poniedziałek, 2 lutego 2015

51. Leave him for me

Hej, Gang! Chciałyśmy Wam serdecznie, mocno, szczerze podziękować za wszystkie głosy w konkursie na blog miesiąca spisu 1D! Zajęłyśmy pierwsze miejsce!!!! Jesteście cudowne! A teraz rozdziaaaał!

Nie zapomnijcie podzielić się ze światem adresem bloga i tagiem 
#TTDff :) Im nas więcej tym raźniej! :D Jak chcecie to możecie też skomentować rozdział. A co to dla Was! Przecież to nic dla Was! No właśnie!
Dobra, przestajemy pieprzyć...

KOCHAMY! <3

A. <3 & M. XX

Kornelia

        Milena nie wróciła na noc do domu. Postanowiła pozostać przy Harrym bez względu na okoliczności. Byłam pewna, że przez całą noc nie zmrużyła oka, bo, gdy nazajutrz wpadłam do szpitala ze świeżymi ubraniami, jej oczy były podkrążone a twarz pobladła. Zapytałam jak się miewała, ale odpowiedziała kręceniem głowy. Nie była w stanie mówić. Wiedziałam, że gdyby spróbowała, mogłaby wybuchnąć płaczem. Od lekarzy dowiedziałam się, że stan Harry’ego był stabilny, ale wciąż nie pozwalali wpuścić do jego sali mojej przyjaciółki. Postanowiłam podzielić się z nią tą nowiną, pewna, że sama nie pytała o nic personelu. Na jej ustach zagościł ledwo widoczny uśmiech. 
        - To dobrze… To dobrze… - szepnęła, opadając na drewnianą ławkę pod ścianą. Usiadłam obok niej, ujmując jej lodowatą dłoń w swoją. 
        - Harry jest silny, wiesz o tym. Pewnie nie raz wychodził z gorszej sytuacji - powiedziałam, a ona pokiwała wolno głową. 
        - Wrócisz do mieszkania? - zapytałam, pocierając jej chłodną skórę. 
        - Nie. Chcę z nim zostać. Może w końcu uda mi się z nim zobaczyć… - odparła, a ja przytaknęłam ze zrozumieniem i wstałam, przygotowując się do wyjścia. 
        - Gdybyś czegoś potrzebowała… 
        - Zadzwonię - skończyła za mnie, posyłając mi wdzięczne spojrzenie Pochyliwszy się nad nią, przytuliłam ją mocno, nie odzywając się już więcej i wyszłam ze szpitala. 
        Obrałam trasę do mieszkania Louis’ego, w którym zastałam go, siedzącego na kanapie ze szklanką whisky w dłoni. Spojrzał na mnie bez wyrazu, a gdy uwiesiłam płaszcz na wieszaku, opróżnił do dna szklankę. 
        - Nie za wcześnie na takie napoje? - zapytałam, bynajmniej nie złośliwie i spojrzałam na zegarek. Było przed dziesiątą. 
        - Mam to w dupie. - mruknął w odpowiedzi i wzruszył ramionami. Jego głowa opadła na oparcie kanapy, a stopy położył na stoliku do kawy. Przełknęłam ciężko ślinę, patrząc przez chwilę na niego w milczeniu. On również nie spał całą noc. Choć wieczorem popłakał się w moich ramionach, nocą leżał cicho, wpatrując się ślepo w sufit, niemal nie zmieniając pozycji przez cały ten czas. 
        Wyprostował plecy, a jego wzrok ponownie padł na mnie i między brwiami pojawiła się mała zmarszczka. 
        - Chodź do mnie - szepnął błagalnie, wyciągając w moją stronę rękę. Z zaciśniętym gardłem ruszyłam ku niemu i opadłam w pełne miłości objęcia. Odchyliłam głowę, wpatrując się w smutną twarz i podciągnęłam się nieco, by ucałować zaciśniętą szczękę. Zamknął oczy, oddając się mojemu dotykowi i przytulił mnie jeszcze mocniej. 
        - Jak Milena? - zapytał, gdy położyłam głowę na jego ramieniu. Zaśmiałam się bez wesołości
        - Jak myślisz… - odparłam cicho. Westchnął głęboko, przykładając usta do mojego czoła. 
        - Nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu - szepnęłam, a Louis znieruchomiał, czekając na dalsze słowa. - Gdybyś to był ty… Nie byłabym w stanie sobie poradzić. Podziwiam ją, że jest taka silna. Ja już dawno wylądowałabym w szpitalu psychiatrycznym… - zamilkliśmy na chwilę, a potem wilgotna kropla spadła na mój policzek. Łza, która nie należała do mnie. Spojrzałam ze zdziwieniem na Louis’ego, a on wytarł szybko oczy. 
        - Ja wiem co ona czuje - powiedział i przeczyścił nerwowo gardło. - Gdy wpadłem do mieszkania Evana. Kiedy zobaczyłem, że trzyma cię na muszce. Cholera, nie jestem w stanie nawet wyrazić potęgi przerażenia, paniki, jaka przeze mnie przeszła. A przecież to był ułamek sekundy. Harry jest trzymany na muszce od wczoraj. Kto wie kiedy pociągną za spust. - jego głos załamał się w połowie, więc odepchnęłam się od oparcia i usiadłam przodem do niego, podwijając pod siebie nogi. 
        - Louis, Harry z tego wyjdzie. Jestem pewna, że z tego wyjdzie. Gdyby miał umrzeć już by nie żył. - wiedziałam, że moje słowa były zbyt bezpośrednie, ale nie znałam innego sposobu, by przemówić mu do rozsądku. Złapałam się na tym, że sama powątpiewałam w szczęśliwy los Harry’ego. Nie chciałam całkowicie stracić wiary, otoczona osobami o pesymistycznym nastawieniu, musiałam podnieść wszystkich na duchu. Musiałam wiedzieć, że oni wierzyli, żebym sama mogła uwierzyć. 
        - Miejmy nadzieję, że masz rację, kocie - szepnął i, jakby bezwiednie, pogłaskał mnie po policzku, przypatrując się z uwagą mojej twarzy. 
        - Ja zawsze mam rację - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest, choć jego był nieco bledszy. 
        - Skąd w tobie ta siła? Kiedy pierwszy raz miałem zabrać cię na randkę bałaś się, że sprzedam twoje organy - jego palce wciąż badały fakturę mojej twarzy, błękit śledził ich ruchy. Parsknęłam cicho śmiechem. 
        - Milena ci powiedziała? - zmarszczyłam nos, a jego oczy wreszcie zmierzyły się z moimi. 
        - Jak z takiej paranoiczki przeobraziłaś się w najsilniejszą z nas wszystkich? - zapytał poważnie. Dłoń, która spoczywała na moim policzku, ujęłam w swoją i zamknęłam oczy, napawając się naszym dotykiem. 
        - Po prostu, w przypadku realnego zagrożenia, jestem w stanie się opanować. Nie obyło się bez kilku drastycznych lekcji - wskazałam palcem na dwie malutkie blizny, pozostałości po odłamkach lustra, w które wepchnął mnie Evan Peters. Louis pochylił się nade mną i ucałował obie z nich, wywołując we mnie smutny uśmiech.
        - Jesteś najdzielniejsza z nas wszystkich - szepnął i przyłożył swoje ciepłe wargi do moich. - Kocham cię. 
        - A ja ciebie… - dotknęłam jego twarzy, czując pod palcami, drapiący zarost. 
        - Nie idź dzisiaj do pracy. Zostań ze mną… - zawahał się, przełykając ciężko, a potem ponownie mnie pocałował - Potrzebuję cię… - szepnął w moje usta. Pokiwałam głową, czując, że nie byłabym w stanie mu odmówić. Niall na pewno zrozumie, a Menadżer nie będzie miał nic do gadania, gdy poinformuje go o tym sam szef. 
        - Nie chcesz iść do szpitala? - zapytałam, a on pokręcił głową. 
        - Pocałować klamkę? - wzruszył ramionami i opadł plecami na oparcie kanapy. - Milena da znać, gdy już będziemy mogli go odwiedzać. - dodał, a ja przytaknęłam, wiedząc, ze miał rację, i wtuliłam się w niego, przekazując całą swoją miłość, jaką byłam w stanie mu dać. 

        Jak podejrzewałam, Niall nie miał żadnych obiekcji przed moją nieobecnością w pracy. Jego głos brzmiał smutno i niepewnie, coś co cechowało ostatnio nas wszystkich. Zanim się rozłączył, zawołałam szybko jego imię, bo do głowy wpadła mi pewna myśl. 
        - Niall! Masz może… Masz numer do Phoebe? - zapytałam, a on zamilkł na dłuższą chwilę. Wreszcie odkaszlnął dziwnie niezręcznie. 
        - Po co ci on? - zapytał podejrzliwie
        - Chciałabym z nią porozmawiać. Muszę się z nią spotkać. 
        - Ona… Jest u mnie. - powiedział z wahaniem, a mnie na chwilę zatkało, ale postanowiłam nie komentować obecnego miejsca pobytu Phoebe. Każdemu było ciężko i jeśli dziewczyna potrzebowała wsparcia w postaci Nialla, kim byłam, by ją oceniać? 
        - Och… To dobrze. Dobrze. Powiedz jej, że będę jutro. - oznajmiłam i po krótkiej wymianie uprzejmości zakończyliśmy rozmowę. 
        Resztę dnia spędziliśmy z Louis’m na przesiadywaniu w salonie. Bezsensowne przełączanie kanałów w telewizorze zakończyło się zupełnym wyłączeniem urządzenia i wpatrywaniem się w jego ciemny, ziejący pustką ekran. Louis pił whisky, szklanka za szklanką, doprowadzając się do stanu totalnego upojenia, ale nie przeszkadzało mi to. Jego najlepszy przyjaciel leżał nieprzytomny w szpitalu. Sama upiłabym się do nieprzytomności, gdyby Milenie stała się podobna rzecz. Chwila nieświadomości i ucieczki od świata zupełnie się Louis’emu należała. Sama wypiłam kilka łyków alkoholu, lecz ta ilość nie podziałała na mnie w żaden sposób. Patrzyłam na zaróżowione policzki Louis’ego, jego przekrwione oczy i wyraz obojętności na twarzy, gdy jego głowa kołysała się nieznacznie. 
        - Wiesz kto to był, prawda? - zapytał nagle, patrząc na mnie z determinacją. Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową. 
        - Nie rozumiem?
        - Pieprzony Irwin. Jestem tego pewien. Zazdrościł Hazzie wygranej w wyścigu. Jebany skurwiel, pieprzony sukinkot na pewno chciał się zemścić. 
        - Louis, nie możesz tego wiedzieć. Nie wyciągaj pochopnych wniosków - powiedziałam i wstałam z kanapy. Sięgnęłam po leżącą na stole butelkę, na której dnie znajdowało się jeszcze trochę złotego napoju, a Louis nagle złapał mój nadgarstek.
        - Co robisz? - zapytał, próbując skupić na mnie swój wzrok. 
        - Kochanie, miałeś już dość. Jutro będzie boleć cię głowa. - powiedziałam najłagodniej, jak potrafiłam. Patrzył chwilę to na mnie, to na butelkę, a potem zwolnił uścisk i kiwnął głową. 
        - Taa.. Masz rację, jestem najebany - mruknął, a w jego głosie dosłyszałam nutę poczucia winy. Pochyliłam się nad nim i ujęłam jego brodę w swoją dłoń, kierując błękitne oczy ku sobie. 
        - Hej. Hej! Nikt cię nie wini. Czasami trzeba sobie pomóc zapomnieć - powiedziałam i cmoknęłam go w usta. 
        - Jesteś idealna… Nie zasługuję na ciebie - w innych okolicznościach wyśmiałabym jego pijackie gadanie i zakpiła z tekstu wziętego prosto z oper mydlanych, ale nie tym razem. Pocałowałam go tęsknie i przeczesałam palcami jego miękkie brązowe włosy. 
        - Zasługujesz na wiele więcej niż ja. - oznajmiłam, a on parsknął śmiechem i odepchnął mnie od siebie zaczepnie. 
        - Ideałów nie idzie ulepszyć - powiedział niemal wesoło, więc odważyłam się na cichy śmiech. 
        - No to musisz wytrzymać ze mną. Przykro mi - wzruszyłam ramionami i zaniosłam butelkę do kuchni. Postawiłam ją obok tej, opróżnionej już wcześniej przez Louis’ego i pokręciłam głową, patrząc na ilość alkoholu, jaką zdołał w siebie wlać. Wtedy usłyszałam za sobą niezdarne kroki, więc odwróciłam się do mojego pijanego chłopaka, który teraz oparł się o blat kuchennego stołu, by uchronić się od upadku. 
        - Jestem pijany… - stwierdził, a ja zaśmiałam się głośno i przytaknęłam, podchodząc do niego i obejmując go w pasie. 
        - To prawda. - potwierdziłam, lecz wtedy moja mina zupełnie zrzedła, gdy Louis spojrzał na mnie z nieopisanym bólem. 
        - Ten gnojek nie może umrzeć… - powiedział, a w jego oczach stanęły łzy. 
        - Louis… 
        - Powiedz mi, że nie umrze. - jego błagalny ton zatopił ostrze w moim sercu. 
        - Nie umrze. Już ci mówiłam. Louis! Harry nie umrze - powiedziałam głośno i wyraźnie, dobierając ostrożnie słowa. Louis wtulił się nagle we mnie niczym przestraszone dziecko i zaczął głośno szlochać. Wiedziałam, że alkohol pomógł mu w wylewności tych emocji, ale jego reakcja i tak wzbudziła moje zdziwienie. Przyjęłam jego objęcia, przyciskając go mocniej do siebie, czekając aż się uspokoi. 

        Zapukałam w drewniane drzwi, niepewna czy to był dobry pomysł. Twarz Phoebe pojawiła się przede mną już po kilku sekundach. Ona również była blada, ale nie wyglądała tak źle, jak Milena czy Louis. Zaprosiła mnie gestem do środka, a gdy ją wyminęłam w korytarzu pojawił się Niall. 
        - Hej, Kornela - powiedział niepewnie, a ja kiwnęłam głową na powitanie i zabrałam się za zdejmowanie z siebie płaszcza. Niall stanął obok mnie i ściągnął z wieszaka swoją kurtkę. 
        - Wychodzisz? - zapytałam zdziwiona, a on skinął głową. 
        - Pomyślałem, że wolicie porozmawiać na osobności. - wzruszył ramionami. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie, bo dokładnie to miałam na myśli, gdy do niego zadzwoniłam. Gdy nałożył już buty i opatulił się kurtką, zatrzymał się w progu drzwi wyjściowych, by pożegnać z Phoebe. Ich czuły pocałunek przyjęłam z niemałym zdziwieniem, ale ponownie powstrzymałam się od komentarza. 
        - Wrócę za godzinę - powiedział, głaszcząc czule policzek dziewczyny, a ona przytaknęła i zamknęła za nim drzwi. 
        - Więc… Ty i Niall wróciliście do siebie? - zapytałam, uśmiechając się nieśmiało. 
        - Tak. Chyba tak… - odparła z wahaniem Phoebe i wskazała mi drzwi do salonu, w którym czekała już na mnie zastawa z ciepłą herbatą i przekąskami. 
        Usiadłyśmy w milczeniu, w nowocześnie wystrojonym salonie, którego elektryczny kominek trzaskał wesoło naprzeciwko mnie. Phoebe potarła nerwowo dłońmi uda i skrzyżowała ręce na piersi. 
        - Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać? - zapytała, choć, sądząc po jej postawie, doskonale znała powód mojej wizyty. 
        - Pheebs… Musisz mi powiedzieć co się stało. - rzuciłam prosto z mostu, a ona skrzywiła się lekko, ale kiwnęła głową. 
        - Musisz mi obiecać, że nie powiesz Lou… - odparła. Zamrugałam szybko, niepewna co miałam odpowiedzieć. 
        - Jak to? Dlaczego?
        - Bo, jeśli się dowie, poleje się krew. Dużo krwi. Niekoniecznie naszych wrogów - oznajmiła, bawiąc się kosmykiem swoich długich włosów. Przełknęłam ciężko, ale rozumiałam co miała na myśli, kogo miała na myśli. Louis miał rację… 
        - Obiecuję. - rzekłam pewnie, patrząc na nią w napięciu. Wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać:
        - W sumie nie jest to długa historia. Po wyścigu byłam w aucie z Ashtonem i Calumem. Ash był wściekły, że przegrał, ale wiedział, że nie mógł tym razem wybronić się swoimi nieczystymi zagraniami, bo był na oku wszystkich zgromadzonych na lotnisku. Jadąc na drodze ekspresowej mieliśmy nieszczęście dostrzec Harry’ego na swoim motorze. Wokół nas nie było samochodów, najbliższy kierowca nie był w stanie ocenić co mogło się stać, więc Ashton zaryzykował… Wyciągnął spluwę i kazał Calumowi przejąć ster. - brązowe oczy wypełniły się łzami, głos Phoebe załamał się nieznacznie - Harry musiał nas widzieć, bo przyspieszył nagle. Krzyczałam na Ashtona, błagałam go, żeby tego nie robił, że tylko narobi nam kłopotów, ale Ashton… To Ashton. On ma w dupie zdanie innych. Jest impulsywny, dumny, działa w afekcie. Calum zaczął kierować z siedzenia pasażera, a Ash wychylił się przez okno i po prostu strzelił. Chybił za pierwszym i drugim razem, ale trzeci nabój przebił oponę Harry’ego, który w tym czasie kilkakrotnie przekroczył dozwolony limit prędkości na drodze. Przepraszam, Kornelia… Przepraszam, że nie byłam w stanie go powstrzymać - Phoebe schowała twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre. W głowie kotłowało mi się tysiące myśli, poczynając od niewybaczalnego czynu Ashtona, kończąc na mojej wściekłości na Caluma. 
        Jak on mógł? Jak mógł zrobić nam coś takiego? Calum Hood, którego znałam nie pozwoliłby Ashtonowi na jego impulsywne czyny
        - Ja… Muszę iść… - powiedziałam bez wyrazu, czując, że jeśli zaraz nie zaczerpnę świeżego powietrza mogłam pozbawić się przytomności. 
        - Kornelia! Błagam nie mów nic Louis’emu. Odeszłam od nich. To była kropla, która przelała czarę. Cholera, tsunami, które tę czarę zmiotło z powierzchni ziemi. Nie zamierzam z nimi już przystawać. Ale błagam nie rozpętuj wojny - Phoebe wstała za mną, chwytając moją rękę. Zmrużyłam oczy i wyrwałam się z jej uścisku. 
        - To Ashton i Calum rozpoczęli wojnę - warknęłam, nie panując nad swoją wściekłością. 
        Co się ze mną działo? Wiedziałam, że nie powinnam była tak traktować Phoebe, a jednak furia przyćmiła moją, zwykle współczującą, naturę. 
        - Błagam! Błagam, nie rób tego! - łzy lały się strumieniami po jej policzkach. Zacisnęłam szczękę, patrząc na jej zapłakaną twarz. 
        - Nie martw się, nie powiem Lou. 
        - Więc co… Och… - jej oczy błysnęły w zrozumieniu, gdy domyśliła się co zamierzałam zrobić. - Jedziesz do Caluma. 
        Oblizałam wargi, nie odpowiadając jej nic i ruszyłam do wyjścia. Ubrałam się szybko, czując na sobie wzrok brunetki
        - Dzięki za informację, Pheebs - powiedziałam na pożegnanie, a potem zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłam do grafitowego Audi Louis’ego. 
        Calum Hood. Mężczyzna, który za każdym razem zwracał się do mnie z niewyobrażalną czułością, człowiek, za którego przyjaźnią tęskniłam przez ostatnie tygodnie, który miał w moim sercu szczególne miejsce, postanowił wbić mi nóż w plecy, pozwolił zaatakować chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki, zabić mojego przyjaciela… Ściskałam ręce na kierownicy z taką mocą, że miałam wrażenie, że mogłabym ją wyrwać, gdybym chciała. Zapłaci mi za to. Mogę być naiwna, współczująca i dobroduszna, ale są pewne granice, których przekroczenia nawet ja nie jestem w stanie tolerować. 
        - CALUM! - wrzasnęłam, waląc pięścią w drzwi jego mieszkania. Odpowiedziała mi cisza, więc nacisnęłam klamkę, która ustąpiła posłusznie, jakby zapraszając mnie do środka. Wdarłam do znajomego salonu, w którym porozstawiane były gitary i grzmotnęłam drzwiami, wywołując echo w ich strunach. 
        - Kornelia, co do cholery? - Calum wyszedł z sypialni, nakładając w pośpiechu na siebie dresową bluzę. Mlaskał głośno gumą do żucia, jego włosy były w nieładzie, twarz sugerowała, że spał. Ruszyłam w jego kierunku, a gdy byłam metr od niego, zamachnęłam się gwałtownie i moja pięść wylądowała z trzaskiem na jego ciemnym policzku. Zszokowany złapał się za czerwieniejące miejsce i spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. 
        - Popieprzyło cię?! - krzyknął, a z kącika jego ust pociekła krew. Nie byłam w stanie napawać się tym widokiem, niesiona furią. 
        - Mnie popieprzyło?! - ryknęłam, popychając go mocno, przez co zachwiał się na nogach, ale zdążył w porę złapać równowagę. - Sukinsynu! - moje oczy zaszły łzami, których nie mogłam powstrzymać, nieważne jak bardzo bym chciała. 
        - Jak mogłeś?! Przez ciebie Harry walczy o życie w szpitalu! Jak mogłeś, Calum?! Jak mogłeś mi to zrobić?! - wciąż go uderzałam i popychałam, ale moje ruchy były słabe, gdy wściekłość przemieszała się z rozpaczą, spychaną wcześniej na tyły mojej świadomości. Tu nie musiałam być silna dla swoich przyjaciół. 
        Na twarzy Caluma pojawił się wyraz zrozumienia. Chwycił nagle moje ręce i powstrzymał mnie od kolejnych pchnięć. 
        - Kruszyno, nie zrobiłem tego. - powiedział swoim czułym głosem. Wyrwałam mu się ze wściekłym warknięciem i cofnęłam od niego o kilka kroków. 
        - Nie próbuj mnie zwieść, Hood! Nie jestem głupia! Pomogłeś Ashtonowi! 
        - Nie rozumiesz! Tego skurwiela nie idzie powstrzymać! Próbowałem! - załamał ręce, podchodząc do mnie, ale znów się cofnęłam
        - GÓWNO PRAWDA! A teraz Harry leży w szpitalu, walcząc o życie! Powinnam cię zabić. Powinnam przywieść swoją spluwę i pozbyć się ciebie raz na zawsze! - wrzasnęłam, a on pokręcił z niedowierzaniem głową. 
        - Kruszyno… Uspokój się. Od kiedy stałaś się tak bezwzględna? 
        - Od kiedy mój przyjaciel postanowił pozbawić życia mojego drugiego przyjaciela - syknęłam, patrząc na niego z największą nienawiścią, na jaką było mnie stać. Ku mojemu zdziwieniu zaśmiał się kpiąco
        - “Przyjaciel” - mruknął, jakby to słowo było dla niego największym żartem. Zmarszczyłam brwi, oddychając głęboko
        - Co masz na myśli? - zapytałam, nie mogąc powstrzymać zainteresowania jego zmianą postawy. 
        - Nie jesteśmy przyjaciółmi, Kornelia - powiedział z podobną nienawiścią, z jaką ja odzywałam się przed chwilą do niego. Zabolało. Choć byłam zła, wściekła na niego, choć chciałam zrobić mu krzywdę, potwierdzenie w jego słowach moich największych obaw sprawiło, że miałam ochotę paść na podłogę i się rozpłakać. Udawał przez cały czas. Nic dziwnego, że nie zawahał się przed zrobieniem krzywdy Harry’emu. 
        - Nigdy nimi nie będziemy. - dodał cicho, wzruszając ramionami, a ja wytarłam brutalnie, uparte łzy. Niech przestaną lecieć!
        - Świetnie. Pogrążaj się dalej, skurwielu… - zaczęłam, ale przerwał mi szybko
        - Przyjaciele nie są w sobie zakochani - oznajmił. Stanęłam osłupiała, zastanawiając się nad odpowiedzią, ale w głowie miałam pustkę. Czy on właśnie… Calum Hood postanowił wyznać mi miłość w najbardziej nieodpowiednim momencie, jaki mógł wybrać. Wściekłość, którą czułam chwilę temu, nie mogła nawet równać się z furią, która właśnie zalała każdy skrawek mojego ciała. 
        - Czy ty tak na poważnie? - zapytałam z przyklejonym do twarzy, sztucznym uśmiechem. - Ja chyba śnię. - warknęłam. 
        - Nie chciałem wtedy zranić Stylesa, bo wiedziałem, jak miało to na ciebie podziałać. Jedyne o czym myślałem w tym samochodzie to ty. Wydzierałem się na Ashtona, mając twoje pieprzone różowe włosy przed oczami. Rozumiesz? Powstrzymywałem go, bo cię kocham - determinacja w jego głosie wywołała u mnie niekontrolowany wybuch śmiechu. Nie mogłam mu współczuć, nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Harry umierał, a Calumowi zebrało się na poetyckie wyznania. 
        - Jesteś żałosny - syknęłam, zaciskając pięści, gdy już przestałam się śmiać. - Żałosny. 
        - Mów co chcesz. Wiem, że też mnie kochasz - odparł. Tego było za wiele. Moja ręka ponownie znalazła się w powietrzu, lecz, nim zdołała sięgnąć policzka Hooda, została przez niego zatrzymana. Owinął mocno palce wokół mojego nadgarstka, chwytając również pospiesznie drugi, zapobiegając ataku z drugiej strony. Stałam teraz z obiema rękami w powietrzu, twarzą w twarz z Calumem, który patrzył na mnie z napięciem. 
        - Powiedz. Powiedz, że nic do mnie nie czujesz. - szepnął, dmuchając w moje usta zapachem mięty. Podjęłam próbę wyrwania się z jego uścisku,ale nadaremnie. Poprawił tylko uchwyt, upewniając się, że jest dość mocny. 
        - Dalej! - warknął, a jego twarz wykrzywiła się w złości - powiedz, że nie poczułaś nawet cienia uczucia, które ja do ciebie czuję. Że nic dla ciebie nie znaczę! - żądał, ale nie mogłam mu odpowiedzieć. 
        Jedna z rzeczy, która wychodziła mi kiepsko to kłamanie w oczy. Skłamałabym. Moje myśli wędrowały wokół Caluma zdecydowanie zbyt często w ciągu ostatnich tygodni. Moje serce biło zbyt mocno, gdy znajdowałam się w jego towarzystwie. Nie mogłam tego nazwać miłości, bo uczucie, które do niego żywiłam nie dorastało do pięt temu, co działo się ze mną w towarzystwie Louis’ego, ale jeśli potwierdziłabym jego słowa, skłamałabym. 
        Pieprzone łzy! Pojawiają się w najmniej odpowiednim momencie. Wilgotne strugi przerwały długie spojrzenie, którym mierzyliśmy się w milczeniu. Calum odepchnął mnie mocno od siebie i parsknął kpiąco. Potarłam uwolnione nadgarstki i osuszyłam szybko łzy.
        - Tak myślałem - powiedział, patrząc na mnie z wyższością 
        - Nie kocham cię - szepnęłam, nie wiedząc czy było to zgodne z prawdą. 
        - Gdyby nie Tomlinson, już byłabyś w moich ramionach. Jedyne o czym mogę ostatnio myśleć to to, jak cię wykorzystuje. - syknął, pocierając nerwowo brodę. - Gdybyś była ze mną. Gdybym mógł cię mieć… Cholera, spieprzyłbym z tego chujowego interesu. Znalazł sobie legalną pracę, ciesząc się twoim towarzystwem. To gówno i tak nie jest dla mnie. Zostałem, bo ty w tym siedzisz. Nie mogę przestać się obawiać, że znów ci się coś stanie. Tomlinson jest idiotą, że wciąga cię w to bagno. 
        - Ostatni raz gdy sprawdzałam to wasza grupa przyczyniła się do mojego porwania.
        - Jesteś pewna? - coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że doskonale wiedział o całym przekręcie Harry’ego. Jeśli on wiedział to reszta też mogła o tym wiedzieć. Postanowiłam grać, nie dać niczego po sobie poznać. 
        - W nosie mam co myślisz. W nosie mam twoje wyznania i piękne słowa. One nie przywrócą zdrowia Harry’emu - odwróciłam się do niego plecami, kierując się ku wyjściu, ale zanim zdążyłam zrobić choć jeden krok, dłoń Caluma ponownie chwyciła mój nadgarstek i zostałam przyciągnięta do mężczyzny. Nie zdążyłam się zorientować w sytuacji, gdy nagle poczułam na swoich ustach jego pełne wargi Niewiele myśląc, zamachnęłam się i po raz drugi tego dnia wbiłam pięść w jego policzek. 
        - Spróbuj jeszcze raz, skurwielu, a… - przyciągnął mnie do siebie, zanim zdołałam skończyć zdanie, moje usta ponownie doznały ciepła dotyku jego warg. Jak to się stało, że dotknęłam swoim językiem jego języka? Kiedy poczułam jego ręce na swoich biodrach i policzku? Jakim cudem moje palce przedzierały się teraz przez miękkie czarne kosmyki? Serce waliło mi jak młotem, gdy powolne, czułe pocałunki, jakimi mnie obdarzał budziły coraz głębsze i głębsze uczucie. Gorąco przebiegło się przez moje ciało, wywołując ciarki, a na moją twarz wpłynął rumieniec. Nie mogłam zapanować nad oddechem, który wymykał mi się spod kontroli. Całowałam go zachłannie, dając mu to, czego tak pragnął.
        Miłość? Calum potrzebował mojego potwierdzenia i myślał, że je dostał. Po długiej chwili oderwał się od moich ust i oparł swoje czoło o moje. W powietrzu rozbrzmiewała melodia naszych zsynchronizowanych oddechów.
        -Zostań ze mną - szepnął, a ja pogłaskałam go czule po policzku. Obrócił głowę, sięgając ustami mojej dłoni. Niestety, na nieszczęście Caluma, reakcje mojego ciała były odpowiedzią na uczucie zupełnie przeciwne do miłości. Przełknęłam ciężko i otworzyłam szeroko oczy, wbijając je z napięciem w brąz przed sobą.
        - Jeśli Harry umrze, osobiście wpakuję ci kulkę w czaszkę - syknęłam tonem pozbawionym barwy. Odepchnęłam Caluma od siebie i ruszyłam ku wyjściu. 
        - Nie będziesz w stanie pociągnąć za spust. - usłyszałam za plecami jego smutny głos. Z wysiłkiem powstrzymałam ochotę spojrzenia w jego ciemne, piękne oczy. 
        -Zdziwisz się - rzuciłam tylko przez ramię i zostawiłam go samego w mieszkaniu. 

        Sześć dni później zadzwoniła do mnie Milena, której spanikowany, roztrzęsiony głos przekazał mi pięć słów, wystarczających do podjęcia decyzji: “Harry. On. Nie, to nieprawda”
        - Nie żyjesz, Hood - warknęłam przez łzy, dusząc w sobie potrzebę opadnięcia na kolana i pogrążenia się w rozpaczy.

39 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie!
    Nie, to nie koniec!
    Nie! Wszędzie są drastyczne zakończenia.
    Zrób to dla mnie, pokaż mi więcej tej ich pieprzonej miłości!
    Oh...
    Mimo wszystko, jestem z Ciebie dumna.
    Wzbudziło to we mnie większy lęk. Rozumiesz? Przez opowiadanie.
    Boże, zabierzcie mnie na oddział psychiatryczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się cieszymy, że jesteśmy wzbudzić takie emocje :D Mamy nadzieję, że jednak jest wszystko w porządku i nie będzie potrzeba interwencji lekarza :D

      Pozdrawiamy, kochana :*

      Usuń
    2. Prawdopodobna śmierć mojego lubianego bohatera?...
      Nie, nic nie jest w porządku!
      A więc... Żyjmy nadzieją...
      I wzajemnie! :D

      Usuń
  2. omg omg omg! to nie tak miało wyglądać, liczyłam że będzie w tym rozdziale jak harry się budzi i jest happy end, a tu pieprzone życie, ehhh
    ale dobra robota mała, dużo weny do kolejnego! x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W TTD ciężko o happy end :D

      Dziękujemy, skarbie!

      A. <3

      Usuń
  3. Kurwa mac jebany Irwin i Hood ja pierdole. Rozdzial jak zawsze zajebisty. A co do Harrego to on nie moze kurwa umrzec o nie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy!
      Zdziwiłybyśmy się, gdyby któraś z Was chciała śmierci Harry'ego :D Póki co jest jednogłośne NIE. Cóż... zobaczymy, zobaczymy :>

      A. <3

      Usuń
  4. O nie! Jak Kornelia będzie z Hood'em, a Harry umrze to koniec! On ma żyć!!! Nie możecie ludzi w takim napięciu trzymać, bo zabraknie miejsc w psychiatryku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Niestety, na nieszczęście Caluma, reakcje mojego ciała były odpowiedzią na uczucie zupełnie przeciwne do miłości."
      Cytująć Kornelkę :D
      Jeśli chodzi o to pierwsze to póki co chyba możesz być spokojna :D CHYBA :>

      Co do drugiego to obiecać nic nie możemy :D

      Mamy już plantację meliski i fabrykę chusteczek to jeszcze psychiatryk otworzymy i będzie pełen serwis! :D

      A. <3

      Usuń
  5. Blgam wynyalcie cos zeby to sie tak nie skonczylo blagam
    Rycze jak dziecko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Tuli* Do końca jeszcze troszkę zostało, kochanie ;D Zobaczymy co TTD przyniesie

      A. <3

      Usuń
  6. Wohohohoooo! Tego to sie nie spodziewałam, a mówiąc tego mam na myśli Hood'a. Przykro mi, ale teraz to mnie wkurwil! Wykazał sie tak ogromna nachalnoscia ze jebit! Jeszcze jak mówił ze Lou wykorzystuje Kornelię.. Phiii! Z pewnoscia. Ręce to same mi sie w pięści zaciskaly jak to czytałam gash!! Samolub i egoista jestem na niego obrażona i koniec kropka! Z jednej strony zAwiodlam sie na Kornelii ze pozwoliła na ten pocałunek bez względu na to czy chciała czy nie, ale mysle ze tymi słowami po całym widowisku zranila go w stu procentach wiec wybaczam haha ;D skoro jak juz jestesmy przy dupku to od razu przejdzmy do skurwiela... Ledwo co sie pojawił a juz chce zeby zniknął... CO DO CHOLERY Z MOIM STYLESEM ZROBIŁ IRWIN! Co sie mu stało?! Jejku no, rozumiem ze to wydarzenie na koncu to końcówka poprzedniego rozdziału tak? Ja mam tylko nadzieje ze nic sie nie stało, bo on przeciez nie moze umrzeć.. Nie tak, nie w tym momencie! Olaboga.. No nie wiem co robic no! Pozostaje mi tylko czekać na dokładna wiadomosc ze szpitala i smierć w męczarniach Ashtona ;)))

    a no i PS. Hehehhe Phoebe i Niall hhuhuhuuuuuu mam podjar jak uj! To taki mały promyczek szczęścia w tym rozdziale *^* jejxjajjisskns no uwielbiam ten związek no!

    Wiec dziekuje jeszcze raz bardzo! kocham, pozdrawiam i życzę weny i powodzenia w nauce! <3
    /D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wyszło szydło z worka, taki Hood podły! :D

      Tak, ten rozdział jest osadzony w całości drugi i trzeci dzień po wyścigu Harry'ego, a telefon Mileny miał miejsce po tym, czego dziewczyna doświadczyła na końcu ostatniego rozdziału :D

      Też kocham Phoebe i Nialla :D <3
      My też dziękujemy! Za komentarze i nierezygnowanie z TTD! :D Kochamy! :*

      A. <3

      Usuń
  7. Wy to robicie specjalnie ja tu znowu rycze.....
    Zróbcie coś on nie może umrzeć
    Wszędzie są te rzenujace zakończenia,ale nie róbcie mi tego tutaj nie teraz prosze...
    Nie teraz.... :''''(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz :* Nie możemy obiecać, wszystko okaże się w najbliższych rozdziałach :)

      A. <3

      Usuń
  8. no czy wy tak musicie, że zawsze w takim momencie przerwiecie? :') ja ty rycze... no ei Harry ma żyć!! i koniec!
    a co do Korneli to nie powinna się z nim całować, niby go odepchnęła, a ten drugi pocałunek to co niby to miało być ?! Byleby nie doszło do czegoś więcej, bo to Louis jest jej chłopakiem, a nie jakiś tam Hood !
    Także podsumowując to świetny rozdział i czekam na next'a :) xx
    @Demon0Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nas nie poznałaś, Kochana? xD Oczywiście, że musimy xD
      Na obronę Kornelii: czasami tak w życiu bywa, że mimo, że kogoś się kocha, to pewne sytuacje mogą skłonić nas do dziwnych rzeczy
      Dziękujemy Kochanie!!! <3

      Buziaki,
      M.xx

      Usuń
  9. Prosze... Nie zabijajcie mi Harry'ego.
    To byla moja pierwsza mysl po przeczytaniu rozdzialu. Chociaz moze zaczne od waszego stylu, ktory z kazdym rozdzialem podoba mi sie coraz bardziej? Podoba mi sie, jak pieknie potraficie ulozyc kazde zdanie. Jest to bodajze dopiero czwary blog, znaleziony w przeciagu kilku lat, ktory tak niesamowicie mi sie spodobal. Musialam to wreszcie napisac xd
    Jestem roztrzesiona tym, co w ogole dzialo sie w tym rozdziale. Czy ona naprawde... Czy ona do cholery naprawde oddala pocalunek Calumowi? Serio? I dlaczego pojechala do niego, skoro to Ashton tak pieknie zalatwil nam Hazze? Czy to nie wlasnie jemu powinna przypadkiem grozic? Chociaz w sumie juz sam fakt, ze macie zamiar wpakowac komus kulke w czaszke mi odpowiada. Mam nadzieje, ze ten ktos bedzie cierpial, bo Harry sobie na to wszystko nie zaslozyl.
    Moge liczyc na jakies czary mary w nastepnym rozdziale? No bo hey, przeciez nie zostawicie mojego ulubionego bohatera na lodzie, nie? Na pewno szykujecie dla niego zmartwychwstanie? Blagam, niech on tylko nie umiera. Co z jego dziewczyna? Ja tez tak zostawicie? A co ze mna i moja psychika? *nieeee, wcale nie probuje grac teraz na waszym sumieniu XD*
    Cholera, moje emocje sa w strzepach. Po prostu zrobcie to, co uwazacie za sluszne <3
    Przepraszam zaa ewentualne bledy i brak polskich znakow :-*
    Kocham was i te historie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Kochana! <3 Wspaniała motywacja! <3
      Ashton swoją drogą, ale Calum kierował samochodem, przez który wydarzył się cały ten wypadek, poza tym Kornelia uważa Caluma za przyjaciela, więc dlatego pojechała do niego, a nie do Asha
      Nic nie możemy obiecać, Kochana, ale wkrótce wszystkiego się dowiesz:D

      My również kochamy!!!
      Buziaki,
      M.xx

      Usuń
  10. Totalny mętlik w głowie. Po pierwsze to co powiedziała Milena nie musi wcale oznaczać że Harry nie żyje. To było by zbyt banalne a wiem że stać was na więcej. Po drugie, coś czuję że nie skończy się na tych dwóch pocałunkacha Caluma i Kornelii lubicie komplikować sprawę. Wyznanie Caluma trafiło do mnie najbardziej, może to dlatego że mam sentyment do tego chłopaka, odnajduję w nim trochę siebie. Czuję że tak poprowadzicie akcję aby zaskoczyć wszystkich. Nic mi nie pozostaje jak czekać na kolejny rozdział.
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, lubimy wszystko pokomplikować, ale czy to akurat będzie dotyczyło Kornluma, to zobaczysz:D
      Oooo, kolejna fanka tej dwójki razem?:D

      Buziaki,
      M.xx

      Usuń
  11. Pff ja to bym wam radziła się szykować, bo wraz z Gośką mamy zamiar skopać wam tyłki za takie zakończenie. :*
    Ale od początku, coś co muszę napisać to... nie przychodzą mi powiadomienia na tt i nie wiedziałam, że dodałyście rozdział...
    Ale weszłam na bloga dzisiaj i mini zawał haha ^^
    Gorszy był po przeczytaniu no ale.
    No przecież wiadomo, że Harry nie umrze, nie wiem czemu wy nas tak straszycie... ;c
    Hejty na Caluma? No ale hej! Kornelia oddała mu pocałunek! Nie musiała tego robić, a jednak jej sen się powoli ziszcza ;/
    Co wcale mi się nie uśmiecha... A nie wiem jak teraz powie o tym Lou... No bo on i tak się dowie, jak nie od niej to od niego i BUM.
    Nie dość, że przyjaciel w szpitalu to jeszcze dziewczyna całuje się z innym, biedny ;c
    Ale wiem, że Kornelia darzy jakiś pojebanym uczuciem Caluma i to jest dla mnie nie zrozumiałe.
    Ah i coś co mnie irytuje to to jak Cal zwraca się do Korneli... "kruszyno" .... nie wiem może ja zaczynam po prostu go nie lubić i dlatego wszystko co mówi jest irytujące XD
    NO I CIESZMY SIĘ ZE NAJALEK JEST SZCZĘŚLIWY (pomińmy sytuację że jest smutny bo Harry) ŻE W KOŃCU PHOEBE DO NIEGO WRÓCIŁA !!!
    :* <3 :* <3 :* <3
    czekałam na ten moment *-*
    I jestem ciekawa jak tam u Zayna hyhy ^^
    Taak specjalnie piszę o wesołych rzeczach no bo nie chcę się smucić ;c
    A tak wgl to myślałam ostatnio o Liamie i Caroline..... NIECH ONI MAJĄ DZIECKOOOOO *-*
    hahaha, tak wiem, nie było jeszcze ślubu haha :D
    no i to mógłby być problem w tym biznesie ale.... chcę wesołą nowinę ;c
    dobra, koniec xd haha
    KOCHAM. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, od poprzedniego rozdziału dostajemy same pogróżki xD Trzeba się chować xD

      Na pewno? Bo wysyłałam Ci info i podałaś chyba to dalej, z tego, co widziałam:D Może nie ogarnęłaś, albo tak bardzo Louis zmącił Ci w głowie, że zapomniałaś?:D

      Ale czy aby na pewno? Pamiętaj, że jest jeszcze trójka głównych bohaterów, więęęęęęęęęęęc... :D

      Ahahahhahah, taaak xD Nam nie przeszkadza, że ślubu nie mają xD Więc kto tam ich wie, co robią, kiedy są ze sobą sam na sam xD

      Buziaki,
      M.xx

      Usuń
    2. Yup, podałam ale najpierw weszłam na bloga a potem na tt ;3
      Zawsze rano tak robię, idk czemu haha :D
      Ale już ogarnęłam, trzeba było jeszcze raz zainstalować tt na tele i teraz jest elegancko :D
      Jest, ale Harry i tak nie umrze pf
      (Nie załamuj mnie! On nie umrze ;c)
      Niestety tak się dzieje jak się prowadzi zajebistego bloga haha :3

      Usuń
  12. nanana..nienawidzę sosów
    nanana...nienawidzę Caluma
    nienawidze Ashtona
    nanana nienawidze ich tam wszystkich
    nienawidzę tego pocałunku, bleh, nah
    nienawidze tego, ze Kornelia go oddała, zarobiłaś kolejny minus dziewczyno!
    Kornul?! kojarzy mi się z karaluchem i daje 3 razy nie!, ps. też nienawidzę
    nanana...dalej, nienawidzę tego, że pewnie ukryje to przed Lou, bo po co mówić prawdę
    nienawidzę tego, jak każdy z nich cierpi
    nanana...........nienawidzę, tego, że Milena jest w takim stanie
    nienawidzę swojego życia teraz przez was
    nienawidzę tak wielu rzeczy, ale najbardziej nienawidzę faktu, że Harry tak naprawdę żyje, i muszę przeżyć takie katusze by w końcu przeczytać jak ten mały skurwiel otwiera te oczy i znów zaczyna uprzykrzać życie nam wszystkim swoim idealnym byciem
    nanana....nienawidze tego, że go uśmierciłyście, uśmierciłyście do cholery Harry'ego....czy ja kiedykolwiek juz wyrażałam wam swoje uczucia do niego? bo nie wiem, czy wiecie jak cholernie dupnie można się czuć w takich sytuacjach
    boże, nienawidzę tego wszystko tak bardzo, ale chyba jednak bardziej uwielbiam, chociaż nie, na tą chwile nienawidze, nienawidze bo płacze od pewnego czasu gdy tylko tu wchodzę i......i jak pisałam, czekam na powrócenie sensu życia w tej kwestii
    póki co rip i umieram razem z nim, chociaż tak naprawdę wcale tego nie robimy, bo cóż, moze nie ja, ale on jest zbyt kimś ważnym, tak, więc właśnie tak.
    to tyle, musze szybko stąd iść nim znów coś przeczytam...potrzebuje spojrzeć na tego mającego się świetnie Harry'ego, to trochę pomaga.....nanana zgłupiałam, definitywnie.


    xx :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoooo, ile nienawiści w jednym komentarzu! xD

      Ale Calum jest biednym zakochanym szczeniaczkiem, co on może?:( A Ash to największy aniołek w TTD xD

      Kurczę, nie płacz Kochana, bo nam też się robi przykro!:(

      Trzymaj się nam!
      Buziaki,
      M.xx

      Usuń
  13. YYYYYMMMMMMMM nieeeeee Hazza żyje. Harry żyje. Dupek Styles żyje..
    Nie piszę że jesteście genialne i was kochamy, bo to oczywiste :D Kucze Hood, a byłeś taki fajny... Spieprzyłeś stary. Kornelka nie zabijaj Caluma, bo ma fajne imię i wgl nazwisko też. XD Serducho złamało się na pół, kiedy Lou wpadł w rozpacz :( No i co jeszcze mi pozostaje... Niech nie ginie kolejny bohater, bo jestem na skraju wytrzymałości emocjonalnej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha nie ma to jak dobry powód by oszczędzić bohatera xD jego imię i nazwisko <3 kiedy Lou jest smutny caly swiat jest smutny ;(

      Buziaki <3

      A. <3

      Usuń
  14. http://hateandlove-zayn.blogspot.com/2015/02/prolog.html Zapraszam na mojego fanfica, polecam :) rozdziały pojawiają się codziennie wiec, dlugo nie trzeba czekać, polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej, skarbie xx
    Zapraszam na moje ff o Harry'm "Psychic Love"
    Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś komentarz :*

    http://psychic-love-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja ostatnio wypłakuję tyle łez na tym ff, że jak wychodzę z pokoju to mama 100 pytań do od rodziców 😭 Kurwa, jeśli Harry nie żyje to ja idę na tory...
    A Calum...brak mi słów jak go nienawidzę! Nigdy nie będzie Tommo i niech się z tym w końcu pogodzi ugh. CZY JA JUŻ MÓWIŁAM ŻE KOCHAM TEGO BLOGA?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoi rodzice nas znienawidzą xD a Caluma juz nikt nie lubi :((( a on biedny nieszczęśliwy :(((

      Tez kochamy!!!
      😘😘😘

      A. <3

      Usuń
  17. Kurwa...nie proszę :'( nie harry.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! MÓJ HARRY MA ŻYĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak on umrze to stracicie najwierniejszą, najlepszą itd. czytelniczkę ogarniacie?! Mam nadziej że tak! A tak bardzo nie chce przestawać czytać tg ff! Kocham to i jestem od tg uzależniona, mimo, że non stop płaczę!


    A tak btw tooooo.... kiedy nowy rozdział? ;>

    K. xx - @Hazz_aka_Banan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nadzieję, że nie stracimy :*** Dziękujemy, Kochanie <3
      Rozdział w przeciągu tygodnia:)

      Buziaki,
      M.xx

      Usuń
  19. no błagam, tylko nie Hazza :c
    nie mogę sie doczekać dalszej części. <3
    @sadlils

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy tak kochają Harry'ego <3 :D
      Pojawi się niedługo :*

      A. <3

      Usuń