A. <3 & M. xx
Found something real that's out of touch*
Kornelia
Nie wiedzieliśmy co się stało poza tym, że Harry miał wypadek na motorze, a medycy musieli reanimować go na miejscu. Tylko tyle informacji zdołała wydusić z siebie Phoebe, zanim opadła w objęcia Nialla, zanosząc się płaczem. Mieszkanie Liama nie mogło być cichsze. Wszyscy patrzyli na nią w szoku, aż w końcu Louis zarządził przegrupowanie. Zabrał mnie i Milenę ze sobą, wyciągając wcześniej od Phoebe gdzie zabrali Harry’ego. Samochody Zayna i Nialla pędziły teraz za nami, śledząc trasę Louis’ego.
Wreszcie zaparkowaliśmy prze wielkim budynkiem szpitala, a Milena wypadła z auta, zanim jeszcze zdążyło odpowiednio zahamować. Popędziłam za nią, nie patrząc na Louis’ego, ale ten zdążył nas dogonić już po kilku sekundach. Dopadliśmy zdyszani recepcji, w której kręciły się dziesiątki ludzi. Pacjenci błądzili bez celu po korytarzach, poganiani przez, ubranych w biel, pielęgniarzy. Milena dopadła blatu recepcji tak gwałtownie, że pielęgniarka, siedząca przy komputerze, podskoczyła na swoim fotelu.
- Harry Styles! Gdzie leży? - zapytała pospiesznie, zaciskając palce na drewnie. Jej głos brzmiał sucho, mówiła z trudem, jakby wcześniej najadła się piasku. Pielęgniarka uśmiechnęła się do niej uprzejmie.
- Niech pani wybaczy, ale jest kolejka. Inni też chcieliby odwiedzić swoich bliskich. - odpowiedziała spokojnym tonem, wypisując coś długim ołówkiem na, niewidocznej dla mnie, kartce. Żyła na szyi Mileny uwydatniła się mocno, a jej twarz pociemniała. Zastukała szybko palcami w blat.
- Do cholery, kobieto, powiedz gdzie go położyliście! - warknęła, oblizując nerwowo wargi.
- Naprawdę, nie mogę nic zrobić, niech pani… - jej wypowiedź została przerwana, gdy Milena pochyliła się nad blatem i chwyciła kołnierz jej białego fartucha. Przyciągnęła pielęgniarkę, która niemal dotknęła jej nosa swoim. Nie wiedząc skąd, w pięści Mileny znalazł się ołówek, którym pielęgniarka skrobała wcześniej po kartce. Ludzie wokół odwrócili swoje głowy, zaintrygowani zamieszaniem.
- Nie denerwuj mnie, dziwko! Mów zaraz gdzie leży Harry Styles albo ten ołówek znajdzie się głęboko w twojej źrenicy! - krzyknęła Milena, unosząc niebezpiecznie ołówek. Pielęgniarka patrzyła na niego w przerażeniu. Ludzie wokół zamilkli, a na sali słychać było tylko przyspieszone oddechy Mileny i pielęgniarki. Agresywne zachowanie mojej przyjaciółki sparaliżowało mnie do tego stopnia, że mogłam tylko czekać na kolejny jej ruch
- Ja nie wiem kto to jest! - zawołała pospiesznie pielęgniarka i uniosła ręce w geście poddania. Rozejrzałam się nerwowo, w obawie, że ktoś zawoła ochronę, ale wszyscy zdawali się być zbyt zafascynowani scena, jaka się przed nimi odbywała. Louis wyminął mnie bezszelestnie i chwycił rękę Mileny. Wtedy po jej policzkach pociekły łzy, puściła pielęgniarkę i wtuliła się w niego, łkając cicho. Ściskała w pięściach jego białą koszulkę, gniotąc jej materiał.
- Został tu niedawno przywieziony. Miał wypadek na motorze. - powiedział spokojnie Louis, a pielęgniarka, patrząc ze współczuciem na Milenę, kiwnęła głową i wpisała coś do komputera. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że należała ona do empatycznych osób. Wydawała się nie być zła na Milenę za jej wybuch.
- Piętro pod nami, sala 216. OIOM - powiedziała. Podziękowaliśmy jej cicho w momencie, w którym dołączyła do nas reszta znajomych. Zaczęli zadawać pytania o Harry’ego, a Louis przekazał im pospiesznie to, co powiedziała pielęgniarka. Ruszyliśmy do windy, Milena wciąż uczepiona boku Louis’ego, i ścisnęliśmy się w niej wszyscy. Zayn nacisnął przycisk, na którym widniała jedynka z minusem. Ciszę w środku przerywały szlochy Phoebe i Mileny. Każdy z mężczyzn stał w napięciu i tylko Niall szeptał coś do brunetki.
Po kilku sekundach, drzwi windy otworzyły się przed nami, a moim oczom ukazała się tabliczka, która głosiła, że znaleźliśmy się na oddziale intensywnej terapii. Szklane drzwi, znajdujące się przed nami były zamknięte. Milena zaczęła szarpać za klamkę, wrzeszcząc o ich otwarcie aż wreszcie opadła na kolana, opierając czoło o szkło. Płakała rzewnie, przez co zabolało mnie serce.
- Co tu się dzieje? - wysoki, łysy lekarz wyszedł z pomieszczenia po naszej lewej stronie, trzymając w dłoni kanapkę. - Odwiedzający mają tutaj zakaz wstępu - warknął, a potem spojrzał na płaczącą Milenę i uniósł nieco brwi. Wszyscy pokiwaliśmy posłusznie głową, a ja uklęknęłam przy przyjaciółce i przyciągnęłam ją do siebie.
- Spokojnie, musimy poczekać. - szepnęłam, a ona pokręciła szybko głową.
- Muszę go zobaczyć. Muszę zobaczyć. - powtarzała, mocząc rękaw mojej bluzki łzami.
- Proszę być cierpliwym i czekać na informacje. Do kogo idziecie? - zapytał lekarz, wpatrując się we wtuloną we mnie Milenę.
- Harry Styles. Dowiedzieliśmy się, że miał wypadek na motorze - powiedział Louis drżącym głosem. Spojrzałam na niego i dostrzegłam łzy skupione w kącikach jego oczu. Lekarz skrzywił się nieco i pokiwał głową, jakby doskonale wiedział o kim mowa. To nie była dobra reakcja. Miałam nadzieję, że Milena tego nie zauważyła. Teraz i mnie ścisnęło w gardle. Harry był moim przyjacielem, był chłopakiem Mileny, świetnym facetem, którego nieobecność uginała pode mną kolana. Co się właściwie stało? Dlaczego miał wypadek?
- Byłem przy tym, jak go przywieźli. Jest składany na stole, to może trochę potrwać - i to tyle. Lekarz wrócił do pomieszczenia, z którego wyszedł, korzystać ze swojej przerwy, delektować się swoją głupia kanapką. Zostaliśmy pozostawieni sami sobie z płaczącą Mileną, milczącymi chłopakami, szlochającą Phoebe. Patrzyłam na Louis’ego, który otarł szybko łzy i kiwnął głową. Odwrócił się do reszty, biorąc głęboki oddech.
- Chodźcie - powiedział cicho i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciwszy ją, pociągnęłam za sobą Milenę, która ponownie wpadła w nieokreślone otępienie. Przy recepcji dowiedzieliśmy się, że na oddział Harry’ego możemy wejść tylko za pozwoleniem lekarza, a przy jego obrażeniach ta procedura mogła potrwać sporo czasu. Milena nie była w stanie tego słuchać. Usiadła na siedzeniach poczekalni, nie patrząc nawet w naszą stronę.
Po godzinie wyszedł do nas lekarz, który przedstawił się jako doktor Jones. Zapytał czy to my przyszliśmy do Harry’ego, a gdy otrzymał twierdzącą odpowiedź pokiwał ze smutkiem głową.
- Jesteście rodziną? - zapytał, a moje myśli od razu powędrowały do Gemmy, którą poznałam na imprezie Harry’ego. Cholera, miałam wrażenie, jakby to było wieki temu.
- Nie. Ale jego rodzina mieszka daleko. - odparł Louis zachrypniętym głosem.
- Musimy ich powiadomić - powiedział doktor Jones, pochylając się do recepcjonistki.
- Nie! On by tego nie chciał. Powinien mieć to zapisane gdzieś w papierach - pospieszył z odpowiedzią mój chłopak, a ja zmarszczyłam brwi w zdziwieniu. Dlaczego nie? Z tego co widziałam Harry świetnie dogadywał się z siostrą. Czy jego rodzina nie wiedziała czym naprawdę się zajmował?
- Powinienem być gdzieś wpisany jako osoba ważna czy inne gówno - mruknął niecierpliwie Louis. Doktor Jones przypatrywał mu się długo, zaciskając mocno wargi, a potem dał za wygraną. Sytuacja musiała być kiepska, skoro nawet nie zerknął w kartę Harry’ego. Spojrzałam z obawą na Milenę, która teraz pochylała się nad kolanami, splatając dłonie na karku. Caroline głaskała ją powoli po plecach, w drugiej ręce ściskając dłoń Liama. Niall wyszedł z Phoebe na zewnątrz, by zaczerpnęła świeżego powietrza, a Zayn stał pod ścianą, uderzając w nią raz po raz głową.
- Więc chodźmy na bok, musimy porozmawiać - zwrócił się do Louis’ego lekarz, a ja chwyciłam go pospiesznie za ramię.
- Też idę! - oznajmiłam, a ten pokręcił powoli głową. Louis objął mnie w pasie i pocałował w czubek głowy. Gdy zmusił mnie, bym na niego spojrzała w jego oczach tlił się niewyobrażalny smutek. Łzy połyskiwały w świetle lamp.
- Kocie, to może być trudne - szepnął, głaszcząc mnie delikatnie po policzku.
- Dlatego muszę przy tobie być - odpowiedziałam, a jego twarz wykrzywiła się w wyrazie rozpaczy i kiwnął głową. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło, a potem odwrócił w stronę lekarza.
- Może doktor mówić przy niej. - oznajmił, a lekarz skinął nieznacznie i wziął głęboki oddech.
- Będę z wami szczery, nie jest dobrze. Pacjent musiał zostać reanimowany dwa razy, nie jest w stanie sam oddychać. Przez pewien czas będzie musiał pozostać podłączony do aparatury, robimy wszystko, co w naszej mocy… - powiedział cicho, patrząc wymownie na Milenę. Nie mogłam powstrzymać szlochu. Ścisnęłam mocno dłoń Louis’ego, która zaczęła drżeć przeraźliwie.
- Ale? - szepnął, bo głos uwiązł mu w gardle. Lekarz przełknął ciężko ślinę i przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę.
- Ale wasz przyjaciel może nie dożyć kolejnego tygodnia. - Louis początkowo nie zareagował. Patrzył na doktora Jonesa przez łzy, jakby chciał sprawdzić czy ten mówił poważnie, a potem zgarbił się nieznacznie i ścisnął palcami kąciki oczu. Wtuliłam się w niego mocno, sama zostawiając mokre ślady łez na jego bluzce.
- Przykro mi - powiedział lekarz, a Louis pokręcił głową i spojrzał na niego w napięciu.
- Nie. Jeszcze nie skończyliście swojej roboty, więc nie składaj nam kondolencji. - warknął, wciskając palec wskazujący w jego klatkę piersiową. Jones odsunął się od niego nieco i zacisnął szczękę.
- Rozumiem złość…
- Nic nie rozumiesz. A teraz zabieraj dupę na dół i rób, co w twojej mocy, żeby wyciągnąć mojego przyjaciela z tej popierdolonej sytuacji - syknął Louis, zaciskając pięści tak, że pobielały mu knykcie. Położyłam mu dłoń na brzuchu, powstrzymując go przed zrobieniem kroku w stronę lekarza.
- Louis. Chodź. Chodź, kochanie - szepnęłam, popychając go lekko ku wyjściu. Po chwili oporu wreszcie dał za wygraną i pozwolił mi poprowadzić się do wyjścia. Cała reszta ruszyła za nami prócz Mileny, która patrzyła na wszystkich ze smutnym wyrazem.
- Nigdzie nie idę. - powiedziała, kiedy odwróciłam się w jej stronę i przywołałam gestem. - Zostaję z nim.
- Milena, mogą nam zabronić odwiedzin przez długi czas - powiedziałam, próbując opanować nerwy. Nie mogłam dać po sobie poznać, jak bardzo zła była sytuacja. Milena nie chciała wiedzieć, nie musiała tego wiedzieć.
- Nic mnie to nie obchodzi. Zostaję z nim - powtórzyła. Z bolącym sercem podeszłam do niej i przytuliłam mocno. Nie odpowiedziała. Stała sztywno, oddychając głęboko.
- Dzwoń, gdy będziesz czegoś potrzebowała, dobrze? - szepnęłam jej do ucha, a ona kiwnęła tylko głową i odwróciła się do windy po czym zniknęła za jej metalowymi drzwiami.
Louis nie mógł wydusić z siebie słowa przez całą drogę powrotną. Sama obawiałam się odezwać, by nie wybuchnąć płaczem. Gdy znaleźliśmy się już w jego mieszkaniu Louis zamknął za mną drzwi i rzucił swoją kurtkę na fotel w salonie. Stanął, opierając się o niego rękami z pochyloną głową. Patrzyłam na niego chwilę w milczeniu, a potem objęłam od boku, przerzucając jedną jego rękę przez swoje ramię. Wtulił się we mnie mocno, przyciskając usta do moich włosów. Wtedy usłyszałam samotny, pojedynczy szloch.
Serce zabiło mi gwałtownie, gdy otworzył przede mną zakazane drzwi i wpuścił do środka. Szłam, choć miałam wrażenie, że do sali 216 byłam przez kogoś niesiona. Nie towarzyszył mi żaden z moich znajomych, wszyscy musieli wrócić do swoich obowiązków. Małe srebrne liczby na białych drzwiach sali odebrały mi oddech. Spojrzałam z obawą na lekarza, a on zachęcił mnie wzrokiem i wyminął, kierując się do innego pacjenta. Drżącą ręką chwyciłam zimną klamkę i nacisnęłam ją powoli, mając w sobie tysiące kotłujących się emocji.
Moje nogi zmiękły momentalnie, oczy zaszły łzami, a serce obijało się o ściany klatki piersiowej. Był tam, leżał na łóżku, otoczony aparaturą, wydającą pikające odgłosy. Jego lewa ręka w całości była owinięta bandażami, na prawej znajdowało się kilka plastrów, zza których majaczyły ogromne obicia i siniaki. Podobny biały plaster znajdował się na jego czole i policzku. Na drugim zauważyłam szwy. Miał zamknięte oczy, oddychał regularnie, w czym zapewne pomagała mu aparatura.
Nie potrafiłam zrobić kroku. Zgięłam się w pół, obejmując mocno swój brzuch. Próbowałam złapać oddech, ale wydawało mi się, że potrzebowałam podobnych urządzeń do tych które były podłączone do Harry’ego. Z wysiłkiem wzięłam wreszcie kilka głębokich oddechów, zaciskając przy tym oczy, aż w końcu powłóczyłam nogami w stronę krzesła, które stało przy łóżku. Usiadłam na nim bardzo powoli i ostrożnie, jakby najmniejszy wstrząs wokół Harry’ego, miał pogorszyć jego stan. Moje ręce trzęsły się przeraźliwie, gdy ujęłam w nie jego dłoń. Była chłodna, martwa, nie odpowiadała na moje ruchy, co wydawało się tak obce. To ramię było wolne od wszelkich rurek i przewodów, więc podniosłam je delikatnie, przykładając zimne palce do swoich ust.
Nie wiedziałam co czułam. Moje ciało próbowało mi podpowiedzieć, ale skutecznie blokowałam to, co zapewne było paniką, przerażeniem. Płakałam, ale nie tak mocno, jak powinnam. Harry był nieprzytomny, jego życie zależało od kilku metalowych pudełek, których upierdliwe pikanie denerwowało mnie bardziej niż uparta recepcjonistka, odmawiająca podania mi informacji. Mój żal zagłuszany był przez złość. Patrzyłam na nieruchomą twarz, oszpeconą siniakami i miałam ochotę na nią krzyknąć, zmusić, by jej mięśnie wzięły się do roboty i uniosły powieki. Chciałam ryczeć. Wypłakać cały smutek. Byłam bezradna. Mogłam tylko czekać, ufać lekarzom, że pomogą Harry’emu z tego wyjść. Że obudzi się za jakiś czas. Nie wiedziałam jakie miał szanse. Nie chciałam wiedzieć. Kornelia, Louis, Liam, wszyscy inni wiedzieli, ale zakazałam im mówić. Jeśli Harry miał… Nie… Nawet nie chciałam sobie tego wyobrażać. To się nie stanie. On jest niezniszczalny. Żaden wypadek nie pozbawi go życia, nieważne, jak poważny. Uszkodzone płuca, doznane obrażenia wewnętrzne, kilka złamanych żeber, noga, która obróciła się niemal o sto osiemdziesiąt stopni, mająca teraz w sobie metalowe śruby. To jedyne rzeczy, o których wiedziałam.
Spojrzałam na blade usta, suche i zimne, które jeszcze kilka dni temu złączone były z moimi w gorącym pocałunku. Wypowiadały głośno żarty i szeptały czułe słowa. Słowa, na których odpowiedź tak cierpliwie czekał Harry. Zacisnęłam powieki, wyzywając się za swoje obawy. Ten niebezpieczny świat wymagał szybkiego podejmowania decyzji, wyznawania uczuć, gdy tylko poczuje się ich pierwsze zwiastuny. Mogłeś umrzeć każdego dnia, mogłeś zostać porwany, złapany przez prawo. Tu nie było czasu na zastanawianie się. Dlatego Harry i Louis tak desperacko pragnęli sprowadzić nas z Polski. Dlatego to Harry i Louis wypowiedzieli jako pierwsi słowa, które mnie nie mogły przejść przez gardło. Dlatego Liam oświadczył się Caroline już po roku trwania związku. Oni nie czekali, bo nie mieli czasu. A teraz ja, okrutnym sposobem, przekonałam się, że mieli rację. Nie powinnam była czekać. Nie powinnam była obawiać się tego, co czułam. Bo przecież to czułam.
- Obudź się - szepnęłam, z jego ręką przyciśniętą do swoich ust. Brak odpowiedzi. Powieki wciąż tak samo nieruchome, usta tak samo zimne. Łzy popłynęły wartkim strumieniem po moich policzkach.
- Proszę, Harry, obudź się. Spójrz na mnie - powtarzałam, wbrew logice. Wiedziałam, że Harry mnie nie słyszał, nie mógł odpowiedzieć, a mimo to prosiłam, błagałam. Wysokie pikanie przebijało się przez dźwięk mojego przyspieszonego oddechu i pociągania nosem. Nic nie mogło równać się bezradności, którą teraz czułam. Nieruchome ciało Harry’ego doprowadzało mnie do granicy szaleństwa. Chciałam krzyczeć, szturchać go, uciec stąd, by tego nie widzieć, wyzwać lekarzy, że się nim nie zajmują, ale jedyne, co mogłam zrobić to siedzieć w tej pieprzonej sali, patrzeć na, miarowo unoszącą się, klatkę piersiową, słuchać syków, pisków i pikania aparatury wokół. Kto cię tak urządził Harry? Przecież jesteś świetnym kierowcą…
Moje myśli od razu powędrowały do Irwina. Gdzieś na tyłach świadomości wrzeszczała myśl, że to przez niego. Ale Phoebe milczała. Nie wyjaśniła dlaczego znajdowała się na miejscu wypadku Harry’ego, jednak jej obecność tam tylko potwierdzała moje podejrzenia. Przywołałam w głowie obraz schowka w swojej sypialni, w którym znajdował się pistolet, podarowany mi przez Harry’ego. Nie żyjesz, Ashton. Nie żyjesz…
Otarłam szybko zabłąkaną łzę i powróciłam wzrokiem do Harry’ego. Jego loki straciły swój blask. Pogłaskałam jeden z kosmyków, wstrzymując oddech, by ponownie się nie rozpłakać.
- Harry… - odezwałam się cicho, przejeżdżając wierzchem dłoni po jego policzku. Czy miał się kiedykolwiek obudzić? Jego płuca działały tylko dzięki maszynom, kto wie, jak bardzo był poobijany w środku.
- Nie rób mi tego - ponownie przycisnęłam jego dłoń do swoich ust i pocałowałam ją przeciągle. - Nie zostawiaj mnie, dobrze? Nie możesz tego zrobić. - żal ponownie opanował całe moje ciało, rozpłakałam się, mocząc łzami biała pościel i swoje spodnie. Nie mogłam uspokoić się przez kilka minut, aż w końcu przełknęłam ciężko i przetarłam oczy.
- Wygrałeś… - szepnęłam przez łzy, oddychając głęboko. - Wygrałeś, ok? - wstałam z krzesła i pochyliłam się nad nieprzytomnym ciałem, by przyłożyć swoje usta do zimnych, suchych warg, tak odmiennych od tych, które całowałam tydzień temu.
- Kocham cię. Rozumiesz? Kocham… Więc masz się obudzić, skurwielu, bo nie zmarnuję tego uczucia na trupa - mruknęłam, pochylona nad nim nisko. Serce waliło mi, jak młotem, gdy patrzyłam przez chwilę na jego pobladłą twarz. Mimo moich irracjonalnych nadziei, nic się nie wydarzyło. Nie otworzył oczu, jak to bywało w pięknych romantycznych filmach i operach mydlanych. Nie poruszył nawet palcem. Leżał tam, nieruchomy i nieświadomy, głuchy na wszystko, co właśnie powiedziałam. Słone krople opadły na jego usta, zwilżając je lekko. Opadłam na krzesło, chowając twarz w dłoniach, nie mogąc patrzeć dłużej na spełnienie mojego najgorszego koszmaru. Nie wiedziałam, jak długo płakałam, jak długo wsłuchiwałam się w regularne dźwięki, lecz z otępienia wyrwał mnie zmieniony rytm jednego z nich. Moje serce podskoczyło w nadziei, gdy pikanie kardiogramu przyspieszyło nieco.
- Harry? - ujęłam pospiesznie jego rękę, oddychając w szaleńczym tempie. Niemal zemdlałam ze szczęścia, gdy poczułam uścisk na mojej skórze. - O boże, Harry! - głos uwiązł mi w gardle, ale nie mogłam powstrzymać rozsadzającej mnie radości i ulgi. Między brwiami Harry’ego pojawiła się niemal niezauważalna zmarszczka, a potem z jego ust wydobył się samodzielny pojedynczy oddech.
I koniec. Aparatura rozwrzeszczała się nagle, ostrzegając o uciekającym, z osłabionego ciała, życiu. Harry ponownie znieruchomiał, a ciągły dźwięk kardiogramu odbijał się w mojej głowie przerażającym echem.
- Nie! - krzyknęłam na całe gardło w momencie, gdy do sali wbiegł zespół lekarzy.
* Znalazłam coś prawdziwego, co jest nieosiągalne
To było mocne...
OdpowiedzUsuńBłagam nie usmiercajcie go uczucie Mileny ,, nie może zostać zmarnowane na trupa" Nie kończcie tego w ten sposób
Nie możemy obiecać, ale za to możemy powiedzieć, że do końca TTD jeszcze troszkę zostało :D PRZYNAJMNIEJ 30 rozdziałów. <3
UsuńA. <3
Jezuuuuu ja tu płacze wiecie? Harry masz żyć słyszysz?!
OdpowiedzUsuńNie płacz :* *tuli mocno*
UsuńA. <3
Kurwa... Moj Harry, moj biedny pechowy Harry. Czym ten bidulek sobie zasłużył. Ja, ja, ja nie wiem co powiedzieć, nie umiem. Zawsze mam cos do powiedzenia. Teraz zabrakło mi slow, brawo. Ponownie dokonałyście niemożliwego( tak to jest komplement). Nie płacze, bo nie moge... Moj szok i bezradność przewyższają płacz. To dziwne jak zwykle FF moze wpłynąć na ludzka psychikę. To chyba najkrótszy komentarz jaki tutaj napisałam w mojej histori z TTD. Przepraszam ale naprawde jestem w ogromnym szoku.
OdpowiedzUsuńKocham Was i dziekuje za tak szybkie dodanie nowego rozdziału (jesteście boskie!) czekam na nowy mam nadzieje ze będzie chociaż troche mniej dołujący :x
A no i mówiłam ze wyznanie Mileny będzie momentem epickim i przełomowym ;> nie zawiodłam sie jak zwykle ;)
Pozdrawiam
/D.
To całkiem miłe usłyszeć, że nasze ff ma na Ciebie taki wpływ! Chociaż wiem, że było Ci smutno, więc w sumie nie powinno być miłe xD
UsuńNie przepraszaj, wielu dziewczynom rozdział odebrał mowę :D Też kochamy :*
A. <3
Mocny rozdzial, ja tu wyje dziewczyny. Tyle emocji jeju ja dzisiaj nie usne przysiegam. Harry kurwa a ty masz zyc!!!!
OdpowiedzUsuń❤
Mam nadzieję, że usnęłaś :D Wszyscy krzyczą na biednego Harry'ego :(
UsuńXD
A. <3
NIE! NO NIE RÓBCIE MI TEGO! ;'(
OdpowiedzUsuńHarry ty musisz z tego wyjść! Boże, no i się popłakałam .. :'(
Tak żal mi ich wszystkich a zwłaszcza Mileny
Ale spełniło się moje małe marzenia!- powiedziała, że go KOCHA awww Kocha go <3
jejku ja chce next'a :)) ale świetny rozdział xx
@Demon0Klaudia
Wreszcie się odważyła i to powiedziała. Chociaż może już być za późno :O
UsuńA next w przyszłym tygodniu (musimy zwolnić, nauka ściga)
A. <3
WOW... Nw co powiedziec xd ja rozumiem ze lubicie nas stresować ale ze aż do tego stopnia ?! Jestescie okrutne... Nie no żarty nie jestescie okrutne jestescie wspaniale bo piszecie to z taka pasja czy tym czyms przez co chce sie to czytac :D ostatnio dość często dodajecie rozdzialy ;) ale nie narzekam przez to xd ~@annakalbar
OdpowiedzUsuńBo my takie okrutne jesteśmy :P Kiedyś widziałam tweeta, w którym ktoś pisał, że zastanawia się, co autorki ff czują zabijając/raniąc swoich bohaterów. Czy płaczą razem z czytelnikami, czy popijają kawkę z szatanem. Śmiałyśmy się z A., że chyba jesteśmy tymi drugimi xD
UsuńDziękujemy za wszystko!
M.xx
Ja tu rycze on ma żyć rozumiecie zróbcie coś
OdpowiedzUsuńNie możemy obiecać...:D
UsuńBuziaki<3
Nie,o moj boze, nie to sie nie dzieje..kurwa to sie nie dzieje! We wczesniejszym rozdziale nie plakalam jak byl ten wypadek, bylam tylko w totalnym szoku, a teraz...placze jak glupia, nie no on nie moze umrzec, po prostu nie moze, prawda? Nie robcie nam tego :c jezu no nie moge, czemu ja tak rycze..
OdpowiedzUsuńMuszą go odratowac, to tak sie nie skonczy, bo ja sie nie pozbieram i wgl wszyscy z gang jak scisnął ją za rękę to tak sie ucieszyalam, myslalam ze bedzie juz lepiej, a potem nagle .. nie jestem w stanie tego nawet napisac
Dobra troche sie ogarnelam, powiedzmy
Pomimo tego kocham was, bo ostatnio tak czesto sa rozdzialy co jest cudowne i podziwiam Was ze tak dla nas sie poswiecacie <3 i jednoczesnie przepraszsm, ze pod ostatnim rozdzalem znowu nie dalam kom, ahh wkurwia mnie ten brak czasu! Bo wy sie tak poswiecacie a ja nie moge nawet komentarza napisac. Ale to sie zmieni niedlugo w koncu. Ale ten rozdzial jest mocny, nie sadzilam ze az cos tak okropnego sie stanie, ale ja wierze ze on pomimo, ze jest w krytycznym stanie to wyjdzie z tego, bo jak nie to ja sama sie na oiomie znajde xd poza t harry jest silny, bedzie walczyl ! Poza tym nadeszla ta piekna chwila, milena powiedzial ze go kocha i ja jestem pewna ze on to slyszal, bo potem scisnal jej reke i ehh no cos mi tak podpowiada i jeju milenka, co ona przezywa..
Ja nie zasne dzisiaj, bede przemyslac to :c
Moj komentarz=jeden wielki chaos
UsuńAle to odpowiada temu co mam teraz w glowie :cc
Spoko Gosia, zaczęłyśmy produkować też chusteczki xD
UsuńNie martw się, Kochanie, my wszystko rozumiemy. :) TTD nie jest poświęceniem, tylko przyjemnością, naszym kochanym dzieckiem, a Ty nie masz obowiązku komentowania każdego rozdziału:)
Buziaki,
M.xx
Błagam o kolejny rozdzial jak najszybciej, bo zabraknie mi meliski...
OdpowiedzUsuńw przyszłym tygodniu, kochana. Wyślemy Ci dostawę :D
UsuńA. <3
Prosze, wpakujcie Irwinowi kulke w leb, okey? Zasluzyl sobie na to.
OdpowiedzUsuńMy feels *.*
Ja sie pytam dlaczego znowu Harry. Najpierw go wywozicie do Irlandii w celu usmiercenia, co sie nie udaje, wiec postanawiacie zabic go w inny sposob. Ja to doskonale rozumiem, but please don't hurt!!!
Tylko nie Harry, okej? Blagam tylko nie on. Prosze. Dlaczego nie Lou? Dlaczego przykulyscie do tego cholernego lozka Harry'ego?
Nie niszczcie czegos tak pieknego! Wreszcie wyznala mu milosc, a ten co? Umiera sobie!
A tak poza moja bulwersacja - swietny rozdzial, kazdy kolejny jest lepszy od poprzedniego <3
Biedny Harry zbiera wszystkie baty :D Chcesz, żeby Lou cierpiał? (nie martw się, jeszcze pocierpi ;> )
UsuńWszystko się wyjaśni w przyszłości, kochana :*
A następny w przyszłym tygodniu :D
A. <3
Wlasciwie, to tak. Chce zeby to teraz Lou troche pocierpial. Najwyzszy czas XD
Usuńtylko prosze, niech Harry przezyje...
Mam teraz ferie, wiec duzo czasu na czytanie, so... czekam na nastepny <3 <3
Hahahha, okrutna jesteś! xD
UsuńNastępny w przeciągu tygodnia!:)
Buziaki,
M.xx
Nie mam słów żeby opisać ten rozdział.. @mortajuliana
OdpowiedzUsuńWszystkim słów brakuje:D To chyba dobrze:D
UsuńM.xx
Lakoniczne "ło jesu!" :/
OdpowiedzUsuńOł rajt! xD
UsuńNie kurwa nie bawimy się tak! Nie zabierajcie Hazzy, nieeeee ;( I nie zabijacie Irwina ;( wszyscy wiemy że to skurwiel, ale no NIE X
OdpowiedzUsuńNic nie możemy obiecać Kochana:D Ale wkrótce wszystkiego się dowiesz:D
UsuńBuziaki,
M.xx
tak naprawdę...nie wiem po co ja tu weszłam, znów bo zrobiłam to wczoraj raz, potem drugi i kolejny, zrobiłam to też dzisiaj i każdy ten raz kończył sie tak samo, mój płacz, nie tam samo wielki jak za pierwszym razem ale wciąż bolacy. Oh co to za ironia...rozdział przed tym prosiłam, modlilam sie, a kilka godzin później doszło do mojego załamania, usłyszała to moja siostra, a nawet kuzynka, wszyscy na tt i snapie, nie wiek kiedy płakałam tak bardzo jak wczoraj...ale za to usłyszałam mega picieszenie 'harry tak naprawdę żyje' normalnie tyle wygrać...ale.ja wiem, że on żyje, że jest najsilniejszy sukinsynem jakiego poznałam w ff i wiem, że słyszał Milene, mnie i reszte i...i po prostu bede umierać przez.niego jeszcze nie raz. A póki co nienawidzę was tak bardzo jak kocham (kocham bardziej xd ) za to że nie wiem do kiedy pozbawilyscie mnie sensu życia...tak, właśnie, i i nie wiem co mam jeszcze pisać bo wgl nie wiem co mam pojąc...i i teraz, moj los w waszych rękach, oh Boże prosze dajcie mu żyć 😭😪😪😪😨😨😨😨😖😖🙏🙏🙏💔💔💔
OdpowiedzUsuńNie płacz Kochanie, bo nam przykro też:(
UsuńWczoraj stwierdziłyśmy, że jesteśmy zimnymi sukami, bo Was ciągle torturujemy, no ale plany rozdziałów z wyścigiem były już od daaawna w naszych głowach.:D
Też kochamy!
M.xx
Harry ty pieprzony skurwielu nawet nie próbuj umierać!!!
OdpowiedzUsuńSłyszysz, Harry?! Pieprzony skurwielu! :D
UsuńChciałam już wczoraj skomentować, no ale nie miałam siły
OdpowiedzUsuńTeraz też nie mam ale to za sprawą treści tego rozdziału
Wiecie co wam powiem? Zielona herbata też uspokaja, polecam
Ale to nie może być tak, że Harry umrze....
Nie umrze, NIE UMRZE.
Cóż... tak jakby trochę racji miałam... Milena niby powiedziała mu, że go kocha, ale w moim wyobrażeniu Harry był przytomny i wypadek, który miałby mieć miejsce byłby podczas wyścigów.
Ale liczy się to, że powiedziała mu, że go kocha i...
On się próbował przebudzić słysząc jej głos! Ja to wiem.
Tylko, że miał za mało siły, a ciało strasznie poturbowane i wykończone....
Po tym rozdziale czuję się taka otępiała ale o dziwno nie płaczę
Nie wiem czemu....
I w sumie zastanawia mnie czy Irwin zostanie zabity, a jak tak to czy będzie to Milena?
Nie jestem w stanie do dalszego komentowania, może potem coś dopiszę.
KOCHAM. :*
Haha, to musisz uzbroić się w karton zielonej herbaty wszystkich rodzajów:P
UsuńWidzisz, prawie przewidziałaś, co się zdarzy, widocznie mamy podobne pomysły:D
Też kochamy!!!
Buziaki,
M.xx
Możecie przynieść mi chusteczke albo najlepiej ręcznik . Mam nadzieje ze słyszycie moj szloch ? Wiem ze wszystko sie ułoży. Musi, bo inaczej dowiem sie gdzie mieszkacie. O to najsmutniejszy rozdzial w całym ttd . Rycze jak bobr o ile bobry rycza (idk)
OdpowiedzUsuńO kurde, musimy zacząć się ukrywać, albo wynająć sobie ochronę :P
UsuńZaczynamy z A. produkować chusteczki, także wyślemy Ci pocztą:P
M.xx
Brak słów tylko płacz
OdpowiedzUsuń❤❤❤
Czekam na next
@PrimEverdeen74
W przeciągu tygodnia, Kochana! :)
UsuńO matko rycze :"
OdpowiedzUsuńProsze nie zabierajcie mi Harry'ego :'(
Nie płacz! *tuli*
UsuńNie możemy obiecać, niestety. Kto wie co stanie się w następnych rozdziałach :D
A. <3
WTF?!?!!!!!! Nie, Harry nie może umrzeć!!!!!!!!!!!!! Nie może!
OdpowiedzUsuńJa tu chyba zaraz umrę z tych emocji... (płacze) :(((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((
Czekam jak zwykle na next`a` :I Pozdrawiam @Direc_tioneeer
51 już na blogu!:D
Usuńx
Dopiero zaczynam czytać, ale myślę, że spodoa mi się :) @Mika69_1D x
OdpowiedzUsuńTeż mamy taką nadzieję! :)
UsuńM.xx
Macie mi tu zafundować 1 000 rozdziałów + sequel z przynajmniej taką samą liczbą rozdziałów! Rozumiecie?! Kocham ten rozdział... Kocham <3 I HARRY MA ŻYĆ DO KOŃCA I MILENA TEŻ!!! <3 I LOU I KORNELIA TEŻ!!! <3 / @Hazz_aka_Banan
OdpowiedzUsuńAh, znudziłoby się :D Już jesteśmy ponad półmetkiem, a sequela niestety nie przewidujemy :(
UsuńAle super, że Ci się podoba :D <3
Kochamy :*
A. <3