tych szalonych chwilach się wyłącza myślenie.
Hahah, w sumie fajny motyw, ale najpierw trzeba się pomęczyć z pozwoleniem i w ogóle:D
No nie, już w gorszym momencie się nie dało niestety:( A chciałyśmy... xD
Też kochamy!
Buziaki,
M.xx
wiecie co...wczoraj to ja nawet nie miałam siły, dosłownie, komentować...zwyczajnie sie położyłam i tylko myślałam 'Milena czy Lou...a moze Harry...nie, oby Lou, niech mu wpierdoli....niech każe jej sie wynosić...albo Milena niech jej coś dogada...niech Harry nie próbuje tego ukryć jeśli to on' i tak właśnie o to wyglądała moja noc, dzisiejszy poranek i dzień spędzony w szkole, tysiąc myśli tego co moze wydarzyć się dalej....już nie chce wspominać co działo sie ze mną wczoraj gdy to przeczytałam, moja siostra myślałam, że coś się stało i sama sie wystraszyła a uszy zatykała przez moje przekleństwa...co najgorsze, spytała się czemu płacze?! CZY WY WIDZICIE CO WY ROBICIE Z LUDŹMI? bo jestem jednym z nich, a raczej wrakiem....i teraz postanowiłam znów tu wejść i przeżywać te katusze...jezu wiecie co, Lou powinien się o wszystkim dowiedzieć, jeśli stanie sie inaczej to nwm, a na jej miejscu to błagałabym go o wybaczenie już w tej chwili....i ona go kocha? pfff jasne, nie uwierze w żadne jej gadki, sory, to właśnie zrobiłyście, Kornelia wróg ;D jeśli Lou kiedys jej uwierzy, ja moze też ;D
OdpowiedzUsuńsranie w banie z miłością Caluma! jeśli on naprawdę by coś do niej czuł to by do tego nie doprowadził bo wie jaka jest sytuacja i co jest między nią a Lou i co może być po tym...ja tu wgl..wgl to moja klawiatura zaraz zdechnie ale do wczoraj mam tego tyle, że nie mogę przestać...no i właśnie, idąc dalej...to nie jest moja ulubiona para itd ale no też ich uwielbiam w jakis sposób i od razu pomyślałam o biednym Louisie i jezu mam ochote tak spoliczkować Kornelie, niech Milena a nawet Lou...e chyba sie zapędziłam, no ale nich ja ktoś sprowadzi na ziemie i niech zdecyduje co wybiera, krótka piłka i tyle, nie ma 'kocham tego ale tamten..' blah blah, ja w to nie wierze :D za razem chce wam podziękowac, że nie zrobiłyście takiego czegoś w Helenie bo przyzekam, ze w tej chwili nie byłoby mnie tu, ani nawet w domu, nawet nwm czy bym was szukała może juz dawno intensywna terapia, boże nie, nie, nawet nie chce o tym myśleć, nie możecie, nigdy, tak ja zabraniam wiem, że posłuchacia :D
nie wiem czy napisałam wszystko, jakos tak było tego więcej ale wiem, że Kornelia i tamte drugi mają swoich zwolenników, jak i sosy no więc sie powstrzymam bo tak trzeba właśnie noo :D
mniej więcej wiecie co sie ze mną działo i dzieje i dziać będzie...nwm czy ja dożyje tego 50 rozdziału jak tak dalej pójdzie, a jeszcze chciałam trochę poczytać o Harry'm i reszcie...tylko nie każcie mi płakać nad biednym Lou...już to zrobiłam...tak serio to były łzy emocji, serio :D
dobra bo mam jakis potok słów...
no więc tak...ja ten pistolet celuje teraz w Kornelie i czekam na ciąg dalszy, niech odkupuje winy, o ile jej sie uda, a ze mna ciężko :D
juz nie moge sie doczekać....dużej porcji melisy :D
buziaaaki xx
Ale to chyba dobrze, co? xD Bo to znaczy, że wywołałyśmy jakieś emocje, a emocje przy czytaniu są dobre:D Uwielbiam czytać coś, co sprawia, że potem zastanawiam się, co może być dalej, jeżeli coś/ktoś mi przerwie czytanie:D
UsuńBiedna Kornelka, same hejty na nią lecą:( Ale przecież każdemu czasem może się zdarzyć chwila zapomnienia...
Oj, będzie potrzebna meliska...
Buziaki,
M.xx
HSPWŻYNDYN GEEZ co teraz będzie??!!!! nie mogę, wybuchnę za raz xD dobry rozdział, za dużo emocji! z jednej storny Lou, z drugiej Hood i kogo teraz wybierze Kornelka? MATKO NO... szaleństwo. I KTO TO WCHODZI DO CHOLERY W TAKIM MOMENCIE?! Pewnie Mila, ale może Lou zaskoczy? :D Jezu, nie zabijacie Caluma ;(((
OdpowiedzUsuńHahaha :D Spokojnie, spokojnie :D O tajemniczej osobie, która tak bezczelnie przerwała Kornelii i Calumowi dowiecie się w nast. rozdziale :D
UsuńBiedna Kornelia taka rozdarta teraz :D Chociaż w sumie większość osób jest na nią wściekła za to, co zrobiła xD
Dziękujemy, kochana!
A. <3
Moje ulubione ff ❤ Pierwszy raz tak bardzo chce rozdział bo MUSZE wiedzieć czy to milena czy lou a moze harry a moze ktoś kogo nikt sie nie spodziewa. Na pewno kolejny rozdział nas mega zaskoczy . Ja chyba jako jedyna osoba chciałabym zeby to był lou albo harry bo po prostu będzie ciekawiej, nie sądzicie? Wole czytać coś, gdzie coś sie dzieje, a nie gdzie jest wszystko idealnie . Oczywiscie potrzebne sa takie spokojne momenty, ale troche adrenaliny nikomu nie zaszkodzi . I znowu jestem chyba jedyna osoba ktora sie cieszy ze calum przyszedł bo moim zdaniem on ją kocha i zasługuje na kawałek Korneli . Przez te głupie zasady nie moga sie nawet przyjaznić a to krzywdzi ich obojga . Kornelia dała sie ponieść tesknocie jak i chwili i romantycznemu nastrojowi (zachód słońca itp) Troche przykro mi z powodu louisa, bedzie czuł sie zdradzony i zraniony . I jestem ciekawa co zrobi gdy sie dowie. Sorki ze bez przecinków ale usypiam kiedy to pisze i ledwo żyje po całym dniu i już nie mam kompletnie siły . Postaram sie następny komentarz napisać po ludzku . Do następnego rozdziału .
OdpowiedzUsuńDzieki kochana! Emocje Caluma i Kornelii ujęłaś doskonale! <3 no i chwila tez wiele daje :D ale jak to sie skończy dowiecie sie juz w weekend :) wiele dostałyśmy teorii (niektóre poprawne, ale nie powiemy ktore to były ;> ) i sa one naprawde ciekawe (na niektóre same bysmy nie wpadły, a maja doskonały sens :D)
UsuńNo ale wszystko sie okaze :)
Super ze ttd to twoje ulubione ff! To wiele dla nas znaczy <3
A przecinkami sie nie przejmuj, sama mam na nie dzisiaj troszke wyjebane xD
A. <3
Ooooo żesz!! No ja wiedziałam ze ta bańka pełna szczęścia prysnie, no ale nigdy nie przypuszczalabym ze to sie stanie w taki sposób! Jezu ale zeby Kornelia tak mogła zrobic? Przeciez to nie jest w jej stylu w ogóle no! Nie no ja nie wiem.. Nie wiem co myślec a tym bardziej pisac. Ja jestem teraz w żałobie, prosze mnie nie dotykać ani nic! Nope! .... Nie wierze... Co ona najlepszego zrobiła ;( to nie tak ze nie lubie Caluma, ale tak zranić biednego Tommo? Ja nie mam zielonego pojecia jak to sie skończy przeciez ;/ boje sie o ich związek jejku! Kurde noo.. Udało wam sie mnie zaszokować juz po raz kolejny! Co to FF ze mna robi do cholery! Ogolem cały rozdział to zajebisty jest.. Ten moment co dziewczyny dostały pistolety był taki uroczy i zabawny zarazem haha xd kurde tak sobie je wyobrażałam w tym gangu z tymi pistoletem ii wgl wowow podjar! Haha xd i tak wgl to jeszcze związek Lou i Kornelii jest taki fajny, wyzywanie sie w żartach i te sprawy haha xd no ale nie, Kornelce sie zachciało całusów! No nie moge o tym zapomnieć >< choćbym nie wiem jak chciała! Mysle o tym i mysle. Jeszcze jakby na pocałunku sie skończyło, ale Niee oni szli dalej se! A ja o mało zawału nie dostałam a szczeka to bardziej mi opaść nie mogła:o Nie mam pojecia kto wszedł do domu podczas tego wszystkiego, ale wiem za to ze będzie miazga po prostu.. MIAZGA! Strach sie bać, naprawde...
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze tak po za tym wszystkim to chciałam przeprosić ze tak późno sie udzielam pod tym postem, ale nie dosc ze miałam niezły zapierdziel w szkole to x początku tygodnia zatraciłam sie w Cieniu i Pułapce ;_; przepraszam was obiecuje ze następnym razem będę punktualna! Kocham was i życzę weny i do następnego!
/D.
Też czytałam kiedyś Cienia, więc w sumie rozumiem zatracenie;)
UsuńHahah, pod wpływem emocji naprawdę nieraz można się zapomnieć, więc doskonale rozumiem Kornelię, ale jak to się dalej potoczy, to możesz się przekonać nawet teraz, bo 48 wstawiłyśmy na bloga;)
buziaki,
M.xx
Tak wiem pisze drugi kom ale wyraziłam w nim złamało emołszyn więc tak od nowa... was chyba serio coś ryli posrało!? Jak wy moglyscie zrobić to tak idealnej parze jak Lou i Kornela?! Boże Calum z toba też ccoś nie tak? Jak mogliście się z moja Kornelką do tego zabierać?! Mam nadzieję, że Harry tam nie wejdzie ani Lou no i właściwie Milena też ma tam nie wejść! O wiem niech tam jakas sprzątaczka czy cuś wejdzie to będę szczęśliwa :D i nikt się o niczym nie dowie jest 3 dni (prawie 4) odkąd dodalyscie ten rozdział a ja nadal spać nie mogę przyślijcie mi jakieś leki nasenne może pomogą ale wątpię jesu palce mnie bola bo jestem na tel boże wypadłam z tematu. Co do rozdziału to scena na strzelnicy dobrze na moja wyobraźnię podziałała :D i jeszcze to jak Kornelia z bronią do faceta i wgl nie wiem dlaczego miała tam później zakaz wstępu pfffff... prawie na zawał padłam jak chłopcy wjebali do domu i zaczęli pieprzyc że wyjeżdżają a wgl wracając do gorącej sceny z kornlumem hahaha to mógłby tam też wejść Michael ale to by było tak kompletnie z dupy no bo co on tam miał robić hahaha no nic tak wiem nie ogarniacie tego kom ja też nie wiem co to jest wszystko takie pomieszane przepraszam za błędy ortograficzne emocje i wgl dobranoc dziewczyny xx ♥ + mój najdłuższy kom w historii tego ff!
OdpowiedzUsuńHaha, 48 już na blogu, więc dowiesz się, kto wparował do mieszkania i co się stało:D I mamy nadzieję, że już będziesz mogła spać, Kochana <3
UsuńBłędami się nie przejmuj, dziękujemy za wszystko,
buziaki,
M.xx