sobota, 25 października 2014

32. I searched every room for a way to escape




Kornelia

   Przedziwnie było znów leżeć w tym wielkim, prostokątnym łóżku, wpatrując się w kratkę światła, padającego na ścianę, zza okna nade mną. Włożyłam ramiona pod głowę i zagryzałam wnętrze policzka, myśląc o tym, co ostatnio działo się wokół mnie i Mileny. Różowa walizka stała w kącie mojej sypialni, czekając na swoją kolej w rozpakowywaniu, ale ja wciąż nie mogłam się na to zdobyć. Zresztą, przyleciałyśmy do Londynu dopiero dzisiaj. Spojrzałam na staromodny czarny budzik. Wczoraj. Nie zdawałam sobie sprawy, że już jest tak późno. Oparłam się na łokciu i spojrzałam w okno. Niebo jaśniało już stopniowo. Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi przede mną. Zaskoczona zobaczyłam, że niedbały blond kok wystaje zza oparcia skórzanej kanapy. Ruszyłam do kuchni i podeszłam do czajnika, z ulgą uznając, że jest gorący. Zalałam wrzątkiem kubek z herbatą i wróciłam do salonu. 
        - Też nie możesz spać? - zapytałam, kierując się do fotela. Milena siedziała z podkulonymi kolanami i kubkiem w dłoniach, z którego unosiła się para. 
        - Ta… - mruknęła, wpatrując się w drzwi wejściowe. Kiwnęłam głową w odpowiedzi i opadłam na skórzane poduszki, kładąc się w poprzek fotela i umiejscawiając ciepły kubek na swoim brzuchu. 
        - O czym myślisz? - zerknęłam na przyjaciółkę, sącząc powoli gorący napój. Spojrzała na mnie wymownym wzrokiem i uniosła brew, wzruszając przy tym ramionami. 
        - Ta… ja też - odpowiedziałam na milczenie. Herbata poparzyła mi podniebienie. 
        - Myślisz, że dobrze zrobiłyśmy? - Milena śledziła krawędź swojego kubka opuszkiem palca. Zacisnęłam wargi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nawet, jeśli decyzja, którą podjęłyśmy, była zła, raczej za późno już na refleksje i wycofywanie się z zaistniałej sytuacji. Harry i Louis mieli nam jeszcze sporo do wyjaśnienia i obawiałam się tego, co mogą nam wyznać. 
        - Tak - rzekłam krótko, wbrew swoim myślom. Milena westchnęła ciężko i poprawiła pozycję. Skóra zaskrzypiała cichutko pod jej ciężarem. 
        - Zazdroszczę ci - szepnęła, wciąż unikając mojego wzroku. Zmarszczyłam brwi zaskoczona, czekając na jakieś wyjaśnienie. - Masz w sobie tę beztroskę. Tę pewność, że to, co zrobiłyśmy nie skończy się źle - zaśmiałam się cicho, bez wesołości, na jej słowa. Pokręciłam powoli głową i pozwoliłam ciepłemu płynowi otulić swój przełyk. 
        - Nie. To nie tak. Nie wiemy, co nas czeka. Nie skaczę ze szczęścia. Po prostu… Skoro już tu jesteśmy, to czemu tego dobrze nie wykorzystać i brać tego, co najlepsze z naszej sytuacji - mruknęłam, niepewna tego, czy właśnie tak się czułam. Przytaknęłam sobie, upewniając się, że to właśnie próbowała podpowiedzieć mi podświadomość. Lepiej żyć teraźniejszością… 
        - Sprał Macieja… - powiedziała beznamiętnie. Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową na wspomnienie naszej pożegnalnej imprezy. Biedny chłopak, wyglądał na tak przerażonego. Zapewne chwalił się, że to on wygrał walkę, gdy tak naprawdę uciekł z baru, jak ostatni tchórz. Którym zresztą był. Zasługiwał na o wiele większą karę. 
        - Taaa… Myślę, że Maciej zastanowi się następnym razem dwa razy, nim zdradzi jakąś dziewczynę - wyciągnęłam język, a Milena zachichotała cicho. Pokiwała wolno głową i już się nie odezwała. Siedziałyśmy w salonie do świtu, a potem rozeszłyśmy się w milczeniu do swoich sypialni, próbując zaczerpnąć, choć trochę, snu. 

      ***

        - Impreza? - zapytałam, krzywiąc się na słowa Louis’ego. Siedział na łóżku i patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, gdy próbowałam dobrać odpowiednią wstążkę do swoich włosów. Pokiwał entuzjastycznie głową i wcisnął dłonie między uda. Wyglądał, jak mały chłopiec, który dowiedział się, że rodzice zaplanowali mu wycieczkę do Disneylandu. 
        - Impreza - potwierdził. Westchnęłam ciężko. Błękitna, zadecydowałam i wpięłam przedmiot między różowe kosmyki. Spojrzałam w lustro, oceniając efekt. Zmęczenie na mojej twarzy przebijało się przez grubą warstwę makijażu. Nie ważne ile podkładu umieściłabym na skórze, worki i tak odznaczały się brzydko pod moimi oczami. Spałam tylko dwie godziny. 
        - W sumie… była ona już w planach wcześniej. Z okazji dość dużej… transakcji - zaczął wyjaśniać, lecz zawahał się przy końcu zdania. Rozejrzał się nerwowo po pokoju, a ja spojrzałam, z uniesionymi brwiami, na jego odbicie w lustrze. 
        - Louis, prowadzicie nielegalny handel bronią i narkotykami. Wiem o tym, a mimo to tu jestem. Przestań obchodzić się ze mną jak z porcelanową laleczką - rzuciłam, opierając dłonie na blacie stalowej toaletki. Kto by pomyślał, że groźny (?) przestępca będzie bał się reakcji drobnej, małej kobietki… 
        Louis podniósł się z łóżka i ruszył wolnym krokiem w moją stronę. Wreszcie, w moim lustrze pozostało tylko odbicie jego brzucha, gdy stanął za mną i objął mnie w pasie. Zamknęłam oczy, oddając się przyjemnemu uczuciu, towarzyszącemu mi za każdym razem, gdy był blisko. 
        - Wiem… - szepnął mi do ucha - Ale wciąż nie mogę uwierzyć, że, mimo wszystkiego, co usłyszałaś, wsiadłaś w ten samolot. Że stoisz tutaj przede mną, piękna, jak w dzień, gdy widzieliśmy się ostatni raz, przed tym okropnym wydarzeniem i nie boisz się rozmawiać o tak… trudnych sprawach - wsunął dłoń pod materiał mojej luźnej koszulki i zaczął głaskać delikatnie wrażliwą skórę. Westchnęłam głęboko. Te dłonie były magiczne. Nie było innego wyjaśnienia. Jeden dotyk i zamieniałam się w trzęsącą się kulę pożądania. Oparłam głowę na jego ramieniu, oddając się zupełnie rozkosznym pieszczotom. 
        - Kornelia! - przytłumiony, przez ścianę, głos Mileny wyrwał mnie z boskiego otępienia. Louis warknął rozeźlony i uwolnił mnie ze swych objęć. Wydęłam niezadowolona wargi, patrząc tęsknym wzrokiem na wybrzuszenie, na jego spodniach. Zauważył to i zaśmiał się głośno, wskazując palcem, żebym spojrzała w górę. 
        - Nie będę tego tolerował! Oczy mam tutaj - wykrzyknął, z udawanym oburzeniem, a ja spłonęłam rumieńcem. Pokazałam mu język i przeszłam obok niego, kierując się do salonu. 
Milena stała przed moimi drzwiami, z torebką zawieszoną na ramieniu. Nieprzespana noc odcisnęła się również na jej twarzy, co sprawiło, że poczułam się nieco lepiej. Nie tylko ja będę dzisiaj straszyć Londyn. 
        - Gotowa? - zapytała, a jej wzrok mimowolnie powędrował do spodni Louis’ego. O nie… Parsknęłam, głośno, gdy zobaczyłam jego próby ukrycia widocznej wypukłości. 
        - Potrzebujecie chwili? - Milena uniosła wymownie jedną brew, wskazując podbródkiem na mój pokój, a ja pokręciłam głową, szczerząc się do niej, jak idiotka. 
        - Nie, Louis już wychodzi, prawda? - odwróciłam się do Tomlinsona, a ten spojrzał na mnie przymrużonymi oczami.  - Poza tym, nie ma czasu do stracenia. Idziemy wieczorem na imprezę, a ja potrzebuję popołudniowej drzemki - dodałam, wzdychając ciężko. 
        - Imprezę? - Milena spojrzała na mnie zdziwiona, a ja pokiwałam głową. 
        - Pan Tomlinson zaprasza nas do swojego apartamentu, by uczcić nasz powrót do Anglii - wyrecytowałam. Przyjaciółka zaśmiała się, chyba po raz pierwszy od dwóch dni, i kiwnęła ochoczo głową. 
        - Przyda nam się impreza - powiedziała, patrząc na Louis’ego z wdzięcznością. Jęknęłam żałośnie. 
        - Dopiero co jedną miałyśmy 
        - W Polsce
        - Blabla… - zakpiłam, naśladując karykaturalnie jej ton. 
        - Bardzo dojrzałe zachowanie, pani Tomlinson - zaśmiał się Louis, pocierając, opiekuńczo moje ramiona. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami i skrzyżowałam ręce na piersi. 
        - Ostatni raz, gdy sprawdzałam, nazywałam się Madej - rzuciłam. 
        - Nie słyszę różnicy - odparł, unosząc dłonie wnętrzem do góry i poruszając nimi, jakby coś ważył. Parsknęłam i pociągnęłam go do drzwi, wyganiając z mieszkania. 
        Gdy już zniknął w korytarzu, zagarnęłam z sypialni torebkę, wsunęłam na stopy baleriny i wyszłyśmy z Mileną do miasta na małe zakupy, by uzupełnić lodówkę i szafki, ponownie zajętego przez nas, mieszkania. 
      Kilka godzin później, załadowane torbami, wtoczyłyśmy się do salonu. Rzuciłam wszystkie siatki na ziemię i popędziłam do swojej sypialni, pozostawiając Milenę samą z zakupami. 
        - Ej! - krzyknęła na mnie, a ja odwróciłam się jeszcze do niej w progu i rzuciłam błagalne spojrzenie. Patrzyła na mnie przez chwilę, jakby coś rozważając, a potem wzruszyła ramionami i, tak samo, jak ja, upuściła zakupy i pognała do swojej sypialni. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i spojrzałam na łóżko. Mmm… Wyglądało tak wygodnie. Zapraszało mnie swoimi chłodnymi pościelami i miękką poduszka. Podążyłam w jego stronę, sunąc nogami po podłodze, niczym zombie, a potem odpłynęłam. 
        Obudził mnie dzwonek do drzwi, który uparcie domagał się odpowiedzi. Jęknęłam głośno i, leżąc wciąż na poduszce, sprawdziłam jednym okiem godzinę na telefonie. 17:00. CO?! Zerwałam się gwałtownie na nogi i od razu runęłam twarzą do ziemi, potykając się o prześcieradło. W porę zamortyzowałam upadek rękami, a z moich ust ponownie wydarł się przeraźliwy jęk. Uderzyłam wściekle biały materiał, jakby celowo spadł z łóżka, bym miała się o niego przewrócić, i zaczęłam zbierać się z podłogi. Dzwonek ponownie rozwrzeszczał się w salonie. 
        - Ja pierdole. IDĘ, IDĘ! - krzyknęłam, zapominając, że 99%999999 procent ludzi, mieszkających w tej okolicy, nie zrozumie mojej polszczyzny. Potarłam ręką kark i weszłam do salonu. Drzwi sypialni Mileny wciąż były zamknięte, a nasze zakupy leżały pod wyjściem z mieszkania, tak, jak zostawiłyśmy je po południu. Westchnęłam ciężko i chwyciłam klamkę, w momencie, w którym ponownie rozbrzmiał dzwonek. 
        - Do chuja świętego Jerzego! - krzyknęłam, otwierając na oścież drzwi.
        - Ciebie również miło widzieć - odpowiedział Harry. Jego rozweselone oczy skanowały moją twarz, a ja czułam, że powstrzymuje się przed wybuchnięciem śmiechem. 
        - Czego? - warknęłam, pocierając powoli twarz dłońmi. Poczułam pod palcami gruby makijaż, którego kolory zabarwiły ich skórę. Pięknie… Dobrze, że to nie Louis. 
        - Co robicie? - zapytał, wsuwając głowę do środka. Spojrzał zdziwiony na stertę siatek, leżących za mną, a potem na zamknięte drzwi po mojej prawej stronie. 
        - Śpimy - odpowiedziałam, zapraszając go gestem do salonu. Wyminął mnie, roznosząc za sobą piękny zapach drogich męskich perfum i stanął na środku pomieszczenia. Przytknął palce do ust, zastanawiając się nad czymś głęboko, a potem wskazał w stronę sypialni Mileny. Wzruszyłam ramionami. 
        - Jak chcesz to idź. Jeśli cię zabije to znaczy, że jeszcze nie jest ok. Albo po prostu ją obudziłeś - powiedziałam i wyszczerzyłam do niego zęby, mrużąc wciąż oczy w, padającym na mnie świetle popołudniowego słońca. 
        - Hahaha. - mruknął i ruszył do odpowiednich drzwi. Zapukał delikatnie, ale odpowiedziała mu cisza. Obserwowałam jego ograniczone ruchy, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na moje usta uśmiechu. 
        Harry był jeszcze bardziej ostrożny w stosunku do Mileny niż Louis do mnie. Nie dziwiłam się, bo ta od czasu rozmowy w pokoju hotelowym w Poznaniu, zdawała się być na krawędzi nerwów i napięcia. Sama nie byłam oazą spokoju, jednak widziałam dwie strony Mileny, kłócące się ze sobą o słuszność podjętej przez nas decyzji. Ostatniego dnia, po tym, jak Harry pokazał Maciejowi, gdzie jego miejsce, wydawało się, że wreszcie się rozluźniła. Powiedziała mi o tym, jak Harry pocałował ją w łazience i całą imprezę nie odstępowali od siebie na krok. A jednak na lotnisku napięcie powróciło, a mi Milena wytłumaczyła, że dzień wcześniej, rozluźnił ją alkohol. Stwierdziłam jednak, że czas to zakończyć
        - Ja… Lepiej będzie jak pójdę - Harry oddalił się nieznacznie od drzwi i zagryzł wargę. Przewróciłam oczami. 
        - Doprawdy, Styles, od kiedy z ciebie taka cipa? - rzuciłam, patrząc na niego z wyższością. Zamarł, mrugając szybko, a jego oczy pociemniały na chwilę. Dobrze…
        - Co? - zapytał, poruszając nerwowo palcami, jakby powstrzymywał się przed zaciśnięciem pięści. Witamy z powrotem. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego, chwytając go za drżącą dłoń. Poruszył się nerwowo, lecz nie odsunął ode mnie. W moim dotyku nie było nic dwuznacznego, a jedynie chęć, pokazania temu mężczyźnie, że nie musi traktować nas, jak najdelikatniejszych przedmiotów. Obaj nie muszą. Skuliłam jego palce, zaciskając mu pięść i odsunęłam się o krok, bez cienia zażenowania. Zakłopotanie przebiegło po jego twarzy, a potem spojrzał na swoją, złożoną teraz, dłoń. 
        - Na miłość boską, Styles, nie podrywam cię, nie wlewaj sobie - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego z politowaniem. 
        - Wcale nie myślałem, że to robisz - obronił się, wciąż wyraźnie powstrzymując nerwy. 
        - Mmmmhm. Sranie w banie. Nadal jesteś cipą - cmoknęłam z dezaprobatą i zmierzyłam go, oceniającym spojrzeniem. 
        - Kornelia, do cholery, o czym ty pierdolisz - warknął, a dłoń, której nie dotknęłam, sama zacisnęła się gwałtownie. Uśmiechnęłam się do siebie z satysfakcją i kiwnęłam głową. 
        - Widzisz? Gniewasz się, ale nie podniesiesz głosu, ledwo zaciśniesz pięść, obawiając się mojej reakcji. Wcześniej byłeś w stanie wyzwać Milenę od dziwek
        - Nigdy nie powiedziałem…
        - Cicho bądź. Po prostu tam wejdź i obudź ją. Jesteśmy tutaj. Podjęłyśmy decyzję i znamy wasze wredne charakterki. Nie musicie traktować nas jak pierdolone księżniczki. Ty i Louis. To, że teraz wiemy, czym się zajmujecie nic nie zmienia. Wasza uprzejmość nie sprawi, że nagle o tym zapomnimy. Wasza normalna wredota nie sprawi, że nagle od was uciekniemy.  - wyjaśniłam
        - Ale… 
        - Nie. Uciekniemy. - powtórzyłam wyraźnie i powoli, a Harry, po krótkiej chwili zastanowienia, rozluźnił się nieco i uśmiechnął do mnie z, ledwo widoczną, wdzięcznością. Kiwnęłam głową i wskazałam na drzwi Mileny. 
        - A teraz idź tam, obudź ją i daj jej najlepszy orgazm w życiu - powiedziałam, puszczając mu oczko. 
        - Jesteś popierdolona, wiesz o tym? - Harry uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo i zaczesał dłonią swoje długie loki. 
        - I za to mnie lubisz - wzruszyłam ramionami i odwróciłam się od niego, zmierzając do sypialni. 
        - Mhm, uwielbiam - mruknął i, nim zatrzasnęłam za sobą drzwi, usłyszałam, jak te naprzeciwko otwierają się z impetem. Parsknęłam śmiechem i zabrałam za zmywanie, tragicznie wyglądającego teraz, makijażu. 
***

        - Korne… Wow - Louis stanął w progu jak wryty, mierząc mnie od stóp do głów. Uśmiechnęłam się nieśmiało, czując, jak na policzki wpływa mi rumieniec. 
        - Musisz częściej robić sobie popołudniowe drzemki. Najwyraźniej ci służą - zażartował i wyciągnął rękę, zagarniając mnie do siebie i obejmując mocno. Położyłam dłonie na jego policzkach i przyciągnęłam go do pocałunku. Poruszał wolno wargami, spijając z przyspieszonym oddechem, przekazywane mu przeze mnie, uczucie. 
        - Wszyscy już są? - zapytałam milimetry od jego ust. 
        - Czekałem tylko na ciebie - odpowiedział, a potem znów pocałował mnie, tym razem delikatniej. Milena wyszła z mieszkania pół godziny przede mną. Powodem mojego spóźnienia była rozładowana bateria telefonu. 
        - Tomlinson, do cholery, pochwal się nią wreszcie - usłyszałam za Louis’m jakiś męski głos. Warknął niezadowolony i odsunął się ode mnie, po czym odwrócił się i zamknął za mną drzwi. Apartament był wypełniony ludźmi po brzegi. W salonie grała klubowa muzyka, ale zagłuszały ją dziesiątki rozmów i śmiechów. Mój wzrok spoczął na przystojnym blondynie, stojącym teraz przede mną. Jego ciemne, niemal czarne, oczy przeszywały mnie na wskroś, a ja poczułam dziwną, niewyjaśnioną niechęć do tego typa. 
        - AAA! Więc ty jesteś Kornelia - powiedział i, nim zdążyłam zareagować, pochwycił moją dłoń i pochylił się do niej nisko. Uniosłam jedną brew, patrząc, jak całuje moją skórę w staromodnym zwyczaju, a potem podnosi się i uśmiecha promiennie. Otworzył usta, lecz Louis go wyprzedził
        - Dobra, dobra, dość tego, idź baw się ze swoimi - machnął na niego ręką, odpędzając bezceremonialnie, a ten kiwnął głową i już po chwili zniknął w tłumie. 
        - To… Był Evan - odpowiedział na moje pytające spojrzenie. 
        - Ciekawy typ - rzuciłam, a on zaśmiał się uroczo. 
        - Ta.. Jest dosyć dziwny - wzruszył ramionami i poprowadził mnie wgłąb apartamentu. Wzięłam głęboki oddech, przygotowując się na czekającą mnie przez kolejne kilka godzin mękę. Louis oddalił się na chwilę, a ja szybko znalazłam Milenę i Harry’ego w tłumie. Rozmawiali o czymś z Zaynem, z którym przywitałam się grzecznie. Jego osoba napawała mnie dziwną potrzebą zachowania się jak najbardziej kulturalnie. Staliśmy tak przez chwilę, Harry i Zayn emocjonujący się na temat motorów, a ja i Milena, słuchające ich uważnie, aż dołączył do nas Louis, przynosząc mi drinka i przepraszając za nieobecność. Machnęłam na to ręką i wtuliłam się w niego mocno. Tylu ludzi, tyle rozmów. To nie był dobry dzień na imprezę. W przeciwieństwie do Mileny, która śmiała się i gestykulowała żywo, gdy mówiła, poczułam, jak wszelkie siły opadają ze mnie, po raz drugi tego dnia, i pragnęłam tylko wrócić do domu. To nie był dobry dzień na imprezę. 
        Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy dzień w Anglii. Byłam pewna, że spędzę go na kontemplowaniu tego, co zrobiłam właśnie ze swoim życiem, na wyobrażaniu sobie wielu sytuacji, w których Louis mówi mi o przestępstwach, jakie popełnił. Nie myślałam, że będę stała w jego mieszkaniu, z drinkiem w ręku, zapominając zupełnie o emocjach, które powinnam czuć. Może to była ich strategia. Może chcieli jak najskuteczniej nas rozproszyć, żebyśmy nie zadawały zbędnych pytań. Zakręciło mi się w głowie, lecz nie z powodu nikłej ilości alkoholu, która teraz znajdowała się w moim organizmie, a z powodu przepełniających moją głowę myśli. Przeprosiłam na chwilę grupę i ruszyłam w stronę toalety. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam tak źle, jak wskazywałyby na to moje emocje. Mój mózg wybrał sobie najgorszy moment na to, by rozważać możliwości, które przekreśliłyśmy z Mileną kilka dni temu. Ochlapałam zimną wodą szyję, by nie zmyć, starannie zrobionego makijażu i wyszłam z łazienki, gdy ktoś zaczął się do niej desperacko dobijać. Przedzierałam się między ludźmi, opuszczając wzrok, by nie sprowokować nikogo do rozmowy, lecz nieskutecznie. Czyjaś dłoń zacisnęła się na moim ramieniu i zatrzymała mnie w połowie kroku. Byłam pewna, że to Louis, lecz, gdy się odwróciłam, moim oczom ukazała się ruda czupryna. Poznałam mężczyznę, który zszywał ranę Louis’ego. Wspomnienia uderzyły mnie ze zdwojoną siłą. Miałam ochotę zwymiotować. 
        - Hej! - powiedział, uśmiechając się szeroko i wpatrując się we mnie błękitnymi oczami. Wydawał się miły. Spojrzałam w dół na swoje ramię, które wciąż trzymał. Gdy to zauważył, puścił mnie pospiesznie, chowając swoje wytatuowane ręce za siebie. 
        - Wybacz - wyszczerzył do mnie zęby, a ja nie mogłam się powstrzymać, by odpowiedzieć uśmiechem.  - Więc… To rzeczywiście ty. - powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. 
        - Nie rozumiem? - odparłam zdezorientowana
        - Tak zawróciłaś w głowie Louis’emu, że musiał trzymać Harry’ego na muszce, żeby ten zgodził się po was wrócić - wyjaśnił, a ja otworzyłam szeroko usta. Louis groził Harry’emu? Nim się zorientowałam, wypowiedziałam te słowa na głos. Rudzielec zaśmiał się cicho i pokręcił głową. 
        - No dobra przesadziłem, ale, gdyby nie on, mogłybyście wciąż siedzieć w Polsce - rozbolała mnie głowa. 
        - EDWARD! Czy ty próbujesz poderwać moją kobietę?! - usłyszałam za sobą głos Louis’ego i odwróciłam się gwałtownie. Myśli kotłowały się we mnie, potrzebowały ujścia. 
        - Gdzież bym śmiał, Tommo. Wiem czym by się to skończyło - Ed puścił mu oczko. 
        - Mówił mi, że… Gdyby nie ty, to Harry nie zgodziłby się po nas przyjechać - powiedziałam, a potem ugryzłam się w język. Czy mogłam to powiedzieć? Ed nie będzie miał przeze mnie kłopotów? Rzuciłam rudzielcowi przepraszające spojrzenie, ale ten zdawał się tym nie przejmować. Wciąż uśmiechał się radośnie, czekając na odpowiedź Louis’ego, który teraz objął mnie ramieniem. 
        - Ja… Przepraszam. - wymamrotałam, spuszczając wzrok. Co się ze mną dzisiaj dzieje? 
        - Kocie, nie przejmuj się. Obiecałem, że nie będę przed tobą miał żadnych tajemnic, prawda? - Louis machnął ręką, po czym obrócił mnie w swoją stronę. - To prawda. Harry nie chciał po was wracać. - Powiedział, zniżając się do poziomu mojej twarzy. Zobaczyłam kątem oka, że Ed wtopił się gdzieś w tłum, jakby uznał, że lepiej pozostawić tę rozmowę naszej dwójce. 
        - Ale… Przecież mówiłeś, że usychał z tęsknoty - szepnęłam. Zaczynałam żałować, że byłam wobec Harry’ego tak szczera, dzisiejszego popołudnia. Nasłałam go na Milenę, a okazało się, że on nawet nas tu nie chciał.
        - To prawda. Cholera, chyba pierwszy raz w życiu widziałem jak uronił łzę. - Louis parsknął, jakby było to niezwykle zabawne. - Ale tylko jedną. W końcu to Harry. - mrugnął do mnie, a ja uśmiechnęłam się niepewnie. Jego słowa dodały mi nieco otuchy. Louis wyprostował się i rozejrzał po mieszkaniu. 
        - Chodź - pociągnął mnie za sobą i skierował w stronę kuchni. - Tu jest nieco ciszej - wyjaśnił, po czym, w akompaniamencie mojego śmiechu, posadził mnie lekko na blacie wyspy. Stanął między moimi nogami i zaczął bawić się leniwie palcami moich dłoni. 
        - Po prostu bał się, że nasze towarzystwo wam zaszkodzi. Że, skoro już wiecie, to może lepiej was puścić, blablabla. - przekręcił oczami, wyrażając tym samym, co myślał na temat zdania swojego najlepszego przyjaciela. 
        - Co się zmieniło? - zapytałam, wyplątując się z jego uchwytu i dotykając opuszkami jego zaróżowione policzki. Ktoś z grupy, stojącej za wyspą, zagwizdał głośno, a ja byłam pewna, że Louis pokazał mu, za moimi plecami, środkowy palec. 
        - Evan, ten którego poznałaś przy wejściu, jest naszym szpiegiem. - powiedział, przyciszonym głosem. Moje myśli wróciły do nieprzyjemnego blondyna o przeszywających czarnych oczach. Szpieg? Nie spodziewałam się tak odpowiedzialnego zadania, po takiej osobie. Z drugiej strony, w ogóle go nie znałam, a jego zachowanie wobec mnie mogło zostać podyktowane przez alkohol. Może miał nieszczęście wywołać u mnie negatywne pierwsze wrażenie. 
        - Szpieguje w grupie Clifforda. Hood… - nagle pięść Louis’ego zacisnęła się na blacie, a oczy pociemniały. Zaskoczona tą zmianą, pogłaskałam go po policzku w uspokajającym geście. - Ten skurwiel. Zaczął wygadywać bzdury o “odwiedzinach” w Polsce. O tym, że “chętnie zobaczy Kornelię” - zadrżałam, gdy wypowiedział moje imię. Przypomniałam sobie chłopaka, który desperacko próbował ostrzec mnie przed niebezpieczeństwem. Chłopaka, różniącego się tak bardzo od aroganckiego Hemmingsa. 
        - Poznałam go. Po naszej pierwszej randce widziałam go jeszcze dwa razy. Próbował być miły, ale go zbywałam. Nie wydaje mi się jednak, żeby chciał mi zrobić krzywdę - szepnęłam, a Louis napiął się jak struna. Pokręcił szybko głową i spojrzał na mnie groźnie. 
        - Nie. Hood jest przeciwieństwem wszystkiego, co miłe - warknął, przysuwając mnie bliżej krawędzi blatu. - Jeśli znów cię odwiedzi, trzymaj się od niego z daleka - ostrzegł, wpatrując się uważnie w moje oczy. - Rozumiesz? - dodał, nim złożył na moich ustach krótki gwałtowny pocałunek. Kiwnęłam głową bez słowa, nie mając siły na sprzeczki. Nie zamierzałam ponownie rozmawiać z Calumem. Wątpiłam, czy w ogóle jeszcze się zobaczymy. Louis odetchnął głęboko i potarł ręką czoło. 
        - Tak czy inaczej. Harry dostał pierdolca, gdy się dowiedział. Praktycznie zaciągnął mnie na lotnisko. Uważa, że Clifford wie o Evanie i kazał Hoodowi rozsiać takie informacje. 
        - Po co? 
        - Żeby pozbyć się nas z kraju na kilka dni. 
        - Skoro Harry tak uważał, dlaczego połknął haczyk? 
        - Szybko się uczysz. - pochwalił mnie i cmoknął w szyję - To właśnie mu powiedziałem. Radziłem przesunąć datę wylotu do Polski, ale on zachowywał się irracjonalnie. Clifford musiał mieć powód, żeby chcieć nas się stąd pozbyć w tym czasie, ale Hazza nie chciał słuchać. Zaczął pierdolić, że nie warto ryzykować, że czas ucieka. A resztę już znasz - wzruszył ramionami, rozluźniając się wyraźnie, gdy dokończył historię. Kiwnęłam głową, czując, że zaraz mi ona eksploduje. To nie był dobry dzień na imprezę. 
        - Dlaczego myślałeś, że Ed mnie podrywa? - zapytałam, szukając odskoczni od ciężkich tematów. Louis zaśmiał się cicho, a ja praktycznie widziałam napięcie, spływające z niego wolnymi falami. 
        - To nasz naczelny podrywacz - odparł, a mnie zatkało. Ten rudy, niepozorny chłopak? Moja mina wywołała u niego jeszcze większą salwę śmiechu. 
        - Zobacz - Louis zdjął mnie z blatu i poprowadził do salonu. Dopiero teraz zauważyłam, że muzyka zupełnie ucichła, a, prócz rozmów, dało się słyszeć tylko niewyraźne dźwięki gitary akustycznej. Weszłam za Louis’m do pomieszczenia i dałam się poprowadzić między nieznajomymi ludźmi. Pociągnął mnie na krawędź, utworzonego przez nich, kręgu i stanął za mną, obejmując w pasie. Zdziwiona spojrzałam na środek widowiska, gdzie znajdowała się kanapa, na której siedział Ed z gitarą w ręku. Szarpał z czułością jej struny, zamykając przy tym oczy, a w salonie rozbrzmiały wolne dźwięki pięknej ballady. Jakie było moje zdziwienie, gdy rudzielec zaczął śpiewać, a z jego gardła wydobył się najpiękniejszy głos, jaki słyszałam w życiu. Louis potrafił śpiewać. Do teraz pamiętałam naszą pierwszą wspólną noc, gdy grał dla mnie Fever, lecz głos Eda był czymś niespotykanym. Od razu zrozumiałam, co miał na myśli Louis, mówiąc o nim, jako naczelnym podrywaczu. Na krawędziach kanapy, przed nią i za Edem zgromadziła się grupa dziewczyn, wpatrujących się w wokalistę rozmarzonymi oczami. Wsłuchiwały się w jego piosenkę, jak zahipnotyzowane, a ja wiedziałam, że każda z nich, prawdopodobnie planowała rzeczy, które zamierzała robić z rudzielcem później tej nocy. Zachichotałam, zadowolona, ze choć na chwilę przestałam rozmyślać o trudnych tematach i zamknęłam oczy, kołysząc się wraz z Louis’m do melodii pięknej miłosnej ballady. 

**** 

        Miałam wrażenie, że ludzi z każdą chwilą przybywało, a ja stawałam się coraz bardziej nerwowa. Nie przepadałam za tłumami, więc uparcie podążałam za Tomlinsonem, by nie zgubić się wśród obcych. Milena zniknęła mi z pola widzenia już przed “koncertem” Eda, co przyjęłam z ciężkim westchnieniem zrezygnowania. Stałam teraz pod ścianą w salonie, obserwując bacznie Louis’ego, który rozmawiał z Zaynem, gestykulując entuzjastycznie. Głośna muzyka i szum innych rozmów, zagłuszały treść jego słów. Przygryzłam wnętrze policzka i upiłam trochę drinka. Nie byłam w nastroju do imprezy. Potrzebowałam spokoju, by móc skupić się na własnych myślach. Tyle się wydarzyło... Wypuściłam głośno powietrze z płuc i potarłam nerwowo czoło kciukiem, po czym skrzyżowałam ręce na piersi. Plastikowy kubek zawisł luźno w mojej prawej dłoni. Louis odwrócił głowę w moją stronę i mrugnął porozumiewawczo. Wymusiłam w sobie słaby uśmiech i przeniosłam ciężar ciała z nogi na nogę. Mężczyzna zmarszczył brwi, a potem przytaknął, na słowa Zayna, który wskazywał palcem na miejsce za Tomlinsonem. Zaraz potem rozeszli się, wymieniając jeszcze kilka słów, a Louis ruszył w moją stronę. 
- Cześć, ponuraku - uśmiechnął się do mnie i chwycił kubek, który trzymałam. Upił z niego spory łyk drinka i oblizał błyszczące od alkoholu usta. 
        - Cześć - odpowiedziałam, odbierając przedmiot z pełnym wyrzutu spojrzeniem. Wyszczerzył zęby i pokazał mi język. 
        - Co tak stoisz? - zapytał
        - Nie mam z kim rozmawiać - wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po salonie. Większość twarzy była mi nieznajoma. Luźno ubrani ludzie witali się co chwilę z Louis’m, przybijali mu piątki, podawali ręce, omijając mnie, jakbym była duchem. 
        - Oooo, ktoś tu ma zły humor -  podparł palcem wskazującym mój podbródek, zmuszając delikatnie, bym na niego spojrzała. Zacmokałam z niezadowolenia, ale nie odtrąciłam go. 
        - Po prostu nie jestem przyzwyczajona do takiej ilości ludzi - mruknęłam, wbijając wzrok w podłogę. 
        - Nie przeszkadzało ci to na ostatniej imprezie - Louis spojrzał na mnie z troską. Zamrugałam kilka razy. 
        - Wiem. Po prostu. Muszę być w nastroju - uśmiechnęłam się do niego uspokajająco, choć ton mojego głosu wciąż był bez wyrazu. 
        - Ooooj - zajęczał z udawanym współczuciem i zbliżył się do mnie, zamykając w mocnym uścisku. Zachichotałam, oddając się temu ruchowi i obejmując go w pasie. 
        - Chcesz wyjść na dwór? Muszę zapalić - zaproponował, odsuwając się ode mnie nieznacznie, by móc spojrzeć mi w oczy. Kiwnęłam głową bez słowa, a Louis ujął moją dłoń i pociągnął mnie z uśmiechem za sobą. 
        Choć spodziewałam się, że weźmiemy windę, Louis pchnął z hukiem drzwi prowadzące na klatkę schodową. Zamiast w dół, pokierował mnie w górę, docierając do wyjścia na dach. Uśmiechnęłam się pod nosem. Mój mały romantyku… 
        Gdy drzwi otworzyły się przed nami, owiał nas przyjemny letni wiatr, a oczom ukazał piękny widok oświetlonego Londynu. London Eye górowało w dali nad każdym budynkiem, a za nim majaczyły wieżowce dzielnicy biznesowej. Westchnęłam głośno, łapiąc się za serce i zaśmiałam cicho. 
        - Próbujesz mnie poderwać? - zapytałam Louis’ego, a ten parsknął i obrzucił mnie pełnym politowania spojrzeniem. 
        - Chciałabyś - odparł, unosząc jedną brew. Udałam, że wycieram wierzchem dłoni czoło i odetchnęłam głośno
        - Już się bałam - rzuciłam i podeszłam do niego, obejmując go ramieniem w pasie. Spojrzał na mnie z góry, posyłając jeden z najpiękniejszych, najszczerszych ze swoich uśmiechów i ucałował mnie w czoło. Zamknęłam na chwilę oczy, oddając się przyjemnemu dotykowi.
        - Pięknie tu - mruknęłam marzycielskim tonem, a Louis odpowiedział mi krótkim “mmm”. Sięgnął do tylnej kieszeni spodni, z której wyciągnął paczkę papierosów. Otworzył wieczko i zbliżył kartonik do mnie. Pokręciłam głową, odmawiając i ruszyłam przed siebie, by bardziej przyjrzeć się widokowi i, przy okazji, uniknąć spotkania z wydychanym przez Tomlinsona dymem. 
        - Nie palisz? - zapytał, podążając za mną. To zabawne, że w ciągu tylu miesięcy, nie poruszyliśmy jeszcze tego tematu. 
        - Nie - odpowiedziałam krótko i spojrzałam na niego wymownie. - Będziesz na mnie dmuchał - warknęłam, wskazując na niezapalonego papierosa, spoczywającego teraz między jego zębami. 
        - Straszne - zakpił i pochylił nieco głowę do płomienia wychodzącego z zapalniczki. Zakrył go wolną dłonią, by nie został zdmuchnięty przez wieczorny wiatr. Mój oddech przyspieszył nieco. Było coś seksownego w jego ruchach. Coś, co sprawiało, że fale gorąca rozchodziły się w po moim ciele na ten widok. Louis zaciągnął się z cichym sykiem, wypalającego się, papierosa i odłożył zapalniczkę do kieszeni spodni. Odchylił głowę do tyłu i, z zamkniętymi oczami, wypuścił z ust kłęby szarego dymu. Poczułam czekoladowy słodki zapach, wymieszany z wonią tytoniu. Z zaskoczeniem uznałam, że owa mieszanka przyjemne drażniła moje nozdrza. 
        - Nie smakują ci? - zapytał, a ja przez kilka sekund zastanawiałam się, co miało to oznaczać. Zmarszczyłam zdezorientowana brwi. - Papierosy - wskazał na przedmiot między swoimi palcami. 
        - Nie wiem. Nigdy nie próbowałam - uśmiechnęłam się do niego. Jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. 
        - Zaraz, zaraz, zaraz - uniósł ręce, jakby chciał się od czegoś obronić. - Nigdy nie zapaliłaś papierosa? - jego brwi wystrzeliły w górę, a ja parsknęłam śmiechem, na szok, który teraz ogarnął jego twarz. Pokręciłam tylko głową i wsadziłam ręce w kieszenie swoich spodni. 
        - Ile masz tatuaży? - zapytał, zupełnie zbijając mnie z pantałyku. Spojrzałam na niego, jak na kogoś, kto spadł właśnie z księżyca i wydęłam wargi. 
        - Kilka - odpowiedziałam, obserwując uważnie jego reakcje. Zaciągnął się ponownie i strzepnął jednym palcem popiół. 
        - Masz zakolczykowaną twarz, wydziaraną skórę i nigdy nie próbowałaś zapalić papierosa? - prawie wykrzyknął. Widziałam jego wewnętrzną walkę rozbawienia ze zdziwieniem. 
        - Nie odczuwałam takiej potrzeby - wyjaśniłam krótko i pokazałam mu język. Zmarszczył brwi i zamilkł na chwilę, przypatrując mi się z uwagą. Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i wyciągnął dłoń z papierosem w moją stronę. 
        - Chcesz spróbować? - zapytał, patrząc wymownie na żarzący się rulonik. Rzuciłam mu oceniające spojrzenie i pokręciłam głowa. 
        - Nie - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. Poczułam jego dłoń na swoim ramieniu. 
        - Na pewno? 
        - Tak myślę… - mruknęłam, tracąc pewność siebie. Palenie w jego wykonaniu wydawało się być takie seksowne. Sposób w jaki zaciągał się tytoniem, to, jak malutka rolka dodawała mu pewnego aspektu niegrzecznego chłopca. Nie popierałam palenia, zawsze byłam fanką zdrowego trybu życia, ale nie miałam nic przeciwko przyglądaniu się, gdy robił to Louis. No a jeden buch nie zaszkodzi… 
        Louis obrócił mnie z powrotem ku sobie i włożył jeden z niesfornych, różowych kosmyków za moje ucho. 
        - To może w ten sposób? - powiedział cicho, obniżonym głosem. Zaciągnął się ponownie, ale nie wypuścił od razu dymu, a przyciągnął mnie do siebie, obejmując w pasie. Zniżył swoją głowę i przyłożył usta do moich warg, rozchylając je językiem. Zadrżałam, czując dreszcze, ogarniające całe moje ciało. Poddałam się ruchom mężczyzny i przyjęłam falę dymu, która została przez niego wdmuchnięta do moich płuc. Doznanie to nie należało do najprzyjemniejszych. Substancja drażniła moje gardło, poczułam nagłą potrzebę napicia się wody, lecz sam sposób, w jaki została mi ona podana, sprawił, że nie przerwałam tego doświadczenia. Całowałam Louis’ego, wciąż przyjmując nowe dawki dymu, aż w końcu nieprzyjemne drapanie zniknęło, a pozostała tylko czysta przyjemność, płynąca z naszej bliskości. Mruknęłam cicho zadowolona i pociągnęłam go za szyję przybliżając bardziej do siebie. Poczułam, że się uśmiecha, ale w tym momencie ogarnęła mnie nagła potrzeba wydmuchnięcia z płuc gorzkiego dymu. Odsunęłam się od Louis’ego na sekundę,  wypuszczając z ust szarą substancję, która ponownie podrażniła moje gardło, i odkaszlnęłam cicho. Skrzywiłam się, a cichy, niski śmiech Louis’ego zabrzmiał tuż przy moich ustach. Odpowiedziałam uśmiechem i ponownie zbliżyłam moje wargi do jego, domagając się więcej bliskości. Przystał na to ochoczo i, kładąc swoje dłonie na mojej pupie, ze zwierzęcym warknięciem, przyciągnął mnie gwałtownie do siebie. Moje serce przyspieszyło, pompując w pośpiechu wrzącą w żyłach krew. W czasie rozłąki, tęskniłam za intymną bliskością z Louis’m i czekałam tylko na to aż wreszcie będę mogła go dotykać w taki sposób, w jaki właśnie to robiłam. 
        Moja dłoń zsunęła się powoli po jego szyi, palce wsunęły na krótko w szpary między guzikami jego niebieskiej koszuli aż wreszcie odnalazłam sporą wypukłość, znacznie rozciągającą materiał jego spodni. Pogładziłam ją powolnymi, leniwymi ruchami, a z ust Louis’ego wyszarpnął się szybki oddech. Błękitnooki chwycił między zęby moją dolną wargę i przygryzł ją nieco mocniej niż zwykle. Mruknęłam, niczym zadowolona kotka i ścisnęłam wypukłość, wprawiając go w drżenie. Przełknął głośno ślinę i otworzył oczy, które patrzyły teraz na mnie zza mgły pożądania. 
        - Gdyby w moim mieszkaniu nie było teraz dziesiątek ludzi, leżałabyś już na łóżku, gorąca i gotowa dla mnie - warknął groźnie, a ja poczułam, przechodzące po moim kręgosłupie ciarki. Zaśmiałam się cicho i, ku jego niezadowoleniu, oddaliłam od niego o kilka centymetrów. Zacmokałam z dezaprobatą, kręcąc głową. 
        - Wiedziałam, że to nie jest dobry dzień na imprezę - rzuciłam, wpijając się ponownie w niego ustami. 



*przeszukałem każdy pokój, by znaleźć drogę ucieczki

23 komentarze:

  1. Pierwsza? Chyba tak :) fajny rozdział czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza, pierwsza :D <3
      Tradycyjnie - w ciągu tygodnia się pojawi :)
      A. <3

      Usuń
  2. Omg z rozdzialu na rozdzial coraz bardziej sie zakochuje w tym opowiadoniu. Jest ono cudowne :3
    @PolusiaLove

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy nas to bardzo <3 Dobrze, że się nie znudziło :D

      A. <3

      Usuń
    2. Tyle motywacji <3 Dziękujemy, Kochana! <3

      Usuń
  3. Czy wy mnie chcecie dobić? SERIO? ;c
    Umarłam po tym rozdziale !!
    Kurde umarłam już 32 razy i to chyba niezbyt dobrze ? ;d
    Wszystko było idealne, naprawdę.
    Pokochałam ostatni moment haha ^^
    Jest taki hafsgjshajfdssakjgas
    nie da się go inaczej opisać haha
    I nie wiem czemu ale ciągle mnie śmieszy to jak Kornelia powiedziała o Harrym, że jest ciotą XD
    hahahah no padłam w tamtym momencie ;d
    I Edzio podrywacz no no no ! Nie ładnie Edek tak wyrywać haha
    I... coś na co warto zwrócić uwagę to... sytuacja, w której Lou powiedział Kornelii o Calumie, a dokładniej o tym, że chcieli ich wymieść z miasta na kilka dni.
    Coś mi tu zalatuje poważną sprawą... albo po prostu, jak zwykle, przejmuję się szczegółami ;3
    A tak wgl to dzisiaj zmiana czasu !! Śpimy godzinę dłużej <3 To tak wyrwane z kontekstu ale tak tylko przypominam :)
    Ten rozdział był z Kornelią i Lou, więc następny z Milenką! ^^
    Liczę na Milarry <3 hahahhaha nie powinnam wymyślać skrótów o tak późnej porze :D hahaha
    Ale nawet ładnie mi wyszło ^^ haha więc liczę na ich moments ^^
    A Kornelia i Louis.... może Lournelia? :D
    Nie wiem czy się spodoba ale mi pasuje ;3 I będę tak pisać :)
    Hahaha, jestem głupia ;d
    Świetny rozdział <33 to już pisałam, ale warto przypomnieć bo może zapomniałyście :)
    KOCHAM :* do następnego ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AHAHHAHAHHAHHAHAHHAHHAHA xD My Milenę i Harry'ego nazywałyśmy Marry, ale Milarry brzmi zajebiście xD Z Lou i Kornelią miałyśmy problem, ale Kochana, Ty przebiłaś nas w pomysłowości:D

      Mogę Ci powiedzieć tyle, że w TTD warto zwracać uwagę na szczegóły, bo już kilka razy w rozdziałach zdarzały się małe zapowiedzi, co do przyszłych rozdziałów. Czy tu jest, to nie mogę zdradzić, ale super, że od początku zwracałaś uwagę na takie rzeczy.;)

      Taaaak, godzina dłuuuuużeeeeej <3 (szkoda tylko, że pewnie i tak wstanę o 7 max, bo zawsze się tak budzę bez budzika:(

      Kochamy również!!!

      M. xx

      Usuń
    2. No nic dodać nic ująć :D Milarry chyba nawet jakoś tak ładniej i oryginalniej niż nasze Marry xD

      A co do tych drobiazgów to zgadzam się z M. Wyłapujesz drobne rzeczy, które nie pojawiają się w rozdziałach bez powodu :>

      M. to jest pierdolony robot i zawsze, jak u mnie śpi to mnie wywala z łóżka okrutnym rankiem. XD Dobrze, że mam jutro godzinę więcej <3 <3 <3 Chociaż w sumie niedziela, więc i tak mogłabym spać do południa

      A. <3

      Usuń
    3. Jezusiu czuję że jutro pozostali domownicy mnie zamordują haha
      no bo co zrobię, że jak czytam wasze odpowiedzi to zaczynam się śmiać? ;d hahahahahahhahaha
      Nie wiedziałam, że Milarry i Lournelia się przyjmą ;3 hahaha
      myślałam raczej, że macie już ustalone wszystko i mnie wyśmiejecie, bo ja nie umiem tworzyć łączeń imion hahahha :D
      Noo cóż, taka moja wada, że zagłębiam się w szczegóły ;3
      Jak można wstawać o 7? ;o Dla mnie o 12 to wyczyn! :D hahha
      Współczuję ci A, że zostajesz budzona tak raniutko ;o hahah
      Ale M robi to dla twojego zdrowia ! Ponoć do 9 jak się wstaje to jest najlepiej dla organizmu ^^
      Czy mówiłam już, że kocham czytać wasze odpowiedzi? ;d

      Usuń
    4. Mnie zamordują współlokatorzy, bo za każdym razem jak piszesz komentarz, to chichram jak głupia:D Ale i tak najbardziej pamiętam akcję, jak napisałaś nam pierwszy komentarz, a my z A. będąc wtedy nieco pod wpływem tarzałyśmy się ze szczęścia po ziemi wśród tysięcy ludzi xD

      My jak wymyślałyśmy ship imienia A. i Louis'ego, to stwierdziłyśmy, że brzmi to jak francuska prostytutka, przez co wybuchłyśmy takim śmiechem, że pani w Starbucksie powiedziała nam "Ja nie wiem, dziewczyny, co to będzie, jak wy kawę wypijecie..." xD

      Oczywiście, że robię to dla jej zdrowia! :D Jak wstaje, to zwykle ma już nawet kawę na stole, taka jestem dobra! ;p

      A my kochamy Twoje komentarze!!! <3

      M. xx

      Usuń
    5. Pamiętacie mój pierwszy komentarz?? ;o
      Jeju nawet ja go nie pamiętam XD ahhahaha
      ale zaraz sprawdzę ;3 haha
      Oooo ale to musi być miłe, wstajesz i masz od razu kawę na stole ! To skarb mieć taką przyjaciółkę <3
      francuska prostytutka hahahahhahahahahha boże ahahahahahahhahahaha jezu hahhahahahahhaahah to przebiło wszystko :D hahhahahaha
      boże chyba dzisiaj nie zasnę hahhaha :D

      Usuń
    6. No niestety. Moje imię z imieniem Lou po prostu nie chcą się zgrać ;( XD To prawda, dla zdrowia. I kawkę też zrobi. Ale co ja za to mogę, że lubię się poopierniczać do 10 xD
      Pamiętamy, pamiętamy, jak na festiwalu żeśmy tarzały się, a mój brat stwierdził, że jesteśmy mega nawalone, więc postawił nam kolejne piwo - logika mojego kochanego brata xD (cóż... dopiero po tym piwie byłyśmy nawalone xD)

      A tak ogólnie to nie mogę z Was dziewczyny :D Tez chichrałam, jak przeczytałam te komentarze ;D
      A. <3

      Usuń
    7. Omg przeczytałam swój pierwszy komentarz XD
      boże hahahah :D jaki on jest .... zmieniłabym go teraz ;d
      Sądzę, że każdy w głębi duszy kocha lenistwo, niektórzy po prostu mają jakieś tajne siły albo biorą coś zakazanego, co wpływa tak na ich organizm, że wstają o świcie i na dodatek są jeszcze wyspani ;o
      Hahahaahahha masz zajebistego brata <3 :D chciał was spić ! Oooo nie ładnie hahaha ^^
      Ohhh no cóż, twórczość hahahahaha

      Usuń
  4. świetny rozdział!! <3
    a tak z ciekawości czemu w zakładce bohaterowie nie ma Michaela Clifforda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! <3
      Michaela nie ma, bo jeszcze nie pojawił się "osobiście" w akcji :D (nie na tyle, by Kornelia i Milena zwróciły na niego uwagę).

      Usuń
  5. Podziwiam was i wasze pomysły co do rozdziałów ja tak bym nie potrafiłam.. Zawsze są genialne.. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ile szekszów ostagnimi czasy :o
    No nic.. rozdział genialny, w sumie jak zawsze ♥♡
    Weny xx

    OdpowiedzUsuń
  7. W ogóle to jakoś mi się nie chce wierzyć, że Milena spała tak długo O.o
    Impreza impreza impreza coś nasze bohaterki cały czas imprezują, a do pracy to może by się wzięły co? lenie śmierdzące!
    Luj taki romantycznyyyy <3
    A ta scena z papierosem taka seksssssiiiiii że jjvhjhgerfbjskdjurfbnj
    Trzeba będzie wypróbować na żywo! lel
    ogólnie to czekam na jeszcze więcej scen sexu, bójek i może jakaś strzelaninka by się przydała xD


    Peace and YOLO

    pozdro i kissski

    @No_Maybe_Yes

    OdpowiedzUsuń
  8. Kornelia pewnie wpieprzyła jej do kawy jakieś tabletki nasenne, żeby Milena jej nie obudziła za szybko xD

    To kiedy próbujemy, Tala, Ty seksualny maniaku? xD

    M. xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale w sensie, że my razem? :>
    musimy sobie znaleźć palących panów xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Tala, nie proponuję Ci całowania się po studencku xD

      Problem w tym, że może i to wygląda sexy, ale mi faje przeszkadzają.;p

      Usuń